- W empik go
Władysław: Obraz tragiczny - ebook
Władysław: Obraz tragiczny - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 191 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WOJE WODZIĆ.
WŁADYSŁAW
ROŻA) Jego dzieci
SEWERYN, mąż Róży.
MARSZAŁEK dworu wojewodzica.
SŁUŻBA.
LEKARZ.
Goście w kawiarni, śpiewaczki i t… d.
Goście na łowach i myśliwi.
Lodziarz paryski.
Akcja trwa przeszło rok, czasem czynu są dni nasze.
Akt pierwszy
Scena I- (Przedpokój. Marszałek. Służba,}
Marszałek.
Makary! waści trzeba ponakrecać uszu,
Waść próżniak, ztąd dla mnie nagana
Od starszego i młodszego pana;
Juź ja waści do pracy dodam animuszu!
Na kurytarzach bodzie czysto jak na stole;
Juź ja waści nauczę! porzuć mi swawolę!
Grzesiu! waść będziesz brał odemnie ciogi,
Dalibóg! dotrzymam przysięgi,
Kiedy nie ma w pokojach co robić,
Posłuchać ogrodnika i gazony zdobić;
Dobrze, kiedy się chłopak wszystkiego wyuczy,
To mu potemu bieda nie dokuczy.
Pawełku! to waść człowiek niby,
A co dnia tyle psoty, tyle robisz chyby!
Dosyć ja wam cierpiałem, nadto tego było,
Inaczej z wami pocznę, bodzie wam nie raiło!
Scena II.
(Marszałek sa m,)
Marszałek.
Bić drabstwa juź nie mam ochoty!
Dawniej nie tak to było. Bywało panowie
Ledwie słudze nie kaźa kręcić sio na głowie;
Dziś czego pan wymaga? Ot niczego zgoła,
Zaledwie raz na tydzień na kogo zawoła,
A wiec nie ma i służby – marszałkuj a komu?
Człowiek jak na pokucie, jak w mieszczańskim domu.
Dopóki pani żyła, jeszcze jako tako,
Było skromnie lecz świetniej po pańsku wszelako;
Dzisiaj? jegomość żyje jak pustelnik cicho!
Miody pan tak, jak kleryk; źle – prawdziwe licho!
Panna kwitnie jak roża, a nikt jej nie widzi,
Nie słyszy; – gość rzadki; darmo sic człek biedzi,
Wynajduje rozkazy, by zatrudnić łudzi,
A tu niema co robić; – ot i żyć sic znudzi!
(odchodzi)
Scena III.
{Apartament Władysława, elegancko umeblowany, widać kosztowne
obrazy – popiersia poustawiane – krajobrazy – książki nie-
dbale porozrzucane – Władysław sam)
Władysław (czyta pismo peryjodyczne.J
„O chorobliwości wieku naszego.”
Wszystko chorobliwe……."
Nawet zdrowie, nawet siła." Zdanie żar-
tobliwe.
Nie, nie! autor tego zdania jest rzeczywiście.
(czyta) Wszędzie, w każdym postępku widać oczy-
wiście,"
Jak gorączka przemaga – nerwy rozdrażnione –"
Każdy czyn nagły – mózgi rozognione,"
Wiec płomień w oka mgnieniu, bucha w całej sile,"
Rzekłbyś, że nowy okres ten nasz świat powitał,"
Że świat cały ulegnie wulkanicznej zmianie!"
Daremniebyś się trwożył, wszystko to trwa chwilę"
Zaledwie – i uim dzień drugi zaświtał,"
O wczorajszym postępie już głucho – a dzisiejsze zda-
nie"
Z przewagą, jak piramida, od razu stanęło,"
*Któż je obali? patrz! jak mgła wionęło."
(reflektuje) Ot gazeciarstwo! człowiek żyje, myśli,
Więc codzień nowy widok sobie kreśli,
Aż, gdy jeden się uda i przemoże inne,
Natenczas przy nim staje, w życiu wypoczywa –
A czasem go okrąża i umysły gminne –
I to się właśnie czasu okresem nazywa.
{czyta) Bajronizm, sam bajronizm, wszystko dzikie, czarno,"
i
Szumne na pozór, a w istocie marne,"
W tym wieku, wszystko chorobliwe,"
Wszystko blichtr, nic nie jest prawdziwe,"
L Nawet egoizm fałszywy! przedzie dla siebie"
Nić, aby ja skręcił, w boiu sic zadławił."
-Mówiącemu, że pragnie bydź w niebie,"
Nie wierz, umyślnie niebo na boku zostawił,"
Nikt nie lubi dni naszych chadzać prosty droga;
Chorują ludzie ciągle – długo trwać nie mogjt
(reflektuje) Ci co już konają –
{Słychać brzmienie gitary i głos za kulisami.)
Miłe słońce blask swój sieje,
Blaskiem budzi w uas nadzieje;
Jasną barwa listek strzela,
Barwą szczęścia i wesela;
Roża pączkiem, kwiatem świeci,
I rozkoszy płomień nieci.
Władysław, {śpiewa)
Nie siej słońce blasku twego,
Zajdź za chmury do noclegu;
Nie trwoń barwy listku miły,
Wnet upadniesz na mogiły;
Pogaś różo twoje żary,
Czarodziejkę trafią czary
Scena IV.
(Władysław – Roża)
Roża* {wchodzi)
A patrzaj Władku! jaki psotnik z ciebie,
Chciałbyś by święci smucili się w niebie!
Dzień jak wesele, do nas się uśmiecha,
Ty napój pijesz ze smutku kielicha,
Jeszcze nim innych, niedobry! napawasz,
Władysław.
Siostro! na zarzut bez żartu zakrawasz,
A jam ci nie krzyw – dokuczyć nie chciałem,
A jeźlim troche przyćmił blask ochoty,
Tom nie złe zrobił – człek radości szałem
Graniczy z smutkiem, prawdziwe klejnoty
I Ani zbyt świecą – ani zbyt ciemne,
W świetle i w cieniu prawie nieodmienne;
Możem nieskromny, ale stałość lubię,
Ni się w weselu, ni w smutku nie gubię.
Róż a
Mów prawdo! tej mówienie wierzę,
Wierzyć nie moge, gdy cię okiem mierzę,
Tyś nie wesoły, tyś w smutku utonął,
Smutek żarłocznie młodość twą pochłonął!
Władysław
I Ot dziecię z ciebie – smutek i wesele
Tak obok rosną, jak złe, dobre ziele;
' By słusznie sądzić – głębiej badać trzeba;
Tybyś znalazła smutnego wśród nieba,
Sadząc o smutku z zewnętrznej postaci,
A on weselszym od wszystkiej swej braci:
Bo, w jej weselu zanurzywszy ducha,
Zliczył ogniwa całego łańcucha,
Rozważył wszystko i wie, gdzie w obrazie
Jest światła strumień, gdzie cień. W własnej nawet skazie
Mędrzec pobudkę znajdzie do wesela,
Gdy w niej brak myślą zastąpi i wiedzą:
Przeto najmędrsi siebie samych śledzą.
Roża
Zawszeć ty po za szkołę miły bracie biegał,
Mówi papa – twój rozum dziś to samo czyni;
Bracie! trzeba ci widzę koniecznie mistrzyni:
Boć mistrze nie pomogły.
Władysław
I nie pomogą!
Człeku mistrzem życie,
Przyroda – temu nie wierzycie,
Wiem dobrze – tylko z jednej strony
Patrzycie na wszystko – o wy nie żyjecie,
Tylko w pół!
Roża
Kadabym obrony
Tego zdania posłuchać, aby źyć na świecie,
Bo mi sic zawsze rzeczą najważniejszą
Zycie wydaje.
Władysław
Bądi wiec powolniejsza
Siostro! przyjmę cię do szkoły,
A potem wytłómaczę wszystko należycie. –
Roża
Byle bez mozoły,
Wszystko zrobię.
Władysław
Nie przyjmę do szkoły.
Praca! praca! w każdej dobie,
To hasłem nauki!
Roża
Ale nie sztuki!
Nie poezii, malarstwa, co zadziwia ludzi.
Władysław
W tobie się myśl, dziewico! nie zaraz obudzi.
Roża
Alboż nie myślę?
Władysław
Nie!
Roża
Bardzo grzecznie 1
Szczęście twoje, żeś mi właśnie bratem,
Znienawidziłabym cię z całym twoim światem,
Myślą, życiem, pracą, nauką.
Władysław
I sztuką?
Róż a
Tyś filozof nie poeta,
Twoja poezja, to filozofia.
Władysław
Wiec znienawidziłabyś mnie ze wszystkiem?
Roża
!Sie mogłabym cię nienawidzić –
Ale bądź mi wesoły mój Władziu kochany!
Władysław
Szczerze mówie, żem wcale niesmutny,
A jeźlim w wesołości nie zbytnie rozrzutny,
To radzę tobie, chciej mnie naśladować,
A rady mojej pewnie nie będziesz żałować.
Roża – Wiesz bracie, że słucham w czem cię słuchać moge,
W czem nie moge, trudno, – zaślep wodzie drogę. –
Władysław:
Można ją zatamować.
Roża
To groblę rozsadzi.
Władysław
Choć człowiek nie podoła, pan Bóg temu radzi
I zlał wodę do morza; – nam, boskiej czeladzi,
Nie należy bydź wodą: ciec póty światami,
Aż nakoniec i światów nie stanie przed nami;
Nam trzeba krok zrobić, drugi zahamować,
1 chwilkę się namyślić, znów dalej wrędrować.
Roża
Jam do mowy przywykła już twojej!
Rada jej słucham – ale twoja mowa broi –
Cały świat to powiada – a czasem mniej baczni
JSmieją się z niej –