Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wędrówki literackie, fantastyczne i historyczne. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wędrówki literackie, fantastyczne i historyczne. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 286 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I. WY­JAZD W DRO­GĘ

To hor­se, to lior­se – he qu­its, for ever qu­its

A sce­ne of pe­ace – – –

Cg. Ha­rold Pil C. 1 s. XXVIII.

Któz z was nie uczuł kie­dy cięż­kiej ręki losu? Kto z was nic tę­sk­nił za po­ko­jem nie­prze­ry­wa­nym trud­ne­mi wy­pad­ka­mi ży­cia, su­che­mi jego szcze­gó­ła­mi, nud­nym ego­izmem lu­dzi, a nud­niej­szem czę­sto jesz­cze ich przy­wią­za­niem?,

Kto z was nie za­ru­mie­nił się scho­dząc rap­tow­nie z po­etycz­nych ma­rzeń, do zim­nych drob­no­stek przy­po­mi­na­ją­cych nam smut­ną nie­wo­lę du­szy nie­śmier­tel­nej, w gli­nia­nem na­czy­niu na­szem za­mknię­tej?

Kto z was nie po­my­ślał w jed­nej z wy­cie­czek nad zie­mią, że le­piej­by w tam­tej kra­inie, du­mań i my­śli po­zo­stać?

Kto z was ra­nio­ny w ser­ce, z tę­sk­no­tą w du­szy, łzą w oku, wes­tchnie­niem w pier­siach, unie­sio­ny na chwi­lę w ob­ło­ki wspo­mnie­nia, nie prze­niósł prze­szło­ści nad te­raź­niej­szość, wspo­mnień nad uczu­cia?

O! przy­ja­cie­le moi, pa­riom to­wa­rzy­stwa wy­gna­nym ze­wsząd, nie­ma jak ten świat ci­chy któ­re­go wro­ta dla wszyst­kich sto­ją otwo­rem.

Idź­my tam i za­po­mnij­my o tro­skach na­szych, żyj­my prze­szło­ścią, du­ma­niem, ma­rze­niem, po­kar­ma­mi dusz smut­nych, któ­rych nie na­sy­cą obia­dy i bale, tań­ce i uści­ski, roz­mo­wy wlo­ką­ce się jak czar­ny dym po zie­mi. – Ko­cha­nia mo­ty­lo­we, gnie­wy pół­wiecz­ne i wszyst­ko to czem się kar­mią lu­dzie, któ­rzy na celu dro­gi swo­jej wi­dzą tę samą ka­łu­żę, z któ­rej wy­szli.

Włoż­my na ple­cy lek­kie tło­mocz­ki wę­drow­ni­ków, a w nich wspo­mnie­nia na­szę dro­gie i oczysz­czo­ne la­ta­mi pa­miąt­ki, weź­my kij w ręce, po­że­gnaj­my na­sze gniaz­da i da­lej w dro­gę! Tro­ski zo­staw­my na pro­gu i bież­my pręd­ko – może nas nie do­go­nią!1.

Gdy­by­śmy się chcie­li prze­ko­nać, o ile uży­tecz­niej­sze są po­je­dyń­cze bio­gra­fje od hi­sto­rycz­nych wiel­kich ob­ra­zów, pod wzglę­dem mo­ral­ne­go ukształ­ce­nia, mo­że­by­śmy w spi­sie nauk umie­ści­li kie­dy od­dziel­ną bio­gra­ficz­ną ga­łęź hi­sto­rij, a ta za­sta­na­wia­jąc się nad ży­ciem róż­nych osób, wska­zu­jąc spo­so­by ja­kie­mi do­szły swe­go celu, zna­ki ja­kie­mi w nich od­kry­wa­ły się zdol­no­ści i po­wo­ła­nia, po­słu­ży­ła­by za prak­tycz­ną na­ukę ży­cia. Bio­gra­fie każ­de­go sta­nu sław­niej­szych in­dy­wi­du­uw, zo­sta­ły­by osob­no po­dzie­lo­ne i sto­sow­nie da­wa­ne tyra, do któ­rych się od­no­szą. Ko­rzy­ści mo­ral­ne mo­gą­ce z tego wy­nik­nąć, są zda­je mi się, tak ocze­wi­ste, ze ich na­wet wy­pi­sy­wać nie­po­trze­ba.

Do tego kur­su, moż­na­by po­tem do­dać jesz­cze, część jed­ną, dla sa­mej tyl­ko cie­ka­wo­ści – Fe­no­me­no­gra­fią, opis ży­cia osób któ­re nic wiel­kie­go nie zro­biw­szy, są jed­nak sław­ne, któ­re się unie­śmier­tel­ni­ły ja­kąś oso­bli­wo­ścią, dzi­wac­twem.

He­ro­strat i cała jego z póź­niej­szych wie­ków mno­ga ro­dzi­na, lu­dzie któ­rzy ży­cie świę­cą dla czczej na­dziei wsła­wie­nia się, ci któ­rzy je trwo­nią na na­by­cie bły­skot­nych tyl­ko wia­do­mo­ści, aże­by nie­mi za­dzi­wić, lu­dzie któ­rzy bez­sil­ni do two­rze­nia, tar­ga­ją się na dzie­ła jen­ju­szu, aże­by je przy­najm­niej wspo­mnie­niem znisz­cze­nia z sobą po­łą­czyć, ci wszy­scy i wie­lu in­nych po­mie­ści­ło­by się w tym rzę­dzie.

Lecz bjo­gra­fje nie tak­by się pi­sać po­win­ny jak się zwy­kle pi­szą, bo w dyk­cjo­na­rzach naj­lep­szych su­che są tyl­ko fak­ta, skró­co­ne i czę­sto fał­szy­we, bo nie z pierw­szych i au­ten­tycz­nych źró­deł, lecz do­ryw­czo zbie­ra­ne na hi­sto­rycz­nych śmie­ci­skach, wię­cej dat niż rze­czy, eru­dy­cij po­chwy­ta­nej niż ro­zu­mo­wa­nia – w au­to­bjo­gra­fiach pra­wie za­wsze ja tak jak wy­ma­lo­wa­ne, wy­zło­co­ne, upstrzo­ne i po­sa­dzo­ne tak wy­so­ko, że się zbyt­niem pod­nie­sie­niem za małe wy­da­je, a na­re­ście żeby są­dzie o czło­wie­ku, oprócz nie­go i in­szych jesz­cze słu­chać po­trze­ba. – W po­chwal­nych mo­wach za­cząw­szy od Fon­te­nel­la są tyl­ko po­chwa­ły, a je­śli cza­sem pseu­do­kry­ty­ka po­wol­na i drżą­ca jak cień się wśli­znie, jest tyl­ko fan­fa­ro­na­dą bez­stron­no­ści a czę­ściej za­dość­uczy­nie­niem opi­nij, któ­ra tego nie­odzow­nie wy­ma­ga­ła. – Ma­ga­zy­ny umiesz­cza­ją wpraw­dzie cza­sem bjo­gra­fje nowo ro­bio­ne, ro­zu­mo­wa­no, ale te są zbyt krót­kie, ob­cię­te, za­sto­so­wa­ne do miej­sca, ro­bio­ne na za­kaz, i jak wszyst­ko co się robi nie z po­wo­ła­nia ta­len­to­we­go, ale z ja­kie­go­kol­wiek bądź oso­bi­ste­go, bądź stron­ni­cze­go wi­do­ku, nie­za­słu­gu­ją­ce na wia­rę, bo bez prze­ję­cia i en­tu­zja­zmu, choć cza­sem z ta­len­tem pi­sa­ne.

Pi­smo naj­lep­sze pod wzglę­dem ar­ty­stycz­nym, jak tyl­ko nie jest na­tchnio­nem, cóż war­to?

Spo­dzie­wam się, ze w ży­ciu Pan­ny Ma­rij Schur­man. Fla­mand­ki, któ­re wam za­raz opo­wiem, nie ze­chce­cie wi­dzieć dum­nie na­rzu­co­nej for­my do pi­sa­nia bio­gra­fij. – Teo – rje juz prze­szły, a ja ich wskrze­szać nie my­ślę,2.

Anna Mar­ja a Schur­man uro­dzi­ła się w Utrech­cie*) dnia 5 Li­sto­pa­da 1607 roku.

Dzie­cin­ne jej uspo­so­bie­nia za­po­wia­da­ły nad­zwy­czaj­ną ła­twość poj­mo­wa­nia, spa­mię­ta­nia i na­śla­do­wa­nia. Oko­ło trzech lat ma­jąc za­czę­ła czy­tać, w szó­stym roku wy­ci­na­ła bar­dzo zręcz­nie z pa­pie­ru roz­ma­ite po­sta­cie bez wzo­ru, w siód­mym mó­wi­ła tro­chę po ła­ci­nie, w ósmym ry­so­wa­ła kwiat­ki wca­le nie źle jak na swój wiek, w dzie­sią­tym na­glo­na od mat­ki na­uczy­ła się ha­fto­wać w prze­cią­gu trzech go­dzin.

Ta cu­dow­na ła­twość do na­ucze­nia się wszyst­kie­go, była po­wo­dem, ze z po­cząt­ku prze­ciw­ni mę­skie­mu spo­so­bie­niu się do nauk ro­dzi­ce, po­my­śle­li na­re­ście, aby jej dać sto­sow­ne do od­kry­wa­ją­cych się ta­len­tów wy­cho­wa­nie. – Ła­ciń­skie­go ję­zy­ka po­cząt­ki od na­uczy­cie­la, któ­ry go bra­ciom jej wy­kła­dał nie­znacz­nie na­uczy­ła się; lecz mat­ka za­wsze -

*) De­scapm. Tom II. p, 118. we­dług in­nych w Ko­lo­nii r. 1606 – Dict. Bio­graph. (1789. 8vo IX. Vol.) VIII. Vol… p 575.

jesz­cze w głę­bi du­szy za­trud­nie­niom płci jej nie­wła­ści­wym, prze­ciw­na, czę­sto za­sa­dza­ła ją do igły. Tak bied­na Mar­ja sie­dząc nad nud­ną ro­bo­tą, krę­cąc no­życz­ki w ręku, wy­ci­na­ła z pa­pie­ru fi­gur­ki, któ­rych kształ­ty co­raz po­praw­niej­sze, przy­go­to­wy­wa­ły ją do ry­sun­ku. – Nikt jej nie uczył, nikt nie za­chę­cał, wszak­że każ­dy kwia­tek, zwie­rzę, drze­wo, obu­dza­ły w niej ten po­pęd na­śla­dow­ni­czy – bra­ła się do ry­sun­ku i z po­dzi­wie­niem uj­rza­no ją wkrót­ce ma­lu­ją­cą kwia­ty, owa­dy, pta­ki, twa­rze, cho­ciaż nie mia­ła in­ne­go na­uczy­cie­la do tego, nad wro­dzo­ną zdat­ność.

Po­wia­da­ją ze ktoś z mło­de­go Pi­cus Mi­ran­do­li żar­to­wał mó­wiąc, iż za mło­du za­dzi­wia­ją­ce ta­len­ta, nic na przy­szłość wiel­kie­go nie ro­ku­ją, a Pi­cus od­po­wie­dział mu dość try­wial­nym kon­cep­tem – Mu­sia­łeś być bar­dzo dow­cip­ny za mło­du! Lecz z prze­pro­sze­niem jego, zda­nie to, iż od­zna­cza­ją­ce się zdat­no­ści w mło­dym wie­ku, nie wie­le ro­ku­ją – jest praw­dzi­we.

Zwy­kle bo­wiem w dzie­ciń­stwie i przy­spie­szo­nej mło­do­ści od­kry­wa­ją się tyl­ko ta­len­ta me­cha­nicz­ne, na­śla­dow­ni­cze, zdol­no­ści do nauk wię­cej pa­mię­ci niż je­niu­szu wy­ma­ga­ją­cych, wiel­kie je­niu­sze (świad­kiem New­ton)

póź­no i trud­no wzbi­ja­ją się lecz trwa­łej. – Pi­cus Mi­ran­do­la, Hugo Gro­tius cóż zro­bi­li obie­cu­jąc w mło­do­ści tak wie­le? – byli tyl­ko fe­no­me­nem, mon­strum sine vi­tio… je­śli się po­do­ba.

Krzy­cza­no na cuda z po­cząt­ku, lecz gdy nadal więk­szych się cu­dów po­trze­ba było spo­dzie­wać – zo­sta­ło tyl­ko to, co było.

Mar­ja po­wo­ła­na w dzie­ciń­stwie za­pa­łem do sztuk pięk­nych, od­da­ła się im i na­ukom. Oj­ciec prze­ko­na­ny o po­trze­bie da­nia jej sto­sow­ne­go wy­cho­wa­nia, sam ją do­sko­na­lić za­czął w ła­ciń­skim ję­zy­ku, me­to­dą prak­tycz­ną, za­czy­na­jąc od tło­ma­czeń Se­ne­ki. Dla cze­go od tego au­to­ra, nie od in­ne­go, po­wie­dzieć nie umiem, nie wi­dać bo­wiem w dzie­łach jego, ani czy­ste­go i ła­twe­go po­rząd­ko­wa­nia my­śli, ani ści­śle za­cho­wa­nych form ję­zy­ko­wych, któ­re­by ten wy­bór uspra­wie­dli­wia­ły.

Ma­jąc lat dzie­sięć Anna Mar­ja prze­tłu­ma­czy­ła na ję­zyk fran­cuz­ki i fla­mandz­ki, kil­ka trak­ta­tów Se­ne­ki.

Lecz nie­dość na­tem, wkrót­ce za­czę­ła się uczyć po grec­ku, i jak wszyst­ko tak i to po­szło jej z wiel­ką ła­two­ścią.

Po śmier­ci ojca mo­gła już zu­peł­nie od­dać się swo­im ulu­bio­nym pra­com – jej dom stał się miej­scem schadz­ki uczo­nych i ar­ty­stów, imię za­czę­ło być zna­jo­me i naj­zna­ko­mit­si li­te­ra­ci pi­sy­wać do niej za­czę­li, aby ją wy­cią­gnąć na od­po­wiedź.

W Lej­dzie pro­fes­so­ro­wie Uni­wer­sy­te­tu osob­ną dla niej ław­kę w sa­lach pre­lek­cyj i miej­scach gdzie te­zes bro­nio­no sta­wić ka­za­li, aby mo­gła być przy­tom­ną, nie mie­sza­jąc się z tłu­mem, po­mysł ary­sto­kra­tycz­ny, któ­ry po­ka­zu­je, że się nig­dzie bez ari­sto­kra­cij nie obej­dzie.

Za­pa­lo­na po­chwa­ła­mi i wzię­to­ścią swo­ją, któ­re jej zdol­no­ści prę­dzej jesz­cze roz­wi­nę­ły, za­czę­ła się do­sko­na­lić w ła­ciń­skim i grec­kim ję­zy­ku, a na­ko­niec sław­ny fi­lo­log Vos­sius lek­ci­je he­braj­skie­go da­wać jej za­czął. Wkrót­ce wy­uczy­ła się tak, ze pi­sać mo­gła po he­braj­sku, sy­ryj­sku, chal­dej­sku, po grec­ku, po ła­ci­nie, po hisz­pań­sku, po wło­sku i po nie­miec­ku, mó­wi­ła i pi­sa­ła z ła­two­ścią po fran­cuz­ku, ro­zu­mia­ła po an­giel­sku.

Jest jed­nak ze stro­ny bjo­gra­fów am­pli­fi­ka­cja co do ję­zy­ków sy­ryj­skie­go i chal­dej­skie­go, któ­rych umie­jęt­ność do­bro­dusz­nie jej przy­zna­ją. Któż bo­wiem nie wie, że te dwa dja­lek­ta uto­nę­ły od­daw­na w ję­zy­ku he­braj­skim i są od­daw­na bez ży­cia, za­po­mnia­ne, nie­po­dob­ne do na­ucze­nia, na­zbyt ubo­gie, na­wet na siedm­na­ste­go wie­ku po­trze­by umy­sło­we, i tak pra­wie jak nie­ek­zy­stu­ją­ce, bo tyl­ko cząst­ko­wo o tyle, o ile do skła­du ję­zy­ka he­braj­skie­go wpły­wa­ły zna­jo­me. Mar­ja Schur­man prócz wy­mie­nio­nych ję­zy­ków, cy­to­wa­ła wpraw­dzie jesz­cze arab­skie zda­nia al­ko­ra­nu (w li­ście o prze­zna­cze­niu) – ale któż nie wie, jak cy­ta­cje są sła­bym do­wo­dem umie­jęt­no­ści ję­zy­ków.

Oprócz umie­jęt­no­ści ję­zy­ków, Anna Mar­ja wpra­wi­ła się, za­pew­nie słu­cha­niem te­zes w Lej­dzie, do scho­la­stycz­nej po­le­mi­ki, wów­czas bar­dzo w mo­dzie bę­dą­cej, bez któ­rej form sa­kra­men­tal­nych, nic się fi­lo­zo­ficz­no-uczo­ne­go nie pi­sa­ło. Jej leż pi­sma są tyl­ko od­bi­ciem in­nych tam­te­go wie­ku i kra­ju, w któ­rych taż sama czczość my­śli jak w in­nych, ten sam jak w in­nych na­wał eru­dy­cij, cy­ta­cij i pe­dan­te­rij wi­dzieć się daje.

Roz­ma­ite spo­so­by ry­so­wa­nia i ma­lar­stwo były tak­że jej ulu­bio­ną za­ba­wą – do­syć bie­gle wy­ci­na­ła por­tre­ty na szkle dja­men­tem, ro­bi­ła min­ja­tu­ry, hi­sto­rycz­ne ob­raz­ki olej­no i szty­chy au bu­rin i a l'eau for­te (ryl­cem i ser­wa­se­rem). Rzeź­biar­stwo, a ra­czej pła­sko­rzeź­ba, nie była jej obcą, naj­wię­cej por­tre­tów wy­ci­na­ła z drze­wa lub sło­nio­wej ko­ści; zna­ła prócz tego mu­zy­kę, gra­ła na lut­ni i kla­wi­cym­ba­le.

Por­tre­ty jej mat­ki, bra­ci dwóch i jej wła­sny, zro­bio­ne z drze­wa pal­mo­we­go, były tak wy­bor­ne na swój wiek i za­pew­ne pod wzglę­dem, kto je ro­bił, ze ma­larz Hon­thorft, ce­nił je­den tyl­ko jej por­tret, ty­siąc zło­tych ho­len­der­skich. Oto jest po­przed­ni­czy rys krót­ki po­sia­da­nych przez nią nauk i ta­len­tów, to jest tych z któ­rych każ­de­go po tro­sze li­znę­ła – w wie­ku któ­ry no­wych po­my­słów nie wy­ma­gał, i żył (pod opie­ką re­guł i form uła­twia­ją­cych two­rze­nie ar­ty­stycz­ne) kom­pi­la­cja­mi, Mar­ja mo­gła ucho­dzić za wiel­ką, i taką ją współ­cze­śni ogło­si­li.3.

Ta­kie­go ro­dza­ju był ta­lent i zdol­no­ści Anny Ma­rij Schur­man? – Jest to py­ta­nie na któ­re od­po­wiedź pi­sma jej da­dzą. – Z owo­ców ich, po­zna­cie ich, po­wia­da Pi­smo świę­te. Mar­ja przy ta­len­cie ob­ser­wa­cij, mia­ła ła­twość na­śla­do­wa­nia, pa­mięć wiel­ką, zręcz­ność w przy­własz­cze­niu so­bie cu­dzych my­śli, pod inną tyl­ko for­mą, wszyst­ko to do pew­ne­go tyl­ko stop­nia.

Al­bo­wiem kto­kol­wiek zdol­no­ści swo­je, za­miast zgro­ma­dze­nia w jed­no ogni­sko, za­sto­so­wa­nia do jed­ne­go celu, roz­pra­sza po wie­lu przed­mio­tach, ten w żad­nym na­wet chwi­lo­wej do­sko­na­ło­ści nie doj­dzie.

Czło­wiek jako stwo­rze­nie jed­ną ma­ją­ce du­sze, nie może, ani do­brze dwóch rze­czy ra­zem ro­bić, ani o dwóch my­śleć ra­zem, ani W dwóch się ra­zem do­sko­na­lić.

Je­den przed­miot ja­ki­kol­wiek raz ob­ra­ny, jest wię­cej niż wy­star­cza­ją­cym na ży­cie czło­wie­ka. Skie­ro­wa­nie wszyst­kich zdol­no­ści na je­den przed­miot jest jak sku­pie­nie pro­mie­ni słoń­ca w źwier­cie­dle Ar­chi­me­de­sa, roz­pro­szo­ne grze­ją tyl­ko, zjed­no­czo­ne palą.

Czło­wiek roz­dra­bia­ją­cy się na róż­no­stron­ne pra­ce do­kład­ne­go na­wet o ni­czem wy­obra­że­nia nie po­we­zmie. Po­li­hi­stor­ja jest ma­rze­niem, a wszyst­kie bi­blio­te­ki cho­dzą­ce fan­fa­ro­na­dą po­dob­ną do en­cy­klo­pe­dij po­pu­lar­nych, w któ­rych są ty­tu­ły wszyst­kie­go, a pod ty­tu­ła­mi – nic.

Anna Mar­ja nie mia­ła naj­mniej­szej cząst­ki tego jen­ju­szu twór­cze­go, któ­ry uwiel­bia­my W praw­dzi­wie wiel­kich lu­dziach pierw­sze­go rzę­du, je­niu­szu któ­ry w isto­cie, za­wisł tyl­ko na zu­peł­nie no­wej kom­bi­na­cij ma­ter­ja­łów umy­sło­wych, lub nada­niu no­wych form sta­rym już wy­na­laz­kom – ta­len­ta Anny Ma­rij ogra­ni­cza­ły się dość umie­jęt­nem, ale tyl­ko na­śla­dow­nic­twem.

Ry­sun­ki jej, były po więk­szej czę­ści por­tre­ta­mi nie ob­ra­za­mi w któ­rych twór­czo­ści i ukła­du po­trze­ba, kwia­ty, owa­dy, pe­iza­że, przed­mio­ty wię­cej me­cha­nicz­nej wpra­wy niż, sma­ku i wy­na­le­zie­nia wy­ma­ga­ją­ce, były jej naj­po­spo­lit­sze.

Toż samo w pi­smach, my­śli bar­dzo mało, su­che fra­ze­sy ła­ciń­skie, fo­rem­ne, zna­jo­me, bo uryw­ka­mi czy­ta­ne ty­siąc kroć we wszyst­kich lego wie­ku jed­no­sło­wych pi­sa­rzach – a dużo eru­dy­cij oto ich treść cała. W po­ezjach ta sama nor­mal­ność, ta sama ozię­bła re­gu­lar­ność, brak ima­gi­na­cij i wy­na­laz­ku, dow­ci­po­wa­nie fran­cuz­kie, so­fi­stycz­ność ostat­nich cza­sów ła­ciń­skich.

Nic pew­ne­go, sta­now­cze­go, ude­rza­ją­ce­go, żad­nych po­my­słów świe­żych, żad­nych wnio­sków nie­ocze­ki­wa­nych nie znaj­dziesz w jej dzie­łach – wszyst­ko jest skut­kiem tego roz­pro­sze­nia umy­sło­we­go, za któ­rym po­szło osła­bie­nie.

Annę Mar­ję każ­dy ma­larz prze­wyż­szył­by na­wet w me­cha­nicz­nej czę­ści swo­jej sztu­ki, każ­dy sny­cerz w sny­cer­stwie, każ­dy eru­dyt w eru­dy­cij, każ­dy po­eta za­pa­łem – cała war­tość jej że była ra­zem ma­la­rzem, sny­ce­rzem, eru­dy­tem i po­etą. Ale cóż kie­dy w żad­nej z tych ga­łę­zi, nie znać śla­du jej ży­cia i przej­ścia – ma­lo­wa­nia nie na­le­żą do żad­nej szko­ły, sny­cersz­czy­zny wspo­mi­nać nie war­to, eru­dy­cja od­grze­wa­na, po­ezja su­cha i bla­da. Sło­wem jed­nem było to wiel­kie – bar­dzo wiel­kie – nic. –4.

Imie jej dziś jest już pra­wie tak jak nie­zna­jo­me, lecz wiek w któ­rym żyła okrzy­czał ja za dzie­sią­tą Muzę, za Safo Hol­lan­dij, za ósmy cud świa­ta, naj­uczen­si szczy­ci­li się jej li­sta­mi, a Fry­de­ryk Span­hejm był jej pism wy­daw­cą *.

–-

* Fry­de­ryk Span­he­im au­tor mnó­stwa dzieł teo­lo­gij po­le­micz­nej uro­dzo­ny w Am­berg – Pro­fes. Uniw. w Lej­dzie. Ty­tuł tej edy­cij jest na­slęp­ny: No­bi­lis­si­mae vir­gi­nis An­nae Ma­riae a Schur­man opu­scu­la He­abra­ea, Gra­eca, La­ti­na, Gal­li­ca, pro­sa­ica et me­tri­ca. Ed, 2da auc­tior et emen­da­tior. Lugd. Ba­tav. Ex of­fi­cin. El­ze­viv. MDCL (1650) 8vo min. 376p… z por­tre­tem jej przez nią samą ro­bio­nym i dys­ty­chem

Cer­ni­tis hic pic­ta no­stros in ima­gi­ne vul­tus, Si ne­gat ars for­mam, gra­tia ve­stra da­bit – i na­pi­sem Anna Ma­ria a Schur­man an… aet. 33. 1640. Inne edy­cje pism jej wjmie­nim na­stęp­nie – Co się ty­cze Span­he­ima, tego naj­wy­pra­co­wań­sze dzie­ło pod wzglę­dem hi­sto­rycz­nym jest Ro­spra­wa (po ła­ci­nie) o Pa­szes­sie Jo­an­nie, tłu­ma­czo­na na nie­miec­ki i fran­cu­ski ję­zyk, waż­na dla cy­ta­cij mnó­stwa nie­zna­nych rę­ko­pi­smów – a dla nas zaj­mu­ją­ca wy­mie­nie­niem ko­pij rę­ko­pi­smu Mar­ci­na Po­la­ka, któ­re przy­to­czym na in­nem miej­scu.

W przed­mo­wie pi­szę, iż na nią wy­si­li­ła się na­tu­ra tak, jak tyl­ko na ko­bie­tę wy­si­lić się mo­gła; chwa­li tak­że – "pie­ta­tem sine sche­ma­te, mo­de­stiam sine exem­plo et mi­ram mo­rum vi­ta­eque sanc­ti­ta­tem " – i do­da­je: "Et qu­amvis ma­xi­me lau­da­ri me­re­atur ni­hil mi­nus ta­men, quam lau­da­ri cu­pit. Quod ip­sum etiam su­pra lau­dem est. "

Nie za­po­mi­na tak­że oznaj­mić, że edy­cja Ja pism jej, mimo jej woli się robi, cho­ciaż li­sty jej sa­mej za­war­te w niej do­wo­dzą, że wie­dzia­ła o tem i wca­le się nie opie­ra­ła.

Oso­by z któ­re­mi mia­ła zwią­ski były – Anna Mar­ja Kró­lo­wa Wę­gier­ska i Lu­dwi­ka jej cór­ka, Elż­bie­ta Księż­na Pa­la­tyń­ska, Mar­ja Lu­dwi­ka Gon­za­gue Kró­lo­wa Pol­ska żona Wła­dy­sła­wa IV, Anna Księż­na de Ro­han.

Ucze­ni zaś, – Joh. Be­ve­ro­vi­cius Se­na­tor Ar­cha­trus Do­drech­ta­nus, któ­re­mu przy­pi­sa­ny list de Vi­tae Ter­mi­no, w isto­cie o prze­zna­cze­niu – przed­miot zu­chwa­le ob­ra­ny, bo o nim w tym­że cza­sie bar­dzo wie­lu uczo­nych pseu­do­fi­lo­zo­fów pi­sa­ło.

D. Ad­re­as Ri­ve­tus The­olog, któ­re­mu przy­pi­sa­ne Pro­ble­ma prac­ti­cum – Num fa­emi­nae chri­stia­nae co­nve­nit stu­dium lit­te­ra­rum?

Jan Smith, Ja­kób Ly­dius, Jan Clop­pen – burch, Fry­de­ryk Span­he­im, Clau­dius Sal­ma­sius. – Me­le­tius Ar­cy­bi­skup Efe­ski, do któ­re­go pi­sa­ła po grec­ku, Ja­kób Cat­zius, Adolf Vor­stius, Kon­stan­ty Huy­gens, Wil­helm, Sta­eck­mann, Jan de Laet, Pani Moor (do któ­rej pi­sa­ła po ła­ci­nie) Piotr Gas­sen­di, Si­monds d'Ewes, Lam­bert Go­ris, Lief­frid Oster­wick, Ja­kób Cru­cius, Du Mo­ulin (fran­cuz, ksiądz).

Wy­li­cze­my jesz­cze tych, któ­rzy ją w pi­smach swo­ich chwa­li­li, aby tego dłu­gie­go spi­su do­peł­nić, któ­ry da wy­obra­że­nie, ja­kiej była ceny w swo­im wie­ku, ta Muza Bel­gij­ska.

Da­niel He­in­sius, Geo­r­gius Sta­ack­mans, Jan Be­ve­ro­vi­cius, Smith któ­ry ją z trze­ma An­na­mi po­rów­ny­wa, Anna, Su­sia Ves­fa­lis, Pa­lan­da i Vten­ho­via; Isa­ac Gru­ter, Bal­zac sław­ny li­sto­pi­sarz, któ­ry pro­si aby jej w tym ro­dza­ju pi­sa­nia przy­zna­ne było pierw­szeń­stwo nad nim, rzecz dziw­na na fran­cu­za i na tak próż­ne­go czło­wie­ka.

Lu­dwik Ja­co­bi od S. Ka­ro­la Ka­bi­lo­neń­ski Kar­me­li­ta, w swo­jej Bi­blio­te­ce ko­biet sław­nych, uża­la­jąc się nad tem, że nie jest re­li­gij Ka­to­lic­kiej, gło­si tak­że jej po­chwa­ły, przy­zna­je jej umie­jęt­ność ję­zy­ków – He­braj­skie­go, Chal­dej­skie­go, Sy­ryj­skie­go, Arab­skie­go,

Tu­rec­kie­go, Grec­kie­go, Ła­ciń­skie­go, Fran­cuz­kie­go, An­giel­skie­go, Wło­skie­go, Hisz­pań­skie­go, Nie­miec­kie­go, Fla­mand­skie­go i Hol­len­der­skie­go. Cy­tu­je on po­chwa­ły Ga­brie­la Vau­deus Ma­za­ryń­skiej Bi­blio­te­ki bi­blio­te­ka­rza, Sa­li­na­siu­sa w przed­mo­wie do praw Grec­kich i Rzym­skich (Jus at­ti­cum et Ro­ma­num) Ja­kó­ba Cru­cius i Ja­kó­ba Mar­tin, Pa­ry­ża­ni­na, któ­ry o niej Epi­gram­ma i po­chwa­łę na­pi­sał.

Oprócz tych inni jesz­cze pi­sa­rze z po­chwa­ła­mi o niej wspo­mi­na­ją.

Ja­co­bus Ca­stius in po­ema­te Bel­gi­co.

Za­chu­tus Lu­si­ta­nus, Me­dyk w swo­jej Hi­sto­ria Me­di­co­rum.

Va­le­rius Ad­n­dre­as Des­se­lius in Bih­lio­the­ca Bel­gi­ca (1645–4.)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: