- nowość
- W empik go
Witaj Warszawo - ebook
Witaj Warszawo - ebook
Emma to nowoczesna kobieta pracująca na wysokim stanowisku w banku. Jest ambitna, stanowcza, miła, kompetentna, wyznacza sobie cele i je realizuje. Niespodziewany wyjazd za granicę ma szansę stać się punktem zwrotnym w jej życiu. Czy pójdzie za głosem serca i uwierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, czy może chłodny profesjonalizm zagłuszy uczucie? Opowieść o grupie przyjaciółek próbujących rozpalić ogniska miłości — ponieważ to ona jest najważniejsza w życiu. Książka dla dorosłych.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-840-2 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od autora
Dlaczego napisałem tę książkę? Zawsze interesował mnie temat drogi i zagubienia. Czasem jesteśmy na właściwej drodze, a potem z niej zbaczamy. Czasem trudno nam znaleźć właściwą drogę i potrzebujemy przewodnika, który pomoże nam uporządkować nasze sprawy. Bywa tak, że człowiek goni za karierą, ale jego życiowym celem jest posiadanie rodziny. Jednak nie może jej założyć, nim nie zrealizuje celu, który wcześniej sobie wyznaczył — mimo że nie potrzebuje jego realizacji. Inna osoba będzie żyła z mężem w związku, w którym brakuje namiętności. Będzie myślała, że wszystko już minęło. Czekała… nie wiem na co. Na śmierć? Na zestarzenie się? A być może wystarczy na nowo rozgrzać ognisko. Nieważne, kto je zacznie rozgrzewać. Jeszcze ktoś inny będzie całe życie singlem i będzie szczęśliwy. Nie ma jednej drogi w życiu i nie ma jednej odpowiedzi, jak znaleźć właściwą drogę. Niekiedy jeden będzie musiał przelecieć samolotem tysiące kilometrów, a drugiemu wystarczy zwykła rozmowa z sąsiadem. Człowiek musi stoczyć więcej niż jedną bitwę, by zdobyć szczęście.Spełnienie marzenia
Przy jednej z malowniczych francuskich ulic znajdowała się znana paryska restauracja. Było to miejsce, do którego paryżanie stali w kolejce w oczekiwaniu na wolny stolik. Jedzenie podawano tam wyśmienite, a obsługa zawsze dbała, aby gość został obsłużony z należytą starannością. Przed restauracją rozstawiono białe okrągłe stoliki z widokiem na pobliski park.
Przy jednym ze stolików siedziała młoda, dwudziestoośmioletnia Francuzka. Piękna kobieta o czarnych jak heban włosach, lekko kręconych. Miała niebieskie oczy i szczupłą sylwetkę. Ubrana była w białą garsonkę oraz wielki biały kapelusz. Spokojnie popijała latte i łyżeczką kosztowała savarin. Emma Blanc, bo tak się nazywała, pracowała w jednym z francuskich banków. Jej największym marzeniem było zostać dyrektorem zarządzającym ds. klientów korporacyjnych i rozwoju bankowości korporacyjnej. Całe swoje życie poświęciła na spełnienie tego marzenia. Od najmłodszych lat rodzice dbali o jej edukację, a w czasie studiów należała do najlepszych studentek. Oprócz bankowości ukończyła też studia podyplomowe z zarządzania projektami w branży IT, zdobyła certyfikat PRINCE2 i zdalnie certyfikat na Massachusetts Institute of Technology z wykorzystania sztucznej inteligencji. Była fanką metodologii scrum oraz agile w zarządzaniu projektami.
Tego dnia stanęła przed szansą spełnienia swojego wielkiego marzenia. Jej przełożony, Lucas, postanowił założyć własną firmę i kilka miesięcy wcześniej złożył wypowiedzenie. Najpoważniejszym kandydatem do jego zastąpienia była właśnie Emma, jego prawa ręka i pani wicedyrektor. Popijając latte, zerkała od czasu do czasu na park i bawiące się w nim dzieci. Patrzyła z politowaniem na rodziców, którzy ciągle za nimi biegali. Sama nie myślała o założeniu rodziny, a ostatnie dwa lata żyła w celibacie nastawiona wyłącznie na sukces zawodowy. Mimo zajmowania wysokiego stanowiska wynajmowała mieszkanie nieopodal restauracji. Nie chciała brać kredytu na własne mieszkanie w centrum Paryża.
Gdy po dłuższej chwili ciasto zniknęło z jej talerza, od razu podszedł kelner. Spojrzał na nią i się uśmiechnął.
— Czy smakowało pani nasze savarin? — zapytał, licząc, że klientka coś jeszcze zamówi.
— Tak! Ciasto było obłędne. Jakbym kosztowała kawałek nieba — stwierdziła Emma.
Kelner znów się uśmiechnął.
— Bardzo nam miło. Czy coś jeszcze podać?
— Niestety na dziś to wszystko, muszę w końcu wrócić do pracy.
Powiedziała, że będzie płacić kartą, więc kelner szybkim krokiem poszedł po rachunek oraz terminal. Emma zapłaciła, zostawiła napiwek, wstała i ruszyła w kierunku siedziby centrali banku. Czas jej przerwy obiadowej dobiegł końca, a sama była bardzo podekscytowana dzisiejszym dniem. Prezes banku zaprosił ją na spotkanie. Przeczuwała spełnienie swojego największego marzenia, na które tak ciężko pracowała. Do czasu znalezienia odpowiedniego kandydata, miała być osobą pełniącą obowiązki dyrektora. Był to jej pierwszy dzień w tej roli. Czuła jednak, że oficjalnie otrzyma stanowisko swoich marzeń, a nie osoby pełniącej obowiązki.
Idąc w kierunku centrali, podziwiała piękną architekturę, patrząc z oddali na wieżę Eiffla. Swoją przygodę z Paryżem rozpoczęła wraz z pierwszym rokiem studiów. Wcześniej mieszkała ze swoimi rodzicami w Lyonie. Jej ojciec, Hugo, był starszym, sześćdziesięciodwuletnim mężczyzną niskiego wzrostu, łysym, z czarną brodą. Mama, Alice, pięćdziesięciopięciolatka, tak jak córka miała ciemne włosy, szczupłą sylwetkę i niebieskie oczy. Rodzice bardzo martwili się o Emmę, wiedząc o jej wielkiej ambicji. Nie chcieli, aby córka cele zawodowe przedkładała nad te związane z rodziną. Już od jakiegoś czasu dawali jej znaki, że chcieliby w końcu wnuka, niestety bezskutecznie. Córka od dwóch lat nie miała czasu nawet na zwykłe randkowanie.
Przy wejściu do budynku przywitała się z ochroniarzami, którzy w trakcie jej przerwy się wymienili. Jeden z nich otworzył bramkę, a Emma z uśmiechem wcisnęła guziki i czekała na windę. Właśnie kilku jej znajomych wysiadło z windy, więc pozwoliła sobie jeszcze na krótką pogawędkę. Potem spojrzała na zegarek i czym prędzej udała się na ostatnie piętro, na którym znajdowało się biuro prezesa banku. Poinformowała sekretarkę o swoim przybyciu i czekała.
— Emmo, możesz wejść. Prezes jest już wolny — powiedziała sekretarka, lekko uśmiechając się do znajomej z pracy.
— Dzięki! — odpowiedziała Emma, wyraźnie rozpromieniona.
Weszła do biura prezesa. Na wielkim skórzanym fotelu siedział Gabriel, pięćdziesięciodwulatek o krótkich siwo-czarnych włosach. Prezes banku był niskiej postury i miał lekką nadwagę. Zawsze jednak był uśmiechnięty i bardzo otwarty do ludzi.
— Proszę, usiądź! — powiedział, wskazując krzesło.
Emma usiadła, lekko podenerwowana i podekscytowana jednocześnie.
— Panie prezesie, po co mnie pan wezwał?
— Jak dobrze wiesz, Lucasa już z nami nie ma, a ty pełnisz jego obowiązki do czasu znalezienia odpowiedniego kandydata. No i tutaj zaczyna się mój problem… — Prezes zawiesił głos.
Emma uniosła brwi ze zdziwienia.
— Jaki problem? — zapytała ostrożnie.
— Jesteś idealnym kandydatem na to stanowisko. Jednak u nas, we Francji, wszystkie procesy funkcjonują dobrze i nie potrzeba aż tak wybitnej jednostki na to stanowisko. Mam poczucie, że takim awansem zmarnowalibyśmy twój potencjał.
— Nie rozumiem… — wydusiła oszołomiona.
Prezes oparł łokcie na biurku, potem złączył dłonie. Spojrzał przenikliwie w kierunku pracownicy.
— Do końca miesiąca przekażesz Arturowi z działu prawnego wszystkie niezbędne informacje potrzebne do przejęcia tego departamentu. Jest to moja własna, dobrze przemyślana decyzja — oznajmił silnym głosem.
Emma się zdenerwowała. Czuła, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody.
— Dobrze, panie prezesie. Zrobię tak, jak pan mówi. A co ze mną?
— Na ciebie mam inny plan. Otóż są pewne problemy z polskim departamentem. Jak dobrze się orientujesz, działamy w wielu krajach i mamy w nich wiele oddziałów…
— Do czego pan zmierza? — zapytała lekko zdziwiona.
— Otóż w Polsce mamy bliźniacze stanowisko, na którym również jest wakat. Wiesz, że parę osób zostało tam już przeze mnie oddelegowanych. Mam przeczucie, że osoba taka jak ty, ambitna i inteligentna, to idealny kandydat na to stanowisko. Oczywiście miałabyś czas na przeprowadzkę, myślę, że miesiąc. Bilety ci kupimy, opłacimy mieszkanie, dostaniesz podwyżkę. Będziesz zarabiać dwa razy tyle co tutaj. Co o tym myślisz?
Emma czuła się przez chwilę jak w innym wymiarze. Jej wymarzone stanowisko w Polsce? Nigdy tam nie była i nigdy nie chciała tam pojechać. Kochała swój kraj. Była bardzo zaskoczona całą tą rozmową. Wiedziała jednak, że prezesowi się nie odmawia.
— Dziękuję, panie prezesie, jestem zaszczycona propozycją. Oczywiście jestem jak najbardziej na tak. Jestem tylko lekko zaskoczona.
Spojrzał na nią z uśmiechem, kiwając głową.
— Widzisz, Emmo, życie potrafi zaskoczyć. Jednak nie każdy ma tyle odwagi co ty, aby iść do przodu i dbać o jakość naszych usług również w innych krajach.
Po rozmowie Emma pojechała dwa piętra niżej. Sekretarka Lucasa, która tymczasowo była również jej sekretarką, nie mogła się już doczekać, co usłyszy od swojej szefowej.
— Już po rozmowie? — zapytała.
— Tak — odpowiedziała nadal nieco blada Emma.
— I co powiedział? Jesteś już oficjalnie dyrektorem departamentu?
— Tak, jestem, spełnię swoje największe zawodowe marzenie…
— Super! Tak się cieszę, bo bałam się, że jeszcze jakiś głupek będzie moim przełożonym.
— Twoim przełożonym będzie Artur, a ja moje marzenie mam spełnić w Polsce — wyjaśniła Emma.
— Jak to w Polsce? — Sekretarka była wyraźnie zdezorientowana.
— Po prostu. — Emma wzruszyła ramionami. — Otrzymałam przed chwilą propozycję nie do odrzucenia, więc za miesiąc jadę do Polski. Mam mieszkać w Warszawie, niedaleko siedziby banku. Jeszcze nie doszłam do siebie po tej informacji. Jak wrócę do domu, to chyba wypiję całą butelkę wina, a może nawet dwie… — mówiła trzęsącym się głosem.
Sekretarka starała się ją pocieszyć, jednak nic nie skutkowało. Emma weszła do swojego tymczasowego gabinetu.
„Kurwa! Już się przyzwyczaiłam do tego biura. Jeszcze tylko miesiąc, a potem do Warszawy. Masakra! A takie fajne przerwy robiłam sobie w mojej restauracji” — mówiła do siebie w myślach. Patrzyła przez okno na Paryż i czuła, że to jej ostatnie chwile tutaj. Będzie musiała zostawić miasto, które pokochała. Wszystko w celu spełnienia swojego marzenia zawodowego. Zaczęła chodzić nerwowo po pokoju. Po chwili zadzwonił jej telefon. Spojrzała szybko na wyświetlacz. Miała nie odbierać, bo wiedziała, czego będzie dotyczyć rozmowa, jednak z emocji odebrała.
— Cześć, mamo!
— Cześć, córciu! I jak, udało ci się z tym awansem? — zapytała Alice.
— Tak, ale to bardzo skomplikowany temat — odpowiedziała Emma niepewnym głosem.
— Skomplikowany? Co tam się wydarzyło?
— Dostałam awans, ale stanowisko jest w Polsce. Za miesiąc wyjeżdżam do Warszawy — oznajmiła Emma lekko drżącym głosem.
— Córciu, zrezygnuj! Po co ci to? — powiedziała Alice. — Jeszcze dalej będziemy mieli do ciebie.
— Mamo, sama nie wiem! Jestem oszołomiona, ale z drugiej strony całe życie na to pracowałam. Kto wie, może jak się sprawdzę, to za dziesięć lat zostanę prezesem banku? Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Muszę ochłonąć i zacząć się pakować. Miesiąc to niewiele czasu.
— A co z mieszkaniem? Właściciel znajdzie kogoś na twoje miejsce?
— Nie wiem jeszcze. Najwyżej będę musiała zapłacić za miesiąc z góry. Mieszkanie w Warszawie ma mi opłacać bank. No i zarobię dużo więcej niż tutaj. — Emma starała się trzeźwo ocenić sytuację.
— Ile razy powtarzaliśmy ci z ojcem, że w życiu pieniądze to nie wszystko.
— Mamo, ja mam dopiero dwadzieścia osiem lat! Mam jeszcze sporo czasu na założenie rodziny… Dobra, muszę kończyć, bo zaraz mam spotkanie z pracownikami, chcę się z nimi podzielić najnowszymi informacjami.
Rozłączyła się i już zdecydowanie w lepszym humorze wyszła ze swojego pokoju w kierunku sali konferencyjnej. Miała spotkanie z kierownikami, którzy jej podlegali. Gdy weszła do sali, wszyscy już byli obecni.
— Cześć! — Emma popatrzyła po zebranych. — Pewnie część z was słyszała już jakieś plotki odnośnie do mojej osoby. Plotki szybko się tutaj rozchodzą. Chciałam się z wami podzielić wszystkimi informacjami, jakie posiadam. Aktualnie, jak wiecie, zastępuję Lucasa i pełnię jego obowiązki, czyli zarządzam naszymi działami. Do końca miesiąca muszę przekazać swoje obowiązki Arturowi z działu prawnego. On będzie waszym nowym przełożonym. Jeśli chodzi o mnie, to będę pełnić to samo stanowisko, jednak w oddziale w Polsce.
— Do Polski cię przenieśli? — zapytał zdziwiony jeden z pracowników.
— Tak. Jednak traktuję to jako kolejne wyzwanie. Nie ukrywam, że na początku byłam zaskoczona. No ale teraz, kiedy już ochłonęłam, odbieram to wszystko bardzo pozytywnie. Każdy wyjazd czegoś człowieka uczy. Pamiętam, jak trafiłam do Paryża na studia, a przecież zawsze mieszkałam w Lyonie. Potem do centrali, następnie kilka awansów i jestem w miejscu, w którym jestem — mówiła Emma, lekko się uśmiechając.
Podwładni wyglądali na nieco zaskoczonych. Emma przedstawiła im plan działania na następne dni. Potem spakowała się i wyszła z centrali.
Jedyne, czego teraz pragnęła, to powrotu do swojego małego mieszkanka i odpoczynku na balkonie z kubkiem gorącej czekolady, patrzenia na miasto, które jest bliskie jej sercu. Gdy weszła do domu, od razu po rozebraniu się poszła do kuchni zrobić sobie gorące kakao. Potem wyszła na balkon i usiadła na niebieskim krześle, a napój położyła na złotym stoliku. Wyjęła telefon i zaczęła czytać o polskim oddziale. Potem przejrzała podstawowe informacje o Polsce i Warszawie. Czuła już lekkie podekscytowanie i powoli nakręcała się myślą wyjazdu do obcego kraju. Wcześniej rzadko wyjeżdżała za granicę.
Gdy zaczęło się robić późno, Emma umówiła się jeszcze na kawę następnego dnia ze swoją najlepszą przyjaciółką Jade. Jade była nieco starsza, miała trzydzieści lat. Poznały się, kiedy Emma jako studentka wynajmowała pokój w mieszkaniu, którego właścicielem była właśnie Jade.
W nocy Emma rozmyślała o tym, jak będzie wyglądać jej życie za półtora miesiąca. Po dłuższej chwili zasnęła.
Następnego dnia, gdy pojawiła się w biurze, zobaczyła swój gabinet wypełniony kwiatami. Poczuła się niezręcznie, ponieważ do wyjazdu zostało jeszcze trochę czasu, a jej pracownicy i koledzy z banku postanowili ją już pożegnać. Liściki przy bukietach wskazywały, że wszystkim było przykro z powodu jej wyjazdu. Patrzyła przez chwilę na swój gabinet w kwiatach. Popłynęły jej łzy po policzkach.
„Boże, a może to nie ma sensu? Może nie powinnam zostawiać Francji? Czy naprawdę moje marzenie zawodowe jest tyle warte, że mogę to wszystko poświęcić?” Czuła, że podjęta decyzja wywróci jej życie do góry nogami.
Tego dnia luźniej podchodziła do pracy, wiedziała, że wkrótce jej tutaj nie będzie, a miejsca, które każdego dnia sprawiały jej radość, pożegna na zawsze. Najbardziej lubiła posiedzieć razem z innymi pracownikami w kuchni, popijając kawę, żartując sobie z polityki albo prowadząc rozmowy o niczym. Godziny pracy mijały szybko, a każdy chciał chociaż przez chwilę porozmawiać z nią o całej sytuacji. Emma natomiast nie mogła się już doczekać kawy z Jade.
Gdy wybiła godzina spotkania, siedziała już przy jednym ze stolików w umówionym miejscu. Przyjaciółka trochę się spóźniała, ale Emma była do tego przyzwyczajona. W końcu dostrzegła w oddali piękną blondynkę w modnej czarnej sukience. Kobiety po chwili usiadły razem.
— Witaj, śliczna! — powiedziała Jade.
— Witaj, śliczniejsza! — odpowiedziała Emma, uśmiechając się do przyjaciółki.
— Zamówiłaś już coś dla Jade? Czy czekałaś na mnie?
— Czekałam!
— To opowiadaj, co się wydarzyło, co to za wielkie zmiany w twoim życiu. Bardzo mnie to zaintrygowało.
Emma w jednej chwili jakby wybuchła emocjami.
— Dostałam awans! Moje marzenie zawodowe się spełniło!
— Gratuluję! Bardzo się cieszę. Od zawsze tego pragnęłaś.
— Jednak jest pewien minus. Awans jest w centrali w Warszawie.
— W Polsce? — Jade zmarszczyła brwi. — Kochana, a nasze cotygodniowe wyjścia na czekoladę?!
— No właśnie. To duży minus, ale jak się ogarnę, to oczywiście zaproszę cię do swojego nowego mieszkania — odpowiedziała lekko zakłopotana Emma.
— Powiem ci szczerze, nie podoba mi się ten pomysł! — stwierdziła Jade. — Jednak za dobrze cię znam, aby się łudzić, że moje zdanie wpłynie na twoją decyzję. Wiem, że jest to decyzja ostateczna. Pozostaje mi tylko życzyć ci szczęścia i mieć nadzieję, że o Jade nie zapomnisz.
Na twarzy Emmy pojawił się serdeczny uśmiech.
— O tobie? Nigdy! Dobra, zamówmy już coś. Mam ochotę na gorącą czekoladę i ciasto. — Uśmiechnęła się do przyjaciółki i zawołała kelnera.
Żartowały sobie przy stoliku, a słońce dawało odczuć, że jest sierpień. Nic nie potrafiło zrelaksować Emmy tak jak czas spędzony z najlepszą przyjaciółką. W trakcie spotkania nie myślała o tym, że po wyjeździe nie będzie już spotkań z Jade i pozostanie im jedynie komunikator.
Po dwóch godzinach kobiety się pożegnały. Emma spokojnym krokiem podążyła w kierunku swojego mieszkania. Miała ochotę na lampkę wina i dobrą książkę. Wieczorem, w trakcie czytania, odebrała jeszcze telefon od mamy, która prosiła ją, aby przed wyprowadzką odwiedziła ich w Lyonie.
Następnego dnia, w sobotę, wstała około dziesiątej. Była nieco zmęczona, ponieważ na jednej lampce wina się nie skończyło, a książkę zakończyła czytać około trzeciej w nocy. Przygotowała się i wyszła do sklepu w okolicy. Kupiła świeżą, ciepłą bagietkę oraz ser pleśniowy. Po powrocie usiadła na balkonie z książką i śniadaniem. Był to jej rytuał, który zawsze bardzo ją relaksował i dodawał energii. Po śniadaniu zadzwoniła do właściciela mieszkania i poinformowała go, że za jakiś czas będzie musiała się wyprowadzić. Właściciel nie robił żadnych problemów, wiedział, że mieszkanie w centrum Paryża nie będzie długo czekało na lokatorów. Dzień minął jej szybko, a jego większość spędziła, leżąc w łóżku.
Gdy nastał poniedziałek, Emma poszła spotkać się z pracownikiem kadr odpowiedzialnym za jej relokację. Miała otrzymać mieszkanie służbowe, ale nie wiedziała jakie i gdzie konkretnie. W jej głowie pojawiały się liczne znaki zapytania. Po wejściu do pokoju grzecznie się przywitała.
— Nie będę ukrywać, że chciałabym wiedzieć, kiedy mam lecieć i gdzie dostanę mieszkanie.
— Mamy parę mieszkań, które w Warszawie wynajmujemy dla naszych pracowników — powiedziała kobieta z kadr. — To taki dodatkowy bonus zachęcający do relokacji. Twoje mieszkanie jest dobrze wyposażone, ma około stu dwudziestu metrów kwadratowych. Jest tam również parking podziemny na auto firmowe. Wylatujesz pierwszego września, bilet został już kupiony.
— Super! Czyli będę miała również samochód firmowy, tak jak tutaj.
— Tak. Co prawda do biura będziesz miała około trzystu metrów, ale w weekendy czy po pracy możesz korzystać. Tak jak wcześniej było wspomniane, dostaniesz podwyżkę oraz nowe stanowisko. Porozumiewać się będziesz z zespołem głównie po angielsku, a twoim głównym przełożonym będzie pan Ryszard Królikowski, prezes polskiego oddziału. Podlega on bezpośredniego pod naszego prezesa. Jeżeli będziesz miała jakiekolwiek problemy na miejscu, to masz mój telefon. Ja wszystkim się zajmę, współpracując z osobami z Polski.
— Powiem szczerze, że czym więcej mam informacji na temat tego wyjazdu, tym pewniej się czuję. Wszystko się tak szybko dzieje, że momentami mam wrażenie, że świat się porusza, a ja stoję w miejscu — roześmiała się Emma.
— Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! — powiedziała pracownica kadr.
— Święte słowa! Zawsze to wszystkim powtarzam. Mam nadzieję, że będę tam miała tak wspaniały zespół ludzi jak tutaj. Znów dostałam kwiaty do gabinetu. Chyba tak będzie do czasu, aż oficjalnie nie spakuję się do kartonu i nie wyjdę.
Pracownica delikatnie się uśmiechnęła i spojrzała jej w oczy.
— Emma, tutaj wszyscy cię lubią. Nie dziw się, że dostajesz kwiaty i że ludzie cię wspierają. Sama będę za tobą tęskniła. Już w kuchni sobie nie pożartujemy. Przekazałaś już swoją wiedzę Arturowi, tak jak prosił prezes?
— Na dziś się z nim umówiłam, za godzinę. On też był zaskoczony swoim awansem i moją relokacją do Warszawy.
Emma poszła do swojego gabinetu i czekała na spotkanie. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Wszedł niski mężczyzna, czterdziestoośmioletni, z czarnymi krótkimi włosami.
— Witaj, moja droga. Nie przeszkadzam?
— Nie przeszkadzasz. Proszę, usiądź sobie i zaraz wszystko ci wytłumaczę.
Emma powiedziała, jak wygląda struktura zespołu, i przedstawiła zadania, które wykonywała najpierw jako wicedyrektor, a potem jako osoba pełniąca obowiązki dyrektora. Artur uważnie słuchał. Był osobą bardzo dokładną i sumienną. Ten awans wiele dla niego znaczył.
— Emmo, pamiętaj, jak w Polsce będziesz miała jakieś problemy, to zawsze mnie informuj, ja ci zawsze pomogę — zapewnił.
— I vice versa, gdybyś potrzebował wsparcia, też zawsze ci pomogę.
Gdy Artur opuścił gabinet, Emma wyszła wcześniej z biura i wróciła do swojego mieszkania.Rodzinne strony
Emma obiecała odwiedzić rodziców jeszcze przed wylotem do Warszawy. Daleką podróż do Lyonu odbyła samochodem. Gdy przyjechała pod blok, w którym się wychowała, od razu zaczęły wracać do niej wspomnienia z dzieciństwa. Nieopodal w parku spędzała wolny czas z przyjaciółmi. Przed samym wejściem do bloku wspomniała też pierwszy pocałunek — z chłopakiem z podstawówki, w którym była zakochana. Czasem zastanawiała się, gdzie powiało jej podwórkowych znajomych, niekiedy tylko kilkoro obserwowała w Internecie. Jednak chłopak z podstawówki zniknął bez śladu, tak jak parę innych osób. Miała już wejść do bloku, gdy nagle ktoś ją zaczepił.
— Boże, jak ty wyrosłaś! — zawołała starsza pani, znajoma rodziców Emmy.
— Dawno się nie widziałyśmy — odpowiedziała dziewczyna. — Czasem wpadam do rodziców, ale jakoś nie miałam okazji wpaść na panią.
— A po co ty, dziecko, do tego Paryża pojechałaś? Źle ci było w Lyonie?
— Oczywiście, że było mi dobrze, ale miałam marzenia. Skończyłam tam studia z wyróżnieniem, a potem zajęłam się pracą w banku — wyjaśniła cierpliwie Emma.
— Tak, twoja mama coś o banku wspominała. A dobrze tam chociaż płacą?
— Nie narzekam — stwierdziła Emma, uśmiechając się życzliwie do starszej kobiety.
— Dobrze, dziecko, już ci nie przeszkadzam. Powiedz tylko mamie, że w środę widzimy się na pokerze.
Emma popatrzyła ze zdziwieniem za oddalającą się kobietą. Nie wiedziała, że mama potrafi grać w pokera. Nigdy się tym nie chwaliła. „Jak nie widzi się bliskich za często, to nie dostrzega się ich zmiany” — pomyślała. Lekko posmutniała, czując, że teraz jeszcze rzadziej będzie się z nimi spotykać.
Gdy nostalgiczne myśli przeminęły, zaczęła ciągnąć swoją wielką walizkę. Była spakowana na dwa dni, a wyglądało, jakby wracała do Lyonu na miesiąc. Ogromna walizka po brzegi wypełniona była ubraniami. Domofon odebrał tata. Emma poprosiła go, aby ją wpuścił. Wjechała windą na trzecie piętro. Ojciec stał już przed drzwiami i gdy tylko zobaczył córkę, mocno ją przytulił.
— Nawet nie wiesz, jak tęskniliśmy za tobą! Dla nas każdy dzień z tobą to święto! Tak rzadko nas odwiedzasz — powiedział, uśmiechając się do Emmy, bardzo zmęczonej podróżą.
— Tato, wiesz, że bardzo was kocham!
— A jak wyjedziesz do Polski, to już w ogóle o nas zapomnisz! — odezwała się mama, wychylając głowę przez drzwi.
— Mamo, nie mów tak! Nigdy o was nie zapomnę! Mam najwspanialszych rodziców na świecie!
Ojciec z mamą przytulili córkę, a potem wszyscy weszli do dwupokojowego mieszkania. Emma skierowała się od razu do swojego dawnego pokoju. Wyglądał tak jak wtedy, gdy go ostatni raz opuszczała. Pomieszczenie było w kolorze beżowym, a na ścianach wisiały plakaty jej ulubionej grupy muzycznej. Pośrodku znajdowało się wielkie łóżko z metalowymi obiciami. Po lewej stronie stała biała szafa z lustrami, a po prawej białe biurko z różowym obrotowym fotelem. Przypomniała sobie swoje nastoletnie życie i odważną decyzję o przeprowadzce do Paryża. Życie z daleka od domu nie było już dla niej obce, a za horyzontem czekała na nią Warszawa.
Emma położyła się na łóżku. Chciała zrobić sobie krótką drzemkę, bo daleka podróż bardzo ją wycieńczyła. Drzemka przeciągnęła się jednak do dwóch godzin, a zapewne trwałaby dłużej, gdyby nie mama, która weszła do pokoju.
— Córciu, wstawaj! Obiad gotowy — powiedziała mama, głaszcząc ją po głowie.
— Dobrze, już wstaję! — Emma spojrzała na zegarek i lekko zaskoczona upływem czasu szybko wstała i poszła do pokoju rodziców.
— Patrz, córciu, co dla ciebie przygotowałem! — Dumny tata pokazał stół wypełniony różnymi potrawami. Na środku były winniczki.
— Tato, wiesz, że ja za ślimakami nie przepadam…
— Spokojnie, przecież się nie zmarnują, twoja mama jest ich smakoszem — uśmiechnął się ojciec.
Usiedli do obiadu, a raczej do ogromnej uczty. Mama wróciła do tematu, który najbardziej ją interesował.
— Córciu, czy jesteś przekonana do tej Warszawy?
— Mamo, tak, jestem. Na samym początku byłam oczywiście zaskoczona propozycją i sama nie wiedziałam, czy się cieszyć, czy płakać. Wiem, że to życiowa decyzja, ale uważam, że warto spróbować. Mam szansę zdobyć wymarzone stanowisko, a w dodatku poznam nową kulturę i obyczaje Polaków. Wiadomo, że trochę się boję, bo jest to dla mnie coś zupełnie nowego i niespodziewanego, ale ogólnie odczucia mam pozytywne.
— Kochanie, nie ma co wałkować dalej tego tematu, dobrze znasz Emmę. Jak sobie coś postanowi, to nie ma na to siły — wtrącił się ojciec. — Ile czasu męczyliśmy ją, żeby do Paryża nie jechała. Tym razem też jej nie przekonamy, a co najwyżej jedzenie nam wystygnie. — Ojciec mrugnął do Emmy.
— Ech, Hugo — Alice pokręciła głową z dezaprobatą — córka nam na koniec świata wyjeżdża, a ty myślisz tylko o jedzeniu.
— Ale dlaczego mamy walczyć z wiatrakami? — bronił się jej mąż. — Nie ma to dla mnie sensu. Zresztą Polska to nie koniec świata. Zawsze możemy wsiąść do samolotu i córkę odwiedzić.
— Dziękuję ci, tato! Mamo, kupię wam bilet i odwiedzicie mnie, jak się urządzę.
Po obiedzie, gdy zaczął nadchodzić wieczór, całą rodziną usiedli przed telewizorem i włączyli ulubiony teleturniej rodziców. Emma poczuła się dokładnie tak jak wtedy, gdy była jeszcze nastolatką. Spoglądała na rodziców oraz na jadalnię z nostalgią. Po paru godzinach rodzice poszli spać, a ona wróciła do swojego pokoju. Patrząc w sufit, zastanawiała się jeszcze raz, czy na pewno wie, co robi. Czy to na pewno w pełni przemyślana decyzja? Wkrótce i ona zasnęła.
Nazajutrz obudził ją piękny zapach jajecznicy. Tata w kuchni podśpiewywał piosenki i przyrządzał śniadanie dla swoich dwóch kobiet. Gdy Emma wyszła z pokoju, od razu zagadnęła do niego z uśmiechem:
— Tato, nie trzeba było tak wcześnie wstawać. Mogłeś przecież jeszcze sobie pospać. Jestem dorosła, sama mogłabym zrobić sobie śniadanie.
Ojciec odwzajemnił uśmiech.
— Chciałem o was zadbać, dlatego wstałem wcześniej i przygotowałem kawę, a teraz kończę jajecznicę. Wiesz, moja córciu, dla mnie zawsze będziesz dzieckiem i moją ukochaną córką. Nieważne, ile będziesz mieć lat i jakie zajmować stanowisko. Dla mnie zawsze będziesz moją małą księżniczką Emmą.
— A ty zawsze będziesz dla mnie wzorem do naśladowania, tak jak mama — odpowiedziała Emma. — Wiem, że ona jest teraz lekko zdenerwowana, ale to dzięki niej zamarzyła mi się praca w banku. Zawsze wspominała, jak ważna była dla niej praca w placówce w banku. Jak dawała ludziom kredyty, a oni byli szczęśliwi. Bank pozwala również spełnić marzenia i to mnie zainspirowało.
— Widzisz, a moja praca jakoś cię nie wciągnęła.
— Tato, a wyobrażasz sobie mnie stawiającą komuś dachy? Jak mam przecież lęk wysokości. Zresztą nie dałabym rady wykonać takiej pracy, wolę pracę biurową i menadżerską — uśmiechnęła się Emma.
Do kuchni weszła zaspana mama.
— A to już nie śpicie?
— Pyszności wam przygotowałem i rozmawiałem teraz z Emmą. — Hugo uśmiechnął się do żony.
— Musisz częściej przyjeżdżać. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wstał i zrobił śniadanie — roześmiała się mama Emmy.
Usiedli do stołu, jedli i żartowali sobie z bieżącej polityki. Po śniadaniu Emma wzięła prysznic, ubrała się i wyszła na spacer. Mimo że ostatnio była u rodziców zaledwie cztery miesiące wcześniej, to od dłuższego spaceru tutaj minęły już dwa lata. Zazwyczaj przyjeżdżała na jeden dzień, który spędzała głównie w domu rodziców. Dawno nie spacerowała dłużej po ulicach Lyonu. Idąc deptakiem, rozglądała się, jak zmieniło się miasto jej dzieciństwa. Zbudowano parę nowych osiedli, widziała nową restaurację. Gdy podeszła do szkoły, do której chodziła, zwróciła uwagę, że została odmalowana. Niby minęły tylko dwa lata od dłuższego spaceru, jednak parę miejsc wyglądało dla niej na kompletnie obce. Również w bloku jej rodziców pojawiło się kilka nowych, młodszych twarzy. Część sąsiadów sprzedała mieszkania, aby przeprowadzić się na wieś, z dala od miejskiego szumu.
Podczas spaceru Emma zobaczyła restaurację z gorącą czekoladą obok swojej dawnej szkoły i poczuła, że musi tam zajrzeć. Jak zwykle było mnóstwo klientów. Miejsce w środku nie zmieniło się znacznie. Pomieszczenie było eleganckie, z wielkimi oknami i ścianami w kolorze beżowym. Na ścianach znajdowały się obrazy przedstawiające znane miejsca z miasta. Usiadła przy stoliku i czekała na obsługę. Patrzyła i wspominała, ile razy po szkole przychodzili tu napić się gorącej czekolady. Nie miała już kontaktu z żadną koleżanką i żadnym kolegą z tamtych lat. Czuła lekki smutek z tego powodu, jednak wiedziała, że zaraz gorąca czekolada chociaż trochę poprawi jej humor. W końcu ktoś z obsługi podszedł do jej stolika.
— Czym mogę służyć? — zapytał młody kelner, uśmiechając się do Emmy.
— Prosiłabym o gorącą czekoladę.
— Jaki rozmiar?
— Największą!
— Czy coś jeszcze, może ciasto?
— Dziękuję, czekolada mi wystarczy.
Kelner podszedł do lady i nalał jej do filiżanki gorącą czekoladę. Emma patrzyła, oczekując po napoju dawnych doznań. Gdy kelner wrócił z zamówieniem, rzuciła się na filiżankę tak, jakby po raz pierwszy w życiu piła gorącą czekoladę. Po dziesięciu minutach napoju już nie było, a Emma lekko się zawstydziła swoją łapczywością.
Kelner podszedł do niej z uśmiechem na twarzy.
— Chyba bardzo pani smakowało? — zapytał, komentując jej nadzwyczajny pośpiech.
— Oj, bardzo… Smakowało tak jak dziesięć lat temu, wtedy często się tutaj pojawiałam.
— Dziesięć lat temu? To jeszcze restaurację prowadził mój nieżyjący dziadek.
— Nathan nie żyje? Bardzo mi przykro. Wszyscy bardzo go lubili. Nawet miałam nadzieję, że dziś go spotkam.
Chłopak w jednej chwili posmutniał.
— Wie pani, każdy z nas kiedyś kopnie w kalendarz, a dziadka wszyscy lubili. Teraz restaurację prowadzę ja z mamą.
— Chyba dobrze sobie radzicie, bo czekolada genialna tak jak kiedyś, a ruch przeogromny.
— Przepisy mieliśmy w notatkach dziadka, ale początki bez dziadka były naprawdę trudne. Cieszę się, że pani smakowało.
Emma zapłaciła za gorącą czekoladę i zostawiła sowity napiwek, pięćdziesiąt euro. Wyszła i ruszyła w kierunku domu.
W domu rodzinnym była jeszcze cztery dni, a potem wróciła do Paryża.
***
Emma siedziała u siebie na balkonie. Tego dnia wraz z Jade miały zapakować najpotrzebniejsze rzeczy do kartonów. Od czasu wynajęcia mieszkania minęły trzy lata, więc uzbierało się wiele rzeczy, które chciała zabrać ze sobą do Warszawy. Resztę postanowiła oddać, a część po prostu wyrzucić. Emma usłyszała dzwonek domofonu. Wpuściła spóźnioną przyjaciółkę do środka.
— Cześć! Przepraszam za spóźnienie. Wiem, że mamy sporo pracy, ale były korki.
— Nie musisz się tłumaczyć. Ważne, że jesteś. Zacznijmy od razu od mojego pokoju.
Weszły do sypialni. Potem Emma otworzyła szafę i weryfikowały, czy poszczególne ubrania brać, oddać czy wyrzucić. Emma dziwnie się czuła, widząc, że jej szafa jest coraz bardziej pusta, i uświadamiając sobie, że niebawem ktoś inny będzie trzymać w niej ubrania.
— Co sądzisz o tej małej czarnej? Brać czy nie? — zapytała Emma.
— Szczerze? Już zapakowałaś cztery małe czarne, więc może tę komuś oddasz?
— No nie wiem. Mała czarna zawsze się przydaje, a ubrań nigdy za wiele.
— Dobra, to pakuję! A umówiłaś już kuriera?
— Jeszcze nie, bo nie wiem, ile kartonów będzie. Ale chyba sporo wydam, bo kartonów będzie co najmniej jedenaście. Tego bank już nie zasponsorował…
— Jedenaście to wcale nie tak dużo, jak pakujesz i tak najpotrzebniejsze rzeczy.
Gdy uporały się z sypialnią, poszły do łazienki.
— Suszarkę pakować? — zapytała Jade.
— Oczywiście! Suszarka to świętość, tak jak moje grzebienie. Bez nich nie opuszczę Paryża.
— No to mam dobry sposób, żeby cię tutaj zatrzymać — roześmiała się Jade.
— Daj mi tę suszarkę! Sama spakuję! Muszę być pewna, że będzie w Polsce — śmiała się Emma.
Gdy wreszcie zakończyły pracę, postanowiły zamówić pizzę. Widać było, że pakowanie bardzo je zmęczyło. Usiadły w jadalni i otworzyły wino w oczekiwaniu na jedzenie.
— Naprawdę nie wiem, jak ja sobie bez ciebie poradzę — powiedziała zasmucona Jade.
— Ciebie i rodziców bez wahania bym spakowała do torby albo kartonu i zabrała ze sobą. Zresztą niebawem się znowu zobaczymy.
— Powiem ci, że podziwiam twoją odwagę. Najpierw przeprowadziłaś się do Paryża, a teraz lecisz do obcego kulturowo kraju pełna nadziei oraz marzeń.
— Wiesz, jak to jest. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! A sama wiesz, że akurat ja uwielbiam szampana — roześmiała się Emma.
— W tej Polsce to chyba wódkę piją?
— Nie zastanawiałam się na tym — zachichotała Emma. — Ech, to najwyżej zamiast szampana będę do obiadku wódkę piła. Tak bardzo jestem ciekawa tej Polski, że ciągle o niej czytam. Wiem już, że słyną z bardzo dobrej kuchni. Jestem ciekawa, jak smakuje ten ich żurek.
Jade zmarszczyła brwi.
— Żu… co?
— No żurek! Tak ich tradycyjna zupa się nazywa. Jest tam biała kiełbasa i podają to w opiekanym chlebku.
— A tam żurek, zaraz będzie pizza! Zatęsknisz jeszcze za naszą francuską pizzą! — roześmiała się Jade. — Albo za naszymi ślimakami!
— Ja nie ślimakowa. Wiesz, oczywiście, że będę tęsknić, bo Francja to mój dom. Polska to zupełnie inny świat. Nie znaczy gorszy czy lepszy, ale inny. Kto wie, może to jest miejsce idealne dla Emmy? — rozmarzyła się, patrząc w sufit.
Rozmawiały jeszcze przez chwilę, aż do drzwi zadzwonił dostawca. Pizza pachniała nieziemsko. Wróciły do dyskusji, pijąc wino i zajadając się pizzą. Emma tylko od czasu do czasu zerkała na kartony. Gdy po paru godzinach Jade wyszła z jej mieszkania, Emma wypełniła formularz z nadaniem paczek do swojego mieszkania w Warszawie. Nazajutrz po przesyłki miał przyjechać kurier.
***
Następnego dnia, gdy Emma akurat brała kąpiel w wannie, usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko owinęła się ręcznikiem i pobiegła otworzyć. Po drodze z pośpiechu się przewróciła. Wstała zdenerwowana, przeklinając, i podeszła do drzwi.
— Witam, kurier! — Młody mężczyzna spojrzał na Emmę. — Chyba że chce pani, żebym przyszedł trochę później po te paczki.
— Nie, proszę! Szybko się ubiorę i zaraz do pana wracam.
Mężczyzna, na oko dziewiętnastoletni, był nieco zawstydzony sytuacją. Posłusznie czekał jednak na fotelu na Emmę. Kobieta wyszła do niego po chwili, mając na sobie sportowe ubranie, które znalazła jako pierwsze.
— Widzę, że sporo tych kartonów — odezwał się kurier, stając na baczność po wejściu Emmy.
— No właśnie tyle mi wyszło. Jednak w formularzu podałam jedenaście kartonów. Mam nadzieję, że pan sobie poradzi.
— Oczywiście! Chociaż na pewno trochę czasu mi to zajmie.
Mężczyzna zaczął pakować kartony do samochodu. Gdy zakończył pracę, zdyszany wszedł do mieszkania.
— Proszę, oto potwierdzenie przyjęcia. — Przekazał Emmie parę dokumentów.
Emma z uśmiechem wręczyła kurierowi sowity napiwek. Pamiętała, jak sama ciężko pracowała na swój sukces, a przyjęcie przesyłek poszło bardzo sprawnie. Kurier był zaskoczony i bardzo zadowolony, trzymając w ręku sto euro. Nigdy wcześniej jego praca nie została tak doceniona jak tego dnia.
Gdy kurier wyszedł, Emma się przebrała i postanowiła ostatni raz przejść się ulicami jej kochanego miasta. Spacerowała chodnikiem w kierunku wieży Eiffla. Chciała jeszcze raz spojrzeć na miasto z perspektywy jej tarasu widokowego. Na miejscu czekała długa kolejka turystów, jednak w ogóle jej to nie przeszkadzało. Wiedziała, że to element pożegnania z miejscem, które od wielu lat było jej domem. Awans jednak sprawił, że postanowiła porzucić swój obecny dom i wybrać się w podróż do Polski, aby zrealizować cele zawodowe. Ostatnie spojrzenie na Paryż z wieży było duchowym pożegnaniem.