W poszukiwaniu sensu. Inspiracje dla wrażliwych, bystrych i dociekliwych - ebook
W poszukiwaniu sensu. Inspiracje dla wrażliwych, bystrych i dociekliwych - ebook
W dzisiejszym świecie, obdarzeni bystrym umysłem idealiści często doświadczają rozczarowania, co skłania ich do poszukiwania sensu życia. Łaknienie odpowiedzi nierzadko prowadzi do depresji egzystencjalnej. W poszukiwaniu sensu to książka, która może pomóc im zrozumieć z czym się zmagają i proponuje różne sposoby radzenia sobie z duchowym kryzysem oraz opisuje działania pozwalające pielęgnować idealizm, nadzieję, zadowolenie a nawet szczęście.
W książce przeczytasz m.in. o tym:
– skąd się bierze idealizm
– dlaczego wnikliwe umysły chcą wiedzieć
– czym jest rozczarowanie i depresja
– czym jest sens życia
– jak rodzi się świadomość i samoakceptacja
– jakie metody stosować, by żyć spokojnie
– czy można odnaleźć swoją drogę i żyć szczęśliwie.
Poradnik Jamesa T. Webba pomoże ci znaleźć odpowiedzi na trudne pytania: jak żyć w trudnych czasach? Jak nie ulegać złudzeniom? Czy znalezienie szczęścia jest możliwe? Wyrusz w drogę poszukiwania sensu swojego życia.
James T. Webb
Był psychologiem zajmującym się m.in. edukacją uzdolnionych dzieci i dorosłych. Autor 16 książek i licznych artykułów naukowych. Był założycielem organizacji non-profit SENG wspierającej dzieci uzdolnione oraz członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8132-400-7 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pisanie tej książki było dla mnie niełatwym wyzwaniem, którego nie byłbym w stanie zrealizować bez ogromu wsparcia, jakie uzyskałem od kolegów i koleżanek po fachu, przyjaciół i rodziny. Kilkoro znawców tematu, wśród których znaleźli się: Susan Daniels, Paul Beljan i Ron Fox, zapoznało się z wstępną wersją i nie tylko podzieliło się ze mną wartościowymi spostrzeżeniami, ale obdarzyło jakże cennym wsparciem i zachętą. W ciągu trzech lat pracy parokrotnie byłem gotów zrezygnować z tego przedsięwzięcia, jednak dzięki Janet Gore, Edee’emu Burke’owi, Martinowi Hunterowi i innym udało mi się przetrwać kryzysy.
Są ludzie, którym jestem szczególnie zobowiązany za inspirację i naukę. Zadedykowałem tę książkę mojemu dawnemu współlokatorowi z akademika, Richardowi Chrisite’emu, który nauczył mnie myśleć i zadawać pytania dotyczące tradycji i życia w ogóle, oraz mojemu wyjątkowemu wykładowcy, profesorowi Llewellynowi Queenerowi, który nie szczędził mi wsparcia i opieki w trakcie poważnego kryzysu egzystencjalnego – udało mi się z nim uporać głównie dzięki profesorowi. Osób, które odegrały ważną rolę w kształtowaniu mojego postrzegania tematów poruszanych w tej publikacji, jest zbyt wiele, by je wszystkie wymieniać, jednak im wszystkim jestem głęboko wdzięczny.
W żadnym razie nie zapominam też o bezcennym wkładzie całego zespołu Great Potential Press – dziękuję im za wsparcie i wiarę w sens wydania tego tytułu. Bywały chwile, gdy ogarniało mnie zniechęcenie wynikające z przekonania, że być może nie mam nic ważkiego do powiedzenia, i wówczas bez dwóch zdań przebywanie w moim towarzystwie nie było miłym doświadczeniem, dlatego z całego serca dziękuję Katrinie Durham, Sarah Ellwood i Anne Morales za cierpliwość i wsparcie!
Wyrazy szczególnej wdzięczności należą się też redaktorkom Jen Ault i Janet Gore za ich bystre oko i zawsze trafne sugestie. Jest takie stare powiedzenie, że prawdziwi przyjaciele powiedzą ci, co powinieneś usłyszeć, a nie to, co chcesz usłyszeć – bez wątpienia taką właśnie, najcenniejszą formą przyjaźni wykazały się Jen i Janet. Jen w swoich wysiłkach, by pomóc mi organizować i czynić zrozumiałymi moje nieraz chaotyczne myśli i idee, wyszła zdecydowanie poza ramy tego, czego można by oczekiwać od redaktora.
Na koniec kieruję wyrazy wdzięczności do mojej żony Jan, która wspierała mnie przez cały okres pracy i zwalniała z wszelkich domowych i rodzinnych obowiązków, by dać mi czas i przestrzeń do pisania. Nic dziwnego, że ukończenie książki przywitała z radością!ROZDZIAŁ 1
W poszukiwaniu sensu
Mądrość przychodzi wraz z utratą złudzeń.
GEORGE SANTAYANA
Jakie to dziwne, gdy umiera złudzenie.
Jakby się traciło dziecko.
JUDY GARLAND
Bardzo trudno jest nie tracić ducha.
Trzeba się nieustająco oszukiwać, a niektórym
idzie to lepiej niż innym. Zmierzenie się z rzeczywistością może być zabójcze.
WOODY ALLEN
Przypuszczam, że wszyscy – lub prawie wszyscy – kiedyś choć raz, a może wiele razy, doświadczyli Rozczarowania przez duże R. Jego źródłem może być nieudane małżeństwo, praca, rodzice, dzieci, religia, rząd... lista jest naprawdę długa. Kluczowym tematem książki jest takie właśnie rozczarowanie oraz metody radzenia sobie z nim. Istnieje wiele sposobów na taką modyfikację myślenia, która służy zwiększeniu szansy na poczucie życiowego zadowolenia, przynależności i akceptacji naszego miejsca we wszechświecie i mam nadzieję, że odkryjesz je w poniższych rozdziałach.
Rozczarowanie zdaje się być przede wszystkim udziałem idealistów poszukujących sensu życia. Ludzie cechujący się wysokimi oczekiwaniami często doświadczają zawodu. Może on dotyczyć tylko pewnych obszarów, ale także życia jako takiego, co prowadzi do przygnębienia, lęków i depresji. Skoro sięgnąłeś po tę książkę, to bardzo możliwe, że jesteś jedną z takich osób.
Czytając poranną gazetę czy słuchając wieczornych wiadomości, dostrzegasz, że doskonały świat, jakiego łakniesz, nie istnieje. Zamiast tego pełno w nim opowieści o oszustwach, wojnach, aktach terroru, przemocy i zabójstwach. Nierzadko słyszy się doniesienia o ludziach krzywdzących innych lub wykorzystujących ich słabości czy niewiedzę. Osoby wykonujące zawody zaufania publicznego, tacy jak duchowni, harcerze, nauczyciele, a nawet rodzice, okazują się być nieuczciwe, zaniedbujące czy przemocowe. Żyjemy w świecie, w którym ludzie nie biorą należytej odpowiedzialności za swoje czyny i zachowania, wytwórcy zalewają nas tandetą, a jakość schodzi na dalszy plan. Nacisk kładzie się na szybki zysk niezależnie od kosztów. Ubóstwo się szerzy, a proces degradacji środowiska przyspiesza. Wydaje się, że przejmują się tym tylko nieliczni. To zdecydowanie nie jest świat, jaki sobie wyobrażałeś, będąc dzieckiem.
Być może bliskie ci są słowa Sylvii Plath opisujące rozczarowanie życiem:
Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało sentymentalnie, ale dlaczego, u licha, jesteśmy warunkowane do cukierkowego świata rodem z bajek dla dzieci, żeby doświadczać łamania kołem, gdy dorastamy, stajemy się świadome siebie i obarczone nudnymi, monotonnymi obowiązkami? (...) wstępujemy do uniwersyteckich stowarzyszeń, gdzie jakiś chłopak wpija ci się w szyję lub próbuje zgwałcić, gdy nie zadowoli się łapaniem za piersi (...), odkrywamy, że pięknych dziewcząt są miliony (...) uświadamiamy sobie, że nie unikniemy jakiejś formy rywalizacji, a mimo to piękno i bogactwa tego świata nie są dla nas (...), przekonujemy się, że nie wolno nam się buntować (...), że choć marzymy o Utopii, musimy harować na chleb w swoim zapyziałym mieście i cieszyć się, że jest na nim trochę masła (...), wiemy, że są miliony takich nieszczęśników jak my i że życie to dżentelmeńska umowa, według której mamy mieć zawsze pogodny uśmiech na twarzy, żeby inni czuli, że głupio jest być nieszczęśliwym, i próbowali zarazić się radością, choć w głębi ducha zabija ich poczucie goryczy i niespełnienia.
Wśród bystrych i wrażliwych ludzi rozczarowanie nie należy do rzadkości i może prowadzić do poczucia rozpaczy i osamotnienia. Gdy przyglądają się sobie i swojemu miejscu w świecie, widzą, jak mogłoby i powinno być. Pierwotnie żywią nadzieję, że ich wyobrażenia i troski podzielają także inni, ale na koniec pozostają z poczuciem, że są Don Kichotami walczącymi z wiatrakami. Czasami sprzyja im szczęście i odnajdują grono podobnych sobie idealistów, zazwyczaj jednak ich zmaganiom towarzyszy samotność. Wielu musi mierzyć się z zarzutami ze strony krewnych i znajomych, że są „zbyt” i „za bardzo”: „Jesteś zbyt poważny”, „Za dużo myślisz”, „Jesteś zbyt wrażliwy”, „zbyt niecierpliwy wobec innych”, „za dużo oczekujesz od świata”, „za bardzo się skupiasz na tym, co w życiu złe”. Pozbawieni złudzeń idealiści zmagają się z poczuciem osamotnienia, smutku, pustki, braku wiary w siebie oraz często przemożną potrzebą znalezienia sensu życia.
Od złudzeń po rozczarowanie
Proces skutkujący pozbawieniem złudzeń, zarówno w przypadku dzieci, jak i nastolatków oraz dorosłych, jest często przewidywalny i bardzo podobny. Dzieciom świat zazwyczaj wydaje się jasny i nieskomplikowany. Wierzą, że rodzice zawsze się będą o nie troszczyć, że mama i tata, którzy zdają się wiedzieć wszystko, potrafią je ochronić przed każdym bólem i cierpieniem, naprawić wszystko, co idzie nie tak, sprawić, że poczują się lepiej i zapewnią życie takim, jakim być powinno. Czują, że są w centrum uwagi rodziców i bliskiej rodziny. Oczekiwania i zasady panujące w domu są jasne, a dziecięca świadomość życia jest praktycznie ograniczona do najbliższego otoczenia. Jeśli mają szczęście nie dorastać w domu pełnym niepokojów, chaosu czy przemocy, to życie zdaje się przewidywalne, klarowne i wygodne – dające poczucie bezpieczeństwa.
Pójście do szkoły zmusza je do konfrontacji z innymi oczekiwaniami i zasadami narzucanymi przez nauczycieli, mają też okazję obserwować zachowania innych dzieci i ich rodziców. Dowiadują się, że już nie są w centrum wszechświata i że oczekuje się od nich, by „wpasowały się” i zachowywały jak pozostali rówieśnicy. Odkrywają też, że inne rodziny kierują się odmiennymi zasadami od im znanych. Gdy, na przykład, jedni rodzice oczekują bezwarunkowego posłuszeństwa, inni pozwalają swoim pociechom na kwestionowanie poleceń i bunt. Gdy jedna rodzina poważnie podchodzi do kwestii pomagania innym, wspierania dobroczynności i ochrony środowiska, inna skupia się na (niejawnym) konsumowaniu życia czy zdobywaniu pieniędzy, władzy i uznania. Dziecko pochodzące z rodziny cechującej się łatwą i krytyczną oceną mankamentów innych może się przekonać, że inne rodziny wykazują dużo więcej tolerancji. Innymi słowy, szkoła to pierwsze miejsce, w którym dzieci uczą się, że inne rodziny charakteryzują się odmiennymi poglądami na świat i wyobrażeniami na temat tego, jak życie powinno wyglądać. Pełna prostoty niewinność pierwszych lat dzieciństwa staje się coraz bardziej złożona, co nie pozostaje bez wpływu na emocje, a w wieku nastoletnim jest tylko gorzej. Młodzi ludzie zaczynają się zastanawiać, który sposób na życie jest „właściwy”, i martwić, jak powinna wyglądać ich dalsza egzystencja. Będąc u progu dorosłości, próbują zdecydować, jakimi wartościami powinni się kierować: czy należy podążać za przykładem rodzinnego domu, czy też pewne wartości odrzucić, a na ich miejsce zaadoptować inne?
Rodzice zazwyczaj próbują nauczyć swoje latorośle wartości, obyczajów i akceptowalnych zachowań – krótko mówiąc, tego co dobre i złe. Zazwyczaj dzieje się to dość automatycznie z pokolenia na pokolenie, na podstawie rodzinnych tradycji i wzorców. Nie krzywdź innych. Szanuj starszych. Jeśli nie możesz powiedzieć nic miłego, to w ogóle nic nie mów. Nie staraj się dominować w rozmowie. Przy stole i w rozmowie liczy się dobre wychowanie. Nie bierz niczego, co do ciebie nie należy. Używaj takich słów, jak „proszę” i „dziękuję”. Często takie nauki mają swoje korzenie w przekazach religijnych – takich jak dziesięcioro przykazań, Ewangelie czy Koran – reprezentujących przekonania i obyczaje społeczności, w której dorastali rodzice. Inne rodziny swoje wartości wywodzą ze świeckiego humanizmu.
Niezależnie od źródeł, większość podstawowych wartości przekazywanych przez jednych członków rodzin innym się pokrywa. Nie wolno bić i krzywdzić. Nie wolno kraść. Należy mówić prawdę. Traktuj innych z szacunkiem, nawet jeśli nie podzielają twoich przekonań. Jednakże dzieci szybko uczą się, że zasady, które pierwotnie wydawały się proste i jasne, w rzeczywistości są dość skomplikowane i niekoniecznie przestrzegane bądź przestrzegane wybiórczo. Oto kilka przykładów: choć rodzice twierdzą, że troszczą się o środowisko, dzieci widzą, że mama i tata codziennie marnują wodę lub żywność albo nie segregują śmieci; rodzice być może często podkreślają, że prawo należy przestrzegać, lecz nieustannie przekraczają limity prędkości czy oszukują na podatkach; być może rodzice uczą, że należy akceptować wszystkich ludzi, ale w praktyce sami inaczej odnoszą się do przedstawicieli różnych ras i narodowości. W pierwszych latach swojego życia dzieci są przekonane, że rodzice znają wszystkie odpowiedzi i potrafią rozwiązać każdy problem. Potem dostrzegają, że – podobnie jak inni – są omylni i dalecy od doskonałości.
Wraz ze zdobywanym doświadczeniem dzieci zaczynają sobie zdawać sprawę, że zasady obowiązujące w społeczeństwie są nie tylko arbitralne, ale też niezwykle złożone. Wyjątki od nich mają miejsce, ale tylko w przypadku „wybranych”: ulubieńca, starszego wiekiem, bardziej znaczącego w społeczeństwie, gościa będącego przedstawicielem innej kultury czy choćby innej rodziny. Zasady zdają się zmieniać w zależności od sytuacji, a czasami są po prostu ignorowane. Dzieci o bystrych, ciekawych umysłach zaczynają zadawać pytania dotyczące wspomnianych złożoności i płynności, co często nie spotyka się ze zrozumieniem i aprobatą dorosłych z ich otoczenia.
W dorosłym wieku przychodzi pora na odkrywanie kolejnych iluzji. Szkoła nie zawsze uczy prawdy. Małżeństwa nie zawsze „żyją długo i szczęśliwie”. Wyprowadzka z domu nie zawsze oznacza początek udanego samodzielnego życia. Rodzicielstwo nie zawsze daje poczucie spełnienia i satysfakcji – nie da się wpływać na życie dzieci i wnuków w takim stopniu, jak by się chciało.
Niemożliwością jest przeoczyć fakt, że są na świecie ludzie, którzy oszukują i okłamują się nawzajem, którzy celowo zachowują się wobec innych nieuprzejmie i nieżyczliwie, którzy krzywdzą, a nawet zabijają. Gazety, telewizja i internet pełne są opowieści o tych, którzy profanują nawet najbardziej fundamentalne wartości, a zdarza się, że niektóre filmy i programy telewizyjne wręcz takie postawy gloryfikują. Pomyśl, jak często bohaterami historii, o których się czyta lub które się ogląda, są gwiazdy kina, politycy czy cieszący się powszechnym uznaniem sportowcy uwikłani w nieuczciwe, oszukańcze, okrutne czyny i zachowania. Dzieciom przychodzi mierzyć się z taką rzeczywistością w coraz młodszym wieku. Widzą biedę, bezdomność, choroby i śmierć, a w szkołach w wyniku polityki niewykluczania, mają kontakt z rówieśnikami dotkniętymi niepełnosprawnościami i wyniszczającymi chorobami. Biorą udział w ćwiczeniach już nie tylko na wypadek pożaru czy trzęsienia ziemi, ale nierzadko ataku. Jednak być może najbardziej stresogennym doświadczeniem jest odkrycie, że nawet ich właśni rodzice czy inni członkowie rodziny są zdolni do kłamstw, oszustw czy kradzieży. Takie zderzenia z rzeczywistością burzą spokój, w zamian oferując chaos i przerażenie. Dzieci zaczynają się czuć zdezorientowane i odarte ze złudzeń.
Członkowie naszego społeczeństwa bez wątpienia zdają się wspierać zasady, które są intrygująco niekonsekwentne, co łatwo dostrzec, gdy zadamy sobie trud przyjrzenia się im nieco dogłębniej. Dlaczego na przykład cywil, który kogoś zabije, określany jest mianem zabójcy, a żołnierza za to samo nazywa się bohaterem? Dlaczego przeciwnicy aborcji kładą nacisk na prawo do życia, a jednocześnie wielu z nich popiera karę śmierci? Dlaczego niektórzy wyrażają troskę o środowisko, ale swoim codziennym zachowaniem zupełnie tego nie potwierdzają? Dlaczego wielu wydaje mnóstwo pieniędzy na chwilowe i błahe wydarzenia, takie jak koncerty rockowe, a tak niewiele przekazują na działania służące zwalczaniu chorób czy eliminacji bezdomności? Dlaczego ludzie, którzy przedstawiają samych siebie jako dobrych i troskliwych, tolerują zachowania degradujące ideę człowieczeństwa, mogące przybierać różne formy, od dręczenia i zastraszania po zabójstwa, niewolnictwo i wszelkie inne metody zadawania cierpienia?
Dzieci obdarzone bystrymi, ciekawymi umysłami, dorastając, uświadamiają sobie, jak wiele z tego, co przekazują im rodzice, nauczyciele i przywódcy społeczności na temat świata, nie ma oparcia w rzeczywistości, a przynajmniej jest mocno podkolorowane. W rezultacie pojawia się u nich poczucie zawodu, rozczarowania, cierpienie, złość, a nawet depresja. Ich idealizm zostaje bardzo poważnie nadszarpnięty, czy wręcz zrujnowany, a ich poczucie miejsca w świecie i jego znaczenia rozsypuje się jak domek z kart. Jak ktoś kiedyś powiedział: „Żyjemy w świecie zbudowanym na obietnicach składanych przez kłamców”. Ludzie uzdolnieni – obdarzeni ponadprzeciętną inteligencją i wrażliwością – zderzenie z rzeczywistością przypłacają stanem zwanym kryzysem egzystencjalnym.
Umysł bystry i pozbawiony złudzeń
Ludzie obdarzeni bystrością umysłu mają zazwyczaj większą skłonność do wrażliwości, idealizmu i prawości, szybciej też dostrzegają niekonsekwencje i niedorzeczności występujące w wartościach wyznawanych i praktykowanych przez innych. Potrafią patrzeć z szerszej perspektywy, dlatego widzą złożoności i implikacje tychże przekonań i postaw. Przyrodzona im wrażliwość i idealizm skłaniają do zadawania sobie trudnych pytań o naturę i cel istnienia zarówno ich samych, jak i ludzi wokół. Nawet w bardzo młodym wieku mogą chcieć odpowiedzi dotyczących tak ważkich kwestii, jak: „Skoro Bóg stworzył wszystko, dlaczego stworzył też złych ludzi i pozwolił, żeby na świecie było zło?” albo „Dlaczego mój kolega, który był przecież dobry, zmarł, gdy miał tylko siedem lat?”. Jeden z kolegów wspominał, że do dziś pamięta, jak został wyrzucony z religii, ponieważ zadawał zbyt wiele trudnych pytań dotyczących dogmatów.
To nie są pytania bez znaczenia: dla dzieci prawość i sprawiedliwość to bardzo ważne tematy, chcą wiedzieć, czym kierować się w życiu i znać zasady, jakim podlegają. „Kim jestem? – to problem, który może do nich wracać raz za razem, ponieważ odpowiedzi uzyskane w dzieciństwie i wieku dorastania okazały się nieprecyzyjne i niekompletne”.
Już na dość wczesnym etapie życia uzdolnione dzieci rozwijają umiejętność metakognicji – myślenia o myśleniu – nierzadko jeszcze zanim pozyskają narzędzia emocjonalne i wynikające z doświadczeń do skutecznego korzystania z tej umiejętności. Dwoje obdarzonych ponadprzeciętną inteligencją nastolatków w taki sposób opisuje metakognicję:
Co pobudza mój umysł? Czasami zastanawiam się, dlaczego tu jestem. Dlaczego myślę tak, jak myślę? Dlaczego mój umysł zbiera wszystkie te informacje i przechowuje je, żebym mógł do nich pewnego dnia sięgnąć? (wiek – 15 lat)
Zastanawiam się, dlaczego myślę tak, jak myślę, i co do tego doprowadziło. Często mnie zastanawia, dlaczego moje koleżanki i koledzy z klasy myślą w tak różny sposób. (wiek – 16 lat)
Uznana psycholog Leta Hollingworth w latach 30. XX w. odkryła, że im wyższy iloraz inteligencji (IQ) dziecka, tym wcześniej łaknie ono wyjaśnienia natury wszechświata. Hollingworth doszła do wniosku, że dzieci z IQ powyżej 180 potrzebują usystematyzowanego poglądu na życie i śmierć na zaskakująco wczesnym etapie rozwoju – już w wieku sześciu, siedmiu lat. Jej uwagę przykuł też fakt, że wcześniej niż rówieśnicy zmierzają ku idealizmowi.
Rodzice i nauczyciele mogą próbować ukoić ich wewnętrzne rozterki, mówiąc np.: „Możesz coś zmienić, gdy dorośniesz”, jednak to rzadko kiedy wystarcza, ponieważ bystre umysły są świadome wielości i złożoności dostrzeganych wokół problemów, a jednocześnie czują bezradność i bezsiłę wobec niemożności zaradzenia im. Nic więc dziwnego, że depresja może się pojawić już w bardzo młodym wieku.
Pewna znajoma nauczycielka opowiedziała mi, jak to wyglądało w jej klasie:
W szkole podstawowej miałam pod opieką drugą klasę uzdolnionych dzieci. Z ich inicjatywy przyszło mi przeprowadzić z nimi trzy rozmowy o pragnieniu śmierci. Dwie były konsekwencją wydarzeń związanych z umieraniem, jakich w swoim otoczeniu doświadczył jeden z uczniów. Trzecia miała miejsce w związku z bieżącymi problemami jednej z dziewczynek, dotyczących jej wyobrażenia samej siebie i jej miejsca w rodzinie. Niektórych nauczycieli takie sytuacje mogą przerażać, we mnie jednak wzbudziły więcej współczucia. Dane mi było na własne oczy zobaczyć, jak silne może być u tak małych dzieci odczuwanie braku sensu, które prowadzi do myśli samobójczych jako sposobu radzenia sobie z nim.
Jako nauczycielka czułam się zupełnie bezradna, ponieważ nie miałam pomysłu, jak pomóc im radzić sobie z tym, co działo się w ich głowach, tym bardziej że moje odczucia były takie same. Jaki kluczowy element życia (związki, struktura rodzinna, cechy charakteru, przyszłe życiowe sytuacje) może pomóc im uporać się z zawirowaniami egzystencjalnymi i poprowadzić ku mentalnej równowadze, by nie wypełniały dni depresyjnymi myślami i być może nie odczuwały konieczności samounicestwienia?
To przecież małe dzieci, które siedzą grzecznie w ławkach i przy obiadowych stołach, rozmyślając o samobójstwie. Mogą te myśli uzewnętrzniać, ale mogą też chować je głęboko w sobie. Mogą o nich mówić, ale mogą też milczeć. Takie myśli mogą mieć niszczycielską moc, gdy tak młode istoty czują, że coś jest z nimi nie tak. W ich odczuciu ich własna egzystencja może być dla rodziny większym brzemieniem niż przyjemnością doświadczania życia.
Uzdolnieni dorośli również mają większą od przeciętnej skłonność do rozważań nad życiem i skutkami ich zachowań. Przyjaciele i współpracownicy mogą próbować udzielać im wsparcia, zapewniając, że to, co robią każdego dnia, jest ważne, jednak trudno wyzbyć się obaw, że nawet najbliższe osoby z ich otoczenia po prostu nie rozumieją złożoności życia.
Patrzenie na świat z dystansu
Połączenie metakognicji z idealizmem, intensywnością odczuwania i wrażliwością często skutkuje poczuciem oderwania od otaczającego świata. Wewnętrzne reakcje utalentowanych nastolatków i dorosłych są często bardziej dotkliwe, a nawet krańcowe w porównaniu z reakcjami „zwykłych” śmiertelników. Im więcej rozmyślają i kwestionują, tym jaśniej zdają sobie sprawę z własnego braku istotności w kontekście szeroko rozumianej egzystencji. Rodzą się takie pytania, jak: „Kiedy umrę? Jak? Co stanie się potem? Czy jest jakaś ciągłość świadomości? Czy w ogóle posiadam jakąś namacalną, własną świadomość – duszę?”.
Dorosłym nieraz przychodzi konfrontować się z takimi przemyśleniami, trzeba jednak pamiętać, że pytania związane z tak podstawowymi kwestiami, jak życie, śmierć i inne kluczowe aspekty egzystencji rodzą się też w głowach młodszych ludzi i bez znaczenia jest fakt, że np. we współczesnych społeczeństwach takich tematów często się w ogóle nie porusza. Nawet w bardziej zaawansowanym wieku mamy skłonność do dystansowania się od nich. Skutek jest taki, że zarówno dorosłym, jak i dzieciom odmawia się szansy na poznanie naturalnego cyklu życia, dlatego pielęgnujemy złudzenie, że nasze życie się nie kończy. Starsze pokolenia miały życie i śmierć ludzi oraz zwierząt na wyciągnięcie ręki, a ich doświadczenia przemian zachodzących w życiu były natury bardzo osobistej. Dzieci rodziły się w domu. Czasami umierały. Dorośli również odchodzili z tego świata w zaciszu domowym. Stypy miały miejsce w salonach, a po pogrzebie wszyscy gromadzili się w kuchni.
Obecnie dzieci i wielu dorosłych doświadcza śmierci z dystansu. Chorzy zazwyczaj żegnają się z życiem w szpitalu. Pogrzeby odbywają się w domach pogrzebowych, ciał zmarłych coraz częściej się nie wystawia. Dzieci widzą narodziny i śmierć w telewizji, jednak jest niewielka szansa, że pozwala się im obserwować te zdarzenia w prawdziwym życiu – często nawet są trzymane z dala od pogrzebów. Ich pierwsze spotkanie z noworodkiem odbywa się w szpitalu lub po powrocie do domu. Nie widują ciężko chorych krewnych – nierzadko jest to związane z polityką szpitali, według której osoby poniżej dwunastego roku życia mają zakaz wstępu.
Obecnie dzieci widzą mniej rzeczywistego świata, niż było to dane nam. Ich doświadczenia związane z bezdomnością, biedą, ciężką chorobą czy trudem porodu są zazwyczaj wtórne, chyba że rodzice lub dziadkowie angażują je w działalność dobroczynną i prace społeczne. Współczesny świat chroni najmłodszych, ale w ten sposób może utrudniać zrozumienie znaczenia rodziny i społeczności. W przeszłych pokoleniach wspólne przeżywanie radości i smutku scalało rodziny, dając poczucie troski, bliskości i przynależności.
Samotność rozczarowania i odmienności
Wbrew naszym próbom tworzenia iluzji mających pełnić funkcję tarcz ochronnych bystre, uzdolnione dzieci często starają się same zrozumieć wiele kwestii związanych z życiem, równością, sprawiedliwością itd. i skonfrontować je ze sobą, jednak czują, że w tych rozważaniach i troskach są osamotnione. Sześciolatek, któremu spokoju nie daje kwestia pomocy ofiarom katastrof naturalnych, czy dwunastolatka poświęcająca czas i serce rozmyślaniom o życiowym celu, a nie najnowszych trendach w modzie czy gwieździe rocka mają większą szansę na stanie się nigdzie niechcianymi wyrzutkami bądź będą wyśmiewane, ponieważ ich umysły zajmują tak poważne sprawy. W klasie uczeń, który będzie stawiać trudne pytania i poruszać wymagające tematy, może odkryć, że jest osamotniony i znajduje się poza polem widzenia nauczyciela. Jest mi znana historia pewnej przedszkolanki, która zaprosiła do grupy swoich podopiecznych specjalistów od modyfikacji zachowań, żeby pomogli jej uporać się z chłopcem zadającym zbyt wiele pytań, co się udało – dziecko nauczyło się, żeby zadawać jedno pytanie na godzinę.
Każda osoba należąca do mniejszości jest szczególnie narażona na poczucie wyobcowania, wskutek czego nieraz musi mierzyć się z wrażeniem, że jest inna, opuszczona czy poddana ostracyzmowi – a stąd już dość prosta droga do pozbawienia się złudzeń. Jeśli jesteś taką osobą ze względu na rasę, pochodzenie, preferencje seksualne czy odmienny wygląd bądź masz bystry umysł każący ci zastanawiać się nad sensem życia, to ryzyko, że twoim udziałem stanie się wynikające z tego doświadczenie gorszości, jest niemałe. Odmienność może prowadzić do poczucia rozczarowania i braku więzi z innymi; innymi słowy, człowiek czuje się bardzo samotny.
Wiele ludzi mających głębokie przemyślenia, niezależnie od wieku, nie jest skłonnych się nimi dzielić ze strachu, że będą przez innych uznani za niewychowanych lub po prostu niezrozumiani. I tak może być w istocie. Rodzina i znajomi (koleżanki, koledzy) nieraz będą starali się „przemówić im do rozumu”, argumentując: „Masz przyjaciół. Dobrze ci idzie w szkole (pracy). Po prostu ciesz się życiem”, lub „Oczywiście, że robisz ważne rzeczy dla świata; masz przecież dobrą pracę i udaną rodzinę”. Z mojego doświadczenia wynika, że większość niechętnie podejmuje temat swoich problemów egzystencjalnych i wynikającego z nich odarcia ze złudzeń, ponieważ obawiają się, że ich rozmówców to nie przejmie, a także ze względu na swoje poczucie dyskomfortu: nie są gotowi konfrontować się z lękami, jakie mogą się pojawić, gdy zacznie się zbyt dużo rozmyślać o swoim życiu. Jak powiedział mi kiedyś kolega po fachu: „Myślenie może cię wyzwolić, ale najpierw przyniesie mnóstwo cierpienia”.
Przekucie rozczarowania na szanse rozwoju
Rozmyślanie o sensie życia nie jest nowatorską koncepcją; towarzyszy nam od wieków i leży u podstaw niemal wszystkich systemów religijnych i filozoficznych. Mimo to większość z nas nie poświęca temu wiele miejsca – o ile o w ogóle – w codziennej rutynie. Są jednak sytuacje, które zmuszają do zajęcia się swoim życiem i jego sensem. Tak się dzieje wręcz automatycznie, gdy doświadczamy bolesnej straty lub jesteśmy nią zagrożeni, co z kolei uwypukla kruchość i przelotność życia, w konsekwencji skłaniając nas do kwestionowania jego sensu, znaczenia i wartości naszych działań oraz postaw. Być może zmarł ktoś nam bliski, dom doszczętnie spłonął, straciliśmy pracę, złodziej ukradł szczególnie cenne pamiątki rodzinne, rozpada się małżeństwo, bierzemy udział w wypadku, z którego wychodzimy ciężko poszkodowani bądź zdiagnozowano u nas śmiertelną chorobę. Takie doświadczenia uświadamiają, że nad wieloma aspektami życia nie mamy praktycznie żadnej kontroli, a to sprawia, że czasowo świat się nam wali na głowę. Ludzie wokół będą próbować nas podnosić na duchu słowami, takimi jak: „Nic nie dzieje się bez przyczyny” lub „Bóg działa w tajemniczy sposób”, jednak to brzmi mało przekonująco i rzadko okazuje się pomocne. Zaczynamy kwestionować swoje kompetencje i swoje miejsce w świecie, co często prowadzi do rozczarowania – przyjaciółmi, nami samymi i życiem w ogóle. Innymi słowy doświadczamy kryzysu egzystencjalnego bądź inaczej – depresji egzystencjalnej. Większość z nas w ciągu około sześciu miesięcy lub mniej odzyskuje poczucie spokoju i równowagi i powraca do codziennego życia wypełnionego dającymi poczucie komfortu zajęciami i obowiązkami, a przygnębienie mija, choć egzystencjalna zmora nie znika, tylko „schodzi do podziemi”.
Niestety moje obserwacje wskazują, że ludzie cechujący się bardziej rozwiniętym intelektem mają skłonność do dłuższych i/lub częściej nawracających epizodów kryzysu egzystencjalnego, które na dodatek nie muszą być wywoływane przez wydarzenia o dużym ciężarze gatunkowym. Poczucie rozczarowania, kwestionowanie sensu życia i lęki zdają się pojawiać spontanicznie, w wyniku obserwacji i rozmyślań, spostrzeżeń na temat życia lub zastanawiania się nad światem, swoim miejscem w nim i znaczeniem swojej egzystencji. Niezależnie od tego, jaka jest przyczyna kryzysów, ta książka oferuje pomysły i sugestie, które można wykorzystać, żeby sobie pomóc, gdy pojawi się kolejny.
Większość uzdolnionych ludzi ma w życiu etapy, gdy pojawia się rozczarowanie i potrzeba zadania sobie pytań o sens i cel, na szczęście nie wszyscy doświadczają depresji egzystencjalnej. Jednak gdy taka nadejdzie, jej wyniszczająca moc może nawet zagrozić życiu. Z drugiej strony jest ona też szansą na zdobycie mądrości i przekucia bolesnego doświadczenia w pozytywną życiową lekcję, która ma potencjał do zapewnienia osobistego rozwoju. Choć w opozycji do odarcia ze złudzeń i kryzysu egzystencjalnego być może nie pojawi się poczucie szczęścia, ale zadowolenie, akceptacja i czasami nieznane dotychczas poczucie przynależności i celowości wystarczą, by celebrować życie i uczynić je własnym.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------