- W empik go
Wakacje marzeń czy cholerna odpowiedzialność? - ebook
Wakacje marzeń czy cholerna odpowiedzialność? - ebook
To jedna z nielicznych w Polsce książka ukazująca charakter pracy wychowawców w czasie wypoczynku dzieci i młodzieży. Jak wygląda ich dzień? Z jakimi problemami się zmagają? Czy lazurowe wybrzeże, gorący piasek są w stanie wynagrodzić poświęcony czas oraz trud włożony w zapewnienie bezpieczeństwa młodzieży w czasie wypoczynku?
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-958103-1-2 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W obecnych czasach zachowanie większości społeczeństwa przypomina mi jazdę samochodem. W poszukiwaniu komfortu życia naszego lub swoich najbliższych jesteśmy zmuszeni do podjęcia pracy, która powinna nam dawać satysfakcję, zadowolenie, a także zapewnić stabilność finansową, która jest bardzo ważnym aspektem w życiu każdego z nas. Rosnące koszty utrzymania czy raty kredytu przyczyniają się do tego, że nie zawsze udaje się wykonywać nam pracę marzeń, często jesteśmy zobligowani podejmować się zajęć, które zapewnią środki finansowe na przeżycie w mniej komfortowych warunkach. Z tego powodu większość z nas ostro przyśpiesza lub gwałtownie hamuje niczym samochód na autostradzie krajów, które mają perfekcyjnie przygotowane swoje drogi. Pracodawcy wymagają dużego poświęcenia, co często sprawia, że musimy pokonywać w swoim życiu wiele zakrętów i być stale gotowym do zmiany biegu, jednocześnie uważając, żeby nie przytrafiła się choroba, która niczym sarna potrafi nas zaskoczyć, wybiegając na drogę w najmniej oczekiwanym momencie naszego życia.
Czy praca wychowawcy podczas wypoczynku to wakacje marzeń? A może jest to cholerna odpowiedzialność?
Zaraz po zakończeniu studiów magisterskich na kierunku wychowania fizycznego musiałam szybko podjąć decyzję, co dalej zrobić ze swoim życiem. Czy podjąć pracę w szkole, o którą w obecnych czasach wcale nie tak łatwo? Może poszukać zatrudnienia w tak popularnych ostatnio klubach fitness? A może szukać czegoś innego? Pewne było jedno: musiałam poszukać pracy jak najszybciej, bo nie lubię siedzieć w domu bezczynnie. Decyzja zapadła dość spontanicznie, dwa e-maile, napisane szybko z telefonu komórkowego, w załączniku zamieszczone CV i po dwóch dniach telefon ze szkoły: „Zapraszamy na rozmowę”. Szybkie bicie serca, radość i niepokój w jednym. Czy właśnie to będzie praca, która sprawi mi radość i pozwoli na stabilizację finansową?
Po rozmowie rekrutacyjnej dostałam informację, że właśnie zaczynam swoją przygodę w roli nauczyciela. Radość była ogromna, zwłaszcza że mam wielu znajomych, którym do dzisiaj nie udało się tej pracy znaleźć w szkole, a są wśród nich sportowcy, których można spotkać na parkietach pierwszej ligi lub nawet ekstraklasy wielu dyscyplin sportowych. Mam wrażenie, że tutaj też dużo robią znajomości i rekrutacja do większości szkół niestety nadal jest ustawiona, co zniechęca sportowców do szukania pracy w zawodzie. Praca nauczyciela wychowania fizycznego jest swego rodzaju rozrywką dla młodego pokolenia. Szybka, dynamiczna, stale coś się zmienia niczym parabola lotu piłki do koszykówki. Pracując w szkole, można przekazywać najmłodszym wiele sportowych nowinek, których przecież nie brakuje w ostatnich czasach, a ich dostępność jest na wyciągnięcie ręki. Świat Internetu jest przepełniony najważniejszymi wydarzeniami sportowymi, dla kibiców jest okazją do śledzenia najważniejszych wydarzeń sportowych, a dla dzieciaków miejscem, w którym mogą szukać inspiracji w przyszłym planowaniu swojej kariery sportowej. Dzieci chętnie podejmują się różnych aktywności fizycznych, wystarczy je tylko odpowiednio zmotywować. Nie jestem nauczycielem, który rzuca piłkę i mówi „grajcie”. Zawsze staram się dodać na lekcji kilka ćwiczeń poprawiających technikę, podawać przykłady lub motywację najlepszych zawodników na świecie. Mam świadomość, że tylko ciężka praca na treningach pozwala osiągnąć wymarzony sukces.
Jako dziecko chciałam zawsze grać w koszykówkę, Michael Jordan czy Kobe Bryant byli dla mnie wielkimi idolami świata sportu. Drużyna NBA Lakers, która grała w żółto-niebieskich strojach, była jak wielkie marzenie. Zawsze z radością oglądałam mecze koszykówki. Gdy byłam dzieckiem, nie było jeszcze ogólnodostępnego Internetu. Pamiętam, że miałam do niego swobodny dostęp dopiero w drugiej klasie gimnazjum, czyli porównując z dzisiejszymi czasami, dosyć późno. Dzisiaj nawet przedszkolaki zasypiają z tabletem lub telefonem w rękach. W moim życiu brakowała nauczyciela wychowania fizycznego z powołania, który zaszczepił by miłość do sportu i wskazał dalszą drogę.
Nasze lekcje wyglądały zawsze bardzo podobnie, piłka rzucona i gramy. Nikt nie chciał nam wskazać błędów, pokazać jak to powinno prawidłowo technicznie wyglądać, tak żeby każde dziecko mogło cieszyć się prawdziwym sportem na najwyższym poziomie. Nigdy nauczyciel nie zabrał nas na jakieś wydarzenie sportowe tak żebyśmy mogli na żywo zobaczyć jak to wszystko wygląda. Po wielu latach zrozumiałam, że aktywność fizyczna jest bardzo ważnym aspektem w życiu każdego z nas i tylko regularny wysiłek fizyczny pomoże utrzymać dobre zdrowie na długie lata. W poszukiwaniu dodatkowej aktywności ruchowej zapisałam się na kurs sędziego koszykówki. Co weekend wstawałam o piątej rano, żeby dojechać na halę sportową i sędziować mecz, który zazwyczaj odbywał się bardzo daleko od mojego miejsca zamieszkania. Po zakończonych rozgrywkach wsiadałam do samochodu i w niedzielę jechałam ponownie. To było jak spełnienie moich marzeń. Kiedyś, jako dziecko miałam kilka minut na boisku, żeby wszyscy sobie pograli a teraz w roli sędziego aż czterdzieści, czyli tyle, ile trwa cały mecz. Muszę być na boisku przez całe spotkanie i nie mogę sobie pozwolić na zmianę, gdy jestem zmęczona lub popełnię błąd. To moje decyzje podejmowane na boisku sprawiają, że drużyny będą mogły rozgrywać zawody zgodnie z przepisami fair-play. Rola arbitra koszykówki to moje dodatkowe zajęcie, które bardzo lubię. Jako nauczyciel wychowania fizycznego pracuję po kilka godzin dziennie, uczestniczę często w zawodach sportowych i stale cieszę się z comiesięcznej wypłaty, która jest stała i nie zmienia się w zależności od zadowolenia szefa. Wydaje się być to praca bardzo kusząca dla młodych ludzi. Po przepracowanych kilku miesiącach w szkole jestem bardzo zadowolona. To, co kiedyś mogłam tylko planować, teraz stało się rzeczywistością. Mogę napić się kawy w kanciapie nauczycieli WF-u, w której zawsze chciał się znaleźć każdy dzieciak.
Po paru miesiącach mojej pracy pojawiło się pytanie: „Kiedy pierwsza wycieczka?”. Jako sportowiec nie potrafię usiedzieć spokojnie na miejscu, zawsze w mojej szkole było dużo wycieczek i myślałam, że w szkole, do której trafiłam, będzie podobnie. Pytam dyrekcji, innych nauczycieli, kiedy jedziemy i tu nagle nastaje cisza. Koleżanki w pokoju nauczycielskim milczą, niechętnie rozwijają temat wyjazdów. Na jeden dzień może i tak, ale na dwa? Nigdy w życiu. Nagle w mojej głowie pojawia się pytanie, dlaczego są takie zniechęcone. Czy to już wypalenie zawodowe? Czy może wiek i stan zdrowia im nie pozwala na dłuższe wyjazdy? A może przytłacza ich zbyt duża odpowiedzialność prawna? Przecież my jako nauczyciele mamy wolne ferie zimowe oraz wakacje… Dlaczego nikt nie chce spędzić ich miło w gronie młodzieży?
W tym dniu moje życie się zmieniło jak po wymianie rozrządu w samochodzie. Za cel postawiłam sobie udowodnić, że wystarczy tylko poświęcić kilka dni wolnych od pracy, odrobinę serca i uśmiechu i można mieć wakacje marzeń! Rola walczaka z boiska tutaj mi się bardzo przyda. Stanę na rzęsach, żeby pokazać, ile plusów przynosi organizacja wycieczek szkolnych. Muszę przekonać się, jak wygląda praca wychowawcy na obozach i koloniach.
Udało się to równie szybko jak podjęcie pracy w szkole, po przypadkowej wizycie na siłowni kumpla, który był wspólnikiem w biurze podróży. Błyskawiczna wymiana zdań w miłej atmosferze i po tygodniu odbyła się pierwsza wizyta w biurze. Po rozmowie, jak by miała wyglądać dalsza współpraca i warunki rozwoju, z pozytywnym optymizmem opuszczam siedzibę biura, z niecierpliwością czekając na pierwszy wyjazd. Teraz tymczasowo przestaję myśleć o swojej najbliższej przyszłości, wiem, że chwilowo powinnam mieć zapewnioną stabilizację finansową. Praca w szkole, sędziowanie koszykówki i jeszcze turystyka… zapowiada się wyśmienicie. Jako młody człowiek mam spore pokłady sił i wierzę, że odniosę sukces.
Szef powiadomił mnie telefonicznie o terminie kursu na wychowawcę dzieci i młodzieży w czasie wypoczynku, który jest niezbędny do podjęcia pracy w zawodzie. Nie pozostaje więc nic innego, jak spokojna praca w szkole i odliczanie dni do uzyskania nowych kwalifikacji.
Codzienne lekcje wychowania fizycznego, przekazywanie, jak ważna jest aktywność fizyczna, sprawiają dużo radości. Ogromną popularnością cieszą się wyjścia na różnego rodzaju rozgrywki sportowe profesjonalnych zawodników, podczas których młodzież może na żywo zobaczyć, jak wyglądają rozgrywki sportowe, praca arbitrów sędziowskich oraz bycie częścią drużyny. To uczy, jak w prawidłowy sposób dopingować swoją ulubioną drużynę i stać się zawodnikiem. Jest to o wiele ciekawszy sposób przekazywania wiedzy niż sucha nauka teoretyczna przepisów, techniki, taktyki, które nie są łatwe do opanowania wśród dzieci. Każde wyjście na mecz wiąże się z wyjściem ze szkoły, co sprawia, że nawet uczniowie mniej zainteresowani sportem chętnie uczestniczą w różnego rodzaju wydarzeniach na arenie sportowej.
W dzisiejszych czasach pracę nauczyciela utrudniają rodzice. Czy to możliwe? Przecież oni powinni pomagać w nauce i wychowaniu swojego dziecka. Jest jesienny wrześniowy czwartek, słońce rozświetla blaskiem szkolne boisko, wspaniała okazja, aby wyjść z murów szkolnych na świeże powietrze. Wykorzystując większą przestrzeń do gry, można pograć w prawdziwą piłkę nożną, a nie w jakieś minigranie w pudełku zapałek. Dzieci zadowolone, z uśmiechem na buziach wychodzą na dwór, każdy ma na sobie bluzę. Rozgrzewka, parę ćwiczeń technicznych i zaczynamy gierkę. Po czterdziestu pięciu minutach wracamy do szkoły i kolejnych lekcji. Kolejnego dnia poranek zaczynam od wizyty mamy jednego ucznia. „Uważam, że wyjście na dwór uczniów w samej bluzie nie było zbyt odpowiedzialnym posunięciem z pani strony, biorąc pod uwagę pogodę, która była na dworze”. Rozmowa była właściwie jednostronna, bo mama, broniąc swojego dziecka, nie przyjmowała żadnych argumentów. To było irytujące. Biorę poprawkę na to, że większość rodziców jest „zafiksowana” na punkcie swoich dzieci i wracam do swoich szkolnych obowiązków. W mojej pracy zdarzają się uczniowie, którzy nagminnie przynoszą zwolnienia z lekcji, wystawione przez rodziców, którzy chyba nie do końca zdają sobie sprawę z wyrządzania krzywdy swojemu dziecku. Proszą o zwolnienie swojego dziecka z lekcji WF-u z powodu bólu stopy, a uczeń biega po korytarzu jak szalony. Czy to jest właściwe postępowanie? Obserwując, co przynoszą dzieci do szkoły na drugie śniadanie, ogarnia mnie przerażenie. Słodki rogalik, batonik popity butelką napoju o wysokiej zawartości cukru. Widoczna nadwaga u uczniów nie napawa optymizmem. Rozmowy i prowadzenie warsztatów ze zdrowego odżywiania w małym stopniu poprawiają przynoszone posiłki do szkoły. Czas ucieka bardzo szybko i często rodzice uważają, że zdrowe jedzenie dużo kosztuje, a przygotowanie go jest pracochłonne. Lepiej zapakować do plecaka słodką bułkę, kupioną w drodze do szkoły niż poświęcić pięć minut na przygotowanie smacznego i zdrowego posiłku z dobrymi składnikami odżywczymi. W swojej pracy zauważam, że zarówno uczniów jak i rodziców musimy edukować cały czas. Zanim zrozumiemy, jak istotne dla naszego zdrowia jest prawidłowe odżywianie, musimy wielokrotnie powtórzyć pewne czynności, aby stały się one naszym nawykiem. Aktywność fizyczna większości dzieci stale spada przez siedzący tryb życia, ograniczenie ruchu na świeżym powietrzu oraz ogromny dostęp do świata Internetu, który zabiera mnóstwo czasu. Kiedyś place zabaw były przepełnione, a w obecnych czasach dziecko, które chciałoby się pobawić na trzepaku, mogłoby sobie zrobić więcej krzywdy niż pożytku. Mimo wszystko jako nauczyciel wychowania fizycznego staram się przypominać uczniom, jak ważny jest ruch i aktywność fizyczna.
Mijają kolejne miesiące mojej pracy i nie mogę się już doczekać kursu na wychowawcę, który ma się rozpocząć za dwa dni.
Przyszła wymarzona chwila. Właśnie usiadłam w sali, gdzie za chwilę odbędzie się kurs na wychowawcę wypoczynku. Jakie wymagania musi spełnić kandydat?
Musi być pełnoletni oraz przedstawić dokument z krajowego rejestru sądowego o niekaralności. Po wypełnieniu dokumentów i opłaceniu kursu możemy zaczynać etap szkolenia.
Zazwyczaj taki kurs można zrobić weekendowo, co sprawia, że dużo ludzi się na niego decyduje. Przychodzą osoby w różnym wieku. Są ludzie młodzi, zaczynający studia, osoby starsze, przychodzi każdy, kto chce spróbować czegoś nowego. Jak to na szkoleniach bywa, jeden człowiek się spóźnił, drugi wychodzi wcześniej, bo ma inne plany, ktoś siedzi w telefonie, a inni rysują chyba swoją przyszłość na kartkach. Staram się nie zwracać uwagi na resztę i jak najbardziej skupić się na zdobyciu nowej wiedzy. Cały kurs przebiega w miłej atmosferze, prowadzący jest biegły w temacie, przekazuje same rzeczowe, przydatne informacje. Możecie się śmiać, ale kiedyś ten gość był moim wychowawcą w czasie obozu letniego. Jak ten czas szybko leci… Nadal jest w świetnej formie fizycznej, codziennie ćwiczy, zdrowo się odżywia. W tym tkwi chyba klucz jego wiecznej młodości. W ramach kursu poruszyliśmy tematykę wszystkich regulaminów, przepisów związanych z pracą oraz zapoznaliśmy się z cechami charakteru, którymi powinien się wyróżniać wychowawca.
Czekały na nas zajęcia z udzielania pierwszej pomocy, tak żebyśmy znali podstawowe zabiegi ratujące życie. Mnie jako ratownika medycznego ta część kursu chyba najmniej interesowała, chociaż dobrze było sobie wszystko przypomnieć. Na nasze spotkanie zaproszony został również prawnik, który opowiedział o naszej odpowiedzialności za dzieci w czasie wycieczki lub dłuższego wypoczynku. Tutaj pojawił się ten moment, w którym uśmiech na twarzach kursantów trochę się zmniejszył, przez chwilę zdaliśmy sobie sprawę, jaką odpowiedzialność prawną ponosimy za zdrowie i życie naszych podopiecznych.
Na samym końcu odbywał się test, jego pozytywne zaliczenie daje uprawnienia do pełnienia funkcji wychowawcy wypoczynku dzieci i młodzieży. Wiecie, jak to jest z większością tych testów – płacisz za kurs, więc zazwyczaj wszyscy zaliczają. Zdarzają się egzaminy poprawkowe, ale ci, którzy uczestniczyli przez wszystkie dni w szkoleniu, nie powinni mieć najmniejszych problemów z jego zaliczeniem. Dostaliśmy od prowadzącego książeczkę wychowawcy, w której znajdują się wszystkie najważniejsze zagadnienia, a także regulaminy, które studiowaliśmy w czasie kursu. Dołączone są również praktyczne tabelki, które porządkują nasz wyjazd i na pewno łatwiej będzie sporządzić wszystkie formalności przed wypoczynkiem i w jego trakcie.
Jestem ciekawa, czy spotkam któregoś z kursantów przy okazji jakiejś wycieczki i ilu z nich będzie pracować w tym zawodzie, a ilu schowa papierek głęboko do szafy i zakończy swoją przygodę w turystyce. Pora zobaczyć, jak ta praca wygląda w praktyce.
Podzielę się z Wami moim postanowieniem: będę odkładać wszystkie pieniądze z wyjazdów, żeby spełnić swoje marzenie i kupić sobie ukochaną białą hondę civic uffo z czerwonymi alufelgami! To taki mój cichy plan, założyłam, że nie będą to wielkie kokosy, więc i marka samochodu przeciętna, ale nie mam aż tak wygórowanych wymagań. Lepiej skromniej, ale z uśmiechem na twarzy biec przez życie. Zakładam świnkę skarbonkę i ruszam w świat. Powiem Wam, że boję się tego jak egzaminu na prawo jazdy. Niby wiesz wszystko, znasz przepisy, masz za sobą kilkanaście godzin za kierownicą, ale ciągle pojawia się ta niepewność, czy sobie poradzisz.