We władzy wisielca. Tom 2. Ciemne moce, okrutne liturgie - ebook
We władzy wisielca. Tom 2. Ciemne moce, okrutne liturgie - ebook
Czyż nie przeraża was i nie nawiedza we snach wilcze, beznadziejne zbratanie samobójców i owadzi, napowietrzny taniec wisielców?
A jeśli…
Kontynuacja książki o wszechmocy wisielca w wyobraźni i praktyce Zachodu. Zbigniew Mikołejko opowiada między innymi o wieszaniu angielskich czarownic w Starym i Nowym Świecie, o przeobrażeniu figury wisielca w anonimowego, stadnego trupa bez twarzy poprzez mechanikę nowoczesnej wojny, o szaleństwie linczowania w Stanach Zjednoczonych, a także o wisielcu jako postaci z powieści i filmów przygodowych i kryminalnych.
Rozmiar pliku MOBI niniejszej publikacji przekracza 100 MB, z tego powodu nie będzie możliwe przesłanie jej na czytnik Kindle przez Amazon.
Spis treści
Od autora
Rozdział I. Moce Albionu I: „drzewo ludzkiego wynalazku”
Rozdział II. Moce Albionu II: owoce z „Drzewa Tyburn”
Rozdział III. Lekcja czarownic – w stronę Salem
Rozdział IV. Lekcja wojny (opowieść trzech miedziorytów)
Rozdział V. Filozof na stryczku
Rozdział VI. Romantyczne liturgie
To jeszcze nie koniec…
Przypisy
Spis ilustracji
Indeks osób, postaci literackich, biblijnych i mitologicznych
Indeks nazw geograficznych
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7453-259-4 |
Rozmiar pliku: | 59 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gustave Moreau (1826–1898), Chrystus na Górze Oliwnej, około 1880, olej na płótnie, Paryż, Musée Gustave-Moreau
„List znieważający” (ein Scheltbrief, ein Schandbrief) zbiegłych dłużników, dokument wystawiony 23 maja 1550 roku, Rothenburg ob der Tauber, Mittelalterlichen Kriminalmuseum
Malarz strasburski, być może Hermann Schadeberg (zwany także Hermannem z Bazylei, aktywny od około 1399 do 1449), Ukrzyżowanie, między około 1410 a około 1415, olej na desce, Colmar, Unterlinden Museum
Jeruzalem Nowe według „apokaliptycznego” gobelinu z XIV stulecia
James Ensor (1860–1949), Szkielety walczą o ciało powieszonego mężczyzny, 1891, Antwerpia, Koninklijk Museum voor Schone Kunsten – Musée Royal des Beaux-Arts
Victor Hugo (1802–1885), Gnom nocy, 1856, ołówek i tusz brązowy na welinowym papierze, Paryż, Maison de Victor Hugo
Ligier Richier (około 1500–1567), Transi René de Chalon, księcia Oranii („Monument Serca”), około 1547, kamień wapienny, Bar-le-Duc, kościół Świętego Stefana
Jacob Carl Stauder (1694–1756), Maria z Dzieciątkiem Jezus jako „Owocem Zbawienia” na Drzewie Życia (w tle Hortus conclusus, zamknięty Ogród Rajski, poniżej, obok – zapieczętowana Fontanna Łaski), 1738, malowidło ścienne, Kirche Mariatal bei Weißenau (zwany również Klosterkirche des Frauenklosters Mariatal)
Giovanni Segantini (1858–1899), Anioł życia, 1894–1895, akwarela, olej, złoto, srebrny i brązowy proszek, węgiel i tempera na papierze, Budapeszt, Szépmüvészeti Múzeum
Obraz przypisywany Lucasowi de Heere (1534–1584), Rodzina Henryka VIII: Alegoria Sukcesji Tudorów, około 1572, olej na desce, Cardiff, National Museum (wystawiony w Sudeley Castle, Gloucestershire)
Haftowana na satynie siedemnastowieczna angielska Księga Psalmów (The Whole Booke of Davids Psalmes), London 1634, Londyn, The British Library
John Runciman (1744–1768/1769), Trzy czarownice, około 1767–1768, atrament i farba w cielistym kolorze na papierze, Edynburg, National Gallery of Scotland
Albert Pinkham Ryder (1847–1917), Makbet i czarownice, połowa lat 90. XIX wieku lub później, olej na płótnie, Waszyngton, The Phillips Collection
Eugène Ferdinand Victor Delacroix, Tam o’Schanter ścigany przez czarownice, 1825, olej na płótnie, Nottingham, Nottingham Castle Museum
„Magowie i uzdrowiciele są sługami szatana. Dlatego diabeł raduje się wielce, skacze i tańczy przed ludźmi, którzy przychodzą do nich. A to, co owi dają im jeść i pić, jest brudem diabła. Ci , którzy porzucają Boga, prawa i Kościół i idą do uzdrowicieli, są sługami nie Boga, ale diabła” (napis w języku staro-cerkiewno-słowiańskim po prawej stronie panelu dolnego w malowidle na zewnętrznym murze Monastyru Rilskiego, Bułgaria, pierwsza połowa XIX wieku)
John Downman (1750–1824), Trzy czarownice z „Makbeta”, przed 1824, akwarela i czarna kredka, Berlin, Galerie Bassenge (ze zbiorów Johna Crockera, Cambridge)
„Motyl Matki Shipton” lub „stara czarownica”, ćma nazywana tak z powodu wzoru na skrzydłach, przypominającego oblicze wiedźmy
Jacob Truchsess z Scheer zu Waldsee (?) (Górna Szwabia) 10 czerwca 1587 roku dwadzieścia jeden czarownic, a 11 czerwca i dzień później jeszcze osiem „jednym ogniem” spalił, ilustracja zawarta w „Wickianach” – kolekcji Johanna Jakoba Wicka (1522–1588), Zurych, Zentralbibliothek
Krąg Davida Teniersa Młodszego (1610–1690), Czarownice, około 1700, Berlin, Deutsches Historisches Museum
Isaac Fuller (1606?–1672), Sir William Petty, 1649–1650, olej na płótnie, Londyn, National Portrait Gallery
Aroldo Bonzagni (1887–1918), Drzewo wisielców, 1911, tempera na kartonie, Monza, Galleria Antologia
Naśladowca Pietra Longhiego, urodzonego jako Pietro Falca (1701–1785), Reduta w Wenecji, między 1720 a 1790, olej na płótnie, Amsterdam, Rijksmuseum
Caspar David Friedrich (1774–1840), Spacer o zmierzchu (Człowiek kontemplujący przy megalicie), między 1830 a 1835, olej na płótnie, Los Angeles, Getty Center
Caspar David Friedrich (1774–1840), Gryfia w świetle księżyca, 1817, olej na płótnie, Oslo, Nasjonalmuseet for Kunst, Arkitektur og Design
Joseph Mallord William Turner (1775–1851), Zmierzch nad Kanałem Chichester, około 1828, olej na płótnie, Londyn, Tate Britain
Joseph Mallord William Turner (1775–1851), Śmierć na białym koniu, około 1825, olej na płótnie, Londyn, Tate Britain
Joseph Mallord William Turner (1775–1851), Wybuch Wezuwiusza, pomiędzy 1817 a 1820, akwarela, New Haven, Yale Center for British Art
Wasilij Iwanowicz Surikow (1848–1916), Bojarynia Morozowa, 1887, olej na płótnie, Moskwa, Gosudarstwiennaja Tretiakowskaja Galereja
James Gillray (1756–1815), Odpłata; – tarzanie w smole i pierzu; – albo też – zemsta patriotów, 1795, grawiura ręcznie kolorowana, Londyn, National Portrait Gallery
Michaił Aleksandrowicz Wrubel vel Wróbel (1856–1910), Pan, 1899, olej na płótnie, Moskwa, Gosudarstwiennaja Tretiakowskaja Galereja
Carlos Schwabe (1866–1926), Dzień Zmarłych, 1892, akwarela i atrament na papierzeOd autora
Kiedy latem 2012 roku zaczynałem pisać książkę o wszechmocy wisielca w wyobraźni i praktyce Zachodu, nie przypuszczałem nawet, w jaką wstępuję otchłań. Wydawało mi się bowiem naiwnie – bardzo naiwnie – że poprzestanę na kilku ledwie szkicach dotyczących rzeczy szczególnie wymownych i drapieżnych. Takich zatem, które narzucały się od pewnego czasu z pewną łatwością – i, co tu dużo ukrywać, nie dawały mi zasnąć.
Tymczasem z każdym krokiem, z każdą linijką tekstu i z każdym odnalezionym obrazem odsłaniały się przede mną coraz to nowe, coraz to rozleglejsze i głębsze połacie (nie)ludzkiego okrucieństwa. Złowrogi las gęstniał, stawał się prawie nieprzebyty – i w podróży do jego wnętrza przychodziło mi jakby odkrywać, z przerażeniem i z buntem w sercu, że nie jest to wcale las symboli, las znaczeń, lecz wypełniają go drzewa po prostu szubieniczne, obscenicznie śmiercionośne w swym masowym, materialnym i konkretnym istnieniu. Na dodatek byłem jednym z pierwszych w tej drodze, mocno samotny i pogubiony wśród plączących się, nikłych ścieżek, wydeptanych przez nielicznych.
Lecz na szczęście i tak się złożyło, że najwięksi z wielkich przeniknęli spojrzeniem ten straszny las: to Owidiusz i Jan Potocki, Rembrandt i Goya, Hogarth i Mary Shelley, Jacques Callot i Tomasz Morus, Victor Hugo i James Ensor, Szekspir i Baudelaire, Stevenson i Norwid. Wiele im zawdzięczam, ale ich moralna wrażliwość i bezwzględna, nieznająca sprzeciwu troska o prawdę oczywiście nie mogły wystarczyć, gdy przyszło zbadać szczegóły (w których – to wiemy, dobrze wiemy – zawsze mieszka niejeden diabeł). A tych było, rzecz jasna, bez liku, mnożyły się i mnożyły w toku mrówczej, „archeologicznej” pracy nad źródłami i ikonami, w coraz większym natłoku przekazów, jakich dostarczyli świadkowie zdarzeń, uczeni badacze, amatorzy kolekcjonerzy.
A jeszcze wiele rzeczy przysłoniętych było mgłą niepoznania, ćmą zapomnienia, zepchniętych w nieświadomość zbiorową.
A jeszcze okrucieństwo kryło się, mącąc osąd, za zasłoną rozmaitych dekoracji, stroiło miny, przywdziewało różne kostiumy i maski – choćby Wiary, Rozumu, Prawa, Postępu, Porządku, Tradycji.
Bardzo mi to moje pisanie przypominało przy tym, proszę wybaczyć, niestaranną grę w szachy, w której nazbyt często przyszło mi poruszać się ruchem konika i niekiedy tylko uciekać się do laufra, wieży albo królowej, a czasami, też chyba nazbyt często, z trudnością i powoli przestawiać skromne pionki. Ale jakże inaczej grać o wisielca – i z samym wisielcem? Grać tak, aby nie zburzyć – niczym rycerz Block z Siódmej pieczęci Bergmana – figur na szachownicy, a mimo to nie ponieść sromotnej klęski? W końcu to gra ze śmiercią, z jej ulubionym, jeśli chodzi o kulturę Zachodu, medium – i przeciw śmierci, przeciw jej wyuzdanym i najstraszliwszym formom .
1. Albertus Pictor (1440–1507), Śmierć grająca w szachy
Wiedziałem już jednocześnie, że to nie jest po prostu, jak to się dzisiaj mówi, rozproszenie dyskursów – i że za chmarą dokumentów i obrazów, za oderwanymi, szczątkowymi i nierzadko sprzecznymi przekazami, za pozornym chaosem, plątaniną i rozbieganiem faktów, za tą mgławicą właśnie (albo, jeśli kto woli, w jej głębi) kryje się mniej lub bardziej jednorodna opowieść. Kryje się ciemna i plugawa, pogmatwana i przeraźliwa baśń o wielu wątkach, które trzeba jakoś pozbierać, odczytać i połączyć. Także – jak w tym oto tomie – baśń nowoczesna, baśń o nowoczesności.
Nie opowiadam jej tu jedynie, nie szczędząc brutalnych i dramatycznych sekwencji i przywołując straszliwe sceny, ze zwykłej intelektualnej potrzeby (nie dlatego więc tylko, że „tak było”), ani też, tym bardziej, dla przyjemności, podejrzanej i wyrafinowanej zarazem, lecz – jak w wypadku każdej porządnej opowieści, każdej porządnej baśni – chodzi mi o rachunek, jaki mamy, jaki musimy czynić z cierpieniem, ze złem. Nie znajduję zatem innego sposobu niż wystawienie go na jasne i czyste światło dnia.
Zanim jednak do tego doszło, zanim moje wysiłki dobiegły końca – bardzo zresztą umownego i za sprawą mrocznej i okrutnej materii tej opowieści niestety nieostatecznego – książka moja rozrosła się ponad wszelką przyzwoitą miarę. I jesienią 2012 roku jej tekst gotowy, by nie wspomnieć o planowanych jeszcze rozdziałach, i zebrany przeze mnie materiał ikonograficzny osiągnęły już rozmiary zgoła hiperboliczne. W tej sytuacji – stanowczo muszę podkreślić szlachetną heroiczność takiej decyzji – kierujący wydawnictwem słowo/obraz terytoria Profesor Stanisław Rosiek, mój Przyjaciel od lat, postanowił rozpołowić We władzy wisielca na dwa osobne tomy.
Prace nad tomem drugim – bogactwo i złożoność problemów okazały się większe, niźli mogłem pierwotnie przypuszczać – przeciągnęły się jednak i dobiegły końca dopiero jesienią 2013 roku, o czym piszę, by wyrazić wdzięczność Pani Redaktor Darii Majewskiej oraz innym Pracownikom i Współpracownikom Wydawnictwa, którzy obdarzyli mnie życzliwą cierpliwością i wyrozumieniem, błogosławionym w takich bolesnych i niepięknych kłopotach.
I dodam to jeszcze, że tom drugi jest, owszem, dalszym ciągiem tomu pierwszego, że tworzy z nim ścisłą jedność, ale można go zarazem czytać osobno, jako niezależną, samoistną opowieść. I podobnie jest chyba, takie odnoszę wrażenie, z każdym z rozdziałów.