- promocja
Warszawa skamandrytów - ebook
Warszawa skamandrytów - ebook
Debiutowali u progu Drugiej Rzeczypospolitej. Tworzyli najbardziej znaną i reprezentatywną grupę poetycką okresu międzywojennego. Kiedy niecałe trzy tygodnie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wtargnęli na literacką scenę w kawiarni Pod Pikadorem, byli nie tylko młodzi i zdolni, ale przede wszystkim niecierpliwi, ambitni, spragnieni natychmiastowego sukcesu. W Traktacie poetyckim Czesław Miłosz nazwał ich piękną plejadą. Gombrowicz zazdrościł im sławy i dowodził, że „ci chłopcy” skutecznie „sterroryzowali” warszawską ulicę i prasę. Warszawa była nie tylko miastem ich młodości, lecz przede wszystkim przestrzenią spełniania twórczych marzeń, miejscem odnoszenia spektakularnych sukcesów oraz budowania życiowej stabilizacji.
Warszawa skamandrytów to pierwsza na rynku wydawniczym obszerna publikacja obrazująca związki „wielkiej piątki” (Tuwima, Słonimskiego, Lechonia, Wierzyńskiego, Iwaszkiewicza) z miastem, „gdzie wszystko się zaczęło”. Niezwykle barwna galeria postaci ukazanych na tle przedwojennej stolicy, miasta dynamicznie przeobrażającego się z zapóźnionego zakątka na styku Wschodu i Zachodu w prawdziwie kosmopolityczną europejską metropolię.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-14252-7 |
Rozmiar pliku: | 3,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czas zaciera ich ślady. Oddala w świadomości czytelnika nie tylko ich utwory, ale przede wszystkim przestrzeń, w jakiej żyli i działali. Przyciągali zarówno siłą poezji, jak i osobowości. Najlepiej tę nietuzinkowość ujął Czesław Miłosz, pisząc w Traktacie poetyckim, że w literaturze polskiej „nigdy nie było tak pięknej plejady”. Trudno nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Skamandryci to nie tylko najbardziej rozpoznawalna grupa poetycka dwudziestolecia międzywojennego, lecz także najściślej związana z Warszawą literacka „plejada”.
Celowo nie wystąpili z żadnym programem, bo od początku odcinali się od sztywnych reguł i krępujących twórczą swobodę zasad. W zamian stworzyli zupełnie nowy, pozbawiony młodopolskiej maniery i ozdobników model poezji. Związali twórczość z życiem, wprowadzili do wierszy konkret, język ulicy, codzienność, energię miasta. Przekonywali, że słowa kierują do nowego typu odbiorcy – „prostego człowieka”. Lubili zaskakiwać i prowokować, nie stroniąc przy tym od kpiny, ironii czy żartu. Szybko zdobytej sławy zazdrościło im wówczas wielu. Młodszy od skamandrytów o kilka lat Witold Gombrowicz czuł przed nimi należyty respekt. We Wspomnieniach polskich dowodził, że „ci chłopcy”, jak określał skamandrytów, urodzili się pod „szczęśliwą gwiazdą”, a swoim „sprytem i zręcznością taktyczną” udało im się skutecznie „sterroryzować” warszawską kawiarnię i prasę. Oczywiście Gombrowicz nie byłby sobą, gdyby obok apologetycznych fragmentów nie zamieścił ostrzeżeń przed czyhającą rzekomo na skamandrytów duchową oraz intelektualną plajtą.
Pojawili się na literackim Parnasie w momencie szczególnym, kiedy kształtowały się zręby nowego i nareszcie, po stu dwudziestu trzech latach niewoli, suwerennego państwa. Byli pierwszym pokoleniem zwolnionym z obowiązku angażowania się w sprawy polskie. Mogli, bez posądzenia o nihilizm, zrzucić z ramion, ugniatający dotąd ich poprzedników, „płaszcz Konrada” i poczuć smak prawdziwej, bo wyzwolonej nareszcie z ojczyźnianych okowów, twórczej wolności. Można o nich powiedzieć, że znaleźli się we właściwym miejscu i czasie. Współtworzyli pokolenie, które – jak mówił Wierzyński – „na historycznej loterii wygrało los szczęścia”. Świetnie przy tym wyczuwali nastroje społeczne, a także oczekiwania czytelników. Udało im się nawiązać bliski emocjonalny kontakt z publicznością, znaleźć wspólny język z „warszawską ulicą”. Odnieśli spektakularny sukces. Upojeni wolnością, młodością oraz rosnącą z każdym dniem sławą mogli powtarzać za Faustem: „Chwilo trwaj, jesteś piękna”.
Chwila nie trwała długo. Wraz z wybuchem wojny ich świat przestał istnieć. Do atmosfery z kawiarni poetów „Pod Pikadorem” i klimatu panującego wokół słynnego stolika na półpięterku w „Małej Ziemiańskiej”, a także Warszawy swojej młodości będą powracali zawsze. Nawet wówczas, kiedy przestaną być zwartą, połączoną więzami przyjaźni „piękną plejadą”.
W książce nie znajdziemy porównań czy zestawień z innymi działającymi w okresie międzywojnia grupami literackimi. Autorkę interesują przede wszystkim losy „wielkiej piątki”, chociaż, o czym nie można zapomnieć, skamandrytów niemal od początku otaczało wielu uzdolnionych satelitów. Poza zasięgiem szczegółowych rozważań znalazł się okres wojny i okupacji oraz lata powojenne. Niektóre, bardzo ogólne, informacje można odnaleźć w zakończeniach poszczególnych części, a także w dwóch ostatnich rozdziałach.
Intencją autorską jest przede wszystkim wyeksponowanie „warszawskości” poetów z grupy Skamandra, podkreślenie ich związku z miastem, przestrzenią, w której tworzyli, wskazanie konkretnych miejsc, a przy okazji uchwycenie mechanizmów więzi grupowej, fenomenu budowania związków i zależności pomiędzy poszczególnymi skamandrytami. W tym miejscu należy jednak podkreślić, że nie jest to publikacja o międzywojennej czy powojennej Warszawie – kontekst varsavianistyczny stanowi wyłącznie tło, a nie główny temat rozważań.
Zapraszam w podróż po skamandryckiej Warszawie. W miejsca w większości już nieistniejące. Chcę wierzyć, że choć w niewielkim stopniu udało mi się przywołać obraz miasta. Ich miasta. Odtworzyć namiastkę towarzyszących im w tej warszawskiej przestrzeni emocji i wzruszeń.