- promocja
Wojna w Ukrainie - ebook
Wojna w Ukrainie - ebook
Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie?
Tak naprawdę 26 lutego 2014 roku, w momencie kiedy rosyjskie wojska wylądowały na lotnisku Belbek na Krymie. Chociaż nie wiadomo, czy nie byli to członkowie organizacji CzWK „Wagner”. Później obok słynnych „zielonych ludzików” pojawiły się oddziały regularnego wojska. 24 lutego 2022 roku rozpoczął się kolejny etap konfliktu, który trwa już prawie dwa lata. Zmagania są prowadzone na ziemi, na morzu i w powietrzu.
Ta książka to pierwsza próba kompleksowej oceny doświadczeń wojennych płynących z wojny w Ukrainie. Autorzy pisali ją na gorąco, na bazie dostępnych danych, przy minimum czasu niezbędnego na ich dokładne przeanalizowanie. Mają nadzieję, że wywołają merytoryczną dyskusję, która przyniesie zmiany zarówno w doktrynie, jak i rozwoju wielkościowym i jakościowym Wojska Polskiego.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-17251-7 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Praca ta powstała z potrzeby chwili i jest pierwszą próbą kompleksowej oceny doświadczeń wojennych płynących z wojny w Ukrainie. Pierwszą, ale na pewno nie ostatnią, bowiem w miarę upływu czasu dowiadujemy się coraz więcej, a jednocześnie wiele informacji znajduje swoje pełne potwierdzenie lub zostaje zdementowanych. To spojrzenie na gorąco, na bazie dostępnych na tym etapie wojny danych, przy minimum czasu niezbędnego na ich dokładne przeanalizowanie. Mamy nadzieję, że nasza książka wywoła merytoryczną dyskusję, że zostaną nam wytknięte błędy oraz pojawi się wiele informacji uzupełniających, jak też inne spojrzenia na konkretne problemy. Wsłuchując się uważnie we wszelkie merytoryczne argumenty jesteśmy gotowi na wprowadzenie w przyszłości zmian i poprawek, bo omawiana materia jest dynamiczna i przedstawione tu różnorodne wnioski nie są ostateczne. Bardziej stanowią one pewien analityczny etap, który poprzez omawiane poszczególne zagadnienia ma dać tylko pewne ukierunkowanie. Taka dyskusja, szczególnie w odniesieniu do zmian doktrynalnych oraz rozwoju ilościowego i jakościowego Wojska Polskiego, powinna być dla nas wszystkich pożyteczna, i jest pożądana.1. PRZEBIEG WOJNY
Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie? Być może już 26 lutego 2014 r., w momencie kiedy pierwsze rosyjskie wojska wylądowały na lotnisku Belbek na Krymie. A nastąpiło to w wyniku rozruchów w różnych częściach Półwyspu Krymskiego, kiedy to przybyła tu Jednostka Specjalna MSW „Berkut”, skompromitowana w czasie tłumienia rozruchów w Kijowie kilka tygodni wcześniej. Jednostka została rozwiązana 25 lutego 2014 r., ale na Krymie, w Sewastopolu i Symferopolu, zgotowano jej członkom gorące powitanie. Wielu Ukraińców mieszkających na Półwyspie Krymskim tęskniło do czasów sowieckich i było w związku z tym nastawionych prorosyjsko. Ponadto Krym z różnych względów był obszarem, gdzie mieszkała stosunkowo największa mniejszość rosyjska.
Właściwie to nikt nie wiedział, czy były to rosyjskie wojska. W świetle dzisiejszych doświadczeń mogła to być jedna z prywatnych firm wojskowych, jakie w Rosji formalnie są zakazane, ale które faktycznie tam funkcjonują. Takie jak słynna CzWK „Wagner”, która pojawiła się nieco później w Donbasie. Czy wagnerowcy byli już na Krymie? Nie wiadomo. Ale obok tych pierwszych „zielonych ludzików”, później na Półwysep Krymski wkroczyły regularne oddziały rosyjskie, do czego Rosja się absolutnie nie przyznawała. Część rosyjskich wojsk przybyła też na pokładach okrętów wojennych zawijających do bazy morskiej w Sewastopolu. Po odpowiednim przegrupowaniu się, w nocy z 26 na 27 lutego, rosyjskie wojska bez żadnego sprzeciwu i oporu zajęły budynki Parlamentu i Rządu Republiki Autonomicznej Krymu w Symferopolu.
Niedługo potem żołnierze (przypuszczalnie) 45. Pułku Specnazu Wojsk Powietrznodesantowych Rosji z Kubinki pod Moskwą zajęli krymskie lotnisko Belbek. Personel 204. Sewastopolskiej Bazy Lotnictwa Taktycznego Sił Powietrznych Ukrainy nie stawił żadnego oporu. Później Rosjanie pozwolili na ewakuację jednostki, w tym na zabranie transportem lądowym na ukraińskie terytorium samolotów myśliwskich MiG-29.
Chociaż na Krymie ukraińskie jednostki w zasadzie nie stawiły oporu, a spora część personelu Marynarki Wojennej Ukrainy przeszła na stronę Rosji i podjęła dalszą służbę w rosyjskich siłach morskich, to mimo to Rosjanie dość szybko rozpoczęli przerzut na Półwysep Krymski dość znacznych dodatkowych sił i środków. Najpierw była to 31. Brygada Desantowo-Szturmowa z Uljanowska położonego około 900 km na wschód od Moskwy, a następnie trafiły tu elementy dwóch dywizji wojsk powietrznodesantowych: 76. Czernihowskiej DPD Gwardii z Pskowa oraz 98. Swirskiej DPD Gwardii z Iwanowa.
1 marca 2014 r. samozwańczy „premier” Republiki Autonomicznej Krymu, Siergiej Aksinow, zwrócił się z prośbą do prezydenta Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina, „o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa mieszkańcom Krymu”. 6 marca 2014 r. budynek Rady Najwyższej (parlamentu) Republiki Autonomicznej Krymu w Symferopolu został szczelnie obstawiony przez rosyjskich spadochroniarzy, którzy dopilnowali, by wynik obrad był zgodny z życzeniem. I był: jednogłośnie zagłosowano za przyłączeniem Krymu do Rosji.
Zastanawiająca jest anemiczna reakcja władz Ukrainy na te poczynania, ale nie ma w tym nic dziwnego, państwo to bowiem było w tym okresie w poważnym kryzysie politycznym. 12 marca pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow powiedział, że armia ukraińska nie będzie się angażowała na Krymie, aby zapobiec aneksji półwyspu przez Rosję, ponieważ jej potencjał zostanie skoncentrowany na obronie wschodniej granicy państwa. Krym był praktycznie stracony. Ukraina natomiast, stojąca w obliczu wielu nierozwiązanych jeszcze wewnętrznych problemów, nie miała zamiaru wdawać się w otwartą wojnę z Rosją. Tymczasem na Krymie wciąż trwało wzmacnianie sił rosyjskich. Od 14 marca przez Cieśninę Kerczeńską nieustannie kursowały promy, przewożące rosyjskie uzbrojenie i sprzęt wojskowy, amunicję i paliwo oraz inne zaopatrzenie.
16 marca 2014 r. na Krymie przeprowadzono referendum w sprawie przyłączenia Półwyspu Krymskiego do Rosji. Do głosowania było uprawnionych około 1,5 mln osób, które mogły oddać swoje głosy w 1024 lokalach wyborczych. Wynik głosowania przekraczający 95 proc. „za” przy frekwencji ponad 81 proc. wskazywał, że referendum zapewne zostało sfałszowane, choć trzeba pamiętać, że sympatie prorosyjskie na Krymie były jednak dość silne. 21 marca 2014 r. rosyjski prezydent Władimir Putin podpisał akty ratyfikacyjne traktatu o przyjęciu Republiki Krymu do Federacji Rosyjskiej.
Niemal nikt na świecie nie uznał aneksji Krymu, uczyniły to jedynie Afganistan, Kirgistan, Korea Północna, Kuba, Nikaragua, Sudan, Syria i Zimbabwe. Wszystkie inne państwa nadal uznają Krym za część Ukrainy.
A może jednak wojna w Ukrainie zaczęła się jeszcze wcześniej, od słynnych demonstracji na Placu Wolności w Kijowie i w innych miastach?
30 marca 2012 r. w Brukseli parafowano umowę stowarzyszeniową Ukrainy z Unią Europejską (UE), ale jej nie podpisano, bowiem były zastrzeżenia co do ukraińskiej praworządności. W sierpniu 2011 r. aresztowano byłą premier Julię Tymoszenko, za rzekome przestępstwa urzędnicze, po czym skazano ją na siedem lat pobytu w kolonii karnej. Parlament Europejski uważał, że była to rozgrywka polityczna, i żądał jej uwolnienia, co stało się dopiero 22 lutego 2014 r., już po odsunięciu od władzy Wiktora Janukowycza. Ten ostatni pod presją społeczną poczynił pewne kroki na rzecz Brukseli, co wywołało reakcję Rosji. Wkrótce, w sierpniu 2013 r., zaczęła się wojna handlowa z Rosją, przez co ukraiński eksport do tego państwa spadł, co przyczyniło się do pogłębienia kryzysu gospodarczego. Z kolei pod wyraźnym naciskiem Moskwy Wiktor Janukowycz odłożył 21 listopada 2013 r. podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE na czas nieokreślony.
24 listopada w Kijowie zaczęły się zbierać tłumy protestujących, zwolenników przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. Protesty koncentrowały się na głównym placu Kijowa, placu Niepodległości, znanym po ukraińsku jako _Majdan Nezałeżnosti_. Ze względu na charakter protestów oraz fakt, że pojawiły się one i w innych miastach na głównych placach, zaczęto cały ruch nazywać Euromajdanem. Określenie to utrwaliło się, gdy pojawił się taki hasztag na Twitterze.
W protestach nie chodziło już tylko o samą umowę stowarzyszeniową. Coraz bardziej zdeterminowany tłum Ukraińców domagał się usunięcia prezydenta i radykalnych zmian w państwie. Chodziło o budowę demokratycznego państwa prawa na wzór demokracji europejskich. Za przykład stawiano członków UE, a ludzie manifestowali z flagami Ukrainy i Unii Europejskiej. Protesty rozlały się na całą Ukrainę, próbowano je nawet organizować w niechętnej UE wschodniej części państwa, w tym w rosyjskojęzycznym Donbasie, którego ludność miała największe wątpliwości związane z prozachodnim kursem. Obawiano się upadku przemysłu, który od czasów sowieckich niewiele się zmodernizował i mógł liczyć prawie wyłącznie na eksport swoich wyrobów do Rosji, jako że na Zachodzie w ogóle nie były one konkurencyjne, nawet przy niskiej cenie. Czy ktoś w Niemczech marzył o samochodzie osobowym Zaporożec albo jakiś przewoźnik kolejowy myślał o lokomotywach z Ługańska? Najchętniej kupowano jedynie węgiel z Zagłębia Donieckiego, albo stal z zakładu „Azowstal” w Mariupolu, ale nie wyroby wysoko przetworzone.
30 listopada 2013 r. przeciw protestującym wysłano Jednostkę Specjalną MSW „Berkut”. Powstała ona z przekształcenia sowieckiego mobilnego oddziału specjalnego przeznaczenia OMON, ukierunkowanego na tłumienie protestów społecznych i działania kontrterrorystyczne. W wyniku interwencji jednostki „Berkut” zaczęły się w Kijowie regularne walki, padli pierwsi zabici i ranni wśród demonstrantów. Ofiary wywołały gniew i radykalizację protestujących, a kraj stanął na krawędzi wojny domowej.
Protesty trwały cały grudzień i styczeń 2014 r., ludzie nie ustawali w swoich dążeniach do demokratycznego państwa prawa. Nie pomogły brutalne interwencje milicji ukraińskiej, demonstrujący wciąż się zbierali, usiłując zajmować budynki rządowe i samorządowe. Przesilenie starć nastąpiło między 18 a 20 lutego 2014 r., kiedy to liczba ofiar osiągnęła kilkaset osób. Pod naciskiem coraz większej fali niezadowolenia Wiktor Janukowycz zdecydował się na wcześniejsze wybory. Jednak 21 lutego milicja wycofała się z ulic Kijowa, a sam Janukowycz zbiegł do Moskwy, obawiając się o swoje życie. 22 lutego ukraiński parlament formalnie pozbawił go urzędu, wyznaczając na tymczasowego prezydenta Ołeksandra Turczynowa, przewodniczącego Rady Najwyższej. Tu małe wyjaśnienie – ukraiński jednoizbowy parlament liczący 450 deputowanych nosi nazwę Rady Najwyższej, zaś jej przewodniczący jest odpowiednikiem polskiego marszałka Sejmu.
Wraz z objęciem urzędu prezydenta przez Ołeksandra Turczynowa, który pełnił tę funkcję tymczasowo do czasu wyboru Petra Poroszenki, zaczęła się nowa era w historii Ukrainy i budowania demokratycznego państwa prawa. Rosja odebrała to jako bezpośrednie zagrożenie dla swojej polityki i podjęła działania wojenne przeciwko Ukrainie.
We wschodniej Ukrainie zaczęto organizować demonstracje sprzeciwiające się zmianie władzy. Częściowo był to samorzutny, oddolny ruch, a częściowo wspierany i organizowany przez rosyjskie służby specjalne. Ruch ten nazwano „antymajdanem”.
Silne tendencje separatystyczne występowały w Charkowie, w Ługańsku, Doniecku, ale też i Mariupolu czy w pozostałej części obwodu zaporoskiego. Duże wiece „antymajdanowe” odbyły się w Charkowie i Doniecku 1 marca 2014 roku. 3 marca separatyści prorosyjscy siłą wdarli się do budynków regionalnej administracji w Doniecku i w Odessie, podobna próba w Charkowie skończyła się fiaskiem. Do 5 marca ukraińskie siły prorządowe wyprowadziły demonstrantów, ale w Doniecku ponownie zdobyto budynek władz obwodu 6 marca. Trzy dni później doszło do podobnego aktu przemocy w Ługańsku, a na budynku administracji obwodu wywieszono rosyjskie flagi.
Nie miejsce tu na omówienie całego przebiegu wojny w Donbasie w 2014 r. Dość powiedzieć, że w wyniku ciężkich walk, jakie były prowadzone na wschodzie Ukrainy w końcu w lutym 2015 r. ustaliły się granice między Ukrainą a separatystami sponsorowanymi przez Rosję. Wojna z okresu luty 2014 – luty 2015 r. to również bardzo ciekawy i całkowicie zapomniany konflikt, obfitujący w takie bitwy jak walki o Mariupol, o Słowiańsk i Kramatorsk, walki w Sektorze „D” i okrążenie pod Debalcewem oraz heroiczną obronę Portu Lotniczego w Doniecku, gdzie obrońców lotniska nazwano „cyborgami” ze względu na ich niesamowite poświęcenie w walce.
5 września 2014 r. podpisano w Mińsku porozumienie znane jako protokół miński, wynegocjowany pod egidą Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) pomiędzy Rosją a Ukrainą o przerwaniu ognia na linii demarkacyjnej, zakładając wycofanie artylerii o kalibrze powyżej 100 mm na odległość nie mniejszą niż 15 km od niej. Przerwanie ognia na linii demarkacyjnej mieli nadzorować obserwatorzy OBWE. Porozumienie to zostało dość szybko zerwane przez donieckich separatystów i wkrótce wybuchła tzw. druga bitwa o Port Lotniczy w Doniecku. Walki trwały aż do lutego 2015 r., kiedy 15 lutego strony zgodziły się ponownie podpisać porozumienie o przerwaniu ognia, tzw. porozumienie Mińsk II.
To porozumienie mniej więcej było przestrzegane, ponieważ do walk na pełną skalę na nowo nie doszło. Niemniej jednak nie przerwało to częstej wymiany ognia i wzajemnych ostrzałów. Jednocześnie obie strony zbudowały sieć potężnych umocnień wzdłuż linii demarkacyjnej. W latach 2022-2023 miało to zaowocować tym, że w Donbasie Rosjanie nie zdołali pokonać ukraińskiej obrony.
Rosja spodziewała się, że odbierając Ukrainie najbardziej uprzemysłowiony wschód i słynący z turystyki Krym, a jednocześnie tworząc na zajętych terenach wzorcowe państwa mające pokazać czym może być Noworosja, osiągnie dzięki temu kilka celów. Po pierwsze, w ten sposób pozostałą część Ukrainy sprowadzi do poziomu republiki bananowej, w której skłócone elity polityczne będą wiodły państwo do coraz bardziej nieuchronnego upadku. Wówczas, obserwując sukces odniesiony przez separatystyczne republiki ściśle współpracujące z Rosją, Ukraina sama będzie chciała pójść w ich ślady.
Ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. Po pierwsze, nie udało się zająć bardzo ważnych miast przemysłowych, w tym najważniejszego, drugiego co do wielkości miasta w Ukrainie – Charkowa, ale też i położonego nad Morzem Azowskim Mariupola. Znaczenie tego drugiego do pewnego stopnia udało się zmarginalizować poprzez budowę Mostu Kerczeńskiego przez cieśninę o tej nazwie, znanego też jako Most Krymski, jako że łączył on Półwysep Krymski z Krajem Krasnodarskim w Rosji. Okazało się więc, że Ukraina została ze sporym potencjałem, w tym potężnym przemysłem Charkowa, miasta Dnipro (dawny Dniepropietrowsk), Kremenczuga i Zaporoża. Kijów to także wielki ośrodek przemysłowy, nieco mniejszy Odessa. Po drugie, kiedy odcięto od Ukrainy robotniczą część wschodnią, pozostała część skonsolidowała się wokół idei wstąpienia do UE i ta część ukraińskiego państwa zaczęła się lepiej rozwijać.
Ludzie byli tu bowiem bardziej innowacyjni, bardziej elastyczni, bardziej przedsiębiorczy i sprawniejsi, co zaowocowało wzrostem dochodu narodowego per capita. Po drugie, władze nowych separatystycznych republik powiązane z Moskwą, a jeszcze bardziej z jej służbami specjalnymi, zostały zbudowane na wzór rosyjski. Powstały więc państwa typowo mafijne, z bandyckimi układami w których nie obowiązywało żadne prawo, ludzie byli wyrzucani z domów które zajmowali sobie więksi i pomniejsi funkcjonariusze nowego reżimu, a majątek kopalń, hut i innych zakładów przemysłowych został bardzo szybko rozkradziony. Wiele z nich upadło, inne co prawda pracowały, ale górnikom czy robotnikom przez dłuższy czas nie wypłacano pensji. Mimo, że ludzie uciekający od separatystów nie byli w Ukrainie mile widziani (postrzegano ich jako zdrajców), to jednak zbiegło ich stąd około miliona. Szybko wieści o stosunkach panujących w Donieckiej Republice Ludowej i Ługańskiej Republice Ludowej rozniosły się w Ukrainie i stosunek do Rosji zaczął się stopniowo zmieniać.
Tej zmiany nie dostrzegli Rosjanie. Był to największy błąd popełniony w momencie agresji w 2022 r. Byli oni przekonani, że mają do czynienia z taką samą Ukrainą, jak w 2014 r. Państwem podzielonym i mocno wewnętrznie skonfliktowanym, gdzie władze centralne nie mogą liczyć na lojalność bardzo wielu własnych funkcjonariuszy. Ukraina przeszła sporą transformację i zaczęła się zbliżać do zachodnich struktur. Nowy prezydent Wołodymyr Zełenski który objął urząd w maju 2019 r., jeszcze bardziej przyśpieszył reformowanie kraju w kierunku praworządności i zbliżenia do standardów zachodu, proces rozpoczęty przez jego poprzednika, Petra Poroszenkę. Nie starczyło pieniędzy na poważne zakupy wojskowe, ale część sprzętu przeszła modernizację w oparciu o możliwości krajowego przemysłu zbrojeniowego, a przede wszystkim w wojsku udało się zbudować duch patriotyzmu i lojalności.
Autorem rosyjskiego projektu Noworosji, jak miała nazywać się „kraina mlekiem i miodem płynąca” powstała z separatystycznych republik w Ukrainie, był bliski współpracownik Władimira Putina, Władisław Surkow. Jednak, w lutym 2020 r. prezydent Rosji zwolnił Surkowa i jego współpracowników, co było bardzo wyraźnym sygnałem, że nic nie wyszło z Noworosji, mającej przyciągnąć pozostałych Ukraińców. To najprawdopodobniej właśnie wtedy Putin podjął decyzję o zmianie planu i dokonaniu inwazji na Ukrainę oraz ustanowieniu tam prorosyjskiego rządu. Gromadzenie wojsk wokół Ukrainy zaczęło się już wiosną 2021 r. Już wtedy ukraiński rząd liczył się z atakiem ze strony Rosji, choć nikt na Zachodzie nie wierzył w taką możliwość.1.2. Pozostałe kierunki działań
Charków miał być kolejnym miastem wziętym przez Rosjan. Zadanie wydawało się dość łatwe, wszak już w 2014 r. Charków o mały włos nie wpadł w ręce separatystów. W zasadzie w tym okresie Charków uratowali ukraińscy nacjonaliści oraz kibole ze słynnego już ruchu Prawy Sektor. Na szczęście, mimo zasług dla obrony Charkowa, ruch ten został w Ukrainie zmarginalizowany i już w maju 2014 r. jego przedstawiciele nie weszli do Parlamentu. Przez te osiem lat bardzo wiele się jednak zmieniło. Charków to nie Donieck, gdzie dominuje przemysł ciężki. Co prawda w Charkowie znajduje się jedna z największych na świecie fabryk czołgów (w 2022 r. zajmowała się głównie remontami i modernizacjami pojazdów pancernych oraz produkcją silników wysokoprężnych), znana obecnie jako Fabryka im. Wiaczesława Małyszewa, ale jest też i zakład produkcji lotniczej ChAZ oraz liczne nowoczesne wytwórnie, takie jak Turboatom – wytwórca turbin energetycznych znajdujący się w pierwszej dziesiątce firm tej branży na świecie, firma chemii samochodowej XADO, produkujący maszyny elektryczne Elektrotiażmasz, zakład automatyki Chartron produkujący m.in. układy kierowania do pocisków rakietowych ale i systemów kosmicznych, wielki zakład produkcji łożysk tocznych, Charkowski Zakład im. T. Szewczenki wytwarzający systemy elektroniczne, w tym wojskowe itd. Ogólnie rzecz biorąc Charków to miasto przemysłu elektrycznego, mechaniki precyzyjnej i elektroniki, pełne różnych nowo założonych firm, które mają wielkie szanse zaistnieć na Zachodzie po odpowiednim transferze technologii, a nawet i bez tego. W przeciwieństwie do kopalń, hut, zakładów metalurgicznych i chemicznych Donbasu, charkowskiemu przemysłowi zupełnie nie grozi los wschodnio-ukraińskiego przemysłu ciężkiego. Dlatego Charków przestał się bać kursu na Unię Europejską, a mieszkańcy Charkowa zaczęli w tym widzieć swoją szansę.
Rosjanie tego w ogóle nie dostrzegli. Wydawało im się, że marsz na Charków, leżący zaledwie 35 km od granicy z Rosją, będzie spacerkiem, a ludność Charkowa powita rosyjskie wojska entuzjastycznie i z kwiatami. Nic bardziej mylnego.
Może dlatego do ataku na Charków wyznaczono najsłabszą z armii Zachodniego Okręgu Wojskowego, 6. Armię z Sankt Petersburga (dowódca: gen. por. Władisław Jerszow, we wrześniu 2022 r. zdjęty ze stanowiska). W armii tej były tylko dwie brygady manewrowe: 25. Sewastopolska BZ Gwardii i 138. BZ Gwardii, dlatego dodatkowo armię wzmocniono elementami 14. Korpusu Armijnego z Floty Północnej, głównie 200. Pieczengską BZ Gwardii. Ta ostatnia była brygadą arktyczną na co dzień stacjonującą pod Murmańskiem i miała dość specyficzne wyposażenie: arktyczne wszędołazy DT-30 Witiaź, nie za bardzo jednak nadające się do walk w Ukrainie.
Wydawało się, że rosyjskie wojska szybko się wedrą do Charkowa. I faktycznie już drugiego dnia na północne przedmieścia wjechały opancerzone pojazdy patrolowe GAZ Tigr należące do 25. Sewastopolskiej Brygady Zmechanizowanej Gwardii. Około 30 wozów, czyli zapewne większa część kompanii rozpoznawczej brygady wdarła się do miasta i wydawało się, że za chwilę, w ślad za nią pojawią się rosyjscy piechurzy zmechanizowani i ich czołgi. Grupa pojazdów patrolowych wjechała, ale już z miasta nie wyjechała. Wpadła w zasadzkę i została całkowicie zlikwidowana. Był to kolejny przykład rosyjskiej nonszalancji w prowadzeniu działań wojennych.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki