Wątpliwość Darwina. Kambryjska eksplozja życia jako świadectwo inteligentnego projektu - ebook
Wątpliwość Darwina. Kambryjska eksplozja życia jako świadectwo inteligentnego projektu - ebook
Kiedy w 1859 roku na półkach angielskich księgarni pokazała się książka „O powstawaniu gatunków”, Darwin przypuszczał, że wraz z rozwojem badań paleontologicznych uda się wytłumaczyć wydarzenie sprzed 530 milionów lat – czyli nagłe pojawienie się nowych gatunków, współcześnie określane mianem kambryjskiej eksplozji życia. Okazało się jednak, że brak wystarczającej liczby form pośrednich jest nadal poważnym wyzwaniem dla ewolucjonistów.
Według autora książki „Wątpliwość Darwina. Kambryjska eksplozja życia jako świadectwo inteligentnego projektu” Stephena C. Meyera niekierowane procesy przyrodnicze nie mogą stanowić wyjaśnienia dla pochodzenia tak wielkiej różnorodności życia na przestrzeni zaledwie kilkunastu lub kilkudziesięciu milionów lat. Uczony podkreśla, że im więcej wiemy o złożoności informacji biologicznej, tym mniej prawdopodobne staje się darwinowskie wyjaśnienie kambryjskiej eksplozji życia.
Nasuwa się zatem pytanie: jeżeli teoria ewolucji nie stanowi dobrego wyjaśnienia dla tego, co zaszło na początku okresu kambru, to czy istnieje inne naukowe wyjaśnienie tego zdarzenia? Meyer twierdzi, że tak – to teoria inteligentnego projektu sprawia, iż tajemnica kambryjskiej eksplozji może zostać rozwiązana.
„Wątpliwość Darwina. Kambryjska eksplozja życia jako świadectwo inteligentnego projektu” to pozycja obowiązkowa nie tylko dla entuzjastów paleontologii czy biologii, ale także dla wszystkich czytelników zainteresowanych nowymi trendami w nauce.
Stephen C. Meyer
Absolwent University of Cambridge, doktor historii i filozofii nauki. Wykładowca filozofii na Whitworth College. W 2002 roku oficjalnie stanął na czele Center for Science and Culture, ośrodka należącego do Discovery Institute.
W 2009 roku ukazała się pierwsza książka Meyera „Podpis w komórce. DNA i świadectwa inteligentnego projektu”. Praca ta została uznana za książkę roku przez czasopismo „The Times Literary Supplement”, a magazyn „World” przyznał jej autorowi tytuł Człowieka Roku 2009. Meyer przedstawił w niej pogląd, że informacja genetyczna występująca w cząsteczkach DNA jest świadectwem działania inteligencji, swojego rodzaju „autografem”, który – jego zdaniem – jasno wskazuje na inteligentne pochodzenie. W 2013 roku ukazała się druga książka Meyera „Wątpliwość Darwina. Kambryjska eksplozja życia jako świadectwo inteligentnego projektu”.
Seria Inteligentny Projekt to pierwsza tak ambitna i bogata propozycja na polskim rynku wydawniczym, w ramach której ukazują się książki dotyczące teorii inteligentnego projektu – Intelligent Design (ID).
Autorzy zastanawiają się: czy różnorodność życia na Ziemi może być wyjaśniona wyłącznie przez procesy czysto przyrodnicze? Czy złożone struktury biologiczne mogły powstać drogą przypadku i konieczności, bez udziału inteligencji? Czy Ziemia jest tylko jedną z wielu niczym niewyróżniających się planet?
Teoria inteligentnego projektu jest ogólną teorią rozpoznawania projektu i ma szerokie zastosowanie w takich dziedzinach nauki, jak kryminalistyka, historia, kryptografia, astronomia i inżynieria. Seria Inteligentny Projekt pokazuje, że koncepcja ID powinna być stosowana również w zagadnieniach pochodzenia i rozwoju różnych form życia, a także w próbie zrozumienia nas samych.
Spis treści
Wstęp 9
Część 1 TAJEMNICA BRAKUJĄCYCH SKAMIENIAŁOŚCI 21
Rozdział 1.
DNA, Darwin i przejawy projektu 23
Rozdział 2.
Bestiariusz z Burgess 49
Rozdział 3.
Miękkie ciała i twarde fakty 77
Rozdział 4.
Czy nie brakuje skamieniałości? 111
Rozdział 5.
Czy geny opowiadają historię? 137
Rozdział 6.
Zwierzęce drzewo życia 159
Rozdział 7.
Punktualizm 189
Część 2 JAK ZBUDOWAĆ ZWIERZĘ 211
Rozdział 8.
Eksplozja informacji kambryjskiej 213
Rozdział 9.
Inflacja kombinatoryczna 229
Rozdział 10.
Pochodzenie genów i białek 247
Rozdział 11.
Bliższe spojrzenie na gen 275
Rozdział 12.
Złożone adaptacje i matematyka neodarwinowska 303
Rozdział 13.
Pochodzenie planów budowy ciała 331
Rozdział 14.
Rewolucja epigenetyczna 351
Część 3 CO PO DARWINIE? 275
Rozdział 15.
Postdarwinowski świat i samoorganizacja 377
Rozdział 16.
Pozostałe modele postneodarwinowskie 401
Rozdział 17.
Czy inteligentny projekt jest możliwy? 433
Rozdział 18.
Oznaki projektu w eksplozji kambryjskiej 453
Rozdział 19.
Zasady nauki 487
Rozdział 20.
Co jest stawką? 515
Podziękowania 525
Bibliografia 527
Indeks osobowy 563
Indeks rzeczowy 567
Kategoria: | Biologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66233-66-9 |
Rozmiar pliku: | 7,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nemezis Darwina
Kiedy Karol Darwin ukończył swoją słynną książkę, pomyślał, że wyjaśnił każdy szczegół oprócz jednego.
Każdy mógłby sądzić, że dzieło O powstawaniu gatunków było jednostkowym, wyjątkowym osiągnięciem. Podobnie jak wielka gotycka katedra to ambitne dzieło połączyło wiele odmiennych elementów w jedno syntetyczne ujęcie wyjaśniające zjawiska w tak różnych dziedzinach, jak anatomia porównawcza, paleontologia, embriologia czy biogeografia. Jednocześnie swoista prostota tego dzieła robiła ogromne wrażenie. O powstawaniu gatunków Darwina wyjaśniało wiele kategorii dowodów biologicznych za pomocą dwóch głównych pojęć. Tymi bliźniaczymi filarami jego teorii były: uniwersalny wspólny przodek i selekcja naturalna.
Pierwszy z tych filarów, uniwersalny wspólny przodek, przedstawiał teorię historii życia. Twierdziła ona, że wszystkie formy życia ostatecznie pochodzą od jednego wspólnego przodka z jakiejś odległej przeszłości. W słynnym fragmencie na końcu swojej książki O powstawaniu gatunków Darwin dowodził, że „wszystkie istoty organiczne, jakie kiedykolwiek żyły na Ziemi, pochodzą od jakiejś wspólnej formy pierwotnej”. Darwin uważał, że ta pierwotna forma stopniowo przekształcała się w inne, nowe formy życia, które z kolei stopniowo przekształcały się w kolejne formy życia, ostatecznie tworząc po wielu milionach pokoleń całe – różnorodne i skomplikowane – znane nam dziś życie.
Podręczniki biologii zazwyczaj opisują tę wizję w taki sposób, jak to zrobił Darwin, przedstawiając wielkie rozgałęzione drzewo filogenetyczne. Pień tego drzewa Darwina symbolizuje pierwszy pierwotny organizm. Konary i gałęzie reprezentują wiele nowych form życia, które biorą w nim swój początek (ilustracja 1.1). Oś pionowa, na której wykreślono drzewo, przedstawia skalę czasu. Oś pozioma pokazuje zmiany różnych form biologicznych lub – jak to określają biolodzy – jest miarą „odległości morfologicznej”.
Biolodzy często nazywają teorię Darwina historią życia „uniwersalnego wspólnego przodka”, aby wskazać, że każdy organizm na Ziemi powstał od tego samego wspólnego przodka w procesie opartym na „dziedziczeniu z modyfikacją”. Darwin twierdził, że ta idea najlepiej wyjaśnia różnorodność dowodów biologicznych: następstwo form obserwowane w zapisie kopalnym, rozmieszczenie geograficzne różnych gatunków (takich jak zięby z wysp Galapagos), a także podobieństwa anatomiczne i embriologiczne pomiędzy dalece odmiennymi organizmami.
Drugi filar teorii Darwina podkreśla twórczą moc procesu, który nazywa selekcją naturalną. Proces ten działa na przypadkowe zmiany cech lub właściwości organizmów oraz ich potomstwa. Podczas gdy teoria uniwersalnego wspólnego przodka proponuje pewien graficzny wzór (rozgałęzione drzewo) dla wyobrażenia historii życia, idea naturalnej selekcji odnosi się do procesu, który według Darwina może generować zmianę implikowaną przez jego rozgałęziające się drzewo życia.
Darwin sformułował ideę selekcji naturalnej, opierając się na analogii do powszechnie znanego procesu sztucznej selekcji lub tak zwanej hodowli selektywnej. W XIX wieku każdy, kto był zaznajomiony z hodowlą zwierząt domowych – na przykład psów, koni, owiec lub gołębi – wiedział, że hodowcy mogą zmienić cechy domowego stada, dopuszczając do rozmnażania tylko zwierzęta o określonych cechach. Hodowca owiec z północnej Szkocji może wyhodować owcę wełnistą, aby zwiększyć jej szanse na przeżycie w zimnym północnym klimacie (lub też zebrać więcej wełny). W tym celu wybrałby do rozmnażania tylko najbardziej wełniste barany i wełniste owce. Jeśli z pokolenia na pokolenie kontynuowałby taką selekcję i dopuszczał do rozrodu tylko najbardziej wełniste osobniki wśród powstałego potomstwa, ostatecznie otrzymałby wełnistą rasę owiec. Jak napisał Darwin, w takich przypadkach „kluczem jest siła kumulatywnej selekcji dokonywanej przez człowieka. Natura wytwarza stopniowo zmiany, człowiek zaś nadaje im pewien korzystny dla siebie kierunek”.
Ilustracja 1.1. Darwinowskie ewolucyjne drzewo życia przedstawione przez dziewiętnastowiecznego niemieckiego biologa ewolucyjnego Ernsta Haeckela.
Darwin zauważył, że gołębie zostały wyhodowane w oszałamiającej różnorodności ras: gołąb pocztowy charakteryzuje się „wydłużonymi powiekami” i „szerokim otworem ust”, „krótkodzioby młynek ma dziób podobny do zięby, a młynek zwykły ma dziwną dziedziczną właściwość wzlatywania tłumnie na wielką wysokość i spadania potem, koziołkując przez głowę”, a być może najdziwniejszy ze wszystkich „gołąb garłacz ma mocno wydłużone ciało, wydłużone skrzydła i nogi oraz niezwykle rozwinięte wole, które zazwyczaj wydyma”.
Oczywiście hodowcy gołębi osiągnęli te zaskakujące metamorfozy poprzez ostrożną segregację i selekcję cech. Ale jak zauważył Darwin, natura ma również zdolności pozwalające na wybór pewnych cech: wadliwe stworzenia mają mniejsze szanse na przetrwanie, a tym samym na rozmnażanie się, podczas gdy potomstwo o korzystnych cechach posiada większe szanse na przeżycie, rozmnażanie i przekazanie tych korzystnych cech przyszłym pokoleniom. W książce O powstawaniu gatunków Darwin twierdził, że u podstawy tego procesu, zwanego selekcją naturalną, leży przypadek i może on kształtować cechy organizmów podobnie jak w przypadku hodowców stosujących przemyślaną selekcję cech. A natura sama jest w stanie odgrywać rolę takiego hodowcy.
Rozważmy raz jeszcze przypadek stada owiec. Wyobraźmy sobie, że człowiek nie wybiera do rozmnażania wełnistych osobników, ale kilka bardzo mroźnych zim powoduje, że przeżywają wyłącznie najbardziej wełniste zwierzęta w całej populacji. Teraz znowu będą się rozmnażać tylko bardzo wełniste owce. Jeśli mroźne zimy utrzymają się przez kilka pokoleń, czy wynik nie będzie taki sam jak poprzednio? Czy populacja owiec w końcu nie stanie się w dostrzegalny sposób bardziej wełnista?
To spostrzeżenie Darwina było wyjątkowo doniosłe. Natura – w postaci zmian środowiskowych lub innych czynników – może mieć taki sam wpływ na populację organizmów, jak celowe i inteligentne decyzje. Natura sprzyjałaby wyróżnianiu pewnych cech przed innymi – w szczególności tych, które nadawałyby organizmom je posiadającym przewagę funkcjonalną lub przeżyciową, powodując ostatecznie zmianę cech populacji. Wynikająca z tego zmiana nie zostałaby stworzona przez inteligentnego hodowcę, który wybrałby pożądaną cechę lub odmianę, czyli nie przez „sztuczną selekcję”, lecz w wyniku procesu całkowicie naturalnego. Co więcej, Darwin doszedł do wniosku, że ten proces selekcji naturalnej działający na przypadkowo powstające zróżnicowanie był „głównym czynnikiem zmiany” w powstawaniu wielkiego rozgałęziającego się drzewa życia z całą jego różnorodnością.
Książka Darwina O powstawaniu gatunków błyskawicznie zwróciła uwagę całej społeczności naukowej. Analogia Darwina odnosząca się do sztucznej selekcji była bardzo przekonująca, zaproponowany przez niego mechanizm selekcji naturalnej i przypadkowej zmienności przejrzysty, a jego umiejętność pozbywania się potencjalnych zastrzeżeń wprost bezkonkurencyjna. Co więcej, zakres wyjaśnień jego toku argumentacji na rzecz uniwersalnego wspólnego przodka wydawał się genialnym posunięciem. Po przeczytaniu książki O powstawaniu gatunków wielu uznało, że Darwin pozbył się wszelkich zarzutów wobec swojej teorii poza jednym.
Anomalia: wątpliwość Darwina
Pomimo zakresu jego syntezy istniał jeden zestaw faktów, który jednak niepokoił Darwina – coś, czego – jak przyznawał – jego teoria nie mogła zadowalająco wyjaśnić, przynajmniej w tamtym czasie. Darwin był zaintrygowany wzorem zapisów sedymentacyjnych zdających się dokumentować w zapisie kopalnym nagłe pojawienie się różnych form zwierząt w odległym okresie geologicznym, który początkowo był powszechnie nazywany sylurem, ale później została nadana mu nowa nazwa: kambr.
W tym okresie geologicznym wiele nowych i anatomicznie wyspecjalizowanych stworzeń pojawiło się nagle w warstwach osadowych wielu przekrojów geologicznych bez żadnych oznak istnienia prostszych form mogących być ich przodkami, form we wcześniejszych, niższych warstwach. Wydarzenie to paleontolodzy nazywają dziś eksplozją kambryjską. Darwin szczerze opisał swoje obawy związane z tą zagadką w książce O powstawaniu gatunków: „Przytoczono tu i omówiono szereg trudności, a mianowicie: obecność w szeregu następujących po sobie formacji tylko niektórych form przejściowych pomiędzy dawniejszymi a obecnymi gatunkami, brak zaś licznych stopniowo zmieniających się ogniw pośrednich pomiędzy wszystkimi następującymi po sobie gatunkami, dalej zaś nagłe występowanie całych grup pokrewnych gatunków w naszych formacjach europejskich i, o ile dotąd wiadomo, prawie zupełny brak zawierających skamieniałości formacji pod osadami kambryjskimi. Wszystkie te trudności są bez wątpienia bardzo wielkiej wagi”. Nagłe pojawienie się zwierząt w tak wczesnym zapisie kopalnym niełatwo było pogodzić z nową teorią Darwina stopniowych zmian ewolucyjnych, a jeden z ówczesnych naukowców nie pozwolił mu o tym zapomnieć.
Antagonista
Urodzony w Szwajcarii paleontolog Louis Agassiz z Uniwersytetu Harvarda był jednym z najbardziej doświadczonych ówczesnych naukowców, który jednocześnie znał wiele różnych przekrojów kopalnych lepiej niż ktokolwiek inny. Mając nadzieję na pozyskanie Agassiza jako sojusznika, Darwin wysłał mu egzemplarz książki O powstawaniu gatunków i poprosił go o pochylenie się nad przedstawionymi w niej argumentami z otwartym umysłem. Można sobie wyobrazić, jak ten wielki przyrodnik dostaje od listonosza przesyłkę i odwija z papieru mały zielony tom, który wywołał światopoglądową nawałnicę po obu stronach Atlantyku.
Być może zaszył się w swoim gabinecie i przyglądał atrakcyjnemu tytułowi, jednocześnie przypominając sobie, co już słyszał o tej pracy. Czytał książkę z głębokim zainteresowaniem, czyniąc liczne notatki na marginesach, ale ostatecznie jego werdykt rozczarował autora dzieła. Agassiz doszedł do wniosku, że zapis kopalny, szczególnie zapis eksplozji kambryjskiej życia zwierzęcego stawia przed teorią Darwina problem nie do przezwyciężenia.
Wyzwanie przychodzące z dwóch stron
Aby zrozumieć, dlaczego jest to wyzwanie, weźmy pod uwagę ramienionogi i trylobity, dwa najlepiej udokumentowane typy stworzeń z zapisu skamieniałości kambryjskich, znane już w 1859 roku. Ramienionóg (ilustracja 1.2), mający dwie skorupy, wygląda jak małż lub ostryga, ale wewnątrz jest zupełnie inny. Jak pokazano na rysunku, posiada gonadę, płaszcz, jamę płaszcza, przednią ścianę ciała, jamę ciała, jelito i lofofor będący organem pokarmowym o wyglądzie pierścienia czułek w kształcie spirali lub podkowy, z otworem gębowym wewnątrz pierścienia i odbytem skierowanym na zewnątrz. Ramienionogi charakteryzują się bardzo złożonym ogólnym planem budowy ciała, z wieloma pojedynczymi skomplikowanymi, ale funkcjonalnie zintegrowanymi układami i częściami. Na przykład czułki są pokryte licznymi rzęskami precyzyjnie ułożonymi w taki sposób, aby ich ruch mógł wzbudzić i skierować strumień wody w kierunku otworu gębowego.
Ilustracja 1.2. U góry (1.2a): anatomia wewnętrzna ramienionogów. Na dole (1.2b): skamieniałość pokazująca zewnętrzną strukturę skorupy ramienionogów (dzięki uprzejmości Corbis).
Jeszcze bardziej skomplikowany był trylobit (ilustracja 1.3) z trzema płatami przechodzącymi przez głowę (wzniesiony płat środkowy i dwa bardziej płaskie z obu boków) oraz ciałem podzielonym na trzy części (tarcze) – głowową, tułowiową i ogonową, przy czym dwie ostatnie mogły się składać nawet z 30 segmentów. Trylobity posiadały parę nóg w każdym segmencie oraz kolejne trzy pary w części głowowej. Największe wrażenie robiły jednak złożone oczy znajdowane nawet u bardzo wczesnych trylobitów. Oczy te zapewniały tym nie tak prymitywnym zwierzętom 360-stopniowe pole widzenia.
Ilustracja 1.3. U góry (1.3a): anatomia trylobita. Na dole (1.3b): skamieniałość trylobita z gatunku Kuanyangia pustulosa (dzięki uprzejmości Illustra Media).
Nagłe pojawienie się złożonych konstrukcji anatomicznych stanowiło wyzwanie dla obu głównych części teorii ewolucji.
Eksplozja kambryjska i działanie selekcji naturalnej
Kambryjskie dowody kopalne stanowiły poważne wyzwanie dla twierdzenia Darwina, że selekcja naturalna ma zdolność tworzenia nowych form życia. Jak to przedstawił Darwin, zdolność doboru naturalnego do wytworzenia znaczącej zmiany biologicznej zależy od zaistnienia trzech odrębnych uwarunkowań: (1) zmiany pojawiają się losowo, (2) zmiany mogą być dziedziczone oraz (3) różnice w sukcesie reprodukcyjnym wśród konkurujących między sobą organizmów powstają w wyniku walki o przetrwanie.
Według Darwina zmiany w cechach powstają losowo. Niektóre z nich (na przykład gęstsza wełna) mogą dawać przewagę w walce o przetrwanie w określonych warunkach środowiskowych. Wariacje cech, które zapewniają przewagę funkcjonalną lub przetrwanie i jednocześnie są dziedziczne, zostaną zachowane w następnym pokoleniu. Gdy natura „wybiera” te udane właściwości, cechy populacji się zmieniają.
Darwin przyznał, że korzystne warianty odpowiedzialne za trwałą zmianę gatunków są zarówno rzadkie, jak i siłą rzeczy niewielkie. Duże zmiany formy, które późniejsi biolodzy ewolucyjni nazywaliby makromutacjami, nieuchronnie powodują deformację i śmierć. Tylko niewielkie zmiany przechodzą test zdolności do przeżycia oraz są dziedziczone.
Wynika z tego, że w ludzkiej skali czasu korzyści tego mechanizmu ewolucyjnego byłyby trudne lub niemożliwe do zauważenia. Jednak przy wystarczającej ilości czasu korzystne cechy stopniowo narastałyby i przyczyniały się do powstawania nowych gatunków, a w dłuższej perspektywie pojawiałyby się nawet zupełnie nowe grupy organizmów i nowe plany budowy ciała. Darwin argumentował, że skoro sztuczna selekcja mogła doprowadzić do powstania wielu różnorodnych ras w ciągu kilku stuleci, trudno sobie wyobrazić, co naturalna selekcja mogłaby osiągnąć przez wiele milionów lat. Nawet pochodzenie złożonych struktur, takich jak oko ssaków – które najpierw wydaje się poważnym wyzwaniem dla tej teorii – można wyjaśnić, jeśli założy się istnienie początkowo prostszej struktury (takiej jak na przykład plamka światłoczuła), która może być stopniowo modyfikowana w długiej perspektywie czasowej.
Była to nieprzewidziana przeszkoda. Mechanizm selekcji naturalnej i losowej zmienności Darwina potrzebował ogromnie dużo czasu, aby wygenerować całkowicie nowe organizmy, co stworzyło dylemat, który Agassiz chętnie wyeksponował.
W eseju opublikowanym w „Atlantic Monthly” w 1874 roku, a zatytułowanym Evolution and the Permanence of Type Agassiz wyjaśnił powody, dla których wątpi w twórczą moc doboru naturalnego. Przekonywał, że niewielkie zmiany nigdy nie spowodowałyby „specyficznej różnicy” (to jest różnicy gatunkowej). Natomiast zmiany na dużą skalę, odbywające się stopniowo lub nagle, nieuchronnie doprowadziłyby do bezpłodności lub nawet śmierci. Jak to ujął: „Faktem jest, że skrajne zmiany cech ostatecznie doprowadzają do degeneracji lub sterylizacji, a organizmy umierają jako monstra”.
Sam Darwin utrzymywał, że proces zmienności ewolucyjnej, jaką sobie wyobrażał, musi z tego samego powodu następować w wyniku bardzo niewielkich, stopniowych modyfikacji. Zdawał sobie sprawę, że zbudowanie na przykład trylobita z organizmów jednokomórkowych poprzez naturalną selekcję przebiegającą małymi krokami wymagałoby niezliczonych zarówno form przejściowych, jak i nieudanych eksperymentów biologicznych w długim odcinku czasu geologicznego. Jak później wyjaśnił paleontolog z Uniwersytetu Stanu Waszyngton Peter Ward, Darwin miał bardzo konkretne oczekiwania wobec tego, co może znajdować się poniżej najniższych znanych warstw skamieniałości zwierząt – w szczególności w „warstwach pośrednich ukazujących skamieniałości o coraz większym stopniu złożoności aż do pojawienia się trylobitów”. Jak zauważył Darwin: „Jeśli zatem teoria moja jest prawdziwa, to musiał bezwarunkowo upłynąć przed osadzeniem się najstarszych pokładów kambryjskich równie długi, a może dłuższy jeszcze okres czasu niż okres trwający od epoki kambryjskiej aż do naszych dni, a podczas tego nieskończenie długiego okresu czasu świat roił się od istot żywych”.
Mechanizm selekcji naturalnej musiał więc koniecznie działać stopniowo, przez małe zmiany przyrostowe. I rzeczywiście, rodzaje zmienności, które Darwin zaobserwował i opisał w rozwinięciu swojej analogii o różnicach między doborem naturalnym a sztucznym, były w każdym przypadku niewielkie. Dopiero poprzez wyselekcjonowanie i akumulację niewielkich zmian w ciągu wielu pokoleń hodowcy mogli zaobserwować uderzającą zmienność i różnice w cechach rasy czy odmiany, które były jednak niezwykle skromne w porównaniu z radykalnymi różnicami pomiędzy prekambryjskimi i kambryjskimi formami życia. Pod koniec dnia, jak zauważył gorliwie Agassiz, gołębie przywołane przez Darwina jako przykład twórczej mocy sztucznej – i analogicznie – naturalnej selekcji, nadal były gołębiami. Bardziej znaczące zmiany formy i budowy anatomicznej organizmów wymagałyby według logiki mechanizmu Darwina niezliczonych milionów lat, czyli dokładnie tego, co w przypadku eksplozji kambryjskiej wydawało się niemożliwe.
Eksplozja kambryjska i drzewo życia
Nagłe pojawienie się fauny kambryjskiej stanowiło również odrębną trudność w wizji Darwina przedstawiającej nieustannie rozgałęziające się drzewo życia. Aby stworzyć prawdziwie nowe formy zwierzęce, mechanizm darwinowski wymagałby – według własnej wewnętrznej logiki – nie tylko milionów lat, ale także niezliczonych pokoleń przodków. Zatem nawet odkrycie garstki wiarygodnych form pośrednich rzekomo łączących przodka prekambryjskiego z kambryjskim potomkiem nie zbliżyłoby do pełnego udokumentowania darwinowskiego obrazu historii życia. Jeśli Darwin ma rację, argumentował Agassiz, powinniśmy znaleźć nie tylko jedno lub kilka brakujących ogniw, ale niezliczone powiązania przechodzące niemal niepostrzeżenie od przypuszczalnych przodków do domniemanych potomków. Geolodzy nie znaleźli jednak tak wielu form przejściowych prowadzących do fauny kambryjskiej. Układ warstw skalnych natomiast zdaje się dokumentować nagłe pojawienie się najwcześniejszych zwierząt.
Agassiz uważał, że dowody nagłego pojawienia się zwierząt i brak odpowiednich form przodków z okresu prekambryjskiego obalały teorię Darwina. O te wcześniejsze formy Agassiz zapytał wprost: „Gdzie są ich skamieniałe szczątki?”. Uparcie twierdził, że obraz historii życia przedstawiony przez Darwina „zaprzecza” temu, co zwierzęce formy pogrzebane w warstwach skalnych Ziemi mówią o swoim pojawieniu się i sukcesji na powierzchni globu. Posłuchajmy zatem ich opowieści – to jest świadectwo naocznego świadka i aktora tej sceny życia”.
Murchison, Sedgwick oraz skamieniałości walijskie z okresu kambryjskiego
Na uwagi Agassiza Darwin odpowiedział bardzo uprzejmie. Daleki od lekceważenia naukowca, przyznał, że ten sprzeciw ma znaczną siłę. Nie tylko Agassiz wyrażał swoje obawy. Inni czołowi przyrodnicy także uważali, że istniejące dowody kopalne stanowią znaczącą przeszkodę dla teorii Darwina. W tym czasie być może najlepszym miejscem do zbadania znanej ówcześnie najniżej położonej warstwy skamieniałości była Walia, a jednym z kluczowych ekspertów był Roderick Impey Murchison, który najwcześniejszemu okresowi geologicznemu nadał nazwę sylur od starożytnego plemienia walijskiego. Pięć lat przed opublikowaniem O powstawaniu gatunków zwrócił on uwagę na nagłe pojawienie się skomplikowanych konstrukcji, takich jak oczy złożone pierwszych trylobitów, stworzeń, które bujnie się rozwijały już u zarania życia zwierzęcego. Według niego to odkrycie wykluczyło pogląd, że organizmy te wyewoluowały stopniowo z jakiejś innej prymitywnej i stosunkowo prostej formy: „Najwcześniejsze oznaki żywych organizmów, zapowiadające wysoką złożoność ich organizacji, całkowicie wykluczają hipotezę transmutacji z niższych do wyższych stopni bytu”.
Inny pionierski badacz bogatego walijskiego zapisu kopalnego, Adam Sedgwick, również był zdania, że Darwin wykroczył poza istniejące dowody, i napisał mu w liście z 1859 roku: „Po wejściu na bardzo trudną ścieżkę badań naukowych porzuciłeś uczciwą metodę indukcji”. Sedgwick mógł wówczas mieć na myśli te same dowody, które badali razem jakieś 28 lat wcześniej, kiedy jeden z profesorów z Cambridge zabrał Darwina jako swojego asystenta, by przeprowadzić w dolinie Upper Swansea w północno-zachodniej Walii badania terenowe tych samych warstw, które zdawały się tak mocno świadczyć o nagłym pojawieniu się zwierząt. To właśnie te warstwy Sedgwick nazwał Cambria – od określenia Walii w zlatynizowanym języku angielskim, które ostatecznie zastąpiło termin „sylur” jako oznaczenie najwcześniejszych warstw skamieniałości zwierzęcych.
Ilustracja 1.4. Trzy grupy organizmów, które pojawiają się po raz pierwszy w okresie ordowiku: wielkoraki, rozgwiazdy i koralowce czteropromienne.
Sedgwick wskazał, że te kambryjskie skamieniałości zwierząt pojawiały się w warstwach geologicznych dosłownie znikąd. Podkreślił także to, co uważał za jeszcze poważniejszy dowód, by wątpić w darwinowski model ewolucyjny: nagłe pojawienie się zwierząt kambryjskich było jedynie najdobitniejszym przykładem charakteryzującym nieciągłość całego przekroju geologicznego. Gdzie są na przykład w warstwach ordowiku liczne rodziny trylobitów i ramienionogów, które znajdują się w kambryjskich warstwach tuż pod nimi? Stworzenia te wraz z wieloma innymi typami nagle znikają. Ale równie nagle pojawiają się inni przybysze w warstwach ordowiku, jak wielkoraki (skorpiony morskie), rozgwiazdy i koralowce czteropromienne (ilustracja 1.4). W późniejszym okresie paleozoicznym, zwanym dewonem, pojawiają się też pierwsze płazy (na przykład Ichthyostega). Znacznie później wiele podstawowych grup zwierząt paleozoiku (obejmującego kambr, ordowik i cztery kolejne okresy) nagle wymiera pod koniec permu. Następnie, w okresie triasu, pojawiają się zupełnie nowe zwierzęta, na przykład żółwie i dinozaury. Taka nieciągłość, jak argumentował Sedgwick, nie jest wyjątkiem, lecz regułą.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Dotychczas w serii ukazały się:
Jonathan Wells
Ikony ewolucji.
Nauka czy mit?
Phillip E. Johnson
Darwin przed sądem
Michael J. Behe
Czarna skrzynka Darwina.
Biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu
Michael J. Behe
Granica ewolucji.
W poszukiwaniu ograniczeń darwinizmu
Jonathan Wells
Zombie-nauka.
Jeszcze więcej ikon ewolucji
Guillermo Gonzales
Jay W. Richards
Wyjątkowa planeta.
Dlaczego nasze położenie w kosmosie umożliwia odkrycia naukowe
William A. Dembski
Wnioskowanie o projekcie.
Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw
Michael Denton
Kryzys teorii ewolucji
Douglas Axe
Niepodważalne.
Jak biologia potwierdza naszą intuicję, że życie jest zaprojektowane
Michael Denton
Teoria ewolucji.
Kryzysu ciąg dalszy
Stephen C. Meyer
Podpis w komórce.
DNA i świadectwa inteligentnego projektu