Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wiara Słowian - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 września 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,90

Wiara Słowian - ebook

Wierzenia Słowian z czasów przedchrześcijańskich ze względu na niedostatek przekazów i zabytków w dużym stopniu pozostają dla nas zagadką przeszłości. Naukowcy zajmujacy się tym tematem, zamiast odkrywać prawdę, często negowali znaczenie tego, co udało się zachować. Nie wiadomo, czy po prostu błądzili, czy też pisali na polityczne zamówienie, wpisujac się w germanofilski trend deprecjonowania wszystkiego co słowiańskie. Do dziś w Polsce w oficjalnym obiegu panuje przekonanie, że mitologia Słowian była uboga i wtórna, wierzenia prymitywne, a kultura zacofana. Nic bardziej mylnego!

„Wiara Słowian” - najnowsza książka Tomasza J. Kosińskiego (autora poczytnych książek „Rodowód Słowian”, „Runy słowiańskie” czy „Bogowie Słowian”), traktuje o kapłanach, światyniach, kultach, obrzędach, magii, wróżbach, czarach w życiu naszych pogańskich przodków. Autor pisze, że dla nich „wiarą było także poczucie wspólnoty, emocjonalne sacrum, doświadczenie więzi z Wszechświatem i naturą, bóstwami i przodkami. Odkrywanie prawdy o dziejach i tradycji przedchrześcijańskiej Słowiańszczyzny to nie obciach, jak niektórym wmówiono i nadal się wmawia. To nasze bogate dziedzictwo, z którego czerpali garściami inni. Warto się nad nim pochylić, a każdy, kto to zrobi świadomie i wnikliwie, zrozumie, kim jesteśmy i jak wielka, pozytywna energia ukryta jest w wiedzy i wierze Słowian”.

Książka zawiera liczne ilustracje, schematy i obszerną bibliografię.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16040-8
Rozmiar pliku: 4,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Przedmowa

Życie, a tym bardziej wierzenia dawnych Słowian, zwłaszcza w okresie przedchrześcijańskim, ze względu na niewielką liczbę zachowanych przekazów drukowanych i archeologicznych pozostają dla nas w dużym stopniu zagadką przeszłości. Jest to wciąż przedmiot badań: religioznawców, historyków, archeologów, etnografów, językoznawców, antropologów religii i innych naukowców, którzy różnymi metodami próbowali rekonstruować słowiański panteon oraz podstawy rodzimego kultu.

W 1808 roku Josef Dobrovski w swej przedmowie do pracy _Slavia_ napisał sławne zdanie: _Nic nie wymaga bardziej krytycznej rewizji i naprawy w obrębie wiedzy o starożytnościach słowiańskich jak mitologia_.

Niestety większość naszych uczonych, podobnie jak Dobrovski, ogranicza się do krytykowania spraw związanych z mitologią czy wiarą słowiańską, których po prostu nie rozumieją. Jedni przepisują od drugich, powtarzając te same schematy myślowe. Im więcej krytyki i podważania źródeł, tym większy mir w branży.

Trend ten zapoczątkował u nas Aleksander Brückner, a za nim poszli inni wątpiący, m.in.: Stanisław Urbańczyk, Henryk Łowmiański, Jerzy Strzelczyk, Leszek Moszyński i ostatnio Dariusz Andrzej Sikorski. Każdy, kto wychodzi poza ten schemat, jest napiętnowany. Dlatego praca nad poznaniem i zrozumieniem słowiańskich wierzeń zamiast się rozwijać, to się cofa. Takim autorom jak Kazimierz Szulc, który przecież w czasach Brücknera (zabory) prosto objaśnił podstawę słowiańskiej wiary opartej na kulcie Słońca, Księżyca i Ziemi, przypięto etykietę nawiedzonego oszołoma, słowianofila oderwanego od rzeczywistości. A tą rzeczywistością naukową było służenie zaborcom i uczestniczenie w procesach germanizacji i rusyfikacji. Narzędziem tej polityki było m.in. innymi gmatwanie historii i mitologii Słowian, aby zniechęcić naukowców i społeczeństwo doby Kulturkampfu do podejmowania niewygodnych dla zaborców tematów.

Minęło wiele lat, ale w polskiej nauce niewiele się zmieniło w tej kwestii. Niestety wygląda to nie tylko na zaklęty krąg, ale celowe działanie, w którym uczestniczą grupa mącicieli i rzesza pożytecznych powielaczy powtarzających za nimi przygotowane dogmaty, wymysły i przekłamania.

Można by zgodzić się z Dobrovskim tylko w tym sensie, że krytycznej rewizji i naprawy wymagają liczne przekłamania wprowadzone do wiedzy o mitologii i wierzeniach Słowian przez takich naukowców jak on i większość jego kolegów po fachu, którzy rozpatrywali ten temat, ograniczając się jedynie do analizy skąpych źródeł historycznych lub mniej czy bardziej udanych rozważań etymologicznych.

Według definicji, jaką przyjmował Kazimierz Moszyński, który niestety był ślepo zapatrzony w filogermańskie teorie Gustafa Kossinny i Kazimierza Godłowskiego, _religia_ to kult, magia, wróżbiarstwo, mity, wierzenia. Przy czym _mit_ teoretycy religii definiują jako „sakralną opowieść”, jednoznacznie wskazując na konieczność traktowania _mitologii_ jako dziedziny religii.

Oficjalna nauka wydaje się jednak pełnić podobną do religii funkcję systemu władzy nad ludźmi, której uświęcony instytucjonalnie autorytet paraliżuje niezależne myślenie. Osobiście mam uprzedzenia do wszelkich systemów religijnych, które, jak pokazała historia, często funkcjonują w oderwaniu od swojej wiary założycielskiej i nie służą wszystkim wyznawcom, a jedynie grupie uprzywilejowanego duchowieństwa i flirtującej z nim władzy.

Wierzenia pogan, nie tylko zresztą Słowian, często określane są terminem „religia” (łac. _religare_), gdzie „re” znaczy ponowne, a „ligare” – związanie się domyślnie z bogiem. Dotyczy to tzw. religii objawionej przez proroka, który umożliwia to powtórne zjednoczenie z bóstwem poprzez jego pośrednictwo oraz ustalenie dogmatów i prawd wiary. Z tej racji, że u Słowian nic takiego nie miało miejsca, nie możemy ich wierzeń nazywać religią. Ich wiara ma charakter pierwotnej więzi z bogiem i jest oparta na wiedzy o wszechświecie, przyrodzie i uniwersalnych prawach, a nie jakimś proroczym kanonie i wtórnym połączeniu z bóstwem. Nazywanie więc słowiańskich wierzeń – WEDYZMEM – wydaje się tu najbardziej właściwe.

Dlatego swoją publikację zatytułowałem akurat _Wiara Słowian_, bo moim zdaniem wiara i religia mają różne podłoże przedmiotowe, ładunek moralny i odmienne przesłanie. W tym ujęciu mitologia, obrzędowość i magia są częścią wiary, a religia jedynie systemem organizacyjnym, który się na tej wierze opiera. Zatem to religia jest podrzędna wobec wiary, a nie odwrotnie.

Aby lepiej zrozumieć takie rozróżnienie, wystarczy przyjrzeć się zmianom, jakie zaszły w zakresie pewnych istotnych rytuałów, będących wyrazem wiary ludzi w podległość wyższym siłom, które należy sobie wciąż zjednywać. Przykładem może być zaklinanie deszczu należące do podstawowych obrzędów magicznych, które istnieją w wielu kulturach. Wystarczy przypomnieć sobie, jak kilka lat temu w czasie klęski suszy modlono się o deszcz w polskim parlamencie. Jak zaraz po tym ulewy wywołały powódź, trzeba było błagać Boga, by się zlitował. W tym zakresie, jak widać, wierzenia ludu są niezmienne, tylko religie jako systemy i pewnego rodzaju osnowa się zmieniają.

Oczywiście wraz z tego typu zmianami mogą pojawiać się nowe elementy, ale wydaje się, że podstawa wiary pozostaje nienaruszona. Widać to wyraźnie na przykładzie polskiego katolicyzmu, który mimo tysiąca lat chrystianizacji pogańskich Słowian nie zdołał wykorzenić dawnych wierzeń i tradycji, więc przyjęto wiele nakładek, zaadaptowano starą obrzędowość, nadając jej nowy, chrześcijański aspekt, a licznym bogom przypisano imiona odpowiadających im świętych. Dlatego można w pewnym sensie stwierdzić, że religia jest nowa, ale wiara stara.

WIARA RODZIMA to: religia, mity, obrzędy i magia, ale także tradycja, poczucie wspólnoty, emocjonalne sacrum, doświadczanie więzi z bóstwem i przodkami. Słowiańskie wierzenia i mitologia nie ustępują innym, czy się to komuś podoba, czy nie. Naukowcy, którzy zajmowali się tym tematem, zamiast odkryć prawdę o wierze naszych przodków, w dużym stopniu pognębili to, co udało się zachować. Nie wiadomo, czy pisali na polityczne zamówienie swoich mocodawców, czy też wykazywali złą wolę, pragnąc wpisać się w germanofilski trend deprecjonowa-nia wszystkiego co polskie i słowiańskie. W każdym razie do dzisiaj w oficjalnym obiegu w naszym kraju funkcjonuje przekonanie, że mitologia słowiańska jest uboga i wtórna, wierzenia prymitywne, a kultura zacofana.

Najdziwniejsze jest to, że piewcami takiej narracji są sami Polacy, którzy nie potrafią dostrzec prawdy o swoim dziedzictwie. Dziwią się temu bardzo inne narody słowiańskie. Pytają, co z nami jest nie tak. Czemu wstydzimy się słowiańskich korzeni, jednocześnie gloryfikując obcą kulturę wikingów. Dlaczego wciąż mamy kompleks rzekomo wyżej rozwiniętych kulturowo Germanów. Nie ma już zaborów ani dyktatu komuny, ale w wielu głowach widocznie wciąż pokutuje sposób myślenia zaprogra-mowany w tamtych czasach, sprowadzający się do powtarzania utartych schematów myślowych sprzed lat.

Europejczyk zresztą nie roztrząsa przeszłości, tylko skupia się na walce o ideały jutra, w tym przede wszystkim stworzeniu multikulturowego społeczeństwa bez narodów i religii. Dlatego nie ma co liczyć na to, że nasze dzieci będą się uczyć w szkole o mitologii słowiańskiej czy wierzeniach przodków. Ani klerowi, ani liberałom nie jest to na rękę. W zamian serwowane nam są obce kulturowo wzorce. To współczesny podbój kulturowy, któremu ulegamy po raz kolejny. Mamy oglądać seriale o wikingach, ale nie o słowiańskich chąśnikach, czytać bajki o złej czarownicy z baśni braci Grimm, a nie o Szewczyku Dratewce, poznawać legendy o skarbie Nibelungów, a nie o sprytnym Leszku, analizować mity o Odynie lub Odyseuszu, a nie o Kraku, Wandzie czy Lechu.

Odkrywanie prawdy o naszych dziejach, wierzeniach, tradycji przedchrześcijańskiej Słowiańszczyzny to nie powód do wstydu, jak niektórym z nas wmówiono i nadal się wmawia. To nie żadne „ubeckie rzygowiny”, jak to niedawno podsumował znany publicysta klerykalno-narodowy Stanisław Michalkiewicz. To nasze bogate dziedzictwo, z którego czerpali garściami inni. Warto się nad nim pochylić, a każdy, kto to zrobi świadomie i wnikliwie, zrozumie, kim jesteśmy i jak wielka, pozytywna energia ukryta jest w wiedzy i wierze naszych przodków.

Warto tu zwrócić uwagę na nazewnicze podobieństwo między słowami Wera i Weda. W moim przekonaniu wiara nie może istnieć bez wiedzy, jak i odwrotnie. Razem stanowią drogę do poznania.

W napisach Achemenidów słowo wiara brzmi _var_ i _varena_, co wskazuje na ich związki językowe ze Słowianami albo wspólny rodowód indoeuropejski. Co więcej, widać podobieństwa nazewnicze między _wiarą_ (wierzeniem) a _warem_ (warzeniem). Awestyjski mit o powstaniu świata z wielkiego waru może mieć zatem przełożenie na pochodzenie słowa _wiara._

U Litwinów mamy zapis _wera_, a u Rusinów _wiera_, co z kolei jest przykładem licznych podobieństw w ramach bałto-słowiańskiej wspólnoty językowej i kulturowej.

Możemy też poczynić rozróżnienie, rozumiejąc, że wiara jest wewnątrz nas, a religia na zewnątrz, ponieważ wiara to światopogląd, a religia to obrzędowość.

Według kontrowersyjnego, acz często niezwykle inspirującego Trehlebowa, _wera_ to _weda_ o Ra, czyli pierwotnym świetle. Natomiast _religia_ to religia, czyli, jak wynika z samej nazwy, to coś wtórnego, jakby druga liga. Dlatego wiara jest jedna, a religii może być wiele. Dawna wiara naturalna: to kult Ra, światła, Słońca, ognia, zwanego też Belem, jasnością. Radość to, jak wynika z nazwy, stan pełni, nasycenia (dość) Ra.

Szczęście to z kolei całość złożona „z części”, dlatego cel pochodzi właśnie od wyrazu _cały_. Celem człowieka jest osiągnięcie stanu pełni Ra, radości. Natomiast osiągnięcie celu, jakim jest szczęście, to drobiazgowa robota przypominająca układanie puzzli.

Nietrudno też zauważyć, że Dewa to anagram Weda, a Dewan to anagram Wenda, natomiast Dewena to anagram Weneda. Wszystkie te słowa są związane z wiarą i wiedzą. Dawniej słowo *_dev_ odnoszono do duchów, bóstw (nie różnicując ich na dobre i złe), a _weda_ to wiedza. Od ich anagramów powstały imiona Dziewanny i Wandy oraz ludu Wenedów.

Przesłanie mojej książki brzmi: WIEDZA O WIERZE I WIARA W WIEDZĘ. Kto zrozumie te zależności, ten powinien odkryć na nowo prawdziwe oblicze wierzeń naszych przodków.

Zdaniem Aleksandra Hiniewicza, zwierzchnika starowierców inglingów, ich religią jest rODOTEIZM, bo wszystko pochodzi od Roda. To przekazywanie wiedzy z pokolenia na pokolenie. Taka wiedza rodowa jest najbardziej wiarygodna, bo ojciec najczęściej nie ma powodu uczyć syna kłamliwych prawd. Reszta jest przy Rodzie. Słowo „ingli” tłumaczą oni jako boski ogień, energię.

Natomiast Paweł Stelmach w swoich _Księgach rodu słowiańskiego_ (1889) nazywa wierzenia Słowian – BOGOWIEDZĄ. Równie ciekawie tłumaczy on na polski pojęcia mitologia – bajosłowie i teologia – bogosłowie.

Kilku serbskich religioznawców używa z kolei terminu sVETOSAVLIE – ŚWIĘTOSAWIE (od św. Sawy prezentującego narodowo-mesjanistyczne poglądy), które ma lepiej oddawać naturę słowiańskiej wiary aniżeli określenie pRAWOSŁAWIE, dopatrując się w obecnym kulcie licznych elementów kontynuacji¹.

Za to według Rudolfa Steinera, autora książki _Kronika Akasza_ (1915), w najdawniejszych czasach pielęgnowano nie religię, ale „bożą mądrość i sztukę”. Człowiek pierwotny odczuwał wpływ przyrody na swoje życie jako bezpośredni dar bożych sił świata. Steiner nazywa to „RELIGIĄ WOLI”. Według zwolenników idei Akaszy, czyli kronik ludzkiego losu i życia na Ziemi, dostępnych wybrańcom potrafiącym wejść na wyższy poziom świadomości, rozwój ludzkości przebiegał jednotorowo, stopniowo i pod kierunkiem boskich wysłanników Manu. Kolejne rasy, takie jak lemuriańska, atlantycka i aryjska, miały inne umiejętności i osiągnęły inne stopnie rozwoju, a także w odmienny sposób doświadczały kontaktu z bóstwem. Steiner wyróżnia bogów księżycowych i słonecznych².

Może to fantastyczne bajanie, ale czyż nie warto poznawać różnych teorii i opinii, by na ich podstawie ukształtować swój światopogląd, mieć własne zdanie o rzeczach najważniejszych, mieć pewną wiedzę, a nie polegać tylko na przekonaniach, które nie wystarczą, by poznać prawdę o świecie, bogach i nas samych.

Kult przyrody, Słońca, Księżyca, gwiazd, ognia, wiatru, wody, to kult życia, szacunek do dzieła bogów. To RELIGIA NATURALNA człowieka, rozumiejącego, gdzie się znajduje i jakim zasadom podlega. On wie, a nie tylko wierzy w objawioną przez kogoś „prawdę”. Nie musi znać „świętych ksiąg”. Wszędzie dostrzega i czuje swoich bogów. Co więcej, może pokazać ich palcem, wskazując na Słońce (ślące życiodajne światło), Księżyc (oświetlający noc i regulujący procesy życiowe na Ziemi), Wielką Matkę Ziemię (po której stąpa, która karmi go, daje życie i je odbiera), wielki dąb (siedzibę dewów), górę (ołtarz bogów) czy strumień pod jego domem (gwarantujący przeżycie). To boskie przejawy, ale jakże bliskie ludziom.

Nie jest jednak tak, jak wydawało się chrześcijańskim pisarzom, że Słowianie czcili stworzenie ponad stwórcę³. Co prawda, Halina Łozko, związana z Narodową Akademią Nauk Ukrainy, a jednocześnie pierwsza po wiekach przerwy wołchwyni odradzającej się rodzimej wiary ukraińskiej, uważa, że charakterystyczną osobliwością ukraińskiej mitologii jest jej PANTEIZM (z gr. *_pan_ – wszystko, *_teo_ – bóg), czyli religijno-filozoficzne twierdzenie, że bóg utożsamia się z przyrodą⁴. W tym rozumieniu bóg jest naturą, a nie bytuje poza nią jako swym dziełem.

Jeśli nieskończony wszechświat uznamy za przyrodę, to można się z tym zgodzić. Nasi przodkowie bowiem zdawali sobie sprawę, że nasz świat nie jest jedynym ze światów. Mieli bogów nieba i ziemi. Rozumieli zasadę życia, opartą na cykliczności i grze przeciwieństw, dlatego nie wartościowali boskich spraw i bytów. Nie mieli dobrych i złych bogów, ale białych i czarnych. Tak jak dzień jest jasny, a noc jest ciemna, choć nie znaczy to, że jest zła. Jest koniecznością, by dać odpocząć Słońcu, tak jak zima daje odpocząć Matce Ziemi.

Religia naturalna to świadomość nieuchronności zdarzeń, ale też wypełnianie swojej powinności wobec otaczającego nas świata i innych ludzi. To walka z przeciwnościami, które są czymś normalnym. Nie zawsze musimy wygrywać. Bogowie też często przegrywają, nie są doskonali. Toczą oni również wojny. To zaklęty krąg życia i śmierci. Boski i ludzki. Gwiazdy też się rodzą, żyją, dając światło, po czym umierają pożerane przez czarne dziury, które mogą być przejściem do innego świata.

Religia dawnych Słowian to WIARA PRZYRODZONA, czyli związana z przyrodą, ale i z rodem (przodkami) oraz kultem bogów, w tym Swaroga jako stworzyciela Słońca, Księżyca i Ziemi, a tym samym życia na niej. Naturę szanowano jako dzieło boskie, nie samą w sobie ani też bardziej niż bogów, którzy ją stworzyli i wciąż nad nią panują, w przeciwieństwie zresztą do ludzi, którzy wobec żywiołów czują się często bezradni.

To wśród lasów, bagien, nad jeziorami, morzami i w górach, wytworzyła się rodzima religia przyrody. Ona nie jest Rodem, ale jest przy nim (przy Rodzie). Nie powstała na stepach czy wśród lodowców, w strefach o innym klimacie i odmiennych uwarunkowaniach społeczno-kulturowych. Ukształtowała się tutaj, zmieniając się i rozwijając wraz z jej wyznawcami. Dlatego słowiańska wiara jest jedyna w swoim rodzaju, nie jest zapożyczona, narzucona, wymyślona przez jakiegoś proroka, ale naturalna, prawdziwa, nasza.

Warto też wyjaśnić, co rozumiem pod pojęciem SŁOWIANIE, których wiarę chciałbym tu bliżej przedstawić. W swojej pracy używam czasem według mnie równorzędnej nazwy „Sławianie”, w wersji bardziej pierwotnej, gdyż dawniej zwano nas Sławianami właśnie, a nie Słowianami.

Przyjmuję zatem, że Sławianie byli ludźmi obdarzonymi _sławą_ ze względu na swe dokonania, posiadaną wiedzę i obyczaje. „Sława” jest jednak mocno związana ze słowami, gdyż „sławić” znaczy przecież wypowiadać dużo słów na czyjś temat. Wiemy też, że Słowianie lubili zabawy słowem i dlatego mamy tak bogate słownictwo, a nasz język polski jest jednym z najtrudniejszych języków świata. Być może wraz z upowszechnianiem się kultury słowiańskiej wśród innych ludów (slawizacja Sarmatów, Bułgarów czy części Germanów) zaczęto używać właśnie takiej a nie innej nazwy na określenie sławnych ludzi słowa (wiedzy).

Pamiętamy relację o dwóch Sławianach wyprawionych z poselstwem do Awarów, złapanych w VI w. n.e. przez żołnierzy cesarza bizantyńskiego Maurycego, którzy mieli przy sobie tylko gęśle i twierdzili, że są prostymi ludźmi nieznającymi broni, co było w tym przypadku oczywiście nieprawdą, sprytnym kamuflażem i szpiegowskim wybiegiem. Być może tak żyli kiedyś, spokojnie i szczęśliwie, ale w obliczu wojującego chrześcijaństwa musieli zmienić swoje obyczaje i na powrót stać się wojami, jak ich dawni przodkowie, którzy niegdyś podbili Europę. Naiwny cesarz im uwierzył, ugościł na dworze i nie widząc w nich zagrożenia, puścił wolno. Zdobytą w ten sposób wiedzę wykorzystali oni później w wojnach z Bizancjum.

Być może to po tym incydencie, opisanym przez Teofilakta Simokatę, zaczęto używać nowego określenia na jeńców – _sclave_, gdyż w tychże pochwyconych Sławianach nie dostrzeżono wojowników, mimo iż byli silni i rośli, co wprawiło w zdumienie cały dwór cesarski. To chyba wyjątkowy przypadek w dziejach cesarstwa bizantyjskiego, że pojmani w niewolę jeńcy nie stali się niewolnikami (s_ervus_), tylko zostali puszczeni wolno.

Wiele wskazuje na to, że słowo _sclavus_ pierwotnie oznaczało słowiańskiego doradcę lub najemnika na usługach Rzymu, jak np. Stylichon, w okresie w miarę pokojowej koegzystencji tego imperium ze Słowiańszczyzną. Może to właśnie odróżniało pierwotnie określenia _sclavus_ i _servus_, które z czasem i zapewne celowo zaczęto traktować jako synonimy. Z pewnością można stwierdzić jednak, że etnonim Sławianie nie powstał od słowa _sclave_, ale odwrotnie. Prawdopodobnie był to jeden z wielu małych elementów antysłowiańskiej polityki, powstałej na skutek sporów terytorialnych (m.in. Bawaria, Panonia, Dacja).

W każdym razie z czasem zaczęto nazywać Sławian także Słowianami, a zamiast Sklawenii powstała późniejsza Słowenia, no i naszym sąsiadem jest Słowacja, a nie Sławacja.

Możliwe zresztą, że etnonimy Słowianie/Sławianie⁵ wywodzą się od „wiana Słońca/Słańca”. A to by oznaczało, że jesteśmy dziećmi Słońca pod obiema nazwami, więc nie ma znaczenia, której z nich używamy. Możemy więc stosować wymiennie nazwy Słowianie i Sławianie bez żadnego uszczerbku dla prawdy historycznej. Kłótnie w tej materii uważam zatem za bezcelowe. W całym materiale używam zresztą obu tych synonimicznych etnonimów.

Niniejsza praca składa się z siedmiu rozdziałów. W pierwszym z nich przedstawiam rys historyczny obejmujący skrótowe przedstawienie etnogenezy Słowian dla właściwego zrozumienia tematu oraz rozwój wierzeń następujący wraz ze zmianami społeczno-gospodarczymi. Dalej dokonuję przeglądu źródeł i poruszam problemy związane z ich analizą i dostępnością. W trzecim rozdziale omawiam podstawy słowiańskiej mitologii, gdzie podaję skrótowo podstawowe mity. W dwu kolejnych rozdziałach zajmuję się słowiańską kosmogonią, kosmologią i eschatologią oraz przedstawiam system wierzeń.

W dalszej części opisuję różne obrzędy religijne i magiczne, rolę kapłanów, miejsca kultu, posągi i idole, składanie ofiar, wróżby, obrządki pogrzebowe, znany w słowiańskich przekazach wampiryzm czy też postępowanie w przypadku zarazy. Zamieszczam też wykaz świąt i cyklicznych obrzędów, o których więcej jednak przeczytać będzie można w mojej kolejnej publikacji pt. _Kultura dawnych Słowian_.

Na koniec przedstawiam swój proces rekonstrukcji słowiańskiego panteonu oraz jego efekty w postaci schematu hierarchii bóstw. Jeśli chodzi natomiast o opisy poszczególnych bogów, to ze względu na obszerny materiał, jaki udało mi się zebrać na ten temat, poświęciłem mu więcej miejsca w poprzedniej mojej książce _Bogowie Słowian_ (2019), która stanowi niezbędne uzupełnienie niniejszej pracy.

Niestety ze względu na ograniczenia związane z objętością książki musiałem tutaj pominąć obszerny temat chrystianizacji Słowian, który dość dokładnie omówił wcześniej Henryk Łowmiański⁶ i inni autorzy, a także kwestie związane z wpływami religijno-kulturowymi pomiędzy Słowianami i różnymi ludami, do czego wrócę w mojej kolejnej publikacji. Korzystam jednak czasem z metody porównawczej w celu przedstawienia pewnych zjawisk jako wspólnego dziedzictwa ludów indoeuropejskich.

Jak zwykle załączam bogatą bibliografię przedmiotu, z której korzystałem, oraz liczne przypisy z odniesieniami do autorów podejmujących podobne tematy omawiane w niniejszej publikacji.

Swoją pracę dedykuję Zorianowi Dołędze-Chodakowskiemu (właściwie Adamowi Czarnockiemu), który akurat używał nazwy „Sławianie”, wywodząc ją od sławy i przytaczając na poparcie swej tezy liczne argumenty językowe. Był pasjonatem dawnej Słowiańszczyzny, wędrownym romantykiem, poganinem, Sławianinem, „duszą północną”. Przez wielu uznawany był za wariata, który odrzucał „dobrego boga”, szukając po wioskach zapomnianych wierzeń. Podziwiam jednak jego pasję i podejście do tematu oraz ogromną pracę, jaką wykonał, która pozostaje wciąż mało znana i niedoceniana. Mnie jednak swego czasu bardzo zainspirował, jak inni jemu podobni „szaleńcy”, w stylu: Stanisława Szukalskiego, Tadeusza Wolańskiego, Józefa Kostrzewskiego czy Kazimierza Szulca.

Redagując w 2008 roku 17. numer kwartalnika „Dedal”, poświęcony w całości kulturze słowiańskiej, przy podsumowaniu działań naszej redakcji i mojej fundacji Regionalis w zakresie organizacji: Świętokrzyskich Dni Kupały, Świętojanek, Festiwalu Kultury Słowiańskiej SLAVIA i innych inicjatyw popularyzujących tradycje i kulturę dawnej Słowiańszczyzny w słowie od redakcji pisałem: _Jak widać, kultura słowiańska wraca do łask. I dobrze. Bo czymże jest człowiek bez korzeni? Wszak wszyscy jesteśmy Słowianami_⁷. Minęło 12 lat i chyba było to nazbyt optymistyczne stwierdzenie, ale na szczęście widać, że budzenie się Słowian trwa.

Mam nadzieję, że również niniejsze opracowanie przyczyni się do uporządkowania wiedzy o słowiańskich wierzeniach, a niektóre moje wnioski być może staną się przyczynkiem do dyskusji i dalszych badań, co będzie dla mnie wystarczającą satysfakcją za trud włożony w jego powstanie.

Tomasz J. Kosiński

Arkadia (Filipiny), styczeń 2020

1.

1 J. Popović, _Svetosavlje kao filozofija života, fototipsko izdanje_, Valjevo 1993; P.N. Viduša, _Svetosavlje protiv krstjana_, 2016.

2.

R. Steiner, _Kronika Akasza_, tłum. J. Rundbaken, Warszawa 1915.

3.

S. Rosik, _Udział chrześcijaństwa w powstaniu policefalnych posągów kultowych u Słowian zachodnich_, Wrocław 1995.

4.

H. Łozko, _Rodzima wiara ukraińska_, Toporzeł, Wrocław 1997.

5.

Etnonim Slavani może według mnie oznaczać też Slaw+Wani, czyli Sławnych Wanów, a pierwotnie S+la+Wani, tj. „ludzi z nad jeziora Wan”, ale to już temat na oddzielną rozprawę.

6.

H. Łowmiański, _Religia Słowian i jej upadek (w. VI–XII)_, Warszawa 1979.

7.

„Dedal – Świętokrzyski Magazyn Kulturalno-Artystyczny”, rocznik 5 (2008), nr 2 (17) – „Kultura słowiańska”, pod red. T. Kosińskiego.PRZEGLĄD ŹRÓDEŁ I LITERATURY TEMATU

Przegląd źródeł i literatury tematu

W dostępnej historiografii niewiele jest informacji o słowiańskich bogach i dlatego funkcjonuje obiegowe twierdzenie, że brakuje nam pewnych i wiarygodnych źródeł historycznych. Jednak w mojej opinii, mimo niszczenia dokumentów z powodów religijno-politycznych od czasów Mieszka I aż do współczesnych, zachowało się ich i tak wystarczająco dużo, by pokusić się o opisanie wierzeń naszych przodków oraz odtworzenie słowiańskiego panteonu, zwłaszcza gdy uzupełnimy je wiedzą z innych dziedzin, jak językoznawstwo, archeologia czy etnografia, zgodnie z postulowaną m.in. przez Aleksandra Gieysztora zasadą komparatystyki, czyli wielodyscyplinarności badań.

Hiperkrytyczne podejście Aleksandra Brücknera i pesymistyczna postawa Stanisława Urbańczyka czy Henryka Łowmiańskiego oraz innych badaczy, którzy ograniczali się jedynie do analizy dokumentów pisanych, jak to czyniło do niedawna wielu badaczy religii Słowian, mogło doprowadzić do smutnego wniosku, który wyciągnął Urbańczyk, że: _Historia badań nad religią Słowian jest historią rozczarowań_¹_._

Nie zgadzał się z nim Aleksander Gieysztor, który był w Polsce pionierem nowoczesnych badań religioznawczych i jako jeden z pierwszych wskazywał na inne poza kronikami źródła, w tym dobrze zachowaną i bogatą w krajach słowiańskich kulturę ludową (legendy, podania, modły, przyśpiewki itp.).

Dzięki nowej mitologii porównawczej i metodom semiotyczno-strukturalistycznym, stosowanym na pograniczu folkloru i językoznawstwa, mimo wspomnianych wcześniej trudności rekonstrukcja słowiańskich wierzeń wydaje się możliwa. Zwłaszcza mając na uwadze dokonania Mircea Eliade, Georgesa Dumézila, Wiaczesława W. Iwanowa i Władimira N. Toporowa oraz innych uczonych, którzy nie ograniczali się w swoich badaniach jedynie do metod filologicznej i historycznej. W nowej mitologii porównawczej, znanej z pism Dumézila, stosuje się układ otwarty oparty na wariantach lokalnych i uwzględniający rozwój historyczny poszczególnych ludów. Dlatego należy wprowadzić religię ludów słowiańskich w krąg komparatystyki.

To dzięki różnym dziedzinom, zwłaszcza etnografii, antropologii kultury i semiotyce, zaczynamy doceniać religioznawczy walor kultury ludowej. Folklor, tak lekceważony od lat przez historyków religii, zawiera w sobie wiele wartościowych dla religioznawców mitów ukrytych w obrzędach, podaniach, bajkach, eposach, przysłowiach czy nazwach osobowych i miejscowych. Wydaje się, że to właśnie tam wciąż tkwi nie w pełni poznana wiedza o słowiańskich wierzeniach i obrzędach religijnych. Kopalnią informacji w tym zakresie są oczywiście prace Kazimierza Moszyńskiego i Zoriana Dołęgi-Chodakowskiego, a w mniejszym stopniu także Oskara Kolberga.

Podobne podejście prezentuje Andrzej Szyjewski, który także zdecydowanie odcina się od arcykrytycznej postawy Brücknera i jego pochopnych wniosków, niestety wciąż przytaczanych w różnych opracowaniach na temat starosłowiańskiej religii.

Zgodziłbym się tutaj z Andrzejem Szyjewskim i Aleksandrem Gieysztorem, że stosując nową metodologię, uwzględniającą m.in. etnografię i religioznawstwo porównawcze, możemy pokusić się o bardziej wiarygodną rekonstrukcję słowiańskiej mitologii. Osobiście do tego zestawu badań dodałem analizę językową run słowiańskich, w których odnalazłem mnóstwo wiedzy na temat wiary naszych przodków, o czym wspominałem w mojej książce _Runy słowiańskie_ (2019).

Jednym z głównych problemów w zakresie badań wiaroznawczych Słowiańszczyzny jest według mnie zebranie jak największej liczby poświadczeń źródłowych, nie tylko w formie dokumentacyjnej czy archeologicznej, ale także poprzez analizę kultury niematerialnej, tradycji ludowej, folkloru oraz wniosków z badań w wielu dziedzinach, w tym także językowych. Należałoby też uporządkować mity, obrzędy i podania, zwłaszcza oddzielić te, które mają starosłowiański charakter, od tych, co opowiadają chrześcijańskie i inne historie. Na tej podstawie możemy się dopiero pokusić o ustalenie wiarygodnego i logicznego systemu wierzeń oraz przedstawienie czytelnej hierarchii bogów wraz z opisem ich funkcjonalności.

Należy przyjąć, że wiara żyje i rozwija się wraz z przemianami następującymi w danej wspólnocie społecznej. Jednak trzeba też umiejętnie oddzielić wierzenia od typowej fantastyki uprawianej chociażby przez środowiska pasjonatów dawnej wiary, takich jak ingliści, czy ewidentne fałszerstwa, na jakie wyglądają tzw. Santi Wedy.

Z drugiej strony istnieje potrzeba weryfikacji tzw. łatek oszustwa przypinanych wielu znaleziskom z politycznych pobudek, jak idole prilwickie, kamienie Hagenowa czy kamienie mikorzyńskie, co wstępnie uczyniłem w swoich dwóch poprzednich książkach _Słowiańskie skarby. Tajemnice zabytków runicznych z Retry_ (2018) i _Runy słowiańskie_ (2019). Niewygodne fakty i odkrycia zbyt szybko wrzucane są do jednego worka z napisem „fałszerstwa”, w którym być może słusznie znajdują się różne spreparowane przez mistyfikatorów publikacje i dokumenty, jak _Kronika Prokosza_, _Księga Welesa_ czy rękopisy Hanki. Dlatego należy oddzielić ziarno od plew.

Jednocześnie nie można zapomnieć też o uwiarygodnieniu etnogenezy Słowian z uwzględnieniem nowych badań archeogenetycznych, co starałem się ogólnie omówić w książce _Rodowód Słowian_ (2017), a ostatnio uczyniło to już bardziej szczegółowo kilku innych autorów, jak Mariusz Kowalski (2017)² i Bogusław Dębek (2018)³.

Źródła pisane

W badaniach nad wierzeniami Słowian bardzo poważnym problemem jest lekceważenie zachowanych źródeł pisanych. ALEKSANDER BRÜCKNER starał się przekonywać: _Wobec takiego braku źródeł nie składajmyż winy na mity słowiańskie: że ich nie znamy, z tego bynajmniej jeszcze nie wynika, że bogatszych nie było; z germańskimi (jeżeli nordyckie wyłączymy) nie lepiej, chociaż Tacyt nierównie więcej o nich wiedział niż Prokopiusz o słowiańskich_⁴_._

Jednocześnie ów Brückner zbrukał panteon Długosza, a tym samym podważył wyjątkowe i udokumentowane dziedzictwo słowiańskich wierzeń. Sam co prawda jako jeden z nielicznych polskich religioznawców starał się szukać jedynie odsłowiańskich etymologii znanych mu teonimów rodzimych bóstw, jednak nazbyt często konfabulował i podawał mało wiarygodne wyjaśnienia teonimów, jakby na przekór innym autorom. Z uwagi na upór w wyznawaniu własnych teorii podważających istnienie wielu słowiańskich bóstw nie mógł on zaakceptować też autentyczności słowiańskich artefaktów (idole prilwickie, kamienie Hagenowa, kamienie mikorzyńskie) z wizerunkami bogów, których sam nie uznawał (Prowe, Podaga itd.).

Niestety, zdanie Brücknera w tej kwestii zaważyło też na opinii wielu innych uczonych, co w rzeczywistości zamknęło temat run słowiańskich i istnienia panteonu Długosza oraz innych bóstw na długie lata. Trudno się temu dziwić skoro na początku swojej _Mitologii słowiańskiej_ autor ten pisał: _Mity słowiańske same do mitu raczej należą_.

Poglądy Brücknera trafiły jednak na podatny grunt na Zachodzie, zwłaszcza we Włoszech i w Niemczech, gdzie się miał niebawem narodzić faszyzm i nazizm. Autor ten wydał swoje prace w obu tych językach narodowych: włoskim (1923) i niemieckim (1926), przez co zapewne są popularne za granicą do dziś⁵.

JAN SAS-ZUBRZYCKI pisał ze smutkiem, że w książkach Brücknera (_Mitologia słowiańska i Mitologia polska_) jest pełno naigrawań się z Miechowity, Długosza, Kromera i Kadłubka: _Wszyscy ci pisarze polscy są już tak ośmieszeni w oczach tego twórcy, że nie można się dziwić rozpowszechnieniu niewiary polskiej w rzeczy własne_ _. Czytając stronice prac p. Brücknera, nie można oprzeć się złudzeniu, iż droga dziwnego kierowania myśli swoich ma siły nadzwyczajne dla bronienia każdego zdania i poglądu obcego, choćby najdziwaczniejszego, a wobec polskości zdaje się wrogo stanął jakby z przygotowania się do takiego stanowiska_ _. Dzieła pana Brücknera uprzątnęły wiele wiele rumowiska, ale… niczego nie okazały i niczego nie udowodniły._

Dalej autor ten dodaje: _Jeżeli tak dalej pójdzie, to ani strzępków nie ocalimy z dawnych arcydzieł dziejów polskich. Na ogół czytamy rozprawy wytykające błędy i niedorzeczności latopisów polskich. Nie ma narodu, który by tak deptał nogami skarby piśmiennictwa swojego, jak to czyni naród polski._

ANDRZEJ SZYJEWSKI natomiast pisał nie tak dawno o Brücknerze: _Ciężki język, upodobanie do dygresji oraz przestarzały aparat naukowy czynią z jego prac dziś jedynie ciekawostkę bibliograficzną, choć przez pół wieku stanowiły one jedyny polski wkład w wiedzę o mitologii słowiańskiej._

Podobnie sceptyczną postawę wobec źródeł pisanych oraz miejscami przesadzoną i nieuzasadnioną krytykę jak Czech LUBOR NIEDERLE, Rosjanin MIKOŁAJ GAŁKOWSKI, a w Polsce STANISŁAW URBAŃCZYK, LESZEK MOSZYŃSKI, HENRYK ŁOWMIAŃSKI czy JERZY STRZELCZYK prezentował VATROSLAV JAGIĆ, chorwacki współtwórca fundamentów slawistyki historycznej i językoznawczej, który był gotów oddać całe piśmiennictwo naukowe na temat mitologii słowiańskiej w zamian za kilka nowych i pewnych tekstów źródłowych z tego zakresu.

Także Mircea Eliade stwierdził, że _próba odtworzenia historii religii słowiańskiej jest skazana na niepowodzenie_⁶_._ Nam jednak nie chodzi o rekonstrukcję krok po kroku rozwoju religii słowiańskiej, ale uchwycenie jej istoty, podstaw wiary, zrozumienie duchowości naszych przodków.

Jakoś mało kto zwraca jednak uwagę na to, że zasób źródeł do poznania religii Germanów (jedynie krótkie wzmianki u Tacyta) czy Celtów (druidzi nie mieli ksiąg i przekazywali całą swoją wiedzę ustnie jako tajemną) jest równie skromny. Pewne informacje mamy od pisarzy chrześcijańskich i obarczone są one _interpretatio christiana_. Jeszcze gorzej jest z poświadczeniami religii Bałtów, które znamy z późnych źródeł, dopiero od XVI wieku.

Jak słusznie jednak zauważa LESZEK KOLANKIEWICZ, idąc za Henrykiem Łowmiańskim, skuteczna chrystianizacja Polski następowała dopiero na przełomie XII i XIII wieku, trwając przynajmniej do wieku XV, co może znacząco uwiarygadniać staropolskie źródła. Autor ten podejmuje się również szczegółowej analizy imion bóstw prapolskich, wykazując ich poprawny i niezwykle archaiczny źródłosłów. Nie pozostawia też na Brücknerze suchej nitki: _Brückner przeoczył przekaz, który najprawdopodobniej był dla Długosza najpierwszym źródłem. Chodzi o Postyllę Łukasza z Wielkiego Koźmina. Magister Lucas, teolog i prawnik, był od roku 1411 do 1412 rektorem Akademii Krakowskiej (bakalaureat uzyskał w Pradze i później jako jedyny mistrz krakowski bronił Husa); wysunięto hipotezę, że jest on autorem „Kazań Gnieźnieńskich”. „Słownik staropolski” podaje definicję, że to jakieś okrzyki i rzekomo imiona bożków. Ostrożność wynikła z miażdżącej krytyki Brücknera, jest jednak niezrozumiała w świetle źródeł piętnastowiecznych, które przecież wszystkie bez wyjątku charakteryzują owe imiona_ expressis verbis _jako_ nomina idolorum_, określając ich imiona jako idola_ , diabolos_, wreszcie w duchu humanistycznym –_ deos et deas_, a więc – tak czy inaczej – jako bóstwa. Dlaczego mielibyśmy kwestionować te kwalifikacje źródłowe?_⁷.

Z kolei KRZYSZTOF BRACHA, nawiązując do krytyki Brücknera, tak pisał o Łukaszu z Wielkiego Koźmina: _nie można wykluczyć recepcji wszystkich wymienionych źródeł, skoro predykant podkreślił żywotność zwyczaju w jego czasach. Łukasz, jak wiemy, to postać wyjątkowa w rodzimym kaznodziejstwie. Erudycyjny kaznodzieja był proboszczem w małej wsi, gdzie głosił kazania do ludu i gdzie musiał obcować z tradycyjną kulturą chłopską_. _Wydaje się, że omówiony kontekst obrzędowy umacnia wiarygodność przynajmniej części podanych w relacjach kaznodziejskich imion. Sugerują to również niektórzy badacze zagadnienia. Kontekst pieśni nie wyklucza ich autentyzmu. Były to pieśni obrzędowe, które miały – szczególnie w obyczajowości zaręczynowej, weselnej lub dożynkowej – charakter zażegnywań z wezwaniem istot mitycznych, najczęściej w refrenach. Nie ma powodów, by odczytywać je inaczej_ _teksty kazań w zakresie omawianej tematyki jawią się nadal jako źródła wysoce niedoceniane_⁸.

Także znany historyk i religioznawca WŁODZIMIERZ SZAFRAŃSKI zdecydowanie odrzuca, a nawet potępia wywody Brücknera, zauważając, jak wielkie piętno odcisnęły one na badaniach religii Słowian przez okres prawie stu lat. Jednocześnie Szafrański uznaje większość historycznych poświadczeń o lechickich bóstwach za wiarygodne⁹.

Krytykę wniosków Brücknera widać coraz częściej również u innych badaczy słowiańskiej mitologii, m.in. w pracach: ANDRZEJA M. KEMPIŃSKIEGO¹⁰ czy MARKA DERWICHA i MARKA CETWIŃSKIEGO¹¹. Znany publicysta MARIUSZ AGNOSIEWICZ nazywa Aleksandra Brücknera bez ogródek _największym deformatorem Słowiańszczyzny_¹².

Na przykładach Aleksandra Brücknera, Stanisława Urbańczyka, Leszka Moszyńskiego, Jerzego Strzelczyka, Dariusza A. Sikorskiego i im podobnych autorów widać wyraźnie, że ważnym problemem w badaniach religioznawczych jest regularne uznawanie przez znaczną część naszego środowiska naukowego polskich kronik i dawnych opracowań historycznych za mało wiarygodne lub wręcz fałszywe, a takich kronikarzy jak Kadłubek czy Długosz oskarża się o fantazjowanie i pisanie na zamówienie polskich władców. Tymczasem germańscy kaznodzieje, którzy ewidentnie pisali kroniki typu _gesta_, jak Thietmar, Adam z Bremy, Helmold czy Saxo Gramatyk, mają być bardziej wiarygodni i to na ich tekstach, często wyraźnie wrogich Słowiańszczyźnie i obarczonych tak zwaną germańską i chrześcijańską interpretacją, opiera się większość prac o mitologii Słowian.

ZORIAN DOŁĘGA-CHODAKOWSKI tak to słusznie skomentował: _Kiedy mniej będziemy oczekiwać od wieszczych pisarzów zagranicznych, mniej na nich polegać, a przedsięweźmiem wśród siebie, na własnej przestrzeni, w gnieździe ojców naszych szukać o wszystkim wiadomości, znajdziemy może więcej, niźli dotąd gdziekolwiek pisano. Wpatrzmy się tylko w ziemię naszę. Może Sławianie zostawili ją dla nas jako najtrwalszą księgę_ ¹³_._

1.

S. Urbańczyk, _Dawni Słowianie. Wiara i kult,_ Wrocław–Warszawa–Kraków 1991.

2.

M. Kowalski, _Ariowie, Słowianie, Polacy_….

3.

B. Dębek, _Słowiańskie dzieje_, Warszawa 2018; tenże, _Początki ludów. Europejczycy, czyli Słowianie. Rewolucyjne wyniki ostatnich badań DNA_, Warszawa 2019.

4.

S. Urbańczyk, _Dawni Słowianie…_

5.

A. Brückner, _Mitologia slava_, Bologna 1923, tenże, _Die Slaven_, Tübingen 1926.

6.

M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, t. III, Warszawa 1995, s. 27.

7.

L. Kolankiewicz, _Dziady. Teatr Święta Zmarłych_, Gdańsk 1999.

8.

K. Bracha, _Tria ydola Polonorum na Zielone świątki w krytyce kaznodziejskiej późnego średniowiecza_, _Sacrum pogańskie – sacrum chrześcijańskie. Kontynuacja miejsc kultu we wczesnośredniowiecznej Europie Środkowej_, Warszawa 2010.

9.

W. Szafrański, _Pradzieje religii w Polsce_, Warszawa 1979; tenże, _Prahistoria religii na ziemiach polskich_, Wrocław 1987.

10.

A.M. Kempiński, _Encyklopedia mitologii ludów indoeuropejskich_, Warszawa 2001.

11.

M. Derwich, M. Cetwiński, _Herby, legendy, dawne mity,_ KAW 1989.

12.

M. Agnosiewicz, _Luty, Lutycy i nasze wilcze korzenie_, na: racjonalista.pl.

13.

Z. Dołęga-Chodakowski, _O Słowiańszczyźnie przed chrześcijaństwem_, oprac. J. Maślanka, Warszawa 1967.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: