- promocja
- W empik go
W zachwycie o odbycie - ebook
W zachwycie o odbycie - ebook
W zachwycie o odbycie to dowcipnie napisany poradnik, w którym dwaj norwescy lekarze – Kaveh Rashidi i Jonas Kinge Bergland – poruszają temat być może najważniejszej, a z pewnością najbardziej tajemniczej części ludzkiego ciała. Biorą na warsztat nie tylko budowę odbytu czy historię jego powstania, lecz także kulturowe znaczenie „czarnej dziury” i wiele innych zagadnień. W książce nie brak rzetelnej wiedzy medycznej oraz sporej dawki ciekawostek dotyczących m.in. właściwej higieny, profilaktyki czy coraz popularniejszych chorób odbytu, wykrywanych także u dzieci.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-7874-1 |
Rozmiar pliku: | 7,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Po co napisaliśmy książkę o odbycie? Czy dlatego, że jesteśmy młodymi ludźmi bez zobowiązań rodzinnych, za to z nadmiarem wolnego czasu? Chcieliśmy zaistnieć na fali świetnie sprzedających się poradników o zdrowiu? A może specjalizujemy się w problematyce analnej? Na wszystkie te pytania musimy odpowiedzieć przecząco. Niniejsza książka powstała, ponieważ odbyt to najważniejszy i najzabawniejszy odcinek ludzkiego ciała. Poza tym mieliśmy dobry pomysł na tytuł.
Odbyt – najważniejszy (być może) organ ludzkiego ciała
Wyobraź sobie taką sytuację: stoisz przed Bogiem i musisz podjąć decyzję. Resztę życia spędzisz w stanie śmierci mózgowej lub cierpiąc na nieuleczalny świąd odbytu.
Co wybierzesz?
Lęk przed śmiercią mózgową jest czymś naturalnym, jednak życie w tym stanie wcale nie musi być dokuczliwe. Człowiek, u którego nastąpiła śmierć mózgu, niczym się nie przejmuje – także tym, że funkcje jego mózgu ustały. Natomiast życie z nieustającym świądem odbytu to istna tortura. Być może mózg jest niezbędny do życia, ale to zdrowy odbyt pozwala nam się nim cieszyć.
Martwy mózg i sprawny odbyt
Sprawny mózg i nieustający świąd odbytu
W życiu chodzi przecież o radości, które nam ono przynosi, a nikt jeszcze nie czuł radości z powodu intensywnego swędzenia w rowku. Zresztą liczą się nie tylko brak analnych dolegliwości, lecz także wszelkie pozytywne odczucia, których może nam dostarczyć odbyt. Między twoimi pośladkami kryje się narząd dający wiele możliwości na polu seksualnym, ale i pełen ciekawych tajemnic. Dlatego wybór między sprawnym mózgiem a działającym odbytem powinien być prosty.
Jak mawiał Mahatma Gandhi: „Moje życie jest przesłaniem, lecz nie jest nic warte, jeśli naznaczą je przewlekłe dolegliwości odbytu”. (Nie mamy źródeł na potwierdzenie drugiej części tej wypowiedzi, ale jako lekarzom można nam wierzyć). Gandhi jest poza tym bardziej znany jako autor pierwszej części tego cytatu.
Odbyt to istotny element nie tylko naszej anatomii, lecz także historii rozwoju ludzkości. Jeżeli nie przekonała cię wizja spotkania z Bogiem ani słowa mądrości Gandhiego, zastanów się nad następującą kwestią:
Wszystkie zwierzęta wyposażone w odbyt są stworzone do utrzymywania tego organu w czystości – czy to poprzez przemyślne funkcje ciała, samodzielne wylizywanie, czy za pomocą nafaszerowanych technologią japońskich toalet. Dbając o czystość odbytu, unikamy dyskomfortu i chorób. Dlatego wielce prawdopodobne, ba, wręcz oczywiste wydaje się założenie, że jakiś sposób czyszczenia odbytu był pierwszym wynalazkiem człowieka. Nie można wykluczyć, że rodzaj (prymitywnego) papieru toaletowego – czy to w postaci patyka, szyszki, liścia, kępki mchu czy szczeniaczka – stanowił nasze pierwsze odkrycie w dziejach.
Archeolodzy twierdzą, że pierwszymi ludzkimi wynalazkami, mniej więcej sprzed 2,5 miliona lat, były kamienne narzędzia. Nie oznacza to jednak, że wcześniej nie dokonaliśmy innych (nieb-analnych) odkryć, tyle że te narzędzia, wykonane z innych materiałów niż kamień, przepadły dla potomności.
Nowe technologie napędzają dalszy rozwój technologiczny. Technologia czyszczenia odbytu była pierwszym dokonaniem w długiej historii wspaniałych wynalazków, których kulminację stanowi trzymany przez ciebie przedmiot. Książka, zrobiona z papieru, zadrukowana literami, które tworzą pisemną treść wyrażoną we wspólnym języku. (Jeżeli słuchasz właśnie audiobooka, to również zasługa odbytu).
Niesamowita historia ludzkich idei, usprawniających funkcjonowanie złożonych społeczności i dających niewyobrażone możliwości naszym zadziwiającym umysłom, zaczęła się od srajtaśmy i higieny odbytu. Od prostych rysunków przez systemy liczbowe i języki pisane aż po ceramikę, tkactwo artystyczne, proch, spaliniarkę, transformator, internet. Szalona obfitość nieprawdopodobnych wynalazków. Tak naprawdę Nagrodę Nobla we wszystkich kategoriach możemy przyznać odbytowi, ponieważ to on jest korzeniem wszelkiego dobra. To oczywiście jedynie eksperyment myślowy, ponieważ nie mamy solidnych źródeł na poparcie naszej teorii.
Gdy tylko dotarło do nas, że odbyt jest najważniejszym narządem ciała, pojęliśmy również, że na rynku brakuje pozycji popularnonaukowej (z rymem w tytule) na temat tego fantastycznego organu. Siedliśmy zatem na czterech literach i przekopaliśmy się przez sterty opracowań, by zyskać pewność, że w przedstawionej przez nas wiedzy nie ma żadnych luk. To, w połączeniu z naszym lekarskim doświadczeniem klinicznym, jak i w sumie blisko siedemdziesięcioletnim doświadczeniem życiowym, dało podstawę niniejszej publikacji, którą jest:
Jedna książka o wszystkim, co chciałeś wiedzieć.
Jedna książka o wszystkim, co potrzebowałeś wiedzieć.
I, co nie mniej ważne:
Jedna książka o wszystkim, o czym nie wiedziałeś, że chciałeś i potrzebowałeś wiedzieć.
Tak w ogóle, wśród wyliczonych powyżej nowinek technicznych znalazła się „spaliniarka”. Wynalazek o takiej nazwie nie istnieje. A więc jeżeli nie rzuciło ci się to w oczy podczas czytania – skup się! Czytaj uważnie, ze zrozumieniem. W końcu to ważna książka na ważny temat.
Odbyt – najzabawniejszy narząd ludzkiego ciała
Ta książka powstała również dlatego, że odbyt to najprawdopodobniej najważniejsze w dziejach źródło humoru. Już w bardzo młodym wieku każdy człowiek, bez wyjątku i bez względu na przynależność kulturową, uważa pupę i kupę za coś zabawnego. Nikt nas tego nie uczy, to część ludzkiej natury.
Ponieważ zamiłowanie do tego typu żartów pojawia się bardzo wcześnie, trudno je porzucić. Ludzie lubią kloaczny humor. Dzięki ludzkiej słabości do niego rozwinęły się całe gałęzie przemysłu. Pomyśl tylko, jak śmieszna potrafi być strategicznie umieszczona pierdząca poduszka.
Być może któryś z czytelników myśli sobie teraz: „To nie o mnie! Ja uważam, że dowcipy o kupie są infantylne i prostackie”. (W takim razie dziwne, że właśnie w twoje ręce trafiła ta książka). Ale humor kloaczny ma wiele odsłon. Udowodnimy ci, że może być fajny, za pomocą krótkiej anegdoty rodem z zachodniej Norwegii.
Założona w 1895 r. firma Janusfabrikken jest obecnie jednym z wiodących europejskich producentów odzieży wełnianej. W Ytre Arna koło Bergen znajdował się kiedyś jeden z firmowych zakładów produkcyjnych. Przy wjeździe widniał szyld wskazujący drogę do fabryki z napisem „JANUSFABRIKKEN”. Można przypuszczać, że firma ponosiła spore koszty związane z zakupem wełny do produkcji odzieży. Ta konkretna fabryka miała też jednak inny stały, choć niepożądany wydatek: regularny zakup nowej litery J do szyldu przy wjeździe. J ciągle znikało, podkradane przez ludzi, którzy pozostawiali na szyldzie napis „ANUSFABRIKKEN” – fabryka odbytu.
Humor.
To odbyt zapoczątkował pewnie ludzki humor jako taki, a także rozwój wszelkich znanych nam jego odmian. Naszą konkluzją niech zatem będzie, że to właśnie z odbytu wziął się cały humor tego świata.Rozdział 1. Odbytu powstanie
Dla większości ludzi to oczywiste, że jesteśmy wyposażeni w odbyt, za pomocą którego wydalamy z organizmu gazy i kał. Często też za oczywiste uznajemy posiadanie oddzielnego otworu do oddawania moczu. Połowa z nas ma nawet trzeci otwór, którym wydostają się krew menstruacyjna, upławy i ludzie. Wspólną cechą wszystkich tych otworów jest to, że dzięki nim pozbywamy się niepotrzebnych substancji. (Ludzie nie są, co prawda, niepotrzebni, w przeciwieństwie do noszenia człowieka w macicy dłużej niż przez czterdzieści tygodni).
Naturalne zakończenie ciała. Tylko gdzie ma swój początek?
Dlaczego mamy oddzielne usta i odbyt?
Naprawdę, zastanów się. Czy nie byłoby prościej, gdyby jedzenie i picie wychodziły tą samą drogą, którą weszły? Płucom ta sztuka się udaje. Wdychamy powietrze, rozprowadzamy tlen po ciele, a wydychamy dwutlenek węgla i wodę. Czy układ oddechowy jest zwyczajnie lepszy od pokarmowego? Dlaczego zadania twojego odbytu ograniczają się do wydalania odpadów? W technologii chodzi przecież m.in. o wielofunkcyjność, więc czy oznacza to, że ewolucja – proces rozwoju technologicznego żywych organizmów – zapomniała wytworzyć wielofunkcyjny odbyt?
Zanim powiemy więcej – to ważne, aby spojrzeć na problem z punktu widzenia ewolucji, a nie z perspektywy czysto praktycznej. Gdybyśmy rzeczywiście mogli wybrać jeden wspólny otwór zamiast ust i odbytu, mało kto by się na to zdecydował.
To prowadzi nas do małej dygresji, ale też istotnego dylematu. Gdybyśmy mieli mieć tylko jeden otwór, wspólny narząd do jedzenia, wydalania, pierdzenia, do seksu oralnego i analnego – lepiej byłoby, gdyby znajdował się w miejscu ust czy raczej na dole?
Nasz research (zapytaliśmy kilkoro przyjaciół) pokazuje, że większość wolałaby odbyt w miejscu ust. Aczkolwiek mogłoby to rodzić pewne problemy natury towarzyskiej. Chociaż rimming (lizanie odbytu partnera lub partnerki podczas obcowania płciowego) jest dość powszechną praktyką, to nie aż tak powszechną jak pocałunki w usta. Możemy zatem przypuszczać, że wspólny otwór pełniący funkcję ust i odbytu byłby katastrofą w relacjach romantycznych. Jeżeli zaś chodzi o kwestie czysto praktyczne, utrzymanie świeżego oddechu mogłoby też stać się odrobinę trudniejsze, jeżeli z ust dodatkowo pachniałoby ściekiem.
Gdyby usta i odbyt znajdowały się w tym samym miejscu
W odwrotnej sytuacji, gdyby usta i odbyt znajdowały się między pośladkami, problem oddechu zostałby rozwiązany. A jak ciekawie byłoby, gdyby kobiety malowały okolicę odbytu szminką! Tylko trudno słuchałoby się innych, jeżeli uszy pozostałyby na swoim miejscu. Poza tym ciągłe zdejmowanie spodni, żeby coś zjeść, mogłoby okazać się dość niepraktyczne.
Może łatwiej byłoby nam podjąć decyzję, gdybyśmy umieli komunikować się z pewnymi gatunkami żółwi. Przykładowo z takim białookiem zachodnioaustralijskim, który ma pysk, ale woli jeść za pomocą odbytu. Może ten żółw zrozumiał coś, czego my, ludzie, nie pojmujemy?
Wybór jest trudny, ale na szczęście nie musimy go dokonywać. Możemy się cieszyć i być wdzięczni za to, że w procesie ewolucji otrzymaliśmy dwa oddzielne otwory o różnych funkcjach. Pozostaje jednak pytanie, jak do tego doszło i dlaczego właśnie to rozwiązanie jest najlepsze?
Dlaczego odbyt i usta to dwa oddzielne otwory?
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, musimy cofnąć się w czasie o kilkaset milionów lat, do naszych przodków, kilkumilimetrowych mikroorganizmów. Wtedy mieliśmy tylko jeden otwór. Przypominaliśmy maleńki woreczek, który miotał się, płynąc przez morze w poszukiwaniu pokarmu, który mógłby przez ten otwór przyjąć. Odchody wydalaliśmy tą samą drogą i przez dziesiątki milionów lat mieliśmy się znakomicie.
Wraz z upływem czasu nasz gatunek stawał się coraz zachłanniejszy. Walczyliśmy o jak największą ilość pożywienia, żeby móc się rozmnażać. To z kolei rodziło potrzebę, aby jak największa część substancji odżywczych jak najprędzej dostawała się do komórek ciała. Stary system jednootworowy okazał się pod wieloma względami nieefektywny – pożywienie wędrujące do żołądka mieszało się np. z tym, które z niego wracało.
W praktyce oznaczało to, że musieliśmy czekać, aż wydalimy śniadanie, żeby móc zabrać się do lunchu, co oczywiście ograniczało ilość przyjmowanych substancji odżywczych. A co, jeśli do śniadania wypiło się kawę i zaraz potem trzeba było pilnie się załatwić? Czy śniadanie zdążyłoby się w ogóle strawić (a składniki odżywcze wchłonąć), zanim zostałoby usunięte?
Inny problem wspólnego przewodu do pobierania pokarmu i defekacji wiązał się z koniecznością połączenia dwóch przeciwnych funkcji – transportowania treści pokarmowej w dół oraz w górę. To spore wyzwanie dla jednego narządu. Jeżeli przewód potrzebowałby transportować swoją zawartość tylko w jedną stronę, mógłby również opanować inne zadania, np. wchłanianie składników odżywczych. Poza tym sam otwór był niewielki, więc do naszego organizmu mogły się dostać jedynie najdrobniejsze substancje pokarmowe.
Jak zatem rozwiązać wszystkie te problemy? To proste – mutacjami. Za ich pomocą organizmy usprawniają funkcjonowanie swoich układów i to właśnie za sprawą mutacji został ulepszony pierwotny system jednootworowy. Mutacja to zmiana następująca w genie, który dzięki temu może nadać nowe właściwości różnym częściom ciała.
Do mutacji dochodzi cały czas. Czasami sprawiają, że jesteśmy osłabieni i chorujemy, a kiedy indziej nas udoskonalają. Mutacje układu pokarmowego, które okazały się najlepsze (tzn. przyniosły korzyść ułatwiającą naszym przodkom przeżycie i rozmnażanie się), były dalej dziedziczone i ostatecznie przyczyniły się do tego, że masz odbyt. Otwór położony z dala od ust reprezentuje najlepszy znany nam do tej pory system, który pozwala przekazywać komórkom ciała niezbędne substancje odżywcze.
Ech, mutacje, ewolucja – wszystko to takie skomplikowane. Nie lubisz zawiłych wyjaśnień?
I dla ciebie mamy rozwiązanie. Możemy po prostu powiedzieć, że Bóg stworzył człowieka, który od tamtej chwili ani trochę się nie zmienił. Jak podają dość stare źródła literackie (np. Biblia), człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Co oznacza, że Bóg sam musi mieć odbyt do oddawania stolca. A to całkiem zabawna myśl, jeśli się nad tym zastanowić.
Co trzeci Amerykanin uważa, że to Bóg stworzył ludzi i że od tamtej pory w ogóle się nie zmieniliśmy. Naukowcy doszli do takiego wniosku, gdy spytali reprezentatywną grupę Amerykanów o to, jak powstał człowiek. Wątpliwe, że jedno z pytań w badaniu brzmiało: „Czy myślisz, że Stwórca czasem robi kupę?”, ale jeżeli wierzyć w inteligentny projekt i dosłownie interpretować teksty biblijne, trudno uniknąć takiej wizji Boga.
Przenieśmy się jednak o nieskończoną liczbę mutacji genetycznych do przodu, do dzisiejszych czasów. Obecnie mamy całkiem efektywny system pobierania substancji pokarmowych. Tak efektywny, że powstał zupełnie nowy problem. Ponieważ we współczesnym społeczeństwie dostęp do składników odżywczych stał się powszechny, wielu ludziom zdarza się przedobrzyć. Tak bardzo, że z powodu nadmiaru substancji pokarmowych cierpią na otyłość, co grozi śmiercią na skutek chorób cywilizacyjnych.
Dobrze byłoby, gdyby i z tym problemem poradziła sobie ewolucja. Ta jednak działa zbyt wolno. W najlepszym wypadku dopiero za kilkadziesiąt milionów lat naturze uda się zmienić nas tak, że nie przytyjemy od bezkarnego obżerania się frytkami. Nie tylko sama ewolucja działa powoli, ale zadanie utrudniamy jej także my, lekarze. Tworzymy np. leki obniżające poziom cholesterolu, ciśnienie krwi i poziom cukru. Dzięki nim człowiek żyje dłużej i się rozmnaża, chociaż przyjmuje za dużo składników odżywczych. Po co ewolucja miałaby cokolwiek usprawniać, skoro lekarze rekompensują człowiekowi jego słabości?
Innymi słowy, żyjemy z błędem konstrukcyjnym, który sprawia, że nasz układ pokarmowy nie jest dostosowany do ilości pożywienia przyjmowanego przez niektórych. Na szczęście w dzisiejszym społeczeństwie istnieje grupa osób, która pracuje nad przyspieszeniem ewolucji – to chirurdzy. Chodzi tu jednak tylko o tymczasową ewolucję, ponieważ zmiany dotyczą wyłącznie ciała, a nie materiału genetycznego.
Chirurdzy stale zmieniają i ulepszają nam ciała. Przez lata mieli też wiele dobrych pomysłów na to, jak pomóc ludziom z nadwagą. Jeżeli ktoś z was pomyślał teraz: „A nie można by tak po prostu zaszyć ust? I odwrócić w ten sposób proces ewolucji?” – może przyznać sobie punkt. To kreatywna myśl, a my nagradzamy kreatywność. Istnieje pewna przypadłość, w której nie da się otworzyć ust – nazywa się szczękościsk. Dotknięci nim ludzie nie mogą w wystarczającym stopniu rozewrzeć szczęk, a co za tym idzie, nie przyjmują dość pożywienia.
Są też zresztą i tacy, którzy zaszywają sobie usta, ale właściwie zawsze z przyczyn politycznych. Ponieważ nikt nie porywa się na to z powodu dodatkowych kilogramów, narzuca się wniosek, że zła polityka jest groźniejsza od nadwagi.
Dość rozpowszechnioną obecnie metodą wymyśloną przez nas, lekarzy, jest chirurgiczne leczenie otyłości. Polega ono na operacyjnym zmniejszaniu rozmiaru żołądka, wskutek czego człowiek zostaje zmuszony do przyjmowania mniejszych ilości pokarmu. Ciekawy jest nadrzędny obraz, jaki wyłania się z naszych rozważań: jak się okazuje, ewolucja wykonała niepotrzebnie dobrą robotę. Teraz musimy się męczyć, żeby ograniczać efektywność naszego układu pokarmowego. A wszystko to, ponieważ ludzki odbyt został całkiem skutecznie umieszczony z dala od ust!
Jak to się stało, że odbyt i usta to dwa oddzielne otwory?
Wiemy już, dlaczego są nam potrzebne dwa otwory – dzięki nim wzrosły szanse przetrwania naszego gatunku. Naukowczynie spierają się jednak w kwestii tego, jak te otwory powstały. (Mówimy „naukowczynie” nie dlatego, że kobiety często się kłócą, ale ponieważ to one rządzą obecnie w nauce. Nie żebyśmy mieli złe zdanie o mężczyznach, w końcu to my nadal jesteśmy najlepsi w biciu, bieganiu i podnoszeniu ciężarów).
Długo obowiązywała następująca teoria: najpierw otwór gębowy rozrastał się, żebyśmy mogli przyjmować coraz więcej pokarmu. W praktyce oznaczało to, że osobniki urodzone z mutacjami genetycznymi odpowiedzialnymi za większy rozmiar tego otworu zjadały całe pożywienie i rozmnażały się kosztem tych z mniejszą i słabszą gębą. (Zresztą do dziś mówi się, że mocni w gębie zachodzą w życiu dalej).
Z czasem otwór gębowy rozrósł się tak bardzo, że jednym kącikiem ust jedliśmy, a drugim wydalaliśmy. Przez miliony lat odległość między kącikami ust powiększała się, aż w otworze gębowym powstała przegroda odgraniczająca to, co czyste, od nieczystości. Nareszcie rozdzieliliśmy substancje wpływające do organizmu od tych, które się z niego wydostawały. Gdy już powstały dwa oddzielne otwory, dalszy rozwój był prosty. Jeden z otworów coraz bardziej oddalał się od drugiego, aż stał się samodzielnym odbytem po przeciwnej stronie ciała. A wszystko to dzięki drobnym mutacjom genetycznym.
Współczesne badania genów podważają jednak tę teorię. Materiał genetyczny ust i odbytu różni się bowiem tak znacznie, że wydaje się wątpliwe, aby oba otwory powstały w tym samym miejscu. Wysunięto już na ten temat wiele hipotez, w tym taką, że odbyt w pewnym momencie wydzielił się z naszych narządów płciowych. Badacze odbytu pewni są jedynie tego, że niczego nie możemy być jeszcze pewni.
Wszystko to jest dość zagmatwane, ponieważ niektóre gatunki, które kiedyś miały odbyt, już go nie mają. Proces ewolucji zadziałał u nich odwrotnie niż u nas. A i my w przyszłości znowu możemy mieć jeden wspólny otwór. Biorąc pod uwagę to, w jaki sposób odbyt rozwinął się u różnych gatunków, nasze możliwości są nieskończone. Pewien rodzaj robaków płaskich ma dziesiątki odbytów na grzbiecie – dlaczego ludzie tak nie mają?
Skorpiony z rodzaju Ananteris stanowią znakomity przykład tego, w jak ciekawy sposób – z punktu widzenia ewolucji – może rozwinąć się odbyt. Ten skorpion, ugryziony przez inne zwierzę w ogon, odrzuca go i ucieka. Problem w tym, że ogon mieści odbyt skorpiona i nie odrasta. Pozbawiony go pajęczak nie może już zatem więcej wydalać, co nie przeszkadza aż 5–8% przedstawicieli rodzaju Ananteris żyć bez ogona.
Pożywienie gromadzi się w brzuchu skorpiona, aż w końcu, ok. 8 miesięcy po utracie odbytu, zwierzę umiera. Przed śmiercią nie udaje mu się zdobyć zbyt wiele pokarmu, bo odrzucony ogon służył również do zabijania ofiar. Po co więc pajęczak musi żyć przez te osiem miesięcy? To proste. Może wciąż kopulować czy też, innymi słowy – rozmnażać się. (Skorpiony nie używają antykoncepcji, a jeśli miałyby wkładać prezerwatywy, szybko by je przedziurawiły).
Poza tym niesamowicie zabawnie wyglądają walki takich bezogoniastych skorpionów. Te zwierzęta są tak głupie, że nie zdają sobie sprawy z braku ogona i atakują przeciwników samym zadkiem. Bardziej inteligentny wariant walk na odbyty można zaobserwować u strzykw, które, zaatakowane od tyłu, wydalają w stronę wroga swoje narządy wewnętrzne. Na szczęście w ciągu 6–10 tygodni wytwarzają nowe wnętrzności i są na powrót gotowe do walki.
Również brzegowcom udało się zrobić z odbytem coś, czego ewolucja jeszcze nie umożliwiła człowiekowi. Te ssaki wodne, najadłszy się, gromadzą w jelitach ogromne ilości gazów, które potrafią długo wstrzymywać, znakomicie kontrolując mięśnie odbytu. Gdy chcą wypłynąć na powierzchnię lub zanurkować na dno, albo gromadzą gaz, albo go wypuszczają. Dzięki tej inteligentnej funkcji odbytu regulują własną wyporność.
Skorpiony, strzykwy i brzegowce mają swoje wyjątkowe odbyty, a my mamy swój. Przynajmniej na razie, bo wcale nie wiadomo, czy właśnie taki anus powinniśmy mieć też w przyszłości. W dalszej części książki powiemy więcej na temat rozmaitych chorób, które mogą dotknąć ten organ; innymi słowy, wiemy, że naszego odbytu nie da się nazwać idealnym. Dlatego może (za kilkaset milionów lat) wydanie poprawione naszej książki trzeba będzie uzupełnić o osobny rozdział O potrójnym odbycie albo O tym, jak straciliśmy odbyt.
Tyle opowiedzieliśmy już o ewolucji, ale nadal nie potrafimy jednoznacznie określić, jak to się stało, że mamy taki, a nie inny anus. Dużo łatwiej byłoby oczywiście stwierdzić, że takimi stworzył nas Bóg. W to jednak nie wierzymy. Uważamy, że lepiej być świadomym swojej niewiedzy, niż błędnie sądzić, że zna się na coś odpowiedź.
Dlaczego nie sikamy przez odbyt?
Skoro wyjaśniliśmy (no, prawie), jak to się stało, że odbyt oddzielił się od ust, należałoby przyjrzeć się kwestii rozłączności odbytu od dróg moczowych. Ptaki, ryby i gady mają tylko jeden otwór – kloakę. Dlaczego u nas jest inaczej?
Najpierw musimy zaznaczyć, że kupa i siki to dwie różne sprawy. Kał składa się z niepotrzebnych resztek tego, co jemy. Jeżeli porównać człowieka do wielkiego ogniska, jedzenie to szczapy drewna, a kupa – bezużyteczny popiół, który zostaje po jego spaleniu.
Mocz natomiast jest czymś całkiem innym. Płynącą w tobie krew oczyszcza filtr zwany nerkami, który wyciska przy tym płyn, czyli twój mocz. Siki są zatem ściśle powiązane z nerkami i krwią, dlatego to ważne, aby pełną bakterii kupę trzymać od nich z daleka.
Główną przyczyną posiadania przez nas dwóch otworów wydalniczych nie jest jednak konieczność uniknięcia obecności kału w krwiobiegu. Tak naprawdę i tym razem chodzi o efektywność. Aby jak najlepiej spełniać swoje funkcje, pęcherz i odbytnica powinny specjalizować się każde w swoim konkretnym zadaniu.
Pytasz dlaczego? Czujemy się zirytowani, ale dostaniesz dwa punkty za ciekawość, bo to w końcu ważna cecha w życiu. Na szczęście wymyśliliśmy metaforę w celu wyjaśnienia:
Weźmy taką zmywarkę i pralkę. Potrafilibyśmy przecież wyprodukować jedną maszynę, która myłaby talerze i prała T-shirty. Takie rozwiązanie miałoby wiele zalet, np. tę, że byłoby o jedną maszynę, która mogłaby się zepsuć, mniej. Ale ponieważ talerze i T-shirty to dwie różne sprawy, tak samo jak kupa i siki, najlepszy wynik osiągniemy, jeśli skorzystamy z dwóch wyspecjalizowanych maszyn.
A teraz puenta: mając talerze i T-shirty czystsze od tych sąsiada, zwiększamy swoje szanse na reprodukcję i potomstwo. Bo kto chciałby uprawiać seks z osobą w przybrudzonym T-shircie, serwującą posiłki na talerzu o zapachu omo color? Może i byłoby ciut więcej miejsca w chacie… Ale nie, dzięki.