W słońcu Egiptu - ebook
W słońcu Egiptu - ebook
Egipt fascynował ludzi od zawsze. Choć poważne badania archeologiczne rozpoczęły się tam dopiero w XIX wieku, już znacznie wcześniej wzbudzał on zainteresowanie podróżników z całego świata, dla wielu pokoleń stanowiąc bramę do tajemniczego, utraconego świata starożytności. Przez stulecia kraj nad Nilem przyciągał myślicieli, pisarzy, poetów, pielgrzymów, awanturników, uczonych, kolekcjonerów, rabusiów oraz zdobywców. „W słońcu Egiptu” to sposobność odbycia nie jednej, a dziesiątek fascynujących podróży do dawnego państwa faraonów, widzianego oczami tych niezwykłych postaci na przestrzeni prawie trzech tysięcy lat.
Książka obejmuje czasy od panowania faraonów do drugiej wojny światowej, a choć przedmiotem narracji są przybysze z całej Europy, którzy poszukiwali nad Nilem rozmaitych korzyści, przygód i wrażeń, autor poświęca też wiele uwagi obecności Polaków w Egipcie. Nakreśla przy tym szersze tło historyczne omawianych podróży i przedstawia najważniejsze odkrycia dokonane w dolinie najdłuższej rzeki świata.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-21607-8 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jan Stanisław Bystroń napisał: „Literatura podróżnicza nuży bardzo szybko”. W czasach Bystronia było to stwierdzenie prowokacyjne. Wówczas bowiem literatura podróżnicza informowała szerszą publiczność o dalekich krajach, pobudzała wyobraźnię, zastępowała podróże własne, które z różnych względów mogły być trudne albo wręcz niemożliwe do zrealizowania. Dzisiaj, wobec szerokiego dostępu do materiałów wizualnych z całego świata, ta dawna oświatowo-informacyjna rola opisów podróży odeszła w przeszłość.
Ta książka nie należy do literatury podróżniczej. To tylko szkice dotyczące pewnego zjawiska z przeszłości. Może należałoby przy tej okazji odwołać się do tytułu książki mojego zmarłego kolegi, Piotra Parandowskiego (1944–2012), _Nie ma a jest._ To sformułowanie dotyczy przeszłości, której nie ma, ale która tkwi w nas i we wszystkich w ogóle rzeczach. Bez niej nie ma zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości. Dlatego warto czytać książki o tym, co było.
Niniejsze opowiadanie nie jest w zasadzie przeznaczone dla znawców przedmiotu, historyków i archeologów. Można to wprowadzenie do dziejów podróży do Egiptu potraktować jako zachętę do bardziej szczegółowych lektur. Poniższa opowieść nie jest zarysem historii archeologii Egiptu. Nie da się wprawdzie odłączyć pewnych aspektów historii badań od historii podróży, ale dzieje archeologii w Egipcie to temat na osobne bardzo obszerne opracowanie. Zwłaszcza dzieje polskich badań archeologicznych nad Nilem zasługują na prezentację w postaci ściśle naukowego dzieła o dużej objętości. Z konieczności niemal całkowicie pomijam w tej opowieści prace i podróże polskich archeologów nad Nilem.
W obecnej chwili trudno sobie nawet wyobrazić napisanie pracy naukowej obejmującej wszystkie aspekty podróży i badań w Egipcie. Jest to bowiem ogromna dziedzina, a dane rozproszone są po tysiącach publikacji, nie mówiąc już o niezmiernej ilości wydanych i niewydanych rękopisów, listów, rysunków, a także obrazów i fotografii. Istnieje już zresztą bardzo wiele szczegółowych monografii w postaci książek i artykułów opartych na materiale źródłowym dotyczącym zarówno podróży, jak i historii badań w Egipcie.
Baron von Minutoli, o którym wspominam w tej książce, umieścił jako motto swojej publikacji dotyczącej podróży po Egipcie wierszyk, który tak brzmi w moim bardzo swobodnym przekładzie:
Co zbyt wielką jest całością
Może w gardle stanąć kością.
Lepiej częścią się pochlubić
Niż całości sens zagubić.
(por. Heinrich Freiherr von Minutoli, _Reise zum Tempel des Jupiter Ammon in der Libyschen Wüste und nach Ober-Aegypten in den Jahren 1820 und 1821_, Berlin 1824).
Wybrałem do tej książki tylko bardzo nieliczne z wielu możliwych wątków. Zrezygnowałem też z niejednego możliwego przypisu i odnośnika bibliograficznego. Uniknąłem w ten sposób napisania „cegły” pretendującej do miana syntezy albo „przekrojowego ujęcia zagadnienia”. Nie wiem natomiast, czy powiódł się zamiar stworzenia książki „dla każdego”, nadającej się do czytania. Od dawna uważam jednak, że na każdy temat, także ściśle związany z nauką, można pisać zwyczajną polszczyzną, wolną od nowości językowych i zawodowego żargonu. Tak pisane książki nie tylko nie tracą przez to walorów naukowych, lecz mają szansę zyskać w polskiej kulturze miejsce nie mniej ważne od fikcji literackiej. To jest oczywiście pewien ideał, wcale niełatwy do osiągnięcia. Warto jednak próbować, a Czytelnik oceni, czy się to choćby w niewielkim stopniu udało w tej skromnej pracy.
Nie możemy sobie pozwolić na odcięcie się od źródeł naszej cywilizacji, w tym od dziedzictwa starożytnego Egiptu. Utrzymaniu więzi z tą spuścizną służy także pamięć o ludziach, których ciekawość świata, chęć przygody lub poszukiwanie prawdy zaprowadziły aż nad Nil.
_Adam Łukaszewicz_
Uniwersytet Warszawski
Wydział ArcheologiiROZDZIAŁ I
WSTĘP: EGIPT – SPOJRZENIE NA KRAJ I LUDNOŚĆ
Ten krótki wstęp nie może oczywiście zastąpić lektury dzieł poświęconych dziejom Egiptu, ale ma stanowić bardzo ogólne przypomnienie najważniejszych aspektów krajobrazu i cywilizacji będących tłem koniecznym przy lekturze opowieści o podróżach i pobycie w kraju nad Nilem. Czytelnik obeznany z jego geografią i historią może lekturę tego rozdziału pominąć.
Położenie geograficzne Egiptu
Wytarte od częstego używania powiedzenie „Egipt jest darem Nilu”, uważane powszechnie za dosłowny cytat z dzieła Herodota (V w. p.n.e.), stanowi jedno z wielu nieporozumień dotyczących tego kraju. Grecki autor użył bowiem określenia „dar rzeki” w stosunku do aluwialnej Delty stworzonej przez akumulację osadów przyniesionych przez Nil u jego ujścia do Morza Śródziemnego. Zatem to Delta Nilu, a nie cały Egipt, jest „darem rzeki”. Reszta zamieszkanego w starożytności obszaru Egiptu to wąska dolina Nilu, o łącznej powierzchni mniejszej od Delty. Dolny Egipt, czyli Delta, liczy bowiem około 22 tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni, a dolina Nilu w Górnym Egipcie nieznacznie przekracza połowę tej liczby. Podstawowy obszar Egiptu starożytnego rozciąga się między ujściem Nilu do Morza Śródziemnego (31°30’ szerokości północnej) a pierwszą kataraktą (24°5’2’’ szerokości północnej).
Delta wzięła swą nazwę od greckiej litery Δ, którą przypomina kształtem. Starożytnym Grekom przypływającym do Egiptu od północy ukazywała się najpierw podstawa tego trójkątnego obszaru, a następnie ramiona trójkąta zwężały się ku wierzchołkowi położonemu nieco na północ od dzisiejszego Kairu. Trójkąt ten ma wysokość około 175 kilometrów, a szerokość u nadmorskiej podstawy około 220 kilometrów. Ponieważ nie mamy do czynienia z regularną figurą geometryczną, rzeczywista powierzchnia Delty odbiega nieco od ściśle wyliczonej powierzchni takiego trójkąta. Zresztą w pomiarach granic tego obszaru zawartych w różnych opracowaniach są niemałe różnice. Jedną z przyczyn jest fakt zmian zachodzących na przestrzeni dziejów w zasięgu i granicach aluwialnej Delty. Ponadto podstawa trójkątnej Delty wskutek gromadzenia się osadów aluwialnych nie stanowi linii prostej, a jest właściwie krzywą wybrzuszoną w stronę morza.
Cały Egipt (czyli Arabska Republika Egiptu, _Al-Gumhurija Masr al-Arabija_) w dzisiejszych granicach ma 1 milion kilometrów kwadratowych powierzchni (dokładniej 1 001 449 kilometrów kwadratowych) i liczy ponad 100 milionów mieszkańców (według szacunków z 2005 roku było ich 70 milionów).
Ogromną większość (94%) powierzchni współczesnego państwa egipskiego stanowi pustynia. Widoczne na mapie Egiptu granice przebiegające na pustyni to przeważnie linie proste wykreślone przy linijce. Inaczej jest z wybrzeżami morskimi – te są granicami naturalnymi. Na północy kraju taki charakter mają wybrzeża Morza Śródziemnego, na południu naturalną granicą właściwego Egiptu faraonów jest pierwsza katarakta na Nilu, chociaż obszar państwa sięga znacznie dalej na południe, obejmując część Nubii. Natomiast na wschodzie granicą Egiptu jest Morze Czerwone. Morze to jest w istocie głębokim i szerokim rowem oddzielającym Afrykę od Półwyspu Arabskiego należącego do Azji. Do tego tektonicznego rowu wdarły się niegdyś wody pochodzące z Oceanu Indyjskiego. To przez Morze Czerwone prowadzi droga morska z Egiptu na południe, ku wybrzeżom Arabii, Etiopii, Zatoce Perskiej i Indiom.
Pustynia wokół doliny Nilu nie jest, wbrew często spotykanemu mniemaniu, monotonnym morzem piasków. To w znacznej części góry, _oros_, jak nazywali ten obszar mówiący po grecku mieszkańcy Egiptu ptolemejskiego i rzymskiego. Egipcjanie w czasach faraonów mówili o pustyni _deszeret_, czyli „czerwona”. Istotnie nie brak tam różnych barw: od białej, poprzez żółtą i pomarańczową, aż do czarnej – tak dają o sobie znać związki żelaza.
Szczególnie górzysty jest Półwysep Synaj, dzisiaj oddzielony od reszty kraju nitką Kanału Sueskiego. Kanał ten, łączący oba morza przylegające do Egiptu, został przekopany według projektu Ferdinanda de Lessepsa (1805–1894) i otwarty 17 listopada 1869 roku.ROZDZIAŁ X
CORAZ LICZNIEJSI POLACY NAD NILEM
Wkrótce po Juliuszu Słowackim (1809–1849) Egipt odwiedził Władysław Wężyk (1816–1848), postać niezwykle ciekawa, której biografia zawiera momenty naprawdę zdumiewające. Był to potomek możnego rodu szlacheckiego (warto może przypomnieć, że wiele rodów szlacheckich nosiło nazwiska wcale nie kończące się na -ski lub -icz), który w bardzo młodym wieku zaciągnął się do Gwardii Narodowej i w powstaniu listopadowym w 1831 roku dowiódł czynem swego patriotyzmu. (Pod tym ostatnim względem nieco się różnił od Słowackiego, gdyż młody wieszcz skwapliwie opuścił Warszawę już w marcu 1831 roku, zachęcany do tego przez matkę, która roztropnie przewidywała tragiczny koniec zrywu niepodległościowego, a właściwie wojny polsko-rosyjskiej roku 1831). Po powstaniu Wężyk niemało czasu spędził w różnych krajach, po czym wrócił do Polski. Egipt odwiedził w roku 1839. Nasz bohater pozostawił bardzo ciekawy opis tego kraju prozą, utrzymany w obrazowym stylu literackim. Swe dziełko wydane w Warszawie w roku 1842 dedykował ojcu. Składa się ono z dwu części. Pierwszą, zatytułowaną _Egipt_, stanowi zarys dziejów kraju, dość wysoko oceniany przez Jana Stanisława Bystronia (1892–1964), który dzieło Wężyka ponownie „odkrył” i wydał. Część druga pod tytułem _Obrazy_ jest nieprzeciętnym dziełem literackim, którego walory Bystroń docenia w jeszcze większym stopniu niż części pierwszej. W istocie był Wężyk prawdziwym impresjonistą w dziedzinie słowa i w sposób pełen werwy opisywał szybko zmieniające się ulotne i barwne obrazy z egipskiej podróży. Nie stronił od realizmu, naturalizmu, a niekiedy nawet pewnej drastyczności. Bystroń w swojej relacji streszczającej książkę polskiego podróżnika dyskretnie pomija niektóre smakowite momenty.
Zbliżając się do wybrzeży Egiptu, odnotowuje Wężyk śnieżną biel piasków, co żywo przypomina poetycką impresję Słowackiego w tej samej sytuacji („południka śniegi”).
Trzeba powiedzieć, że owo egipskie _itinerarium_ jest dość kompletne, jego autor zwiedził bowiem ważniejsze miasta Delty i przekazał z sensem swe wrażenia. Najwięcej miejsca zajmuje opis wizyty u Beduinów, widać w nim fascynację sięgającą głęboko korzeniami w ustaloną już u nas tradycję zachwytu nad ludźmi pustyni. Wężyk podaje przy tym mimochodem pewne konkretne informacje, na przykład dokładną liczbę ludności Egiptu – 1 203 015.
Kairem zachwyca się z pewną przesadą. Trzeba jednak przyznać, że opis wspaniałości pałacu Mohammeda Alego (1769–1849) w kairskiej Szubrze (dziś niezbyt eleganckiej dzielnicy miasta) robi wrażenie. Niesłychanemu przepychowi towarzyszy wiadomość o supernowoczesnym gazowym oświetleniu pałacowych ogrodów. Był rok 1839, Warszawa na gazowe latarnie musiała czekać do roku 1856!
Wężyk pisze obrazowo i poetycko, epatuje czytelnika paradoksami i ciekawostkami z życia codziennego w Egipcie za czasów Mohammeda Alego. Oczywiście wszedł na piramidę Cheopsa (XXVI wiek p.n.e.) i opisuje rozciągający się z niej wspaniały widok. Zauważa niezliczone graffiti poprzedników i chwalebnie rezygnuje z umieszczania na pomniku Cheopsa własnego nazwiska. Zwiedza wnętrze piramidy, ogląda też sąsiednie grobowce. Wszystkie jego opisy, czy to przyrody, czy starożytności, czy też targu niewolników, zdradzają nieprzeciętny talent literacki tego bardzo jeszcze młodego człowieka. Zaraz po opisie targowiska pisze: „Wstąpmy teraz do domu wariatów. (Możeby nas czytelnik od dawna chciał już w nim widzieć?)”. Opisuje następnie _casus_ pewnego fanatyka, terrorysty, który za punkt religijnego honoru uznał zabijanie niewiernych, i z tego powodu trafił do klatki wystawionej na widok publiczny .
Relacji towarzyszą poetyckie parafrazy, nadając całości tekstu czysto literacki charakter.
Nie stroni Wężyk od anegdot obyczajowych, pisze na przykład o „czasowych małżeństwach” proponowanych w Egipcie Europejczykom. Charakteryzuje nie tylko miejscowych, ale i coraz liczniejszych nad Nilem przybyszów, klasyfikując ich w dość oryginalny sposób. Oto typy, które wyróżnia:
• podróżny handlowy,
• panicz,
• małpiarz,
• wyspiarz,
• Amerykanin,
• uczony,
• trubadur,
• amator.
Pewien problem może nam sprawiać małpiarz. Nie wydaje się, by chodziło o badacza tych sympatycznych zwierząt, tak bardzo podobnych do człowieka, albo o małpiego samca, czyli po staropolsku małpierza. „Małpa” to jedno z wielu staropolskich określeń prostytutki, występujące, a jakże, już u frywolnego mistrza z Czarnolasu. Wyglądałoby więc na to, że małpiarz to synonim znacznie bardziej prozaicznego „dziwkarza”. Jednak w opisie dołączonym do tego hasła nic na takie jego znaczenie nie wskazuje, musimy więc pozostawić tę zagadkę bez rozwiązania, tym bardziej że autor do tego określenia dodaje w nawiasie _l’_é_picier_, co znaczy „kupiec korzenny” i jeszcze bardziej zaciemnia znaczenie wyrazu małpiarz.
Wyspiarz to oczywiście Anglik (_l’Anglais_). Charakterystyka tego gatunku jest tyleż złośliwa, co trafna, przy czym autor powtarza pewne stereotypowe ówczesne opinie, które wspomina także Słowacki. Wężyk przedstawia sylwetkę turysty, który jada befsztyki na aleksandryjskiej kolumnie Pompejusza (ten motyw powtarza się zresztą w różnych relacjach) i kolacje na szczycie piramid oraz sypia w grobach królów egipskich. Wyspiarz wozi ze sobą wszystkie przyzwyczajenia z ojczystego kraju: „wszędzie ze sobą małą Brytanię nosi, tak co do jadeł jak i do zwyczajów, a gdzie koczuje, tam rozpościera się nad jego namiotami mgła, która nad Londynem jest zawieszona”, „Czyta swoich tylko autorów lub wcale nic nie czyta”, „Przybiera szaty wschodnie, w których jak dwie krople wody do Anglika podobny. Chce wszystkiego skosztować, włazi na góry, aby z gór złazić, często rysuje, ale częściej jeszcze nudzić się musi”. Można tę charakterystykę zestawić z niektórymi radami Johna Gardnera Wilkinsona (1797–1875), ojca brytyjskiej egiptologii, autora cennego opisu Egiptu z roku 1835, który swoim rodakom doradza podróżowanie do kraju nad Nilem tylko na angielskim statku i nocowanie na nim raczej niż w byle jakim miejscowym hotelu. Opracowany przez niego zestaw podróżny zdradza, obok zasobów pieniężnych, także pewne cechy dążenia do zachowania brytyjskości, komfortu podróży, kawy, herbaty i brandy nie wyłączając. Trzeba jednak powiedzieć, że poradnik Wilkinsona jako systematyczny i naukowy opis Egiptu stoi z pewnością pod względem wartości praktycznej o wiele wyżej od reportażowej eseistyki naszego rodaka. Niemniej oba te utwory należą do odmiennych gatunków i nie można ich wprost ze sobą zestawiać. Dodajmy przy tym, że charakterystykę Wyspiarza uzupełnia zdanie Wężyka: „Czasem i w tym rodzaju można znaleźć światłych podróżnych, jak np. Wilkiusa i innych”. Ten Wilkius to bez wątpienia właśnie John Gardner Wilkinson. Wygląda więc na to, że nasz Wężyk dzieło Anglika znał i czytał.
Polski podróżnik nie jest wolny od pewnego snobizmu i stylizowania się na znawcę i bywalca Orientu. Jak wielu sobie współczesnych Europejczyków odwiedzających kraj nad Nilem ubiera się na sposób wschodni i daje się tak portretować. Podobno opowiadał później przygody zrodzone w swej bujnej fantazji i przypisywał sobie na biletach wizytowych tytuł beja, co sprowokowało złośliwców do puszczenia w obieg powiedzenia: „Wężyku beju, więcej oleju”. Nie był to wszakże jedyny żart Wężyka umieszczany na wizytówkach. Młodego i nieco ekscentrycznego człowieka, zaprzyjaźnionego z innym ekscentrykiem Cyprianem Kamilem Norwidem (1821–1883), dosłownie roznosiła energia i poczucie humoru. Nie można mu też odmówić zasług na polu działalności kulturalnej i społecznej. Zmarł na tyfus, którym zaraził się, niosąc pomoc chorym na Śląsku.
Na ten sam okres przypada nasilenie ruchu turystycznego do Egiptu wśród coraz liczniejszych przedstawicieli polskiej arystokracji. Kraj nad Nilem przestaje przy tym powoli być spełnieniem marzeń o egzotyce. Ta sfera przesuwa się dalej na południe i wschód wraz ze wzrostem dostępności, a nawet pewnym spowszednieniem tajemniczej ziemi faraonów. Oczywiście ta swoboda podróżowania do Egiptu odnosi się głównie do ludzi zamożnych. Na marginesie elity pojawiają się oczywiście awanturnicy albo desperaci szukający nad Nilem przygody albo okazji do zysku. Ci ostatni prędko się rozczarowują, gdyż Wschód obfitował zawsze w większych spryciarzy niż przybysze znad Wisły i Warty, Niemna i Dniepru.
*
Zapomniany podróżnik Mikołaj Wisłocki (1821–1886) był szlachcicem z powiatu grodzieńskiego, jego ojciec był podkomorzym brzeskim. Po nauce gimnazjalnej w Brześciu nad Bugiem Mikołaj zapisał się na uniwersytet kijowski. Znał księdza Ignacego Hołowińskiego (1807–1855), późniejszego arcybiskupa, i zapewne pod jego wpływem wybrał się do Ziemi Świętej a potem, już z własnej inicjatywy, udał się do Egiptu. Zwiedził wówczas Dolinę Nilu.
Wisłocki pozostawił swój podpis na wielkiej piramidzie w Gizie. Odnotowuje go w swoim dziele o graffiti na piramidach francuski egiptolog Georges Goyon (1905–1996). O Wisłockim pisze obszerniej Joachim Śliwa (1940–), wspominając między innymi, że na prośbę księcia Waldemara pruskiego (1817-1849), bratanka króla Fryderyka Wilhelma III (1770–1840), Wisłocki miał przekazać Karlowi Richardowi Lepsiusowi (1810–1884) insygnia Orderu Orła Czarnego. W korespondencji Lepsiusa brak jednak wzmianki o Wisłockim. W kontekście pobytu Polaka w Egipcie i jego przypuszczalnej współpracy z niemieckim egiptologiem pada też nazwisko Rzepeckiego, porucznika Wojska Polskiego, który zapewne od 1834 roku mieszkał w Egipcie i był wspomniany także w korespondencji Słowackiego.PRZYPISY
Herodot, _Dzieje_ II 4–5.
Niektóre opracowania podają nawet 24 albo 25 tysięcy kilometrów kwadratowych.
Na przykład według Jeana Yoyotte’a (1927–2009) i Pascala Charveta (1947–), jeśli za punkty wyznaczające podstawę trójkąta przyjąć na zachodzie Kanopos (Abukir) a na wschodzie Peluzjum (Tell el-Farama), to odległość między nimi w linii prostej wynosiłaby 275 kilometrów. Obwód Delty przy założeniu, że jej wierzchołek znajduje się w El Warraq, wynosiłby, również według tych badaczy, 602 kilometry. Zob. Strabon, _Le voyage en Égypte. Un regard romain_, trad. et comm. Jean Yoyotte, Pascal Charvet, Paris 1997, s. 64, 70.
Zob. Władysław Wężyk, _Podróże po starożytnym świecie_, cz. _1: Egipt, cz._ 2: _Obrazy,_ Warszawa 1842 (nowe wydanie m.in. Warszawa 1959).
Zob. Jan Stanisław Bystroń, _Polacy_ w _Ziemi Świętej, Syrji_ i _Egipcie_, Kraków 1930, s. 186–198.
Juliusz Słowacki, _Do Teofila Januszewskiego_, w. 74, idem, _Dzieła wybrane_, wybór i przedm. Marian Bizan, Paweł Hertz, t. 1: _Wiersze_ i _poematy,_ Warszawa 2009, s. 45.
Zob. Władysław Wężyk, _Podróże_…, cz. 2, s. 14.
Zob. ibidem, s. 37.
Ibidem, s. 48.
Zob. ibidem s. 88–95.
Zob. ibidem, s. 123–127; Jan Stanisław Bystroń, _Polacy_ w _Ziemi Świętej..._, s. 193.
Zob. Władysław Wężyk, _Podróże_…, cz. 2, s. 124–125.
Zob. ibidem, s. 125. Z tego samego źródła następne cytaty.
Ibidem, s. 126.
Zob. Georges Goyon, _Les inscriptions et graffiti des voyageurs sur la grande pyramide_, Le Caire 1944, s. 144, pl. XXIV (skrót „S” = _sommet_ oznacza inskrypcje znajdujące się na szczycie piramidy).
Panował 1797–1840.
Zob. Joachim Śliwa, _Mikołaj Wisłocki (1821–1886). Zapomniany podróżnik_ i _kolekcjoner_, idem, _Badacze – kolekcjonerzy – podróżnicy. Studia_ z _dziejów zainteresowań starożytniczych_, __ Kraków 2012, s. 143.