Winnice Argentyny - ebook
Winnice Argentyny - ebook
Nicolas i Madalena wdali się w potajemny romans, choć ich rodziny były od lat skłócone. Madalena poznała jednak mroczny sekret swojej matki i to zmusiło ją do wyjazdu bez słowa. Nicolas nie wybaczył jej, że go porzuciła. Gdy Madalena wraca do Argentyny osiem lat później, by przejąć rodzinną winnicę, Nicolas chce kupić jej posiadłość i zmusić ją, by na zawsze zniknęła z jego życia. Lecz ona ma zupełnie inne plany…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-0711-9 |
Rozmiar pliku: | 778 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stojąca w cieniu Maddie Vasquez wyglądała jak uciekinierka. W odległości kilku jardów od miejsca, w którym się znajdowała, wyrastał budynek najdroższego hotelu w Mendozie. Fasada utrzymana w stylu kolonialnym wychodziła wprost na imponujący Plaza Indepencia. Maddie przekonywała się w myślach, że wcale nie jest zbiegiem. Potrzebowała chwili, aby odzyskać panowanie nad sobą. Obserwowała wlewający się do foyer tłum ludzi majętnych i wpływowych, na który składała się śmietanka miejscowej socjety.
Wieczór łagodnie przechodził w noc, pomiędzy pobliskimi drzewami i krzakami migotały światła dodające scenerii baśniowego uroku. Zacisnęła drobne usta, czując przyspieszone bicie serca. Już dawno przestała być częścią owego idealnego świata, jeśli w ogóle kiedykolwiek do niego należała. Nigdy nie miała złudzeń co do tego, jak naprawdę wygląda rzeczywistość. Matka traktowała ją niczym lalkę i prezentowała publicznie w coraz wymyślniejszych strojach, zaś ojcu nieustanie przypominała o utraconym bezpowrotnie synu.
Potrząsnęła głową, jakby w ten sposób mogła uwolnić się od ogarniającego ją smutku. Kiedy dostrzegła srebrny samochód o niskim zawieszeniu, który niemal bezgłośnie podjechał pod wejście główne, cofnęła się instynktownie. Zabytkowy wóz musiał kosztować majątek. Poczuła suchość w ustach. Czy to możliwe, że…
Ubrany w służbowy uniform portier otworzył drzwi samochodu i z wnętrza wyłoniła się potężna sylwetka.
Na chwilę wstrzymała oddech.
Nicolas Cristobal de Rojas cieszył się opinią najbardziej wpływowego kupca winnego w Mendozie, a może nawet w całej Argentynie. Dodatkowa inwestycja we francuskie bordeaux sprawiła, że każdego sezonu mógł zaoferować klientom dwa nowe roczniki. W skrajnie niepewnej branży winiarskiej jego firma odnotowała w ostatnich latach trzykrotny wzrost zysków. Mierzący metr dziewięćdziesiąt wzrostu, barczysty przedsiębiorca wydawał się żywą reklamą sukcesu.
Ubrany w czarny smoking, który podkreślał regularne, choć nieco surowe rysy, szedł w stronę budynku, rozglądając się wokół znudzonym wzrokiem. Bezwiednie zerknął w stronę miejsca, w którym Maddie przycupnęła jak pospolity złodziejaszek, a potem znów się odwrócił. Poczuła, jak opuszcza ją napięcie.
Wzięła głęboki wdech. Już prawie zapomniała o tym, jak niewiarygodnie niebieskie były jego oczy. Wyglądał szczuplej, a ogorzała twarz miała w sobie coś pociągającego. Ciemne blond włosy wyróżniały go w tłumie, podobnie jak charyzma i urok osobisty. Jednak nie chodziło wyłącznie o wygląd, lecz także o aurę władzy i siły, którą roztaczał wokół.
Nagły ruch przyciągnął uwagę obserwatorki. Po drugiej stronie samochodu stanęła wysoka, jasnowłosa piękność, skwapliwie korzystając z pomocy sumiennego portiera. Maddie patrzyła, jak kobieta obchodzi pojazd, aby dołączyć do towarzyszącego jej mężczyzny. Długie włosy lśniły w słońcu na równi z sięgającą ziemi srebrzystą suknią z lamy podkreślającą zgrabną sylwetkę.
Nieznajoma położyła dłoń na ramieniu Nicolasa, po czym para wymieniła spojrzenia. Kiedy Maddie dostrzegła, że na twarzy kobiety pojawił się zmysłowy uśmiech, ogarnął ją niemal fizyczny ból. Odruchowo położyła dłoń na brzuchu. Tylko nie to, powtarzała w myślach.
Jako nastolatka nie przestawała o nim myśleć, pożądać go i marzyć o wspólnych chwilach. Ostatecznie naiwne fantazje doprowadziły do katastrofy, która pogłębiła zadawniony konflikt pomiędzy dwiema rodzinami. Nowy spór przyćmił dawne waśnie, a w jego efekcie ucierpieli bliscy Maddie. Ona zaś nie tylko zrealizowała swoje najskrytsze fantazje, lecz także posmakowała gorzkiej rzeczywistości.
Ostatni raz spotkała Nicolasa Cristobala de Rojas w jednym z londyńskich klubów, gdzie wypatrzyli się w zatłoczonej sali. Do dziś nie zapomniała spojrzenia pełnego pogardy, którym ją obdarzył przed wyjściem.
Wyprostowała się, próbując odzyskać nad sobą kontrolę. Nie mogła spędzić w kryjówce całej nocy. Przecież przyszła tu, by mu oznajmić, że wróciła w rodzinne strony i nie planuje sprzedaży posiadłości ani teraz, ani w przyszłości. Nie zamierzała stracić rodzinnej spuścizny, którą niedawno odziedziczyła. Powinien się o tym dowiedzieć, skoro przez tak długi czas naciskał na ojca. Wykorzystując fizyczne niedomaganie i emocjonalną kruchość mniej zaradnego sąsiada, wszelkimi sposobami starał się zmusić go do zbycia majątku.
Chętnie skorzystałaby z pośrednictwa radcy prawnego, ale nie mogła sobie pozwolić na jego wynajęcie. Poza tym nie chciała, by de Rojas uznał, że brak jej odwagi, żeby stanąć z nim oko w oko. Usiłowała wyrzucić z pamięci zakończone awanturą ostatnie spotkanie, ponieważ miała coraz większą ochotę na to, aby odwrócić się na pięcie i uciec. Skupiła się więc na teraźniejszości i zaczęła planować przyszłość.
Wiedziała więcej niż ktokolwiek o bezduszności rodziny de Rojas, a mimo to zaskoczyła ją bezwzględność, z jaką Nicolas potraktował chorowitego ojca. Okłamywała się, wierząc, że różni się on od krewnych. Powinna go była przejrzeć.
Drżącymi dłońmi wygładziła czarną, połyskliwą suknię. Skromny budżet sprawił, że od wyjazdu z Argentyny rzadko pozwalała sobie na kupowanie wieczorowych kreacji. Jednak dziś, podczas uroczystego przyjęcia handlarzy winem organizowanego w Mendozie rokrocznie, musiała wyglądać elegancko, aby swobodnie wmieszać się w tłum. Na szczęście znalazła ubrania matki, których ojciec nie zniszczył w napadzie szału przed laty.
Zabudowany z przodu model wydawał się skromny. Dopiero kiedy wyjęła suknię z plastikowego worka i przymierzyła, zorientowała się, że tkanina odsłania plecy niemal do pośladków. Nie mogła jednak tracić czasu na zastanawianie się, skoro chciała wykorzystać nadarzającą się okazję.
Żałowała, że mama nie była wyższa i mniej ekstrawagancka. Kreacja ledwie sięgała połowy uda, odsłaniając blade nogi. Niezwykłe połączenie ciemnych włosów, zielonych oczu i mlecznej cery Madalena zawdzięczała prababce, która przybyła do Ameryki z Irlandii w czasie wielkiej fali emigracji, a następnie wżeniła się w rodzinę Vasquezów.
Gdy wreszcie opuściła zacieniony zakątek niedaleko hotelu, owionęła ją delikatna bryza, uświadamiając, że jest przesadnie obnażona. Odnajdując w sobie potrzebną odwagę, zignorowała pełne uznania spojrzenia i weszła do wyłożonego marmurem lobby.
Nicolas de Rojas powstrzymał się od ziewnięcia. Pracował obecnie dwadzieścia cztery godziny na dobę, aby mieć pewność, że wkrótce będzie można rozpocząć zbiory. Po chłodnym lecie należało się spodziewać wina wyśmienitego albo wręcz przeciwnie – trunku nie do przyjęcia. Skrzywił się lekko, świadomy, że doglądanie winorośli nie było jedynym powodem nieustannej krzątaniny. Jego pracowitość miała korzenie w niełatwym dzieciństwie.
– Czy jestem aż tak nudna? – usłyszał cierpki głos.
Wrócił do rzeczywistości, spojrzał na partnerkę, a potem uśmiechnął się kpiąco.
– Ależ skąd.
Blondynka ścisnęła go za ramię.
– Chyba dopadła cię melancholia. Powinieneś wpaść do Buenos Aires i rozerwać się trochę. Zupełnie nie rozumiem, jak ty wytrzymujesz na tym odludziu.
Dziewczyna wzruszyła teatralnie ramionami, po czym oznajmiła, że musi przypudrować nos, i oddaliła się, zmysłowo kołysząc biodrami. Uodporniony na tego typu sztuczki, obserwował poruszenie wśród pozostałych mężczyzn. Dziękował szczęśliwej gwieździe, że obecność Estelli powstrzymała czające się w kuluarach pożeraczki męskich serc. Zwykle nie odstępowały go na krok. Jego ostatni związek zakończył się godzinną histerią kochanki, która tonąc we łzach, oskarżała go o brak uczuć. W najbliższym czasie nie miał ochoty na powtórkę.
Dla odrobiny spokoju gotów był zrezygnować nawet z seksu. Prawdę mówiąc, ostatnie miłosne podboje wydawały się raczej jednowymiarowe i przynosiły wyłącznie fizyczną satysfakcję. Długoterminowe związki nie wchodziły w grę. Toksyczna relacja rodziców stała się ostrzeżeniem na całe życie. Postanowił, że jeżeli kiedyś zwiąże się z kimś na stałe, by przekazać rodzinne dziedzictwo kolejnemu pokoleniu, to wybierze kandydatkę z największą ostrożnością.
Kiedy tak rozmyślał, w wejściu do sali balowej pojawiła się intrygująca postać. Nie wiedzieć dlaczego, przeszedł go nagły dreszcz, podobnie jak wtedy, gdy stał przed gmachem hotelu, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że ktoś go obserwuje. Dostrzegał jedynie długie, zgrabne nogi i błyszczącą, czarną sukienkę, która okrywała smukłą figurę, a mimo to widok wydał się znajomy. Kobieta odrzuciła na plecy ciemne włosy, odwróciła się i prosta jak struna ruszyła w jego kierunku.
Chociaż miał ochotę odejść, pozostał na miejscu, a tymczasem ona podchodziła coraz bliżej, przeciskając się wśród gości. W jego głowie kotłowały się niespokojne myśli. To niemożliwe, przekonywał się po cichu. Przecież wyjechała do Londynu.
Zignorował rozlegający się wokoło cichy pomruk, który przybrał na sile, gdy nieznajoma zatrzymała się kilka stóp od niego. Ogarnęło go niedowierzanie, a zaraz potem zachwyt. Wyglądała niesamowicie – od ich ostatniego spotkania przeobraziła się w posągową piękność, smukłą i zmysłową. Nie zdawał sobie sprawy z natarczywości własnego spojrzenia, dopóki nie dostrzegł na jej twarzy rumieńca.
Miejsce niedawnej apatii zastąpił kalejdoskop emocji – najsilniejsze było poczucie zdrady i upokorzenia, którego nie zdołały zagłuszyć wszystkie te lata. Chcąc ugasić narastające pożądanie, schronił się za bezpieczną fasadą gniewu. Bronił się przed wspominaniem chwil, kiedy niemal utonął w szmaragdowych oczach.
– Madalena Vasquez? Co ty tu robisz? – powiedział wolno, ukrywając zdenerwowanie.
Wzdrygnęła się na myśl o czasach, kiedy nazywał ją Maddie. Miała wrażenie, że pokonanie drogi od drzwi do miejsca, w którym teraz stała, zajęło całą wieczność, a nie kilka sekund. Sprawy nie ułatwiał fakt, że buty należące niegdyś do matki były za duże o jeden rozmiar. Słyszała wypowiadane szeptem komentarze, domyślając się, że są dalekie od pochlebstw. Ludzie nie zapomnieli o tym, jak osiem lat temu ojciec wyrzucił z domu ją i matkę na oczach gapiów.
Nicolas de Rojas wykrzywił usta w kiepskiej parodii uśmiechu.
– Przyjmij wyrazy współczucia z powodu śmierci ojca.
Ciało Maddie ogarnął ogień.
– Nie udawaj, że cię to obchodzi – syknęła, świadoma, że goście nadstawili uszu. Dławiły ją gniew i żal z powodu śmierci taty. Tymczasem Nicolas ani trochę nie przejął się otaczającym tłumem. Skrzyżował ręce na piersi, jakby zamierzał ją zastraszyć. W odpowiedzi zacisnęła pięści.
– Wcale o to nie dbam. Po prostu chciałem być uprzejmy.
Jej policzki zapłonęły. Z gazet dowiedziała się, że ojciec Nicolasa odszedł przed kilku laty, a chociaż ich zmarli ojcowie pałali do siebie nienawiścią, nie potrafiła cieszyć się niczyją śmiercią, nieważne, czy to wroga, czy przyjaciela.
– A mnie jest przykro z powodu twojej straty.
Uniósł brwi, po czym jego twarz stężała.
– A mojej matki nie żałujesz? Popełniła samobójstwo zaraz po tym, jak dowiedziała się o trwającym od wielu lat romansie. Ojciec sam wszystko wyznał.
Maddie przybladła, zorientowawszy się, że od dawna znał prawdę. Za wymuszoną uprzejmością musiał skrywać niewyczerpane pokłady złości.
W głowie czuła pustkę. Nie miała pojęcia, że sprawa wyszła na jaw. Wiadomość o samobójstwie też ją ominęła.
– Nic o tym nie wiedziałam…
Lekceważąco machnął ręką.
– Bo niby skąd. Obie wyjechałyście w pośpiechu, nie mogąc się doczekać podróży do Europy.
Poczuła nudności. Spotkanie okazało się boleśniejsze, niż zakładała. Spodziewała się, że zamienią parę słów, zachowując pozory uprzejmości, po czym każde pójdzie w swoją stronę. Jednak animozja trawiąca ich rodziny od pokoleń odżyła. Podzieliło ich coś jeszcze, czego Maddie wolała nie nazywać.
De Rojas zaklął gardłowym głosem, złapał ją za rękę i zanim się zorientowała w sytuacji, odciągnął w kąt sali. Tu, z dala od świadków, do reszty opuściły go dobre maniery, a surowa twarz wyrażała niezadowolenie.
Wyrwała się z uścisku i zaczęła masować bolące ramię.
– Jak śmiesz traktować mnie jak krnąbrne dziecko!
– Przecież już raz spytałem, skąd się tu wzięłaś? Dobrze wiesz, że nie jesteś mile widziana w mieście.
Dotknięta jego arogancją, przypomniała sobie, jaki był cel wizyty. Chodziło o jej przyszłość.
– Dla twojej informacji: mam takie samo prawo tu przebywać jak ty. Ojciec nie uległ naciskom, więc i ja nie pozbędę się majątku.
De Rojas warknął tylko:
– Stałaś się posiadaczką kawałka ziemi porośniętej marnymi szczepami. Winnica przedstawia żałosny widok, a na dodatek od lat nie wyprodukowaliście trunku, któremu warto by poświęcić choćby odrobinę uwagi.
Postanowiła nie przyznawać, że pod rządami ojca majątek podupadł.
– Wypychaliście go z rynku tak długo, aż nie był w stanie dłużej konkurować.
– Nam też nie zawsze było lekko. Chciałbym móc powiedzieć, że nie robiliśmy nic poza sabotowaniem firmy Vasquezów, ale prawda jest taka, że straciliście klientów, ponieważ oferowaliście wino złej jakości. Porażkę zawdzięczacie wyłącznie sobie.
Brutalna prawda zaszokowała ją do tego stopnia, że cofnęła się gwałtownie. Oczy rozmówcy nadal zdradzały oburzenie. Jednak zachowanie Maddie spowodowane było nie tyle gniewną reakcją Nicolasa, ile nagłą bliskością, która przywołała wspomnienia. Powróciła pamięcią do momentu, w którym przywarła do jego ciała tak mocno, że czuła każdy napięty mięsień, upajając się jego pożądaniem. Pragnęła go tak bardzo, że niemal błagała, aby…
– Tu jesteś!
– Nie teraz – mruknął w stronę Estelli, która pojawiła się u jego boku. Wdzięczna za interwencję Maddie zerknęła na urodziwą kobietę, którą pamiętała sprzed hotelu, po czym ruszyła przed siebie, ale Nicolas zdołał ją zatrzymać.
– Poczekaj na mnie przy stoliku – zwrócił się do towarzyszki.
Estella przyjrzała się obojgu, a potem gwizdnęła pod nosem i pokręciła głową z rozbawieniem. Maddie doszła do wniosku, że jak na kochankę blondynka zachowuje się beztrosko, ale zaraz skupiła się na bolącym nadgarstku. Nawet nie zauważyła, kiedy sukienka zsunęła się, obnażając jedno ramię. Nie odrywał wzroku od nagiego fragmentu skóry, a ona mówiła coś bez ładu i składu, byleby nie dać się usidlić błękitnemu spojrzeniu, które zaraz złożyła na karb bujnej wyobraźni. Przecież on nie czuł do niej nic poza nienawiścią.
– Chciałam ci osobiście powiedzieć, że wróciłam na dobre i zatrzymam winnicę. Zresztą i tak nie sprzedałabym jej tobie. Nie po tym, co się między nami wydarzyło. Już prędzej puściłabym ją z dymem. Zrobię wszystko, żeby firma odzyskała dawną renomę.
Wyprostował się. Odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem pełnym niedowierzania. Kiedy znów na nią spojrzał, poczuła się nieswojo.
– Zastanawiam się, jak go przekonałaś, żeby ci zapisał majątek? Kiedy wyjechałyście, a o romansie zrobiło się głośno, nikt nie przypuszczał, że znów się tu pojawicie. Ludzie uznali, że stary prędzej zostawi posiadłość ulicznemu burkowi niż którejś z was.
Zacisnęła pięści. Sama myśl o tym, przez co przeszedł ojciec, sprawiała jej przykrość.
– Wygadujesz bzdury – wycedziła.
Nawet nie zareagował i ciągnął dalej.
– Wszyscy wiedzą o tym, że Vasquez umarł biedny jak mysz kościelna. Podejrzewam więc, że to bankier ze Szwajcarii, za którego wyszła twoja matka, finansuje tę fanaberię. A może sama złapałaś bogatego męża? W Londynie jest w czym wybierać, a jak się przekonałem, chadzałaś do odpowiednich klubów.
Krew zawrzała w żyłach Maddie.
– Matka za nic nie płaci i chociaż to nie twoja sprawa, nie mam też bogatego męża ani kochanka.
Twarz Nicolasa zdradzała niedowierzanie.
– Zatem księżniczka uznała, że może wrócić do domu i jak gdyby nigdy nic przywrócić świetność podupadłej firmie bez niczyjej pomocy i fachowej wiedzy? Znalazłaś sobie nowe hobby po tym, jak znudziły cię przyjęcia na jachtach w Cannes?
Czuła wzbierającą falę gniewu. Nie miał pojęcia, jak bardzo starała się udowodnić ojcu, że może dorównać każdemu mężczyźnie… szczególnie zaś tragicznie zmarłemu bratu. Po śmierci taty straciła na to szansę, ale postanowiła, że nie zmarnuje spuścizny, która przypadła jej w udziale. Poradzi sobie i nie pozwoli, aby ktokolwiek stanął jej na drodze do sukcesu.
– Właśnie to chciałam powiedzieć – odparła z pasją. – Trzymaj się ode mnie z daleka i pogódź się z myślą, że nigdy nie wywieszę tabliczki „na sprzedaż”.
Odchodząc, niechętnie zaprezentowała nagie plecy, a on zareagował chłodno:
– Za dwa tygodnie uciekniesz z krzykiem. Nie masz zielonego pojęcia o tym, jak prowadzić taki interes, bo nie przepracowałaś w winnicy ani jednego dnia. Twój ojciec windował ceny, zamiast skupić się na poprawie jakości owoców. Nie wiesz, na co się porywasz. Poza tym niezależnie od tego, jaką ustalisz cenę, zaproponuję podobną, bo nic nie sprawi mi większej satysfakcji niż przegonienie stąd Vasquezów raz na zawsze.
Był świadom, że nie zajmowała się uprawą, bo kiedyś sama mu o tym powiedziała. Teraz wykorzystał tę wiedzę przeciwko niej.
Postąpił naprzód i oznajmił bez emocji:
– Prędzej czy później ta ziemia stanie się częścią mojego majątku. Sprzeciwiając się naturalnej kolei rzeczy, przedłużasz jedynie własną agonię. Pomyśl tylko, już za tydzień mogłabyś się znaleźć w Londynie i usiąść w pierwszym rzędzie na pokazie mody, a na koncie miałabyś tyle pieniędzy, że długo nie musiałabyś się o nie martwić. Zrobię wszystko, żebyś tu nie zagrzała miejsca.
Miała wrażenie, że stoi nad urwiskiem. Wrogość nie tylko zaskoczyła ją, lecz także przestraszyła. Nie potrafiła opanować drżenia głosu.
– To mój dom i nigdzie się stąd nie ruszę, nawet gdybym miała zapłacić za to głową.
Chociaż wiele z tego, co powiedział, było prawdą, mylił się co do tego, jak wyglądało jej życie, a ona nie zamierzała wyprowadzać go z błędu. Cofnęła się o krok i oznajmiła:
– Ty i twoi ludzie nie jesteście mile widziani w mojej posiadłości. Trzymajcie się ode mnie z daleka.
Uśmiechnął się złośliwie.
– Doceniam bojowniczą postawę, Vasquez. Zastanawiam się tylko, na jak długo starczy ci sił do walki.
Maddie odwróciła wzrok i udała się w powrotną drogę, co rusz potykając się z powodu zbyt dużego obuwia. Maszerowała w stronę drzwi z zaciśniętymi zębami, mając nadzieję, że nie upokorzy się, gubiąc szpilki na oczach tego aroganta. Kiedy dotarła na parking i wsiadła do starego jeepa, który niegdyś należał do ojca, stres dał o sobie znać. Przez kilka minut dygotała na całym ciele.
Chociaż znajdowała się na straconej pozycji, postanowiła, że i tak spróbuje odbudować rodzinny biznes. Po latach rozłąki wreszcie pogodziła się z ojcem. Wróciłaby dużo wcześniej, gdyby wiedziała, że przyjmie ją z otwartymi ramionami. Kiedy więc otrzymała serdeczny list, w którym przepraszał za swoje postępowanie, ani chwili nie zwlekała z powrotem.
Nie miała z tatą dobrego kontaktu. Zawsze podkreślał, że marzył o synu, i dawał jasno do zrozumienia, że miejsce kobiety jest w kuchni, a nie w winnicy. Wobec widma utraty dorobku całego życia na łożu śmierci wynagrodził córce lata zaniedbań. Przyjechała natychmiast, mając nadzieję, że zdąży się pożegnać, ale ojciec odszedł, kiedy znajdowała się na pokładzie samolotu lecącego do Buenos Aires. Na lotnisku czekał na nią prawnik, który przekazał smutną nowinę. Z Mendozy pojechała prosto na rodzinny cmentarz położony na skraju posiadłości, gdzie odbył się cichy pogrzeb. Nie zdołała skontaktować się z matką, która wraz z czwartym, młodszym o dziesięć lat mężem udała się w rejs. Po konfrontacji z sąsiadem opętanym wizją przejęcia ziemi należącej do Vasquezów czuła się osamotniona.
Jak głosiła legenda, przodkowie Maddie i Nicolasa byli przyjaciółmi, którzy wyemigrowali z Hiszpanii do Argentyny, aby tam rozpocząć nowe życie. Kiedy plany założenia winnicy pokrzyżowała kobieta, a gorący romans zakończył wieloletnią przyjaźń, Vasquez poprzysiągł zemstę i otworzył w pobliżu konkurencyjne przedsiębiorstwo, które odniosło niewiarygodny sukces. Spór pogłębiał się z każdym pokoleniem, ponieważ przedstawiciele dwóch rodzin nieprzerwanie walczyli o dominację. Nierzadko dochodziło do przemocy, której kulminacją stało się morderstwo mężczyzny należącego do rodziny de Rojas. Nigdy jednak nie udowodniono, że zbrodni dopuścił się Vasquez.
Po wielu latach fortuna odwróciła się, tak że po narodzinach Maddie obie firmy szły niemal łeb w łeb. Trwającą wiele dekad zaciekłą wojnę zakończył kruchy rozejm. Mimo to dziewczynce wpajano od najmłodszych lat, że dom sąsiadów to miejsce zakazane.
Policzki jej zapłonęły, kiedy przypomniała sobie szydercze określenie „księżniczka”, którego użył Nicolas. Spotkali się zaledwie kilka razy podczas lokalnych przyjęć, a gospodarze za każdym razem dokładali starań, by przypadkiem nie musieli spędzać czasu w swoim towarzystwie.
Matka Maddie wykorzystywała każdą okazję, aby publicznie zaprezentować córkę w najmodniejszych ubrankach, próbując zmienić kochającą książki chłopczycę w małą elegantkę. Potrzebowała nie tyle córki, ile rozmiłowanej w modzie przyjaciółki. Przy każdej takiej okazji zawstydzona Maddie starała się wmieszać w tłum, jednak nie opuszczała jej fascynacja starszym o sześć lat Nicolasem Cristobalem de Rojas, który już jako nastolatek był zaskakująco męski i bezczelny. Tarcie między rodami dodatkowo zwiększyło jej zainteresowanie.
Kiedy skończyła dwanaście lat, rodzice wysłali ją do położonej w Anglii szkoły z internatem. Odtąd przyjeżdżała do domu jedynie na wakacje z nadzieją, że zdoła rzucić okiem na przystojnego sąsiada podczas przyjęcia czy meczu polo. Wyglądając z okna sypialni, widywała go czasem, gdy konno objeżdżał majątek.
Na spotkaniach towarzyskich niezmiennie otaczał go wianuszek dziewcząt. Najwyraźniej nic się nie zmieniło, skoro przed chwilą bez zastanowienia odprawił prześliczną blondynkę.
Przed ośmiu laty zawieszenie broni między rodzinami dobiegło końca, a otwarta wrogość udzieliła się nastolatkom. Uświadomiła sobie, że wyobrażenie, jakie miał o niej de Rojas, było wynikiem wieloletniej propagandy. Nie zmieniły go ani przypadkowe spotkania, ani momenty namiętności, które zakończyły się rozczarowaniem.
Przekręciła kluczyk w stacyjce. W baku pozostało wystarczająco dużo paliwa, by bezpiecznie wrócić do niewielkiego miasteczka Villarosa oddalonego od Mendozy o trzydzieści minut jazdy. Dzięki swojej pozycji de Rojas mógł się zatrzymać w okazałym hotelu, a na nią czekało jedynie podupadłe gospodarstwo, w którym przed kilkoma miesiącami odcięto prąd. Właścicielka i najwierniejsi pracownicy musieli się zdać na przestarzały generator.
Wyjeżdżając z parkingu, pomyślała, że przodkowie Nicolasa mają używanie, widząc ją w tak żałosnej sytuacji.