Wall Street, banki i amerykańska polityka zagraniczna - ebook
Wall Street, banki i amerykańska polityka zagraniczna - ebook
Po przeczytaniu tej książki nikt nie będzie miał już wątpliwości co do tego, że finansowe elity na trwałe zdominowały scenę polityczną USA. Opowieść Murraya Rothbarda zaczyna się w okresie wojny secesyjnej i błyskotliwej kariery Jay Cooke’a. Następnie na scenę dziejową wkraczają kolejni bankierzy: J.P. Morgan, rodzina Rockefellerów, Kuhn&Loeb, Lehman Brothers, Goldman Sachs i wielu innych. Urząd prezydenta obejmują wciąż nowi politycy, lecz autor pokazuje, że tak naprawdę ważniejsi od nich są funkcjonariusze deep state zasiadający na eksponowanych stanowiskach w kolejnych administracjach. Między Wall Street a Białym Domem funkcjonuje nieustanna karuzela stanowisk, a poszczególne działania amerykańskiego państwa na świecie mają głównie na celu zabezpieczenie biznesowych i bankowych interesów.
Wall Street, banki i amerykańska polityka zagraniczna przedstawia ogromną ilość nagich faktów, które mówią więcej niż jakiekolwiek skomplikowane interpretacje. To, że Wall Street oplata Waszyngton niezwykle rozbudowaną siecią powiązań rodzinnych, koleżeńskich i biznesowych jest wiedzą powszechnie znaną, lecz nikomu tak jak Rothbardowi nie udało się pokazać tego w równie przystępnej i zwięzłej formie. Jego opowieść kończy się na rządach lubianego w Polsce Ronalda Reagana, który pod względem zależności od finansowych elit nie różnił się niczym od wszystkich wcześniejszych prezydentów. Szkoda jedynie, że autorowi nie dane było żyć dłużej, aby opisać dalszy rozwój wypadków.
Aby zrozumieć współczesną Amerykę, należy najpierw ujawnić władców bankowości i podżegaczy wojennych, którzy od ponad wieku rozdają wszystkie karty. Jak do tej pory nikomu nie udało się dokonać tego równie dobrze jak Rothbardowi.
-Anthony Gregory
Teoretycy lewicowi i prawicowi starając się wyjaśnić historyczne prawidłowości nieustannie odwołują się do abstrakcyjnych „sił”. Stosując zasadę metodologicznego indywidualizmu – który przypisuje wszystkie ludzkie działania indywidualnym działającym podmiotom – oraz ekonomiczne zasady szkoły austriackiej, Rothbard przedstawił bezkompromisową wizję amerykańskiej elity oraz współczesnej historii.
-Justin Raimondo
Po lekturze książki czytelnik może sobie z pewnością zadawać pytanie, czy upatrywanie w organizacjach typu Rada Stosunków Międzynarodowych czy też Komisja Trójstronna ekspozytury środowisk mających największy wpływ na amerykańską politykę jest w ogóle słuszne. Czy amerykański deep state działa przede wszystkim przy pomocy właśnie tych, a nie innych podmiotów? Na te pytania Rothbard nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. Pokazuje przede wszystkim dużą liczbę faktów, nazwisk i dat, które dają wiele do myślenia. Wielka wartość Wall Street, banków i amerykańskiej polityki zagranicznej polega właśnie na tym, że najważniejsze wnioski wyprowadza sobie sam czytelnik.
-Jakub Wozinski
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65546-65-4 |
Rozmiar pliku: | 690 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jakub Wozinski
Przedstawiciele filozofii libertariańskiej uchodzą często za osoby pozbawione trzeźwego oglądu rzeczywistości. Zarzuca im się, że naiwnie doszukują się funkcjonowania procesów rynkowych w świecie, który działa wedle zupełnie odmiennych zasad. Lektura niniejszej książki pokazuje jednak, że najsłynniejszy w historii libertarianin jak mało kto był pozbawiony złudzeń co do tego, że życie gospodarcze i polityczne jest poddane dyktatowi złowrogich klik i środowisk, które za fasadą „kapitalizmu” nieustannie dzielą między siebie łupy i wykorzystują system demokratyczny do machinacji na ogromną skalę.
Choć Murray N. Rothbard znany jest na ogół jako autor radykalnych teorii społecznych, anarchokapitalista i kontrowersyjny działacz polityczny, na kartach Wall Street, banków i amerykańskiej polityki zagranicznej daje się poznać jako do bólu trzeźwy i wnikliwy obserwator życia politycznego i gospodarczego. W przeciwieństwie do zdecydowanej większości prac, które eksplorują tematykę deep state i najczęściej wiązanych z jego istnieniem organizacji takich jak Komisja Trójstronna, Rada Stosunków Międzynarodowych czy też Grupa Bilderberg, Rothbard stawia przede wszystkim na prezentację gołych faktów. Jest to metoda o tyle cenna, że zamiast konstruowania rozbudowanych teorii opartych na domysłach i hipotezach, autor słusznie zakłada, iż odpowiednio bogaty materiał faktograficzny mówi niejako sam za siebie. Cała niniejsza książka stanowi tak naprawdę prezentację jednego wielkiego korowodu osób, które pojawiają na politycznej scenie, aby tylko dogodzić potężnym biznesowym środowiskom, a po skończeniu publicznej służby wracają do rad nadzorczych i zarządów funduszy inwestycyjnych, banków lub korporacji.
Żartobliwie można by stwierdzić, że jedynym wyjątkiem od tej reguły jest Henry Kissinger, który zadomowiwszy się w szeregach establishmentu w latach sześćdziesiątych XX w. nie opuścił ich aż do dziś (piastując eksponowane rządowe stanowiska bez względu na to, która partia znajdowała się akurat u władzy). Liczący obecnie niemal 97 lat polityk określany jest w książce jako „Mr Rockefeller”. Zmarłego w 1995 roku Rothbarda z pewnością nie zdziwiłby fakt, że Kissinger został mianowany ekspertem ds. polityki zagranicznej również przez Donalda Trumpa, który szedł do wyborów z hasłami odebrania władzy elitom.
Inny z libertariańskich autorów, Thomas Woods, wymyślił niegdyś powiedzenie: „nieważne na kogo głosujesz, i tak dostaniesz Johna McCaina”. To żartobliwe stwierdzenie oddaje samą istotę zjawiska, o którym pisał Rothbard. Zmarły w 2018 roku polityk Partii Republikańskiej nie został wprawdzie wymieniony w książce, gdyż okres jego największych wpływów przypadł na minione dwie dekady, lecz jego bezwarunkowe poparcie dla niemal wszystkich zagranicznych interwencji Stanów Zjednoczonych stanowiło wręcz modelowy przykład funkcjonowania amerykańskich elit władzy. W ich interesie leży niezmiennie geopolityczna kontrola całego globu w celu zabezpieczenia partykularnych Interesów banków i korporacji.
Siła argumentów przedstawionych przez Rothbarda polega przede wszystkim na tym, że udało mu się pokazać, iż podporządkowanie polityki zagranicznej bankowym i biznesowym interesom nie zaczęło się w czasach Busha czy Clintona. Tak naprawdę korzenie całego zjawiska sięgają XIX wieku, gdy Stany Zjednoczone zaczęły naśladować Wielką Brytanię, budując sukcesywnie coraz większą strefę swoich wpływów poza granicami kraju.
Wyrazem skrajnej naiwności byłoby twierdzenie, że zapoczątkowana przed wielu laty tradycja miałaby nagle ustać na początku XXI w. W czasie kampanii prezydenckiej z 2016 roku Donald Trump przekonywał wprawdzie, że jego najwięksi przeciwnicy (m.in. Hillary Clinton czy też Ted Cruz) są „całkowicie kontrolowani” przez skorumpowany i niegodziwy bank Goldman Sachs, lecz tuż po wyborze na urząd otoczył się – wzorem wszystkich poprzedników – całym zastępem bankierów i przedstawicieli świata wielkich korporacji. W administracji Donalda Trumpa wręcz roi się od byłych pracowników Goldman Sachs. Sekretarzem skarbu jest obecnie Steve Mnuchin, który w słynnym banku pracował ponad 20 lat, a jego zastępcą został kolega z pracy Jim Donovan. Na stanowisko szefa rady gospodarczej Donald Trump mianował byłego dyrekotra operacyjnego w Goldman Sachs Gary’ego Cohna, a oprócz niego na ważnych stanowiskach pracuje jeszcze co najmniej trzech byłych pracowników banku. Zgodnie z tradycją swoją reprezentację w rządzie mają także spółki naftowe (poprzednim sekretarzem stanu był wieloletni prezes ExxonMobil Rex Tillerson), a także wiele innych grup interesów.
Odgrażanie się Trumpa, że wreszcie skończy z rządami „elit” i przywróci władzę zwykłym ludziom było świetnym zabiegiem z zakresu marketingu politycznego, lecz miało niewielki związek z rzeczywistością. Jak pokazuje Rothbard, polityczny manewr polegający na wystawieniu w wyścigu o fotel prezydencki kandydata przedstawiającego się jako wróg Wall Street i establishmentu, który później okazuje się najlepszym przyjacielem elit, ma bardzo długą tradycję. Przed Trumpem po raz ostatni tak wyraźnie skorzystano z niego przy okazji wyboru na urząd prezydenta Ronalda Reagana, który w polskich kręgach wolnościowych cieszy się wciąż na ogół opinią prawdziwego męża stanu i zwolennika wolności gospodarczej.
W świetle tego, co ukazuje Rothbard, trudno jednak utrzymać taką ocenę rządów Reagana. Konglomerat bankowo-biznesowych interesów nie zwykł nigdy abdykować i powierzać władzy niezależnym politykom, lecz co najwyżej pozostawia im pewien zakres swobodnych działań. Potężni bankierzy i biznesmeni nie dążą prawie nigdy do wolnej i opartej na konkurencji gospodarki, gdyż sprawowanie kontroli nad życiem ekonomicznym przy pomocy aparatu państwa daje im o wiele większe korzyści materialne.
Murray Rothbard pisząc tę pracę skupił się przede wszystkim na amerykańskiej polityce zagranicznej i niestety można tylko żałować, że nie podjął się nigdy ukazania wpływów środowisk biznesowych również na politykę wewnętrzną USA. W pewnym sensie tematyką tą zajmował się już w swojej wyśmienitej książce pt. A History of Money and Banking in the United States: The Colonial Era to World War II (Historia pieniądza i bankowości w Stanach Zjednoczonych: Od ery kolonialnej do II wojny światowej), lecz nie napisał nigdy jej kontynuacji obejmującej czasów współczesnych.
Rzecz jasna, z racji niewielkiego rozmiaru książki jej treść zawiera pewną liczbę luk i niedopowiedzeń. Rothbard pomija chociażby niezwykle istotny aspekt polityki USA wobec nazistowskich i powojennych Niemiec. Wspomina wprawdzie, że Wall Street (a w szczególności stronnictwo skupione wokół Rockefellerów) utrzymywało tradycyjnie silne związki z Niemcami, ale nie rozwija wątku późniejszego niezwykle delikatnego potraktowania narodu sprawców II wojny światowej przez amerykańskich okupantów. W książce nie pada też ani razu słowo „Izrael”, choć powojenną amerykańską politykę zagraniczną trudno w zasadzie zrozumieć bez odniesienia do tego bliskowschodniego państwa. Rothbard przyjął ewidentnie perspektywę, w ramach której skupił się przede wszystkim na zbrojnych interwencjach, co w pewnym sensie tłumaczy takie a nie inne ujęcie sprawy.
Po lekturze książki czytelnik może sobie z pewnością zadawać pytanie, czy upatrywanie w organizacjach typu Rada Stosunków Międzynarodowych czy też Komisja Trójstronna ekspozytury środowisk mających największy wpływ na amerykańską politykę jest w ogóle słuszne. Czy amerykański deep state działa przede wszystkim przy pomocy właśnie tych, a nie innych podmiotów? Na te pytania Rothbard nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. Pokazuje przede wszystkim dużą liczbę faktów, nazwisk i dat, które dają wiele do myślenia. Wielka wartość Wall Street, banków i amerykańskiej polityki zagranicznej polega właśnie na tym, że najważniejsze wnioski wyciąga sobie sam czytelnik.WPROWADZENIE DO WYDANIA Z 1995 ROKU
Justin Raimondo
Dokonana przez Murraya Rothbarda w 1984 roku analiza współczesnej historii USA jako wielkiej bitwy o władzę między gospodarczymi elitami, jako bitwy między domem bankierskim Morgana a interesami Rockefellerów, zostaje uwieńczona następującym stwierdzeniem: „Finansowe elity mogą spać spokojnie bez względu na to, kto wygra wybory w 1984 roku”. Nim czytelnik dotrze do tego fragmentu, powyższy wniosek może mu się wydać zbytnim uproszczeniem, gdyż mamy tu do czynienia z ogólną i skompresowaną perspektywą historii dwudziestego wieku przedstawioną z perspektywy elity władzy. To niewielka i świadcząca o wielkiej znajomości tematu próbka rozległej wiedzy historycznej Rothbarda oraz praktykowanego przez niego przez całe życie metodologicznego indywidualizmu w zakresie nauk społecznych. Książka ta ukazała się po raz pierwszy w 1984 roku w czasach rządów Reagana jako część niewielkiej publikacji dotyczącej zagadnień finansowych noszącej nazwę World Market Perspective. Dla szerszego grona czytelników została opublikowana w 1995 roku przez Center for Libertarian Studies, a w 2005 roku po raz pierwszy pojawiła się online.
Teoretycy lewicowi i prawicowi starając się wyjaśnić historyczne prawidłowości nieustannie odwołują się do abstrakcyjnych „sił”. Stosując zasadę metodologicznego indywidualizmu – który przypisuje wszystkie ludzkie działania indywidualnym działającym podmiotom – oraz ekonomiczne zasady szkoły austriackiej, Rothbard przedstawił bezkompromisową wizję amerykańskiej elity oraz współczesnej historii.
Analizy przeprowadzone przez Rothbarda opierają się przede wszystkim na podstawowych zasadach ekonomii austriackiej, a w szczególności na badaniach Misesa w zakresie bankowości i przyczyn występowania cyklu koniunkturalnego. Kwestia ta jest również poruszona i szczegółowo omawiana w jednej z jego ostatnich książek pt. The Case Against the Fed (Przeciwko Fed), wydanej przez Mises Institute w 1995 roku. W niniejszej pracy autor przedstawia historię tego, jak System Rezerwy Federalnej został narzucony nie spodziewającym się tego Amerykanom przez niezwykle potężny sojusz bankowych interesów. Ekonomiczna analiza Rothbarda jest przejrzysta, zwięzła, a jednocześnie obejmująca wiele zagadnień, począwszy od natury pieniądza, poprzez nieusuwalną niestabilność (i zasadniczą nieuczciwość) bankowości rezerw cząstkowych, a skończywszy na prawdziwych przyczynach cyklu koniunkturalnego.
Jak wyjaśnia Rothbard w swoich pismach ekonomicznych, kluczem jest zrozumienie, że pieniądz jest towarem jak każdy inny, i dlatego podlega prawom rynku. Przyznanie przez rząd monopolu na coś, co stanowi krwiobieg systemu ekonomicznego, stanowi prosty przepis na inflację, psucie waluty – a także wykształcenie się plutokracji, której władza jest w zasadzie nieograniczona. W eseju tym, podobnie jak w The Case Against the Fed, z fascynującą rothbardowską analizą elit sprawujących władzę mamy do czynienia w szczególności w rozdziale poświęconym historii ruchu dążącego do ustanowienia Systemu Rezerwy Federalnej. W tym fragmencie książki uderza przede wszystkim bogactwo faktów. Argumentacja Rothbarda jest tak bardzo naładowana faktami ukazującymi społeczne, gospodarcze i rodzinne powiązania rozrastającej się Władzy Pieniądza, że należy najpierw wycofać się nieco i spojrzeć na nią z perspektywy całej rothbardiańskiej teorii, a w szczególności jego analizy klasowej.
Rothbard z zapałem starał się odzyskać koncepcję analizy klasowej z rąk marksistów, którzy ukradli ją francuskim teoretykom laissez-faire. Marks był autorem splagiatowanej, zniekształconej i uproszczonej wersji teorii opartej na ricardiańskiej, laborystycznej teorii wartości. W oparciu o tę przesłankę, stworzył analizę klasową przeciwstawiającą sobie robotników i właścicieli. Jedną z wielu zasług Rothbarda dla sprawy wolności było przywrócenie pierwotnej teorii, w której ludzie byli przeciwstawieni Państwu.
W teorii walki klasowej Rothbarda, rząd, wliczając w to jego klientów i organy wykonawcze, wykorzystuje i zniewala produktywne klasy poprzez opodatkowanie, regulacje i nieustanne wojny. Rząd jest zmorą, pasożytem niezdolnym do wyprodukowania czegokolwiek we własnym zakresie, a zamiast tego żywi się energią witalną i zdolnością wytwórczą producentów. To pierwszy krok, który należy poczynić w ramach w pełni wykształconej libertahańskiej analizy klasowej. Niestety, w tym miejscu proces myślowy wielu rzekomych libertarian się zatrzymuje. Wystarczy im wiedzieć, że Państwo jest Wrogiem, tak jakby była to tylko nieredukowalna, podstawowa przesłanka.
William Pitt zauważył jednak w 1770 roku, że „za tronem kryje się coś więcej, niż tylko sam król”. Będąc ślepymi na działanie realnych sił z powodu swojego metodologicznego błędu, lewicowi libertarianie zadowalają się życiem w świecie science-fiction i utopijnych schematów, w których nie są zagrożeniem dla sił będących u władzy, i dzięki temu są właśnie tolerowani, a niekiedy nawet dopingowani do działania.
Niezdolność lewicowych libertarian do poprowadzenia procesu analizy o krok dalej wynika w wielu przypadkach z braku odwagi. Wiadomo bowiem dokąd prowadzi kolejny krok, biorąc pod uwagę konsekwencje teorii libertariańskiej oraz szkoły austriackiej. Na tym etapie nie jest potrzebny żaden dowód empiryczny (choć te pojawią się później, w obfitych ilościach); prawdę da się wywieść z samej tylko teorii, a dokładnie z austriackiej teorii dotyczącej natury pieniądza i bankowości, a także misesowskich badań nad przyczynami cyklu koniunkturalnego.
Ów proces dedukcyjny został wyśmienicie i barwnie przedstawiony po raz pierwszy w artykule pt. Toward a Theory of State Capitalism: Ultimate Decision-Making and Class Structure (Ku teorii kapitalizmu państwowego: ostateczne uprawnienia decyzyjne oraz struktura klasowa), opublikowanym przez dwóch uczniów Rothbarda, Waltera E. Grindera i Johna Hagela III, w piśmie „The Journal of Libertarian Studies” (wydanie z zimy 1977 roku).
Choć całkowicie wolny rynek w sposób konieczny zapobiegłby wykształceniu się bankowego monopolu, „system rynkowy prowadzi do koncentracji działalności przedsiębiorczej oraz uprawnień decyzyjnych w obszarze rynku kapitałowego z racji znacznych korzyści płynących z pewnego zakresu specjalizacji”. Biorąc pod uwagę to, że niektóre jednostki będą korzystały ze środków politycznych zamiast ekonomicznych, niektórzy z posiadaczy wielkich fortun będą wykorzystywali swoje ogromne zasoby do kartelizowania rynku oraz ograniczenia własnego ryzyka. Szczególnie duża pokusa do posłużenia się władzą państwa stoi przed bankierami, ponieważ pozwala im ona na systematyczne zwiększanie ich bazy aktywów. Umożliwione dzięki zastosowaniu tych środków tworzenie aktywów, w sporym zakresie zwalnia instytucje bankowe z ograniczeń związanych z pasywną formą ostatecznych uprawnień decyzyjnych przynależnych właścicielom depozytów. Wzmacnia to tym samym w znaczący sposób ostateczne uprawnienia decyzyjne banków kosztem osób trzymających w nich swoje depozyty. Inflacyjne tendencje wynikające z kreacji aktywów zwiększają proporcję finansowania zewnętrznego w stosunku do finansowania wewnętrznego w wielkich korporacjach, przez co ostateczne uprawnienia decyzyjne instytucji bankowych wzrastają kosztem działalności korporacji przemysłowych.
Perspektywa przyjmowana przez zwolenników szkoły austriackiej skupia się na kluczowej roli banków centralnych w generowaniu zniekształconych sygnałów rynkowych, prowadzących do okresowych wzrostów i spadków, do budzących przerażenie cykli koniunkturalnych, za których występowanie obwinia się zawsze wrodzone sprzeczności nieskrępowanego kapitalizmu.
Jednakże kapitalizm ten nie jest wcale nieskrępowany (spróbuj założyć swój własny bank!). Ostatnia rzecz, jakiej chcieliby amerykańscy bankierzy, to nieskrępowany system bankowy. Rothbard nie tylko śledzi zniekształcenia rynku prowadzące do występowania cyklu koniunkturalnego, lecz także wyjaśnia ich źródła (oraz wskazuje głównych beneficjentów). Mises zwrócił uwagę na to, że interwencja rządu w gospodarkę prowadzi niezmiennie do coraz większej liczby interwencji mających na celu „naprawienie” wyrządzonych szkód – a w fakcie, że to właśnie sprawcy zamieszania podjęli się „naprawy” zniekształceń i zakłóceń wywołanych swoją polityką przy pomocy kolejnych zamachów na rynkowy mechanizm, kryje się pewna logika. Jak piszą Grinder i Hagel:
„W USA interwencje wiązały się pierwotnie ze sporadycznie stosowanymi środkami, zarówno na szczeblu federalnym, jak i stanowym, które generowały inflacyjne zniekształcenia podaży pieniądza oraz cykliczne zaburzenia działalności gospodarczej. Zakłócenia, które towarzyszyły cyklowi koniunkturalnemu stanowiły ważny czynnik w ramach transformacji dominujących w Stanach Zjednoczonych ideologii, prowadząc do porzucenia powszechnej akceptacji dla doktryn leseferystycznych na rzecz ideologii politycznego kapitalizmu, przedstawiającego państwo jako konieczny instrument racjonalizacji i stabilizacji z natury niestabilnego porządku gospodarczego.”
KAPITALIŚCI JAKO PRZECIWNICY KAPITALIZMU
Wyjaśnia to specyficzne historyczne zjawisko, opisywane szeroko i szczegółowo przez Rothbarda, w ramach którego najwięksi kapitaliści są największymi wrogami prawdziwego kapitalizmu. Praktycznie wszystkie rzekomo społeczne „reformy” ostatnich pięćdziesięciu lat były forsowane nie przez „idealistycznych” lewicowców, lecz przez korporacyjne kartele przedstawiane na karykaturach jako brzuchaci, noszący wysokie kapelusze „gospodarczy rojaliści” z Wall Street.
Neokonserwatywna prawica ukazuje walkę z Wielkim Rządem jako manichejskie starcie pomiędzy siłami światła (czyli kapitalizmem) oraz całą resztą, czyli w większości zdyskredytowanymi lewicowymi elitami. Analiza historyczna Rothbarda ukazuje jednak o wiele bogatszy, bardziej złożony obraz: zamiast dwóch obozów w walce o wolność, mamy do czynienia z co najmniej trzema wzajemnie zwalczającymi się stronnictwami. Jak zauważyli John T. Flynn, Albert Jay Nock i Frank Chodorov, kapitaliści nigdy nie byli za kapitalizmem. Zdaniem Nocka:
„Jedną z niewielu zabawnych rzeczy w naszym dość kiepsko strawnym świecie jest to, że ci, którzy najbardziej żywiołowo protestują przeciwko kolektywizmowi i zagrożeniu ze strony czerwonych, są tymi samymi, którzy przypochlebiali się, wkupywali się w łaski i schlebiali państwu, aby tylko podejmowało kolejne kroki prowadzące wprost ku kolektywizmowi.” .
Jak wykazał Rothbard, zapowiedzią polityki ekonomicznej Nowego Ładu były działania Herberta Hoovera, obrońcy wielkiego biznesu, a także reform ery progresywnej. Z kolei rewizjonistyczny historyk gospodarczy Gabriel Kolo zademonstrował, że osoby, które dokonały regulacji wielkiego przemysłu w imię progresywnej „reformy”, wywodziły się z karteli i trustów, które miały okiełznać.
Monopoliści oczywiście nie mieli nic przeciwko byciu okiełznanym, o ile tylko ich konkurenci byli również okiełznani (lub wyeliminowani). Każdy gigantyczny krok naprzód w zakresie gospodarczego planowania i centralizacji – bankowość centralna, państwo opiekuńcze, „prawa obywatelskie” oraz akcja afirmatywna – był wspierany lub inicjowany przez największe i najbardziej potężne polityczne grupy interesów w kraju. Dom Morganów, Rockefellerowie, Kuhn & Loeb zajmują wśród wrogów wolności miejsce tuż obok Pierwszej, Drugiej i Trzeciej Międzynarodówki.
Wielkie międzynarodowe korporacje i ich gospodarcze satelity, w sojuszu z rządami i wielkimi bankami, rozciągają swoje wpływy na cały świat: marzą o światowym banku centralnym, globalnym planowaniu oraz międzynarodowym państwie opiekuńczym z wojskami amerykańskimi gwarantującymi im marżę zysku.
Po długiej bitwie o stworzenie banku centralnego w USA, wysocy kapłani finansjery ostatecznie przejęli i skonsolidowali władzę nad wewnętrzną polityką gospodarczą. Pozostało im jedynie rozciągnięcie swojej dominacji na arenie międzynarodowej i w tym celu założyli Radę Stosunków Międzynarodowych (CFR), a następnie Komisję Trójstronną. Te dwie grupy zostały słusznie uznane przez nową populistyczną prawicę za prawdziwe wcielenie elity władzy. Jednakże dopiero za sprawą lektury Rothbarda pogląd ten zostaje umiejscowiony we właściwej historycznej perspektywie. Chodzi o to, że, jak pokazuje Rothbard, sieć tworzona przez członków Rady i Komisji stanowi zaledwie najnowsze wcielenie pewnego silnie zakorzenionego we współczesnej amerykańskiej historii nurtu. Elita władzy istniała na długo przed założeniem CFR lub Komisji Trójstronnej; elita ta będzie trwała także wówczas, gdy te organizacje przestaną już istnieć lub przeobrażą się w coś zupełnie innego.
Zdemaskowanie przez Rothbarda historycznych i ekonomicznych korzeni tego trendu jest niezbędne do zrozumienia, że mamy do czynienia nie tyle ze „spiskiem” skupionym wokół CFR lub Komisji Trójstronnej jako takich, lecz ideowym trendem mającym swoje źródło tradycyjnie wśród elit żyjących na północnym wschodzie i głęboko zakorzenionych w amerykańskiej historii.
Używam słowa „spisek” w cudzysłowie, ponieważ stało się ono ulubionym brzydkim słowem Szacownej Prawicy oraz Lewicy polujących na „ekstremistów”. Jeśli przekonanie, że ludzie podejmują celowe działania, aby osiągnąć ekonomiczne, polityczne lub osobiste cele, jest doszukiwaniem się spisków, wówczas należałoby stwierdzić, że dotyczy to wszystkich racjonalnych mężczyzn i kobiet. Trzeba by było również uznać, że ludzkie działanie jest pozbawione celu, przypadkowe i niezrozumiałe. W ramach tej wizji historia stanowiłaby serię pozbawionych związku przypadków. Mimo to, nazywanie światopoglądu reprezentowanego przez Rothbarda „teorią spiskową” wydaje się nieodpowiednie. Twierdzenie, że Dom Morganów był zaangażowany w „spisek” mający na celu wciągnięcie USA do I wojny światowej w sytuacji gdy otwarcie korzystał z każdego możliwego politycznego lub ekonomicznego środka, aby wepchnąć nas do „wojny mającej skończyć wszystkie wojny”, wydaje się żałośnie nieodpowiednie. Nie mieliśmy tu do czynienia z żadnym sekretnym, zakonspirowanym spotkaniem w dźwiękoszczelnej sali konferencyjnej należącej do wielkiej korporacji, lecz ze „spiskiem” otwarcie i głośno wyrażanych idei (warto tu odnotować i podkreślić znaczenie analizy Rothbarda przedstawiającej założenie pisma „The New Republic”, pełniącego rolę flagowego okrętu „rosnącego w siłę sojuszu na rzecz wojny i etatyzmu”, łączącego interesy Morgana z liberalnymi intelektualistami – i czy nie jest zabawne to, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają?).
Teoria spiskowa przypisuje źródło praktycznie wszystkich problemów społecznych jednemu czynnikowi sprawczemu. Klasyczną teorią spiskową jest radykalny feminizm, który tłumaczy całe zło świata istnieniem mężczyzn; innego przykładu dostarczają paranoidalne poglądy głoszone przez eks-komunistów należących do ruchu konserwatywnego, którzy mają obsesję na punkcie niszczenia swoich byłych towarzyszy.
Jednakże złożoność i subtelność rozważań Rothbarda, opartych na wielkiej liczbie historycznych danych, stawia go na zupełnie innym i wyższym poziomie. Nie znajdziemy u niego żadnej pojedynczej instytucji, żadnego wydającego dyrektywy komitetu centralnego, lecz mnogość grup interesów oraz stronnictw posiadających zbieżne cele.
W środowisku tym funkcjonują rodzinne, społeczne i gospodarcze powiązania, a także ideowa zbieżność, a nikt inny tak jak Rothbard nie potrafi wydobyć na światło dzienne obrazujących to faktów biograficznych. Zebrane razem drobne i starannie dobrane fakty, niczym pociągnięcia pędzlem tworzą portret klasy rządzącej, której bezwzględność przewyższa jedynie jej cyniczny brak lojalności wobec narodu.
Portret ten pozostaje wciąż co do swojej istotny niezmieniony aż po dziś dzień. Wall Street, banki i amerykańska polityka zagraniczna zostało napisane w 1984 roku, w czasie rządów Reagana. Reagan rozpoczął swoje rządy od potępienia rządzącej elity, a w szczególności CFR i członków Komisji Trójstronnej, lecz pod koniec jego rządów jego wiceprezydentem i następcą został stanowiący uosobienie establishmentu członek Skull & Bones, George Bush.
Bush to wieloletni dyrektor CFR i trylateralista; większość z najważniejszych członków jego administracji, wliczając w to przewodniczącego kolegium połączonych szefów sztabów, Colina Powella, była członkami CFR. Podobnie w przypadku administracji Clintona, począwszy od prezydenta (CFR/Komisja Trójstronna), poprzez Donnę Shalala (CFR/Komisja Trójstronna), George’a Staphanopoulosa (CFR) oraz ludzi związanych z CFR obecnych (jak zawsze) w całym Departamencie Stanu. Oprócz sekretarza stanu Warrena Christophera, członkami CFR w administracji Clintona są m.in. prezes Zespołu Doradców Ekonomicznych Laura Tyson, sekretarz stanu Robert Rubin, sekretarz zasobów wewnętrznych Bruce Babbitt, ważniak z Departamentu Mieszkalnictwa Henry Cisneros oraz przewodnicząca Kongresowego Biura Budżetowego Alice Rivlin.
Druga strona politycznej sceny jest również dokooptowana na poziomie liderów, co żywo unaoczniło wycofanie się Newta Gingricha przed potęgą i majestatem Henry’ego Kissingera. Tchórzostwo ze strony polityków nie jest czymś zaskakującym, lecz dotyczy ono także tych, którzy uchodzą za intelektualnych przywódców republikańskiej wolnorynkowej „rewolucji”.
Istnieje pewnego rodzaju mentalność, która nawet pomimo bardzo przekonywających dowodów odrzuca argumenty przedstawione w Wall Street, bankach i amerykańskiej polityce zagranicznej. Nastawienie to ma swoje źródło w szczególnym rodzaju tchórzostwa. Jest to przede wszystkim lęk przed nie byciem słuchanym, obawa przed przekształceniem się w Kasandrę, grecką wróżkę, która miała władzę przewidywania z jednym tylko ograniczeniem: że nikt nie będzie słuchał jej ostrzeżeń. O wiele łatwiejsze, a także o wiele bardziej dochodowe, jest bycie nadwornym historykiem. Roli tej autor niniejszego błyskotliwego pamfletu nigdy nie potrafiłby pełnić, nawet gdyby dane mu było spróbować. Prawda (lub przynajmniej jej poszukiwanie) jest bowiem o wiele bardziej interesująca niż oficjalna historia i konwencjonalna mądrość danej chwili. Czysta przyjemność, jaką Rothbard czerpał z odkrywania prawdy, spełniania swojego powołania prawdziwego naukowca, daje się zauważyć nie tylko na każdej stronie tej pracy, ale także wszystkich jego 28 książek oraz tysięcy artykułów i przemówień.
Rothbard nie bał się podzielić losu Kasandry, ponieważ, po pierwsze, prawda jest wartością samą w sobie i powinno się stać na jej straży dla niej samej. Po drugie zaś, prawda ma to do siebie, że w końcu wychodzi na jaw, pomimo najbardziej wytężonych wysiłków, aby ją stłumić.