- W empik go
Wspaniałe Orinoko. Część pierwsza - ebook
Wspaniałe Orinoko. Część pierwsza - ebook
Rok 1893. Dwaj Francuzi, młody chłopiec Jean de Kermor i sierżant Martial, płyną w górę rzeki Orinoko. Celem ich podróży jest odnalezienie pułkownika de Kermor, ojca Jeana, od czternastu lat tajemniczo zaginionego w Wenezueli. Po drodze spotykają rodaków wysłanych w misji w te rejony: badacza Jacques’a Hellocha i botanika, Germaina Paterne'a. Od tej chwili będą podążać razem. Żegluga po Orinoko nie należy do łatwych, gdyż liczne bystrzyny i katarakty zmuszają przewoźników do uciążliwych holowań łodzi, a jednocześnie trzeba odpierać ataki Indian.
Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja” zawiera obecnie już 24 powieści Juliusza Verne’a i każdym miesiącem się rozrasta. Publikowane są w niej tłumaczenia utworów dotąd niewydanych, bądź takich, których przekład pochodzący z XIX lub XX wieku był niekompletny. Powoli wprowadzane są także utwory należące do kanonu twórczości wielkiego Francuza. Wszystkie wydania są nowymi tłumaczeniami i zostały wzbogacone o komplet ilustracji pochodzących z XIX-wiecznych wydań francuskich oraz o mnóstwo przypisów. Patronem serii jest Polskie Towarzystwo Juliusza Verne’a.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64701-38-2 |
Rozmiar pliku: | 9,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drodzy Czytelnicy, tym razem z bohaterami powieści Wspaniałe Orinoko wybierzemy się do Ameryki Południowej. Już raz dotknęliśmy tego kontynentu w powieści „Chancellor”, kiedy zjawiliśmy się przy ujściu Amazonki na nędznej tratwie, na której rozbitkowie z „Chancellora” zdołali uratować swoje życie. Teraz odbędziemy podróż – bo jakże mogłoby być inaczej, gdy autorem powieści jest Juliusz Verne! – po innej wielkiej rzece, czyli Orinoko, płynącej w północnej części południowoamerykańskiego lądu.
Obiecujemy, że jeszcze niejeden raz, dzięki miłości pisarza z Nantes do mało znanych lub nieznanych w okresie jego życia regionów ziemskiego globu, pojawimy się w tej części świata. Czytelnicy mogą z dużą nadzieją oczekiwać, że w „Bibliotece Andrzeja” pojawią się nowe, pełne tłumaczenia utworów, których bohaterowie, podążając za jakimś określonym celem, a czasem nawet całkiem przypadkowo, pojawią się na tym kontynencie. Znajdą się więc na mojej liście takie powieści jak Latarnia na końcu świata, Rozbitkowie z „Jonathana” oraz W Magellanii, których akcja rozgrywa się na południowych krańcach Ameryki, przeniesiemy się na trzydziesty siódmy równoleżnik jako przyjaciele Dzieci kapitana Granta, a później jeszcze dalej na północ, by odbyć długą podróż po Amazonce łodzią nazywaną w tamtych okolicach jangada i taki też tytuł nosi powieść opowiadająca o tej wyprawie.
Wróćmy jednak do prezentowanej dzisiaj powieści. Juliusza Verne’a do jej napisania zainspirowały bez żadnych wątpliwości relacje Jeana Chaffanjona, francuskiego podróżnika, który w latach 1884-1890 odbył trzy podróże badawcze w dorzeczu Orinoko, relacjonowane we francuskich czasopismach. Dobitne przykłady potwierdzające tę tezę możemy znaleźć prawie w każdym miejscu powieści, a najgłówniejszym jest przewodnik Chaffajona, z którego ciągle korzysta młody bohater powieści.
Piękno wspaniałej rzeki Orinoko, płynącej przez niemal całą Wenezuelę, opisy przyrody, obyczajów, flory i fauny – to wszystko Verne oddał z dużym polotem i wielką życzliwością, za co był wielokrotnie chwalony przez mieszkańców tego kraju, a w 1982 roku, w podziękowaniu za wspaniałe dzieło, wenezuelska poczta wyemitowała znaczek z podobizną francuskiego pisarza.
Powieść Wspaniałe Orinoko została napisana w 1894 roku, a po raz pierwszy ukazała się w „Magazynie Edukacji i Rozrywki” w odcinkach; pierwszy odcinek wydrukowano 1 stycznia 1898 roku, a ostatni 15 grudnia 1898 roku.
W tym samym roku pojawiły się też wydania książkowe – najpierw w dwóch tomach (23 czerwca i 14 listopada), a 24 listopada trzydzieste czwarte podwójne wydanie z ilustracjami George’a Roux, w tym kilkunastu kolorowymi.
Pierwszy polski przekład pojawił się w 1996 roku. Niestety, tłumacz Leszek Kobiela korzystał prawdopodobnie z francuskiego wydania z lat trzydziestych XX wieku, kiedy to powieści Verne’a ukazywały się zwykle poważnie skrócone. W przypadku Wspaniałego Orinoko różnica ta sięga około czterdziestu procent
Obecne tłumaczenie oparto na podwójnym wydaniu z 1898 roku, łącznie z komletem zawartych w nim ilustracji.
Mam nadzieję, że książka spodoba się wszystkim miłośnikom twórczości Juliusza Verne’a, obdarzonego niebanalną wyobraźnią wielkiego mistrza opisu przygody.
Andrzej ZydorczakRozdział I
Pan Miguel i jego dwaj koledzy
– Nie ma najmniejszego powodu, żeby sądzić, iż ta dyskusja może się zakończyć… – powiedział pan Miguel, który szukał sposobu, by rozdzielić dwóch wprost kipiących dyskutantów.
– No cóż… zapewne się nie zakończy… – oświadczył pan Felipe – przynajmniej nie z tego powodu, że ja porzucę swój pogląd na rzecz opinii pana Varinasa…!
– Ani ja nie wyrzeknę się moich poglądów na korzyść pana Felipe’a! – odparł pan Varinas.
Już od ponad trzech godzin ci dwaj uparci uczeni spierali się, nie chcąc sobie w niczym ustąpić, nad kwestią rzeki Orinoko1. Czy ta tak znana rzeka Ameryki Południowej, główna droga wodna Wenezueli, w pierwszej części swego biegu kieruje się ze wschodu na zachód, jak na to wskazują najnowsze mapy, czy też płynie z południowego zachodu? W tym drugim przypadku – czy Guaviare lub Atabapo są niesłusznie uznawane za jej dopływy?
– To Atabapo jest właściwym Orinoko – oznajmił stanowczo pan Felipe.
– To Guaviare – stwierdził nie mniej energicznie pan Varinas.
Jeśli chodzi o pana Miguela, to brał stronę współczesnych geografów. Według nich źródła Orinoko znajdują się w tej cząstce Wenezueli, która graniczy z Brazylią i z Gujaną Brytyjską2; tak więc na całej długości, jaką przebywa, jest rzeką wenezuelską. Jednak pan Miguel na próżno starał się przekonać swych dwóch przyjaciół, którzy zresztą nie zgadzali się także w innej kwestii, mającej nie mniej ważne znaczenie.
– Nie – powtarzał jeden – źródła Orinoko znajdują się w Andach Kolumbijskich, a Guaviare, która jak pan twierdzi, jest zwykłym dopływem, to po prostu właśnie Orinoko, w swym górnym biegu kolumbijskie, natomiast wenezuelskie w dolnym.
– Całkowita pomyłka – stwierdzał drugi – to Atabapo jest Orinoko, a nie Guaviare.
– Ech, moi przyjaciele – wtrącił się pan Miguel – wolę sądzić, że jedna z najpiękniejszych rzek Ameryki nie zrasza innego kraju, tylko nasz!
– Tu nie chodzi o kwestię własnej godności – odparł Varinas – lecz o prawdę geograficzną. Guaviare…
– Nie… Atabapo! – zawołał Felipe.
W tej chwili dwaj przeciwnicy, zerwawszy się gwałtownie z miejsc, popatrzyli sobie prosto w oczy.
– Panowie… panowie! – powtarzał pan Miguel, wspaniały i z natury bardzo pojednawczy człowiek.
Miał on do dyspozycji mapę wiszącą w sali na ścianie, w tej chwili kołyszącą się pod wpływem wybuchowej dyskusji. Przedstawiała z wielką dokładnością obszar o powierzchni dziewięciuset siedemdziesięciu dwóch tysięcy kilometrów kwadratowych, jaki zajmowało latynoamerykańskie państwo Wenezuela. Jakże zmieniły ją wydarzenia polityczne od 1499 roku, kiedy to Hojeda, towarzysz florentyńczyka Amerigo Vespucciego, lądując na wybrzeżu zatoki Maracaibo3, odkrył wśród lagun zbudowaną na palach osadę i nadał jej nazwę Wenezuela, to znaczy Mała Wenecja! Po wojnie niepodległościowej, której bohaterem był Simón Bolivar4, po położeniu podwalin pod kapitanię generalną5 w Caracas6, po podziale ziem między Kolumbią i Wenezuelą dokonanym w 1839 roku – podziale, który z tej ostatniej uczynił niepodległą republikę – mapa pokazywała ją taką, jaką ustanowiła ją ustawa zasadnicza. Kolorowe linie dzieliły departament Orinoko na trzy prowincje: Varinas, Gujana i Apure. Ukształtowanie jego systemu orograficznego7, rozgałęzienia systemu hydrograficznego ukazywały się zdecydowanie w postaci mnogich kresek sieci rzek i rzeczek. Widać było, jak powiększają się w kierunku Morza Karaibskiego, morskiej granicy prowincji Maracaibo, z miastem o tej samej nazwie jako stolicą, aż do ujścia Orinoko, które oddziela ją od Gujany Brytyjskiej.
Pan Miguel spoglądał na mapę, która, co nie ulegało żadnej wątpliwości, to właśnie jemu przyznawała rację, a nie jego kolegom – Felipe’owi i Varinasowi. Wielka rzeka, bardzo starannie narysowana, kreśliła regularne półkole na obszarze Wenezueli. Od pierwszego zagięcia, gdzie wlewał swe wody dopływ Apure, aż do drugiego zakrętu, gdzie Guaviare i Atabapo dostarczały wody z Kordyliery Andyjskiej8, jedynie ona na całej przestrzeni, jaką pokonywała, była ochrzczona owym wspaniałym imieniem Orinoko.
Dlaczego zatem panowie Varinas i Felipe upierali się, próbując szukać źródeł tego szlaku wodnego w górach Kolumbii, a nie w masywie Sierra Parima9, sąsiadującym z górą Roraima, gigantycznym wojskowym słupem milowym, wysokim na dwa tysiące trzysta metrów, o który wspierały się narożniki trzech państw Ameryki Południowej: Wenezueli, Brazylii i Gujany Brytyjskiej?
Gwoli sprawiedliwości należy wspomnieć, że ci dwaj geografowie nie byli jedynymi, którzy wygłaszali podobną opinię. Wbrew twierdzeniom nieustraszonych badaczy, którzy podążyli w górę Orinoko prawie do jej źródeł: Diaza de la Fuente w 1760, Bobadilli w 1764, Roberta Schomburgka w 1840 roku, pomimo rozpoznania dokonanego przez Francuza, pana Chaffanjona10, odważnego podróżnika, który rozwinął flagę francuską na stokach Parimy, skąd sączyły się pierwsze krople Orinoko – tak, wbrew tylu stwierdzeniom i sprawozdaniom, które wydawały się rozstrzygające, dla pewnych upartych umysłów, uczniów świętego Tomasza11, tak samo wymagających autentycznych dowodów jak ten starożytny patron nieufności, kwestia nie była ostatecznie wyjaśniona.
Jednakże twierdzenie, że sprawa roznamiętniała w tamtym czasie ludność, to jest w 1893 roku, byłoby narażeniem się na posądzenie o przesadę, całkiem bowiem niedawno, gdyż dwa lata wcześniej, na arbitra powołano Hiszpanię, która ustaliła ostateczne granice między Kolumbią i Wenezuelą. Zgoda, tak było. Podobnie rzecz się miała, jeśli chodziło o prowadzenie badań i ustalenie granicy z Brazylią. Jednak z dwóch milionów dwustu pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców, wśród których było trzysta dwadzieścia pięć tysięcy Indian, „oswojonych” lub niezależnych, zamieszkujących w swoich lasach i na sawannach, pięćdziesiąt tysięcy czarnych, następnie, poprzez wymieszanie krwi, wielu Metysów i pewna grupa białych: cudzoziemców czyli farangos angielskich, włoskich, holenderskich, francuskich, niemieckich, było oczywiste, że tylko ta znikoma mniejszość zawzięcie dyskutowała o tej hydrograficznej tezie 12. Wśród niej znalazło się przynajmniej dwóch Wenezuelczyków, czyli wyżej wymieniony Varinas, żądający prawa dla Guaviare, i wyżej wymieniony Felipe, popierający prawo dla Atabapo do nazywania się Orinoko, nie licząc kilku zwolenników, którzy w razie potrzeby udzieliliby im zbrojnej pomocy.
Nie należy jednak sądzić, że pan Miguel i jego dwaj przyjaciele przypominali w czymkolwiek starych, zaskorupiałych w swej wiedzy uczonych o łysych czaszkach i białych brodach. Nie! Byli po prostu trzema uczonymi cieszącymi się zasłużoną reputacją, która znacznie przekroczyła granice ich kraju. Najstarszy, pan Miguel, liczył sobie czterdzieści pięć lat, pozostali dwaj o kilka lat mniej. Byli mężczyznami bardzo energicznymi, otwartymi i nie wypierali się swego baskijskiego pochodzenia. Takiego samego pochodzenia był także sławny Bolivar i większość białych w republikach Ameryki Południowej, mających czasami w swych żyłach dodatek krwi korsykańskiej i indiańskiej, lecz nigdy pojedynczej kropli krwi murzyńskiej.
Ci trzej geografowie spotykali się codziennie w bibliotece uniwersytetu w Ciudad Bolívar 13. Tam panowie Varinas i Felipe z żarem angażowali się w niekończącą się dyskusję na temat Orinoko… byli w swych przekonaniach tak zapamiętali, że mogli ją rozpocząć w każdej chwili… Nawet po tak przecież przekonywających badaniach wspomnianego francuskiego podróżnika obrońcy Atabapo i Guaviare upierali się przy swoich zdaniach. Widać to było po kilku replikach wypowiedzianych na początku tej opowieści. I tak dysputa rozwijała się wartko, wbrew panu Miguelowi, niedającemu rady miarkować zacietrzewienia swych dwóch kolegów.
Pan Miguel był mężczyzną, który mógł imponować wysokim wzrostem, szlachetną arystokratyczną postawą, brunatną brodą, w której już pokazywały się posrebrzane nitki, powagą pozycji społecznej i wysokim cylindrem, noszonym na wzór założyciela niepodległości krajów latynoamerykańskich. Również tego dnia, jak zawsze, powtarzał głosem donośnym, spokojnym, a jednocześnie przenikliwym:
– Nie unoście się tak, moi przyjaciele! Czy płynie ze wschodu, czy z zachodu, tym niemniej Orinoko jest rzeką wenezuelską, matką rzek naszej republiki…
– Tu nie chodzi o to, aby wiedzieć, czyją jest matką – odrzekł gotujący się w sobie Varinas – lecz czyim jest synem, czy rodzi się w masywie Parima, czy w Andach Kolumbijskich…
– W Andach… w Andach! – odciął się pan Felipe, wzruszając ramionami.
Oczywiście ani jeden, ani drugi nie miał zamiaru ustąpić w kwestii metryki urodzenia Orinoko i nadal upierali się przy swoim, przyznając jej różne matki.
– Popatrzcie, drodzy koledzy – zaczął znowu pan Miguel, pragnąc spowodować, by poczynili jakieś ustępstwa – wystarczy rzucić okiem na tę mapę, aby rozpoznać, co następuje: skądkolwiek przybywa, a zwłaszcza jeżeli płynie ze wschodu, Orinoko tworzy bardzo harmonijną krzywą, półkole rysujące się o wiele lepiej niż ten nieszczęsny zygzak, który tworzyłyby Atabapo lub Guaviare…
– Ejże! Co za znaczenia ma to, że linia jest bardziej harmonijna lub nie…! – wykrzyknął pan Felipe.
– Jeśli w ogóle jest dokładny i zgodny z naturą tego terytorium! – dorzucił pan Varinas.
Doprawdy, nie miało to prawie żadnego znaczenia, czy krzywe były artystycznie narysowane, czy też nie. To było zagadnienie czysto geograficzne, a nie dotyczące sztuki. Argumenty pana Miguela nie trafiały w sedno sprawy i on dobrze o tym wiedział, ale przyszła mu do głowy taka myśl, by wrzucić do dyskusji nowy element i tym sposobem nieco zmienić jej charakter. Lecz najwyraźniej nie był to sposób na pogodzenie obu adwersarzy. Być może jednak udałoby się sprawić, że podobnie jak myśliwskie psy zwiedzione ze swej drogi rzucą się w pościg za trzecim dzikiem.
– No dobrze – powiedział pan Miguel – zostawmy na boku taki sposób patrzenia na zagadnienie. Zatem twierdzisz, Felipe (i to z takim uporem!), że Atabapo, zamiast być jednym z dopływów naszej wielkiej rzeki, jest tą właśnie rzeką…
– Tak twierdzę.
– A ty, Varinas, utrzymujesz (i to z jakim uporem!), że jest przeciwnie, że to Guaviare musi być Orinoko.
– Tak utrzymuję.
– No dobrze – kontynuował pan Miguel, którego palec przesuwał się po mapie wzdłuż biegu rzeki będącej przedmiotem dyskusji. – Dlaczego nie mielibyście obaj się mylić…?
– Obaj…! – krzyknął pan Felipe.
– Tylko jeden z nas się myli i to nie jestem ja! – stwierdził pan Varinas.
– Słuchajcie więc, co chcę powiedzieć – rzekł pan Miguel – i nie odpowiadajcie mi, zanim nie wysłuchacie wszystkiego do końca. Oprócz Guaviare i Atabapo do Orinoko wlewają się też inne cieki, mające olbrzymie znaczenie zarówno jako szlaki komunikacyjne, jak i ze względu na ilość prowadzonych wód. Takie są: Caura w części północnej, Apure i Meta w części zachodniej, Cassiquiare i Iquapo w części południowej. Odnaleźliście je tu, na tej mapie…? Pytam was zatem, dlaczego jeden z tych dopływów nie mógłby być Orinoko zamiast twojej Guaviare, mój drogi Varinas, i twojej Atabapo, mój kochany Felipe?
Taka propozycja została sformułowana po raz pierwszy i nie można się dziwić, że dwaj przeciwnicy z początku całkiem zamilkli, słysząc taki wniosek. Jak to, więc problem nie ograniczał się tylko do Atabapo i Guaviare…? Jak to? Czyżby po wypowiedzi ich kolegi mogły się pojawić inne pretendentki ubiegające się o zaszczytny tytuł?
– Coś podobnego! – krzyknął pan Varinas. – To niepoważne, to bezsensowne, co pan mówi, panie Miguel…
– Przeciwnie, bardzo sensowne. To stwierdzenie naturalne i logicznie, prowadzące do przyjęcia opinii, że i inne dopływy mogą się ubiegać o honor bycia prawdziwym Orinoko…
– Pan raczy żartować! – odciął się pan Felipe.
– Nigdy nie żartuję, jeśli chodzi o problemy geograficzne – odparł poważnym głosem pan Miguel. – Na prawym brzegu w górnym biegu jest Padamo…
– Pańska Padamo jest zaledwie strumykiem wobec mojej Guaviare! – zripostował pan Varinas.
– Strumykiem, który geografowie uznają za tak samo ważny jak Orinoko – odpowiedział pan Miguel. – Na lewym brzegu jest Cassiquiare…
– Pańska Cassiquiare przy moim Atabapo jest tylko potokiem! – wykrzyknął pan Felipe.
– Potokiem, który łączy rejony dorzecza wenezuelskiego i amazońskiego! Na tym samym brzegu jest także Meta…
– Pańska Meta jest niczym innym jak kranem w fontannie…
– Kranem, z którego wypływa woda, widziana przez specjalistów jako przyszła droga między Europą i terytoriami kolumbijskimi.
Jak z tego widać, pan Miguel, wyposażony w dobre argumenty, na wszystko miał odpowiedź. Ciągnął więc dalej:
– Po tej samej stronie biegu Orinoko mamy także Apure, rzekę llanos14, po której statki mogą płynąć pięćset kilometrów w górę.
Ani pan Felipe, ani Varinas nie zakwestionowali tego twierdzenia. Powód był taki, że byli na wpół przyduszeni pewnością siebie pana Miguela.
– Dalej – dodał tenże – na prawym brzegu znajdują się: Cuchivero, Caura, Caroni15…
– Kiedy pan skończy z tą całą nomenklaturą… – przerwał pan Felipe.
– To wówczas sobie podyskutujemy – dodał pan Varinas, skrzyżowawszy ramiona.
– Już skończyłem – odpowiedział pan Miguel – a jeśli chcecie poznać moją osobistą opinię…
– Czy jest to warte zachodu…? – odciął się ironicznym tonem pan Varinas.
– To mało prawdopodobne! – stwierdził pan Felipe.
– Jednak ją przedstawię, moi drodzy koledzy. Oto ona. Żaden z tych dopływów nie może być uważany za główną rzekę, do której należy prawowita nazwa Orinoko. A więc, moim zdaniem, miano to nie może być nadane ani Atabapo, polecanej przez mego przyjaciela Felipe’a…
– To błąd! – stwierdził tenże.
– Ani Guaviare, polecanej przez mego przyjaciela Varinasa…
– Herezja! – wtrącił się drugi.
– Podsumowując – dodał pan Miguel – nazwa Orinoko musi być zastrzeżona dla górnego biegu rzeki, której źródła znajdują się w masywie Parima. Na całej swej długości płynie przez terytorium naszej republiki i nie zrasza żadnej innej. Guaviare i Atabapo będą się musiały zadowolić rolą zwykłych dopływów, co jest w sumie sytuacją geograficzną zupełnie do zaakceptowania…
– Której ja nie akceptuję! – zareplikował pan Felipe.
– A ja ją odrzucam! – dodał pan Varinas.
Jedynym rezultatem interwencji pana Miguela w tę hydrograficzną dyskusję było to, że teraz trzej osobnicy zamiast dwóch rzucili się sobie do gardeł w sprawie Guaviare, Orinoko i Atabapo. Kłótnia trwała jeszcze godzinę i być może nigdy by się nie skończyła, gdyby pan Felipe z jednej strony, a pan Varinas z drugiej nie krzyknęli zgodnie:
– A więc… jedźmy!
– Jechać? – zdziwił się pan Miguel, który wcale się nie spodziewał takiej propozycji.
– Tak! – dodał pan Felipe. – Pojedźmy do San Fernando i tam ostatecznie wam udowodnię, że Atabapo jest właśnie Orinoko…
– A ja – zripostował pan Varinas – udowodnię raz na zawsze, że Orinoko to Guaviare…
– Jeśli chodzi o mnie – powiedział pan Miguel – zmuszę was do uznania, że Orinoko to właśnie Orinoko!
Oto w jakich okolicznościach w wyniku wcześniejszej dyskusji ci trzej ludzie zdecydowali się na przedsięwzięcie podobnej podróży. Być może ta nowa ekspedycja ustali w końcu bieg wenezuelskiej rzeki, przyjmując, że nie określili tego definitywnie dawniejsi podróżnicy.
Nie chodziło tylko o to, by popłynąć w górę aż do mieściny San Fernando, do tego zakola, gdzie Guaviare i Atabapo wlewają swe wody, mając ujścia położone kilka kilometrów od siebie. Jeśli zostanie ustalone, że ani jedna, ani druga nie były, nie mogły być niczym innym jak tylko zwykłymi dopływami, konieczne będzie przyznanie racji panu Miguelowi i potwierdzenie dla Orinoko jego oficjalnego stanu prawnego rzeki, któremu te niegodne jej strumienie już nie mogłyby zaprzeczyć.
Nie należy się zatem dziwić, że postanowienie zrodzone w czasie burzliwej dyskusji musiało zostać natychmiast wprowadzone w czyn. Nikogo też nie powinna dziwić burza, jaką wywołało ono w naukowych sferach, wśród wyższych klas Ciudad Bolívar, ani roznamiętnienie, jakie wkrótce ogarnęło całą republikę wenezuelską.
Z pewnymi miastami stało się tak, jak z pewnymi ludźmi, którzy przed wyborem ustalonego i ostatecznego miejsca zamieszkania wahają się i szukają trochę po omacku. Coś takiego przytrafiło się głównemu miastu prowincji Gujana od chwili pojawienia się na prawym brzegu Orinoko w 1576 roku. Po założeniu podwalin przy ujściu Caroni pod nazwą Santo Tomé dziesięć lat później zostało przeniesione piętnaście mil francuskich16 w dół Orinoko. Spalone przez Anglików, dowodzonych przez sławnego Waltera Raleigha17, przeniosło się w 1764 roku sto pięćdziesiąt kilometrów w kierunku górnego biegu rzeki, do miejsca, gdzie szerokość rzeki zmniejsza się do około czterystu sążni18. Z tego wzięła się nazwa „Przesmyk”, czyli Angostura, jaką wówczas nadano miastu, które w końcu stało się Ciudad Bolívar.
To główne miasto prowincji położone jest około stu mil francuskich od delty Orinoko, której stan wody wskazywany przez Piedra del Midio, skałę wznoszącą pośród prądu, znacznie się zmienia, w zależności od pory roku: suchej od stycznia do maja, czy też deszczowej19.
Miasto, któremu ostatni spis ludności przypisuje około dwunastu tysięcy mieszkańców, uzupełnia przedmieście Soledad, położone na prawym brzegu rzeki. Rozciąga się ono od promenady Alameda do dzielnicy „Suchego Psa”. Jest to bardzo osobliwa nazwa, ponieważ ta dzielnica, położona na nizinie, bardziej niż każda inna narażona jest na zalewanie spowodowane nagłymi i obfitymi wezbraniami Orinoko20. Główna ulica, z jej budynkami użyteczności publicznej, eleganckimi sklepami, przykrytymi galeriami, domami rozłożonymi na wzgórzu zbudowanym z łupków, które dominuje nad miastem, wiejskimi domkami i willami rozrzuconymi wśród drzew, obejmującymi je jakby znajdowały się w kołyskach; coś w rodzaju jezior, jakie tworzy rzeka poszerzająca się w górę i dół swego biegu, ruch i ożywienie panujące w porcie, liczne statki żaglowe i napędzane parą, świadczące o rozwoju handlu rzecznego, uzupełnianego handlem lądowym – wszystko to razem wzięte powoduje, że widok miasta urzeka nasze spojrzenia.
Przez Soledad, do której dotrze linia kolei żelaznej, Ciudad Bolívar wkrótce uzyska połączenie z Caracas21, wenezuelską stolicą. Towary eksportowe w postaci skór wołów i jeleni22, kawy, bawełny, indygo23, kakao, tytoniu zyskają nowe rynki, już tak rozległe dzięki eksploatacji pokładów złotonośnego kwarcu odkrytych w 1840 roku w dolinie Yuruauri.
Zatem nowina, że trzej uczeni, członkowie Wenezuelskiego Towarzystwa Geograficznego, wyruszyli na wyprawę mającą wyjaśnić kwestię Orinoko i jego dwóch dopływów na południowym zachodzie, spowodowała w całym kraju wielkie poruszenie. Bolivarczycy są z natury ludźmi otwartymi, porywczymi i żywiołowymi. Zaraz też wmieszały się różne czasopisma, biorąc stronę zwolenników Atabapo, Guaviare lub Orinoko. Społeczność coraz bardziej się rozpalała. Można było naprawdę pomyśleć, że owe cieki groziły wystąpieniem ze swoich łożysk, opuszczeniem terytoriów republiki, gotowe wyemigrować do jakieś innego kraju Nowego Świata24, jeżeli nie zostaną uczciwie potraktowane.
Czy podróż w górę rzeki niosła z sobą jakieś poważne niebezpieczeństwa? W pewnej mierze tak, zwłaszcza dla podróżników, którzy musieliby ograniczyć się jedynie do własnych środków. Lecz czy takie żywotne pytanie nie zasługiwało na to, żeby rząd poniósł pewne ofiary dla jego rozstrzygnięcia?
Nie była to całkiem wyraźna okazja, by skorzystać z usług milicji, w szeregach której znajdowało się dwieście pięćdziesiąt tysięcy ludzi, a nigdy nie używano więcej niż jednej dziesiątej? Dlaczego nie oddać do dyspozycji badaczy sześciotysięcznej kompanii regularnego wojska, w którego sztabie było aż siedem tysięcy generałów, nie wspominając już o oficerach wyższych rangą25, jak to ustalił Élisée Reclus26, zawsze tak doskonale podpierający się dokumentami, kiedy przedstawiał jakieś etnograficzne ciekawostki.
Jednak panowie Miguel, Felipe i Varinas nie poprosili o taką pomoc. Zdecydowali, że odbędą podróż na własny koszt, bez żadnej eskorty oprócz peonów27, llaneros28, marynarzy, przewodników, którzy zamieszkują wzdłuż brzegów rzeki. Zrobiliby to, co przed nimi uczynili inni pionierzy nauki. Zresztą nie musieli popłynąć dalej niż do osady San Fernando, położonej u zbiegu rzek Atabapo i Guaviare. Jedynie na terenach, przez które prowadził górny bieg rzeki, można się obawiać ataku Indian z niezależnych plemion, tak trudnych do powstrzymania, którym przypisuje się nie bez racji masakry i rozboje, co nie zaskakuje w krainie dawniej zaludnionej przez Karaibów29.
Niewątpliwie poniżej San Fernando, w kierunku ujścia Mety30, na obszarze położonym na drugim brzegu, nie byłoby także przyjemne spotkać Indian Guahibo31, ciągle opornych na prawa społeczne, lub okrutnych Quivasów, których zła reputacja z powodu ich dzikości była całkiem uzasadniona niegodziwymi wyczynami w Kolumbii, zanim przenieśli się nad brzegi Orinoko.
W Ciudad Bolívar niepokojono się także trochę o los dwóch Francuzów, którzy udali się na wyprawę jakiś miesiąc temu. Nie wiedziano, co się z nimi stało, gdy dopłynąwszy w górę rzeki aż za ujście Mety, podróżnicy ci zapuścili się na tereny Quivasów i Guahibosów.
Było prawdą, że górny bieg Orinoko, zresztą mniej znany, z powodu swej odległości wymykający się spod nadzoru władz wenezuelskich, nigdy nieodwiedzany przez kupców oraz zdany na łaskę i niełaskę wędrownych band tubylców, był przez to jeszcze bardziej straszny. W gruncie rzeczy jeżeli Indianie osiadli na zachód i na północ od wielkiej rzeki mają łagodne obyczaje, jeśli oddają się pracom na roli, to nie dzieje się tak z tymi, którzy żyją pośród sawann departamentu Orinoko. Są oni złodziejami zarówno z powodu chciwości, jak i musu i nie cofają się przed zdradą ani przed morderstwem.
Czy możliwe będzie w przyszłości oswojenie tych ludzi o dzikich i nieposkromionych naturach? Czy to, czego nie udało się uczynić z dzikimi zwierzętami z llanos, uda się zrobić z krajowcami z równin Orinoko? Jak do tej pory nawet najodważniejsi misjonarze, którzy starali się tego dokonać, nie odnosili większych sukcesów.
Jeden z nich nawet, z pochodzenia Francuz, należący do zagranicznych misji, już od kilku lat przebywał w górnych rejonach rzeki. Czy jego odwaga i silna wiara zostały nagrodzone…? Czy udało mu się ucywilizować te dzikie plemiona, przekonać je do praktyk katolickich…? Czy można wierzyć, że odważnemu apostołowi z misji w Santa Juanie udało się skupić wokół siebie Indian, do tej pory odpornych na wszelkie wpływy cywilizacji…?
W każdym razie, powracając do pana Miguela i jego dwóch kolegów, nie chodziło o kwestię zaryzykowania wyprawy w dalekie regiony położone w pobliżu masywu Roraima32, chociaż gdyby interes nauk geograficznych tego wymagał, oni nie zawahaliby się udać się do samych źródeł zarówno Orinoko, jak też Guaviare i Atabapo. Ich przyjaciele mieli jednak nadzieję – i to nie bez powodu – że wyjaśnianie spornej kwestii ograniczy się do miejsca spotkania się tych trzech rzek. Zresztą na ogół zakładano, że sprawa rozstrzygnie się na korzyść Orinoko, która po przyjęciu trzystu rzek i rzeczek oraz przebyciu dwóch tysięcy pięciuset kilometrów swoimi pięćdziesięcioma ramionami rzuca się do Atlantyku.
1 Orinoko (Rio Orinoco) – rzeka w Wenezueli; główne dopływy: Meta, Guaviare, Apure, Arauca, Wichada, Capanaparo, Tomo, Cinaruco (lewe), Ventuari, Caura, Caroni (prawe).
2 Gujana Brytyjska – w XIX i XX wieku posiadłość brytyjska w Ameryce Południowej, obecnie państwo Gujana.
3 Alonso de Hojeda (1468?-1515) – u Verne’a: Ojeda, hiszpański żeglarz, gubernator i konkwistador, badacz wybrzeży Gujany, Wenezueli, Kolumbii i wysp Indii Zachodnich, autor nazwy „Wenezuela” i europejski odkrywca jeziora Maracaibo; Amerigo Vespucci (1454-1512) – włoski żeglarz w służbie hiszpańskiej i portugalskiej; w latach 1499-1502 jako uczestnik wypraw hiszpańskich i portugalskich dotarł do Gujany, Wenezueli, Haiti, opłynął wschodnie wybrzeże Ameryki Południowej, poznane lądy nazwał Nowym Światem; zatoka Maracaibo – obecnie bardziej znana pod nazwą Zatoki Wenezuelskiej.
4 Simón Bolivar – bohater antyhiszpańskich walk o wyzwolenie Ameryki Południowej; w latach 1816-1822 wyzwolił m.in. Wenezuelę i Kolumbię; dążył do utworzenia federacji republik południowoamerykańskich.
5 Kapitania (kapitania generalna) – jednostka administracyjna w hiszpańskich i portugalskich posiadłościach kolonialnych w Ameryce Łacińskiej.
6 Caracas – stolica Wenezueli.
7 Orografia – jedna z dziedzin geomorfologii, zajmująca się ogólną charakterystyką głównych form powierzchni ziemi, ich rozmieszczeniem, orientacją, rozmiarami, wzajemnym stosunkiem do siebie.
8 Kordyliera Środkowa, Wschodnia, Zachodnia – części Andów; Kordyliera Wschodnia – góry w Ameryce Południowej, część Andów Północnych i Centralnych; składa się z dwóch niezwiązanych z sobą pasm, jednego w Kolumbii i Wenezueli, drugiego w Peru, Boliwii i Argentynie; w Kolumbii nazywana jest Kordylierą Bogoty; budują ją skały mezozoiczne (krystaliczne i osadowe); obszar źródłowy rzek: Orinoko, Amazonki, Paragwaju, Parany, Colorado, Negro.
9 Sierra Parima – pasmo górskie na Wyżynie Gujańskiej, na granicy Brazylii i Wenezueli; na północnym wschodzie łączy się z pasmem Sierra de Pacaraíma; pasmo tworzą głównie granity i piaskowce; na wierzchowinach występuje roślinność sawannowa, natomiast w niższych partiach wilgotny las równikowy; rozciąga się na długości około 320 km, wznosi się średnio na wysokość 1500 m n.p.m.; pasmo stanowi obszar źródłowy rzek Branco i Orinoko.
10 Francisco Fernández de Bobadilla (?-?) – hiszpański sierżant, który odbył kilka wypraw w rejon Orinoko: w roku 1758 zbadał rzeki Cunucunuma, Padamo i Ocamo; pod koniec 1759 i na początku 1760 roku rzekę Cassiquiare i jej dopływy, a w szczególności Pasiba i Siapa; w roku 1761 był przy bystrzynach Guaharibo; sir Robert Hermann Schomburgk (1804-1865) – niemiecki podróżnik urodzony w Wielkiej Brytanii, który prowadził badania geograficzne, etnologiczne i botaniczne w Ameryce Południowej i Indiach Zachodnich, a także wykonywał misje dyplomatyczne w Wielkiej Brytanii, Dominikanie i Tajlandii; Jean Chaffanjon (1854-1913) – nauczyciel historii naturalnej w liceum na Martynice; w latach 1884-1890 badał tereny w dorzeczu Orinoko; w roku 1886 ogłosił, że odkrył źródła tej rzeki (faktycznie odkryte przez Francuza Josepha Greliera w 1951 roku); jego opisy podróży były podstawowym źródłem dla J. Verne’a przy pisaniu tej powieści.
11 Tomasz Apostoł – jeden z 12 apostołów Chrystusa, męczennik chrześcijański, święty Kościoła katolickiego, anglikańskiego, luterańskiego, ormiańskiego, koptyjskiego, syryjskiego i prawosławnego; w języku potocznym niewierny Tomasz stał się synonimem sceptyka.
12 W wielu swoich powieściach J. Verne prezentuje XIX-wieczne spojrzenie na kwestie rasowe, znacznie się różniące od obecnie przyjmowanego i akceptowanego; warto zwrócić na to uwagę, gdyż często wyrażany jest pogląd, że J. Verne był rasistą i antysemitą; to, co obecnie tak się ocenia, w XIX wieku było zupełne normalne i w pełni akceptowalne.
13 Ciudad Bolívar – miasto w Wenezueli, port nad Orinoko, stolica stanu Bolivar.
14 Llanos – trawiasta, sawannowa formacja roślinna występująca w Ameryce Południowej (głównie w Wenezueli); typowa roślinność to wysokie trawy, niskie drzewa, sukulenty, kolczaste krzewy; nazwą „Llanos” określa się też całą krainę geograficzną niziny Orinoko.
15 Caroni – rzeka we wschodniej Wenezueli, prawy dopływ Orinoko.
16 Mila francuska (mila kilometrowa, fr. lieue) – jednostka miary odległości używana we Francji, licząca 4 km; w dalszej części dla tej miary odległości podtrzymana będzie pełna nazwa „mila francuska”.
17 Walter Raleigh, sir (ok. 1554-1618) – angielski żeglarz i pisarz, faworyt Elżbiety I; w latach 1584-1589 organizował próby angielskiej kolonizacji Ameryki Północnej; w roku 1595 dowodził ekspedycją do Gujany i w górę rzeki Orinoko w poszukiwaniu legendarnego El Dorado; w roku 1596 dowodził flotyllą podczas ataku na Kadyks, podczas którego jego zdecydowane uderzenie na linię ciężkich galeonów hiszpańskich doprowadziło do jej przełamania i zdobycia lub zniszczenia czterech okrętów; w roku 1597 dowodził kolejną wyprawą angielskich okrętów w wojnie z Hiszpanią; w latach 1600-1603 był gubernatorem wyspy Jersey; w roku 1603 został oskarżony o spisek przeciwko Jakubowi I, skazany na śmierć i uwięziony w londyńskiej Tower; w roku 1616 uwolniono go, by poprowadził drugą wyprawę do Gujany, podczas której jego ludzie spalili hiszpańskie miasto San Thome, w czasie gdy między Anglią i Hiszpanią panował pokój; po powrocie do Anglii, wobec nacisków Hiszpanii, Jakub I odnowił ciążący nad nim wyrok śmierci, który wykonano przez ścięcie 29 października 1618 roku.
18 Sążeń – miara długości równa długości rozstawionych ramion, także miara używana przy pomiarach głębokości wód; we Francji rozróżniano sążeń (toise) jako miarę długości wynoszącą 1,95 m oraz sążeń morski, nazywany brasse, równy 1,63 m; sążeń angielski (fathom) wynosi 1,83 m; za pomocą tych dwóch miar określano głębokość wód; J. Verne użył tutaj słowa toise.
19 Wenezuelczycy określają letnią porę roku od zimowej nie przez temperaturę, lecz przez opady; pora deszczowa, czyli zima, nazywa się invierno i trwa od maja do listopada; okres suszy, lato, nazywa się verano; podróżnicy podejmują wyprawę w porze deszczowej, kiedy łatwiej żeglować rzekami przy wyższych stanach wód.
20 …nagłymi i obfitymi wezbraniami Orinoko – jest to pierwsze odniesie do własnych wspomnień z dzieciństwa J. Verne’a, które nawiązuje do wylewu Loary grożącego zniszczeniem jego rodzinnego Nantes.
21 Caracas – „Ach, Caracas!” woła J. Verne we Wspomnieniach z dzieciństwa i młodości, w których przywołuje swoją fascynację miejscami położonymi daleko od Francji i dodaje: „Jest to część Ameryki, która zawsze mnie fascynowała”.
22 Jeleń – najprawdopodobniej chodzi o jelenia pampasowego (Ozotoceros bezoarticus), średniej wielkości ssaka z rodziny jeleniowatych, jedynego przedstawiciel rodzaju Ozotoceros, zamieszkującego otwarte i suche tereny trawiaste Ameryki Południowej.
23 Indygo – ciemnobłękitny barwnik występujący w postaci związanej jako glikozyd w liściach indygowca farbiarskiego.
24 Nowy Świat – Ameryka, w przeciwieństwie do Starego Świata – Europy.
25 Ten ustęp pokazuje, że już dawniej latynoamerykańskie armie, w których liczna generałów dorównuje szeregowcom, były pośmiewiskiem innych narodów.
26 Élisée Reclus (1830-1905) – francuski geograf i podróżnik; profesor Instytutu Geograficznego w Brukseli (od 1892); w roku 1851 podróżował po USA, Kolumbii i Ameryce Środkowej; skazany na wygnanie za działalność polityczną; autor La Nouvelle Géographic universelle, la terre et les hommes w 19 tomach.
27 Peon (hiszp.) – w Ameryce Łacińskiej: robotnik, zwłaszcza robotnik rolny, wyrobnik.
28 Llanero (hiszp.) – mieszkaniec równin; konny pastuch w llanosach.
29 Karaibowie (Karibowie) – plemiona indiańskie zamieszkujące Wyspy Antylskie i północne terytoria Ameryki Południowej; Karaibowie dzielili się na około 70 plemion i należeli do karaibskiej grupy językowej; uprawiali kukurydzę, maniok jadalny, bataty, trudnili się rybołówstwem i garncarstwem; znani byli z kanibalizmu; Antylskie grupy Karaibów wytępili europejscy kolonizatorzy; podstawą ich wierzeń był animizm; obecnie populacja Karaibów liczy ogółem ok. 160 tys. (stan na 1985) i zamieszkuje tereny na Dominice, w Surinamie, Gujanie, Gujanie Francuskiej oraz Wenezueli, Kolumbii i północnej Brazylii.
30 Meta – rzeka we wschodniej Kolumbii, w dolnym odcinku rzeka graniczna z Wenezuelą, lewy dopływ Orinoko; długość 1100 km, dorzecze zajmuje powierzchnię 104 tys. km²; jej źródła znajdują się na wschodnich stokach Kordyliery Wschodniej w Andach Północnych.
31 Guahibos (Guajibos) – plemię rdzennych mieszkańców żyjących na llanosach i sawannach wschodniej Kolumbii i południowej Wenezueli przy granicy z Kolumbią; w 1998 roku ich populację szacowano na 24 tysiące.
32 Roraima – góra typu stoliwo o wysokości 2810 m n.p.m. w paśmie gór Pacaraima Wyżyny Gujańskiej; najwyższym jej punktem jest skała Maverick Stone lub Maverick Rock, położona w południowo-wschodniej części szczytu; góra położona jest na granicy Wenezueli, Gujany i Brazylii, jednak 80% jej powierzchni należy do terytorium Wenezueli.