- W empik go
Wazowie na polskim tronie - ebook
Wazowie na polskim tronie - ebook
Poznaj losy króla Zygmunta III, przyjrzyj się burzliwemu życiu jego dwóch synów, Władysława IV i Jana Kazimierza. Wszystkim trzem przyszło panować w wyjątkowych dla Rzeczpospolitej czasach. Polska była wówczas potęgą, ale pojawiały się pierwsze syndromy upadku. O losach państw decydowały nie tylko układy, wojny czy traktaty, ale również i to, co działo się za zamkniętymi drzwiami sypialni władców.
W swojej książce Iwona Kienzler przybliża nam prywatne życie polskich Wazów, ich perypetie miłosne i rolę, jaką u ich boku odegrały kobiety.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67084-56-7 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z rodu Jagiellonów po kądzieli.
Katarzyna Zygmunta zrodziła,
Anna na tron Polski posadziła.
Zygmunt miał za żony Habsburżanki,
Władysław wydawał krocie na kochanki,
chociaż żony – królowe – miał też dwie,
nie mogły w politykę wtrącać się.
Maria Gonzaga wdową została,
na męża brata Władka wybrała,
to ona rządzeniem się zajmowała,
męża w polityce wciąż wyręczała.
Jan Kazimierz potopu Szwedów był powodem,
przez kochankę cierpiał wraz z narodem.
Dynastia wygasła bezpotomnie,
następcę wybrano niefortunnie.Wstęp
Zgodnie z powszechnym poglądem utrwalonym przez polską historiografię, kres potężnej dynastii Jagiellonów nastąpił wraz z bezpotomną śmiercią Zygmunta Augusta. Rok 1572, w którym wspomniany władca opuścił doczesny padół, uważa się jednocześnie za początek rządów królów elekcyjnych w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Tymczasem Zygmunt August był de facto ostatnim Jagiellonem po mieczu, nie zaś ostatnim przedstawicielem tej dynastii w ogóle. Zresztą zasada elekcyjności tronu obowiązywała w naszym państwie już wcześniej, przez blisko dwieście lat panowania potomków króla Władysława Jagiełły, aczkolwiek przy obiorze kolejnego władcy kierowano się zasadą wyboru spośród kandydatów wywodzących się z tej samej dynastii, dlatego korona trafiała na skronie męskich potomków zmarłego króla. Reguła ta nie odeszła do lamusa wraz ze śmiercią Zygmunta Augusta, decydującym bowiem argumentem przemawiającym za osadzeniem na tronie Zygmunta III, syna króla Szwecji Jana III Wazy i młodszej siostry ostatniego Jagiellona Katarzyny Jagiellonki, było właśnie pokrewieństwo łączące kandydata z dynastią władającą przez dwa wieki Rzeczpospolitą. Mało tego, wśród współczesnych badaczy nie brakuje historyków negujących konieczność dodawania do imion Zygmunta III oraz jego dwóch, kolejno po sobie panujących synów, Władysława IV i Jana Kazimierza, nazwiska Waza, zwłaszcza że im współcześni nie mieli takiego zwyczaju. Sami królowie także nie używali tego określenia, którego próżno szukać w ich oficjalnej tytulaturze, stosowanej w korespondencji czy widniejącej na bitych wówczas monetach czy medalach. Autorzy współcześni tym władcom, począwszy od kronikarzy Joachima Bielskiego (1550-1649), Reinholda Heidensteina (1553-1620) i Pawła Piaseckiego (1579-1649), a skończywszy na pamiętnikarzach Zbigniewie (1555-1623) i Jerzym (1595-1650) Ossolińskich, także tego nie robili.
Prawdę mówiąc, w naszej rodzimej historiografii tradycję używania wobec Zygmunta III i jego synów, a zarazem następców, terminu „Waza” zapoczątkował dopiero Henryk Wisner, biograf monarchy upamiętnionego kolumną na placu Zamkowym w Warszawie. Historycy piszący o władcy w XIX stuleciu, na początku wieku XX, a nawet w dobie dwudziestolecia międzywojennego nie mieli takiego zwyczaju. Paradoksalnie celem Wisnera nie było podkreślenie obcości króla Zygmunta i jego potomków, lecz jedynie rehabilitacja króla w oczach potomnych. Mimo tych zabiegów w oczach większości Polaków zarówno Zygmunt, jak i panujący po nim Władysław IV i Jan II Kazimierz są, podobnie jak sascy Wettinowie, przedstawicielami obcej, a konkretnie szwedzkiej dynastii. I jakoś zapominamy, że wprawdzie pierwszy z nich był koronowany na króla Szwecji, a jego synowie używali tego tytułu, to przecież ani sam Władysław IV, ani Jan Kazimierz nigdy nie postawili stopy na Półwyspie Skandynawskim, natomiast ojczyznę swojego ojca znali wyłącznie z jego opowiadań. Żaden z nich nie nauczył się też języka szwedzkiego. Zresztą główna architektka powołania Zygmunta na tron Rzeczpospolitej, jego ciotka Anna Jagiellonka, umiejętnie szafowała pochodzeniem swego siostrzeńca po kądzieli, nazywając go „ostatnią latoroślą krwi zacnych Jagiełłów”.
On sam, podobnie jak jego dwaj synowie, chętnie powoływał się na swoje jagiellońskie dziedzictwo krwi. Nie bez przyczyny ściany jednego z reprezentacyjnych pomieszczeń w Zamku Królewskim w Warszawie zdobiły aż 22 portrety przodków z dynastii Jagiellonów. Zygmunt III pamiętał o przodkach, nadając imiona swoim synom – nie na darmo jego pierworodny został ochrzczony imieniem Władysława, założyciela dynastii, a męscy potomkowie zarówno jego, jak i jego następców, otrzymywali imiona innych Jagiellonów: Kazimierza, Zygmunta, Aleksandra czy Jana Olbrachta. Warto dodać, że córka Zygmunta III i jego pierwszej żony, Anny, która otrzymała imię po babci, Katarzynie Jagiellonce, i która zmarła w Szwecji, nie została pochowana w Uppsali, ale jej ciało przywieziono do Polski, by złożyć je w nekropolii królewskiej na Wawelu, obok innych Jagiellonów. Jagiellońskie pochodzenie było też chętnie eksponowane przez Zygmunta i jego potomków w oficjalnych dokumentach, w mowach sejmowych, w architekturze okazjonalnej i dekoracjach stosowanych przy różnych uroczystościach państwowych, chociażby w przypadku podniosłych wjazdów samych monarchów lub ich małżonek, koronacji, ślubów królewskich czy podczas ceremonii pogrzebowych.
Mimo wszystko zarówno Zygmunt III, jak i Władysław IV oraz Jan Kazimierz byli Wazami, zresztą w herbie każdego z nich figurował snop zboża, godło szwedzkiej dynastii, stanowiący zarazem symbol obfitości. Dlatego też w niniejszej publikacji w odniesieniu do opisywanych władców użyto właśnie tego określenia. Trudno bowiem zgodzić się z opinią części historyków, że dynastii Wazów tak naprawdę w Polsce nie było, a Zygmunta III i jego dwóch synów zasiadających na tronie należałoby uznać za Jagiellonów. Idąc tym tropem, zarówno Władysława IV, jak i jego młodszego przyrodniego brata, Jana Kazimierza, powinno się uważać za... Habsburgów, gdyż właśnie z tej dynastii wywodziły się ich matki.
Czas panowania Wazów to niebywale interesujący okres w historii naszego państwa, a monarchowie z tego rodu uważani są za najbardziej kontrowersyjnych władców, wymykających się jednoznacznej ocenie. Większość historyków uważa, iż oceniając poszczególnych monarchów oraz ich rolę i znaczenie w historii państwa, którym przyszło im władać, nie powinno się brać pod uwagę osobistych zainteresowań władców, ich stosunku do płci pięknej, zamiłowania do ulegania uciechom łoża i stołu. Nie należy jednak zapominać, że nie tylko układy, wojny czy traktaty decydowały o losach państw. Niezmierne ważne, a czasem nawet kluczowe, było to, co działo się za zamkniętymi drzwiami sypialni władców. W przypadku Wazów niebagatelne znaczenie miał charakter każdego z królów i to, jak władców odbierali ich poddani, co często wręcz uniemożliwiało monarchom – obieranym na mocy wolnej elekcji – podejmowanie decyzji o losach państwa. W niniejszej publikacji najwięcej miejsca zostało zatem poświęcone życiu prywatnemu polskich Wazów, ze szczególnym naciskiem na ich perypetie miłosne i rolę, jaką w ich życiu odegrały kobiety: nie tylko poślubione przed Bogiem i ludźmi żony, ale również kochanki.