- nowość
- promocja
Weekend w Konstancinie - ebook
Weekend w Konstancinie - ebook
Byłyście kiedyś w Konstancinie? W krainie wypasionej, usłanej bogaczami i celebrytami, gdzie zapachy są intensywniejsze, smaki wyrazistsze, ale relacje międzyludzkie, delikatnie mówiąc, toksyczne?
Zapraszam Was na weekend do rezydencji państwa Potockich. Idealna rodzina, jak z najlepszych instagramowych kadrów, okaże się wymykać wszelkim schematom.
Od żartu do tragedii. Ta fabuła dotknie Twoich doświadczeń, rozkocha w sobie pomimo telenowelowego charakteru, a co najważniejsze – nie pozwoli o sobie szybko zapomnieć.
Jesteście w stanie już teraz obstawić, czy zagoszczę w niej na dłużej?
Czy Konstancin w rozmiarze XS jest gotowy na dużą, głośną i szczerą blondynkę, która za nic ma dulszczyznę i konwenanse?
Przekonajcie się same!
P.S. Zabiorę Was też za kulisy i przed jury najbardziej znanego programu dla modelek w Polsce. Co znani i lubiani powiedzieli aspirującej modelce… XXL?
Joanna Głowacka (ur. 1990) – absolwentka kulturoznawstwana Akadami Ekonomiczno –Humanistycznej w Łodzi oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Od siedmiu lat pracuje w branży medialnej jako modelka plus size, dziennikarka oraz konferansjerka. Swoją postawą udowadnia, że nie ma rzeczy nie możliwych. Motywuje kobiety do działania i pokazuje, że można spełniać marzenia i kochać życie niezależnie od rozmiaru. Jejnajwiększą pasją jest sport., który towarzyszy jej każdego dnia. Jest dyplomowaną instruktorką fitness, hobbystycznie bierze udział w zorganizowanych biegach ulicznych na dystansach 5 oraz 10 km.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8391-609-5 |
Rozmiar pliku: | 511 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jestem inna. Szczególnie w oczach ludzi. Na czym polega moja inność? Jestem otyła, gruba, jedni nazywają mnie seksowną i ponętną, inni – wielorybem i świnią.
Dorastanie z moimi kształtami nie należało do najlżejszych i najprzyjemniejszych doświadczeń życiowych. Do tego pochodziłam z ubogiego domu. Szybkie rozwijanie się mojego ciała, czytaj: wielkie cycki i gigantyczny tyłek, nieproporcjonalnego do wieku i oczekiwań otoczenia, brak ubrań i budżetu, żeby się odziać, obfitował wieloma „śmiesznymi” scenami z życia, które były stygmatyzujące.
Z lekcji WF-u pamiętam wielką miłość i samczy wzrok nauczyciela, gdy stałam przy drabince na rękach, a cycki obijały mi się o twarz. Albo w trakcie biegów, czy to na krótki, czy na długi dystans – twarz na finiszu miałam poczerwieniałą, obolałą, bo nie było takich cudownych wynalazków jak dzisiaj, czyli sportowych staników, które choć trochę ujarzmiłyby moje dzikusy.
Chore zainteresowanie kolegów z klasy powodowało zazdrość koleżanek. One, nie mając innych argumentów jak te ręczne, sprawiały, że z szybkością i konsekwencją bumeranga lądowałam na dywaniku dyrektorki i tam się tłumaczyłam, dlaczego wciąż się biję, wdaję w pyskówki czy padam ofiarą kradzieży.
Gdy kolejny już raz wróciłam do domu z płaczem, brat zabrał mnie na długi spacer i wyjaśnił, że zarówno szkoła, jak i życie, które zaraz na mnie czeka, to pole bitwy. A na polu bitwy nie wygrywa najsilniejszy, ale najodporniejszy.
Tak się zaczęły treningi po lekcjach z bratem. Kiedy już dostałam w łeb więcej razy, niż potrafię zliczyć, oznajmił, że jestem gotowa. W szkole nikt więcej do mnie nie podskoczył, wszyscy wiedzieli, że nie warto.
„Gruba Aśka była nie do zdarcia”.
Jak wszyscy dobrze wiemy, dzieci potrafią być okrutne, ale w praktyce do ujarzmienia, szczególnie kiedy ktoś starszy sprawuje nad nimi urząd anioła stróża. Z wiekiem jednak trzeba się uczyć przez doświadczenie.
Nie wiedziałam, do czego gruba Aśka w życiu może dojść, ale czułam spełnienie, gdy występowałam publicznie. Szło mi fantastycznie, szybko uczyłam się tekstów, byłam też świetnie widoczna ze sceny… Wszystko to sprawiło, że dostałam się do kółka teatralnego.
Występy na scenie to jedno, moim żywiołem było jednak występowanie przed obiektywem. Miałam taką przyjaciółkę, Ksenię. Ksenia miała słabość do słodyczy. Ten kochany drapak o wzroście przekraczającym sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wkrótce z powodzeniem miał stawiać pierwsze kroki w koszykówce! Ponad to dziewczyna miała jedną ogromną zaletę – według specjalistów pewnie klasyfikowaną jako obsesję – cykała jak szalona: ludzi, blokowisko, naturę. Z początku regularnie kradła ojcu aparat fotograficzny marki Sony i klisze, ale gdy przez przypadek staruszek wywołał jej foty wraz ze swoimi z wczasów w Łebie, dziób mu się otworzył i nie chciał zamknąć. Okazało się, że jego córka była prawdziwą artystką, a uchwycony przez nią przy pomocy aparatu świat sprawiał wrażenie mistycznego, pięknego miejsca, którego nikt normalny nigdy nie chciałby opuścić. Miałam to szczęście, że Ksenia była dziwadłem jak ja – ja tęga, ona długa. Postanowiłyśmy naśladować sesje, które podpatrzyłyśmy w gazecie w kiosku pani Beatki.
Podczas gdy ja płaciłam jej słodyczami z barku, ona cykała.
Przebieranki, malowanie się, a później godziny ustawiania ciała i pozowanie Kseni upieprzonej w grześkach i pawełkach – tych batonach – pozwalało mi powoli zaakceptować swoje duże ciało, które w moich oczach stopniowo piękniało.
Pomimo prób głodzenia się czy obżerania się i rzygania z moim ciałem, prócz licznych i spektakularnych omdleń, nic się nie działo. Ono nie malało.
Waga rosła wraz z wiekiem. Czas było ten fakt zaakceptować.
Żadne dziecko nie jest przygotowane do walki, a ja musiałam walczyć przez całe dzieciństwo i dojrzewanie. Nie buntowałam się, bo nie starczało mi już na to siły. Czujność i praca nad akceptacją siebie, niezwracanie uwagi na komentarze i często niesprawiedliwą krytykę, które dzisiaj możemy zamknąć w czterech literach: hejt, wzmocniły mnie. Sprawiły, że jestem za wszystko wdzięczna. Doceniam każdy mały sukces, bezinteresowne dobro płynące od drugiego człowieka, uśmiech losu i zdrowie, które mam i które cenię sobie ponad sławę i pieniądze.
Myślę, że gdybym nie kochała świata i ludzi, nie była wdzięczna za to, że jestem, wpadłabym w depresję albo jakieś uzależnienie, które zepchnęłoby mnie w mroczną, jednokierunkową otchłań.