Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Właśnie tak! - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 czerwca 2018
Ebook
28,00 zł
Audiobook
33,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Właśnie tak! - ebook

Miłość znajdziesz tam, gdzie najmniej się jej spodziewasz

Dwudziestoczteroletnia Stefania doskonale wie, jak smakuje sukces. Skończyła z wyróżnieniem studia dziennikarskie, pracuje w prestiżowym piśmie kobiecym, a jej książki cieszą się niesamowitą popularnością wśród nastolatek. Stać ją na mieszkanie w centrum Warszawy, dobry samochód i markowe ciuchy.

Kiedy z rodzinnej Drzewicy, z której wyjechała jako nastolatka, przychodzi zaproszenie na ślub jej kuzynki, uznaje, że jest już dość silna, by zmierzyć się z traumą z przeszłości, od której uciekła do stolicy. Ten nieoczekiwany powrót do przeszłości okaże się dla niej początkiem czegoś nowego. Czegoś, na co czekała przez całe życie.

Właśnie tak! pozornie wydaje się być słodką historią pełną serduszek. Jednak w rzeczywistości to niezwykle wzruszająca powieść.
Magdalena Szymczyk, www.czytammwpociagu.blogspot.com

Nowe wcielenie Ani Szafrańskiej! Dotychczas autorka dała się poznać jako znawczyni gatunku new adult, a teraz podjęła się nowego wyzwania i stworzyła powieść obyczajową, łączącą w sobie to, co najlepsze: ciekawą treść, okraszoną dawką dobrego humoru! Szczerze polecam i już niecierpliwie oczekuję drugiego tomu!
Adriana Rak, blogerka, autorka powieści "Uwikłani"

Lubicie niecierpliwe pożeranie oczami kolejnych stron, by jak najszybciej dowiedzieć się, co wydarzy się dalej? Jeśli tak, to koniecznie przeczytajcie najnowszą książkę Anny Szafrańskiej! Właśnie tak! skradnie wasze serca, a bohaterowie staną się przyjaciółmi.
Katarzyna Pessel, http://takijestswiat.blogspot.com/

Anna Szafrańska – przygodę z pisaniem zaczęła, mając trzynaście lat. Do dziś przechowuje pamiątkowe zeszyty, w których zapisywała swoje pierwsze powieści. Gdy skończyła osiemnaście lat publikowała w internecie pod pseudonimem Anna Scott swoje pierwsze fanfiction oraz zaczęła pisać „Teatr życia”, znany jako „Widmo grzechu” i „Grzech pierworodny”. Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej, która nigdy nie pracowała w swoim zawodzie. Miłośniczka książek Jane Austin, sióstr Brontë oraz wszelkich adaptacji filmowych z nimi związanych. Pisanie traktuje jako spełnienie marzeń i drogę życia. Ciekawostka: ma dwukolorowe oczy.
Forum: Forum Fanów książek Ani Szafrańskiej
FP: facebook.com/annaszafranskaauthor
instagram: instagram.com/annaszafranskaauthor

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-991-5
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

– Tak z ciekawości. Wyrobisz się jeszcze w tym tygodniu?

– Co niby chcesz usłyszeć? Nie mam bladego pojęcia – mruknęłam, zawzięcie przeżuwając truskawkę. – Laska w ogóle nie chce ze mną gadać. Ma jakiś pieprzony uraz do dziennikarzy. Uważa, że jesteśmy hienami piorącymi mózgi porządnym ludziom, czy coś w tym stylu.

– To wpłyń jakoś na nią! Czego, do diabła, uczyli cię na studiach?

– Jak rozwiązywać sudoku, by nie zdechnąć z nudów na socjologii polityki – odparłam z przekąsem i w chwilę później syknęłam z bólu.

Cholera!

Po prostu pięknie.

Wystarczyło rozproszyć mnie na ułamek sekundy i miałam palce poparzone wrzątkiem. Wielka filozofia, rozmawiać przez telefon i parzyć herbatę! Cóż, dla mnie, rasowej ofermy, to był wyczyn na miarę triatlonu. Na całym obszarze naszego skądinąd pięknego kraju nie ma większej ślamazary.

– Coś zrobiła tym razem, pierdoło? – westchnęła karcąco Beata. Mogłam przysiąc, że w tym momencie pocierała czoło, starając się rozmasować zmarszczki, do których niechybnie się przyczyniłam na przestrzeni minionych lat.

– Wylałam wodę na rękę.

– Wrzątek.

– Taa.

– Melepeta.

– Wiem – warknęłam, mrużąc oczy w stronę słuchawki. – Masz jeszcze coś błyskotliwego do powiedzenia czy przestaniesz zawracać mi gitarę i pozwolisz pracować?

Przez chwilę, ale dosłownie na ułamek sekundy, byłam przekonana, że tym razem przekroczyłam dużym palcem u nogi tę sławną linię porozumienia pomiędzy pracodawcą a podwładnym. I tak, właśnie przyjemnie gawędziłam z redaktor naczelną pisma, w którym byłam zatrudniona, a jednocześnie moją najlepszą przyjaciółką i wieloletnią opiekunką. Moją mentorką, której zawdzięczam wszystko, co mam i kim jestem.

– Masz czas do czwartku i ostrzegam, ani dnia dłużej. Deadline do dwudziestej – warknęła ostro, dając mi tym samym do zrozumienia, że termin nie podlega negocjacji.

– Tak jest, szefowo – wybąkałam, wydymając usta.

– Muzyka dla moich uszu. Czemu nie możesz być taka posłuszna przez cały czas? – jęknęła przeciągle, odkładając słuchawkę. Dawanie mi słownej reprymendy albo rzucenie jakiegoś uszczypliwego słowa było jej sposobem na mówienie: „trzymaj się i weny życzę!”.

Cóż, a samo pytanie, dlaczego cały czas zachowuję się jak rozdrażniona nastolatka, ma jedną, prostą odpowiedź. Doprowadzanie ludzi do szewskiej pasji to naprawdę przednia zabawa.

Zrobiłam minę w stronę słuchawki (tak, tylko ja mogę wytknąć język ku przedmiotom martwym), po czym schowałam telefon do szafki z czystymi ręcznikami kuchennymi. Żeby nikt mi nie przeszkadzał. Jedną ręką chwyciłam swój ulubiony różowy kubek ozdobiony barwnymi rysunkami muffin, a obchodząc wyspę, zagarnęłam pocztę. Kątem oka zauważyłam, że połowa z tych papierów to rachunki, a moja górna warga uniosła się instynktownie. Zawarczałam znacząco. Uwielbiam zarabiać pieniądze, ale dzielić się nimi – to już inna sprawa. Cóż, skoro chciało się mieć apartament w samym sercu Warszawy… I nie mówię tu o dużych typowych deweloperskich bryłach pozbawionych wszelkiego piękna, ale o starej, zabytkowej kamieniczce z widokiem na park. Było tu przytulnie i miło, zwłaszcza po gruntownym remoncie. Zakochałam się od razu w tych czerech ścianach. Oj tak, agentka nieruchomości jeszcze się dobrze nie rozkręciła z zachwalaniem mieszkania, a ja już wyciągałam rękę w jej kierunku. Prawie popłakała się z radości.

Podeszłam do wielkiego, starego biurka, na którym panował pedantyczny porządek. Odłożyłam kubek na podkładkę z panoramą osiemnastowiecznego Londynu, a aromat jaśminowej herbaty zawirował wokół mnie, obezwładniając swoją intensywnością.

Westchnęłam błogo.

To moje pierwsze mieszkanko; nie można powiedzieć, że to kawalerka, bo z całą stanowczością przekraczało gabarytami typową garsonierę. Niemniej do największych apartamentów też nie należało. Prosta kuchnia połączona z salonem, gdzie w rogu zainstalowałam swoje prowizoryczne biuro, tuż bok drzwi wychodzących na taras. Tam przez żelazną, artystycznie wygiętą balustradę przewieszały się czerwone pelargonie. W salonie kazałam zamontować specjalny regał, zajmujący całą ścianę i sięgający sufitu. Cóż, musiałam gdzieś upchnąć moją imponującą kolekcję książek. Było ich około dwóch tysięcy (jeśli nie więcej, gdyż szczególnie upodobałam sobie księgarnie internetowe nieprzeczytane.pl i Aros) i do niedawna wszystkie były ułożone alfabetycznie. Ostatnio podkusiło mnie, żeby poukładać tomy kolorystycznie, w efekcie czego miałam swoją prywatną tęczę. W wysokich oknach powiewały białe firany.

Drugi pokój został zaadaptowany na sypialnię z nieprzyzwoicie wielkim łóżkiem, na którym przeciągnął się po południowej drzemce Książę Filip.

Jeżeli myślicie, że koty są głupie, śpią cały dzień i tylko domagają się jedzenia, to muszę was rozczarować. Może Książę Filip jest największym leniuchem na świecie, ale przenigdy nie widziałam tak diabelnie inteligentnego i cwanego zwierzaka. Ale to moje rozkazy są niepodważalne i nie potrzeba innej królowej na tych siedemdziesięciu pięciu metrach kwadratowych niż ja – stąd jego imię, Książę Filip.

Może i mam władzę w tym mieszkaniu, bo w końcu karmię go i zapewniam jego dupsku ciepły kąt do spania, ale na tym moja przewaga się kończy. Nie mam prawa przestawiać jego rzeczy, brać go na ręce bez jego wyraźnej zgody (czytaj: łaskawie zezwala na głaskanie, najczęściej, kiedy pracuję, kładzie się na laptopie, wyraźnie dając mi do zrozumienia, że teraz nie czas na pisanie bzdurnych historyjek, tylko na drapanie), wybrzydza, gdy daję mu tuńczyka z puszki (woli łososia, najlepiej w oliwie i w formie pasty – kocie żarcie z górnej półki), no a gwoździem do trumny jest zainicjowany przeze mnie dzień kąpieli. Wtedy przez najbliższy miesiąc muszę pilnować, żeby drzwi do garderoby zawsze były zamknięte.

A mam co chronić przed tym oprawcą. Za pierwszym razem, kiedy zarządziłam dzień kociej kosmetyki, zapomniałam o czymś tak trywialnym jak zemsta. Wieczorem wyszłam z przyjaciółmi do baru, a po powrocie nie miałam co zbierać z mojej nowej koktajlowej sukienki od Very Wang. Następnego dnia pierwszą rzeczą, którą zrobiłam zaraz po przebudzeniu (i stłumieniu potężnego kaca moralnego), był zakup zamka do garderoby. Była odrobinę większa od najsłynniejszej garderoby świata z Seksu w wielkim mieście, ale tylko odrobinę. I tak jak Carrie Bradshaw pracowałam w jednej z najbardziej dochodowych branż tego świata. Właściwie to pracowałam na dwa etaty – u mojej przyjaciółki i zarazem opiekunki Beaty Trześniewskiej, redaktor naczelnej w magazynie dla nowoczesnych kobiet „Inglot”, i jako pisarka powieści dla nastolatek. I niestety nie miałam tak barwnego życia erotycznego jak bohaterka uwielbianego przeze mnie kultowego serialu. I jakoś specjalnie nad tym nie ubolewałam.

Przeciągnąwszy się, otworzyłam laptopa. Przerwałam pracę, będąc akurat w połowie rozdziału, i kursor ponaglał mnie, migając nerwowo co sekundę.

Co ja miałam napisać?

Cały mój spokój i opanowanie wyparowały w ciągu sekundy, a na ich miejsce wskoczyła irytacja.

Czego jak czego, ale sytuacji, kiedy przerywano mi pracę, nienawidziłam. Może się palić, walić, a sąsiedzi mogą uprawiać dziki seks w stylu S&M, ale do cholery, nie przerywać, kiedy piszę dialogi!

Poważnie, nie ma nic bardziej wkurzającego niż wybicie z rytmu.

I kiedy miałam ponownie położyć dłonie na klawiaturze, by zacząć improwizować (a nuż, widelec, łyżeczka, uda mi się skleić całkiem zgrabne zdanie), na biurko wskoczył Książę Filip.

Przewróciłam oczami na jego arystokratyczną ignorancję. Ten kot w poprzednim wcieleniu naprawdę musiał być jakimś księciem albo kimś w tym guście. Sierściuch rozłożył się na papierach, które miałam przygotowane, by skończyć artykuł dla mojej diabolicznej szefowej (przysięgłam sobie zebrać wszystko do kupy wieczorem), ale wtedy w blasku południowego słońca zamigotała mozaika złożona z setki drobnych kryształków. Ten lekki odblask nie był wcale taki nieprzyjemny dla oka; był raczej jak śnieżny puch iskrzący się w ciepłych promieniach. Niemniej to brokat.

Brokat z zaproszenia.

W tym momencie nawet moja wena odłożyła okulary do czytania i czmychnęła do innego pokoju, zupełnie zapominając o robocie.

Świetnie.

Naprawdę chciałam to zignorować, ale Książę Filip nie spuszczał ze mnie tych zmrużonych, zielonych oczu. Pod jego karcącym spojrzeniem naprawdę poczułam wyrzuty sumienia.

– Nie. Ma. Mowy – warknęłam, odwracając wzrok, i znowu położyłam dłonie na klawiaturze. Już miałam wcisnąć pierwszy klawisz, gdy poczułam pacnięcie. Ostre pacnięcie, a na palcu zobaczyłam pręgę.

– Ej, a to za co?!

Filip zamiauczał srogo.

– No dobra – warknęłam, mnąc w ustach mdłe poczucie winy.

Wyciągnęłam spod jego spasionego tyłka zaproszenie i przez chwilę żonglowałam nim, jakby parzyło ogniem piekielnym.

Na zaproszeniu było zdjęcie uśmiechniętej Agnieszki.

I Pawła.

Znowu to głupie ukłucie.

Cholera. To przeszłość, do diabła.

Na dodatek miałam być świadkiem, druhną czy jak inaczej nazywa się ten badziew, w którym mam uczestniczyć.

To była ostatnia rzecz, na którą miałam ochotę, ale… chyba musiałam.

Powrót do przeszłości? Nie mogę sobie na to pozwolić. Jestem zbyt dojrzała, żeby żyć takimi głupstwami.

Mam dwadzieścia cztery lata. Skończyłam z wyróżnieniem studia dziennikarskie, opublikowałam trzy książki, które stały się hitem wśród nastolatek. I jestem zatrudniona w modnym ogólnokrajowym miesięczniku kobiecym! Zarabiam dość, by pozwolić sobie na mieszkanie w centrum Warszawy, nowy samochód i szafę pełną markowych ubrań. Ważę pięćdziesiąt trzy kilo, mam długie rude włosy, fascynujące zielone oczy i figurę, której pozazdrościłaby niejedna początkująca modelka…

A mimo to…

Mimo że czułam się taka doskonała, a moje życie było nader perfekcyjne… musiałam tam wrócić.

Do korzeni. Do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.

Do Drzewicy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: