Will Grayson, Will Grayson - ebook
Will Grayson, Will Grayson - ebook
Willu Graysonie, poznaj Willa Graysona…
Pewnego zimnego wieczoru w Chicago przecinają się ścieżki dwóch Willów Graysonów. Nazywają się tak samo, ale do tej chwili żyli w zupełnie różnych światach. Teraz ich życie rusza w całkiem nowym i nieoczekiwanym kierunku. Po drodze jest miejsce na przyjaźń i miłość, muzykę i futbol, a emocjonalna plątanina znajduje kulminację w najbardziej szalonym i spektakularnym musicalu, jaki kiedykolwiek wystawiono na deskach licealnych scen.
Piąta powieść Johna Greena, która trafia do rąk polskich czytelników, tym razem napisana w duecie z Davidem Levithanem
John Green, autor powieści GWIAZD NASZYCH WINA, jest najpopularniejszym na świecie autorem młodzieżowym
Inteligentna i błyskotliwa literatura dla myślących i poszukujących
„John Green i David Levithan idealnie się do siebie dopasowali”. The San Francisco Chronicle
“Will Grayson, Will Grayson to absolutny przebój. Powieść jest tak zabawna, niegrzeczna i oryginalna, że zanim kwiaty spadną na scenę, nawet przeciwnicy musicali zaczną bić brawa”. The New York Times Book Review
„Mocna, prowokująca do myślenia, zabawna, poruszająca i wyjątkowa”. School Library Journal
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64481-86-4 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Potwierdzamy, że Jodi Reamer jest pierwszorzędną agentką, a także mogłaby pokonać nas obu naraz w walce na rękę.
Przyznajemy, że wycieranie nosa przyjacielowi stanowi osobisty wybór i może nie każdemu odpowiadać.
Zapewniamy również, że ta książka prawdopodobnie w ogóle by nie powstała, gdyby Sarah Urist Green nie śmiała się w głos, kiedy przeczytaliśmy jej pierwsze dwa rozdziały dawno, dawno temu w pewnym apartamencie daleko, daleko stąd.
Wyznajemy, że byliśmy nieco rozczarowani, kiedy dowiedzieliśmy się, iż marka odzieżowa Penguin nie ma nic wspólnego z wydawnictwem Penguin, ponieważ liczyliśmy na rabat przy zakupie koszulek polo.
Jesteśmy wdzięczni za nieskazitelną cudowność Billa Otta, Steffie Zvirin oraz dobrej wróżki Johna, Ilene Cooper.
Oświadczamy, że tak jak nie byłoby widać Księżyca, gdyby nie światło Słońca, tak nigdy nie zobaczylibyście nas, gdyby nie ciągły, olśniewający blask naszych przyjaciół pisarzy.
Wyznajemy, że jeden z nas ściągał na egzaminie wstępnym na studia, choć wcale tego nie chciał.
Potwierdzamy, że nerdfighterzy są fantastyczni.
Oświadczamy, że to, jakimi nas stworzył Bóg, nie może nas oddzielić od jego miłości.
Wyznajemy, że zakończyliśmy tę książkę w takim terminie, który miał skłonić naszą genialną redaktorkę Julie Strauss-Gabel, by dała swemu dziecku na imię Will Grayson, nawet jeśli będzie dziewczynką. Co jest trochę niesprawiedliwe, gdyż to raczej my powinniśmy nadać naszym dzieciakom jej imię. Nawet gdyby byli to chłopcy.Rozmowa między Johnem Greenem i Davidem Levithanem
John Green: Przyznaję, że słyszałem już tę opowieść, ale nigdy mnie ona nie nuży: Jak wpadłeś na pomysł napisania tej książki?
David Levithan: Pomysł napisania książki o dwóch chłopakach o tym samym nazwisku zrodził się z tego, że jeden z moich najlepszych przyjaciół nazywa się David Leventhal. Nie całkiem tak samo jak ja, ale dość podobnie. Obaj studiowaliśmy w Brown i często nas ze sobą mylono. Nie tylko w zwykłych kwestiach (takich jak maile czy telefony), ale też w bardziej niecodziennych i zabawnych sytuacjach. Widzisz, David Leventhal jest świetnym tancerzem. A ja, David Levithan, wręcz przeciwnie. Tymczasem zaczepiali mnie różni ludzie, mówiąc: „Widziałem cię na scenie wczoraj wieczorem. Wydajesz się takim niezdarnym, niezręcznym facetem, ale kiedy tańczysz, masz w sobie tyle gracji!”. A ja musiałem odpowiadać: „Yyy, to nie byłem ja”. Czułem się tak, jakby gdzieś w campusie żyło moje alter ego. Wreszcie, tuż przed końcem szkoły, zadzwoniłem do niego, spotkaliśmy się i zaprzyjaźniliśmy. Nie powiedziałbym, że nasza książka jest o tym, jak kochać swoje alter ego, ale o tym, jak drugi człowiek może odblokować – często nieumyślnie – potencjał naszej osobowości. A najlepsze jest to (o czym często zapominam), że jeden ze współlokatorów/najlepszych przyjaciół Davida Leventhala nazywał się… Jon Green. Ciekawy zbieg okoliczności. To prowadzi z kolei do mojego pytania: Jakie ty masz doświadczenia z innymi Johnami Greenami?
JG: Oczywiście są nas setki – począwszy od agentów nieruchomości w Missisipi, a skończywszy na botanikach w Australii. Poznałem kilku Johnów Greenów i wszyscy byli kapitalni. Choć przydarzył mi się też jeden nieprzyjemny incydent kilka lat temu. W Kanadzie mieszka pewien John Green, który jest Bardzo Ważnym Autorytetem w dziedzinie badań nad Wielką Stopą, nazywanych również sasquatcheringiem. (Tworzy książki takie jak Sasquatch: Małpy pośród nas). Kilka lat temu napisałem artykuł do pewnego czasopisma, w którym zdawkowo wspomniałem o tym, że moim zdaniem Wielka Stopa jest postacią fikcyjną. Tydzień po publikacji otrzymałem wściekły list od Johna Greena, słynnego sasquatologisty, oskarżającego mnie, że skalałem dobre imię Johnów Greenów na całym świecie.
Na szczęście moja reputacja nie ucierpiała na tyle, byś nie chciał ze mną współpracować. Napisaliśmy więc pierwsze rozdziały, nie mając pojęcia, o czym pisze ten drugi i czy historia nam się ułoży. Co pomyślałeś, kiedy ci przeczytałem pierwszy rozdział i poznałeś Willa, Kruchego, Jane oraz problem z wyborem przyjaciół i/lub ich nosów?
DL: Nie chcę wydać się łatwy, ale podbiłeś mnie już pierwszym zdaniem. Od razu wiedziałem, że twój rozdział będzie rozpoczynał powieść. A kiedy pojawił się Kruchy… cóż, pomyślałem: „Och, fantastyczna postać”. Zachwyca mnie, że takiego bohatera wszyscy spodziewaliby się po mnie, a tymczasem to ty go stworzyłeś. Relacja między nim i twoim Willem jest niesamowita. Poza tym byłem zaskoczony, gdy pojawił się Neutral Milk Hotel. Bo, wiesz, to ja przecież jestem miłośnikiem muzyki. Ale gdybym wiedział, że spędzę około pięciu lat z Holland, 1945 w głowie, to zareagowałbym inaczej.
Jednak przede wszystkim uderzyło mnie to, że obaj stworzyliśmy dwóch zupełnie innych Willów, ale równocześnie postanowiliśmy poruszyć bardzo podobne kwestie. (Zważ, proszę: nie mówię „tematy”, bo żaden z nas nie pisze o „tematach”). A jaka była twoja reakcja, gdy usłyszałeś mój pierwszy rozdział?
JG: Bardzo mi się spodobał. Zaskoczyło mnie to, jak błyskawicznie i całkowicie znalazłem się w głowie twojego Willa. Twoja połowa powieści jest bardzo zabawna, ale również pełna gniewu. Nadal mi się podoba, mimo iż czytałem twoje rozdziały już z milion razy, że potrafisz tak absolutnie wejść w umysł osoby cierpiącej na poważną depresję. To nie jest pytanie. Chcę po prostu, żebyś coś o tym powiedział.
DL: Chciałem uchwycić mojego willa w samym środku życia, ponieważ wydaje mi się, że brakuje takich książek o nastolatkach. Nie chciałem natomiast, żeby przepełniała go pogarda do samego siebie za to, że jest gejem – on nie ma z tym problemu, chce jedynie zachować to dla siebie, nie ze strachu, lecz z przekonania, że to jest wyłącznie jego sprawa. Stracił ojca i nie do końca się z tym pogodził, ale też nie dręczy go ten fakt nadmiernie. A co najważniejsze, ma depresję, lecz jest na etapie układania sobie z nią życia, a nie odkrywania jej. Wiele powieści – w tym mnóstwo naprawdę świetnych – dotyczy nastolatków, którzy zaczynają się zmagać z depresją i szukają pomocy. Ale niewiele opowiada o tym, co dzieje się później, kiedy trzeba funkcjonować dalej.
JG: Mógłbyś coś powiedzieć o małych literach w twoim willu graysonie?
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.