Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

WŁADCA - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

WŁADCA - ebook

W krainie shinobi zły i okrutny władca nie zna miłości jego serce, stalowe i zimne w jego życiu pojawia się sierota, obdarzona niezwykłą urodą. Czy zdoła zmienić jego serce? Książka jest przeznaczona dla osób pełnoletnich, zawiera sceny przemocy i wulgaryzmy, czytasz ją na własną odpowiedzialność. Wszelkie prawa włącznie tekstów w całości jakiekolwiek formie zastrzeżone. Nad ilustracją pracowały Anma Ko w programie Canva. Obrazy zostały pobrane w aplikacji Pinterest.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8414-015-4
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Władca

Część pierwsza

Wstęp

Dawno, dawno temu, w czasach, które giną w mrokach przeszłości, istniał niezwykły Władca, potężny i niepokonany. Władca ten, od niepamiętnych lat, prowadził wojny, które zdawały się nie mieć ani początku, ani końca. Nikt już nie pamiętał, jak się to wszystko zaczęło. Słowo „pokój” stało się obce, zapomniane, jakby nigdy nie istniało w językach ludzi. Wojska ścierały się bez wytchnienia — rok po roku, miesiąc po miesiącu, dzień za dniem. Na równinach, w górach i lasach, dźwięk uderzających o siebie mieczy nigdy nie milkł. A pośród tego chaosu i nieustannej walki on — Władca, którego imię wzbudzało strach w sercach wrogów — zwyciężał. Nieustannie zdobywał nowe ziemie, niszczył swoich przeciwników i zapisywał swe imię w krwawej historii świata. Jednak czy taka władza jest błogosławieństwem, czy klątwą? Czy los, który zmusza do nieustannej walki, pozostawia miejsce na coś więcej? Oto historia, która odkryje prawdę o Władcy niezwykłym, jego przeznaczeniu i świecie, w którym przyszło mu żyć.Samotny pogromca

Tysiące jeźdźców mknęło przez równinę, a ziemia zdawała się drżeć pod ciężarem galopujących koni. Władca i generał Katano jechali na czele swoich wojsk, ich sylwetki wyraźnie odcinały się na tle zachodzącego słońca. Powietrze było ciężkie od nadchodzącej bitwy, a ciszę przerywały jedynie odgłosy kopyt i brzęk uzbrojenia. Władca spojrzał na Katano, jego oczy błyszczały czerwonym, niemal nieludzkim blaskiem.

— Ja zajmę wzgórze północne — powiedział lodowatym, głębokim głosem. — Ty, Katano, południowe. Tu się rozdzielamy. Katano uśmiechnął się lekko, pewny siebie jak zawsze. — Się wie, mistrzu — odpowiedział z uznaniem, unosząc dłoń w geście pozdrowienia. — Zrobię, co trzeba.

Władca skinął głową i pociągnął wodze swojego czarnego konia. Jego sylwetka zniknęła w oddali, gdy ruszył jak burza w kierunku północnego wzgórza, zostawiając za sobą tylko wzbijający się w powietrze pył. Jechał samotnie, jego koń zdawał się mknąć szybciej niż wiatr. Gdy dotarł na wzgórze, władca zeskoczył z konia z nieludzką lekkością. Jeden zgrabny ruch i jego stopy znalazły się na gałęzi pobliskiego drzewa. Stojąc na niej, skanował wzrokiem wrogie wojska. Jego ciemna aura zdawała się otaczać go jak cień, przyciągając uwagę, choć nikt z wrogów nie miał odwagi spojrzeć na niego zbyt długo. — Tchórze — mruknął do siebie z nutą pogardy, zanim zeskoczył na ziemię. Szurnięcie ciężkich wojskowych butów o twardą glebę zdawało się nosić echem w powietrzu. Każdy jego krok brzmiał jak uderzenie młota, zwiastując nadejście czegoś nieuniknionego. Ubrany w czarne wojskowe ciuchy, przypominał samego posłańca śmierci. Widząc jego sylwetkę, wrogie wojska zaczęły się cofać, trzęsąc się ze strachu. Żołnierze wymieniali przestraszone spojrzenia, a ich dowódca, król Henryk, zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, kto to jest. — Kto to? — zapytał, wskazując na ciemną postać. Jeden z jego doradców odpowiedział drżącym głosem: — To… to władca. Henryk zmrużył oczy, jego twarz pobladła. Wiedział, że władca nie jest zwykłym wojownikiem — jego reputacja wyprzedzała go wszędzie. A teraz stał na polu bitwy, sam przeciwko całej armii.

Władcy przenikliwe oczy omiatały teren, rejestrując każdy ruch. Żołnierze króla Henryka, ustawieni w nieporadnym szyku, wyglądali na przerażonych, jakby przeczuwali nadciągającą klęskę. — Głupcy. — mruknął do siebie. Wyciągnął miecz z pochwy, a ostrze błysnęło w promieniach zachodzącego słońca. Rzucił go w powietrze, klinga zatoczyła łuk, jakby czas zwolnił, a on złapał ją z niezwykłą lekkością. W tym momencie ruszył. Był szybki, niemal niewidzialny dla ludzkiego oka. Żołnierze padali jeden za drugim, ich krzyki urywały się, zanim zdążyli zrozumieć, co się dzieje. Każde cięcie jego miecza było śmiertelne, każdy ruch precyzyjny. Izune był jak burza, której nic nie mogło zatrzymać. Nie potrzebował armii. Nie potrzebował wsparcia. Sam był wystarczającą siłą, by pokonać całe wojsko króla Henryka. Gdy ostatni z żołnierzy padł u jego stóp, Izune wbił miecz w ziemię z lekkim, niemal nonszalanckim gestem. Przez chwilę stał nieruchomo, w ciszy, która nastała po rzezi. Nie czekając długo, ruszył w kierunku króla Henryka. Nikt go nie powstrzymał, bo nie było już nikogo, kto mógłby stawić mu opór. Wkrótce znalazł się za plecami króla. Henryk, który jeszcze chwilę wcześniej stał dumnie, teraz drżał, jego ręce lekko się trzęsły, a oddech był przyspieszony.

— Boisz się? — spytał Izune cicho, ale w jego głosie brzmiała mroczna siła. — Trzęsiesz się ze strachu przede mną? Masz rację.

Henryk powoli odwrócił się, a Izune pozwolił mu spojrzeć w swoje oczy. W jego spojrzeniu kryła się moc — potężna i przerażająca. Król chciał coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. W tej samej chwili Izune użył swojej mocy. Król Henryk osunął się na ziemię, martwy, jak stary, bezbronny starzec. — Kolejny pokonany słabeusz. — Zaśmiał się Izune, a jego głos niósł się po pustym polu bitwy.

Nie oglądając się za siebie, ruszył na południe, gdzie jego uczeń, generał Katano, prowadził swoje wojska w walce. Izune był gotowy, by znów stanąć w ogniu bitwy.Izune

Jestem Izune Okami i mieszkam tu od wielu tysiącleci. Mój mistrz nauczył mnie wszystkiego, co musiałem wiedzieć, aby stać się groźnym. W miarę jak moje szkolenie z nim postępowało, moja moc rosła bez przeszkód. W tym królestwie nie ma nikogo, kto mógłby mnie pokonać. Wyglądam, jakbym miał 25 lat, ponieważ co 500 lat wypijam eliksir młodości. Jako potężny i bezlitosny władca nie okazuje ani litości, ani współczucia. Mam młodszego brata Masona, którego wyszkoliłem na potężnego wojownika. Pojęcie miłości jest mi obce, nigdy jej nie doświadczyłem ani nie interesowałem się kobietami. Moje interakcje z innymi są nieistniejące, nigdy nie dzieliłem łóżka ani nie dotykałem nikogo intymnie. Te głupie szmaty mogą się do mnie przymilać, ale ich brak godności sprawia, że bez wahania je wszystkie eliminuje. To królestwo, które stworzyłem, należy wyłącznie do mnie, każdy, kto odważy się wejść bez zaproszenia, spotka się z fatalnym końcem, jeśli nie otrzyma pozwolenia. Wśród moich dwóch, uczniów jest Katano Marietta generał równie bezwzględny, jak ja i jego starszy brat Damo Marietta, potężny wojownik który założył własne królestwo. Ja Izune kocham tylko siebie.Kary

Otwórzcie bramę! Władca wraca!

Katano: Baczność! Czołem żołnierze!

Żołnierze: Czołem panie generale!

Katano: Aleks wyrównaj!

Nie gadaj!

Kevin nie śpimy!

Izune: Idąc do sali tronowej, wszyscy oddawali mi pokłoń, po czym stanąłem na środku, podrzucając kamyczkami, patrzyłem na ludzi żołnierzy i złoczyńców, mam bardzo donośny głos rozchodzi się aż pod pola, łąki, lasy.

Strażnik: Panie ten zabił rodzinę.

Izune: Co żeś uczynił!?

Złoczyńca: Zabiłem, bo lubię cha, cha.

Izune: Zła odpowiedź! Więc przepadnij! Chacha, cha.

Używając swej mocy oczów zabijam złoczyńcę, znikaj!

Następny!

Straż: Panie ten…

Złoczyńca: Nie mów za mnie ty cuchnąca świnio!

Izune: Wraz z generałem zaczęliśmy się głośno śmiać.

Chacha, cha. — A więc spierdalaj stąd!

Złoczyńca: wstałem i zacząłem biegnąć podskakując i krzycząc — Dzięki, zły wielki władco chacha, cha wolność!

Strażnik: Panie, ale on jest mordercą.

Izune: Podszedłem do strażnika, stanąłem na wprost, patrząc mu w oczy. — Podważasz moje słowo!?

Strażnik: Nie, nie.

Izune: Nie!? A co myślisz kurwa, że robisz!? Co hm m!?

Strażnik: Ja tylko.

Izune: Nadal to robisz! Pochyliłem się nad nim, wyciągnąłem miecz — uups i mu wbiłem, cóż, odwróciłem się, podszedłem bliżej schodów i stanąłem na środku, stojąc pokazałem palcem na strażnika, który stał obok złoczyńcy. — Ty! Podejdź tu i kontynuuj!

Strażnik: Ten panie władco zabił dwóch chłopców.

Izune: Co żeś uczynił!?

Złoczyńca: Nic.

Izune: więc przepadnij! Ha, haha używając swej mocy oczu, zabiłem złoczyńcę, następny!

Strażnik: Ten panie.

Izune: Nie słuchając strażnika zabijam złoczyńcę.

Strażnik: Ten nie był winny śmierci, on ukradł tylko chleb.

Izune: twierdzisz że się pomyliłem!? Śmiejąc się pod szedłem do niego stanąłem z nim twarzą w twarz.

Strażnik: Nie panie.

Izune: Ach tak, chwyciłem mocno go za szyję i uderzyłem nim o podłogę. — A więc, co kurwa! Złapałem go za włosy i mocno uderzyłem o podłogę.

Strażnik: Panie proszę!

Izune: Co ja kurwa mówiłem że co!?

Strażnik: Że złodziej wprowadzamy na koniec.

Izune: A ty co myślisz, że co zrobiłeś!?

Strażnik: Pomyliłem się.

Izune: Czego się nauczyliście!?

Strażnik: Przepraszam.

Izune: Za późno, wstając otrzepałem się i używając swej mocy ręką rzucam w niego pręty. Stojąc czuje zapach krwi, kocham to kocham ten cudowny zapach. Po czym stanąłem na środku głośno zacząłem się śmiać, chacha cha. — Następny!

Straż: Panie zostało trzech złoczyńców.

Izune: Świetnie! Dawaj ich tu, ustawić się ścierwa jeden obok drugiego. Złoczyńcy stanęli tak jak im kazałem.-Nie ruszać się brudasy! Używając mocy oczów, zabijam wszystkich trzech, ale było mi ciągle mało. Czy to już wszyscy!?

Strażnik: Tak panie.

Izune: Nie pierdol, tylko stawaj tutaj raz i dwa, widziałem, jak się trzęsie: co żeś uczynił!?

Strażnik: Nic panie władco.

Izune: Błędna odpowiedź! A więc! Wyciągnąłem miecz i obciąłem mu głowę, po czym usiadłem na swym tronie, jedną ręką podrzucałem kamyczkami, patrzyłem zimnym wzrokiem na żołnierzy.

Katano: Marcel!!

Marcel: Tak jest.

Katano: Zbierz kilku wojowników i zabijcie rodziny tych biedaków, nie okazujcie litości, a ich chaty podpalcie.

Marcel: Tak jest, panie generale.

Katano: Rozproszyć się!

Izune: Wypieprzać do domów, jest już pierwsza w nocy.Pierwsze spotkanie

Izune: Obudziłem się rano jak zwykle i poszedłem do łazienki. Umyłem zęby twarz i wszedłem pod prysznic. Po prysznicu poszedłem do szafy, ubrałem się, założyłem zegarek pierścionek i kolczyki, uczesałem włosy i wyszedłem. Moje serce biło szybciej, z jakiegoś powodu pierwszy raz bije tak mocno, ale to zignorowałem. Kiedy szedłem wszyscy pracownicy kłaniali mi się z szacunkiem, a ja od niechcenia rzucałem kamieniami jedną ręką. Nagle coś uderzyło mnie od środka i zawartość wiadra które ktoś trzymał, rozprysła się na mnie. Kurwa! Jak ty do cholery chodzisz, ty żebraku!?

Marika: Jestem dziewczyną!

Izune: Nosisz tę rzecz, skąd kurwa mam wiedzieć? Mocno złapałem ją za nadgarstki. Patrz do cholery! Co ty mi zrobiłaś? Teraz jestem cały brudny! Ta brudaska ma melodyjny piękny głos. jak na taką żebraczkę.

Marika: Przepraszam, nie widziałam cię. Zaczęłam wycierać z niego brud swoją peleryną, czując mrowienie.

Izune: Poczułem mrowienie gdy ten brudas wycierał z moich ubrań popiół. Jak myślisz, że co kurwa robisz!? Zdajesz sobie sprawę kim kurwa jestem!?

Marika: Nie mam pojęcia, proszę pana, ja jestem tu nowa.

Izune: Jestem władcą szmato, władcą! Gdzie kurwa pracujesz i kto cię zatrudnił? Wynoś się przybłędo z mojego królestwa. Pchnąłem ją na ziemię, nagle rozległ się głos.

Kin: Ooo Izune! Już się poznaliście?

Izune: Kin!? Co tu robisz mistrzu?

Kin: Przyprowadziłem ci kucharkę, Lola potrzebuję odpoczynku. Z przyda się do pomocy.

Izune: Nie chcę jej tu kurwa! Zobacz co mi zrobiła, przez tego motłochu jestem cały brudny!

Kin: Izune, jesteś mi winny przysługę.

Izune: Na co się gapisz, wypierdalaj stąd!

Marika: To mogę zostać?

Kin: Tak idź do kuchni.

Marika: Dziękuje.

Izune: Dlaczego sprowadziłeś do mnie żebraczkę?

Kin: Tylko na jakiś czas, ooo teraz idę do wnuka, chacha cha.

Izune: Byłem wkurwiony, już jej nienawidziłem, udałem się z powrotem do mojej komnaty i wziąłem prysznic, musiałem wyszorować moje ciało i się przebrać, zdecydowałem że będę gnębił tę sukę, tak by sama uciekła, to idealny plan.Marika

Nazywam się Marika, mam 16 lat, jestem nieśmiertelna i mam siostrę o imieniu Marina. Jako sierota nie znam swoich rodziców ani ich losu. W wieku 12 lat moja siostra i ja uciekłyśmy z sierocińca i podróżowałyśmy od wioski do wioski. Ostatecznie odnalazła nas babcia Lola, która nas przyjęła i pomogła mi znaleźć pracę w królestwie. Przez ostatni rok pracowałam jako pomoc kuchenna z jej wsparciem. Jednak sytuacja, pogorszyła się od trzech miesięcy, kiedy skrzyżowałam ścieżki z władcą, jego nieustępliwe okrucieństwo wobec mnie jest nieustępliwe od tamtej pory. Oczywiste jest, że mnie nienawidzi — a ja czuję to samo mocno w stosunku do niego.

Kawa

Izune: Wstając rano udałem się do łazienki, wziąłem kąpiel umyłem zęby, nałożyłem na twarz krem, ułożyłem włosy i udałem się do swojej garderoby, ubrałem się, nałożyłem na palec swój pierścień i nałożyłem kolczyk, ubrałem czarną pelerynę z napisem z tyłu na plecach władca, po czym wyszedłem z komnaty, idąc wszyscy nisko oddawali mi pokłoń, będąc w sali tronowej (stanąłem na środku) podrzucając kamyczkami, patrzyłem zimnym wzrokiem na ludzi wojowników, żołnierzy i złoczyńców.

Izune: Co żeście uczynili, że leżycie u mych stóp! Wy cuchnące ścierwa!

Złoczyńca: Jestem niewinny!

Izune: Czyżby, a zatem co myślisz, że tu kurwa robisz?

Złoczyńca: Nie wiem.

Izune: Nie wiesz? Podszedłem do złoczyńcy i do strażnika.

No więc zagrajmy!

Strażnik: Co mam zrobić panie?

Izune: Zła odpowiedź! Wyciągnąłem miecz i dałem złoczyńcy. — Wiesz, co masz z nim zrobić? Zapytałem złoczyńcę.

Strażnik: Panie, ale ja nic nie zrobiłem.

Izune: cha, pokaż mi jaki jesteś skurwysynem! I go zabij a w zamian dam ci wolność, patrzyłem jak złoczyńca zabija strażnika, cóż

Złoczyńca: Załatwiony!

Izune: Jak myślisz? Co teraz zrobię?

Złoczyńca: Nie mam pojęcia

Izune: Chacha, cha błędna odpowiedź, więc znikaj, używając swej mocy oczów zabijam złoczyńcę. — Następni ilu ich tam zostało!?

Straż: Pięciu.

Izune: Dawaj ich tu brzydki ryju! Złoczyńcy ustawili się, a ja używając mocy oczów zabijam wszystkich pięciu, po czym usiadłem luźno na swym tronie. — Służba! Posprzątaj tu raz i dwa! Do sali wbiegła stara sprzątaczka cała się trzęsła.

Katano: Fuj jebie, czujesz to?

Izune: Kurwa! Ty stara szmato! Pora kłaść się spać, używając swej mocy oczów, zabijam sprzątaczkę. — Idziemy do sali konferencyjnej.

Katano: Wezmę druki.

Izune: Służba kawa do drugiej sali! I ma tu kurwa lśnić, gdy dotarliśmy usiadłem na środku a nogi położyłem na stole.

W tym samym czasie

Marika: Weszłam do sali konferencyjnej z tacą, na której stało pięć filiżanek parującej kawy. W pomieszczeniu rozbrzmiewały śmiechy i rozmowy mężczyzn, a atmosfera była luźna. Starałam się zachować spokój rozdając napoje po kolei skupiona na tym, by wszystko poszło gładko. Nagle, przez całą salę przetoczył się potężny krzyk.

Izune: Do środka weszła ta jebana sierota, pracuję u mnie jakiś czas, zatrudniłem ją tylko dlatego że Kin mnie o to prosił, widząc co robi się wkurzyłem — e eee! Kurwa! Ja jestem władcą! Komu do chuja podajesz kawę? Ty głupia brudasko, nie nauczyłaś się jeszcze, że pierwszą osobą której masz podawać, jestem ja ty szujo!

Marika: Przepraszam, nie zauważyłam pana.

Izune: Chuj mnie to obchodzi! Ty szmato mała!

Marika: O co tyle krzyku?

Izune: Że co! Co kurwa mówiłaś, ty jebany psie, myślisz że jak zakryjesz ten świński brzydki ryj to nie widać tego, że jesteś śmierdzącym brudasem!?

Marika: Podeszłam i podałam mu kawę. — Pańska kawa (gdybyś wiedział, jak ja cię nie znoszę, pewnie sam jest brzydki i stary).

Izune: Spierdalaj stąd!! Raz i dwa.

Marika: Wcale nie chciałam tam być, głupi buc.

Izune: Co? Co kurwa? Wstałem i chciałem wpierdolić ofermie ale spierdoliła, wróciłem z powrotem i usiadłem luźne na swym fotelu.

Katano: Właśnie jej siostrzyczka zajebała mi laptop.

Izune: Mówisz?

Katano: hm tak.

Izune: Jesteś narwany.

Katano: Niech tylko się zjawi, a pokażę jej gdzie jest jej miejsce.

Izune: Idealnie.

Katano: tak.

Obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać.

Izune: I na wypłatę dostanie zero. Sierota pracuje tutaj rok czasu, na początku nie wiedziałem że takie coś u mnie pracuję i gdy teraz pomyślę, to nigdy nie odbierała koperty. Babcia Lola zawsze odbierała za nią.

Katano: Ha, haha tak może być dwie brudaski.

Obaj się głośno śmieliśmy.

W tym samym czasie

Marika: Udało mi się uciec co za gbur stary łajdak, gdy weszłam do kuchni, Loli nie było, ale na krześle siedziała Marina. — Jesteś głodna?

Marina: Jestem.

Marika: Jak się czujesz?

Marina: Najchętniej to bym znalazła sobie faceta.

Marika: Wiem że jest ci niełatwo, jesteś młoda i ja to rozumiem.

Marina: Ty jesteś nimfą, to jest ci łatwiej, a ja spójrz jestem bezrobotna.

Marika: Wezmę ostatnią wypłatę i ci pomogę.

Marina: Dam sobie radę.

Marika: Zawsze będę ci pomagała.

Marina: Okradnę kogoś.

Marika: Nie zrobisz tego.

Marina: Dowiem się, kto jest najbogatszy.

Marika: Wiesz ale nie jesteśmy złodziejkami, ja to bym temu staremu władcowi napisała liścik, że go nienawidzę.

Marina: Marika aż tak nienawidzisz władcy?

Marika: No tak, ostatnio chciał mi ściągnąć kaptur siłą.

Marina: Co za gbur co ty na to, żebym też znalazła sobie pracę?

Marika: Nie dasz rady, jesteś młoda.

Marina: I co z tego, ty masz 16 lat i pracujesz.

Marika: Dobrze idź i spróbuj.

Marina: Chcesz odebrać mi wolność, zapomniałaś mam 15 lat i jak mam teraz żyć?

Marika: Pomogę ci.

Marina: Bzdura idę pochodzić i pooddychać świeżym powietrzem.

Marika: Uważaj na siebie, patrzyłam na Marine jak wychodzi przez balkonowe drzwi, gdy się odwróciłam zobaczyłam buty i poczułam zapach to był on władca.

Izune: Kloc uchu z kim rozmawiałaś?

Marika: Z siostrą.

Izune: Skarżyłaś się na mnie?

Marika: Nigdy.

Izune: Przygotuj mi kawę i przynieś do mojej komnaty, udałem się do swojej komnaty, kawa to był tylko pretekst chciałem jej dokuczać. Usiadłem sobie luźno na sofie nagle rozległo się pukanie.

Puk, puk.

Izune: Wejdź, długo kazałaś mi na siebie czekać sierotko zawsze tak robisz.

Marika: Wcale nie gdzie mam położyć pańską kawę?

Izune: Podejdź czy ty coś widzisz przez ten kaptur?

Marika: Tak.

Izune: Widzisz mnie brudasko? Gdy tylko położyła szklankę, wstałem i podszedłem. — Więc wiesz jak wyglądam?

Marika: Nie wiem.

Izune: Jestem władcą, powinnaś wiedzieć czyż nie, zbliżyłem się tak że przeleciałem swoimi palcami po jej dłoniach.

Marika: Co pan robi panie władco.

Izune: Cha, cha słyszę głośne bicie twojego serca, dlaczego tak bije klocuszku co H m?

Marika: Nie wiem.

Izune: Nie wiesz, szeptałem jej do ucha: dlaczego nie wiesz sierotko co? Boisz się mnie? To ze strachu bije ci serce?

Marika: Nie

Izune: Brudasek pokaż mi twarz.

Marika: Nie pokażę, proszę mnie przepuścić, chcę wyjść.

Izune: Niegrzeczna dziewczynka, wiesz jak cię nienawidzę i nie zapłacę ci ani złotówki.

Marika: To jest nie w porządku.

Izune: To jest, brudasy nie zasługują na wypłaty prawda?

Marika: Potrzebuję pieniędzy, by pomóc siostrze.

Izune: Cóż nie mój problem złapałem ją za kaptur i zacząłem się z nią droczyć, no pokaż mi się oparłem ją o ścianę, odpychała moje dłonie, czułem mrowienie, podniecało mnie to.

Marika: Proszę mnie puścić, szarpałam się z władcą, gdy wziął mnie w talii i przewrócił nas na łóżko.

Izune: Kotuchu podrywasz mnie? Moje dłonie powędrowały pod jej pelerynę, zacząłem dotykać jej ciała, jest szczuplutka, czułem pożądanie gdy chciałem ją pocałować ktoś wszedł, sierotka się wystraszyła i szybko uciekła — kurwa ty szujo to pojebana sprzątaczka. Wstałem i wziąłem ją za łachy, będąc w sali tronowej wyrzuciłem szmatę na środek — co żeś uczyniła prostaczko!?

Hela: Nic Panie.

Izune: Błędna odpowiedź, weszłaś gdzie?

Hela: Do komnaty.

Izune: Po pierwsze gdy jestem w komnacie nie wolno wam wchodzić, po drugie przeszkodziłaś mi, po trzecie to koniec rzucam na nią pręty i zabijam, po chwili usiadłem na swoim tronie. — Sprzątacze posprzątać tu raz i dwa! Katano twoja sierota jest tutaj gdzieś i pewnie tu przyjdzie coś zjeść.

Katano: Świetnie jak nie dzisiaj to, jutro.

Izune: No raczej, moje myśli biegną do kotucha jej dłonie to jak leżała na mnie i trzymała sobie kaptur, a drugą ręką próbowała mnie odepchnąć, kurwa założyłem kaptur i myślałem o sierocie.

Katano: Wypierdalać do domu raz i dwa!Cień władcy

Dwa tygodnie później

Izune: Jak zwykle wstałem rano, zaczynając dzień od kąpieli. Woda była zimna, tak jak lubię pobudzająca, wyrywająca mnie z senności. Po kąpieli starannie nałożyłem krem na twarz, związując przy tym włosy w wysoki kucyk. Potem wziąłem pierścionek i kolczyk, które zawsze noszę symbole mojej pozycji i władzy. Ubrałem się w czarne wojskowe ubrania, idealnie skrojone, dopasowane do mojego ciała. Na ramiona narzuciłem czarną pelerynę, a na jej plecach widniał napis — „Władca” — przypomnienie dla wszystkich, kim jestem. Ruszyłem w stronę sali tronowej. Na korytarzach ludzie kłaniali się przede mną, jakby samo moje spojrzenie mogło ich zgładzić. Niektórzy odwracali wzrok, nie mogąc znieść ciężaru mojej obecności. Kiedy wszedłem do sali tronowej, zauważyłem, że zebrał się tam tłum pracowników, oczekujących na wypłaty. Na mój widok zaczęli się trząść — ich strach był niemal namacalny, a ja czerpałem z tego pewną satysfakcję. Bez słowa usiadłem na swoim tronie. Zasiadłem luźno, jakby wszystko, co działo się wokół, nie miało znaczenia. Obserwowałem ich z góry, czekając, aż ktoś odważy się przemówić. Jednak cisza była ciężka, bo wszyscy wiedzieli, że w mojej obecności liczy się tylko jedno — posłuszeństwo.

Marika: Wyszłam na targowisko, a tam panował chaos. Ludzie tłumnie zmierzali w jednym kierunku. Zaciekawiona podeszłam do jednego ze strażników. — Przepraszam, dokąd oni wszyscy idą? — zapytałam.

Strażnik uśmiechnął się szeroko. — Po wypłatę, piękna.

Chwyciłam się za czoło, nagle przypominając sobie. — Rzeczywiście, Marika! To ten dzień! — powiedziałam sama do siebie i rzuciłam się biegiem w stronę sali tronowej. Dotarłam spocona i zdyszana, a przede mną rozpościerał się widok długiej kolejki ludzi, ustawionych rzędem. Każdy podchodził, odbierał kopertę i wychodził w ciszy. Nie wyglądało to na trudne, ale moje serce zaczęło przyspieszać. Pierwszy raz znalazłam się w sali tronowej.

Rozejrzałam się dookoła. Było tu coś dziwnego, coś przytłaczającego. Ludzie unikali spojrzeń, stali w milczeniu, nie zamieniając między sobą nawet słowa. Dlaczego nikt ze sobą nie rozmawia? — zapytałam głośno, nie mogąc znieść tej ciszy. Jeden z kupców stojących obok mnie spojrzał na mnie jak na dziecko, które właśnie popełniło niewybaczalny błąd.

Handlarz: Panienko, to sala tronowa! — powiedział, jakby to wyjaśniało wszystko. Zmarszczyłam brwi, niezadowolona z tej odpowiedzi. — I co z tego? Czy muszę stać jak posąg i czekać na wypłatę? Kupiec roześmiał się, jego śmiech rozbrzmiał głośno w ciszy.

Kupiec: Cha, cha, cha! Skoro nie chcesz, to ja mogę wziąć twoją kopertę za ciebie!

Marika: Prychnęłam, obróciłam się do niego plecami i wystawiłam język. — Głupiec. — mruknęłam pod nosem.

Czekałam dalej, ale teraz czułam się jeszcze bardziej niecierpliwa i jeszcze bardziej na widoku. Czy każdy w tej sali musiał być tak sztywny? Nie mogłam dłużej wytrzymać tej ciszy i sztywnej atmosfery. Zdjęłam klapki, rzuciłam je do przodu i z głośnym śmiechem zaczęłam biec wzdłuż kolejki, omijając wszystkich. Ludzie patrzyli na mnie zszokowani, ale nie obchodziło mnie to. Kiedy dotarłam na przód, stanęłam na wprost żołnierza i wyciągnęłam rękę.

— Noo, dawaj wypłatę! Na co czekasz?! Żołnierz wyglądał, jakby nie wiedział, co zrobić. — Panienko, ja… nie wiem, czy mogę… — wydukał. Zmarszczyłam brwi. — Jak to? Nie wygłupiaj się! Skoro już tu jestem, to jaki masz problem, co? Zanim zdążył odpowiedzieć, usłyszałam śmiech. Spojrzałam w kierunku dwóch tronów stojących wyżej. Początkowo nie widziałam, kto siedzi, więc zaczęłam podnosić wzrok. Wtedy moje oczy spotkały się z jego — czarne, przenikliwe spojrzenie. — Przepraszam… kim jest ten człowiek? — zapytałam, nie odrywając od niego wzroku.

Żołnierz zbladł i odpowiedział cicho: — To jest Władca, panienko. — Władca? Kto to jest Władca? — dopytywałam, uderzyłam się w czoło przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie-kurka! To on! Marika! Marika! podeszłam bliżej. Zatrzymałam się tuż przed nim. — Zabiorę tylko wypłatę i swoje klapki. Schyliłam się, podniosłam klapki, ale nie przestawałam patrzeć mu w oczy. Był tak piękny, że moje serce zaczęło bić szybciej. — Jest taki piękny… — pomyślałam, czując, jak moje policzki robią się czerwone. — Chyba się zakochałam.

Izune: Siedząc na tronie, usłyszałem głos, który przykuł moją uwagę. Był jak melodia, delikatny, a jednocześnie wyrazisty. To był głos sieroty. Pierwszy raz pojawiła się po wypłatę. Moje serce zaczęło bić szybciej. Spojrzałem w kierunku, skąd dochodził dźwięk, a wtedy zobaczyłem lecące w moją stronę klapki. Bez zastanowienia użyłem swojej mocy, by rzucić je na ziemię. Katano, siedząc obok, wybuchnął śmiechem, ale ja nie mogłem oderwać wzroku od klocucha, która pojawiła się przed nami. Była zjawiskowa. Długie, czarne włosy spływały jej po plecach niczym jedwab. Miała na sobie prostą, białą sukienkę do kolan, ale to jej uroda mnie zszokowała. Była naturalna, dziewczęca, niemal anielska. Jej oczy — czarne jak węgiel — przyciągnęły moje spojrzenie i zatrzymały mnie w miejscu. Gdy stanęła i spojrzała mi prosto w oczy, poczułem się, jakbym na chwilę stracił zdolność myślenia. Była młoda, piękna, delikatna — niemal eteryczna. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Byłem oszołomiony. Jej oczy, jej zapach, jej delikatny głos — wszystko działało na mnie w sposób, którego nie mogłem zrozumieć. Przez chwilę miałem ochotę wstać, przyciągnąć ją do siebie, dotknąć jej ust i zanurzyć się w tym, co czułem, ale wiedziałem, że nie mogłem sobie na to pozwolić. Wziąłem głęboki oddech, próbując się otrząsnąć z tego stanu. Wstałem i podszedłem do niej. Stanąłem tak blisko, że czułem jej oddech, a ona musiała czuć mój. Jej policzki zaróżowiły się, a ja zdałem sobie sprawę, że czuje to samo, co ja. Cóż, czas się zabawić, pomyślałem, z trudem tłumiąc uśmiech. W tej chwili wiedziałem, że ta sierotka stanie się kimś więcej w moim życiu. Zacząłem ją okrążać, z lekkim uśmiechem na ustach. Co tu robisz dziewczynko, bezpański psie? Zapytałem z udawaną surowością w głosie. Spojrzała na mnie hardo, unosząc podbródek.

Marika: Nie jestem dziewczynką! Czy nie widzisz, że jestem kobietą? Mam wszystko, co trzeba!

Izune: Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Jej pewność siebie była… intrygująca. Zatrzymałem się za nią, a jej długie włosy spłynęły na pas. Bez pytania delikatnie przerzuciłem je przez jedno ramię i zacząłem zaplatać długi warkocz.

Marika: Dlaczego… dlaczego czuję się tak dobrze? — wymamrotała, bardziej do siebie niż do mnie.

Izune: Nachyliłem się do jej ucha, mówiąc: — Czy zawsze mówisz głośno to, co myślisz? Czułem, jak drgnęła. Jej zapach był delikatny, nieśmiały, jak sama dziewczyna. Widziałem, że zaciska powieki, jakby chciała uciec od tego, co czuje. — Cóż… podoba ci się? — zapytałem z szelmowskim uśmiechem.

Spojrzała na mnie z determinacją, choć jej policzki były zaróżowione.

Marika: Tak.

Izune: Uniosłem brew. Odwróciłem ją, tak by stanęła twarzą do mnie. Spojrzałem głęboko w jej oczy, które były pełne mieszanki strachu, ciekawości i czegoś jeszcze, co trudno było mi nazwać. — sierotko… ciekawa jesteś, prawda? Ale czy rozumiesz, z kim rozmawiasz? Odsunąłem się, by dać jej chwilę na odpowiedź.

Marika: Z Władcą, prawda?

Izune: Dokładnie. Ale pamiętaj, brudasko… Władca nie jest kimś, kogo można ignorować lub lekceważyć. Widziałem, że moje słowa wprawiły ją w zakłopotanie, ale w jej oczach tliła się iskra buntu. Wiedziałem, że ta dziewczyna będzie jeszcze większym wyzwaniem, niż początkowo myślałem.

Marika: Czy mogę zadać Ci pytanie, Władco?

Izune: Spojrzałem na nią z ukosa, krzyżując ręce na piersi. — Masz odwagę, cuchnąca. Zadaj je, ale uważaj, czego chcesz się dowiedzieć.

Marika: Dlaczego ludzie się Ciebie boją?

Izune: To pytanie mnie zaskoczyło. Niewielu odważyłoby się powiedzieć coś takiego wprost. Moje wargi uniosły się w lekki, drapieżny uśmiech. A ty? Ty też się mnie boisz?

Marika: Nie… Nie boję się.

Izune: Może powinnaś. Czułem, jak jej oddech przyspiesza, ale nie odwraca wzroku.

Marika: A może Ty boisz się mnie?

Izune: Zabawne. Nikt wcześniej nie zadał mi takiego pytania. Odważna i zadziorna… Jak na kogoś, kto jeszcze przed chwilą nie wiedział, kim jestem. Ale, klocuchu, wyjątkowość może być mieczem obosiecznym.

Marika: Może i tak.

Izune: Przez moment wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Chwyciłem ją za szyję, czując, jak w moim wnętrzu narasta gniew. Nie dostaniesz ani grosza, bo nic ci się nie należy, powiedziałem z chłodnym uśmiechem, patrząc jej w oczy. Po chwili ją puściłem, ale nie mogłem się powstrzymać. Podszedłem i kopnąłem ją, krzycząc: Spierdalaj stąd! Do kuchni!

Marika: To tak można? Zapytałam, zaskoczona jego brutalnością.

Izune: Ja mogę wszystko! Brak wypłaty to twoja kara! Odparłem, czując, jak władza nad nią dodaje mi sił.

Marika: Ale co!? Co jest z Tobą nie tak! Przecież pracowałam, należą mi się pieniądze! Wrzasnęłam, nie mogąc uwierzyć, że tak mnie traktuje.

Izune: Ty masz czelność do mnie pyskować!? Nie zrozumiałaś, co ci powiedziałem? Nie dostaniesz wypłaty! Spierdalaj! Wybuchłem, czując, jak złość mnie paraliżuje.

Marika: Brzydal! Rzuciłam mu w twarz, czując, jak ogarnia mnie frustracja.

Izune: Że co kurwa!? Zapytałem, unosząc brwi ze zdziwieniem. Zacząłem iść w jej kierunku, ale ona nie zamierzała się poddać.

Marika: Gbur! Krzyknęłam, zaczynając biec z całych sił. Władca szedł za mną, a ja czułam, jak adrenalina wpompowuje mi energię. Aaaaa! Nie masz swoich obowiązków! wrzeszczałam, odwracając się, ale już go nie było. Nagle wpadłam na czyjąś klatkę piersiową. Kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam jego twarz.

Izune: Mówiłaś coś? — zapytałem z ironiczny uśmiechem, czując, że ta gra między nami się zaostrza.

Marika: Nic, a nic, odpowiedziałam, serce mi biło jak szalone. W tej chwili wiedziałam, że nasze interakcje nie skończą się na tej kłótni. Mieliśmy przed sobą długą, pełną napięcia drogę, która z pewnością podda nas próbie.

Izune: Znowu musiałem stawić czoła tej bezczelnej sierocie. Kiedy tylko usłyszałem, jak obraża mnie, poczułem, jak krew zaczyna wrzeć w moich żyłach. Chwyciłem ją za szyję, nie mogąc powstrzymać narastającej frustracji. Wiesz, jak patrzę na ciebie, to już mnie mdli. Jesteś tak brzydka, a te twoje oczy… powiedziałem, a w moim głosie brzmiała pogarda. Nadajesz się tylko do wyrzucania popiołu i nic więcej. Jesteś bezwartościowym śmieciem! Dodałem, a w moim umyśle kłębiły się myśli o tym, jak bardzo mnie irytuje. W końcu puściłem ją, a ona, zaskoczona, potknęła się i upadła na ziemię. Sieroto! Wypierdalaj do kuchni! Nie chcę cię więcej widzieć! Krzyknąłem, odwracając się i wracając do sali. Byłem wściekły. Nie na nią, ale na siebie, że pozwoliłem, aby jej słowa tak bardzo mną wstrząsnęły. W moim umyśle narastała frustracja. Używając mocy, rzuciłem kosz z wypłatami, które wyleciały, rozpryskując się po całym pomieszczeniu. Wyciągnąłem miecz I zabiłem kilku pracowników. Posprzątać tu raz I dwa! Wy cuchnące ścierwa! Macie 3 minuty na opuszczenie sali tronowej! Nie chce tu nikogo widzieć! Udałem się do komnaty musiałem wziąć zimną kąpiel ta mała szmata zapłacisz za to. Będę cię niszczył pomału jak zgniłe robactwo którym jesteś.Złapane

Tydzień później

Katano: Żołnierze baczność! Wyrównać!

Mate bliżej do prawej.

Kevin ty świnio, pewnego dnia ktoś cię zajebie. Kopnąłem go i usiadłem na tronie, do sali wszedł Izune.

Izune: Wszedłem do sali wszyscy mi się po kłaniali, stanąłem na środku. — Co żeś uczynił?!

Złoczyńca: Cha, cha to, co lubię.

Izune: Cha, chacha też lubię, przepadnij brudasie, zabijam go swoją mocą oczami, następny! Co żeś zrobił?!

Złoczyńca: Zabiłem.

Izune: Lubisz zabijać!?

Złoczyńca: Tak, tak lubię.

Izune: Błędna odpowiedź! Zabijam go mieczem, następny.

Straż: Ten panie zabił dziesięciu chłopa.

Izune: Zła odpowiedź! Zabijam strażnika i złoczyńcę.

Kurwa następny!

Strażnik: Panie zostało dwóch.

Izune: A więc zagrajmy, zostało was trzech zobaczyłem jak strażnik się boi, dam wam pięć minut by opuścić salę tronową. Który dotrze pierwszy ten wygrywa, a więc czas start. Patrzyłem jak trzech głupców biegnie co tchu, bawiło mnie to zacząłem się śmiać chacha cha ale, nie kurwa ja wygrywam. Rzucam na nich pręty, wszyscy umierają, po czym usiadłem na swoim tronie. — Sprzątacze posprzątać tutaj raz i dwa.

Katano: Idę do kuchni słyszę tę sukę, to musi być kloc ucha siostra. Ta która zajebała mi laptop.

Izune: Świetnie dwie na raz. Udaliśmy się do kuchni, przy stole siedziały dwa bezpańskie psy.

Katano: Cha, chacha, ale tu śmierdzi.

Izune: Fuj cuchnie, ktoś tu dupy nie mył cha, chacha.

Katano: Obrzydlistwo wstrętne bezpańskie psy.

Izune: Wiesz dlaczego rodzice je porzucili?

Katano: Z chęcią posłucham.

Izune: Bo były tak brzydkie że musieli je zostawić cha, cha.

Katano: cha, chacha co szmaty mamusia z tatusiem was nie kochali cha, cha.

Izune: Ty kurwa, ta szmata jest na bosaka.

Katano: Cha, cha fuj ohyda brzydzę się, ta szuja też nie ma butów, ale teraz to pewnie marzy o kupnie domu, domyślam się biedaczko, podszedłem nachylając się, szeptałem: marzysz teraz o luksusie i pewnie myślisz, że ci się to udało, ale mam dla ciebie bardzo złą wiadomość.

Izune: Usiadłem obok brudasa, rozłożyłem nogi wygodnie, wiedziałem że sierota zacznie bronić siostrzyczki gdy zobaczy co Katano jej zrobi, był wkurwiony, zaczęliśmy się śmiać głośno i je obrażać.

Katano: Chwyciłem sierotę za pelerynę, jak myślisz suko co kurwa zrobiłaś!?

Marina: A ł a aa

Katano: Błędna odpowiedź szmato!

Izune: Rób to co najlepsze, chacha cha widziałem jak ten brudas się wkurza, jej siostrzyczka będzie teraz torturowana na jej oczach, co było zabawne. Sierota wstała, ale ją posadziłem z powrotem na krzesło. — Co kurwa szujo myślisz, że robisz? Nie martw się, ciebie też zapierdolę. Szukałem jej pięknych oczów, ale nie patrzyła na mnie, ignorowała mnie, a to mnie doprowadzało do szału.

Marika: Puść moją siostrę! Nie widzisz, że jest młoda!

Izune: Morda!

Katano: Jest złodziejką, rozpierdolę cię, tak wiem, chciałabyś być tak bogata, ale nigdy to się nie stanie, a teraz brudaskę pchnąłem ją mocno na szafki. — Obudziłaś we mnie demona, ty brudasie.

Marina: Spierdalaj! Oszołomienie! Ja nic nie zrobiłam, nawet cię nie znam demonie!

Katano: No jasne, spierdoliłaś z sali tronowej z moim laptopem ty szujo! Jak ty kurwa wyglądasz, nosisz pelerynę żeby zakryć ryj!

Marina: Tak robię mam 15 lat, chcę odszkodowanie! Zobacz, co mi zrobiłeś! Jestem delikatna szujo!

Katano: O ty kurwo! Ty delikatna? Ta mała mi się wyrywała, musiałem ją mocno trzymać, żeby mi nie uciekła, trzymając, ją czułem mrowienie.

Marina: Co robisz?

Katano: Nie wyrywaj się! Nic ci suko nie zrobię, pójdziesz ze mną.

Marika: Puść ją!!

Izune: Baw się dobrze! Chciała iść do siostry, ale nic z tego nie pozwoliłem jej.

Katano: Tak zrobię, ciągnąłem za sobą sierotę aż do mojej willi.

Izune: Gdy chciałem coś powiedzieć brudasowi, do kuchni wszedł młody chłopak, kim on był? Byłem ciekaw co się wydarzy, więc nadal siedziałem, czułem zazdrość, zacisnąłem pięści, gdyby sierotę coś z nim łączyło, wtedy mógłbym ich zabić, moje prawo jest surowe a ja z chęcią bym się zabawił.

Piter: Część Mariko, przyniosłem ci czekoladki.

Marika: Siedziałam przy stole i bałam się o Marine przeklęty władca i ten drugi, ona taka drobna cholera uderzyłam ręką mocno pięścią o stół, usłyszałam śmiech tego władcy, gdy do kuchni wszedł Piter handlarz. — Część zrobić ci kawę? Myślałam że władca go zobaczy i stwierdzi że nie będzie z brudasami siedzieć, tymczasem on usiadł tak, że widziałam jego nogi na stole i ani ruszył, zablokował mi nogami drogę.

Piter: Podałem Marice czekoladki, ta dziewczyna mi się podoba, będę chciał wziąć ją za żonę, wiem jaka jest piękna widziałem ją raz na targowisku i od tego czasu przychodzę do niej, chcę by została moja choć ma duży dystans, ale to nic.

Marika: Dziękuję za czekoladki, co cię sprowadza?

Piter: Chciałem cię zobaczyć i porozmawiać.

Marika: Mów śmiało.

Izune: Co to kurwa jest, słuchałem ich rozmowy, byłem tylko ciekaw, już wiedziałem że przypierdolę tej szmacie, pozwoliłem im rozwinąć ich rozmowę zacząłem podrzucać kamyczkami do góry.

Piter: Czy masz kogoś jakiegoś chłopaka?

Marika: Nie ja nawet nie znam tego uczucia.

Piter: Ale chciałabyś się ze mną spotykać na randki?

Marika: Gdzie?

Piter: No wiesz kolacja może, do klubu potańczyć.

Marika: (Denerwuje mnie ten Piter, mam go dość ciągle truje mi głowę, wiem że mu się podobam, ale ja nie czuję tego, Lola kazała mi i Marinie czekać na swoją wielką miłość a ja w nią wierze) przykro mi ja czekam na swojego wybranka.

Piter: Mariko daj mi szansę.

Izune: Żenada ten cały Piter, ale ta szmata nie jest lepsza mogła tylko udawać nietykalnej przy mnie, dlatego postanowiłem w końcu się zabawić. — Brudasek! Jak myślisz, że co tu robisz ze swoim kochankiem?

Marika: To nie jest żaden mój kochanek.

Izune: Nie pierdol szmato! Uderzyłem pięścią o stół, wstałem chwyciłem tego chuja i uderzałem go pięścią w twarz. — Jak myślisz, że co kurwa zrobiłeś!? Co?

Piter: Nic

Izune: Cha, cha błędna odpowiedź! Chwyciłem go za bluzę i wyjebałem go z kuchni. — Spierdalaj stąd! I nigdy tu nie przychodź! A jeśli się tu zjawisz to cię zabije! Widziałem jak ucieka, po czym zwróciłem się do sieroty chwyciłem ją za włosy. — Do przodu suko! Wiem że chciała uciec, ale ją złapałem w talii, przez moje ciało przeszły dreszcze. Będąc w sali tronowej pchnąłem ją na ziemię. -W tej chwili wydałaś na siebie wyrok! Byłem tak bardzo wkurzony, jak mogła rozmawiać z tym gównem, czy ona nie widzi że jestem dużo lepszy? Woli jakiegoś żebraka, idiotka.

Marika: Kiedy ja nic nie zrobiłam.

Izune: Twierdzisz że się mylę!?

Marika: Tak robię.

Izune: Błąd! Podszedłem — co mam z tobą brudasko uczynić!? Jak myślisz, jaką karę ci dać!?

Marika: Ale za co!?

Izune: Cha, cha za to że żyjesz! Za to że istniejesz, czy mam wymawiać dalej! Chodziłem w jedną i drugą stronę podrzucając kamyczkami zerkałem na bezpańskiego psa.

Kevin! Jak myślisz, jaką karę jej wymierzyć!?

Kevin: Ja, to bym panie władco przywiązał brudasów i byłaby moją niewolnicą.

Izune: Mówisz?

Kevin: No, pewnie, to w końcu bezdomny brudas. Do tego się nadaje.

Izune: Jesteś kurwa pojebany. Któregoś dnia znajdzie się osoba która cię zapierdoli, póki co ciesz się że żyjesz skurwysynie. — Więc, kto mi powie! Co mam zrobić z brudasem!? Może ty. Wskazałem palcem.

Straż: Nie wiem, panie.

Izune: Nie wiesz? Wyciągnąłem miecz i go zabiłem. Brudas zaczął się trząść widocznie krew ją przeraża, stanąłem za nią chwyciłem za jej piękne włosy, — nienawidzę cię bezpański psie! Rzuciłem ją na ziemię, ale było mi mało, podszedłem chwyciłem za jej sukienkę i ją uderzyłem w twarz, to dopiero początek. Zauważyłem krew udawała bycie silnym, ale ja ją zamierzałem złamać. — Jak ja cię kurwa nienawidzę ty brudny brzydki bezpański psie, wiesz jak długo czekałem na tę chwilę by cię wyjebać z mojego królestwa cha, cha chwyciłem ją za szyję tak by nie mogła oddychać i rzuciłem ją na ziemię. Cha, cha. Zagrajmy! Masz dziesięć sekund na opuszczenie mojego królestwa, jeśli nie zdążysz uciec to cię zabije, a więc podrzuciłem kamyczkiem czas start! Wybuchnąłem śmiechem, sierotka nie miała szans na ucieczkę, to był jej koniec 10 9 8 7.

Marika: Biegłam co tchu, ale z tą raną było trudno. Potrzebowałam się uleczyć, jestem nieśmiertelna ale ten cios jego uderzenia mogłyby mnie zabić, nie wiem kim on jest, ale jest prawdziwym potworem 6 5 4. Usłyszałam jego krzyki, wtedy wykorzystałam resztę sił i używając swej mocy teleportowałam się, co prawda nie potrafię tak do końca używać tej techniki, ale udało mi się, znalazłam się w lesie i usłyszałam krzyk Kurwa! To był on.

Izune: Kurwa! Ta szmata spierdoliła, uderzałem ręką o ścianę, byłem wtedy wściekły, ktoś teraz za to odpowie, wyciągnąłem miecz i ruszyłem na ludzi i żołnierzy zabiłem 548 osób, cóż pragnąłem tego potrzebowałem czyjejś śmierci.

— Macie Znaleźć brudasa! Hugo weź kilku ludzi i ruszaj natychmiast! Ta suka nie może żyć! Chcę jej śmierci!

Hugo: Tak jest.

Izune: Usiadłem sobie luźno na swym tronie, ostrym wzrokiem patrzyłem na ludzi i żołnierzy, po czym wskazałem palcem na pięciu żołnierzy. — Wy! Daję wam dziesięć minut na posprzątanie tego bałaganu raz i dwa! Kurwa ruszać się motłochy. Użyłem swojej techniki i zabiłem kolejnych żołnierzy. Nudzi mi się, więc ubrałem kaptur i ruszyłem, było ciemno szukałem brudasa, użyłem swojej mocy oczów i skanowałem powoli teren i szukałem sieroty, nie mogła uciec jej rana była otwarta, po czym znalazłem krew i udałem się za śladem, zacząłem się głośno śmiać.

Marika: Uciekłam, czując wokół siebie potężną aurę. To był on. Słyszałam kroki zbliżające się w moim kierunku.

Izune: Daje ci chwilę. Jeśli wyjdziesz teraz to daruję ci życie. Jeśli nie zmarnuję cię bez wahania. Zrozumiałaś? Wybieraj! Może jesteś tutaj… Shuriken przeszył skałę. Skoczyłem na wzniesienie i rzuciłem kolejnego. Zszedłem ze skał i ruszyłem ku lasowi. Widziałem biegnący cień to była ona. Przyspieszyłem chwytając się drzewa i wykonując salto. Grasz ze mną, ale to ty staniesz do mojej gry. Zatrzymałem się przy liściastym drzewie. Wyciągnąłem miecz i przeciąłem liście. Czułem że ma jakąś moc, jakby las był jej obrońcą. Przyszło mi do głowy że to nimfa, nieśmiertelna istota.

Marika: Przestraszyłam się gdy znów usłyszałam dźwięk przeszywającej skałę. Biegłam dalej w głąb lasu, wchodząc w gęste zarośla. Słyszałam jego śmiech.

Izune: Cha, cha, nimfo! Przede mną nigdy nie uciekniesz, gdziekolwiek pójdziesz tam cię znajdę! Dam ci wybór! Ostatnią szansę! Mogę być dla ciebie łaskawy, jeśli wyjdziesz teraz dobrowolnie, nic ci nie zrobię, ale jeśli w ciągu pięciu sekund nie wyjdziesz, dam ci nauczkę! Więc decyzja należy do ciebie życie czy śmierć!? Co wybierzesz nimfo! Zacząłem powolnym krokiem iść w stronę drzewa do którego się schowała, głupi brudas. Odliczam! 5 4 wtedy pojawił się on.

Kin: I co jej zrobisz? Czyż nie wysłałem do ciebie najlepszej kucharki?

Izune: Nienawidzę jej i pragnę jej śmierci.

Kin: Zostaw ją, uwierz mi szczeniaku że to ci na dobre wyjdzie, a ja nigdy się nie mylę.

Izune: Dlaczego miałbym ją oszczędzić, co hm?

Kin: Dowiesz się w swoim czasie, a teraz chodź ze mną.

Izune: Nimfo! Któregoś dnia znajdę cię! A wtedy pożałujesz! Masz cholerne szczęście! Głupia suka.

Kin: Chodź, na pewno się jeszcze nieraz spotkacie, cha, cha.

Izune: Poszedłem z moim mistrzem do mojego zamku. W jadalni siedział Katano, dołączyliśmy i zaczęliśmy pić. Moje myśli wędrowały do nimfy.

Marika: Ulga, jakie ja mam cholerne szczęście, usiadłam na ziemi i uleczyłam wszystkie moje rany. Po chwili wstałam i ruszyłam. Po 20 minutach zobaczyłam jaskinię więc weszłam do środka, był tam strumyk połączony z wodospadem, idealne miejsce. Pozbierałam drzewo i rozpaliłam ogień. Zaczęłam obmyślać plan jak Marine wypuścić od Generała.Loch

Kilka godzin później

Marika: Siedząc w lochu wyleczyłam wszystkie rany, zajęło mi to dużej bo jego baty były mocne, gdy tak siedziałam ktoś szedł powoli, słyszałam ciche kroki to Marina.

Marina: O to jestem, otworzyłam jej bramę z lochu, chodź szybciutko, zabrałam klucze od strażnika.

Wbiegłyśmy do lasu, całą drogę biegłyśmy, aż dotarłyśmy na miejsce, odsunęłam głaz i weszłam do środka, jaskinię zamknęłam głazem, ściągnęłam koszulę, wrzuciłam ją do ognia i wskoczyłam do wodospadu, zaczęłam szorować moje ciało, wlałam na włosy szamponu, podpłynęłam pod wodospad i się pukałam, zamykając oczy moje myśli wracały do tego jak mnie władca zhańbił, pożałuje, po chwili wyszłam z wodospadu, wytarłam się ręcznikiem, założyłam koszulę i się położyłam, patrząc na skały zasnęłam.Nimfa

Izune: Wstałem o 4 rano, udałem się pod prysznic, w myślach miałem nimfę, to jak ją pieprzyłem kurwa wynocha z mojej głowy. Włączyłem zimną wodę, tak lepiej muszę się skupić, wyszedłem nałożyłem kremu, ubrałem się dałem perfum, ułożyłem włosy, nałożyłem kolczyk pierścienie ubrałem czarną pelerynę z napisem władca i ruszyłem do sali tronowej, idąc każdy mi się po kłaniał. Po czym stanąłem na środku i zacząłem pytać. Co żeś uczynił!?

Złoczyńca: Zabiłem kilka szmat.

Izune: Więc wypierdalaj stąd! Następny! A ty co żeś uczynił!?

Złoczyńca: Polowałem na nimfę.

Izune: Mówisz kurwa!

Złoczyńca: cha, cha a tak to, że nimfa uciekła, wczoraj z siostrą widziałem wyskoczyła przez okno i biegła do lasu śledziłem je, ale nie była głupia od razu skumała pokręciła na mnie głową, i wysłała dwóch jej dziwaków, straciłem ją z oczu.

Izune: Czego od niej chciałeś!?

Złoczyńca: Przyprowadzić ją do ciebie mój panie.

Izune: Zaśmiałem się, więc co tu robisz!?

Złoczyńca: Te skurwiele mnie złapali.

Izune: Cóż … złap nimfę, a dam ci dwa worki złota.

Złoczyńca: Tak jest!

Izune: Patrzyłem, na złoczyńcę jak wybiega z sali tronowej, przejrzałem jego chytry plan, chciał sierotę dla swojego synka, dlatego go zabiłem, przy schodach wbiłem w niego pręty, nikt nie może dotknąć tego, co jest moje. — Służba! Posprzątaj szybciej!

Hugo Żołnierze teraz mają tu przyjść ci, którzy pilnowali lochów.

Hugo: Tak jest.

Izune: Jestem bardzo wściekły, zły odwróciłem się do generała.

Katano: Na pewno to sprawka tej małej zamierzam ją ukarać, ale wpierw ją znajdę.

Izune: Widocznie tak było, nie teraz Katano mówiłem ci, miłość jest dla słabe? No powtórz dla kogo szczeniaku? No dalej dla słabeuszy.

Katano: Cóż nie dla mnie nie powtórzę tego mistrzu.

Izune: Cha, cha zapominasz o moich naukach?

Katano: Nie, ale dziadek ma rację.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: