- W empik go
W tym roku 1812-1813 - ebook
W tym roku 1812-1813 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 179 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jak sen złoty, którego w złej jawie nie prześni.
Widzę Litwę, tę Litwę z Adamowej pieśni!
Poglądam tęsknem okiem, smugiem łąk zielonych,
"Szeroko nad błękitnym Niemnem rozrzuconych",
Słyszę, jak jeszcze echem z Białowieży śpiewa
Poszum "litewskim kniaziom" rówieśnego drzewa.
Jak przez pagórki leśne nad Niemna korytem
Idzie wiatr w poła, strojne "zbożem rozmaitem",
Trąca w sierpniowem słońcu w dojrzały kłos złoty.
Jak o struny napięte w gęśli Wajdeloty,
I dawny dźwięk urwany z pod ziemi dobywa,
Roznosi nad miedzami, po zagonach śpiewa!
Jeno duszę otworzyć i chłonąć wsłuchaną…
Dzień ma się na południe… Słońce twarz rumianą
Uśmiechnęło. Już pieści gorącym uściskiem
Użątek w gęste snopy ułożony rżyskiem.
Już na obydwóch brzegach przysiadło w pozłocie,
Jak kosiarz, co przeszedłszy z uwrocia w uwrocie,
Stalową kosę zatknie po kośbie skończonej,
A kosa błyszczy polem na obydwie strony!
Od pól pachnie par chlebny-właśnie jakby w żarna
Nasypała wieśniaczka suszonego ziarna,
Lub świeżo upieczony dobywszy bochenek,
Rozkrajała, z posiłkiem śpiesząc na półdzienek
Ku żniwiarzom, co blizką obsiedli odrynę,
By w cieniu obiadową przepędzić godzinę…
Od pól pachnie par chlebny… Już ziemia spragniona
Szuka cienia, ku rzece wyciąga ramiona,
Zda się, polnemi dróżki myśli dla ochłody.
Pobiedz ― już wargi skibne schyliła do wody ―
Pije, czerpiąc z krynicy pobrzeżnemi trzciny.
Podobna do odświętnie odzianej dziewczyny.
Która, na brzegu zdjąwszy trzewiczki i chusty,
Leżąc w połać, do źródła dotyka się usty.
Jak gdyby całowała, że aż warkocz płowy
Zwisł jej poprzez ramiona, zmaczał do połowy
I pływa, kołysany wartką falą w biegu,
Rzekłbyś, że kiść wierzbiny na niemeńskim brzegu!
Ale już chłód załata. Przy leśnych pagórkach,
Już niebo od zachodu w szarobiałych chmurkach.
Już od puszczy żywicznej na okrawkach bokiem
Szmat ziemi, jakby wilgnym osypany mrokiem.
Już słońce mniej gorące pocałunki ciska,
Już cienie od grusz polnych padają na rżyska,
Już czasem na pobrzeżu, jak gdyby z kądzieli.
Snuje się mgła i piaski ponadrzeczne bieli,
Że wydają się zdala, jak gdyby namioty,
Rozbite nad obozem od wichrów i słoty,
Dla rycerskiej drużyny sosen, brzóz, jesionów,
Olbrzymich białodrzewi, rozłożystych klonów,
Wśród których po pagórkach, jak żołnierz na warcie,
Stoją w ciemnych przyłbicach rozstawione barcie.
Tylko wodza nie widać…
Nagle wśród drużyny
Chylą się czoła sosen, dębów i brzeziny…
Hen! od piaskowej puszczy powiał wiatr borowy,
Zadzwonił niby w rogi orszak Witoldowy
I na niemeńskim brzegu przy stuletniej barci
Stanął chłop w kornych łapciach, w szarej zgrzebnej parci
I jął poglądać przed się macierzystą rzeką,
Jakby chciał dojrzeć przeszłość i przyszłość daleką.
One echa po Borach rozsypane złowić,
Wziąć w pierś, ukochać, na dwie części rozpołowić
I każdą grudką ziemi po obydwu stronach
Ma wspólny płoń dla obu rozwiać po zagonach!
Takem myślał.
A właśnie przez leśne pagórki
Uderzył dzwon z kościelnej wiejskiej sygnaturki
Na Anioł Pański.
Zmierzchło… Dzień był na zachodzie,
Słońce krąg pozłocisty zamoczyło w wodzie.
Jeszcze raz złotych błysków zatoczyło skrami
I zgasło o dzień starsze nad Niemna brzegami!