Ważne, nieważne - ebook
Ważne, nieważne - ebook
Kronika Tadeusza Kwiatkowskiego
Ostatni wielki niewydany jeszcze dziennik
Tadeusz Kwiatkowski znał krakowskie środowisko literackie i teatralne jak mało kto. Drugi tom jego dziennika, obejmujący lata 1974–1998, to niezwykle cenny dokument, dzięki któremu współcześni czytelnicy poznają artystyczną atmosferę Krakowa i realia życia w Polsce Ludowej, a także trudy transformacji po 1989 roku. Pisarz komentuje ważne wydarzenia polityczne i kulturalne, sposoby walki z cenzurą, zmagania z niedogodnościami życia, a także swoje przyjaźnie oraz bliższe i dalsze podróże. Ujawnia mniej znane lub zupełnie nieznane szczegóły z życia środowiska, ważne z punktu widzenia zachowania pamięci o ludziach i czasach.
Kwiatkowski rzeczowo, uważnie i niekiedy dowcipnie kreśli jedyną w swoim rodzaju kronikę życia codziennego i obyczajowości krakowskiej inteligencji. Ma zacięcie socjologa, nieprzeciętny dar obserwacji i ostrość widzenia. To skarbnica informacji dla wszystkich zainteresowanych życiem artystycznym i kulturalnym w okresie PRL-u i w latach 90. XX wieku.
Tadeusz Kwiatkowski (1920–2007) – krakowski prozaik, satyryk, scenarzysta, autor tekstów dla kabaretu Jama Michalika i sztuk teatralnych, kierownik literacki krakowskich teatrów, współpracownik m.in. reżysera W. Hasa (Rękopis znaleziony w Saragossie, Sanatorium pod Klepsydrą); współtwórca serialu telewizyjnego i komiksu Janosik. Felietonista pism krakowskich. Autor m.in. książki o domu pisarzy przy ul. Krupniczej 22 – Niedyskretny urok pamięci– oraz kryminałów, pisanych pod pseudonimem Noël Randon.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-08-07887-7 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
7 stycznia
Sylwestra spędziłem w Klubie Literackim, jak prawie co roku. Potem przenieśliśmy się do SPATiF-u, tam siedzieliśmy aż do piątej rano. Zabawa nie była najlepsza. Pewnie, już nie ten wiek i nie te same rzeczy rozweselają człowieka, ale, co wszyscy niemal stwierdzają, młodzi też – wisi w powietrzu coś, co nie pozwala na pełne wyzwolenie radości. Atmosfera, jaka panuje w kraju, nie sprzyja uniesieniom i bezkrytycznemu optymizmowi. Jest ciężko, a coraz to nowe zarządzenia Jaroszewicza, z którymi zapoznaję się jako dyrektor, przynoszą doskonałe rozeznanie o klęsce, jaką przeżywamy. Takich oszczędności, niemal idiotycznych, jeszcze jak długo istnieje Polska, nigdy nie było. Rzecz inna, że z drugiego worka równie bezsensownie wysypuje się garściami pieniądze na utrwalenie chwały reżimu. W Warszawie nadal trwają walki frakcyjne. Czasem tylko można się tego domyślić, jeśli prasa podaje zmiany personalne na stanowiskach.
16 stycznia
Moskiewska „Prawda”, a za nią nasze gazety, opublikowała oświadczenie na temat nowej książki Sołżenicyna Archipelag GUŁag, która wyszła na Zachodzie i jest szeroko komentowana na łamach prasy światowej. Rosjanie nazywają powieść stekiem oszczerstw rzucanych cynicznie przez autora. Nie mogli „nie zauważyć” książki ze względu na rozgłos, jaki zdobyła za granicą. Kilkanaście lat temu byłoby to nie do pomyślenia. Sołżenicyn zniknąłby bez śladu w ciągu paru godzin. Dziś Breżniew musi się liczyć z opinią światową. Muszą pisarza tolerować, zwłaszcza że zapowiedział, iż jeśli nie będzie odzywał się co pewien czas, to znak, że został aresztowany przez władze z Kremla. Podziwiam tego człowieka za wielką odwagę, za bezkompromisowość i nieustępliwość, za upór w demonstrowaniu swoich myśli – i doskonałą przy tym literaturę. To pisarz, który na pewno przejdzie do historii współczesnej Rosji, tak jak młody prażanin, który spalił się na znak protestu na Václavském náměstí. Dzisiaj są potępieni, ale historia nie zapomina. Wcześniej czy później powoła ich postacie do świadczenia o obecnych czasach.
30 stycznia
Wczoraj dostałem medal pamiątkowy z okazji zakończenia uroczystości kopernikowskich. Jako dyrektor Estrady pomogłem choćby stowarzyszeniu filatelistów w przeprowadzeniu planów. Stąd zaszczyt. Sprawa nieważna, lecz wspominam o niej dla porządku.
Książka Sołżenicyna nadal wzbudza emocje w ZSRR oraz na antenach radiostacji światowych. Ionesco na zebraniu w Brukseli nazwał Sołżenicyna największym bohaterem czasów pokoju. Szum, podniecenie, wszyscy prześcigają się w upominaniu KC radzieckiego, by nic nie stało się pisarzowi. Przy takiej propagandzie władza najchętniej dałaby paszport Sołżenicynowi, by opuścił kraj i niech pisze, co chce. Ale na Kremlu wiedzą, że Sołżenicyn nie ruszy się z Rosji. Chce bowiem codziennie przypominać ojczyźnie, że żyje i protestuje przeciw nadużyciom władzy. Aresztować go nie można, uznać za wariata również nie byłoby szczęśliwym posunięciem. Sposób ten został już dostatecznie skompromitowany, zatem co robić? Doprawdy, trudne mają zadanie, a Sołżenicyn krzyczy na cały głos i ma za sobą cały cywilizowany świat.
1 lutego
Oddałem trzy odcinki serialu rozrywkowego dla krakowskiej TV.
Był u mnie Kaziu Koźniewski, który płakał, że mu wstrzymano książkę. Dał ją osobiście Szlachcicowi do przeczytania. Zastanawiałem się, czy nie postąpić podobnie z moją powieścią. Może bym wreszcie usłyszał coś autorytatywnego od polityka, a nie od tych, co drżą, żeby ich nie usunięto, że coś przeoczyli. Zdaniem Kazia Szlachcic stwarza pozory niesłychanej serdeczności wobec pisarzy, ale też nic nie obiecuje. Po prostu stara się pozyskać sympatię twórców. Widocznie jest mu potrzebne poparcie środowiska artystycznego. Może wykorzystać koniunkturę dla swojej książki? Mam opory, lecz rozsądek nakazuje tak uczynić. Przecież tym wcale się nie wazelinuję, lecz staram się obronić książkę, która jest odważna, skoro od tylu lat nie zdecydowano się na jej druk.
8 lutego
Początkowo były twarde zapowiedzi, że nie będzie zbyt kosztownych obchodów trzydziestolecia PRL-u. Lecz teraz mam co chwilę zamówienia na kolejne imprezy związane z jubileuszem. Uroczystość na Wawelu (jednorazowa) może kosztować nawet milion złotych.
18 marca
Był u mnie wczoraj Ryszard Filipski. Kurtka, bryczesy, wysokie buty, ostrzyżony przy skórze. Przypomina narodowca. Jak to ludzie lubią się upodabniać do swych duchowych nauczycieli... Pewny siebie, z lekceważeniem wyrażający się o wszystkim i już w pierwszym zdaniu zawiadomił mnie, że Wajda zaatakował go na jakimś zebraniu. Do tej pory Wajda lekceważył wycieczki Rysia przeciwko sobie, dlaczego naraz zrobił mu przyjemność?
25 marca
W „Polityce” ukazał się artykuł Tadeusza Starca o konspiracyjnej literaturze w czasie okupacji. Podaje tam szereg mylnych informacji o „Miesięczniku Literackim”, zupełnie pomijając moje nazwisko. W końcu robiłem ten miesięcznik sam, narażając się, siedząc za to na Montelupich. Wydano już kilka małych monografii o „Miesięczniku...” i naraz znajdzie się człowiek, który mylnie informuje społeczeństwo.
30 marca
Filipski, jak dotąd, nie został mianowany dyrektorem Teatru Ludowego. Podobno Józef Tejchma wyraził się bardzo ostro przeciw jego kandydaturze, a Jan Szydlak miał powiedzieć, że należy tępić przejawy nacjonalizmu, który pod płaszczykiem patriotyzmu ukrywa skrajnie faszystowskie racje, czego dowodem jest film o Hubalu. I przyznaję słuszność stanowisku KC, które się ocknęło, oceniając, niestety dopiero teraz, działalność Filipskiego.
14 kwietnia
Wczoraj pojechałem do Zakopanego na prapremierę Janosika, filmu skonstruowanego z poszczególnych motywów serialu. Nawet to nieźle wypadło. Rada Miejska zawiozła nas pod kino dorożkami w towarzystwie kapeli góralskiej. Później na scenie prezentowano twórców filmu: Marka Perepeczkę, Witolda Pyrkosza, operatora Stefana Pindelskiego i mnie. Jurek Passendorfer nie przyjechał, bo przebywa obecnie w Australii z Wojtkiem Żukrowskim, gdzie zbijają forsę na demonstracji filmów Jurka, a Wojtek opowiada (bajki) o wojnie i okupacji. Niezły interes, byli już w USA i Kanadzie.
26 kwietnia
Janosik otrzymał nie najlepsze recenzje, ale grunt, że ma powodzenie. Wszystkie moje zastrzeżenia co do filmu pokrywają się z opiniami krytyków i nie mogę oburzać się na ich zarzuty. Jurek Passendorfer stracił okazję do nakręcenia naprawdę dobrego filmu. Ja nawet poszedłbym na ustępstwa scenariuszowe, ale Jurek potraktował go jako chałturę.
Spotkałem się z nieco starszymi ode mnie kolegami. Aż żal patrzeć, jak się posunęli, jacy zgorzkniali, bezradni, choć pozornie wykazują zainteresowanie losami literatury i rozgrywkami personalnymi. Ale to tylko manifestowanie postaw, a nie istotna działalność. Taki Adam Ważyk, Janusz Minkiewicz, Kazimierz Korcelli – toż to staruszkowie, a przecież nie mają jeszcze sześćdziesiątki. Rzadko ich widuję, stąd może spotęgowany osąd. Sprawiają wrażenie, iż żyją w jakimś zawieszeniu. Coś tam piszą, coś tam robią, ale bez szerszego oddźwięku.
25 sierpnia
Niedawno Richard Nixon podał się do dymisji. Niezależnie od afery Watergate można stwierdzić z pełnym uznaniem, że demokracja amerykańska jest godna podziwu. Postawić w stan oskarżenia i co za tym idzie, zmusić prezydenta do ustąpienia, to fakt głęboko społeczny, nawet jeśli niektóre aspekty amerykańskiej demokracji są kontrowersyjne z punktu widzenia Europejczyka.
Wiersze Jadwigi Hasowej okazały się sensacją. Ta dziewczyna, tyranizowana i upupiana przez Wojtka, który nie tak dawno ją porzucił, przyniosła do redakcji „Literatury” swe utwory i nieśmiało poprosiła Karwickiego, aby je przeczytał. Karwicki, znając Porcelankę (tak nazywają Jagodę ze względu na jej cerę i laleczkowaty wygląd), starał się wykręcić, lecz wreszcie zlitował się i kazał jej przyjść za kilka dni. Kiedy przeczytał wiersze, zachwycił się, obiegł całą redakcję i natychmiast je wydrukowano. Czytałem te wiersze. Rzeczywiście – dobre. Nigdy bym nie przypuszczał, że ta zahukana, nieodzywająca się lalka, którą uważałem za idiotkę, ma dużą kulturę literacką i piękne wnętrze. Pod despotycznymi rządami Hasa była dotąd tylko kurą domową, zupełnie zdominowaną, bezwolną, skazaną na usługiwanie i wykonywanie poleceń męża. Teraz Warszawa podśmiewuje się z Wojtka, bo oto jego druga żona zostaje literatką. Najpierw Lucyna Legut, a teraz Jagoda.
Passendorfer wyjeżdża na dwa lata do Wiednia jako kierownik placówki kulturalnej. Żukrowski do Włoch na radcę kulturalnego, a Bryll do Londynu. Czyżby KC postanowiło w ten sposób uhonorować artystów, czy też pozbywa się popleczników Szlachcica? Trudno rozstrzygnąć.
Telewizyjny Janosik bardzo mi się nie podoba. Oglądając poszczególne odcinki, czuję się zażenowany. Passendorfer zrobił z mojego scenariusza coś okropnego. Teraz, kiedy mam możliwość patrzeć na to po raz drugi, widzę całą nieudolność jego pracy. Po prostu sknocił sprawę i uprościł sobie wszystko, aż do prymitywu. Jestem naprawdę przygnębiony. Jak mam wyrazić swój protest? Nie znam sposobu.
20 września
W redakcji „Życia Literackiego” rozeszła się pogłoska, że Czesław Miłosz ma powrócić do kraju na stałe. Ostatni raz widziałem się z nim w Paryżu w 1957 roku, kiedy to odwiedził mnie w hotelu. Opowiadał mi wtedy o przeżyciach związanych ze swą ucieczką i konfliktem z Putramentem, który zaciągnął go urzędowo z Paryża do Warszawy i chciał za wszelką cenę nie dopuścić do jego wyjazdu za granicę. Uratował wtedy Czesia Zygmunt Modzelewski, który ręczył za jego powrót. Miłosz mówił mi, że ma wyrzuty sumienia wobec Modzelewskiego, bo oczywiście go zawiódł, gdyż wiedział, co go czeka na skutek denuncjacji Putramenta. Dziś na pewno Putrament tego nie pamięta (bo nie chce), ale tak było. Teraz Putrament występuje w roli dobroczyńcy literatów, ale nigdy nie wykreśli z pamięci kolegów świństw, jakie im uczynił. O Putramencie wszyscy mają złe zdanie. Był agentem działającym w środowisku, gdzie panowała bardzo delikatna atmosfera polityczna. Kiedyś go za to rozliczą...
23 września
Cenzura wydała nakaz, by ograniczyć do minimum wspomnienia o Melchiorze Wańkowiczu. Okazało się bowiem, że wyjechawszy jakiś czas temu do Londynu na operację, wywiózł ze sobą pamiętniki z ostatnich lat. Dowiedziano się o tym już po jego śmierci. Znając przekorę Wańkowicza i jego nieugięte przekonania, przypuszcza się, że jeśli wywiózł memuary, to znaczy, że znajdują się w nich zapiski krytykujące reżim. Lepiej zatem powstrzymać serię panegiryków na jego cześć.
DOWCIP: W Moskwie odkryto wielką bandę narkomanów. Wąchali szynkę.
26 listopada
Sensacja – afera węglowa. Otóż okazało się, że hałdy kruszcu zalegające nasze kopalnie to wysokie kopce ziemi pokryte warstwą węgla. Ponoć wszystkie kopalnie najspokojniej w świecie zawyżały urobek, osiągając niejednokrotnie rekordy wydobycia. Dlatego też w szybkim tempie zbudowano Port Północny, by móc upłynniać zmagazynowane sterty. Węgiel w okresie kryzysu paliwowego stał się bowiem na powrót cennym towarem eksportowym. I cóż, okazało się, że węgla mamy pod dostatkiem tylko na papierze i nie możemy w żaden sposób wywiązać się z dwóch trzecich umów oraz zobowiązań handlowych. Dopiero teraz staje się jasne, dlaczego wywalono Jana Mitręgę z Ministerstwa Górnictwa, choć, jak powiadają wtajemniczeni, był totumfackim Gierka. Razem z nim poleciało sporo osób z władz administracyjnych przemysłu węglowego.
Gdzie człowiek wetknie palce, tam afery i złodziejstwo. Czyżby w tym kraju zabrakło już ludzi uczciwych? Kto doprowadził do takiego moralnego rozkładu nasze społeczeństwo? Dlaczego zawsze tak się kłamie w statystykach? Czemu wmawia nam się, że żyjemy w nimbie sukcesów i chwały, skoro nasz byt jest mizerny, bez perspektyw, zdeterminowany nieżyciowymi przepisami i korupcją na każdym kroku?
30 grudnia
Ostatnio ukazało się nowe rozporządzenie dotyczące wyjazdów za granicę. Obywatel polski może obecnie korzystać tylko raz na trzy lata z wycieczki na Zachód, a co dwa lata do demoludów. Niezależnie od tego, czy będzie to wyjazd prywatny, czy też z biurem podróży. Ustawa działa wstecz i obejmuje rok 1974. Ponieważ byłem ostatnio w Turcji, mogę wychylić nos poza kraj dopiero w 1977 roku. Nie waham się nazwać tego niewolą. Nawet za najgorszych czasów stalinowskich nie wymyślono czegoś takiego. Trudno było dostać paszport, ale jeśli się go dostało, podróżowało się bez przeszkód, jeżeli tylko kieszeń wytrzymywała konieczne wydatki. Co się dzieje? Gierek na naszych oczach rujnuje wszystko, co zapoczątkował przed czterema laty, kraj przeżywa głęboki kryzys gospodarczy, inflacja daje się we znaki, regulacja płac okazała się połowicznym wyrównaniem strat poniesionych przez zwyżki cen. Degrengolada ustroju unaocznia się coraz wyraźniej. Nastąpiło potężne ograniczenie papieru, co dotknie kulturę, a literaturę szczególnie. Co będzie jutro, pojutrze?
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------