Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wiedza i władza. Informacyjna teoria kapitalizmu i wywołana przez nią rewolucja - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
22 lutego 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,00

Wiedza i władza. Informacyjna teoria kapitalizmu i wywołana przez nią rewolucja - ebook

George Gilder, pisarz, którego najczęściej cytował prezydent Ronald Reagan, powraca z nową, przełomową teorią kapitalizmu.

W Wiedzy i władzy Gilder przedstawia nową teorię tłumaczącą wytwarzanie bogactwa w kapitalizmie i opisuje, jak amerykańska gospodarka może odzyskać żywotność i ponownie zacząć się rozwijać. Jego zdaniem nastał czas, aby gospodarka kierowała się zasadami wolnorynkowego kapitalizmu, inaczej zostanie pogrzebana pod kopcem długów.

             Autor przekonuje, że kryzysy finansowe są nieodłączną cechą kapitalizmu i podstawą jego sukcesu, stymulując rozwój. Niezmiernie ważne jest to, aby im zaradzać, nie osłabiając samego kapitalizmu. Gilder wywodzi, że wizja dynamicznego i kreatywnego przedsiębiorstwa ma również wymiar moralny. Socjalizm jest reakcyjny, gdyż zakłada stałe systemy i wyznaczanie wielkości produkcji z góry: wiadomo już wszystko, popyt poprzedza podaż. Socjalizm jest zatem deterministyczny, kapitalizm – altruistyczny, z natury jest dawaniem, gdyż zakłada pewne ryzyko wynikające z niepewności. Gilder podkreśla dobrodziejstwa kreatywności, która zawsze nas zaskakuje. Zaskoczenie zaś jest w jego opinii istotą kapitalizmu, a także istotą informacji i przedsiębiorczości. A ponieważ wiedza jest rozproszona, rozproszona musi być również władza.

„George Gilder […] intelektualny tytan, autentyczny współczesny Prometeusz, heroicznie przynosi ludzkości ogień wiedzy i… władzy”.

Ralph Benko, „Forbes”

Kategoria: Inne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7785-948-3
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprawdzie gospodarki rynkowe często uważa się za gospodarki pieniężne, ale w jeszcze większej mierze są one gospodarkami wiedzy. Transakcje gospodarcze są nabywaniem i sprzedawaniem wiedzy.

Przecież jaskiniowcy mieli do dyspozycji te same zasoby naturalne, które my mamy dzisiaj. Wszyscy zajmujemy się sprzedawaniem sobie wiedzy i jej kupowaniem, bo każdy z nas nie wie mnóstwa o tym, czego potrzeba do ukończenia całego procesu, którego częścią jesteśmy.

„Jak mogliśmy się aż tak pomylić?” Krótko mówiąc, dlatego że władza zapanowuje nad wiedzą.

Thomas Sowell, Knowledge and Decisions, 1979 (s. 47)

i Basic Economics, 2007 (s. 424)

Życie jest plastyczne, twórcze! Jak możemy je budować ze statycznej, wiecznej, doskonałej matematyki? Musimy używać matematyki ponowoczesnej, matematyki, która nadeszła po Gödlu (to rok 1931), Turingu (rok 1936), matematyki nie zamkniętej, lecz otwartej, matematyki kreatywności.

Gregory Chaitin, Proving Darwin, 2012 (s. 14)Rozdział 1

Konieczność nowej ekonomii

WIĘKSZOŚĆ LUDZI zdaje sobie sprawę z tego, że ich życie gospodarcze jest pełne niespodzianek. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć jutrzejszej wartości posiadanych przez nas domów czy mieszkań ani cen akcji na giełdzie. Nie umiemy antycypować chorób ani wypadków drogowych, zachowania naszych dzieci ani dochodów naszych rodziców. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy wiedzieli, jaka pogoda będzie za jakiś tydzień. Nie umiemy przewidzieć, jakie studia zapewnią najlepsze zarobki czy karierę na całe życie. Wiadomości nieustannie nas zaskakują. Niemal w ogóle nie umiemy przewidywać przyszłości.

Ekonomia jednak utrzymuje, że jakimś dziwnym zrządzeniem jej ten życiowy fakt nie dotyczy. Od Adama Smitha po dziś dzień ta dyscyplina naukowa zajmuje się przede wszystkim wykazywaniem, że wydarzenia gospodarcze nie zdumiewają. Przy podaży zboża wynoszącej x i popycie y cena będzie z. Gdy zmieni się x albo y, pozostawiając całą resztę bez zmian, cena wyniesie przewidywalne z. Dostrzeżenie uporządkowanych zasad rządzących widomym chaosem życia było znaczącym osiągnięciem, które nadal zdumiewa. Ekonomiści tacy jak Steven Levitt, słynny autor Freakonomii, oraz Gary Becker z Uniwersytetu Chicagowskiego stali się gwiazdami medialnymi z powodu niezwykłej zdolności ukazywania tego, „co powinniśmy byli wiedzieć”¹. Dokładniejsze badania ujawniają jednak, że nawet ci uzdolnieni analitycy są mądrzy przede wszystkim po fakcie. Prosperują raczej dzięki temu, że wyjaśniają nam, co się stało, niż w wyniku prognozowania przyszłości na podstawie wcześniejszej wiedzy.

Stała cecha ludzkiej natury powoduje, że człowiek z pasją poszukuje systemu w doświadczeniu, zastępując zaskoczenie porządkiem. Pod koniec XVIII wieku, gdy Adam Smith napisał książkę Bogactwo narodów, to pragnienie ładu znalazło spełnienie w najbardziej zdumiewającym osiągnięciu intelektualnym XVII stulecia, mianowicie wynalazku rachunku różniczkowego i całkowego. Napędzana przez rachunek różniczkowy i całkowy nowa fizyka Izaaca Newtona i jego naśladowców wydobyła matematyczny ład z tego, co wcześniej było mieszaniną alchemii i astronomii, projekcji i modlitw. Nowa fizyka opisywała wszechświat, którym rządziły zwięźle ujęte reguły pozwalające z wielką dokładnością przewidywać zdarzenia. Nauka zaczęła oznaczać usuwanie zaskoczeń. Wygnała cudy, ponieważ cudy są przede wszystkim niespodziewane.

Eliminacja niespodzianek w pewnych dziedzinach to warunek kreatywności w innych. Jeżeli kompas przestanie wskazywać północ, nikt nie będzie mógł odkryć Ameryki. Świat kurczy się do tajemnicy pogody i fal. Przełomowe odkrycia determinizmu w fizyce zapewniły wiarygodny kompas na trzy stulecia postępu.

Zainspirowany wizją Newtona, że wszechświat to „wielka maszyna”, Smith próbował się doszukać podobnej mechanicznej przewidywalności w ekonomii. W tym przypadku „niewidzialna ręka” bodźców rynkowych odgrywa rolę grawitacji w fizyce klasycznej. Skodyfikowany w ciągu następnych 150 lat i zwieńczony Zasadami ekonomiki Alfreda Marshalla model klasyczny pozostaje triumfem ludzkiego umysłu, zaskakująco jasnym i użytecznym opisem systemów gospodarczych oraz najważniejszych zasad, które pozwalają im doskonale funkcjonować.

W tym całym imponującym osiągnięciu nie wzięto jednak pod uwagę jednej wyrwy nie do przekroczenia między fizyką a każdą nauką badającą ludzkie zachowanie, mianowicie zaskoczeń, które wynikają z wolnej woli i ludzkiej kreatywności. Cudy niedopuszczalne w deterministycznej fizyce nie tylko są czymś normalnym w ekonomii, lecz stanowią najważniejsze wydarzenia gospodarcze. Cud bowiem to po prostu innowacja, nagły i obfity dodatek informacji do systemu. Newtonowska fizyka nie dopuszcza nowych informacji takiego rodzaju — opisuje się system i gotowe. Gdy opisze się system gospodarczy, opisane zostaną tylko okoliczności sprzyjające albo niesprzyjające przyszłym innowacjom.

W fizyce Newtona równania obejmują i opisują zmianę, ale nie potrzeba opisywać sprawcy powodującego tę zmianę, twórcy nowych informacji. (Newton był żarliwym chrześcijaninem, ale w jego systemie Boga i aniołów zwolniono z obowiązku kierowania sferami niebieskimi). W gospodarce jednak wszystko, co użyteczne bądź interesujące, zależy od sprawców zmian zwanych przedsiębiorcami. Ekonomia zajmująca się wyłącznie systemami — czyli ekonomia rynków, lecz nie ludzi — cechuje się fatalną wadą.

Wadliwa od fundamentów, całość ekonomii nie poprawiła się wiele z czasem. Ponieważ i skostniał w akademicki establishment, i zmutował do matematyki, Newtonowski model stał się iluzją determinizmu w burzliwym świecie ludzkich działań. Ekonomiści zajęli się przede wszystkim mechanicznymi modelami rynków i nie zważali na obdarzonych wolą ludzi zamieszkujących te rynki.

Jedni ekonomiści obsesyjnie zajęli się sprawnością rynków, inni natomiast ich wadami. Ogólnie uważani za przedstawicieli przeciwnych szkół — „słodkowodnej” i „słonowodnej”, chicagowskiej i cambridge’owskiej, lewicowej i konserwatywnej, austriackiej i keynesowskiej² — reprezentanci obu stron podzielają pewną zasadniczą wizję ekonomiczną. Uważają bowiem, że ich dyscyplina odnosi sukcesy o tyle, o ile eliminuje zaskoczenia — czyli o tyle, o ile nieuchronne działanie maszyny przeważa nad inicjatywami ludzi.

Ekonomiści „wolnorynkowi” są przekonani o triumfie systemu i chcą go zostawić w spokoju, aby sam odnalazł własną równowagę, stabilny stan optymalnej alokacji zasobów. Socjaliści zauważają wady systemu i chcą odgórnie narzucać równowagę. Ani jedni, ani drudzy nie poświęcają wiele czasu rozmyślaniom nad cudami, które systematycznie ocalają nas od równowagi głodu i śmierci.

Niedawny kryzys finansowy był przypuszczalnie pierwszym w historii, który spowodowali ekonomiści. Upojeni modelami statystycznymi nie zważali na większe wymiary ludzkiej kreatywności i wolności. W pewnym oczywistym przykładzie „strukturyzowane instrumenty finansowe” — czyli konglomeraty tysięcy wątpliwych kredytów hipotecznych, pokrojonych, posiekanych i ponownie połączonych, a następnie chwiejnie ubezpieczonych od niewypłacalności — miały wyeliminować zaskoczenie spowodowane przez niewypłacalność osób zaciągających kredyty hipoteczne. Przypadki niespłacania kredytów hipotecznych, które i tak nastąpiły i wywołały krach, nie wzięły się z tego, że kredytobiorcy nie spłacali ich przez jakąś zagregowaną niezdolność do obsługi zadłużenia, jak to zakładali ekonomiści, lecz były skutkiem wolnych działań nabywców nieruchomości mieszkalnych. Postawiwszy na to, że ceny tych nieruchomości będą stale wzrastały, po prostu spletli dłonie i sobie poszli, gdy wartość tych domów i mieszkań gwałtownie spadła. Bankowcy wzięli pod uwagę wszystko oprócz wolnej woli.

Prawdziwy błąd jednak polegał na tym, że oddalili się od siebie ludzie, którzy rozumieli sytuację w świecie przeciętnych ludzi, i ludzie podejmujący decyzje. John Allison był prezesem BB&T, banku działającego w Karolinie Północnej, który z zyskiem przeszedł przez kryzys po tym, jak wartość jego aktywów wzrosła z 4,5 miliarda dolarów w 1989 roku, kiedy objął stanowisko, do 152 miliardów dolarów w roku 2008. Allison przypisał swój sukces decentralizacji władzy w oddziałach banku.

Ostrzegał jednak, że zdecentralizowanej władzy trzeba strzec przed kierującymi się dobrymi intencjami elitami, które „lubią kierować systemem i nie znoszą odchyleń”. Prezesując, musiał podkreślać w kontaktach z podległymi mu menedżerami, że przy podejmowaniu decyzji na skalę lokalną „dostajemy lepsze informacje, dostajemy szybciej decyzje i lepiej rozumiemy rynek”³.

Allison wyrażał zasadniczy wgląd nowej ekonomii informacji. Sednem kapitalizmu jest ujednolicenie wiedzy i władzy. Friedrich Hayek, najwybitniejszy ekonomista szkoły austriackiej, ujął to następująco: „Zakładanie, że całą wiedzę można dać jednemu umysłowi, to lekceważenie wszystkiego, co ważne i znaczące w rzeczywistym świecie”⁴. Ponieważ wiedza jest rozproszona, rozproszona musi być również władza. Wybitni intelektualiści reprezentujący szkołę klasyczną, na przykład Thomas Sowell, oraz przedstawiciele szkoły ekonomii podaży, tacy jak Robert Mundell, dopracowali tę teorię⁵. Wszyscy oni dostrzegali, że wiedza mająca zasadnicze znaczenie w gospodarkach powstaje w jednostkowych ludzkich umysłach, a wobec tego jest z natury odśrodkowa, rozproszona i rozdzielona.

Najwidoczniejszą cechą ludzkich istot jest ich zróżnicowanie, będące skutkiem czynników genetycznych, rozmnażania płciowego, perspektywy i doświadczeń. Im więcej wolności w gospodarce, tym bardziej uwidoczni się to cechujące ludzi zróżnicowanie wiedzy. Natomiast władza polityczna powstaje w procesach przebiegających „z góry na dół” — tak działają rządy, monopole, twórcy regulacji i elitarne instytucje — z których wszystkie dążą do stłumienia różnorodności i narzucenia porządku. Z tego powodu władza zawsze zmierza do centralizacji.

Wojna między centryfugą wiedzy a dośrodkową siłą władzy pozostaje zasadniczym konfliktem we wszystkich gospodarkach. Godzenie tych impulsów to nowa ekonomia, ekonomia, która wolnej woli i innowacyjnych przedsiębiorców nie odsyła na obrzeża, lecz umieszcza w środku systemu. To ekonomia zaskoczenia, która dokonuje dystrybucji władzy, gdy rozszerza zakres wiedzy. To ekonomia nierównowagi i zakłóceń, testująca swoje wynalazki w tyglu rynku, na którym panuje konkurencja. To ekonomia, która pozostaje w zgodzie z nieustannie zaskakującymi wahaniami występującymi w naszym życiu.

W pewnym sensie przedstawiłem taką ekonomię ponad trzydzieści lat temu w książce zatytułowanej Bogactwo i ubóstwo, po czym wprowadziłem ją ponownie w 2012 roku w nowym wydaniu. Książka ta była poświęcona ekonomii ukazywanej jako „w wielkim stopniu samoczynne i w większości nieprzewidywalne płynięcie wzrastającej odmienności i zróżnicowania oraz nowych produktów i metod produkcji pełne tajemnicy cechującej wszystko, co jest żywe i rośnie (jak pomysły i firmy)”. Zapowiadając to, co nazwano ekonomią podażową (z powodu jej pogardy dla zwykłego popytu pieniężnego), książka ta opiewała zaskoczenia kreatywności w dziedzinie przedsiębiorczości. Wydana w przekładach na piętnaście języków oryginalna praca była czytana na całym świecie i przez pół roku pozostawała na pierwszym miejscu listy bestsellerów we Francji. Spośród żyjących autorów byłem najczęściej cytowanym przez prezydenta Ronalda Reagana.

W dziesięcioleciach, które upłynęły między publikacją dwóch wydań Bogactwa i ubóstwa, zacząłem inwestować w nowe spółki i bardzo się zaangażowałem w badania dynamiki technologii komputerowych i sieciowych oraz badania teorii informacji będących podstawą tych technologii. W trakcie tego procesu zacząłem dostrzegać, jak w nowy sposób podchodzić do spraw ekonomii i zaskoczenia.

Gdy wyraźnie skupiamy się na wiedzy i władzy, pozwala to nam wykroczyć poza wynikające ze złej woli zarzuty socjalizmu i faszyzmu, pazerności i wykorzystywania stanowisk do osiągania korzyści, „ekonomii wudu” i teorii „ściekania”, opracowywanych z obojętnością programów cięć oraz rozkapryszonej i nadmiernej rozrzutności, konserwatywnego dogmatyzmu i liberalnej swobody.

Zaczniemy od twierdzenia, że kapitalizm nie jest przede wszystkim systemem bodźców, lecz systemem informacji. Później przechodzimy do przyznania tego, co tłumaczy najpotężniejsza nauka tej epoki, twierdząc, że samą informację najlepiej określać jako zaskoczenie — jest raczej tym, czego nie możemy przewidzieć, niż tym, co przewidzieć potrafimy. O wzroście gospodarczym decyduje przede wszystkim nie nabywanie rzeczy wskutek dążenia do nagród pieniężnych, lecz ekspansja zamożności poprzez naukę i odkrycia. Gospodarka nie rozwija się przez manipulacje pazernością i obawami za pomocą łapówek i kar, lecz w następstwie akumulacji zaskakującej wiedzy poprzez prowadzenie falsyfikowalnych eksperymentów swobodnie funkcjonujących przedsięwzięć. W tym procesie uczenia się zasadnicze znaczenie ma możliwość niewypłacalności i bankructwa.

Ponieważ ten system w większym stopniu opiera się na koncepcjach niż na bodźcach, nie jest procesem, który ulega zmianom dopiero po wielu dziesięcioleciach syzyfowych prac. Gospodarka to „noosfera” (system, którego podstawą są umysły), wobec czego może odżywać tak szybko, jak szybko mogą się zmieniać umysły i programy polityczne.

Ta nowa ekonomia — informacyjna teoria kapitalizmu — już działa w przebraniu. Ukryta za złożonym aparatem matematycznym, zarekwirowana przez jego twórców i umieszczona w tym, co nazywa się technologią informatyczną, napędza najpotężniejsze maszyny i sieci tej ery. W teorii informatycznej ludzkie wytwory bądź komunikaty uważa się za przekazy przesyłane pewnym kanałem, którym może być i przewód elektryczny, i świat, przeciwstawiające się potędze szumu, a wyniki ocenia się na podstawie ich nowości lub wywoływanego zaskoczenia, co jest określane jako „entropia” i konsumowane jako wiedza. Teraz jest gotowa się ujawnić oraz przekształcić ekonomię, gdy już przekształciła światową gospodarkę.

1. S. Levitt, S. Dubner, Freakonomics: A Rogue Economist Explains the Hidden Side of Everything, wydanie poprawione i rozszerzone, William Morrow, 2006 (wydanie polskie: Freakonomia. Świat od podszewki, Kraków: Znak, 2011); G. Becker (laureat Nagrody Nobla), G.N. Becker, The Economics of Life: From Baseball to Affirmative Action to Immigration, How Real-World Issues Affect our Everyday Life, New York: McGraw-Hill, 1996 (wydanie polskie: Ekonomia życia. Od baseballu do akcji afirmatywnej i imigracji, czyli w jaki sposób sprawy realnego świata wpływają na nasze codzienne życie, Gliwice: Onepress, 2006). W książce zatytułowanej Redeeming Economics: Rediscovering the Missing Element (Wilmington: ISI Books, 2010) John D. Mueller wykpiwa pewne prostsze tezy Levitta i Beckera dla mas, odmiennie podchodząc do sprawy konieczności nowej ekonomii. Zob. szczególnie rozdział 8, An Empirical Test: Fatherhood and Homicide (s. 185–187).

2. Praca Marka Skousena zatytułowana Vienna & Chicago: A Tale of Two Schools of Free Market Economics (Washington: Capital Press, 2005) to arcydzieło zwięzłej i erudycyjnej historii gospodarczej oraz analizy omawiającej te kanoniczne źródła austriackiej i chicagowskiej myśli ekonomicznej. Odkrywcza i wartościowa jest również jego książka zatytułowana The Big Three in Economics: Adam Smith, Karl Marx, and John Maynard Keynes (Armonk: M.E. Sharpe, 2007). Cenne tło dla tej publikacji zapewniają: D. Warsh, Knowledge and the Wealth of Nations (New York: W.W. Norton & Company, 2007; wydanie polskie: Wiedza i bogactwo narodów, Warszawa: IWI, 2013) oraz G.L.S. Shackle, Epistemics and Economics: A Critique of Economic Doctrines (Cambridge: Cambridge University Press, 1972).

3. J. Allison, The Financial Crisis and the Free Market Cure, New York: McGraw-Hill, 2012. Allison opisuje tam, jak prowadzony przez niego bank doskonale przeszedł przez kryzys. Pisze też o potrzebnej korekcie gloryfikacji „wielkich bankowców”, takich jak Hank Paulson czy Tim Geithner.

4. Rozstrzygające stwierdzenie co do problemu wiedzy Friedrich Hayek zawarł w artykule zatytułowanym The Use of Knowledge in Society, „American Economic Review” XXXV (1945), s. 30. Pisze tak: „Szczególny charakter problemu racjonalnego ładu gospodarczego jest przesądzony dokładnie przez to, że znajomość okoliczności, które musimy wykorzystywać, nigdy nie istnieje w formie skoncentrowanej bądź zintegrowanej, lecz wyłącznie w postaci rozproszonych fragmentów wiedzy niepełnej i często sprzecznej, które mają wszystkie odrębne jednostki. Gospodarczy problem społeczeństwa nie jest więc tylko problemem tego, jak dokonać alokacji »danych« zasobów — jeśli słowo »dane« ma oznaczać dane jednemu umysłowi, który świadomie rozwiązuje problem postawiony przez te »dane«. To raczej problem tego, jak zapewnić najlepszy sposób wykorzystania zasobów znanych każdemu z członków społeczeństwa do celów, których względne znaczenie jest znane wyłącznie tym jednostkom. Ujmując to krótko, można też powiedzieć, że to problem wykorzystania wiedzy, która nie jest dana nikomu w pełni. Tak więc problem w ogóle nie zostaje rozwiązany, jeżeli możemy wykazać, że wszystkie fakty, gdyby były znane jednemu umysłowi (jak hipotetycznie zakładamy, uważając, że są dane obserwującemu ekonomiście), przesądziłyby o rozwiązaniu w jedyny sposób; musimy zamiast tego wykazać, jak rozwiązanie zostaje wytworzone przez interakcje ludzi, z których każdy ma tylko częściową wiedzę. Zakładanie, że całą wiedzę można dać jednemu umysłowi w ten sam sposób, w który w naszych założeniach jest dana nam, ekonomistom przedstawiającym wyjaśnienia, to odsuwanie problemu przez błędne założenia i lekceważenie wszystkiego, co ważne i znaczące w rzeczywistym świecie”.

5. Książka Thomasa Sowella zatytułowana Knowledge and Decisions (New York: Basic Books, 1980) wprowadziła mnie w sferę przybywających konsekwencji kwestii wiedzy w ekonomii oraz szkód wyrządzanych przez ingerencje władzy politycznej. Jego książka mogłaby nosić tytuł „Wiedza i władza”, ale tytuł swojej publikacji wziąłem z tytułu książki Arnolda KlingaUnchecked and Unbalanced: How the Discrepancy Between Knowledge and Power Caused the Financial Crisis and Threatens Democracy (Lanham: Rowman & Littlefield, 2010), którą otwiera następujące zdanie: „Książka ta stanowi próbę zbadania problemu różnic między tendencjami obserwowanymi w dwóch dziedzinach: wiedza staje się bardziej rozproszona, a władza polityczna jest coraz bardziej skupiona”. W swojej książce wykazuję, że wgląd Klinga jest głęboko zakorzeniony w teorii informacji, która leży u podstaw współczesnej gospodarki światowej.Rozdział 2

Sygnał w szumie

PO RAZ PIERWSZY zetknąłem się z teorią informacji w centrum współczesnej gospodarki kapitalistycznej w 1993 roku, podczas wyjazdu w rejon piaszczystych wzgórz La Jolla w Kalifornii, na północ od San Diego.

Udałem się tam do założonej osiem lat wcześniej firmy Qual comm Corporation. Poprzez skomputeryzowanie komunikacji między wszystkimi przenośnymi urządzeniami używanymi przez nas każdego dnia, mianowicie telefonami komórkowymi, iPadami, czytnikami Kindle czy netbookami — korporacja Qualcomm stała się jedną z najcenniejszych i najbardziej wpływowych firm świata. W 2012 roku jej wartość rynkowa przekroczyła 110 miliardów dolarów, w wyniku czego korporacja pokonała Intela, najwyżej wycenianego amerykańskiego producenta mikroprocesorów. Ale na początku lat dziewięćdziesiątych firma Qualcomm budziła wrogość, którą zwykle wywoływały wyłącznie koncerny tytoniowe.

Pisząc co miesiąc artykuły dla pisma „Forbes ASAP” poświęconego najnowszym technologiom, przekonałem się, że otaczają mnie zajadli wrogowie tego najwyraźniej niewinnego dostawcy usług bezprzewodowych. Przedstawiciele kadr zarządzających najwyższych szczebli i zajmujący wysokie stanowiska doradcy — niekiedy zdarzało się nawet, że inżynierowie lub naukowcy — nalegali, abym ujawnił spiskowy fanatyczny kult, którym kieruje Qualcomm, aby zwieść cały świat i nakłonić go do przyjęcia tego, co nazywali niemożliwie złożoną i fizycznie niepraktyczną cyfrową technologią bezprzewodową. Gdy wygłaszałem odczyt w Niemczech, żarliwy przeciwnik Qualcommu przerwał mi, ostrzegając moich słuchaczy — szefów europejskich firm telekomunikacyjnych — przed moim wywrotowym przekazem, że technologia tej korporacji zwycięży.

Przeciwko systemowi stosowanemu przez Qualcomm zwykle wysuwano zarzut, że „gwałci prawa fizyki”. Tak mi tłumaczył Bruce Lusignan, profesor Uniwersytetu Stanforda wykładający na wydziale elektrycznym. Będąc naukowcem mającym na swoim koncie szesnaście patentów z dziedziny przetwarzania sygnałów i dziedzin pokrewnych, Lusignan zasadniczo wie, o czym mówi. Zwracał uwagę, że prawa fizyki „wolą przesył analogowy od cyfrowego”. Jego zdaniem, gdyby tyle zainwestowano w modernizację istniejącego systemu, ile przeznaczono na rozwój cyfrowego, przyszłość telefonów komórkowych byłaby analogowa.

Lusignan miał rację co do praw fizyki. Sygnały analogowe reprodukują pełne fale dźwiękowe głosów nie w postaci fal próbkowanych dwukrotnie w czasie cyklu (jednego herca), aby uzyskać numeryczne przybliżenie dźwięku, lecz w formie pełnych fal elektrycznych. Przesył sygnału analogowego jest zdecydowanie skuteczniejszy w przypadku transmisji dźwięku, a do tego wtedy wykorzystywano go w ponad 60 procentach wszystkich usług w amerykańskich sieciach komórkowych.

Lusignan nie wziął jednak pod uwagę efektu praw informacji, w wyniku którego korporacja Qualcomm przezwyciężyła prawa fizyki. W naszych czasach intelektualny prestiż fizyki, przynajmniej wśród osób spoza środowiska naukowego, jest ogromny. Jeśli jednak chodzi o przekazywanie informacji, modele fizyczne są stosunkowo ubogie w porównaniu z modelami chemicznymi, które z kolei kiepsko wypadają zestawione z biologicznymi. Kilka tysięcy linii kodu genetycznego (maleńki ułamek genomu dowolnego organizmu) przenosi więcej informacji od czegokolwiek z dziedziny fizyki.

Podziwiamy fizykę, ponieważ w porównaniu z biologią jest stosunkowo kompletna. Doskonale wiemy, jak funkcjonuje Układ Słoneczny; układ immunologiczny wprawia nas w zakłopotanie. Dokonaliśmy rozszczepienia atomu, zanim znaleźliśmy lek na chorobę Heinego–Medina. Fizyka jest kompletniejsza właśnie z tego powodu, że informacje zawarte w tym systemie są bardzo ograniczone. Zabicie wirusa bez zabijania człowieka, który go przenosi, okazuje się zadaniem ogromnie bardziej złożonym i wymagającym znacznie więcej informacji niż krążenie po orbicie planety, badanie Marsa czy obrócenie Hiroszimy w popiół. Przypomnijmy, że ostatnia z tych rzeczy wymagała jedynie samolotu o napędzie śmigłowym, silnika spalinowego oraz bomby skonstruowanej w niecałe pięć lat.

Fizyka nie jest ostatnim słowem. Firma Qualcomm zatriumfowała, wykraczając poza fizykę, do dziedziny nowej nauki informacji, przekształcając fizyczną rzadkość „pasma przesyłu” w obfitość komunikacji bezprzewodowej.

„Pasmem” jest widoczna fizyczna przepustowość połączenia; może to być połączenie za pomocą przewodu, fal radiowych, kabla wykorzystywanego w telewizji kablowej, sieci światłowodowej, w której przesyła się fale świetlne, albo tajemniczej „chmury” telekomunikacyjnej. Po stronie odbiorcy musimy potrafić odróżnić sygnał od „szumu”, czyli słowo od przewodu. Jeżeli treść ma dotrzeć, musi istnieć możliwość oddzielenia ładunku od opakowania.

W dziedzinie biologii Francis Crick nazwał ten postulat głównym dogmatem: informacja może płynąć od komunikatu genetycznego do jego wcielenia w białkach — od słowa do ciała — lecz nie w kierunku przeciwnym. Podobnie jest w komunikacji — wszelki przepływ o przeciwnym kierunku, od fizycznego nośnika do treści komunikatu, jest nazywany szumem.

Przesył można polepszyć między innymi przez eliminację szumu: przez zapewnienie maksymalnej stabilności kanału, aby każdą modulację nośnika można uważać za „sygnał”. Komunikujemy się, wykorzystując fizyczny kontrast między cichym kanałem a głośnym sygnałem. Qualcomm to wszystko zmieni, uznając, że nie będzie eliminować szumu, lecz wykroczy ponad niego i przekształci go w informację. Opanowanie permutacji szumu, o czym miałem się przekonać, ma zasadnicze znaczenie dla osiągnięć Qualcommu i koncepcji przyjmowanych w teorii informacji.

Zanim się wybrałem do Qualcommu, w dziedzinie najnowszych technologii największy entuzjazm wywoływała we mnie fizyka krzemu. W 1989 roku napisałem książkę zatytułowaną Microcosm: The Quantum Era in Science and Technology (Mikro kosmos. Era kwantowa w nauce i technologii). Wykorzystałem wtedy fizykę, aby zrozumieć dynamikę nowej branży półprzewodnikowej. Z upodobaniem przywoływałem poetyckie wizje Blake’a, który widział „światy w ziarenkach piasku”. Uważałem, że słowa te zapowiadają mikroprocesor, w którym olbrzymie sieci złożonych obwodów mieszczą się na okruchach nieprzejrzystego krzemu. Rozszerzyłem tę wizję, mówiąc o „rozprzestrzenianiu ziaren piasku na całym świecie” poprzez globalne sieci szkła i światła. Byłem przekonany, że dzięki przejrzystemu krzemowi światłowodów pojawia się nowa i bezprecedensowa obietnica obfitości pasma przesyłu. W obu przypadkach opanowanie fizycznych własności krzemu, umożliwiające przewidywanie i kontrolę jego zachowania, położyło podwaliny pod branżę, w której nieustannie zaskakuje kreatywność.

Zachęcony przez Willa Hicksa, pioniera optyki światłowodów, oraz Paula Greena, inżyniera pracującego w IBM, w 1991 roku stwierdziłem, że te światowe sieci szkła i światła — z pasmami miliony razy szerszymi od tych, które można było uzyskać za pomocą przewodów miedzianych — wprowadzą nas w nową erę ekonomii. Optyka światłowodów umożliwiła nam prawie nieograniczoną szerokość pasma wykorzystywanego do przepływu informacji między państwami, które kiedyś były połączone przede wszystkim wąskimi kanałami handlu morskiego i przewodami miedzianymi cechującymi się znacznym poziomem szumu. Sieci wykonane ze szkła pozwoliły osiągnąć nową ekonomię obfitości. Nazwałem to „włóknosferą” (fibersphere), uznając to przede wszystkim za osiągnięcie fizyki kwantowej i jej inżynieryjnej pochodnej, mianowicie chemii stanu stałego.

Wkrótce się jednak zorientowałem, że ta sfera światłowodowa będzie potrzebować atmosfery tak, jak nasze płuca potrzebują powietrza, jeśli ma służyć mobilnym ludzkim istotom wszędzie tam, dokąd wyruszą. A w atmosferze pasmo przesyłu było znacznie mniej obfite. Nie będzie można konkurować ze Słońcem w San Diego pod względem przesyłania sygnałów fotonowych przez atmosferę. Ograniczone do częstotliwości pozostających poza hiperszerokopasmowym strumieniem światła słonecznego pasmo w atmosferze napotka niepokojące ograniczenia. Niedostatki pas ma były katalizatorem przyczyniającym się do powstania teorii informacji, która stała się podstawą komunikacji bezprzewodowej.

Gdy ostrzegano mnie przed Qualcommem, niewiele wiedziałem o tej firmie i o teorii informacji. Pomyślałem jednak, że powinienem się udać do siedziby głównej tej korporacji, zanim jakiś profesor fizyki z Palo Alto zdecyduje się na zastosowanie aresztu obywatelskiego wobec szefostwa.

Przy niewielkim stoliku stojącym w miejscu, z którego widać było atrium nowej siedziby Qualcommu, założyciele tej firmy, Andrew Viterbi i Irwin Jacobs, próbowali mi wyjaśnić swoją kontrowersyjną technologię. Wysoki i szczupły Jacobs mówił cicho i używał prostych porównań, aby opisać zalety rozwiązania stosowanego przez Qualcomm. Niski i tęgi Viterbi z determinacją dążył do tego, aby wyłożyć decydujące elementy teorii informacji. Wyczuwało się napięcie między nimi. Jeden mówił do mnie, a drugi promował. Nie zdziwiłem się, gdy niecałe dziesięć lat później Viterbi odszedł ze spółki.

Obaj pod względem intelektualnym stali znacznie wyżej od większości szefów, których poznałem, nawet w mózgowej Dolinie Krzemowej. Irwin Jacobs jaśniej tłumaczył mi swój system i więcej jego zdań mogłem cytować w artykułach publikowanych przez „Forbes”. Powiedział mi później, że poszedł do Massachusetts Institute of Technology w połowie lat pięćdziesiątych, aby studiować fizykę i inżynieryjne zastosowania elektromagnetyzmu. Wtedy jednak ekscytację budził wyłącznie Claude Shannon, „wesołkowaty omnibus” (tak go określił John Horgan), który niecałą dekadę wcześniej pierwszy sformułował prawa teorii informacji. Jacobs ostatecznie studiował teorię informacji z Paulem Eliasem, Robertem Fano i Shannonem, a gdy został profesorem, miał gabinet blisko gabinetu Shannona.

Ale to Andrew Viterbi przedstawił mi trudną zagadkę teorii informacji, która spowodowała, że przez dwudziestolecie badałem koncepcje Shannona — od komunikacji, poprzez biologię, po ekonomię. Viterbi na serio uważał, że sekret wyższości Qualcommu polega na dostrzeganiu, iż system komunikacji cechuje się największą przepustowością i sprawnością, gdy krążące w nim treści najbardziej przypominają nie dobrze widoczny kanał i zdecydowany sygnał, lecz niewyraźny strumień „szumu białego”.

Co mógł mieć na myśli? Stukałem we własne neurony, aby zrozumieć koncepcję szumu jako nośnika informacji. Wydawało się, że pogląd Viterbiego owija zagadkę Qualcommu w tajemnicę. Nie ma przecież wątpliwości, że szum jest przeciwieństwem komunikacji, a „biały” oznacza, iż hałas jest równomiernie rozłożony między wszystkie częstotliwości, czyli „barwy” szumu, chowając tajemnicę do enigmy jednorodnych interferencji, by doprowadzić do końca ten zapożyczony od Churchilla obraz.

Stwierdzenie Viterbiego nie tylko kłóciło się ze zdrowym rozsądkiem, ale także przeczyło temu, co mówili niemal wszyscy z tej branży, z którymi rozmawiałem. To może tłumaczyć, dlaczego reszta branży była tak niechętnie nastawiona wobec Qualcommu. Wszystkie firmy telekomunikacyjne angażowały się w zwalczanie szumu, pracowały nad tym, aby go wygnać, stłumić interferencje, uzyskać lepszy stosunek sygnału do szumu i zwiększyć głośność sygnału, aby pokonać brzęczenie. Branża skupiała się wokół standardów przesyłu cyfrowego, które rozbijały strumień sygnału na porcje dopasowane do jednostek czasu i przydzielały jednostki czasu tylko pojedynczym komunikatom bez szumu pochodzącego od innych przesyłów.

Ulubionym systemem cyfrowym był wielodostęp z podziałem czasowym (TDMA), popularny w Europie. Firmy telekomunikacyjne wykorzystywały go do udostępniania lub powielania wszystkich połączeń przewodowych, przy których nie trzeba się było zajmować kapryśnością komunikacji bezprzewodowej. Poprzez umieszczenie każdego pakietu danych w wyłącznym przydziale czasowym i w przydzielonej częstotliwości wielodostęp z podziałem czasowym chronił te pakiety przed interferencjami.

Ta cecha jednak powodowała, że wielodostęp z podziałem czasowym był systemem stosunkowo sztywnym i niesprawnym, gdyż marnowano wszystkie niewykorzystane przydziały jednostek czasu. (Przeważająca część przewodów łączących telefony stacjonarne przez większość czasu jest przecież pusta). Wielodostęp z podziałem czasowym pozwala, aby cenne przydziały czasowe nieodwracalnie mijały jak puste wagony towarowe puszczone po torach. Co więcej, ponieważ tradycyjna strategia polegała na tym, aby krzykiem wypełnić cały wyłączny kanał (w przypadku wielodostępu z podziałem czasowym wyłączny tylko na chwilę), „ściany” przydziałów czasowych w tym systemie musiały być grube. To oznaczało, że trzeba było brać większą część pasma na izolację, aby zdarzenia w domu sąsiadów nie przedostawały się jako szum.

Całkowicie odmiennie działał system Qualcommu, zwany wielodostępem z podziałem kodowym (CDMA). Zamiast mówić głośniej, aby było ich słychać z większej odległości, wszyscy komunikujący się mieli mówić ciszej. Irwin Jacobs porównywał system Qualcommu z przyjęciem, podczas którego każda para komunikujących się osób używała własnego języka. Rozpoznawali, że ktoś się do nich zwraca, nie dlatego, że wykorzystywano przydziały czasowe czy wąskie pasma częstotliwości, lecz w następstwie stosowania kodów. Te kody, rozprzestrzenione w całym dostępnym spektrum, każdemu, kto nie miał dekodera, przypominały szum biały.

W pracy An Introduction to Information Theory: Symbols, Signals, and Noise (Wprowadzenie do teorii informacji. Symbole, sygnały i szum) John R. Pierce, bliski współpracownik Shannona w Laboratoriach Bella (to on ukuł słowo „tranzystor”) wprowadza liczby na tę międzynarodową imprezę¹. Inżynierowie mogą wybierać między dwiema strategiami, aby zmaksymalizować przepustowość kanału: mogą poszerzyć pasmo sygnału albo zwiększyć stosunek siły sygnału do szumu. Większość branży dążyła do tego, aby podnieść stosunek siły sygnału do szumu, czyli mówić głośniej, aby być lepiej słyszanym. James Gleick komentował to następująco w doskonałej pracy zatytułowanej The Information (Informacja): „Każdy inżynier, gdy go poproszono o przepuszczenie większej ilości informacji przez jakiś kanał, wiedział, co należy zrobić: zwiększyć siłę”². Pierce wykazał jednak w roku 1980, że podwojenie szerokości pasma sygnału z czterech megaherców do ośmiu megaherców umożliwia ponadtrzydziestotrzykrotny spadek stosunku siły sygnału do szumu³. Zmniejszenie siły sygnału i poszerzenie pasma okazało się w tym przykładzie ponadszesnastokrotnie skuteczniejsze niż zwiększenie siły sygnału przy utrzymaniu tej samej szerokości pasma. Pojawił się pewien paradoks głośności. Można było słyszeć kogoś lepiej, gdy mówił głośniej, ale gdy głośniej mówili wszyscy, komunikacja tonęła w ogólnym hałasie.

Pierce konkludował następująco: „Jeżeli chcemy się zbliżyć do granicy Shannona dla wybranego pasma, musimy na elementy kodu wybrać długie, złożone fale sygnału przypominające szum gaussowski⁴. Na tym polegał pomysł Andrew Viterbiego, który zdecydował o sukcesie wielodostępu z podziałem kodowym z rozproszonym widmem.

Otulony w rozszerzony kod, który sprawiał wrażenie słabego szumu tła, ten komunikat z rozproszonym widmem mógł wędrować, tylko nieznacznie wchodząc w interferencje z innymi komunikatami. Szum stopniowo narastał w komórce, gdy przybywało telefonujących użytkowników. Umożliwiając to, że wszystkie połączenia telefoniczne wykorzystują wszystkie częstotliwości w komórce przez cały czas, bez marnotrawnej sztywności przydziałów czasowych wielodostępu z podziałem czasowym ani głośnego chaosu przesyłu analogowego sygnału o dużej sile, wielodostęp z podziałem kodowym zapewniał maksymalizację przepustowości. Aby znaleźć miejsce dla większej liczby użytkowników w czasie korków na autostradzie, kodowane połączenia mogły się nawet przenosić do mniej zatłoczonych sąsiednich komórek, ponieważ wszystkie połączenia i komórki wykorzystywały te same częstotliwości.

Osiągnięcia Qualcommu ekscytowały mnie, gdyż myślałem o przyszłości bezprzewodowego internetu. Dostrzegłem, że wielodostęp z podziałem kodowym będzie znacznie lepszym rozwiązaniem do przesyłu krótkich i nieregularnych porcji danych, które mogłyby się nie mieścić w przydziałach czasowych albo w wąskich pasmach częstotliwości. Koktajlowe przyjęcie wielodostępu z podziałem kodowym zmaksymalizuje komunikację, gdy wszyscy będą mówili jak najciszej w wybranym przez nich języku, czyli kodzie. Dla wszystkich innych w komórce ta komunikacja będzie nie do odróżnienia od szumu tła. Te „quasi-szumowe” kody będą łatwe do przełożenia dla coraz potężniejszych mikroprocesorów stosowanych w telefonach komórkowych, które Qualcomm będzie dostarczać za rozsądną cenę na podstawie umowy sprzedaży bądź umowy licencyjnej. Nie ulegało wątpliwości, że przy pozostałych rzeczach takich samych strategia Qualcommu przeważy.

Faktyczne wiadomości okazały się jednak jeszcze lepsze. Okazało się bowiem, że pozostałe rzeczy nie były takie same. W świecie, w którym obowiązuje prawo Moore’a mówiące, że koszt mocy obliczeniowej spada o połowę co dwa lata, ekonomia krzemu faworyzowała technologie marnotrawiące moce obliczeniowe komputerów, ale zachowujące „fizyczne” zasoby, takie jak spektrum bezprzewodowe. Na tym polegał prawdziwy sens „gospodarki informacji”, którą Peter Drucker i inni dostrzegali tylko w zarysach.

W gospodarce mającej za podstawę informację przedsiębiorcy opanowują naukę informacji, aby pokonać prawa obowiązujące w naukach wyłącznie fizycznych. Mogą odnosić sukcesy z powodu zaskakującej potęgi praw rządzących informacją, które służą ludzkiej kreatywności. W teorii informacji zasadniczym pojęciem jest miara wolności wyboru. Zasadą rządzącą materią, z drugiej strony, nie jest wolność, lecz ograniczenie — materia bowiem waży i zajmuje przestrzeń.

Potęgę każdej nauki ogranicza jej potencjał informacyjny. Na ogół przeceniamy technologiczną przydatność fizyki i obowiązujących w niej praw właśnie przez to, że jej ograniczony potencjał informacyjny powoduje, iż wydaje się bardzo racjonalna i przewidywalna. Claude Shannon jednak wykazał, że przewidywalność i informacja działają w przeciwny sposób.

Nie jest tak, że wykraczanie poza prawa fizyki przez prawa rządzące informacją to pomysł piękny, ale niemożliwy do zrealizowania. W najdynamiczniejszych sektorach gospodarki dzieje się tak od ubiegłego stulecia. To samo stopniowe wykraczanie poza to, co fizyczne, przez to, co informacyjne, wykraczanie idei za materię, napędzało rozwój gospodarczy przez całą ludzką historię i wcześniej. W poprzednich erach ten proces był mniej oczywisty, ponieważ potęga informacji przejawiała się nie w wykraczaniu poza prawa fizyki, lecz w zaprzęganiu tych praw. Od koła, poprzez rzymskie łuki, po kruche skrzydła samolotu braci Wright odrywającego się od piasku w Kitty Hawk człowiek wykorzystywał fizykę, aby zmniejszyć ciężar materii, aby kontrolować, kierować czy podpierać więcej, wykorzystując do tego mniej, aby ożywić materię umysłem. W wieku informacji to sama fizyka została przytłumiona. Na początku lat dziewięćdziesiątych Qualcomm był ośrodkiem tych wysiłków.

Użyte przez Irwina Jacobsa porównanie z przyjęciem wtedy uśmierzyło na chwilę moje zastrzeżenia. Nadal jednak w tamtym czasie nie pojmowałem, o czym do mnie mówił Andrew Viterbi. Wróciłem do redakcji pisma „Forbes ASAP” zdecydowany przedrzeć się przez prace Shannona dotyczące teorii informacji, aby dotrzeć do sedna tej widomej zagadki „białego” lub przypadkowego szumu i maksymalnego przesyłu informacji. Spowodowało to, że stałem się entuzjastycznym zwolennikiem Qualcommu, najlepszej z największych spółek giełdowych w latach dziewięćdziesiątych, której wartość wzrosła dwudziestopięciokrotnie przez dziesięć lat. Popchnęło mnie to również w stronę informacyjnej teorii kapitalizmu, która jest odejściem od tradycyjnej ekonomii w tak wielkim stopniu, w jakim odejściem od protokołów wcześniej stosowanych w telekomunikacji był wielodostęp z podziałem kodowym. Od równowagi i porządku spontanicznego z koncepcji Adama Smitha i jego następców, od rynków sterowanych niewidzialną ręką i konkurencji doskonałej, podaży i popytu oraz nagród i kar zostałem popchnięty w stronę teorii nierównowagi i braku porządku oraz informacji i szumu, które były elementami decydującymi o zrozumieniu postępu gospodarczego.

1. J.R. Pierce, An Introduction to Information Theory: Symbols, Signals, and Noise, New York: Dover Books, 1980, wydanie 2, poprawione. Ten obejmujący wiele zagadnień tekst autorstwa jednego z najbliższych współpracowników i uczniów Claude’a Shannona przechodzi od fizyki do muzyki, ilustrując, z jaką mocą teoria informacji oświetla całe życie intelektualne.

2. J. Gleick, The Information, New York: Pantheon, 2011. Najogólniejsze, a zarazem najbardziej zrozumiałe studium teorii informacji, ożywione pokaźną biografią Claude’a Shannona.

3. J.R. Pierce, An Introduction…, dz. cyt, s. 178.

4. J.R. Pierce, An Introduction…, dz. cyt. Głębsze permutacje szumu są do- brze wyjaśnione w pracy: E. Beltrami, What Is Random?: Chance and Order in Mathematics and Life, New York: Springer-Verlag, 1999, s. 131–143. Autor tłumaczy tam to zagadnienie na przykładzie spektrum szumu białego, różowego, czerwonego i czarnego.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: