- promocja
- W empik go
Wolna i szczęśliwa - ebook
Wolna i szczęśliwa - ebook
Jak żyć szczęśliwie i stać się prawdziwie wolną? Pytanie to często zadają osoby w kryzysie podczas sesji terapeutycznej. W książce skupiliśmy się na sytuacji kobiet, gdyż to one najczęściej stają się ofiarami toksycznych relacji.
Nierzadko pod maską pozorów wzorowej, niemal idealnej rodziny, w cieniu patriarchalnych nawyków, mężatki ulegają presji norm społecznych, które doskonale potrafi wykorzystać emocjonalny wampir.
Przedstawiliśmy historie kobiet, które uzdrawiały się z traumatycznych doświadczeń
i uwalniały z toksycznych związków. Opisaliśmy też, jak może przebiegać proces leczenia zranień i powrotu do wolności.
Książka da Ci wiedzę i moc, jak dokonać zmiany życia na lepsze.
Znajdziesz tu odpowiedzi na pytania:
• Kiedy związek staje się toksyczny?
• Kim jest wampir emocjonalny i jak uwolnić się z jego więzów?
Maciej Bennewicz, Anna Jera
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67674-02-7 |
Rozmiar pliku: | 4,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka powstała na podstawie tysięcy stron badań, analiz i doświadczeń terapeutycznych wielu pokoleń badaczy, psychiatrów, psychoterapeutów. Jest też przede wszystkim zapisem profesjonalnych i osobistych doświadczeń autorów.
W czasie pisania, gdy myśleliśmy o naszych osobistych sprawach i sytuacjach naszych pacjentów oraz klientów, często towarzyszyła nam refleksja: „gdybyśmy byli tacy mądrzy wtedy, jak jesteśmy dziś”. Napisaliśmy ten tekst w nadziei, że choć niektórzy nasi czytelnicy skorzystają z tych doświadczeń i nie popełnią opisywanych przez nas błędów. To książka o wyzwoleniu, przede wszystkim kobiet, gdyż to one w naszym kraju najczęściej stają się ofiarami przemocy psychicznej i fizycznej.
Przemocą jest nie tylko krzyk, agresja fizyczna lub poniżanie, jak często się sądzi. W naszej nieświadomości zbiorowej oraz w nawykach kulturowych istnieje mnóstwo przekłamań. Tymczasem przemoc to kontrolowanie, cynizm, złośliwe uwagi, umniejszanie znaczenia działań drugiej osoby, szydzenie z jej płci, roli, zawodu, wyglądu, wyśmiewanie jej decyzji, to również krytykowanie i negatywne oceny. Przemoc przejawia się w narzucaniu poglądów i podkopywaniu poczucia wartości. Przemoc wrosła w nasz obyczaj tak bardzo, że nawet nie dostrzegamy krzywdzenia innych ludzi, uznając hejt, obmowę, plotkę za naturalne zachowania. Niestety często same kobiety stają się strażniczkami stereotypów, etykietując inne kobiety i wspierając przemocowy w swej naturze patriarchalizm.
Podobnie uzależnienia stały się tematami tabu lub ugrzęzły w popularnych mitach. Na przykład nie zdajemy sobie sprawy, że alkoholizm jest chorobą, która może nękać również osoby wysokofunkcjonujące i ich współuzależnione rodziny, bo przecież powtarzamy chętnie stereotyp, że alkoholik to menel, kloszard, człowiek zdegradowany mentalnie i fizycznie. Patriarchalizm, przemoc i alkoholizm tworzą niestety zabójczą dla relacji triadę.
W pierwszej części książki skupiliśmy się na przedstawieniu złożonej postawy, którą umownie nazywaliśmy „wampirem psychologicznym”, oraz na jej skomplikowanych uwarunkowaniach. Opisujemy w niej również relacje ofiary i sprawcy, tworzące cykl ofiarniczy i pętlę współuzależnienia, z której często bardzo trudno się wydostać. W drugiej części omawiamy sposoby uwolnienia się z toksycznych relacji. W zakończeniu książki przedstawimy też krok po kroku możliwe do zastosowania scenariusze zmiany.
Nie jesteśmy naiwnymi idealistami. Zbyt długo pracujemy z ludźmi, Anna ponad piętnaście lat, Maciej ponad trzydzieści, aby epatować czytelników hurraoptymizmem i „dobrystycznymi” wizjami zmiany, która dokona się lekko, łatwo i przyjemnie. Jednak głęboko wierzymy, że zmiana jest możliwa. Wielokrotnie widzieliśmy ją u naszych pacjentów i klientów. Oprócz szeregu czynników, o których dość szczegółowo piszemy, wymaga ona, jeśli nie żelaznej konsekwencji, to przynajmniej umiarkowanego zdecydowania, aby rozwój podjąć, kontynuować i doprowadzić do szczęśliwego końca, jakim jest uwolnienie się od wampira. Jednakże samo uwolnienie to często dopiero początek. Po wyzwoleniu się warto podjąć przemyślany proces odbudowywania siebie, swego rodzaju rekonwalescencję. Dopiero wtedy, wzmocnieni i zintegrowani na wyższym, bardziej świadomym poziomie rozwoju, stajemy się gotowi do tworzenia nowych relacji, które mogą nam przynieść satysfakcję, poczucie bezpieczeństwa i radość.
Anna Jera i Maciej BennewiczKoan, czyli krótkie opowiadanie
Każdy rozdział rozpoczynamy koanem, krótką opowieścią metaforyczną. Metafora to nic innego jak przenośnia charakterystyczna dla przypowieści i beletrystyki. Część koanów to po prostu opowiadania, w których główne role odgrywają postacie fikcyjne, jednakże wzorowane na osobach z realnego życia. Ten symboliczny zabieg pozwala jak pod lupą zobaczyć omawiane problemy. Widać je wtedy jaśniej, wyraziściej, a język metafory w dobitny sposób uwypukla kluczowe elementy. Ponadto każdy może z koanu wyciągnąć różne skojarzenia, sugestie, interpretacje. Na tym polega genialna moc koanu! Dwie osoby siedzące obok siebie i czytające ten sam krótki tekst całkowicie odmiennie go zinterpretują. Dzieje się tak dzięki identyfikacji – tekst mówi do nas i sprawia, że odnajdujemy w nim siebie samych. Co prawda zapraszamy czytelników również do śledzenia naszych interpretacji i zawartych w nich sugestii, ale i tak najważniejsza jest siła osobistych skojarzeń.
Niektóre koany pozwalają nam zajrzeć do światów zupełnie umownych, niekiedy nieco baśniowych lub fantastycznych. Ten zabieg literacki pomaga rozmyślać i tworzyć refleksje na tematy bardzo trudne i niekiedy traumatyczne w sposób zdystansowany, a jednak dotykający istoty omawianych zagadnień. Od lat stosujemy tę metodę w praktyce terapeutycznej i coachingowej. Możemy wówczas wnosić do rozmowy i podejmować zagadnienia, o których często nasi klienci latami nie odważają się mówić wprost, tak są one trudne. Ponadto metafora umożliwia wyrażenie niewyrażalnego, tego rodzaju emocji, które dopiero po ich nazwaniu ujawniają swoją siłę, nierzadko destrukcyjną.
W wielu naszych poprzednich książkach stosowaliśmy z Anną tę metodę literacką. Anna najczęściej pisze interpretacje, Maciej – koany, wtrącając również swoje skojarzenia i sugestie do interpretacji. Uzupełniliśmy również tekst pytaniami, które mogą być dla czytelnika pomocne w jego osobistym rozwoju lub po prostu w czasie zapoznawania się z kolejnymi rozdziałami książki.Klasyczne koany
Klasyczne koany powstały wieki temu w odmiennej od naszej kulturze Wschodu. Składały się z fragmentów wypowiedzi buddyjskich mistrzów, a także z wątków z dialogów prowadzonych z uczniami. Były to również zapisy kazań wygłaszanych przez lamów lub toczonych w tybetańskich klasztorach dysput, podczas których jeden mnich stawiał tezę, a drugi ją zbijał – rzecz jasna, używając odpowiednich argumentów. Debaty takie trwały nierzadko godzinami, a najbardziej inspirujące tezy i argumenty były skrzętnie zapisywane. Buddyjskie koany zawierały też pytania uczniów skierowane do mistrzów wraz z odpowiedziami. W taoizmie koany były często pojedynczymi, paradoksalnymi pytaniami. Nierzadko miały także charakter poetycki. Jak brzmi muzyka wiatru, który ucichł? Ile razy trzeba okrążyć drzewo, aby zerwać owoc? Dlaczego twój ojciec i twoja matka zapomnieli, jak masz na imię, ale pamiętają, co powinieneś zrobić? Jak nazywa się mistrz, który porzucił swój mistrzowski zawód? Z czasem koany przybrały formę przypowiastek filozoficznych, wierszy, zadań dla uczniów, drogowskazów.
Opowieści te niemal zawsze miały surrealistyczną treść. Przy pierwszym wysłuchaniu lub czytaniu wydawać się mogły zupełnie niezrozumiałe, wręcz absurdalne. Paradoks miał zaskoczyć umysł przywykły do schematycznego myślenia. W tradycji buddyjskiej do dziś przyjmuje się, że jeśli uczeń znajdzie rozwiązanie surrealistycznego paradoksu zawartego w koanie, to może uzyskać oświecenie, czyli głęboki wgląd, dzięki któremu przeszłe troski znikają, następuje wyzwolenie z iluzji umysłu. Pojawia się spójność, spokój, równowaga.
Zdaniem buddystów koany wskazują na ostateczną prawdę. Zawarte w nich dylematy nie mogą być rozstrzygane na gruncie logiki, lecz jedynie poprzez osiągnięcie głębszego poziomu rozumienia, bez pojmowania analitycznego. Umysł, który stworzył problemy, nie może ich rozwiązywać sposobem myślenia, który doprowadził do ich powstania. Dlatego to właśnie umysł musi się zmienić, zrekonfigurować. Opowieści metaforyczne, o ile poruszą umysł, mogą prowadzić do przebudzenia. Iluminacja, oświecenie, przebudzenie polegają na zrozumieniu, że źródłem ludzkiego cierpienia są iluzje, czyli nasze myśli i przekonania. Zlepione z myśli schematy wywołują oceny, w wyniku których czujemy się źle albo dobrze.
Wybitni lamowie każdorazowo dopasowywali koan do potrzeb i poziomu rozwoju duchowego ucznia. Nierzadko wystarczyło właśnie tylko jedno trafne pytanie, którego celem było wytrącenie z letargu umysł pogrążony w cierpieniu. Letarg to nie to samo, co równowaga. Letarg oznacza uśpienie poprzez niekorzystne nawyki – równowaga prowadzi do zyskania spójności. Nawet długo medytujący uczniowie wciąż byli pogrążeni w iluzjach codzienności, zamroczeni powszednią skłonnością do oceniania, dlatego czasem latami poszukiwali drogi do spójności.
Czymże jest spójność? Możemy spójność opisać jako stan równowagi psychofizycznej, której nie zakłócają codzienne sprawy i problemy. Osoba odczuwająca spójność pozostaje w stałej harmonii (homeostazie), a jednak nie traci ani motywacji, ani zapału do życia, do pracy i do adekwatnego działania. Przeciwnie, staje się kreatywna, spokojna, zadowolona, efektywna, czyli skuteczna. Po prostu żyje, pracuje, funkcjonuje łatwiej, częściej odczuwa szczęście i pokój, a to wszystko dzięki temu, że zyskała umiejętność budowania mostów pomiędzy własnym światem wewnętrznym a światem zewnętrznych norm, oczekiwań, schematów i wzorców.
Koan dziś
Media społecznościowe i nowe urządzenia takie jak smartfon sprawiły, że dziś chętnie czytamy krótkie formy. W biegu, w autobusie, na przerwie w pracy przeglądamy dziesiątki informacji i krótkie teksty. Żyjemy w epoce smartfonów i mikrowiadomości. Internetowe memy nierzadko trafnie oddają nasze potrzeby, troski i nadzieje. Krótkie teksty bywają inspirujące, są jak przestroga lub zaproszenie. Podobne funkcje w rozwoju osobistym pełnią koany – są zaproszeniem do zmiany, do nowego punktu widzenia, do odkrycia własnych zasobów lub po prostu nowych dróg. Często w ślad za takim impulsem zaczynamy korygować swoje myślenie, działać inaczej i nagle sprawy się układają. Zniknęły bowiem przeszkody i ograniczenia, które sami stwarzaliśmy naszym starym sposobem myślenia.
Koan może zatem zainspirować klienta do zmiany myślenia. Może również zaszokować, poirytować, sprowokować, a nawet rozdrażnić. Tak jak w odludnych klasztorach zdarzają się uczniowie zen, którzy przez całe lata zastanawiają się nad odpowiedzią, nad zagadką koanu, tak również nasi klienci w procesach rozwojowych lub terapeutycznych potrzebują nierzadko wiele czasu na zmianę. I nagle pewnego dnia jedna krótka opowieść staje się iskrą, która rozpala płomień zmiany.
Dawni i współcześni buddyści i taoiści sądzili, że świat jest taki, jaki myślisz, że jest. To pogląd, który sam w sobie jest koanem. W tradycji Zachodu również nie brakuje tego rodzaju myślenia – podzielali je Marek Aureliusz i Blaise Pascal, Albert Einstein i Denis Diderot, Sławomir Mrożek i Umberto Eco. Stwarzamy światy naszym myśleniem. Nawet w bardzo trudnych sytuacjach od myśli, a potem wdrożonego dzięki myśleniu działania zależy jakość naszego życia.
W naszej książce, drogi czytelniku, spotkasz koany, w których mistrzami i narratorami będą gadające koty, samotne kobiety, mistrzynie i mistrzowie, a niekiedy postaci zupełnie magiczne. Każda z nich jednak może symbolizować zarówno ciebie, twoje refleksje i przeżycia, jak i twoich znajomych, krewnych, mistrzów, współpracowników, szefów. Słowem, koan choć czasem będzie jak bajka, zawsze ukazuje fragment rzeczywistości, w której przychodzi nam działać, pracować i żyć. Oprócz tego w każdej interpretacji znajdziesz sugestie, podpowiedzi oraz dużo rzetelnej wiedzy na temat aspektów, które w opowiadaniu zostały w sposób metaforyczny ukazane. W ostatnich rozdziałach książki kładziemy nacisk na uwolnienie się od toksycznych relacji, a także profilaktykę, czyli sposób działania dający zaproszenie do wolności. Jedną rzeczą jest uwolnienie się od relacji dysfunkcyjnych i wampirycznych, lecz drugą, równie ważną, jest uniknięcie podobnych układów na przyszłość.
Zachęcamy, by najpierw czytać koan, nasze opowiadanie metaforyczne, i spróbować samemu je zinterpretować, odnieść do siebie i do swojej sytuacji, a wnioski być może zapisać i dopiero potem sięgać po interpretację i wiedzę, którą proponujemy. Niekiedy odwracamy sytuację i koan stanowi kontynuację lub rozwinięcie naszej interpretacji. Na metaforyczny tekst odpowiadamy metaforą. Ten celowy zabieg sprawia, że odpowiedź na pytanie postawione w formie symbolicznej również może być symboliczna. Na tym polega siła sztuki i każdego z nas – gdy potrafimy opowiedzieć sobie o najtrudniejszych sprawach językiem porównań i skojarzeń, łatwiej dochodzimy do rozwiązań, odkryć i potrzebnej nam zmiany na lepsze.
Książka przedstawia kompletny proces pozwalający zrozumieć zarówno sytuację ofiary, jak i motywy oraz sposób działania sprawcy, ale przede wszystkim koncentrujemy się w niej na rzetelnej i sprawdzonej wiedzy pozwalającej na uwolnienie się od relacji uzależnieniowej i wampirycznej sieci zniewolenia.
.
Wampir emocjonalny.
Psychopata, socjopata, narcyz
Energia życiowa – koan
– Wampir wbrew pozorom nie jest istotą rodem z horrorów. Nie wysysa też krwi ani szpiku, nie ma ostrych kłów, które sprawnie wbija w tętnicę szyjną. Wampir kradnie prąd jak sąsiad spod ósemki. – Słuchacze gremialnie parsknęli śmiechem, niektórzy rozglądali się nerwowo, inni unosili głowy i rozdziawiali usta, jakby chcieli udowodnić, że nie mają kłów.
Kontynuował, uśmiechając się dwuznacznie:
– Wampir to sąsiad, który nocami nielegalnie spuszcza kabelek do piwnicy i aż do świtu czerpie energię kosztem innych sąsiadów. W gruncie rzeczy kradnie ją. Energię życiową. Ktoś przecież za prąd zużyty w przestrzeni wspólnej musi zapłacić. Wampir wysysa energię. Jak to robi? Nie wiecie?
Znów śmiech przerywany pytaniami, okrzykami z sali: „Nie wiemy, powiedz nam, skąd mamy wiedzieć!”.
– Wiecie. Wiecie przecież doskonale, że ludzkie ciała to matematyka, która staje się fizyką, fizyka chemią, a chemia biologią. Inaczej mówiąc: elektryczność, częstotliwość, fale, wyładowania, impulsy napędzane białkiem, tlenem, hormonami i glukozą. Wampir ssie energię.
Na sali szmer.
– Pobiera prąd. Co prawda o małych częstotliwościach, ale jednak jest to prąd. Energia, moi drodzy. Dlatego w obecności wampira słabniecie. Pojawia się drżenie, rozdrażnienie, anhedonia, czyli brak przyjemności. Idziecie do lekarza: anemia. Trafiacie do stomatologa: próchnica. U fryzjera: łupież. – Znów wybuchy śmiechu. – U manicurzystki: kruche paznokcie. W ustach zajady, na dziąsłach afty, pod nosem opryszczka.
Śmiech i tupanie.
– Pewnie jesteście ciekawi: Co robić? Jak się chronić? Kołki osikowe? Nic z tych rzeczy.
Buczenie i śmiech.
Kontynuował, wyraźnie reagując na atmosferę sali. Synchronizował się z nastrojem widowni, dyrygował emocjami jak mistrz batuty.
– Czosnek? Bzdury. Krzyże, srebrne kule, poświęcone gwoździe? Niestety nie, są to gadżety z filmów klasy B. Co w takim razie może powstrzymać wampira, spytacie. Może okłady z kwaśnego mleka? – Pojedyncze chichoty z sali. – Może spirytus do odkażania? Może szczera modlitwa?
Trzasnęły drzwi do foyer, potem następne i kolejne. Ktoś się poderwał. Ktoś inny szarpnął za klamkę. Jakaś kobieta wydała stłumiony krzyk. Ktoś nerwowo zakasłał. Inny głos krzyknął: „Drzwi zablokowane!”. Jeszcze inny: „Otworzyć, natychmiast otworzyć!”. Większość siedziała jak sparaliżowana.
– Może prośbą albo rytuałem wudu, świecami z prawdziwego wosku lub solą, może francuskim winem lub szkocką brandy, może łzami dziewicy spróbujecie obezwładnić wampira? – Zapadła cisza nie bez powodu nazywana grobową. – Niestety, moi drodzy, mnie nie można pokonać.
Zaśmiał się, ale bez ironii, której można się było spodziewać. Był to raczej śmiech poważny, wyrażający zdecydowanie i rodzaj zasłużonej satysfakcji.
– Przyszliście tu dobrowolnie. Z ciekawości. Przecież na plakacie napisałem prawdę: „Energia życiowa. Seans czarnej magii. Noc z wampirem”. Skąd zatem to zdziwienie?
Interpretacja
Wampir to słowo klucz – uosabia postać z gruntu złą, która żywi się cudzą energią, w dawnych baśniach była to krew, ów życiodajny płyn, dzięki któremu nasze ciała w każdej sekundzie zaopatrywane są w niezbędne składniki. Postać wampira jest zatem metaforą podstępnego drapieżcy, który uwodzi, a potem zniewala swoje ofiary. Co gorsza, ofiara wampira według baśni, podań i legend, a także w popkulturze sama może stać się wampirem. Podobnie łowca wampirów. Warto też uświadomić sobie, że upiór i jego odmiany – strzyga, strzygoń, nieumarły, wiesczy, wampir – były integralną częścią życia polskiego chłopa i ziemiaństwa. „Ludzie chodzący po śmierci są dla tutejszych włościan równie pospolitem zjawiskiem, jak ludzie chodzący za życia. Lękają się ich trochę, dręczą temi odwiedzinami, ale uważaliby za nieprzytomnego człowieka, który by zaprzeczył istnienia duchów albo wątpił, że można chodzić po śmierci” – pisze Emma Jeleńska w etnograficznej rozprawie o chłopach polskich z 1892 roku, a więc zaledwie pięć pokoleń temu, w czasach naszych dziadków i pradziadków.
Będziemy na kartach tej książki używać słowa „wampir” jako synonimu innych określeń takich jak psychopata, narcyz, socjopata, przemocowiec, uzależniający, zniewalający, niebezpieczny. Oczywiście postaramy się również przybliżyć czytelnikowi bardziej formalne, kliniczne określenie niebezpiecznych postaw, ze skłonnościami do przemocy psychicznej i fizycznej.
Wiesczy (lub wieszczy) to jedna ze słowiańskich odmian wampira, to archaiczne słowiańskie określenie kogoś o nadprzyrodzonych właściwościach, czarownika lub jasnowidza. Martwy lub zmarły w niewyjaśnionych okolicznościach wiesczy to dzisiejszy wampir. Całą swoją wiedzę i nadprzyrodzoną moc może wykorzystywać przeciwko ludziom. W koanie mamy niemal wszystkie składniki wampirycznej postawy. Showman prowadzi spotkanie z publicznością, którą, jak się okazuje, podstępnie zwabił do teatru. Jest nonszalancki oraz w pewien sposób uroczy, nawiązuje kontakt z publicznością i reaguje na jej emocje, szczerze opowiada o zamiarach wampirów, wskazując na ich metodę działania, i wreszcie... oznajmia, że zebrani znaleźli się w pułapce.
Wiele osób ma podobne doświadczenia. Wampir jest showmanem, od razu zwrócisz na niego lub na nią uwagę w towarzystwie. Skupia na sobie wzrok innych i zarządza sytuacją. Osoby o takim rysie osobowości często nazywamy narcyzami. Narcyzm potocznie oznacza samouwielbienie, skupienie na sobie i ten szczególny rodzaj autokreacji, który pcha ludzi do robienia setek selfie, rejestrowania miejsc, w których jedzą, ludzi, których spotykają, butów, które noszą. Influencerki i youtuberzy rządzą. Niekiedy wydaje się, że wystarczy pokazać wypięte pośladki, plecy z tatuażem, do tego skrytykować nowy kawałek znanego rapera i masz klikalność. Liczy się ruch na stronie. Narcyzm, samozachwyt, idiolatria. Epoka egocentryków. „Żyjemy w epoce niedojrzałych egocentryków” – pomstują komentatorzy.
Ludzie chcą słyszeć to, co chcą słyszeć, czyli to, w co wierzą. Lubimy, żeby ktoś potwierdził nasze przekonania bez względu na to, czy są to rzeczy pozytywne, czy negatywne, bo wtedy czujemy się mądrzy, a świat wydaje się przewidywalny. Lepsze to niż codzienny wysiłek w znajdowaniu własnej drogi. Stawianie pytań, na które mogą paść trudne odpowiedzi, jest ryzykowne. Pytania bywają zanadto brawurowe, bo jeszcze się może okazać, że... twój mąż albo twoja firma, albo twój proboszcz, albo ukochany lider, albo najlepsza przyjaciółka, albo siostra... okażą się niewiarygodni. Odnajdziesz w nich cechy prawdziwego psychopaty, socjopaty lub narcyza.
Narcyz i psychopata to w zasadzie określenia kliniczne, choć mają charakter piętnujący. Dlatego współcześni klinicyści (psychologowie, terapeuci, psychiatrzy) unikają tak dosadnych określeń i posługują się raczej pojęciem zespołu objawów lub cech osobowości.
Narcyz
Narcyz potocznie to ów zapatrzony w siebie, egocentryczny człowiek, który siebie stawia zawsze na pierwszym miejscu, koncentruje uwagę na sobie i monopolizuje przedsięwzięcia. W firmie i w rodzinie wszelkie sukcesy są jego. Jego jest pierwsze i ostatnie zdanie. Dla współpracowników ten egotyzm jest trudny do zniesienia, zwłaszcza gdy jest podszyty szyderstwem, złośliwością, ironią i cynizmem. Osoba o narcystycznych rysach poszukuje w rodzinie uznania i wybucha, gdy tylko uwaga przestaje być skierowana wprost na nią.
Ale narcyz cierpi. Najpewniej został wychowany albo w nadopiekuńczym środowisku, które nie stawiało wyraźnych granic dzieciom, albo przeciwnie – w rodzinie represyjnej, w której nacisk, agresja i wygórowane oczekiwania wobec dzieci były na porządku dziennym.
Dlatego narcyz stał się samotnikiem, choć z pozoru otoczonym ludźmi, który tęskni za akceptacją i miłością. Istnieje znane powiedzenie, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nieprawda – tu chodzi o miłość. Miłość własną, miłość do siebie, miłość odrzuconą, o pragnienie miłości. Narcyz poszukuje miłości, lecz wyraża swoje pragnienie w sposób przesadny, a niekiedy bolesny dla innych.
Charakterystyczne dla narcyza jest funkcjonowanie bez kompasu moralnego, który w BIK nazywamy ekologią. Większość z nas stara się żyć i działać ekologicznie, zwłaszcza gdy chodzi o innych ludzi, w myśl zasady: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Ekologia każe nam zadawać pytania: czy moje działanie niczego nie niszczy?, czy moje zaspokajanie potrzeb nie odbywa się ze szkodą dla innych? Ekologia zatem zaprasza do postawienia się na miejscu drugiej osoby, dzięki czemu poszerzamy spojrzenie na daną sprawę o jej perspektywę. Jest to zasada oparta na empatii, dzięki której możemy lepiej współodczuwać z innymi, podzielać czyjś dyskomfort, doznając nieprzyjemnych odczuć, negatywnych emocji oraz cierpienia. Narcyz natomiast odznacza się upośledzeniem empatii, co dla otoczenia zdaje się być najbardziej szkodliwą cechą. Choć potrafi rozumowo zauważać inny punkt widzenia, to emocjonalnie nie jest w stanie wczuć się w uczucia innych ludzi. Brak empatii sprawia, że osoba taka nakierowana jest jedynie na własne korzyści, częstokroć kosztem innych ludzi. Wyzyskiwanie innych i manipulowanie pozwalają narcyzowi kontrolować niestabilne poczucie własnej wartości.
Psychopata
Inaczej jest z psychopatą. Ludzie o takich cechach są raczej surowi i chłodni, w przeciwieństwie do narcyzów mają ugruntowane, przesadne poczucie własnej wartości. Potrafią innych traktować instrumentalnie i wykorzystywać na chłodno do własnych celów. Nakładają niezliczone maski – zazwyczaj takie, które na pierwszy rzut oka są bardzo atrakcyjne. Znakomicie rozpoznają emocje innych osób, ale brakuje im empatii, choć potrafią udawać empatycznych. Psychopata jest jak wampir, który karmi się cudzą energią.
Mówi się, że jeśli w towarzystwie zauważysz osobę wyrazistą, szarmancką, zadbaną, błyskotliwą, która skupia na sobie uwagę jak królowa albo król balu – to może być psychopata. Nie próbuj z nim grać w jego gry, bo zawsze przegrasz. Nie gra się z mistrzem, który ponadto zmienia reguły gry, gdy jest mu to na rękę. Jeśli twój szef jest chłodnym manipulantem, cynicznym złośliwcem, który wykorzystuje ludzi, a do tego stosuje przemoc psychiczną i może także fizyczną – uciekaj z takiej pracy. Rozlicz urlop, oddaj laptop, podpisz obiegówkę i w nogi, póki możesz, gdyż psychopaci są mistrzami również w uzależnianiu innych od siebie – prośbą, groźbą, obietnicami, iluzjami. W każdym razie, jeśli jest przemoc – uciekaj.
Przyjmuje się, że socjopatia powstaje na skutek urazowego wychowania, zaś psychopatia ma źródła biologiczne i genetyczne. Zazwyczaj psychopaci są bardzo inteligentni i jednocześnie niesłychanie egocentryczni. Socjopaci bywają mniej inteligentni i z tego powodu są też mniej przebiegli. Jednakże nie brakuje im egocentryzmu. Według najnowszych badań psychopaci znakomicie potrafią rozpoznawać ludzkie emocje. Dzięki temu mogą kontrolować ludzi, manipulując ich emocjami, jednakże są pozbawieni empatii, czyli zdolności do współodczuwania i współczucia. Mają wysoki próg lęku, zatem gdy inny człowiek po prostu boi się ryzyka związanego na przykład z szybką jazdą samochodem, nurkowaniem w przeręblu lub... popełnieniem przestępstwa – psychopatę to kręci i mobilizuje. Przekraczanie granic to jego drugie imię. Niemniej psychopaci potrafią być uroczy, uwodzicielscy, szarmanccy. Jeśli wchodzisz na imprezę i nagle ktoś urzeka cię od pierwszego wejrzenia swoją błyskotliwością, urokiem osobistym oraz wszechstronną inteligencją, ponadto jest w centrum zainteresowania – uważaj, to może być psychopata.
Socjopata
Socjopaci natomiast są bardziej chaotyczni, do przesady uraźliwi na swoim punkcie, a ponadto rozchwiani emocjonalnie. Bywają czasem wręcz histeryczni, dlatego nie potrafią hamować wybuchów złości lub żalu. Fatalnie reagują na krytykę, za to lubią prowokować i dręczyć innych. Z tego powodu chcą mieć władzę, która umożliwia im kontrolowanie innych, a nawet wyżywanie się na nich. Poszukują wrażeń, gdyż nieustanie nudzą się zarówno w relacjach międzyludzkich, jak i w sytuacjach zawodowych. Dlatego lubią wszczynać konflikty, dla samej uciechy, że coś się rozpada lub niszczeje, albo płonie jak Rzym.
Jeden, drugi i trzeci to często wykształceni, inteligentni, zamożni, zadbani ludzie na wysokich stanowiskach. Potrafią dążyć po trupach do celu, a celem jest ich własna korzyść – duża lub mała, doraźna lub długofalowa. Dążenie po trupach oznacza kłamstwo, zdradę, łamanie zasad, podjudzanie innych, niekiedy działania przestępcze. Socjopaci są zazwyczaj krótkowzroczni, bardziej impulsywni, a psychopaci potrafią długo nosić w sobie plan zemsty i pieczołowicie go realizować – nierzadko latami. Jedni i drudzy lubią używać gładkich słówek.
Tygrys
Jeden z najczęściej cytowanych wierszy angielskojęzycznych napisał William Blake, a jego pierwsza publikacja datowana jest na 1794 rok i nosi on tytuł The Tyger – Tygrys. Słynna aliteracja Blake’a, czyli powtarzanie głosek i akcentowane ich w kolejnych wyrazach, wbija się w pamięć. Jest to efekt trudno przetłumaczalny na język polski, dlatego zacytujmy fragment w oryginale.
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night,
What immortal hand or eye
Could frame thy fearful symmetry?
Największe wrażenie robi na nas tłumaczenie Stanisława Barańczaka:
Tygrysie, błysku w gąszczach mroku:
Jakiemuż nieziemskiemu oku
Przyśniło się, że noc rozświetli
Skupiona groza twej symetrii?
Inaczej do tekstu podszedł Maciej Froński
Tygrys, tygrys jasno płoniesz w lasach nocy
W jakich dłoniach
w nieśmiertelnych jakich oczach
kształt twój straszny mógł się począć?
Wiersz Blake’a przeniknął do popkultury, był cytowany w serialu o Batmanie, w komiksie o Spidermanie, stanowi również tekst utworu zespołu Tangerine Dream z płyty Tiger i wreszcie pojawia się w serialu Mentalista jako motto seryjnego mordercy o pseudonimie Red John – prześladowcy głównego bohatera.
Tygrys w wierszu Blake’a jest uosobieniem okrutnego myśliwego, strasznego drapieżcy i w jakimś sensie bezdusznego, ale majestatycznego zła, lecz nie o nim jest mowa, a o Stwórcy, który powołał do życia i jagnię, i tygrysa. Poeta zajmuje się fundamentalnym dla chrześcijaństwa pytaniem o teodyceę, czyli przyczynę zła. Jeśli Bóg Stwórca jest uosobieniem wszelkiego dobra i jednocześnie jest Bogiem Miłosiernym, to dlaczego godzi się na zło i potworności tego świata. Długotrwały rozwój idei chrześcijańskich sprawił, że doktryna ta jest często wewnętrznie niespójna i niezbyt dobrze radzi sobie z pytaniami dotyczącymi cierpienia niewinnych istot. Współczesny nam przyrodnik, ekspert i przenikliwy myśliciel David Attenborough mówi wprost, że religijne czy newage’owe idee o wspaniałości natury są przesadzone, bo przecież jak znaleźć uzasadnienie „dobrystyczne” dla nicienia Dirofilaria repens, który zagnieżdża się w oku afrykańskiego dziecka i bezpowrotnie uszkadza mu wzrok lub odbiera życie?
Elie Wiesel, laureat Nagrody Nobla, który przeżył KL Auschwitz, potwierdził publicznie 15 września 2008 roku w Londynie, że relacjonowane przez niego zdarzenie – rabiniczny „sąd nad Bogiem” – miał miejsce, że on sam brał w nim udział. Bóg Izraela sądzony był za bierność wobec tragedii Holocaustu. Data ma ogromne znaczenie, gdyż relacja Wiesela była kwestionowana niejako w obronie Boga.
Z teodyceą i złością do Boga boryka się również bohaterka niektórych naszych koanów – Zuzanna. Oddajmy jej głos w kolejnym opowiadaniu. Będzie to znakomite rozwinięcie wcześniejszej interpretacji i punkt widzenia wielu naszych klientów i pacjentów.
Zuzanna i martwy Bóg –
koan jako ciąg dalszy interpretacji
Gdyby Bóg dał nam link do swojej strony, co bym do Niego napisała?
Chyba od razu napisałabym: „Ku*rwa, chyba Cię pogięło! Dzieci konające w męczarniach na nowotwory krwi, na białaczki, raki wątroby i trzustki? Sadysto! Maleńkie dzieci w slumsach Kalkuty żebrzące o wczorajszy rogalik? Zagłodzona na śmierć Erytrea i Jemen? A tysiąc kilometrów na północ tony wyrzucanej dzień w dzień żywności, której nie przeżarły i nie przetrawiły otłuszczone brzuchy? Psychopato!”.
Napisałabym: „Księża pedofile w imię Twoje i pod Twoim szyldem krzywdzący dzieci? Draniu! Alkohol i narkotyki wydzierające umysły i dusze milionów ludzi? Po co nam dałeś alkohol i wszystkie te gówna, oprawco? Dręczycielu, skazałeś miliony ludzi na lęk i poczucie winy, bawiąc się ich nieświadomością. Jesteś zadowolony, barbarzyńco?”.
Tak bym napisała. A potem jeszcze pisałabym małą literą.
„A może ty po prostu jesteś kosmitą, boże, który bawisz się jak kot myszą słabszym i głupszym gatunkiem. Stephen Hawking miał rację, pisząc, że wyższy gatunek niszczy i eksterminuje niższy, taka jest historia Ziemi. Czekamy na kosmitów i doczekaliśmy się w boskiej ręce, która w niczym nas nie wspiera, a jedynie w osobach przebierańców powołujących się na boskie imię, wciska nam kit. Co ci zawiniły niewinne dzieci? Po co ci wojny? Na czym polega to niby wszechmocne miłosierdzie i łaska boska?”.
Tak bym napisała.
Elie Wiesel, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, przyznał, że sąd rabinów nad Bogiem opisany w jego książce z 1979 roku Procès de Shamgorod tel qu’il se déroula le 25 février 1649 rzeczywiście odbył się na terenie KL Auschwitz i że sam autor w nim uczestniczył. Wiele osób krytykowało Wiesela, twierdząc, że zmyśla. „Skąd oni, wątpiący, wiedzą, co się wydarzyło? Przecież ja tam byłem. Wydarzyło się to w nocy wiosną 1943 roku. W sądzie uczestniczyły trzy osoby: ja i dwóch rabinów. Pod koniec sądu użyli oni zwrotu w jidysz: «ir shuldik aundz epes», co znaczy: «jesteś nam coś winny», zamiast stwierdzenia: «du bist shuldik» – «jesteś winny». Potem poszliśmy się modlić”.
Tacy okazali się wspaniałomyślni. Jesteś nam coś winny. Może wyjaśnienia? Jeśli ciężko chorzy, pogrążeni w beznadziei biedacy najpierw doznają porażki i destrukcji z woli bożej, a potem modlą się o łaskę, to przecież jest w tym czysta przemoc. Bóg najpierw zsyła klęskę, a potem oczekuje modłów, aby z tej klęski uwolnić bezradne ofiary?
„Dręczycielu, sadysto, kacie! Pozwalasz, by różne siostry Bernadetty latami maltretowały dzieci, aby w imię twoje odbywały się rzezie, wojny, płonęły stosy. Pozwoliłeś na Auschwitz”.
Tak bym napisała. Ale nie napiszę. Nie wysłał nam Bóg linku. Nie ma z nim kontaktu. Tęgie głowy zastanawiają się, dlaczego zamilkł. Jeśli jesteśmy stworzeni na jego obraz i podobieństwo, to może nie odzywa się ze wstydu? Theodor Adorno zapytał, czy można po Auschwitz pisać wiersze, inni podawali w wątpliwość, czy można po Auschwitz uznawać istnienie Boga i podtrzymywać obraz wszechmocnego i miłosiernego stwórcy.
Eli Wiesel wspomina, że pewnego razu tuż przed bramą obozu esesmani powiesili dwóch żydowskich mężczyzn i chłopca. Mężczyźni umarli szybko, chłopiec długo się męczył, a pozostali więźniowie z komanda musieli na to patrzeć. W pewnym momencie Wiesel zapytał szeptem: „Gdzie jest Bóg? Jak on może na to patrzeć?”. Ktoś z tłumu odpowiedział: „Jak to gdzie? Tutaj. Wisi”.
Interpretacja cd.
Red John
Red John – psychopatyczny seryjny morderca z serialu Mentalista – nie ma złudzeń. Nie ma w sobie też złości i zacietrzewienia Zuzanny. Uważa się za tygrysa, który po prostu, będąc człowiekiem, wrócił do korzeni. Morduje, gdyż jest drapieżnikiem. W naturze nie ma krzywdy ani winy, jest tylko siła. Wygrywa silniejszy, sprytniejszy, bardziej odporny drapieżnik – oto cała filozofia natury. W finale serialu okrutnym, przebiegłym mordercą okazuje się Thomas McAllister, szeryf hrabstwa Napa, lubiany i spokojny człowiek z sąsiedztwa, po prostu Tom. Strażnik ładu i porządku, któremu powinniśmy ufać. Przewrotne przesłanie scenarzystów serialu wskazuje, że wampirem może być ktoś, na kim polegamy, kogo nie podejrzewalibyśmy o złe intencje czy choćby o niewłaściwe zachowanie. To dość prawdziwy obraz sytuacji. Zło może przybierać różne maski i bardzo często w naszej realnej pracy z pacjentkami okazuje się, że partner, szanowany obywatel, lubiany kolega, dobry mąż, w istocie wykazuje cechy wampira emocjonalnego, a nasza klientka jest jego ofiarą.
Zło w człowieku jest faktem, jest częścią naszej natury i ewoluowało wraz gatunkiem ludzkim. Zdarza się, że spokojny chłopak z sąsiedztwa, gdy wyjedzie na wojnę, za przyzwoleniem dowódców, przy zachęcie kolegów, w obliczu bezkarności łamie wszelkie ludzkie i boskie prawa i staje się kimś w rodzaju Reda Johna – cynicznym gwałcicielem i mordercą. Rzecz polega na niewidocznym przesuwaniu granic. Najpierw jest to agresja słowna, potem jej lawinowe spiętrzenie, wreszcie działania wprost agresywne i uzasadnienia, jak choćby ideologiczne uznanie drugiego człowieka lub całej grupy za gorszą, słabszą, a ostatecznie jej uprzedmiotowienie. Wampir emocjonalny, który psychicznie i fizycznie znęca się nad swoją partnerką, w pewnym momencie uznał, że właśnie ona, a może wszystkie kobiety, są istotami gorszymi i godnymi pogardy. Wtedy może uruchomić lawinę przemocy, która stopniowo niszczy ofiarę.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------