Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wiek kapitału: 1848 - 1875 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
6 lutego 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
63,90

Wiek kapitału: 1848 - 1875 - ebook

W historii współczesnej Europy lata 1848–1875, okres opisywany przez Erica Hobsbawma w Wieku kapitału, drugiej części jego wszechogarniającej historycznej tetralogii, były niczym oko cyklonu – spokojne trzydziestolecie odgraniczone z jednej strony przez socjalistyczną rewolucję, której koniec przypadł na rok 1848, a z drugiej przez nadchodzącą rzeź. Ten czas był także złotą epoką dla burżuazji i rodzącego się kapitalizmu.

Hobsbawm z wielką uwagą śledzi wszystko to, co było jej katalizatorem: odkrycia geograficzne i kolonizacja, abolicja, liberalizacja gospodarek, rozwój technologiczny, masowe kształcenie inżynierów, a także pojawienie się protestanckiej etyki pracy.

Mistrzowski przegląd drugiej połowy XIX wieku bazujący na bogactwie materiałów i ich głębokim zrozumieniu.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68267-32-7
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_W serii dotychczas ukazały się:_

ANDRZEJ FRISZKE _Adam Ciołkosz. Portret polskiego socjalisty_ · _Państwo czy rewolucja. Polscy komuniści a odbudowanie państwa polskiego 1892–1920_ · _Czekanie na rewolucję. Komuniści w II RP 1921–1926_

BORYS KAGARLICKI _Imperium na peryferiach. Rosja i system światowy_

MARCI SHORE _Nowoczesność jako źródło cierpień_

TONY JUDT _Historia niedokończona. Francuscy intelektualiści 1944–1956_ · _Brzemię odpowiedzialności. Blum, Camus, Aron, i francuski wiek dwudziesty_

ADAM LESZCZYŃSKI _Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980_ · _Ochronić pańszczyznę_

ERIC HOBSBAWM _Jak zmienić świat. Marks i marksizm 1840–2011_ · _Wiek rewolucji. 1789–1848_ · _Wiek kapitału. 1848–1875_ · _Wiek imperium. 1875–1914_ · _Wiek skrajności. Spojrzenie na krótkie XX stulecie_ · _O nacjonalizmie_

ANDRZEJ LEDER _Prześniona rewolucja_

ANDRZEJ MENCWEL _Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX_ · _Przedwiośnie czy potop 2. Nowe krytyki postaw polskich_

JAN JÓZEF LIPSKI _Idea Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Zarys ideologii ONR „Falanga”_

HOWARD ZINN _Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś_

MARCIN NAPIÓRKOWSKI _Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944–2014_

JAN W. MULLER _Przeciw demokracji. Idee polityczne XX wieku w Europie_

ELIZABETH DUNN _Prywatyzując Polskę. O bobofrutach, wielkim biznesie i restrukturyzacji pracy_

SHEILA FITZPATRICK _Rewolucja rosyjska_

PAWEŁ BRYCZYŃSKI _Gotowi na przemoc. Mord, antysemityzm i demokracja w międzywojennej Polsce_

SARAH BAKEWELL _Kawiarnia egzystencjalistów. Wolność, Bycie i koktajle moralowe_

ALICJA URBANIK-KOPEĆ _Anioł w domu, mrówka w fabryce_ · _Chodzić i uśmiechać się wolno każdemu. Praca seksualna w XIX wieku na ziemiach polskich_

MARCIN KRÓL _Krótka historia myśli politycznej_

PIOTR M. MAJEWSKI _Kiedy wybuchnie wojna? 1938. Studium kryzysu_ · _Niech sobie nie myślą, że jesteśmy kolaborantami. Protektorat Czech i Moraw, 1939–1945_ · _Brzydkie słowo na „k”. Rzecz o kolaboracji_

ALEKSANDRA LEYK, JOANNA WAWRZYNIAK _Cięcia. Mówiona historia transformacji_

JOANNA OSTROWSKA _Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej_

JAKUB GAŁĘZIOWSKI _Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny_

NATALIA JUDZIŃSKA _Po lewej stronie sali. Getta ławkowe w międzywojennym Wilnie_

MAGDA SZCZĘŚNIAK _Poruszeni. Awans i emocje w socjalistycznej Polsce_

DARIUSZ ZALEGA _Chachary. Ludowa historia Górnego Śląska_

ANNA DOBROWOLSKA _Zawodowe dziewczyny. Prostytucja i praca seksualna w PRL_ · _Nie tylko Chałupy. Naturyzm w PRL_

MARCIN KOŚCIELNIAK _Aborcja i demokracja. Przeciw-historia Polski 1956–1993_PRZEDMOWA

Choć niniejszą książkę – tak jak inne prace w serii History of Civilisation (Historia cywilizacji) – zaplanowano jako odrębną publikację, tak się złożyło, że tom, który ją poprzedza, został napisany przez tego samego autora¹. Po Wiek kapitału sięgną zatem zarówno ci, którzy znają już książkę Wiek rewolucji, jak i ci, którzy jej nie czytali. Tych pierwszych chciałbym prosić o wyrozumiałość, gdyż w niektórych miejscach niniejszej pracy zawarłem znany im już materiał, jednak było to konieczne z uwagi na drugą grupę czytelników, którym przedstawiając podstawowe informacje, chciałem nakreślić tło. Starałem się ograniczyć tego rodzaju powtórzenia i rozmieścić je w różnych częściach tekstu. Żywię nadzieję, że książkę tę można czytać niezależnie od innych publikacji. W istocie celowo adresowana jest ona do osób niebędących specjalistami i wymaga od czytelnika jedynie pewnego zakresu wiedzy ogólnej. Jeśli historycy chcą należycie spożytkować środki – nawet skromne – jakie otrzymują od społeczeństwa, nie powinni pisać swoich prac wyłącznie dla innych historyków. Niemniej jednak podstawowa znajomość historii Europy przyda się podczas lektury. Podejrzewam, że czytelnicy i czytelniczki ostatecznie poradziliby sobie, nie wiedząc nic o upadku Bastylii czy wojnach napoleońskich, jednak jeśli już posiadają taką wiedzę, będzie ona pomocna.

Okres omówiony w niniejszej książce jest stosunkowo krótki, jednak odnoszę się do rozległego obszaru geograficznego. Nie jest błędem pisanie o świecie w latach 1789–1848 przez pryzmat Europy, a w zasadzie niemal wyłącznie przez pryzmat Wielkiej Brytanii i Francji. Ponieważ jednak okres po roku 1848 to przede wszystkim ekspansja gospodarki kapitalistycznej na całym świecie, nie można go opisywać, ograniczając się do Europy, gdyż absurdalne byłoby nieuwzględnienie innych kontynentów w odpowiednim zakresie. Moja analiza składa się z trzech części. Pierwsza obejmuje rewolucje roku 1848, będąc zarazem wprowadzeniem do części poświęconej głównym procesom tego okresu. Procesów tych nie traktuję jako serii osobnych dziejów „narodowych”, ale omawiam je zarówno w perspektywie kontynentalnej, jak i – tam, gdzie to konieczne – globalnej. Podział na rozdziały opiera się w większym stopniu na kryterium tematycznym niż chronologicznym, jednak wyraźne jest wyeksponowanie głównych przedziałów czasowych, obejmujących z grubsza trzy dekady XIX wieku: spokojne, choć nastawione na ekspansję lata 50., bardziej burzliwe lata 60. oraz rozkwit i kryzys lat 70. Trzecia część zawiera szereg interdyscyplinarnych analiz gospodarki, społeczeństwa i kultury w trzecim dwudziestopięcioleciu XIX wieku.

Nie mogę nazwać siebie ekspertem od całości zagadnień poruszonych w tej książce, z wyjątkiem niewielkich obszarów, wobec czego niemal całkowicie musiałem opierać się na informacjach z drugiej i trzeciej ręki. Tego jednak nie da się uniknąć. Na temat XIX wieku napisano już mnóstwo prac, a każdego roku przybywa specjalistycznych publikacji, których liczba rośnie niczym góry przesłaniające historyczne niebo. Ponieważ zakres zainteresowań historyków poszerza się o praktycznie każdy aspekt życia interesujący dla współczesnych, ilość informacji do przyswojenia dalece przekracza możliwości nawet najlepiej obeznanych z tematem i mających iście encyklopedyczną wiedzę uczonych. Nawet gdy badacze są świadomi jakiegoś aspektu, nierzadko w ramach szerokich syntez zmuszeni są ograniczyć się do poświęcenia mu akapitu lub dwóch, wiersza lub pobieżnej wzmianki, a niekiedy z żalem go pomijają. Zmuszeni też jesteśmy, z konieczności i w coraz bardziej powierzchowny sposób, opierać się na pracach innych badaczy.

Nie da się, niestety, powielić chwalebnej praktyki badaczy polegającej na skrupulatnym przywoływaniu źródeł, a zwłaszcza wskazywaniu, komu zawdzięcza się daną wiedzę, tak aby nikt poza pierwotnymi autorami nie mógł rościć sobie prawa do swobodnego dysponowania wynikami badań. Po pierwsze, wątpię, czy byłbym w stanie przypomnieć sobie wszystkie konkretne książki, artykuły, rozmowy czy debaty jako źródła wszystkich pomysłów i koncepcji, które tak obficie zapożyczyłem. Mogę tylko prosić o wybaczenie mi tej niestosowności tych, których dokonania świadomie lub nieświadomie przywłaszczyłem. Po drugie, nawet skromna próba dotarcia do wszystkich źródeł sprawiłaby, że czytelnicy dostaliby do rąk książkę przeładowaną nazbyt szczegółowymi informacjami. Celem niniejszej publikacji nie jest bowiem podsumowanie o charakterze faktograficznym i wskazanie czytelnikom bardziej pogłębionych opracowań różnych tematów. Chodzi raczej o dokonanie ogólnej historycznej syntezy i „interpretację” trzeciego dwudziestopięciolecia XIX wieku, a także, w możliwie racjonalny sposób, zbadanie genezy dzisiejszego świata w tamtych czasach.

Prawie wszystkie przypisy odnoszą się do źródeł cytatów, zestawień statystycznych i innych danych, a także niektórych kontrowersyjnych i zaskakujących stwierdzeń. Większość rozproszonych w książce danych, pochodzących ze standardowych źródeł lub z tak nieocenionych kompendiów, jak The Dictionary of Statistics (Słownik statystyki) Mulhalla, nie została opatrzona przypisami. Odniesienia do dzieł literackich – na przykład powieści rosyjskich – które istnieją w wielu różnych wydaniach, zawierają jedynie tytuły, gdyż nazbyt drobiazgowe byłoby podawanie dokładnych informacji o dacie wydania, z którego korzystałem, a do którego czytelnik może nie mieć dostępu. Odwołania do dzieł Marksa i Engelsa – głównych komentatorów wydarzeń tamtego okresu – obejmują znany tytuł danej pracy lub datę listu, a także numer tomu i strony aktualnej popularnej edycji tych dzieł (Karl Marx, Friedrich Engels, Werke, Berlin 1956–1971²). Nazwy geograficzne podano w istniejącej formie angielskiej³ lub w formie powszechnie używanej w publikacjach z omawianego okresu. Nie oznacza to uprzedzeń narodowych w żadną stronę. Tam, gdzie niezbędna jest obecna nazwa, podano ją w nawiasie, na przykład Laibach (Lublana).

Sigurd Zienau i Francis Haskell okazali mi dużą pomoc, wnosząc poprawki do rozdziałów na temat nauki i sztuki oraz poprawiając niektóre z moich błędów; Charles Curwen odpowiedział na moje pytania dotyczące Chin. Za wszystkie pomyłki i przeoczenia tylko ja ponoszę odpowiedzialność. W.R. Rodgers, Carmen Claudin i Maria Moisá niezwykle mi pomogli w różnych momentach jako asystenci. Wdzięczny jestem także mojej redaktorce, Susan Loden.

E.J.H.WSTĘP

Wlatach 60. XIX wieku do ekonomicznego i politycznego słownika wszedł nowy termin: „kapitalizm”⁴. Wydaje się zatem właściwe, aby zatytułować niniejszy tom Wiek kapitału, co przypomina nam także, że w tym samym okresie opublikowano Kapitał (1867) – sztandarowe dzieło najważniejszego z krytyków kapitalizmu, Karola Marksa. Globalny triumf kapitalizmu to wątek przewodni historii w dekadach po 1848 roku. Było to zwycięstwo społeczeństwa, które wierzyło, że wzrost gospodarczy opiera się na konkurencji prywatnych przedsiębiorstw i na korzystnym obrocie poprzez zakup wszystkiego (w tym siły roboczej) na najtańszym rynku i sprzedaż na najdroższym. Wierzono, że gospodarka oparta na tych zasadach, a zarazem naturalnie zakorzeniona w solidnym fundamencie burżuazji – złożonej z ludzi, których to energia, zasługi i inteligencja wyniosły na szczyt i zapewniały utrzymanie tej pozycji – stworzy świat nie tylko odpowiednio rozdzielonego bogactwa materialnego, ale również coraz powszechniejszego oświecenia, rozumu i ludzkich możliwości, rozwoju nauk i sztuk; krótko mówiąc, świat nieustannego i coraz szybszego postępu materialnego i moralnego. Wierzono, że wkrótce znikną ostatnie przeszkody na drodze do nieograniczonego rozwoju prywatnej przedsiębiorczości. Instytucje społeczne, a dokładniej instytucje w tych społeczeństwach, których nie ograniczał już dyktat tradycji i przesądu lub niefortunny fakt posiadania koloru skóry innego niż biały (czyli tych, które wywodziły się z północno-zachodnich i centralnych obszarów Europy), miały stopniowo zbliżać się do międzynarodowego modelu terytorialnie określonego „państwa narodowego”, opartego na konstytucji gwarantującej prawo własności i swobody obywatelskie, na wybieralnych zgromadzeniach reprezentantów i odpowiedzialnych przed nimi rządach, a także – tam, gdzie to się sprawdzało – na politycznej partycypacji zwykłych ludzi w zakresie, który zapewni stabilność burżuazyjnego ładu społecznego i pozwoli zapobiec jego obaleniu.

Celem niniejszej książki nie jest prezentacja wcześniejszej fazy rozwojowej tego społeczeństwa. Wystarczy przypomnieć, że osiągnęło ono poniekąd swój przełom historyczny w sferze gospodarczej i polityczno-ideologicznej na przestrzeni sześciu dekad poprzedzających rok 1848. Okres między rokiem 1789 a 1848 (omówiony we wcześniejszej pracy – Wiek rewolucji⁵, zob. Przedmowa, s. 5 i nast. – do której co pewien czas będę odsyłał czytelników) zdominowała podwójna rewolucja: transformacja przemysłowa, zapoczątkowana i dokonująca się w głównej mierze w Wielkiej Brytanii, oraz transformacja polityczna, kojarzona przede wszystkim z Francją. Obie rewolucje oznaczały wprawdzie triumf nowego społeczeństwa, ale czy rzeczywiście będzie to społeczeństwo triumfującego liberalnego kapitalizmu, które pewien historyk francuski opisał jako społeczeństwo „ekspansywnej burżuazji”, wciąż wydawało się ludziom tamtej epoki bardziej wątpliwe niż nam współcześnie. Za politycznymi ideologami burżuazyjnymi szły masy, gotowe z umiarkowanych rewolucji liberalnych uczynić przewrót społeczny. Poniżej i wokół kapitalistów narastało wrzenie niezadowolonej i wykorzenionej „pracującej biedoty”. Lata 30. i 40. XIX wieku były okresem kryzysu, którego ostateczne skutki ośmielali się prognozować tylko optymiści.

Mimo to dwojaki charakter rewolucji z lat 1789–1848 nadaje historii tego okresu jedność i symetrię. W pewnym sensie łatwo jest pisać o tej epoce, gdyż wydaje się ona posiadać swój temat przewodni i wyraźny kształt, a jej granice chronologiczne są tak jasno określone, jak tylko można oczekiwać w sferze ludzkiej aktywności. Wraz z rewolucją 1848 roku, która wyznacza moment początkowy niniejszego tomu, wcześniejsza symetria uległa załamaniu, zmienił się też obraz epoki. Rewolucja polityczna znalazła się w odwrocie, rewolucja przemysłowa zaś nabrała rozpędu. Rewolucja roku 1848, słynna „wiosna ludów”, była pierwszą i zarazem ostatnią rewolucją europejską w (niemal) dosłownym sensie – przez moment była ona urzeczywistnieniem marzeń lewicy i koszmarów prawicy, a zarazem dokonała obalenia starych reżimów w zasadzie równocześnie w wielu krajach kontynentalnej Europy na zachód od granic imperiów rosyjskiego i tureckiego: od Kopenhagi po Palermo, od Braszowa po Barcelonę. Rewolucji tej wyczekiwano i ją przewidywano. Wydawała się być kulminacją ery podwójnej rewolucji i jej logicznym skutkiem.

Jej upadek był powszechny, nagły i – choć uchodźcy polityczni zdali sobie z tego sprawę dopiero po kilku latach – definitywny. Od tamtej pory w żadnym z „rozwiniętych” krajów na świecie powszechna rewolucja społeczna w rodzaju tej, której wizje snuto przed rokiem 1848, nie miała się już wydarzyć. Środek ciężkości ruchów rewolucyjnych, a tym samym późniejszych dwudziestowiecznych reżimów socjalistycznych i komunistycznych, miał się od teraz znajdować w regionach peryferyjnych i zacofanych, choć w okresie, którego dotyczy niniejsza książka, ruchy te wciąż miały charakter krótkotrwały, archaiczny i pozostawały w stanie „niedorozwoju”. Nagła, szeroka i rzekomo nieograniczona ekspansja światowej gospodarki kapitalistycznej stworzyła alternatywy polityczne w krajach „rozwiniętych”. (Brytyjska) rewolucja przemysłowa pochłonęła (francuską) rewolucję polityczną.

Dzieje interesującego nas okresu cechuje więc asymetria. Lata te to przede wszystkim potężny rozwój światowej gospodarki kapitalistyczno-przemysłowej, reprezentowanego przez nią ładu społecznego, a także idei i poglądów, które zdawały się ją legitymizować i sankcjonować: rozumu, nauki, postępu i liberalizmu. To epoka triumfującego burżua, aczkolwiek europejska burżuazja wciąż nieśmiało angażowała się w publiczne sprawowanie władzy politycznej. W tym sensie – i chyba tylko w tym – era rewolucji trwała. Europejskie klasy średnie w dalszym ciągu bały się ludu: wciąż panowało przekonanie, że „demokracja” to pewna i szybka droga do „socjalizmu”. Wśród ludzi, którzy oficjalnie rządzili zwycięskim porządkiem burżuazyjnym w momencie jego triumfu, byli przedstawiciele głęboko reakcyjnej wiejskiej szlachty z Prus, podrabiany cesarz we Francji oraz szereg arystokratycznych obszarników w Wielkiej Brytanii. Strach przed rewolucją był realny, a wpisana weń elementarna niepewność – głęboko zakorzeniona. W ostatnich latach interesującego nas okresu jedynym przykładem rewolucji w kraju rozwiniętym była krótkotrwała i ograniczona niemal do jednego miejsca insurekcja w Paryżu, która pociągnęła za sobą nie tylko więcej ofiar niż jakiekolwiek wydarzenia 1848 roku, ale także pełne niepokoju napięcia w stosunkach dyplomatycznych. A jednak pod koniec tego okresu władcy rozwiniętych państw europejskich zaczynali – z mniejszymi lub większymi oporami – rozumieć zarówno to, że „demokracja”, czyli ustrój parlamentarny oparty na masowym prawie wyborczym, jest czymś nieuchronnym, jak i to, że mimo pewnych niedogodności nie stwarza ona zagrożenia politycznego. Znacznie wcześniej odkryli to rządzący w Stanach Zjednoczonych.

Okres od roku 1848 do połowy lat 70. XIX wieku raczej nie będzie zatem inspiracją dla czytelników lubujących się w tym, co zazwyczaj postrzega się jako dziejowe dramaty czy heroiczne akty. Wojny tej epoki – a toczyło się wówczas znacznie więcej wojen niż w trzydziestoleciu poprzedzającym ten okres czy w ciągu czterech dekad po nim – sprowadzały się z jednej strony do krótkich działań rozstrzyganych dzięki przewadze technologicznej i organizacyjnej (jak w większości zamorskich kampanii Europejczyków oraz w szybkich i przełomowych konfliktach, za sprawą których w latach 1864–1871 powstało Cesarstwo Niemieckie), z drugiej zaś były przykładem fatalnych rzezi (w rodzaju wojny krymskiej z lat 1854–1856), którymi nie były w stanie żywić się nawet patriotyzmy walczących krajów. Największa z wojen tego okresu – wojna secesyjna w Stanach Zjednoczonych – została wygrana, według najnowszych ustaleń, dzięki sile ekonomicznej i przewadze zasobów. Pokonane Południe miało lepszą armię i lepszych generałów. Okazjonalne przykłady romantycznego i barwnego heroizmu były wyjątkami potwierdzającymi regułę, jak Garibaldi z jego przydługimi lokami i czerwoną koszulą. Również w polityce tamtych czasów ciężko mówić o wydarzeniach wielce dramatycznych, a kryteriami powodzenia miało być – według określenia Waltera Bagehota – posiadanie „pospolitych poglądów i niepospolitych możliwości”. Napoleon III wyraźnie nie chciał nosić płaszcza swego wielkiego wuja – pierwszego Napoleona. Lincolna i Bismarcka – których publiczne wizerunki zyskały dzięki pooranym bruzdami twarzom i elegancji ich prozy – można w istocie uznać za wielkich, jednakże, tak samo jak Cavour we Włoszech, faktyczne sukcesy zawdzięczali politycznym i dyplomatycznym talentom, a nie temu, co dziś jesteśmy skłonni postrzegać jako charyzmę.

Najbardziej oczywisty dramat tego okresu wiązał się z przeobrażeniami gospodarczymi i technologicznymi: milionami ton żelaza wytapianego na całym świecie, wstęgami linii kolejowych oplatających kontynenty, podwodnymi kablami łączącymi oba wybrzeża Atlantyku, budową Kanału Sueskiego, wielkimi miastami, jak Chicago, wyrosłymi na dziewiczej ziemi amerykańskiego Środkowego Zachodu, potężnym przepływem migrantów. Był to dramat mocarstw Europy i Ameryki Północnej, które miały świat u swych stóp. Jednak pominąwszy nielicznych poszukiwaczy przygód i pionierów, tymi, którzy wyzyskiwali podbity świat, byli trzeźwo myślący mężczyźni ubrani w stonowanym stylu, budzący szacunek oraz niosący w świat ideę wyższości rasowej wraz z instalacjami gazowymi, liniami kolejowymi i kredytem.

Był to dramat p o s t ę p u – owego kluczowego słowa epoki: powszechnego, oświeconego, ufnego w swoją misję, zapatrzonego w siebie, ale przede wszystkim nieuchronnego. Już niemal nikt w kręgach ludzi potężnych i wpływowych, a w każdym razie w świecie zachodnim, nie żywił nadziei na powstrzymanie go. Zaledwie kilku myślicieli i może nieco większe grono przewidujących krytyków uważało, że nieuchronna ofensywa postępu stworzy świat zasadniczo odmienny od tego, który wydawał się nadchodzić, być może wręcz jego przeciwieństwo. Żaden z nich – nawet Marks, który przewidywał rewolucję społeczną w 1848 roku i w następnej dekadzie – nie oczekiwał jakiejś nagłej zmiany kierunku. W latach 60. XIX wieku nawet przewidywania Marksa sięgały w daleką przyszłość.

„Dramat postępu” to metafora. Jednak dla dwóch kategorii ludzi był on dosłowny i realny. Dla milionów ubogich, których przeniesiono do nowego świata, nierzadko przez granice i morza, oznaczało to katastrofalne zmiany w życiu. Dla mieszkańców świata niekapitalistycznego, którzy znaleźli się w zasięgu kapitalizmu, oznaczało to wybór pomiędzy beznadziejnym oporem w imię starych tradycji i obyczajów a pełnym wstrząsów procesem przechwytywania oręża Zachodu i kierowania go przeciwko ciemiężcom – samodzielnego rozumienia i kształtowania „postępu”. Świat trzeciego dwudziestopięciolecia XIX wieku dzielił się na zwycięzców i pokonanych. Dramat postępu oznaczał kłopoty nie dla tych pierwszych, ale dla tych drugich.

Historyk nie może być obiektywny w kwestii okresu, który jest przedmiotem jego badań. Pod tym względem różni się (co daje mu przewagę intelektualną) od większości typowych ideologów tamtej epoki, którzy wierzyli, że postęp w zakresie techniki, „nauki pozytywnej” i w wymiarze społecznym pozwalał im postrzegać teraźniejszość przy zachowaniu całkowitej bezstronności naukowca i przekonania (błędnego), że sami rozumieją metody naukowe. Autor niniejszej książki nie może skrywać pewnego rodzaju odrazy, a może i pogardy dla czasów, którymi się zajmuje, choć odczucie to łagodzone jest przez podziw dla ogromnych materialnych osiągnięć tej epoki, a także przez chęć zrozumienia nawet tych zjawisk, których nie darzy sympatią. Nie podziela nostalgicznej tęsknoty za pewnością i zadufaniem świata burżuazyjnego połowy XIX wieku – świata, który dziś, stulecie później, kusi wielu zaniepokojonych kryzysem mieszkańców świata zachodniego. Sympatie autora są po stronie tych, których 100 lat temu mało kto słuchał. Tak czy inaczej, zarówno pewność, jak i zadufanie opierały się na błędnych podstawach. Triumf burżuazji był krótkotrwały. Już wtedy, gdy wydawał się całkowity, nie był jednolity, ale pełen pęknięć. Na początku lat 70. XIX wieku rozwój gospodarczy i liberalizm wydawały się nie do powstrzymania. Pod koniec dekady już tak nie było.

Ten punkt zwrotny wyznacza koniec epoki, której dotyczy niniejsza książka. W przeciwieństwie do rewolucji 1848 roku, którą można uznać za moment początkowy, koniec tego okresu nie ma wyraźnej czy powszechnie uznawanej daty. Gdybyśmy mieli wybrać taki moment, mógłby nim być rok 1873, będący wiktoriańskim odpowiednikiem krachu na Wall Street z roku 1929. Wtedy bowiem rozpoczęły się wydarzenia datowane zwykle na lata 1873–1896, które ówczesny komentator określił jako „najbardziej niezwykłe i pod wieloma względami bezprecedensowe zakłócenia i załamanie w handlu i przemyśle”, przez innych w tamtym czasie nazwane „Wielkim Kryzysem”. Ten sam komentator pisał:

Jego najbardziej warta uwagi osobliwość polega na powszechności; dotyka krajów toczących wojny i tych, które utrzymują pokój; krajów mających stabilną walutę i tych, których waluta jest niestabilna ; tych, które mają system wolnej wymiany towarów, i tych, których wymiana podlega mniejszym lub większym ograniczeniom. Ciężko doświadczył zarówno stare kraje, takie jak Anglia i Niemcy, jak i nowe – Australię, Afrykę Południową i Kalifornię; stał się wielkim nieszczęściem tak dla mieszkańców jałowych ziem Nowej Funlandii i Labradoru, jak i dla ludzi z urodzajnych wysp cukrowych Indii Wschodnich i Zachodnich; a przy tym nie wzbogacił tych z centrów światowej wymiany, których zyski są zwykle największe w czasach niestabilności i niepewności.⁶

Tak pisał sławny mieszkaniec Ameryki Północnej w tym samym roku, w którym z inspiracji Karola Marksa powstała Socjalistyczna Międzynarodówka Robotnicza. Kryzys zapoczątkował nową epokę, a tym samym może być traktowany jako wydarzenie kończące poprzedni okres.Dzięki szybkiemu doskonaleniu wszystkich narzędzi produkcji, dzięki niezwykłemu ułatwieniu komunikacji burżuazja wciąga w nurt cywilizacji wszystkie, nawet najbardziej barbarzyńskie narody. Słowem, stwarza sobie świat na obraz i podobieństwo swoje.

Karol Marks i Fryderyk Engels, 1848⁵⁵

Widząc, jak handel, oświata oraz szybkie przeobrażenia ducha i materii przez telegraf i parę zmieniają wszystko, wierzę raczej, że wielki Stwórca przygotowuje świat na to, aby stał się jedną nacją, mówiącą jednym językiem, a ziszczenie się tego sprawi, że armie i floty wojenne nie będą już więcej potrzebne.

Prezydent Ulysses Simpson Grant, 1873⁵⁶

– Posłuchaj, czego on tam nie nagadał: mieszkać mam gdzieś w górach, jechać mam do Egiptu albo do Ameryki…

– Cóż takiego? – rzekł spokojnie Sztolc. – W Egipcie będziesz za dwa tygodnie, w Ameryce za trzy.

– Któż jeździ do Ameryki i Egiptu! Anglicy, bo tak ich już Pan Bóg stworzył; zresztą w swoim kraju nie mają gdzie mieszkać. A od nas kto pojedzie? Chyba wariat jaki, któremu życie obrzydło.

Iwan Gonczarow, 1859⁵⁷

ROZDZIAŁ 3
ŚWIAT UJEDNOLICONY

I

Pisząc „historię powszechną” epok wcześniejszych, w istocie dodajemy do siebie dzieje różnych części świata, które jednak – o ile zamieszkujący je ludzie cokolwiek wiedzieli o sobie nawzajem – miały ze sobą jedynie znikomy i powierzchowny kontakt; działo się tak do czasu, gdy mieszkańcy jednego regionu podbili lub skolonizowali inny obszar, tak jak zrobili to Europejczycy w obu Amerykach. Bez problemu można napisać wcześniejsze dzieje Afryki, jedynie incydentalnie wspominając o historii Dalekiego Wschodu czy o Europie (chyba że w kontekście zachodniego wybrzeża i Przylądka Dobrej Nadziei), choć nie bez częstych odniesień do świata islamu. To, co działo się w Chinach aż do XVIII wieku, nie miało znaczenia dla politycznych władców Europy, pomijając Rosję i określone grupy europejskich kupców; to, co działo się w Japonii, nie było bezpośrednio znane nikomu oprócz garstki kupców holenderskich, którzy mieli kontakty w tym kraju od XVI wieku do połowy XIX wieku. Z kolei Europa była dla Niebiańskiego Imperium zaledwie regionem odległych barbarzyńców, szczęśliwie znajdujących się na tyle daleko, że nie było konieczne określanie stopnia ich poddaństwa wobec cesarza, choć urzędnicy odpowiedzialni za niektóre porty musieli zmierzyć się z kilkoma kwestiami natury administracyjnej. Podobnie zresztą nawet w regionach o większej intensywności kontaktów wiele spraw można było pominąć bez narażania się na trudności. Dla kogo bowiem w Europie Zachodniej – kupców czy rządzących – miało jakiekolwiek znaczenie to, co działo się w górach i dolinach Macedonii? Gdyby Libię w całości pochłonęła katastrofa naturalna, czy miałoby to realne konsekwencje dla kogokolwiek, włączając w to imperium osmańskie, którego Libia formalnie była częścią, oraz kupców lewantyńskich z różnych krajów?

Brak powiązań różnych części świata nie wynikał jedynie z niewiedzy, choć poza granicami danego regionu, a często także w ich obrębie, nieznajomość „interioru” wciąż była duża. Jeszcze w 1848 roku znaczne fragmenty różnych kontynentów oznaczano na biało nawet na najlepszych mapach europejskich – dotyczyło to zwłaszcza części Afryki, Azji Środkowej, terenów wewnątrz Ameryki Południowej, niektórych terenów Ameryki Północnej i Australii, nie mówiąc już o niemal zupełnie niezbadanych obszarach Arktyki i Antarktydy. Mapy sporządzone przez innych kartografów ujawniłyby z pewnością jeszcze większe obszary nieznanych lądów. Nawet jeśli urzędnicy chińscy czy niepiśmienni myśliwi, kupcy i koloniści (coureurs-de-bois⁵⁸) z różnych kontynentów wiedzieli znacznie więcej niż Europejczycy o konkretnych terenach – mniejszych lub bardziej rozległych – to ich ogólna wiedza geograficzna była dużo skromniejsza. W każdym razie proste połączenie wszystkiego, co poszczególni znawcy wiedzieli o świecie, okazałoby się zabiegiem czysto akademickim. Wiedza taka nie była powszechnie dostępna: w istocie, nawet w sensie wiedzy geograficznej, nie istniało coś takiego, jak j e d e n świat.

Niewiedza była nie tyle przyczyną braku jedności świata, ile jego symptomem. Zdradzała ona zarówno brak lub zaledwie szczątkową postać stosunków dyplomatycznych, politycznych i administracyjnych⁵⁹, jak i słabe kontakty gospodarcze. To prawda, że od dawna rozwijał się „rynek światowy”, jako istotny warunek i cecha społeczeństwa kapitalistycznego. Wartość handlu międzynarodowego⁶⁰ wzrosła ponad dwukrotnie w latach 1720–1780. W okresie podwójnej rewolucji⁶¹ (1780–1840) wartość handlu wzrosła ponad trzykrotnie, choć nawet ta wyraźna zmiana nie była duża jak na standardy interesującego nas okresu. Do 1870 roku wartość handlu zagranicznego w przeliczeniu na obywatela Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Austrii czy krajów skandynawskich wynosiła od czterech do pięciu razy więcej niż w 1830 roku, w Holandii i Belgii było to w przybliżeniu trzy razy więcej, zaś w przeliczeniu na obywatela Stanów Zjednoczonych – kraju, dla którego handel zagraniczny miał śladowe znaczenie – znacznie ponad dwa razy więcej. W latach 70. XIX wieku wymiana towarów przewożonych drogą morską między największymi krajami osiągnęła 88 milionów ton rocznie, podczas gdy w 1840 roku zaledwie 20 milionów. Było w tym 31 milionów ton węgla (1,4 miliona ton w 1840 roku), 11,2 miliona ton zboża (w 1840 roku mniej niż 2 miliony ton), 6 milionów ton żelaza (1 milion ton w 1840 roku), a także – co można potraktować jako zwiastun XX stulecia – 1,4 miliona ton ropy naftowej, w 1840 roku jeszcze nieobecnej w handlu międzynarodowym.

Spróbujmy bardziej precyzyjnie pokazać zagęszczenie sieci wymiany gospodarczej pomiędzy odległymi od siebie częściami świata. Od 1848 roku wartość brytyjskiego eksportu do Turcji i na Bliski Wschód wzrosła (w funtach) z 3,5 miliona do 41 milionów (1875); do Ameryki Środkowej i Południowej – z 6 milionów do 25 milionów (1872); do Indii – z około 5 milionów do 24 milionów (1875); do Australazji – z 1,5 miliona do blisko 20 milionów (1875). Innymi słowy, w ciągu mniej więcej 35 lat wartość wymiany między najbardziej uprzemysłowioną gospodarką a najdalszymi lub zapóźnionymi regionami świata wzrosła mniej więcej sześciokrotnie. Oczywiście nawet te dane nie robią wrażenia w naszych czasach, jednak wielkość ówczesnego handlu przerosła wszelkie wcześniejsze wyobrażenia. Sieć łącząca różne regiony świata stawała się wyraźnie coraz gęstsza.

Złożoną kwestią jest ustalenie, w jaki sposób ciągły proces eksploracji, dzięki któremu stopniowo wypełniano białe plamy na mapach, wiązał się z rozwojem rynku światowego. Odkrycia wynikały po części ze specyfiki prowadzonej polityki zagranicznej, po części z misjonarskiego entuzjazmu, niekiedy z naukowej dociekliwości, a pod koniec interesującego nas okresu wiązały się także z działalnością dziennikarską i wydawniczą. Jednak ani John Richardson (1787–1865), Heinrich Barth (1821–1865) i Adolf Overweg (1822–1852), wysłani w 1849 roku przez brytyjskie Biuro Spraw Zagranicznych na wyprawę badawczą do Afryki Środkowej, ani słynny David Livingstone (1813–1873), który między rokiem 1840 a 1873 jako kalwiński misjonarz przemierzył serce kontynentu wciąż wówczas określanego mianem „Czarnego Lądu”, ani (tym bardziej!) Henry Morton Stanley (1841–1904), dziennikarz „New York Herald”, który wyruszył na poszukiwanie zaginionego Livingstone’a, ani też Samuel White Baker (1821–1893) i John Hanning Speke (1827–1864), których zainteresowania były czysto geograficzne lub podróżnicze – żaden z nich nie był nieświadomy ekonomicznego wymiaru swoich wypraw. Jak ujął to francuski monsignore o zacięciu misjonarskim:

Dobry Bóg nie potrzebuje człowieka, a głoszenie Słowa Bożego odbywa się bez ludzkiej pomocy; jednak przydałoby europejskiemu handlowi chwały, gdyby pomógł usunąć przeszkody stojące na drodze ewangelizacji.⁶²

Odkrywać znaczyło nie tylko poznawać, ale też wspierać rozwój, przyciągać to, co nieznane, a więc z definicji zacofane i barbarzyńskie, ku światłu cywilizacji i postępu; ubierać niemoralność dzikiej nagości w koszule i spodnie, które łaskawa opatrzność produkowała w Bolton i Roubaix; oferować towary z Birmingham, które nieuchronnie niosły ze sobą cywilizację.

Ci, których nazywamy „odkrywcami” z połowy XIX wieku, byli po prostu dobrze opisaną, choć nieznaczącą pod względem ilościowym podgrupą dużo większej kategorii ludzi, którzy otworzyli przed światem obszary wiedzy. Znajdowali się wśród nich podróżujący do miejsc, gdzie rozwój gospodarczy i możliwości generowania zysków były jeszcze zbyt skromne, aby móc zastąpić „odkrywcę” (europejskim) handlowcem, poszukiwaczem złóż surowców naturalnych, geodetą, budowniczym linii kolejowych i telegraficznych, a w końcu, jeśli klimat okazywał się sprzyjający – białym osadnikiem. „Odkrywcy” zdominowali kartografię afrykańskiego interioru, ponieważ Zachód nie widział tam wyraźnych zasobów ekonomicznych od czasu zniesienia atlantyckiego handlu niewolnikami do momentu, z jednej strony, odkrycia kamieni i metali szlachetnych (na południu), z drugiej zaś dostrzeżenia ekonomicznej wartości pewnych podstawowych produktów, których uprawa lub zbiory – ponieważ nie znano jeszcze syntetycznych metod produkcji – mogły się odbywać tylko w warunkach tropikalnych. Aż do lat 70. XIX wieku żaden z tych obszarów działalności nie miał wielkiego znaczenia ani nawet nie zanosiło się, że będzie je mieć w przyszłości, choć już wtedy przeczuwano, że tak duży i niewykorzystany kontynent prędzej czy później powinien stać się źródłem bogactwa i zysku. (W końcu brytyjski eksport do Afryki Subsaharyjskiej wzrósł przecież z około 1,5 miliona funtów pod koniec lat 40. XIX wieku do około 5 milionów funtów w 1871 roku. W latach 70. XIX stulecia wartość tego eksportu się podwoiła, by na początku lat 80. osiągnąć 10 milionów funtów. Trudno więc określić tę sytuację inaczej niż jako obiecującą.) „Odkrywcy” odegrali główną rolę również w otwarciu Australii, ponieważ aż do połowy XX wieku ogromne pustynne wnętrze kontynentu nie zdradzało oznak występowania zasobów nadających się do eksploatacji. Jednocześnie „odkrywcy” przestali zajmować się oceanami, z wyjątkiem Oceanu Arktycznego (Antarktyda w omawianym okresie pozostawała poza zainteresowaniami badaczy)⁶³. Jednakże potężny rozwój transportu morskiego, a przede wszystkim instalacja podmorskich kabli, wiązały się z wieloma działaniami, które trafnie można nazwać odkryciami.

Wiedza o świecie w 1875 roku była zatem dużo większa niż kiedykolwiek wcześniej. W wielu krajach rozwiniętych pojawiły się nawet szczegółowe mapy poszczególnych państw (tworzone głównie dla celów wojskowych): w 1862 roku pionierskie przedsięwzięcie wydawnicze tego rodzaju ukończyła agencja Ordnance Survey⁶⁴, publikując mapy Anglii (choć jeszcze nie Szkocji czy Irlandii). Jednak, co było ważniejsze niż czysta wiedza, odległe od siebie części świata zaczynały zyskiwać połączenie dzięki środkom komunikacji niemającym precedensu pod względem regularności, zdolności przewozu znacznych ilości towarów i dużej liczby ludzi, a przede wszystkim pod względem szybkości: mowa o kolejach, statkach parowych i telegrafie.

Do roku 1872 osiągnęły one sukces odnotowany przez Juliusza Verne’a: możliwość odbycia podróży dookoła świata w 80 dni, nawet uwzględniając liczne utrudnienia, które spotkały nieugiętego Fileasa Fogga. Czytelnicy mogą pamiętać trasę tego opanowanego podróżnika. Przemierzył on Europę z Londynu do Brindisi, parowcem przez Kanał La Manche oraz koleją, następnie statkiem przez nowo otwarty Kanał Sueski (około siedmiu dni). Podróż morska z Suezu do Bombaju zajęła mu 13 dni. Przejazd koleją z Bombaju do Kalkuty miał trwać trzy dni, o ile linia byłaby w pełni ukończona. Kolejny długi odcinek drogą morską do Hongkongu, Jokohamy i przez Ocean Spokojny do San Francisco zajął 41 dni. Jednak ponieważ trasa kolejowa przez kontynent amerykański została ukończona w 1869 roku, już tylko nie w pełni kontrolowane niebezpieczeństwa Dzikiego Zachodu – stada bizonów, Indianie itd. – mogły przeszkodzić podróżnikowi i zakłócić przejazd do Nowego Jorku, który trwał normalnie siedem dni. Końcówka trasy – rejs przez Atlantyk do Liverpoolu oraz podróż pociągiem do Londynu – nie sprawiłaby żadnej trudności, pomijając literacką inwencję autora na potrzeby budowania napięcia w powieści. Niedługo po wydaniu książki przedsiębiorczy amerykański agent biura podróży naprawdę oferował podobną podróż dookoła świata.

Ile czasu potrzebowałby Fogg na przemierzenie tej trasy w 1848 roku? Podróż musiałaby prawie w całości odbywać się drogą morską, gdyż nie było jeszcze transkontynentalnych linii kolejowych. Nie było ich praktycznie nigdzie na świecie poza Stanami Zjednoczonymi, a i tam odcinki prowadzące w głąb kontynentu mierzyły na ogół nie więcej niż 200 mil. Najszybsze żaglowce, słynne klipry herbaciane, około 1870 roku, czyli u szczytu swych możliwości technicznych, zwykle potrzebowały średnio 110 dni, aby przebyć trasę do Kantonu. Nie było to możliwe w czasie krótszym niż 90 dni, a zdarzały się też rejsy trwające 150 dni. Ciężko sobie wyobrazić morską podróż dookoła świata w 1848 roku, która trwałaby – pomijając nadzwyczaj sprzyjające okoliczności – krócej niż 11 miesięcy, nie licząc czasu spędzonego w portach, czyli mniej więcej cztery razy dłużej niż zajęło to Fileasowi Foggowi.

Skrócenie czasu rejsów transatlantyckich należy uznać za nieznaczny postęp, głównie z powodu braku udoskonaleń pozwalających na uzyskanie większych szybkości na morzu. Przeciętny czas trwania podróży parowcem z Liverpoolu do Nowego Jorku w 1851 roku wynosił od 11 do 12,5 dnia. W 1873 roku rejsy te zajmowały zasadniczo tyle samo czasu, aczkolwiek firma White Star Line chwaliła się skróceniem podróży do 10 dni⁶⁵. Z wyjątkiem tych odcinków, gdzie droga morska uległa skróceniu – na przykład dzięki otwarciu Kanału Sueskiego – Fogg nie dałby rady odbyć rejsu w czasie krótszym niż podróżnicy z 1848 roku. Prawdziwe zmiany zaszły w transporcie lądowym – dzięki kolei, a i tu nie tyle za sprawą usprawnień technicznych i większej szybkości parowozów, ile dzięki znaczącej rozbudowie linii kolejowych. To prawda, że w 1848 roku pociągi generalnie poruszały się wolniej niż w latach 70. XIX wieku, choć już wtedy trasa z Londynu do Holyhead trwała 8,5 godziny, czyli o 3,5 godziny dłużej niż w 1974 roku. (Jednakże około roku 1865 sir William Wilde – ojciec Oscara i znany wędkarz – mógł zasugerować swym londyńskim czytelnikom odbycie weekendowego wypadu wędkarskiego do Connemary, co dziś byłoby niemożliwe pociągiem i statkiem w tak krótkim czasie; jedyne wyjście to skorzystanie z samolotu.) Parowozy skonstruowane w latach 30. XIX wieku były niezwykle wydajnym środkiem lokomocji. Jednak w 1848 roku poza Anglią nie istniała jeszcze sieć kolejowa.

II

W okresie, którego dotyczy niniejsza książka, wybudowano taką dalekobieżną sieć kolejową niemal wszędzie w Europie, Stanach Zjednoczonych, a nawet w kilku innych częściach świata. Poniższe tabele mówią same za siebie – pierwsza prezentuje ogólny obraz, druga ukazuje nieco więcej szczegółów. W 1845 roku poza Europą jedynym „nierozwiniętym” krajem, który posiadał choćby jedną milę linii kolejowej, była Kuba. W 1855 roku linie istniały już na wszystkich pięciu kontynentach, aczkolwiek te w Ameryce Południowej (Brazylia, Chile, Peru) i Australii były jeszcze słabo rozwinięte. Do roku 1865 swoich pierwszych kolei dorobiły się Nowa Zelandia, Algieria, Meksyk i Afryka Południowa, podczas gdy Brazylia, Argentyna, Peru i Egipt do roku 1875 miały mniej więcej po tysiąc mil torów; pierwsze linie zbudowały też Cejlon, Jawa, Japonia, a nawet odległe Tahiti. Jednocześnie do roku 1875 na świecie powstały 62 tysiące lokomotyw, 112 tysięcy wagonów osobowych i blisko pół miliona towarowych, które przewiozły, jak szacowano, 1,371 miliarda pasażerów i 715 milionów ton towarów – mniej więcej dziewięciokrotnie więcej niż w tej samej dekadzie przewożono każdego roku (przeciętnie) drogą morską. Trzecie dwudziestopięciolecie XIX wieku było pod względem ilościowym pierwszą prawdziwą epoką kolei.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: