- promocja
Will - ebook
Will - ebook
Odważna i inspirująca książka, w której Will Smith, jedna z najbardziej wyrazistych i rozpoznawalnych postaci współczesnego przemysłu rozrywkowego, opowiada szczerze o swoim życiu i dzieli się tym wszystkim, co pozwoliło mu zrozumieć, że pielęgnowanie więzi międzyludzkich jest równie ważne, co poczucie szczęścia płynącego z własnego wnętrza i satysfakcja z sukcesów zawodowych. To także książka, która pozwala poznać ze szczegółami przebieg jednej z najbardziej niesamowitych karier w świecie muzyki i filmu.
To nie tylko pasjonująca opowieść o metamorfozie Willa Smitha z dziecka dorastającego w zachodniej Filadelfii w czołową gwiazdę rapu swoich czasów, a następnie w jednego z najpopularniejszych aktorów w historii Hollywood. To o wiele więcej.
Will Smith miał wszelkie powody, by uważać, że osiągnął w życiu sukces: nie tylko zrobił oszałamiającą karierę, wspinając się na sam szczyt świata rozrywki – wprowadził tam także całą swoją rodzinę. Tyle tylko że jego bliscy wcale nie byli tym zachwyceni: czuli się jak gwiazdy w cyrku Willa, odgrywając przez siedem dni w tygodniu role, o które wcale nie prosili. To pokazało, że Will musi się jeszcze wiele nauczyć.
Autobiografia Willa Smitha, napisana z pomocą Marka Mansona, autora sprzedanego w milionach egzemplarzy bestsellera „Subtelnie mówię F*ck!”, to owoc procesu poznawania samego siebie i odkrywania możliwości własnej woli; to opowieść o tym, co można dzięki niej osiągnąć i od czego można się dzięki niej uwolnić. To historia człowieka, któremu udało się zapanować nad swoimi emocjami, napisana w taki sposób, by pomóc czytelnikowi okiełznać jego własne. Niewielu z nas będzie miało okazję doświadczyć ogromnej presji towarzyszącej publicznym występom na największych scenach świata. Wszyscy jednak możemy sobie wyobrazić, jak to, co napędza nas na pewnym etapie naszej życiowej drogi, może okazać się balastem, przeszkodą na późniejszych etapach życia. Połączenie uniwersalnej mądrości oraz fascynującego życiorysu Willa Smitha sprawia, że „Will” to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju – zupełnie jak jej autor i główny bohater.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66873-61-2 |
Rozmiar pliku: | 19 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
rontowa ściana warsztatu mojego ojca była w kiepskim stanie. Kiedy miałem jedenaście lat, ojciec doszedł wreszcie do wniosku, że pora ją wyburzyć i postawić nową. To była naprawdę duża ściana: wysoka na ponad trzy i pół metra, długa na mniej więcej sześć. Mój ojciec zwykł robić wszystko własnoręcznie. Tym razem, zamiast wynająć fachowca albo firmę budowlaną, uznał, że wzniesienie nowej ściany to zadanie w sam raz dla mnie i dla Harry’ego, mojego młodszego brata.
Rozbiórką zajął się Tatulo. Pamiętam, jak wpatrywałem się z niedowierzaniem w ziejącą dziurę, i byłem absolutnie przekonany, że nowa ściana nigdy nie powstanie.
Przez niemal rok mój brat i ja dzień w dzień chodziliśmy po lekcjach do warsztatu ojca, żeby pracować przy budowie tamtej ściany. Wszystko robiliśmy sami. Sami wykopaliśmy dół pod fundament, sami mieszaliśmy zaprawę, sami dźwigaliśmy wiadra. Nadal pamiętam proporcje składników zaprawy murarskiej: dwie części cementu, jedna część piasku, jedna część wapna. Harry obsługiwał szlauch z wodą. Mieszaliśmy łopatami leżącą na chodniku stertę zaprawy, napełnialiśmy nią siedmiolitrowe wiadra, a potem układaliśmy cegły jedna po drugiej. Nie korzystaliśmy z prętów ani desek szalunkowych – do dyspozycji mieliśmy tylko zwykłą poziomicę z pęcherzykiem powietrza.
Jeśli macie jakiekolwiek pojęcie o pracach budowlanych, nie muszę wam tłumaczyć, jak bardzo niedorzeczne było całe to przedsięwzięcie. Szczerze mówiąc, to, co tam robiliśmy, przypominało roboty przymusowe wykonywane przez więźniów. W dzisiejszych czasach zadzwonilibyśmy pewnie ze skargą do opieki społecznej. Dwójka dzieciaków męczyła się niemal przez rok ze żmudną robotą, z którą kilku dorosłych mężczyzn uporałoby się w kilka dni.
Mój brat i ja pracowaliśmy w weekendy, w święta i w wakacje. Spędziliśmy tak całe lato. Nie mogliśmy liczyć na żadną taryfę ulgową. Ojciec nigdy nie brał urlopu, więc nam też nie przysługiwały dni wolne od pracy. Za każdym razem, gdy spoglądałem na tamtą dziurę, ogarniała mnie rezygnacja. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, kiedy to się wreszcie skończy. Ściana, którą wznosiliśmy, urastała w moich oczach do niebotycznych rozmiarów. Czułem się tak, jakbyśmy budowali Wielki Mur Chiński w zachodniej Filadelfii – ciągnącą się w nieskończoność konstrukcję z miliardów czerwonych cegieł. Nabrałem przekonania, że przez resztę życia będę musiał mieszać cement i nosić cegły, że zestarzeję się i umrę przy tamtej ścianie. Po prostu wiedziałem, że tak będzie.
Tatulo był jednak niewzruszony. Codziennie musieliśmy stawiać się przed warsztatem, żeby mieszać cement, nosić wiadra, układać cegły. Nie miało znaczenia, że danego dnia padał deszcz ani że było gorąco jak w piekle; nie było ważne, że miałem akurat zły humor, byłem smutny, chory czy że nazajutrz czekał mnie w szkole sprawdzian – żadne wymówki nie skutkowały. Mój brat i ja skarżyliśmy się i narzekaliśmy, ale Tatulo był głuchy na nasze protesty. Tkwiliśmy w potrzasku. Frontowa ściana warsztatu była czymś niezmiennym, stałym elementem naszej rzeczywistości. Zmieniały się pory roku, przyjaciele przychodzili i odchodzili, nauczyciele udawali się na emeryturę – ale ściana wciąż była obecna w naszym życiu. Cokolwiek się działo, ona wciąż tam była.
Któregoś dnia Harry i ja byliśmy w wyjątkowo podłym nastroju. Powłóczyliśmy nogami, utyskując na „niewykonalne” i „absurdalne” zadanie, jakim nas obarczono.
– Dlaczego w ogóle musimy stawiać jakąś ścianę? To nie do zrobienia. Ta robota nie ma końca.
Kiedy Tatulo usłyszał nasze narzekania, rzucił narzędzia i podszedł do nas energicznym krokiem. Wyrwał mi z ręki cegłę i podetknął nam ją przed nos.
– Przestańcie myśleć o przeklętej ścianie! – warknął. – Nie ma żadnej ściany. Są tylko cegły. Waszym zadaniem jest jak najlepiej ułożyć tę konkretną cegłę. Potem bierzecie następną. I ją też układacie najlepiej, jak potraficie. A potem robicie to samo z kolejną. Nie zawracajcie sobie głowy ścianą. Obchodzi was wyłącznie ta jedna cegła i nic poza tym.
Tatulo pomaszerował z powrotem do warsztatu. Harry i ja spojrzeliśmy po sobie i pokręciliśmy głowami – „Ten facet ma nierówno pod sufitem” – po czym wróciliśmy do mieszania zaprawy.
Odebrałem w życiu wiele ważnych lekcji i nieraz bywało tak, że płynące z nich nauki przyswajałem opornie i wbrew sobie. Negowałem je, nie chciałem ich zaakceptować, ale koniec końców musiałem uznać ich prawdziwość. Wznoszenie cegła po cegle ściany, którą kazał nam zbudować ojciec, było właśnie jedną z takich lekcji.
Dni wlekły się niemiłosiernie, a ja musiałem niechętnie przyznać sam przed sobą, że zaczynam rozumieć, o co chodziło ojcu. Kiedy skupiałem się na ścianie, nasze zadanie wydawało mi się niewykonalne. Byłem pewny, że nigdy go nie ukończymy. Kiedy jednak skupiałem się na pojedynczej cegle, wszystko stawało się proste – wiedziałem, że jestem w stanie ułożyć tę jedną cholerną cegłę…
Przez kolejne tygodnie przybywały kolejne warstwy cegieł i dziura nieco się zmniejszyła, a ja uświadomiłem sobie, że różnica pomiędzy zadaniem, które sprawia wrażenie niemożliwego do wykonania, a zadaniem, które wydaje się nam wykonalne, to tylko kwestia perspektywy. Wszystko zależy od tego, czy skupimy się na ścianie czy na cegle. Niezależnie od tego, czy chodziło o uzyskanie świetnych wyników na egzaminach, które zapewniłyby mi miejsce w college’u, czy o stanie się jednym z pierwszych hiphopowych artystów o światowej sławie, czy wreszcie o zrobienie jednej z najbardziej spektakularnych karier w historii Hollywood – to, co wydawało się zbyt ambitnym, nieosiągalnym celem, można było podzielić na szereg mniejszych, możliwych do zrealizowania zadań. Onieśmielające swoim ogromem ściany składają się z wielu cegieł, które można ułożyć jedną po drugiej.
Przez całą swoją karierę zawodową nigdy nie pozwalałem sobie na bezczynność. W pracy nigdy nie robiłem niczego na pół gwizdka. Tajemnica mojego sukcesu jest w gruncie rzeczy całkiem banalna i sprowadza się do tego, żeby każdego dnia stawiać się na miejscu i układać kolejną cegłę. Jesteś wkurzony? Układasz kolejną cegłę. Twój film ma słabe wyniki oglądalności w pierwszy weekend po premierze? Układasz kolejną cegłę. Twoja płyta gorzej się sprzedaje? Układasz kolejną cegłę. Twoje małżeństwo przeżywa kryzys? Układasz kolejną cegłę.
W ciągu minionych trzydziestu lat, tak jak większość z nas, popełniałem błędy, doświadczałem rozmaitych strat i upokorzeń, przeżyłem rozwód i śmierć bliskiej osoby. Moje życie było w niebezpieczeństwie, straciłem pieniądze, grzebano w moim życiu prywatnym, moja rodzina się rozpadła – a mimo to każdego dnia wstawałem, mieszałem cement i układałem kolejną cegłę. Nieważne, przez co akurat przechodzisz. Zawsze masz pod ręką kolejną cegłę, która czeka na ułożenie. Jedyne pytanie brzmi: czy weźmiesz się do roboty i ją ułożysz?
Niektórzy twierdzą, że znaczenie imienia dziecka ma wpływ na jego osobowość. Cóż, mój ojciec nadał mi moje imię, nadał mi swoje imię i dał mi coś, co przez całe życie stanowiło mój największy atut: zdolność stawiania czoła przeciwnościom losu.
Dał mi wolę*.
Był zimny, pochmurny dzień. Od rozpoczęcia przez nas pracy minął prawie cały rok. Przez ten czas frontowa ściana warsztatu stała się tak nieodłącznym elementem mojego życia, że sama myśl o jej ukończeniu wydawała się nierealna. Nawet gdybyśmy zdołali kiedyś ostatecznie załatać tę dziurę, obok niej niechybnie pojawiłaby się kolejna i musielibyśmy znowu zabrać się do roboty. Ale tamtego lodowatego wrześniowego poranka wymieszaliśmy ostatnią stertę zaprawy, napełniliśmy ostatnie wiadro i ułożyliśmy ostatnią cegłę.
Tatulo stał i przyglądał się, jak kończymy murować ostatni fragment ściany. Z papierosem w dłoni obserwował nas w milczeniu, podziwiając nasze dzieło. Harry i ja osadziliśmy w ścianie ostatnią cegłę, po czym zapadła cisza. Harry wzruszył ramionami, jakby chciał zapytać: „I co teraz? Mamy skakać z radości, wiwatować, świętować?”. Cofnęliśmy się ostrożnie i stanęliśmy przy ojcu.
Wszyscy trzej wpatrywaliśmy się w skupieniu w naszą nową ścianę.
W końcu Tatulo rzucił na ziemię niedopałek, zgasił go podeszwą buta, wypuścił z płuc ostatni kłąb dymu i ani przez moment nie odrywając oczu od ściany, powiedział:
– Nigdy więcej nie mówcie mi, że czegoś nie da się zrobić.
Potem wszedł do warsztatu i wrócił do swoich zajęć.
* _Will_ to w języku angielskim zarówno rzeczownik „wola”, jak i forma skrócona pewnych imion, np. imienia Willard (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczy).