Władimir Putin. Wywiad, którego nie było - ebook
Władimir Putin. Wywiad, którego nie było - ebook
To reportaże dziennikarki, która była w samym sercu wydarzeń. To relacje z rosyjskiej operacji przejęcia Krymu i zaogniania się konfliktu w Donbasie niemal godzina po godzinie, ze szczegółami, na które nie było miejsca w telewizyjnych relacjach. To przeciwnicy i zwolennicy rosyjskiego prezydenta widziani oczami reporterki, która rozmawiała z nimi setki razy i próbowała zrozumieć racje każdej ze stron. To opis Rosji, która chce widzieć swoją historię jako wielką i wspaniałą bez ciemnych kart, ale też Rosji, której nie da się nie kochać. To analiza słów i działań Władimira Putina, zwieńczona pytaniami, które jednemu z najbardziej wpływowych ludzi świata warto by zadać.
Arleta Bojke opisuje wydarzenia na Ukrainie i w Rosji z Władimirem Putinem w tle. Jego obecność czuć w każdym rozdziale, ale nie jest nachalna. To atut.
Sugestywne relacje z Donbasu i Krymu nie tylko pozwalają dobrze poczuć atmosferę gorących wydarzeń, ale i zrozumieć racje stron. To rzadkość.
Reportaże ze wschodniej Ukrainy, będące efektem wielu wyjazdów pokazują, jak krok po kroku wyrastały tam mury między ludźmi. Mury, które - jak mówi jedna z bohaterek - już nie runą. To przyczynek do ważnych refleksji.
Barbara Włodarczyk
Do elitarnej grupy korespondentów wojennych Arleta Bojke wkroczyła przebojem. Relacje z Ukrainy są eseizowanym reportażem, któremu nadała kształt wywiadu. W przypadku Władimira Putina ma to podwójne znaczenie, albowiem odnosi się także do pierwszej profesji pana pułkownika. Gdyby był asem wywiadu, nasze służby coś by o tym wiedziały. Autorka potwierdza to tytułem: „Wywiad, którego nie było”.
Reportaż napisany został wbrew propagandzie rosyjskiej, ale także ukraińskiej i polskiej. Potwierdza spostrzeżenie senatora Johnsona, że „pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda”.
Krzysztof Mroziewicz
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-19202-0 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dyktator, kłamca, przestępca, genialny polityk, któremu nie dorównują inni, ojciec narodu, Machiavelli naszych czasów – niezależnie od tego, jakie określenie przychodzi nam do głowy na myśl o Władimirze Putinie, co do jednego musimy się zgodzić – mało który polityk tak rozpala emocje i wyobraźnię ludzi na całym świecie. Jego każde słowo jest śledzone przez dziennikarzy w krajach odległych nawet o tysiące kilometrów od Rosji. Wymyślone przede wszystkim na użytek wewnętrzny doroczne konferencje, na które akredytują się tysiące dziennikarzy, nierzadko choćby we fragmencie (trwają zawsze kilka godzin) są transmitowane przez zagraniczne kanały informacyjne, także polskie. Rosyjski przywódca doskonale się czuje przed kamerami, potrafi panować nad słuchaczami i umie to wykorzystywać. Dlatego tak dobrze sprzedaje się w mediach.
O indywidualny wywiad z Putinem zabiegają setki dziennikarzy z całego świata. Wielu, licząc na taką możliwość, najprawdopodobniej godzi się na warunki Kremla, narażając się na krytykę nie tylko kolegów po fachu. Przykładem jest choćby film Ja, Putin niemieckiej telewizji ARD. Trzeba przyznać, że realizując go, Hubert Seipel zyskał nie tylko unikalną okazję do rozmowy w cztery oczy z jednym z najbardziej wpływowych polityków naszych czasów. Pozwolono mu także obserwować i sfilmować go z bliska w sytuacjach, w których jest pokazywany bardzo rzadko – kiedy pływa w basenie, jedzie samochodem na Kreml, wyjeżdża na polowanie czy gra w hokeja. Dokument powstawał w czasie, kiedy premier Władimir Putin miał przed sobą wybory prezydenckie, po których wrócił na Kreml jako głowa rosyjskiego państwa, a przez Moskwę i inne duże rosyjskie miasta przetaczała się fala antyrządowych protestów po uznanych za sfałszowane wyborach do Dumy Państwowej. Seipel owszem, nawiązał do wielotysięcznych demonstracji, ale zdawkowo, a samemu Putinowi oszczędził pytań na drażliwy dla niego temat. To właśnie główny powód tego, że został przez wielu kolegów-dziennikarzy za ten film skrytykowany.
Niemcy należą do ulubionych dziennikarzy Kremla. Oni, tak jak i Amerykanie czy Brytyjczycy, są zapraszani na tak zwane briefingi „off the record”, czyli bez możliwości rejestrowania wypowiedzi i wykorzystywania informacji w formie cytatów, Dmitrija Pieskowa, rzecznika Putina. Kiedyś koleżanka, producentka CNN, powiedziała mi w dobrej wierze, gdzie i kiedy taki briefing się odbywa, sądząc, że jest organizowany ogólnie dla zagranicznych dziennikarzy. Liczyłam się z tym, że wcale nie musi tak być, ale postanowiłam pojechać i zobaczyć, co się stanie. Administracja Kremla na to spotkanie oczywiście nas nie wpuściła, ale cała ta sytuacja okazała się również pouczająca, bo zobaczyłam, jakie mechanizmy rządzą takimi spotkaniami. Polaków raczej się na nie nie zaprasza, mimo że służba prasowa rosyjskiego prezydenta potrafi znaleźć wszystkich polskich dziennikarzy akredytowanych w Moskwie w ciągu kilku minut, oczywiście kiedy uzna, że to konieczne. Tak było na przykład wtedy, kiedy w siedemdziesiątą rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau Władimir Putin w Muzeum Żydowskim i Centrum Tolerancji w Moskwie chciał się osobiście odnieść do wcześniejszych wypowiedzi polskiego ministra spraw zagranicznych. Wtedy moi koledzy pracujący w rosyjskiej stolicy dostali indywidualne zaproszenia.
To między innymi niemieckim mediom Władimir Putin najczęściej udzielał wywiadów podczas siedemnastu lat swoich rządów jako prezydent i premier. Policzyłam, ile rozmów z zagraniczną prasą w tym czasie odbył – ponad sto dwadzieścia. W tym zestawieniu liderami są Stany Zjednoczone i Niemcy. Kilkanaście razy odpowiadał również na pytania z Francji i Chin, a wysoko na liście znalazły się: Japonia, Włochy, Wielka Brytania, Kanada i Indie. Rosyjski prezydent udziela wywiadów między innymi przed oficjalnymi wizytami w danych państwach. Tak też było w przypadku jedynego jak do tej pory wywiadu dla polskich mediów.
Choć Władimir Putin był w naszym kraju trzy razy, na rozmowę zgodził się tylko w styczniu 2002 roku – rozmawiał z Adamem Michnikiem z „Gazety Wyborczej” (odpowiedział też na jedno pytanie Jana Różdżyńskiego z TVP). Kiedy trzy lata później przyjeżdżał na uroczystości sześćdziesiątej rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau, nie poprzedziło tego spotkanie z polską prasą. Przed udziałem w obchodach siedemdziesięciolecia wybuchu drugiej wojny światowej 1 września 2009 roku napisał list do Polaków, który dzień wcześniej został opublikowany w „Gazecie Wyborczej”. To nie znaczy, że polscy dziennikarze nigdy więcej nie mieli okazji zadać pytania rosyjskiemu prezydentowi. Odpowiadał na takie na konferencjach prasowych (rekordzistką w liczbie zadanych mu pytań jest Barbara Włodarczyk) albo zatrzymując się na chwilę, kiedy sytuacja sprzyjała. Dla Telewizji Polskiej wypowiedział się krótko 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. Jeśli chodzi jednak o oficjalne, umówione wcześniej, długie wywiady, to na stronach Kremla Polska figuruje tylko raz.
Z tego zestawienia można wyciągnąć różne wnioski. Oceny zawarte w tej książce są moim prywatnym osądem, z którym każdy ma prawo się nie zgadzać. Polska nie jest dla Rosji strategicznym partnerem, a Kreml nie widzi potrzeby, żeby z nami rozmawiać częściej niż to konieczne, a już na pewno, żeby się przed polskimi dziennikarzami z czegokolwiek tłumaczyć.
W 2010 roku – kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej – rozmawiałam z Siergiejem Karaganowem, rosyjskim politologiem, wtedy doradcą kremlowskiej administracji do spraw polityki zagranicznej. Po zakończeniu oficjalnej części wywiadu powiedział mi, że Polska jest jak mały, szczekający piesek – irytujący, ale niegroźny. To nie pomyłka, że nie ma tu cudzysłowu. Ta wypowiedź nie została zarejestrowana przez kamerę, przytaczam ją z pamięci, ale nawet jeżeli kolejność słów była inna, to ich sens pozostawał właśnie taki.
Do rosyjskiego prezydenta zwracałam się z prośbą o wywiad wiele razy. Większość z tych próśb pozostała bez odpowiedzi. Na niektóre pisma służba prasowa Kremla zareagowała, ale informacja zawsze była taka sama: prezydent nie znajdzie czasu. Nie czekając więc ani na to, aż doradcy rosyjskiego prezydenta uznają, że warto Polsce poświęcić czas, ani na oficjalną wizytę Władimira Putina w naszym kraju (tym bardziej że się na nią nie zanosi), postanowiłam hipotetyczne pytania do rosyjskiego przywódcy potraktować jako pretekst do analizy zarówno celów, które być może zamierza osiągnąć, jak i sytuacji, którą stworzył na Ukrainie i w Syrii, jego postrzegania w świecie oraz tego, co może się jeszcze wydarzyć.