- W empik go
Weterynarze z Wrześni - ebook
Weterynarze z Wrześni - ebook
(…) Z perspektywy lat możemy śmiało powiedzieć, że mieliśmy wielkie szczęście być prowadzonymi po ścieżce edukacji przez takich mentorów jak: dr Florian Pierański, obdarzony „potężnym” głosem współmiernym do dobra, które w sobie nosił; dr Mieczysław Pietrzak jak i my — absolwent technikum, później niezwykle zaangażowany nauczyciel w naszej szkole; słynący z wyrozumiałości Bogdan Ławniczak; perfekcyjny i wymagający mgr Józef Piaczyński /…/; Autor — lek. wet. A. Żarnecki.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8221-860-2 |
Rozmiar pliku: | 10 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WIELKOPOLSKI WOJEWÓDZKI LEKARZ WETERYNARII ANDRZEJ ŻARNECKI
Państwowe Technikum Weterynaryjne we Wrześni — dla wielu ludzi to tylko nazwa technikum, znajdującego się we Wrześni, mieście pełnym uroku, słynącym z heroicznej postawy Dzieci Wrzesińskich i można powiedzieć tyle. Jako element wyróżniający można też dodać, że jest to szkoła kształcąca adeptów w specyficznym fachu, który już w 1817 r. Adam Rudnicki (autor dwóch projektów dla szkół weterynaryjnych w XIX w.) scharakteryzował jako:
„_(…) w smrodliwey stayni obrzydle odbywać roboty, gdy tymczasem za swoje trudy, i ciągłe, nawet z niebezpieczeństwem połączone natężenia ciała, odbiera tak szczupłą zapłatę, że nią ledwo konieczne potrzeby życia zaspokoić może.”_
Szczęściem nikt z nas, świadomy bądź nieświadomy trudów pracy w weterynarii, nie zważał na słowa Adama Rudnickiego zapisane blisko 150 lat wcześniej. Dzięki temu staliśmy się częścią pewnej historii jaką utworzyła ta szkoła, a nazwa Państwowe Technikum Weterynaryjne we Wrześni, wywołuje nie tylko sentyment i nostalgiczne wspomnienia, ale też dumę z poczucia przynależności do wyjątkowej społeczności absolwentów PTW. Czas pobierania nauki we wrzesińskim technikum weterynaryjnym to lata minione. Ale są to lata, których się nie da zapomnieć, a nawet co każdy przyzna, nader często wraca się do nich myślami.
W trakcie lat spędzonych w ławach technikum poznaliśmy wiele niesamowitych osobowości, zarówno wśród kolegów jak i niezapomnianego grona pedagogicznego. Nasze grono, przyszłych techników weterynarii, składało się z całej masy różnorodności, która jest tak charakterystyczna dla lat młodzieńczych: nie brakło dusz artystycznych — muzyków, poetów; byli znakomici sportowcy osiągający sukcesy na arenie ogólnopolskiej; chłopaki pochodzący z rodzin zamożnych oraz tacy, których charakter od małego kształtował się w biedzie; byli pilni uczniowie oraz ci trochę mniej pilni. Kręte ścieżki edukacji weterynaryjnej, tej młodzieńczej masie pomagali prostować (zresztą nie rzadko łączono to z prostowaniem kręgosłupa moralnego podopiecznych), nauczyciele naszego wrzesińskiego technikum. Ludzie, na których życiu piętno odcisnęła wojna światowa, którzy swoją pedagogiczną misję wypełniali w czasach systemu, z którego założeniami niekoniecznie chcieli się zgadzać. Jednak byli to ludzie, którzy mimo wszystko swoje serce i pasję oddali młodzieży i szkole, tworząc tę niesamowitą atmosferę, która możemy nazwać „duchem” Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni. Z perspektywy lat możemy śmiało powiedzieć, że mieliśmy wielkie szczęście być prowadzonymi po ścieżce edukacji przez takich mentorów jak: dr Florian Pierański, obdarzony „potężnym” głosem współmiernym do dobra, które w sobie nosił; dr Mieczysław Pietrzak jak i my — absolwent technikum, później niezwykle zaangażowany nauczyciel w naszej szkole; słynący z wyrozumiałości Bogdan Ławniczak; perfekcyjny i wymagający mgr Józef Piaczyński; polonista i weteran wojenny Stanisław Jęczkowski, niepokorny wobec ówczesnej władzy fizyk Zygmunt Kuchnowski wraz ze swoją żoną Marią — matematyczką; ciesząca się sympatią uczniów i nauczycieli Irena Rzepka, Stefan Leśniak, Barbara Wiącek i Ryszard Laskowski z zapałem wdrażający przedmioty zawodowe; Kazimierz Zdralewicz uczący w tamtym czasie najważniejszego języka obcego — rosyjskiego; wychowawca mojej klasy Jan Izdebski; Wiktor Naftyński ze swoją żoną Krystyną; Pietrowski, olimpijczyk Adam Kaczor i Eugeniusz Paterka odpowiedzialni za sportową potęgę PTW. Oczywiście to tylko kilka nazwisk z pośród szerokiej kadry nauczycielskiej, na której wymienienie zasług w kształtowaniu kolejnych pokoleń uczniów Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni zabrakło by miejsca na kartach tej książki.
I niczym Hefajstos we wnętrzu Etny wykuwał pioruny dla Zeusa, tak nasi nauczyciele we wnętrzu murów szkolnych wykuwali z nas przyszłych techników weterynarii, ale przede wszystkim ludzi — świadomych swoich wartości oraz życiowych celów. Wśród naszych kolegów było wielu wybitnych sportowców, których postacie są przywołane na kartach tej książki. Wielu kolegom lata spędzone w technikum zaowocowały latami dalszej nauki na studiach weterynaryjnych ale też i innych kierunkach — czasem pokrewnych, a czasem zupełnie innych. Wielu kolegów zdecydowało też o podjęciu pracy bezpośrednio po zakończeniu edukacji „we Wrześni”. Niezależnie od dróg jakie zostały obrane przez bohaterów niniejszego opracowania jedno należy stwierdzić: w książce tej, autor stara się przypomnieć sylwetki tych ludzi, którzy siłą rzeczy musieli wywrzeć taki wpływ na nasze życie — czy to przez bezpośrednie koleżeństwo czy przez relacje uczeń — nauczyciel. Karty tej książki przywołują dla każdego z nas postacie naszych kolegów ze szkoły, sukcesy, trudy życia, kim byli i kim zostali, kim są teraz. Niektórych z przywołanych na tych kartach osób już nie ma wśród nas i słowa zapisane na tych stronach niech zostaną koleżeńskim memoriałem ku pamięci.
Tyle, jeśli chodzi o słowo wstępu do tej książki, którą oddajemy w ręce Czytelnika z nadzieją, że znajdzie na jej kartach pociechę, rozrywkę i z przyjemnością wróci do lat spędzonych w murach wrzesińskiego technikum weterynaryjnego.
Życzę przyjemnej lektury i powrotu myślą do lat minionych ale wciąż żywych.
Serdecznie dziękuję mojemu przyjacielowi Włodkowi Gibasiewiczowi za możliwość złożenia tych kilku słów wstępu do niniejszej książki. Jednocześnie składam wyrazy uznania za ogrom pracy wykonanej nad zawartym w opracowaniu materiałem i gratuluję jego wydania.I. Wstęp
Publikacja niniejsza nie rości sobie prawa do monografii wrzesińskiej szkoły średniej — technikum weterynaryjnego. Publikacja _Weterynarze z Wrześni_ to próba opisania losów ponad czterdziestu młodych chłopców, którzy w 1965 r. będąc w wieku 14—15 lat, tuż po ukończeniu szkół podstawowych, zdecydowali się na podjęcie nauki z dala od swoich domów, rodziców i kolegów, w pierwszej klasie w pięcioletnim Państwowym Technikum Weterynaryjnym we Wrześni, z zamieszkaniem w internacie lub na stancji. I dotyczy tylko jednej z dwóch klas z tego rocznika. Dotyczy klasy B.
Publikacja niniejsza jest próbą zebrania wspomnień o kolegach z lat 1965—1970 i następnych lat, opisania i utrwalenia ich dalszych losów oraz przybliżenie i zachowanie w papierowej pamięci także ich nauczycieli. Nauczycieli i wychowawców kształtujących kręgosłupy czterdziestu uczniów i uformowania ich na przyszłych przyzwoitych, prawych, godnych i odpowiedzialnych młodych mężczyzn. Za co swoim wychowawcom wielokrotnie już dziękowali przy różnych nadarzających się rocznicowych okazjach.
Niniejsza praca jest więc kolejną formą podziękowania Nauczycielom technikum za ich trud i poświęcenie włożone w wychowanie oraz jest krótkim, papierowym zapisem, _Finis coronat opus_, skromnego życia niemal czterdziestu osób wśród kolegów i przyjaciół i kolejnych lat.
Włodzimierz A. Gibasiewicz, 2020.II. Wprowadzenie
We Wrześni w 2020 r. miały się odbyć uroczystości związane z 70-leciem Technikum Weterynaryjnego. Pandemia spowodowana korona wirusem SARS-CoV-2 (ze śmiertelnością na poziomie 3,4 %) spowodowała odwołanie tego święta.
W 2020 r. przypada także 50-lecie uzyskania dyplomu technika weterynarii przez kolegów, którzy podjęli naukę w Państwowym Technikum Weterynaryjnym we Wrześni w 1965 r. To kolejna okazja do świętowania, która została odłożona na lata następne.
W związku z okrągłymi rocznicami a także ze świadomością przemijania kol. lekarz wet. Zenon Jażdżewski zaproponował autorowi przygotowanie pracy zatytułowanej: _Była sobie klasa_… ze wsparciem finansowym z jego strony oraz pomocą w zebraniu niezbędnych materiałów. Pomysł został zaakceptowany i przystąpiłem do pracy. Ze wsparciem wyszło jednak gorzej.
W kontekście odwołania wrzesińskich uroczystości do autora zwrócił się także wieloletni nauczyciel/profesor i przyjaciel swoich uczniów, lek. wet. Mieczysław Pietrzak, by o 70-leciu naszej szkoły napisać kilka słów do _Wiadomości Wrzesińskich_. Napisałem więc kilkadziesiąt zdań w formie listu i przekazałem Redakcji. Następnego dnia odezwał się redaktor: _Panie Włodzimierzu, dziękujemy za ciekawy list. Opublikujemy go na naszej stronie internetowej i postaramy się zamieścić również w gazecie. Z poważaniem. Damian Idzikowski, dziennikarz_.
Artykuł/list:
70-LECIE TECHNIKUM WETERYNARYJNEGO WE WRZEŚNI
Pandemia spowodowała, że w tym roku nie przyjadą do Wrześni absolwenci najlepszego Technikum Weterynaryjnego w Polsce. Technikum Weterynaryjne a wcześniej Państwowe Technikum Weterynaryjne we Wrześni obchodzi w tym roku jubileusz 70 lat uczenia młodzieży podstaw wiedzy z medycyny weterynaryjnej oraz kształtowania charakterów przez doskonałych nauczycieli zawodu, przedmiotów ogólnokształcących oraz wybitnych wychowawców-pedagogów.
List ten piszę jako jeden z niemal 5 tysięcy absolwent PTW we Wrześni. W „naszym” Technikum Państwo Profesorowie starali się przygotować nas do pracy w terenie jako pomocników lekarzy weterynarii, a w wielu trudnych sytuacjach epizootycznych dźwigaliśmy na swoich plecach cały ciężar zwalczania licznych chorób, czy ich profilaktyki. Dzisiejsza sytuacja ekonomiczna i epizootyczna hodowli w kraju wiele zawdzięcza pracy u podstaw techników weterynaryjnych wychowanych m.in. we Wrześni.
„Nasi” profesorowi przez pięć lat nauki w technikum starali się wychować nas na porządnych i przyzwoitych ludzi. I takich właśnie mam swoich kolegów z technikum i tych kolegów, których spotykałem w pracy w terenie, a będących absolwentami z Wrześni.
Wielu z nas po technikum podjęło studia na uczelniach weterynaryjnych, gdyż byliśmy dobrze przygotowani z przedmiotów ogólnych, w kolejnych latach studiów nie mieliśmy większych problemów, gdyż dobrze zaopatrzeni zostaliśmy w podstawowe arkana wiedzy zawodowej.
O poziomie nauki w Technikum Weterynaryjnym we Wrześni świadczą jego absolwenci. Po technikum wielu uzyskało tytuł profesora, doktora nauk weterynaryjnych. Dwóch było (i jest) Wielkopolskimi Wojewódzkimi Lekarzami Weterynarii — dr Lesław Szabłoński i dr Andrzej Żarnecki (obecnie).
Na zakończenie kilka słów o sobie. Po Technikum, które ukończyłem w 1970 r., przez rok pracowałem jako technik weterynarii. Następnie studia weterynaryjne na dzisiejszym Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, tam obrona pracy doktorskiej i praca terenowa w Wielkopolsce. Jestem autorem pierwszego podręcznika dla lekarzy wet. o chorobach królików („Choroby królików — wyd. PWN) oraz 19 książek z historii weterynarii np. _Lekarze weterynarii ofiary II wojny światowej_, wyd. Bellona 2011 czy ostatniej _Martyrologia Żydów lekarzy weterynarii w okupowanej Polsce._
Wymienione i inne osiągnięcia zawdzięczam wspaniałym pedagogom z Technikum Weterynaryjnego we Wrześni. Chociaż kilku z nich, moich nauczycieli i wychowawców, chciałbym przywołać ku pamięci: Florian Pierański, Bogdan Ławniczak, Mieczysław Pietrzak, Stanisław Jęczkowski, Józef Piaczyński, Zygmunt i Maria Kuchnowscy, Irena Rzepka, Barbara Wiącek, Kazimierz Zdralewicz, Maria Wielicka, Eugeniusz Paterka, Adam Kaczor, Stefan Leśniak, Julia Dobroch, Jan Izdebski, Ryszard Laskowski, Henryk i Eugenia Kordowscy, Kazimierz Mantyk.
Dnia 24 lipca 2020 r. na łamach „Wiadomości Wrzesińskich” ukazał się kolejny artykuł, tym razem jest to dłuższe opracowanie przygotowane przez lek. wet. Mieczysława Pietrzaka:
70 LAT FUNKCJONOWANIA PAŃSTWOWEGO TECHNIKUM WETERYNARYJNEGO WE WRZEŚNI
Zbliża się 70. rocznica powstania Państwowego Technikum Weterynaryjnego w naszym mieście. Historia tej szkolnej placówki jest wyjątkowa. Oto skrócony opis faktów.
1 września 1950 r. Jan Dąb-Kocioł, ówczesny Minister Rolnictwa i Reform Rolnych, powołał kilka dwuletnich liceów weterynaryjnych, w tym jedno we Wrześni. Były to szkoły dla dorosłych. Pewną ciekawostką jest fakt, że w latach 1973–1978 uczęszczał do naszego technikum wnuk ministra — Tomasz. Nawiasem mówiąc, z dwóch departamentów Ministerstwa Rolnictwa (oświaty i weterynarii) wrzesińskie technikum ukończyło wtedy pięcioro uczniów.
Minister powołał na dyrektora szkoły dr. Floriana Pierańskiego — praktyka, doświadczonego w kierowaniu Państwową Szkołą Hodowlaną w Liskowie k. Kalisza i zarazem lekarza weterynarii.
Pierwszą siedzibą szkoły stał się Pałac Mycielskich na Opieszynie. Określenie „pałac” sugeruje, że warunki lokalowe i socjalne były w miarę dobre. Niestety, przez wiele lat pomieszczenia były ogrzewane piecami kaflowymi, brakowało ciepłej wody, a sprzęt w klasach i pokojach internackich wcale nie był pałacowy. Na parterze znajdowały się trzy izby lekcyjne, stołówka, świetlica i kuchnia. Pomieszczenia na piętrze pełniły funkcję internatu. Do 1955 r. mogły uczyć się tam tylko trzy klasy. W 1955 r. szkoła „wzbogaciła się” o drewniany barak, który pełnił przede wszystkim funkcję internatu. Nareszcie można było przyjmować więcej kandydatów, a chętnych do technikum było sporo.
Departament Oświaty Rolniczej darzył wrzesińskie technikum szczególnym uznaniem. Świadczą o tym następujące fakty:
Powołanie przy szkole Wydziału Kształcenia Korespondencyjnego o kierunku weterynaryjnym. Celem tego wydziału, działającego do 1970 r., było podniesienie kwalifikacji w zakresie kształcenia ogólnego i zawodowego byłych sanitariuszy weterynaryjnych. W tym czasie przewinęło się przez szkołę ponad 1000 sanitariuszy (646 otrzymało tytuł technika weterynarii, połowa z tej liczby zdała egzamin dojrzałości). Był to wielki, a zarazem bardzo pożądany rozwój szkoły. Decyzją powstałego w 1957 r. Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii, wstrzymano nabór do klas pierwszych technikum, a część szkół w kraju zaczęto likwidować.
Wrzesińskiemu technikum powierzono przeszkolenie uczniów, którym nie powiodło się na egzaminie dojrzałości w innych technikach. Utworzono tzw. klasę zbiorczą. Większy wysiłek uczniów i wytężona praca nauczycieli przyniosły sukces.
W 1958 r. do wrzesińskiego technikum przeniesiono na ostatnie dwa lata nauki klasę likwidowanego technikum w Goleniowie.
W 1959 r. do Wrześni trafia też ostatnia klasa (piąta) z technikum weterynaryjnego w Kole. 1 września 1960 r. zostaje wznowiony nabór kandydatów do klas pierwszych. W 1964 r. przy ul. Kaliskiej zostaje oddany do użytku nowoczesny internat na 160 miejsc. Poprawiają się warunki pracy szkoły. Z roku na rok wzrasta zainteresowanie zawodem technika weterynarii. Sprawia to, że na jedno miejsce zgłasza się 3—4 kandydatów. Przez kilka lat z rzędu otwierają się w szkole po trzy oddziały. Pod koniec lat 60. zakończono tak długo oczekiwany remont pałacu. Nauczycieli i uczniów ucieszyło założenie centralnego ogrzewania i doprowadzenie do sal bieżącej wody. Dzięki temu można było przystąpić do tworzenia gabinetów i klasopracowni z prawdziwego zdarzenia. Przez Departament Oświaty zostały ocenione jako wzorowe. Do 1974 r. Technikum Weterynaryjne funkcjonowało jako szkoła samodzielna i jednorodna programowo.
W 1974 r. przeniesiono do naszej szkoły z Technikum Mleczarskiego we Wrześni klasy:
a) Trzyletnie Technikum Rolnicze
b) Zasadniczą Szkołę Rolniczą
Rozpoczął się proces rozrastania szkoły i kierunków kształcenia. Wydział Rolnictwa Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu nadaje szkole nową nazwę: Powiatowa Szkoła Rolnicza — Centrum Kształcenia Rolniczego. Dwa lata później szkoła przyjmuje nazwę Zespół Szkół Rolniczych we Wrześni.
W 1975 r. przy Centrum dodatkowo uruchomiono Dwuletnie Policealne Studium Weterynaryjne, a w 1976 r. Policealne Studium Hodowlane.
Dochodzi do znacznego pogorszenia się warunków lokalowych i niedoboru nauczycieli o specjalistycznym wykształceniu. Ta sytuacja przyśpieszyła budowę dużego, nowoczesnego budynku dydaktycznego usytuowanego obok internatu. Dodam, że w 1992 r. oddano do użytku kolejny budynek przy ul. Kaliskiej. W tym samym roku nastąpiło ostateczne pożegnanie pierwszej siedziby PTW na Opieszynie i „nieśmiertelnego” baraku. Szkoła przyjęła nazwę Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących.
Poniższe zestawienie obrazuje bogaty wachlarz kształcenia w ZSTiO w 2020 r.:
— Technikum Weterynaryjne
— Technikum Rolnicze
— Technikum Żywienia i Usług Gastronomicznych
— Technikum Hotelarskie
— Technikum Organizacji Turystyki
— Technikum Kontroli Jakości i Bezpieczeństwa Żywności
— Liceum Ogólnokształcące
Ogółem do wszystkich oddziałów uczęszcza 804 uczniów.
Chciałbym powrócić jednak do funkcjonowania Technikum Weterynaryjnego. W latach 70. Departament Oświaty zwrócił się do nauczycieli przedmiotów zawodowych, aby dokonali oceny przydatności rozkładanych i kolorowych modeli gipsowych różnych gatunków zwierząt domowych w nauczaniu anatomii, sprowadzanych z NRD. Podobna prośba dotyczyła kolorowych modeli produkowanych z plastiku przez firmę lekarza medycyny z Bydgoszczy. Te modele można spotkać w każdej szkole typu rolniczego lub zbliżonego.
Troje lekarzy weterynarii z technikum dokonało recenzji podręczników:
a) Anatomii i fizjologii zwierząt,
b) Chorób inwazyjnych,
c) Fizjopatologii.
Na prośbę Departamentu Oświaty Rolniczej lekarze weterynarii z technikum opracowywali na przestrzeni wielu lat programy nauczania do kilku przedmiotów, brali udział w seminariach poświęconych ich zatwierdzaniu oraz dyskusjach z nauczycielami innych szkół. Niegdyś liczono się z opiniami nauczycieli, korzystano z ich doświadczenia, nie narzucano jedynie słusznych rozwiązań, które serwowała władza.
Na prośbę wizytatorów z Departamentu Oświaty Rolniczej w 1974 r. dwoje lekarzy weterynarii z technikum podjęło się opracowania rozdziału „Podstaw anatomii i fizjologii zwierząt gospodarskich” — 157 s. do podręcznika Hodowla Zwierząt. T. 1, mającego kilka wydań. Za udany wkład autorzy otrzymali podziękowanie od Redaktor Naczelnej PWRiL Jolanty Kuczyńskiej.
Przez ponad 20 lat dwóch lekarzy weterynarii z wrzesińskiego technikum, na prośbę Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli Szkół Rolniczych w Brwinowie k. Warszawy, kolejno pełnili funkcję doradców metodycznych dla pozostałych tego typu szkół w kraju. Przy udziale Centrum w oparciu o wydziały weterynaryjne szkół wyższych organizowali konferencje w różnych szkołach i dokonywali aktualizacji wiedzy zawodowej, prowadzili lekcje pokazowe i integrowali nauczycieli przedmiotów weterynaryjnych. Tę pożyteczną działalność władze centralne zakończyły w 1998 r. Widocznie to, co dobrze funkcjonuje, nie może trwać wiecznie.
Na przestrzeni 70 lat w naszej szkole tytuł technika weterynarii uzyskało 4458 osób. W rozbiciu na typy szkół wygląda to następująco:
1) Absolwenci techników 2-, 4- i 5-letnich: 3378
2) Wydziału Kształcenia Korespondencyjnego: 645
3) Weterynaryjnego Studium Policealnego: 419
4) Egzamin w trybie eksternistycznym: 16
W tym okresie przedmiotów zawodowych nauczało 58 lekarzy weterynarii — etatowych i dochodzących. Bez względu na sposób rekrutacji (egzamin wstępny, konkurs świadectw, liczba punktów) szkoła przyjmowała możliwie najlepszych. Dzięki temu poziom zdawalności matur, mimo mniejszego wymiaru godzin na przedmioty ogólnokształcące, należy ocenić bardzo pozytywnie. Z naszej szkoły znaczny procent absolwentów technikum dostaje się na wyższe uczelnie i to na różne kierunki. Z reguły wybierają oni wydziały weterynaryjne, niektórzy medyczne, jeszcze inni prawo i historię. Absolwentów szkoły spotykamy przede wszystkim jako personel pomocniczy w lecznicach dla zwierząt, ale również jako nauczycieli akademickich na wydziałach medycyny weterynaryjnej. Aktualnie drugą kadencję dziekana na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej we Wrocławiu pełni prof. dr hab. Krzysztof Kubiak. W tym miejscu podkreślić należy również nazwisko absolwenta z 1970 r., Włodzimierza Gibasiewicza, doktora nauk weterynaryjnych. Jest on autorem książki o chorobach królików, jak również ponad 20 pozycji książkowych poświęconych losom lekarzy weterynarii na przestrzeni wielu lat. Spod jego pióra wyszło opracowanie poważnej pozycji „100-letnia historia Wielkopolskiej Weterynarii”, a także podobna pozycja dotycząca całego kraju „Weterynaria na przestrzeni wieku 1919–2019”.
Absolwentów z Wrześni można też spotkać w Inspekcji Weterynaryjnej różnych szczebli jako oglądaczy zwierząt rzeźnych i mięsa oraz inseminatorów. Nazwa Września nie kojarzy się tylko ze strajkiem Dzieci Wrzesińskich, ale także z Państwowym Technikum Weterynaryjnym. Aktualnie ZSTiO jest dużą, liczącą się w mieście szkołą, przy czym Technikum Weterynaryjne ma niekwestionowany najbogatszy dorobek.
Obecnie obserwujemy zróżnicowane podejście polityków i samorządowców do funkcjonowania szkół zawodowych. Nie wiem, kto zawinił, że znane w kraju Technikum Mleczarskie uległo likwidacji. Oby taka historia nie powtórzyła się w naszym mieście nigdy więcej. Zjazdy absolwentów z okazji 50- i 60-lecia, duża liczba ich uczestników, obecność władz miejscowych, wojewódzkich i krajowych dowartościowały bogatą i nietuzinkową historię PTW. Mam nadzieję, że kolejny zjazd z okazji 70-lecia to potwierdzi.
Szkoła jest wdzięczna absolwentowi PTW Jarosławowi Gasikowi za wykupienie pierwszej siedziby technikum oraz przeprowadzenie jej generalnego remontu. Byłoby dobrze, by w holu pałacu Mycielskich pojawiła się pamiątkowa tablica z napisem: „W tym pałacu w latach 1950–1992 funkcjonowało Państwowe Technikum Weterynaryjne. Fundator Jarosław Gasik”.
Ponieważ zjazd absolwentów z okazji 70-lecia PTW z uwagi na epidemię koronawirusa został odłożony, niech ten artykuł będzie formą uhonorowania byłych dyrektorów technikum i ich zastępców, obecnej dyrekcji szkoły, byłych i obecnych nauczycieli oraz licznej rzeszy absolwentów technikum weterynaryjnego.
_Mieczysław Pietrzak,_
_emerytowany nauczyciel PTW._
Pozwólcie Drodzy Państwo, Kochani Koledzy, że przytoczę w tym _Wprowadzeniu_ w całości tekst córki dyrektora naszego Technikum p. Grażyny Pierańskiej-Dopierały, który znajduje się w opracowaniu _Sześćdziesiąt lat Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni_, a który tak bardzo ujął autora, że za każdym razem, gdy go czytam, nie mogę wyjść z podziwy i wzruszony często do niego powracam. Ale dość sentymentów. Cytuję wspomniany materiał:
Z PAMIĘCI… DRODZY ABSOLWENCI TECHNIKUM WETERYNARYJNEGO!
Tak się złożyło, że jest to jednocześnie prywatny jubileusz naszej rodziny — przybycie ze wsi Liskowa do miasta Września, a dokładnie do domku w parku na Opieszynie, nieopodal Pałacu Mycielskich, w którym znalazła pomieszczenie nowo powstająca szkoła. To początek serdecznych więzi z tym miastem, zwłaszcza zaś z ludźmi, których dane mi było spotkać, poznać i zachować we wdzięcznej pamięci. Jest ich tak wielu, że wymienianie zajęłoby wiele miejsca, wybieram więc jak pamięć niesie, ale wszystkich uznaję za bliskich.
Ojciec Florian Pierański mawiał: „Jeśli wyruszysz w Polskę, a zdarzy się, że będziesz w potrzebie, zwróć się do lecznicy dla zwierząt a znajdziesz tam życzliwą, pomocna dłoń”. I tak było, najbliżsi nam to lekarze weterynarii, najpierw koledzy z czasów studiów ojca we Lwowie, dalej z miejsc pracy, a następnie byli uczniowie, absolwenci Wetu. Pozwolę sobie wspomnieć dr. Mariana Pernaka, kierownika lecznicy znajdującej się tuż przy szkole; dr. Laskowskiego, wybitnego praktyka i erudytę; dr. Mariana Gorgolewskiego z Witkowa i dr. Ryszarda Żurawskiego z Pyzdr, którzy to lekarze udostępniali lecznice na praktyki uczniowskie, dzieląc się chętnie wiedzą i doświadczeniem.
W Technikum znajdowali swoje miejsce również ci, których doświadczył los, np. dr Jan Gnoiński, wszechstronnie wykształcony, nabierał sił po powrocie z sowieckiej zsyłki (o jego i żony losie wiem wiele i żywię głęboki szacunek), a także dr Władysław Witkowski, który przez pewien czas mieszkał z nami — zapamiętam jego skromność, spokój i niezwykłą kulturę bycia.
Domek na Opieszynie — w cieniu kościółka św. Ducha — nasza radość — bo z ogrodem, w którym gospodarzył Pan Dobroch, pracowity, serdeczny, cierpliwy; wzbogacał skromną internacka kuchnię w jarzyny i owoce, a miał synów — świetnych kompanów do zabaw w Indian w parkowych alejach. Na piętrze domu „na pokoju” bytował młody, bardzo przystojny (obiekt westchnień pań) lek. wet. Jurek Adamczak, którego „śpiewu przy goleniu” słuchaliśmy z przyjemnością, a skutki niezwykłej schludności widoczne były w coraz to powiększającej się plamie na suficie naszego pokoju (zamaszyście korzystał z wody w misce, tworząc kałuże).
Był tak serdeczny i uczynny, że „nie było problemu”, a wręcz dawano nam go za przykład czyściocha.
W drugim pokoiku przez pewien czas mieszkała uczennica Ewa Sitarska (obecnie znamienita Pani Prof. Akademii Weterynaryjnej w Warszawie), niezwykle odważna, pilna, staranna, uparta, ale i serdeczna (czule opiekowała się znalezioną sówką, dopuszczając mnie, „smarkulę”, do karmienia sierotki). Nie wiedziałam wówczas, że ma za sobą Kazachstan, bo o jej trudnej historii dzieciństwa dowiedziałam się niedawno, co jeszcze powiększyło mój szacunek, zwłaszcza że nie skarżyła się na swój los, tylko dążyła do celu. (Ojciec i niektórzy nauczyciele zapewne coś wiedzieli, ale byli dyskretni, bo takie to były czasy). Po Panu Jurku pokój zajęła Pani „Mysinka” (Maria Skrzypińska), nauczycielka, którą bardzo lubiliśmy i korzystaliśmy z jej wiedzy matematycznej. Pewnego razu odwiedził nas narzeczony Pani Mysi — Pan Zygmunt Kuchnowski — w mundurze górnika i chwaliliśmy się w szkole: to zapewne przodownik pracy — nie wiedząc (znów dyskrecja dorosłych), że jest na przepustce z karnej kompanii w kopalni za „ulotki przecie władzy”. Pani Mysia, żyjąc nadzwyczaj skromnie, odkładała każdy grosik na adwokata, by jemu pomóc. Gdy uzyskał zwolnienie, pobrali się i zamieszkali na Opieszynie, a Pan Zygmuś znalazł zatrudnienie w gospodarstwie szkolnym na Zawodziu (kontynuował studia i ukończył fizykę i prawo). Był to pracowity, energiczny i radosny Kaszub, który lubił śpiewać: „Vidi, vidi vicka, gdzieś ta beła…”. Państwo Kuchnowscy, sobie oddani i innym, to zacni ludzie, prawdziwi Nauczyciele wiedzy i życia.
Gospodarstwo szkolne — Zawodzie, a w nim sympatyczni, prości ludzie, bardzo pracowici. Biegaliśmy do nich po „deputat mleka”, a oni pozwalali sobie „pomagać” (nauczyłam się doić krowy — tak, tak!). Trudno zapomnieć smak ciepłego, pachnącego łąkami nad Wrześnicą mleka, takiego jakiego już nie ma. Bywało, że z parownika w chlewni podjadaliśmy ziemniaki w mundurkach. Pamiętam panów Łukaszewskiego i Labiaka, a nade wszystko wspaniałego Gospodarza — Kierownika, Pana Mieczysława Żebrowskiego, bez którego pracy, rozwagi i wiedzy rolniczej nie byłoby „taaaakich” plonów i dobrze wyszkolonych do pracy na roli i w hodowli zwierząt uczniów. Gdy jako innowacje zastosowano „szałasowy wychów świń”, dane mi było czekać na „oproszenie maciory” w rówieśnym gronie: Krysi Toporkównej, Hipolita, Wieśka i kogo tam jeszcze?
Gospodarstwo nie tylko szkoliło, ale wspomagało internacką kuchnię, w której dowodziła Pani Neumanowa — niby ostra, opryskliwa, ale dusza człowiek i gotowała jak na owe trudne czasy całkiem dobre potrawy. Sprawdzaliśmy to, jak i inne nauczycielskie rodziny, organoleptycznie (bywały „chude” miesiące z nauczycielska pensją), zasiadając do stołów wraz z uczniami w jadalni pałacowej. Już w nowym internacie dowodziła gotowaniem Pani Zosia Żółtowska, której łagodność została w sercu, zwłaszcza że wraz z innymi Paniami z obsługi bardzo wspierała naszą Mamę mieszkającą w gmach internatu. Przyjaźń i pomoc okazywało wielu ludzi na czele z Dyrekcją (długi czas Pan mgr Eugeniusz Paterka), organizując spotkania seniorów i okazjonalne uroczystości.
W naszych czasach rodziny nauczycieli Wetu były dość liczne — 4,5 dzieci — i znaliśmy się wszyscy. Najmilej wspominam obchodzenie wspólne imienin Ojca — to był maj — domek pełen bukietów tulipanów, laurki, a te najpiękniejsze malowane i zdobione przez Pana Józefa Wasilewskiego, zdolnego „weciarza” i artystę. Bywały też koncerty „uczniowskiej kapeli” pod oknami domku, w którym trwała Rada Pedagogiczna „na wesoło”. To były czasy ciepłych wzajemnych relacji, ale i dużych wymagań.
Najbliższy Ojcu, bo zaczynali razem, tj. 1950 r. — to Pan mgr Stanisław Jęczkowski — polonista, niezrównany nauczyciel i wychowawca./…/. Ich domek też na Opieszynie był oazą spokoju i pogodnego przeżywania trudności, a trochę niepraktycznego Pana Stasia wspierała żona, Pani Genia, która okraszała każda pracę pięknym śpiewem. Tu nasuwa się strofa z Goethego: „Gdzie słyszysz śpiew, tam idź, tam dobre serca mają; źli ludzie, wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają”.
Sedno i sens szkoły — to oczywiście — uczniowie! Najpierwszy z nich — bo w mej pamięci „od zawsze”, gdy szkoła była jeszcze w zamyśle — uczeń Szkoły Handlowej w Liskowie dr Mieczysław Pietrzak — Mietek — jak starszy brat, żywa (dzięki Bogu) historia Technikum Weterynaryjnego. Jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej wziął udział w Akademii „ku czci”, deklamując wiersz ułożony przez niego, zachwycając ojca mego Floriana, który, uznając że jest niezwykle zdolny, chciał go mieć w swojej szkole…. I tak już zostało. Najpierw w Liskowie, a od 1950 r. we Wrześni, nie tylko uczeń, ale asystent i bliski człowiek. Po Technikum Weterynaryjnym podjął studia we Wrocławiu, gdzie na Wydziale Weterynaryjnym byli profesorowie Ojca ze Lwowa, a że był dobrym studentem, więc chlubą szkoły, którą ukończył. Do tej szkoły wrócił i tu został, będąc wybitnym nauczycielem, wychowawcą a nawet przez pewien czas jej dyrektorem. „Lufa” to nie tylko znana z gwary uczniowskiej niska ocena (był wymagający: „masz lufę”! ), ale też „główna część broni palnej, nadająca prędkość i kierunek lotu — kuli” — tak, lotu! Do którego przygotowywał wielu uczniów, przynoszącym nauczycielom i szkole zaszczyt miana Dobrej Szkoły.
Nie starczyłoby miejsca dla wymienienia wszystkich ważnych, bo tacy SĄ wszyscy, ale wspomnę jeszcze, że „weciarze” byli niezastąpieni na zabawach, studniówkach w Liceum jako ułożeni, grzeczni kawalerowie. Tworzyli specyficzny klimat młodości, uroku naszego miasta.
W każdej szkole „pierwszym po… dyrektorze”, a może przed nim, jak dawnej nazywany woźnym, teraz być może gospodarzem szkoły. Wdzięczna pamięć wstawia nazwisko — Pan Węglewski. Przy grobie Ojca, tuż po pogrzebie stanął zespawany przez niego krzyż, który ważniejszy jest niż granitowy pomnik, bo upamiętnia serdeczne więzi szkolne, pilnuje, dozoruje, byśmy pamiętali o porządku wartości.
Na koniec pozwolę sobie na „prywatę”. Pisząc wspominki, zajrzałam do pamiątek rodzinnych i poruszył mnie list bliżej mi nie znanego ucznia do naszej matki Haliny, w którym przeczytałam — i tu cytat: „Zechce mi Pani wybaczyć, że piszę bez nagłówka, ale na prawdę nie wiem, jak go napisać, bo dalej w myślach nazywam Panią Mamusią”. Tak więc była Mamusią nie tylko dla nas, rodzonych dzieci… Upieczonego przez nią placka drożdżowego nigdy sami nie zjedliśmy, bo mówiła: „Leć po pp. Kordowskich albo zanieś do Jędrzejaków (dzieci lubią), wołaj Pana Kazia”. Pan Kazimierz Mantyk — wychowawca w internacie, subtelny, uprzejmy, zaangażowany bardzo w uczniowskie problemy, do tego poeta, którego obecność łagodziła obyczaje, a życzliwe spojrzenie dodawało otuchy. Życie w internacie nie dla wszystkich było łatwe, zwłaszcza dla „pierwszaków”. Wówczas Pani Basia mówiła: „Idź do p. Pierańskiej, otuli cię miłą atmosferą, poczujesz domowe ciepło (…w piecu westfalce palił się ogień i syczał czajnik…), łzy tęsknoty obeschną, a i lekcje odrobisz w spokoju”. I tak „odchuchała” Mama wiele „piskląt” w mieszkaniu przy internacie szkoły, gdzie skończyła swe pracowite życie.
Moje życie poczęło się obok Szkoły Hodowlanej w Liskowie, wychowałem się przy Technikum Weterynaryjnym we Wrześni, rodzinne po części toczyło się przy internacie z dochodzącym gwarem uczniów, zawodowe też w tym wtórze (byłam nauczycielką biologii, choć chciałam być „konowałem”, ale Tato 17-latki nie wypuścił do Wrocławia, bym się gdzieś nie zawieruszyła). Syn ukończył Technikum Weterynaryjne a córka w nim uczy. Słyszę, że wnuczka, kochająca zwierzęta, chce kontynuować rodzinne tradycje. Oby!
Drodzy absolwenci, kochani „Weciarze”. Życząc miłego świętowania Jubileuszu, za wszystko dobro, które otrzymałam dzięki Waszej (naszej) kochanej szkole, serdecznie dziękuję.
Grażyna Pierańska-Dopierała
Myślę, że na kolejny Jubileusz ukaże się księga wspomnień byłych uczniów, a myśląc i pisząc o tych, których już nie ma, powtarzam: „Non omnis moriar”.Tytuł niestety musiał uleć zmianie, gdyż wcześniej pojawił się jako tytuł profilu w celu promowania wydania książki stworzonej przez nauczycieli, rodziców i uczniów Szkoły Podstawowej im. Gen. J. Hallera w Mariance.
_Wiadomości Wrzesińskie_ nr 25, 19 czerwca 2020 r., List.
_Wiadomości Wrzesińskie_, Historia wrzesińskiej oświaty, M. Pietrzak, _70 lat funkcjonowania Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni_, 24 lipca 2020 .
_Sześćdziesiąt lat Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni,_ Komitet Red.: M. Gajda, L. Koczorowska, M. Pietrzak, B. Szcześniak, J. Wachoński, W. Wawrzyniak. A. Dopierała, Września 2010, s. 107—109.III. Września
_Herb miasta_
Września pozostanie w naszej pamięci jako czyste, schludne, przyjazne młodzieży powiatowe miasto. Dla większości z nas pierwszym miejscem spotkania z Wrześnią był dworzec kolejowy.
_Fot. Dworzec kolejowy we Wrześni. Travelarz — praca własna. Zdjęcie zostało wykonane podczas polskiej Wikiekspedycji kolejowej 2013 zorganizowanej przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska we współpracy z PKP._
Września leży 50 km od Poznania w kierunku wschodnim nad rzeką Wrześnicą. Za naszych czasów na Wrześnicy utworzono zalew. Na zdjęciu Stanisław Pakulski, autor i Mieczysław Rybacki krótko po otwarciu wymienionego zalewu — uczniowie PTW w zalewie „sprawdzają szczelność i głębokość zbiornika”.
Pierwsza wzmianka o Wrześni pochodzi z 1236 roku. Wymieniona jest wioska będąca w posiadaniu rodu Porajów Wrzesińskich legitymizujących się herbem przedstawiającym białą różę na czerwonym tle. Herb zachowany do dzisiaj. W 1357 roku wioska otrzymała prawa miejskie. Ponieważ Września leżała na szlaku handlowym biegnącym z Kalisza do Pyzdr, Gniezna i Nakli miasto rozwijało się jak na tamte czasy bardzo dynamicznie.
Miasto zostało jednak doszczętnie spalono przez Szwedów dwukrotnie w 1656 i 1709 roku. W 1656 r. spłonął dokument lokacyjny miasta. Hr. Zygmunt Działyński w 1671 roku nadał miastu po raz drugi prawa miejskie.
Kilka słów z historii miasta ze strony internetowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Wrzesnia : _W czasie _wojny trzynastoletniej_ Września wystawiła w 1458 roku 15 pieszych na odsiecz oblężonej polskiej załogi w Malborku. W wyniku _II rozbioru Polski_ w 1793 miasto zostało włączone do Królestwa Prus. W wyniku zwycięskiego _powstania wielkopolskiego 1806 roku_ w latach 1807—1815 Września wraz z całą Wielkopolską wchodziła w skład _Księstwa Warszawskiego_. Ustanowiono powiat wrzesiński. Mieszkańcy Wrześni i okolic pomagali jak mogli powstańcom listopadowym i styczniowym. Podczas _Wiosny Ludów_ mieścił się tutaj obóz _powstańców wielkopolskich 1848 roku_. Rozegrano tutaj dwie największe bitwy — pod Miłosławiem i w Sokołowie._
_Międzynarodową uwagę przyciągnął _strajk dzieci we Wrześni_, który rozpoczął się 20 maja 1901 roku, po tym jak _niemiecki_ nauczyciel wymierzył _karę cielesną_ dzieciom za odmowę odpowiadania w języku niemieckim na lekcji religii. Zastrajkowało wówczas 118 uczniów i uczennic._
Rodziców, władze niemieckie ukarały więzieniem. Za przykładem dzieci wrzesińskich poszli uczniowie w innych szkołach zaboru pruskiego. W 1906 opór dzieci, podtrzymywany przez rodziców, przybrał postać powszechnego strajku. W fazie największego jego nasilenia strajkowało ok. 75 tys. dzieci w ok. 800 szkołach (na łączną ilość 1100 szkół).
_Fot. Pomnik Bronisławy Śmidowiczównej we Wrześni. Wrzesnia,_laweczka_dzieci.jpg by Krzysztof Dudzik. Ławeczkę zaprojektował poznański artysta Jerzy Sobociński, a wykonał jego syn Robert Sobociński._
_Fot. Pomnik Dzieci Wrzesińskich. PrezesF — Praca własna. Autorem pomnika jest Jerzy Sobociński._
Ponad stuletnie panowanie pruskie zakończył wybuch powstania wielkopolskiego. Po rozbrojeniu garnizonu pruskiego 28 grudnia 1918 r. Września powróciła do Polski.
10 września 1939 r. wojska Wehrmachtu wkroczyły do miasta. Zaczęła się okupacja niemiecka, która trwała do 22 stycznia 1945 r., kiedy to front białoruski wyzwolił miasto.Przychodzki A., _Dzieje nauczania weterynarii w Wielkopolsce w latach 1870—1974_, maszynopis w archiwum autora.
Łukaszyński W., _Zarys dziejów_…, s. 44.
Paterka E. i wsp., _Państwowe Technikum Weterynaryjne we Wrześni. Zarys dziejów 1950—2000_, Września, sierpień 2000.
Komitet red., _Sześćdziesiąt lat Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni_, Września 2010.
Pietrzak M., _Historia nie akademickich szkół zawodowych_ w: .
Jerzy Dowgiałło ur. 10 lutego 1949 r. w Łodzi. Dyplom lekarza weterynaryjnego uzyskał w 1974 r. na SGGW w Warszawie. Doktorat w 2000 r. na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie z zakresu anatomii patologicznej. Przebieg pracy zawodowej: pracował jako lekarz weterynarii w Białogardzie (staż), Karlinie, Białogardzie. Od 1 sierpnia 1978 r. do 31 grudnia 1998 r. w Wojewódzkim Zakładzie Weterynarii (WIW) Koszalin jako starszy/ główny specjalista ds. chorób młodych zwierząt i zwalczania niepłodności, wojewódzki inspektor ds. farmacji, pasz i utylizacji; od 1 maja 1999 do 18 sierpnia 2001 r. w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Warszawie z/s w Siedlcach jako wojewódzki inspektor ds. pasz i utylizacji, koordynator grupy inspektorów weterynaryjnych WIW w Warszawie i po tej dacie jako główny specjalista w Wydziale Zdrowia Zwierząt i Zwalczania Chorób Zakaźnych w Departamencie ds. Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Specjalista rozrodu zwierząt; ekspert ds. utylizacji ubocznych produktów zwierzęcych w grupie negocjującej warunki przystąpienia Polski do UE. W latach 1986—1991 V-ce Prezes Zarządu Głównego Zrzeszenia Lekarzy i Techników Weterynarii; sekretarz „Weterynaryjnego Okrągłego Stołu” 1990—1991; odpowiedzialny z ramienia ZG ZLiTW za przekazanie majątku Zrzeszenia Krajowej Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej; I-szy Zastępca Prezesa Krajowego Sądu Lekarsko-Weterynaryjnego w latach 1991—2000. Z odznaczeń państwowych to m.in. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Roman Józef Abraham ps. Roman Wydera, ur. 28 II 1891 we Lwowie, zm. 26 VIII 1976 w Warszawie, pochowany obok matki na cmentarzu we Wrześni (podczas uroczystości pogrzebowych przemawiał prymas Polski ks. kardynał Stefan Wyszyński). Ojciec Władysław Henryk (1860—1941) — prof., historyk prawa polskiego i kościelnego, mediewista, był dziekanem Wydziału Prawa i rektorem UJK we Lwowie, wiceprezesem Polskiego Tow. Historycznego, czł. PAU; matka Stanisława Elżbieta z domu Reyss (Reiss); siostra Wanda — żona gen. Wacława Stachiewicza, była założycielką i od 1943 sekretarzem Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie, od 1953 kierowniczką, a od 1980 kustoszem Biblioteki Polskiej (obecnie jej imienia) w Montrealu; żona (poślubiona 1946) Marta Agnieszka z domu Śmigiel; syn Wojciech (zmarł wkrótce po urodzeniu). Ukończył gimnazjum w Chyrowie (1909), studia prawnicze na uniwersytecie we Lwowie (1909—14, doktorat 1915), Akademię Handlową we Lwowie (1914), Szkołę Sztabu Generalnego (1921—22); oficer dyplomowany (pułkownik1928).Generał brygady(1938). Od 1910 czł. ZMP „Zet” i Drużyn Bartoszowych. Od sierpnia 1914 w armii austriackiej, uczestnik walk na frontach rosyjskim, rumuńskim, serbskim i włoskim (1915 ukończył szkołę oficerską kawalerii). Od 1918 w WP, był dowódcą sektora „Góra Stracenia” we Lwowie (w listopadzie), samodzielnego batalionu w obronie Lwowa (od stycznia 1919) oraz podgrupy operacyjnej, oficerem oddziału operacyjnego i obserwatorem w 59. eskadrze lotniczej; od l VII 1920 dowódca Brygady Małopolskich Oddziałów Armii Ochotniczej, następnie oficer do specjalnych zleceń najpierw Szefa Sztabu Generalnego, potem (1921) w Naczelnej Komendzie Wojsk Powstańczych na Śląsku i oficer łącznikowy między tą komendą a Szefem Sztabu Generalnego WP; od 1922 asystent, od 1925 wykładowca taktyki ogólnej w Wyższej Szkole Wojennej. W 1927 objął dowództwo 26. pułku ułanów, w 1929 Brygady Kawalerii „Toruń” („Bydgoszcz”). Od kwietnia 1937 dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, którą dowodził we wrześniu 1939 w składzie Armii „Poznań” (m.in, w bitwie nad Bzurą), 16 IX objął dowództwo Grupy Operacyjnej Kawalerii, 23 IX mianowany dowódcą Zbiorczej Brygady Kawalerii w składzie Armii „Warszawa”. Ranny w obronie Warszawy (85% utraty zdrowia), leczony w Szpitalu Ujazdowskim, gdzie 15 X 1939 został aresztowany przez gestapo. Więziony w Poznaniu, następnie w obozach jenieckich w Biedrusku, Krotoszynie, IV B Koenigstein, VIII E Johannisbrunn i VII A Murnau (skąd dwukrotnie próbował uciec). W 1945 wrócił do kraju i zgłosił się do dyspozycji MON. Od 15 II 1946 do końca 1947 był delegatem WP w Urzędzie Generalnym Pełnomocnika Rządu RP ds. Repatriacji (m.in. wydawał dyspozycje w zakresie rozmieszczenia ludności ukraińskiej przesiedlanej w ramach akcji „Wisła”, nadzorował działania służby zdrowia i organizował transporty repatriacyjne), od 1 I 1948 do 30 IV 1950 był inspektorem w Zarządzie Centr. Ministerstwa Administracji Publicznej, od 1951 pracował w spółdzielczości (m.in. w „Samopomocy Inwalidzkiej” w Warszawie). Uczestniczył w wielu niezależnych inicjatywach społ., zabiegając m.in. o rehabilitację zamordowanych i więzionych żołnierzy WP oraz o ratowanie Cmentarza Orląt we Lwowie. Był czł. ZBoWiD. Opublikował Wspomnienia wojenne znad Warty i Bzury (wyd. I, Warszawa 1969, wyd. II, Warszawa 1990) oraz artykuły w „Więzi”, „Kierunkach” i „Wojskowym Przeglądzie Historycznym”. Poseł III kadencji 1930—35 (zrzekł się mandatu 16 I 1931); uzyskał mandat z listy nr l, okręg wyb. nr 50 (Lwów); czł. klubu BBWR. Odznaczony Krzyżem Złotym (1961) i Srebrnym (1922) Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości z Mieczami (1934), Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restituta (1933) i Komandorskim OOP (1970), Krzyżem Walecznych (1921, czterokrotnie), Złotym Krzyżem Zasługi (dwukrotnie przed 1939 oraz w 1948), belgijskim Orderem Leopolda, francuskim Krzyżem Kawalerskim z Wawrzynami Orderu Legii Honorowej, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Gwiazdy Rumuńskiej. Jego imieniem nazwano ulice w Warszawie, Bydgoszczy, Poznaniu i Szczecinie oraz Zespół Szkół Roln. we Wrześni.
Motyl M., Sanok A., Juściński R_., Historia i stan obecny służby weterynaryjnej w powiecie Września_ Gibasiewicz W.A., _Wielkopolska Weterynaria 1919—2019_, Wielkopolska Izba Lekarsko-Weterynaryjna, Poznań 2019.
Tamże, s. 377.
Paterka E_., Państwowe Technikum Weterynaryjne we Wrześni. Zarys dziejów 1950—2000_, Września 2000, s. 110—111.
Jęczkowski St., _Biografia założyciela i pierwszego dyrektora Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni_ Komitet Red.: J. Izdebski, A. Kaczor, S. Leśniak, K. Naftyńska, E. Paterka, M. Pietrzak, B. Zawal, D. Zdunek, _45 lat Państwowego Technikum Weterynaryjnego we Wrześni_, wyd. Września 1995, s. 12—15.
Pietrzak M., _Nauczyciele Technikum Weterynaryjnego we Wrześni (II),_ Biuletyn Informacyjny Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, 2 (68), 2009, s. 75.
Paterka E. i wsp., _Państwowe Technikum Weterynaryjne we Wrześni. Zarys dziejów 1950—2000_, Września 2000, wyd. Komitet Organizacyjny Zjazdu Absolwentów PTW, s. 173—174.
Nowacki L., _Lekkoatletyka_… s. 78.
Pietrzak M., _Nauczyciele Technikum Weterynaryjnego we Wrześni (II),_ Biuletyn Informacyjny Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, 2 (68), 2009, s. 80.