- W empik go
Weyssenhoff i "Laury" Wyspiańskiego - ebook
Weyssenhoff i "Laury" Wyspiańskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 217 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(Szkic polemiczny z powodu feljetonów krytycznych o Wyspiańskim).
Warszawa.
Odbitka ze "Sfinksa"
1911.
Druk A. Pęczalskiego i K. Marszałkowskiego, Krywańska 2/4.
Józef Weyssenhoff jest niewątpliwie pisarzem utalentowanym. Czy wśród gieneracji twórców doby ostatniej zajmie on miejsce w pierwszej, czy drogiej linji? Czy stoi, że tak powiem, "hierarchicznie" na równi z Żeromskim, Wyspiańskim, Reymontem, Kasprowiczem i t… d., czy nie? tego w obecnej chwili rozstrzygać nie mam zamiaru, bo takich spraw nie rozstrzyga się od ręki, w krótkiej polemicznej rozprawce. Zbyt poważnie traktuję każdy prawdziwy talent, żebym śmiał wygłaszać o jego wartości sąd "aforystyczny", niepoparty całym szeregiem dobrze ugruntowanych motywów i argamentów.
Szkoda wielka, że p. J. Weyssenhoff, przerzuciwszy się, chwilowo, czy na stałe, do krytyki, nie trzyma się tej samej zasady, tylko rozdaje patenty na "wielkości" i "małości" właśnie tak od "ręki", z dezynwolturą, która wprost razi każdego, kto zna i umiłował sztukę. Prawda, że nic… które artykuły p. Weyssenhoff a wywołały "sensację", ale wątpię, żeby dla poważnego pisarza taki rezultat pracy posiadał jakąś moralną wartość. Jestem… nawet pewny, że p. Weyssenhoff za sensacją nie gonił, chociażby dlatego, że sam potępia bardzo surowo wszelki "snobizm" i związane z nim żywioły.
Przy czytania artykułów p. Weyssenhoffa nasunęła mi się atoli inna wątpliwość, a mianowicie, czy ten utalentowany autor "Podfilipskiego" posiada odpowiednie dane na estetyka i krytyka? Zdaje mi się, niestety, że nie.
Jeden z jego artykułów krytycznych o "Muzyce wiersza Słowackiego" ("Kur. Warszawski" i stycznia 1909 r.) jest niewątpliwie dobry, ale rzecz dziwna, że i inne artykuły o formie Słowackiego w tym numerze "Kurjera Warszawskiego" są równie dobre, bo wszystkie prawie rozwijają tylko po dziennikarsku to, co już o tej stronie twórczości Słowackiego przedtem powiedziano.
Było to więc tylko feljetowane stosowanie stworzonej przez poprzedników metody krytycznej do pewnych szczegółów i szczególików.
Pozatem pisał p. Weyssenhoff różne krytyki, a właściwie feljetony quasi krytyczne, (1) naogół słabe ze stanowiska wyższych wymagań literackich, ale odznaczające się jasnym i przejrzystym stylem, werwą, kapiące od "zdrowego rozsądku" i posiadające pewne pozory "kultury estetycznej".
Przytem, pisząc przeważnie o artystach pokrewnego, a więc sympatycznego sobie typu, p. Weyssenhoff stał na – (1) Rozróżniam te dwie rzeczy nie przez złośliwość, lecz dlatego, że w całym świecie ludzi fachowych "krytyka" znaczy co innego, a feljeton krytyczny co innego. Krytyka – posiada cechy poważne gdy feljeton służy do zapychania szpalt w dziennikach i tygodnikach, uganiających się za rozgłosem, poczytnością, sensacją, prenumeratą i t… p. Naturalnie p. Weyssenhoff nie może odpowiadać za "atmosferę" panującą w pismach, dla których literatura jest tylko "interesem", a nie przedmiotem kultu.
swoim gruncie i, nie wykazując nadmiaru głębi krytycznej, nie ujawniał także braków głębszej kultury estetyczno literackiej, oraz słabości swego talentu krytycznego, który, obecnie, na zasadzie gruntownych badań psychologicznych, uważany jest za talent "sui generis".
O braku właściwości krytycznych u p. Weyssenhoffa świadczy ironiczna wzmianka, rzucona nawiasem w jednej z "Rozmów literackich", w której, dając karykaturę "Snoba", wyraża zdumienie, jak można skoordynować w duszy uwielbienie dla Szekspira, Homera, Goethego, Słowackie" go i Maeterlincka, oraz Wyspiańskiego.
Otóż właśnie, że u człowieka, posiadającego wrodzone dane na krytyka, podobne "bogactwo" gustów jest najzupełniej możliwe. Pisałem o tem obszernie, opierając się i na własnych doświadczeniach, i na materjale naukowo literackim, gdzieindziej, powtarzać więc wygłoszonych i umotywowanych tam zdań nie widzę potrzeby.
Niewątpliwie, że wśród ulubionych pisarzy każdy będzie budził zachwyt odmiennego rodzaju, i jakościowo i ilościowo, ale wrażliwość estetyczna o tak szerokiej skali nie należy bynajmniej do fikcji i ona to właśnie czyni krytyka – krytykiem, t… j… czemś różnem pod pewnymi względami od poety i artysty w ścisłem znaczeniu tego wyrazu, chociaż nie wyłącza pokrewieństwa z typami czysto twórczymi. (1)
P. Weyssenhoff podobnej skali wrażliwości nie posiada, ale mu to bynajmniej nie ubliża. Przecież Mickiewicz –
–- (1) Nie chcę odsyłać p. Weyssenhoffa do mojej pracy o tej sprawie w książce "Twórczość i twórcy" (Psychologia krytyki), bo nietylko sam siebie nie uważam za dostateczny aatorytet, ale mógłbym się spotkać ze strony p. Weyssenhoffa z zarzutem, że jestem zarozumiały i zbyt pewny siebie. Niech p. Weyssenhoff jednak przestudjuje choćby pracę francaskiego psychologa Pacilhana p… t. "Analistes et esprits syn – jak twierdzi Klaczko – do końca życia nie rozumiał poezji Słowackiego i przyznawał się do tego otwarcie, gdy Słowacki utwory Mickiewicza czuł i rozumiał, gdyż, obok gieńjuszu poetycznego, posiadał talent krytyczny olbrzymiej miary i skali.
Ale Mickiewicz, prócz wiela innych, miał te wyższość nad p. Weyssenhoffem, że o Słowackim sam nic nie pisał i nie mówił z katedry publicznie, a p. Weyssenhoff o autorach, których typa twórczości nie znosi, pisze i pisze źle, – choć niewątpliwie z najlepszą wiarą.
Po drobnych, ale jadowitych pociskach, skierowanych w stronę Żeromskiego (w dobrze zresztą napisanej ocenie "Chłopów" Reymonta), zabrał się p. Weyssenhoff do innego wybitnego pisarza czasów ostatnich – Wyspiańskiego i próbował zedrzeć ma laury. ("Tygodnik Illastrowany" 1909).
Przypatrzymy się bliżej tej dyletancko – felietonowej robocie, którą nazwano w któremś z pism brakowych "sensacją dnia".
Z ogólną, ideową i artystyczną stroną twórczości Wyspiańskiego załatwia się p. Weyssenhoff w sposób tak pobieżny, że nie wiem, czem sobie tę pobieżność tłómaczyć? Czy to lekceważenie? czy niechęć? czy poprostu – impotencja krytyczna?
Jeżeli p. Weyssenhoff nie wiedział, co powiedzieć, to lepiej, żeby nic nie mówił. Jeżeli zaś bagatelizuje twórczość Wyspiańskiego, to nie moge pojąć, jak człowiekowi tak inteligientnemu i zrównoważonemu, jakim jest, bez kwestji, p. Weyssenhoff, nie przyszła na myśl wątpliwość: czy – thetiques", a dalej Mario Pilo "Psychologia Piękna i Sztuki", Karola Groosa "Der aesthethische Gennus", Meinonga "Untersuchungen zur Werth Theorie". Pomijam całą masę innych dzieł oraz przyczynków, rozrzuconych po pismach specjalnych.
rzeczywiście on jeden tylko ma racje? Czy nie należy poszukać przyczyn negatywnego stosunku do krakowskiego poety – malarza w sobie samym, a nie w Wyspiańskim?
Tą drogą idzie każdy prawdziwy krytyk, skoro spotka na drodze zjawisko nowe, dziwne, a mimo to – potężne.
To, co pan Weyssenhoff o Wyspiańskim wydrukował, można od biedy opowiadać sobie przy czarnej kawie i cygarze, ale publikować nie wolno, jeżeli się ceni własne pióro.
Sam p. Weyssenhoff przyznaje, że Wyspiański nie tworzył dla przypodobania się publiczności, że nie był spekulantem, fałszywym prorokiem, histrjonem, lecz szczerym twórcą (str. 592).
Dodaje nawet, wprawdzie z zastrzeżeniem, że i sapał do twórczości Wyspiańskiego był niekiedy może i szczery.