- W empik go
Wincenty Pol jako poeta - ebook
Wincenty Pol jako poeta - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 211 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W mało czytanym Pamiętniku W. Pola o literaturze polskiej XIX wieku złorzeczy autor pewnej rutynie, przyjętej w wykładzie tej literatury w książkach i dziennikarstwie i opartej na czasowych teorjach. Teorje, powiada Pol, należą do czasu i panujących wyobrażeń, a fakta dopiero należą do historji (Prel. 1). Obalić rutynę utkaną ze stronniczych uprzedzeń i płytkich teorji, może tylko krytyka, ale krytyka za dni naszych jakież nieprzebrane ma zastępy nieprzyjaciół? Jeden z takich krytyków (Łuniewski, Niwa, 24 zeszyt. 1876 r.) powiada: po macoszemu postępuje z poezją krytycyzm sui generis ostatnich czasów. Eozpoczęto szturm do poezji już nie w imię oderwanych zachceń, lecz z całym systemem sztucznie powiązanych i wzajemnie wspierających się teorji. Przetrząśnięto archiwa przeszłości i pociągnięto wielkich naszych mistrzów do odpowiedzialności przed obliczem moralnem i umysłowem chwili dzisiejszej. Dostaje się więc rutynie, bo na względnych i odkwitłych teorjach oparta; dostaje się krytycyzmowi, bo w imię nowych teorji sądzi; największa zaś wina spada na teorje za to, że śmią dopuszczać się zbrodni i powoływać umarłych wielkich mistrzów słowa przed sąd chwili obecnej, to jest przed jedyny możebny trybunał, zawsze otwarty i nieznający żadnych prekluzyjnych terminów, przed który bodajby przychodziło co najwięcej spraw sądzonych po raz dziesiąty, albo setny z odnawiających się wciąż apelacji. A jednak nikt się nie obejdzie bez krytyki, a krytyka musi teoryzować, to jest rozkładać każdy poetycki utwór na pierwiastki, tłómaczyć towarzyszące powstaniu jego okoliczności i warunki i, pozbawiwszy go wszelkich barw jaskrawych, któremi go przyodziewało uczucie namiętne, podać treść jego przejrzysto jasną, w niezabarwionem świetle idei. Krytyka porządkuje nagromadzone skarby twórczości poetyckiej, ułatwia użytkowanie z nich, uprząta wszystko, co zużyte i przeżyte, rozpędza ćmy szkodliwe ślepych naśladowców. W krytyce spoczywa rękojmia umysłowej niezależności i samodzielności społeczeństwa w obec wielkich mocarzy myśli, których panowanie jest niesłychanie długie i mocne, bo trwa nieraz przez długi ciąg pokoleń, ale wtedy tylko bywa pożyteczne, kiedy oparte me na ślepej wierze, lecz na krytycznie co chwila sprawdzanem ich uznaniu. Krytyka ma prawo żądać: by była bez uprzedzenia i spokojnie wysłuchaną. Zbić ją można, lecz nie wprzód, aż wykazane będą myłki i szczerby w jej teorjach, a głównie wady w jej metodach, środkach i sposobach badania. W imię tych niezaprzeczonych praw krytyki upraszam o spokojne wysłuchanie krytycznego studjum o jednym z mistrzów naszego parnasu, o mężu niedawno jeszcze, bo przed laty 6-ciu zmarłym i niezawodnie należącym do niewielkiej liczby nieśmiertelnych. Postać to była piękna, poważna, podniosła, pociągająca wszystkich, którzy mieli szczęście ją poznać, i tak na wskroś polska, że niktby się w nim nie domyślił kropli krwi niemieckiej.