- W empik go
W przechyle - ebook
W przechyle - ebook
„Sporo emocji towarzyszy nam podczas tego rejsu” – mówi jedna z bohaterek powieści. To prawda, czytelników czeka duża dawka emocji. Czy „babski” rejs jachtem żaglowym po mazurskich jeziorach może pomóc Kamie i jej dwóm dorastającym córkom wrócić do życia po stracie, jakiej doznały? Jaką w tym rolę odegra przyjaciółka rodziny, Miśka, a jaką poznane na żeglarskim szlaku osoby, zwłaszcza pewien student i jego wyjątkowa babcia? Pełen przygód rejs jest też podróżą w głąb siebie, podczas której trzeba zmierzyć się z trudnymi uczuciami. Czy wzajemne wsparcie, przyjaźń i miłość pomogą im odnaleźć w sobie siłę i przejść wewnętrzną przemianę?
To opowieść o nie zawsze dobrych sposobach radzenia sobie z depresją, o dojrzewaniu na różnych poziomach. O relacjach międzypokoleniowych, a także o rozterkach i lękach osób u progu dorosłości. Towarzyszymy bohaterkom w ich zmaganiach, wzruszamy się, a czasem śmiejemy, zastanawiając się, czy można odzyskać równowagę w czasie życiowego kryzysu, jak odnajduje ją jacht, płynący w przechyle pod naporem wiatru.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397352513 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Po świętach nadeszła odwilż, powoli zmieniając miękką biel pejzażu w szarą brunatność błota, domów, ulic, a nawet nieba. Kama wczesnym rankiem pojechała do pracy, a dziewczyny poszły na basen. Potem Julka wybrała się z koleżankami na łyżwy na sztucznym lodowisku, a Ada umówiła się z przyjaciółką, Olą do kina. Po powrocie do domu każda zaszyła się w swoim pokoju. Mama wróciła po szóstej, nastawiła pranie i poszła do sypialni, mówiąc, że ma do napisania roczne sprawozdanie, które musi oddać do końca grudnia.
Wieczorem Ada zapukała do pokoju Julki.
– Słuchaj, musimy się naradzić. Olka zaprosiła nas obie na sylwestra do siebie do domu. Będą tylko jej rodzice i bracia, nic nadzwyczajnego, ale jej tata planuje pokaz fajerwerków, a poza tym wiesz… U nich jest zawsze wesoło. Powiedziałam jej, że nie możemy, bo nie zostawimy mamy samej w domu, a ona na to, że możemy przyjść razem z nią, przecież nasi rodzice się znają. I zaraz zadzwoniła do swojej matki, a ona chętnie się zgodziła. I co o tym myślisz?
– Jasne, że nie możemy mamy zostawić samej w domu – powiedziała Julka, odkładając książkę, którą czytała. – Byłoby super gdzieś pójść, a nie ciągle tkwić w chałupie. Myślisz, że mama się zgodzi?
– Zapytajmy ją.
– No to idźmy od razu! – Julka natychmiast poderwała się z łóżka.
Mama pomysłem nie była zachwycona.
– Myślałam, że posiedzimy sobie we trzy i razem przywitamy kolejny rok, choć doprawdy nie wiem, co tu świętować – zauważyła zgryźliwie. – Ale jak wam tak bardzo zależy, to możecie iść, ja po prostu położę się wcześniej spać.
– O nie! Nie ma mowy! – oburzyła się Julka. – Bez ciebie nie idziemy. Ale proszę, pójdź z nami. Naprawdę może być fajnie. Przecież lubisz państwa Majewskich, sama mówiłaś, że Ola ma super rodziców.
– Są w porządku, ale nie o to chodzi. Ja po prostu nie mam nastroju na spotkania towarzyskie.
Widzicie, że nie spotykam się nawet ze swoimi przyjaciółmi. Też mnie zapraszali na sylwestra, ale wszystkim odmówiłam. Nie będę im psuć zabawy swoją ponurą miną. Poza tym chciałam być z wami.
– No właśnie możesz być z nami! – podkreśliła Ada. – A jednocześnie wyrwać się z domu, gdzieś do ludzi. Nie możesz tak tu się ciągle kisić.
– Ludzi to ja mam wręcz nadmiar w pracy, a w domu mogę wreszcie chwilę odetchnąć.
– Ale akurat w sylwestra nie musisz chyba odpoczywać. Proszę! – Julka złożyła dłonie. – Posiedzimy trochę, pan Majewski obiecał fajerwerki w ogrodzie, będzie super.
– I nie musisz wcale się wysilać, stroić, czy coś – dodała Ada. – Ma być na luzie, stroje dowolne i w ogóle. Wiesz, że oni są spoko.
– No, ale wypadałoby coś zanieść. – Mama zaczęła się wahać.
– Zaniesiemy ciasta babci – natychmiast podchwyciła Julka. – Jak zwykle napiekła ich za dużo.
– Może to jest powód. – Kama uśmiechnęła się po raz pierwszy. – Żeby pozbyć się ciast babci. Dobrze, zastanowię się chwilę. Idźcie, zróbcie sobie coś na kolację, a ja zaraz przyjdę do was.
Czekały w napięciu w kuchni nad kisielem żurawinowym, aż w końcu mama wyszła ze swojego pokoju i powiedziała:
– No dobrze, jak tak bardzo wam zależy, to zgadzam się. Może to jakoś przetrzymam.
– Dzięki! – Julka rzuciła się jej na szyję. – Będzie superowo, zobaczysz!
Ada, uważnie obserwując minę mamy, pomyślała, że nie do końca jest to takie pewne. Później, kiedy Julka położyła się spać, zapukała do pokoju mamy. Kama w szlafroku siedziała przy komputerze, pisząc to swoje sprawozdanie. Oderwała wzrok od klawiatury i spojrzała na Adę znad okularów, które zwykle zakładała do pracy.
– No co tam? – powiedziała.
– Mam nadzieję, że to nie jest dla ciebie zbyt wielkie poświęcenie, ten sylwester? – zapytała Ada, przysiadając obok niej na brzegu łóżka.
– Daj spokój, córuś. Skoro się zgodziłam, to znaczy, że dam radę. Najważniejsze, żebyśmy były razem. – Mama pogładziła ją po ręce.
– No właśnie. A chciałam cię jeszcze spytać. – Ada podniosła na nią wzrok. – Umówiłaś się już na wizytę do psychologa?
– Na razie jeszcze nie. – Kama z zakłopotaniem pokręciła głową. – Dzwoniłam do takiej babki, którą mi kiedyś polecała Misia, bo nie chciałam iść do kogoś pierwszego lepszego z brzegu, ale okazało się, że wyjechała na narty i będzie tam do końca tygodnia. W poniedziałek, jak już wróci, mam zadzwonić i zapisać się bezpośrednio u niej. Rozmawiałam chyba z kimś z jej rodziny.
– Mam nadzieję, że dasz jakoś radę do tego czasu? – z nadzieją spytała Ada.
– Też mam nadzieję – powiedziała mama. – Z waszą pomocą.
***
– Mamo, umaluj się, jesteś taka ładna, a w makijażu jeszcze piękniejsza! – poprosiła Julka przed wyjściem na sylwestra.
– Daj spokój. – Kama machnęła ręką. – Nie zależy mi na wyglądzie.
Stała przed lustrem, spinając włosy klamrą. W obcisłych dżinsach i czarnej bluzce wyglądała jak nastolatka.
– Ale mnie zależy. Zrób to dla mnie, proszę. Chociaż oczy.
– No dobra, jak ci tak zależy. Tylko już nie marudź. – Kama wyjęła z kosmetyczki kredkę i tusz do rzęs i paroma ruchami podkreśliła niewątpliwą urodę swoich brązowo-zielonych oczu.
Do państwa Majewskich były zaproszone na ósmą, było już za piętnaście, więc spakowały ciasta, wsiadły w samochód i pojechały. Ada cieszyła się, że jadą autem, bo to dawało pretekst, aby mama odmawiała picia alkoholu. Drzwi otworzyła im Ola i z miejsca buchnęła na nie głośna muzyka i krzyki ganiających się po całym domu jej braci. Ada zerknęła na mamę. Wyraźnie nie była tym zachwycona. W dużym pokoju, ozdobionym serpentynami i balonikami powitał je pan Majewski, a za chwilę z kuchni przyszła, wycierając dłonie ściereczką, jego żona.
– Witajcie, bardzo się cieszę pani Kamo, że przyjęła pani nasze zaproszenie, kolacja za chwilę będzie gotowa – mówiła, ściskając je serdecznie, po czym huknęła w głąb domu – Chłopaki, uspokójcie się, mamy gości! I ściszcie ten jazgot!
Kama wręczyła jej paczkę z ciastami.
– To wyroby mojej mamy. Ja niestety nie mam zdolności cukierniczych.
– Ach, świetnie, dziękujemy – ucieszyła się pani Majewska. – Tak się składa, że ja też mam raczej dwie lewe ręce do pieczenia i zwykle coś kupuję. Nie ma to jak domowe wypieki.
Okazało się jednak, że gotować umie świetnie i kolacja była pyszna. Na stole stała butelka wina, ale mama, zgodnie z przewidywaniem Ady, wykręciła się od picia.
– No cóż, kierowcy nie będę namawiał – zgodził się pan Majewski.