Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Współczesna psychologija pozytywna w Anglii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Współczesna psychologija pozytywna w Anglii - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 481 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD TŁÓ­MA­CZA.

Au­tor ni­niej­sze­go dzie­ła jest po­wszech­nie ce­nio­nym psy­cho­lo­giem, wy­bor­nym tłó­ma­czem i zna­ko­mi­tym spra­woz­daw­cą. Kry­tyk jego od­zna­cza­ją się przedew­szyst­kiem nad­zwy­czaj­ną sta­ran­no­ścią w wier­nem od­da­niu my­śli au­to­ra i praw­dzi­wie na­uko­wą bez­stron­no­ścią. Umysł jego trzeź­wy, grun­tow­ny i spo­koj­ny, ja­sny w my­ślach, pro­sty w wy­ra­że­niach, po­sia­da nad­to rzad­ki dar oży­wia­nia naj­bar­dziej ode­rwa­nych przed­mio­tów i nada­wa­nia im tego uro­ku, któ­ry zjed­ny­wa za­rów­no spe­cy­ja­li­stę, jak i ogól­nie wy­kształ­co­ne­go czy­tel­ni­ka.

Ri­bot jest jesz­cze mło­dym, i nie­wąt­pli­wie to, co do­tych­czas zdzia­łał, moż­na uwa­żać za pięk­ny wstęp do przy­szłej dzia­łal­no­ści. Uro­dzo­ny w r. 1840 w Gu­in­gamp, ma­łem mia­stecz­ku Bre­ta­nii, w 1862 r. wszedł do Szko­ły Nor­mal­nej w Pa­ry­żu. Ukoń­czyw­szy ją w roku 1865 przez siedm lat wy­kła­dał fi­lo­zo­fi­ją w róż­nych li­ce­ach pro­win­cyi. Czu­jąc nie­zbęd­ną po­trze­bę opar­cia fi­lo­zo­fii na umie­jęt­nej pod­sta­wie nauk przy­rod­ni­czych, wró­cił w r. 1872 do Pa­ry­ża, i stu­dy­jo­wał tam ana­to­mi­ją, fi­zy­jo­lo­gi­ją, oraz za­po­znał się grun­tow­niej z in­ne­mi dzia­ła­mi nauk przy­rod­ni­czych. Kil­ka­krot­nie pro­po­no­wa­no mu ka­te­drę fi­lo­zo­fii: lecz chcąc po­zo­stać nie­za­leż­nym, wo­lał on­ra­czej przy­stą­pić do urze­czy­wist­nie­nia wy­bor­nej my­śli za­ło­że­nia pi­sma fi­lo­zo­ficz­ne­go, któ­re­by sku­pia­jąc w so­bie wszyst­kie na­uko­we kie­run­ki fi­lo­zo­ficz­ne, da­wa­ło za­ra­zem do­kład­ny ob­raz tego, co się w pi­śmie­nic­twie fi­lo­zo­ficz­nem po­ja­wia. Pi­smo to, no­szą­ce ty­tuł: Re­vue phi­lo­so­fi­que de la Fran­ce et de

l'etran­ger uka­za­ło się z po­cząt­kiem bie­żą­ce­go (1876) roku i jest bez­wa­run­ko­wo ze wszyst­kich fi­lo­zo­ficz­nych naj­lep­szem. Oprócz tego ogło­sił Ri­bot na­stę­pu­ją­ce pra­ce:

1) La psy­cho­lo­gie an­gla­ise con­tem­po­ra­ine (eco­le expe­ri­men­ta­le) Pa­ris 1870. Dru­gie wy­da­nie po­pra­wio­ne i po­więk­szo­ne wy­szło w roku 1875. Ist­nie­je na­wet prze­kład an­giel­ski tej pra­cy, któ­ry szyb­ko zo­stał wy­czer­pa­ny i obec­nie przy­go­to­wu­je się już dru­gie wy­da­nie an­giel­skie.

2) L'hérédi­té; étu­de psy­cho­lo­gi­que sur ses phe­no­me­nes , ses lois, ses cau­ses, ses con­se­qu­en­ces. Gru­by tom in 8-o. 1873. I to dzie­ło prze­ło­żo­no na­tych­miast na ję­zyk an­giel­ski (w 1874).

3) La phi­lo­so­phie de Scho­pen­hau­er 1874.

4) Her­bert Spen­cer; Prin­ci­pes de psy­cho­lo­gie, 2 vol in 8-o tra­du­its par Th. Ri­bot et A. Espi­nas. 1874 – 1875.

5) La psy­cho­lo­gie de Wundt – La Me­su­re des sen­sa­tions. Są to stu­dy­ja dru­ko­wa­ne w Re­vue scien­ti­fi­que; au­tor ma za­miar uzu­peł­nić je in­ne­mi spra­woz­da­nia­mi z prac nie­miec­kich i ogło­sić ra­zem jako Za­rys współ­cze­snej psy­cho­lo­gii nie­miec­kiej.

Dru­gie wy­da­nie Psy­cho­lo­gii an­giel­skiej róż­ni się dość znacz­nie od pierw­sze­go, a nie­mniej i w pol­skim prze­kła­dzie, do­ko­na­nym we­dług ostat­nie­go wy­da­nia fran­cuz­kie­go, znaj­dzie czy­tel­nik pew­ne zmia­ny. Sam au­tor po­ro­bił już pew­ne skró­ce­nia, ma­ją­ce na celu cią­głość wy­kła­du, a w tłó­ma­cze­niu mo­jem zna­la­zło się ich wię­cej jesz­cze. Sąto jed­nak nie­ty­le opusz­cze­nia ile ra­czej sku­pie­nia szer­szych ustę­pów i zbo­czeń w wię­cej zbi­te okre­sy; przez co oszczę­dzi­ło się nie­co miej­sca, bez uszczerb­ku dla my­śli au­to­ra, któ­ra wszę­dzie naj­sta­ran­niej zo­sta­ła usza­no­wa­ną. Wresz­cie, skró­ce­nia te do­ty­czą głów­nie tyl­ko czę­ści wstęp­nych, a na­to­miast dzia­ły, wła­ści­wą treść za­wie­ra­ją­ce, zo­sta­ły w kil­ku miej­scach roz­sze­rzo­ne. Tak np. uwa­ża­łem za ko­niecz­ne, choć w krót­kich sło­wach, na­szki­co­wać roz­wój psy­cho­lo­gii em­pi­rycz­nej w An­glii, w epo­ce po­prze­dza­ją­cej współ­cze­sne pra­ce w tym kie­run­ku. Au­tor sam czuł tę po­trze­bę i w dru­giem wy­da­niu za­czął już nie od Ja­mes'a Mil­la, lecz od Har­tley'a. Ale Har­tley nie był by­najm­niej twór­cą po­zy­tyw­ne­go kie­run­ku w now­szej psy­cho­lo­gii. Oj­cem jej był nie­wąt­pli­wie Loc­ke. Do­da­łem więc krót­ki szkic psy­cho­lo­gii Loc­ke'a i jego na­stęp­ców: Hume'a. Brow­na i Prie­stley'a… mia­no­wi­cie z uwzględ­nie­niem teo­ryi aso­cy­ja­cyi, bę­dą­cej pod­sta­wą ca­łej dzi­siej­szej psy­cho­lo­gii. Co do Ja­mes'a Mil­la, to ten nie­bę­dąc wła­ści­wie przed­sta­wi­cie­lem szko­ły po­zy­tyw­nej, ani tem mniej współ­cze­snej, zo­stał opra­co­wa­nym kró­cej niż u Ri­bo­ta, i nie w rzę­dzie przed­sta­wi­cie­li, lecz tyl­ko po­przed­ni­ków dzi­siej­sze­go kie­run­ku. Do wy­kła­du Joh­na Stu­ar­ta Mil­la i Alek­san­dra Ba­ina do­da­łem kil­ka szcze­gó­łów bio­gra­ficz­nych, a nad­to w ca­łem dzie­le, tu i owdzie, znaj­dzie czy­tel­nik drob­ne do­dat­ki in­for­ma­cyj­ne, już­to w tek­ście, już też w for­mie od­dziel­nych przy­pi­sków, któ­re, jak są­dzę, uła­twią zro­zu­mie­nie rze­czy. Po­le­mi­ki wo­gó­le uni­ka­łem, gdyż by­ło­by to roz­sze­rzy­ło ob­ję­tość książ­ki znacz­nie poza kres ozna­czo­ny; ogra­ni­czy­łem się do paru przy­pi­sków więk­szych i mniej­szych, po­ru­sza­ją­cych kwe­sty­je za­sad­ni­cze.

Dzie­ło Ri­bo­ta bę­dzie mia­ło za­wsze tę wiel­ką za­słu­gę, że nie­tyl­ko Fran­cu­zów, ale i inne na­ro­dy skło­ni­ło do pil­niej­sze­go za­ję­cia się pra­ca­mi psy­cho­lo­gów an­giel­skich, któ­rzy dziś przo­du­ją w na­uce. Rzecz god­na uwa­gi, że kie­dy we Fran­cyi Ri­bot, Ca­zel­les i Espi­nas upo­wszech­ni­li po­stę­py przez An­gli­ków do­ko­na­ne, w Niem­czech psy­cho­lo­gi­ja an­giel­ska pra­wie zu­peł­nie była nie­zna­ną i do­pie­ro w ostat­nich la­tach Hart­sen, Bren­ta­no, Strumpf i kil­ku in­nych po­czę­li ra­cho­wać się z jej zdo­by­cza­mi, a Bi­blio­te­ka mię­dzy­na­ro­do­wa za­po­zna­ła Niem­ców z nie­któ­re­mi pra­ca­mi Ba­ina, Spen­ce­ra i Maud­sleya, Lo­gi­ka Mil­la zna­ną była już daw­niej. U nas, dzię­ki licz­nym roz­praw­kom po pi­smach roz­rzu­co­nym, wpływ psy­cho­lo­gii an­giel­skiej nie­rów­nie wcze­śniej się wy­ra­ził i dla­te­go wła­śnie są­dzę, że do­pó­ki nie bę­dzie­my mo­gli zdo­być się na więk­sze pra­ce lub prze­kła­dy ory­gi­nal­nych dzieł an­giel­skich, spra­woz­da­nie Ri­bo­ta sta­nie się po­ży­tecz­nym ma­te­ry­ja­łem za­rów­no dla zwo­len­ni­ków, jak i dla prze­ciw­ni­ków kie­run­ku po­zy­tyw­ne­go w to­czą­cych się spo­rach na­uko­wych. Do­kład­ność i bez­stron­ność jego wy­kła­du od­po­wia­da naj­zu­peł­niej ce­lo­wi in­struk­cyj­ne­mu, i mimo ogól­ne­go tła, ja­kie dzie­łu temu sam cha­rak­ter now­szych prac an­giel­skich na­da­je, jest ono ra­czej zbio­rem po­bu­dek do pra­cy w róż­nych kie­run­kach, ani­że­li do­gma­tycz­nym wy­kła­dem jed­ne­go sys­te­mu

W koń­cu wi­nie­nem nad­mie­nić, że wszyst­kie zmia­ny w prze­kła­dzie wpro­wa­dzo­ne, zy­ska­ły ze­zwo­le­nie au­to­ra.SPIS TRE­ŚCI.

od str. do str.

Od Tłó­ma­cza… V – VII

Wstęp: I. Fi­lo­zo­fi­ja prze­szła i przy­szła. – II. Dwa zna­cze­nia wy­ra­zu fi­lo­zo­fi­ja. – III. Do­cho­dze­nie nauk do sa­mo­dziel­no­ści i od­ry­wa­nie się ich od me­ta­fi­zy­ki. – IV. Czem bę­dzie fi­lo­zo­fi­ja. – V. Psy­cho­lo­gi­ja jako na­uka sa­mo­dziel­na. – VI. Przed­miot i me­to­da zwy­kłej psy­cho­lo­gii. – VII. Przed­miot i na­tu­ra psy­cho­lo­gii do­świad­czal­nej. – VIII. Po­dzia­ły psy­cho­lo­gii: psy­cho­lo­gi­ja ogól­na czy­li opi­so­wa, psy­cho­lo­gi­ja po­rów­naw­cza, psy­cho­lo­gi­ja zbo­czeń, eto­lo­gi­ja, psy­cho­lo­gi­ja lu­dów, psy­cho­lo­gi­ja kry­mi­nal­na i t.d…. 1 – 19

Po­przed­ni­cy te­go­cze­snych psy­cho­lo­gów po­zy­tyw­nych w An­glii :

Loc­ke… 21 – 22

Har­tley… 22 – 24

Hume… – 24

Brown… 24 – 25

Prie­stley… 25 – 26

Ja­mes Mill… 26 – 32

Współ­cze­śni psy­cho­lo­go­wie po­zy­tyw­ni:

John Stu­art Mill… 33 – 35

Ży­cie Mil­la i jego sto­sun­ki w fi­lo­zo­fii… 33 – 37

Roz­dział I O me­to­dzie w psy­cho­lo­gii … 37 – 42

Roz­dział II Psy­cho­lo­gi­ja … 43 – 56

od str. do str.

Świa­do­mość … 43 – 46

Sko­ja­rze­nia du­cho­we… 46 – 47

Po­ję­cie przy­czy­ny… 47 – 49

Praw­dy ko­niecz­ne… 49 – 50

Ro­zu­mo­wa­nie… 50 – 52

Wol­ność woli… 52 – 56

Roz­dział III Teo­ry­ja psy­cho­lo­gicz­na ma­łe­ryi i du­cha… 56 – 65

Her­bert Spen­cer. 67 – 117

Ogól­na cha­rak­te­ry­sty­ka. Spen­cer i Le­ib­nitz… 67 – 72

Roz­dział I Pra­wo roz­wo­ju … 72 – 82

Roz­dział II Psy­cho­lo­gi­ja… 82 – 117

Fak­ta i wy­wo­dy psy­cho­lo­gicz­ne… 82 – 85

Cią­głość i od­po­wied­niość zja­wisk… 86 – 91

Pra­wo umy­sło­wo­ści: od­ru­chy, in­stynkt, pa­mięć, ro­zum, uczu­cie, wola… 91 – 100

Jed­ność skła­du zja­wisk du­cho­wych, świa­do­mość spro­wa­dzo­na do dwu za­sad­ni­czych czyn­no­ści… 100 – 109

Teo­ry­ja po­zna­nia… 109 – 113

Stresz­cze­nie psy­cho­lo­gii… 113 – 114

Her­bert Spen­cer wo­bec po­zy­ty­wi­zmu Com­te'a… 115 – 117

Alek­san­der Bain… 119 – 176

Sta­no­wi­sko Ba­ina i jego sto­su­nek do szko­ły szkoc­kiej… 119 – 122

Roz­dział I Zmy­sły, po­żą­da­nia i in­stynk­ta … 122 – 132

Wra­że­nia. Zmysł mię­śnio­wy… 122 – 125

Wzrok i do­tyk… 125 – 129

In­stynk­ta: za­rod­ki woli… 129–132

Roz­dział II Umy­sło­wość… 133 – 145

Sko­ja­rze­nia wy­obra­żeń… 133 – 135

Świa­do­mość… 135 – 137

Sko­ja­rze­nie przez ze­tknię­cie: spo­strze­że­nie ze­wnętrz­ne… 138 – 141

Sko­ja­rze­nie przez po­do­bień­stwo: czyn­no­ści na­uko­we… 141 – 142

Sko­ja­rze­nia zło­żo­ne… 142 – 143

Sko­ja­rze­nia twór­cze czy­li fan­ta­zy­ja… 143 – 145

Roz­dział III Uczu­cia … 145 – 158

Sad Her­ber­ta Spen­ce­ra o Ba­inie… 145 – 147

Po­dział uczuć… 147 – 149

Uczu­cia es­te­tycz­ne i śmiech… 149 – 155

Uczu­cia mo­ral­ne… 155 – 158

Roz­dział IV Wola … 158 – 170

Za­ro­dek woli… 158 – 160

od str. do str.

Wzrost wła­dzy woli… 160 – 162

Po­bud­ki i po­sta­no­wie­nia… 103 – 165

Wol­ność woli. Wnio­ski… 165 – 170

Roz­dział V Sto­su­nek cie­le­sno­ści i du­cho­wo­ści … 170 – 174

Nowa po­stać za­gad­nie­nia… 170 – 172

Pra­wo prze­obra­żeń sił i siły du­cho­we… 172 – 174

Cha­rak­ter. 174 – 175

Ży­cie Ba­ina i jego pra­ce… 175 – 176

Je­rzy Le­wes. 177 – 212

Cha­rak­te­ry­sty­ka… 177 – 179

Roz­dział I Hi­sto­ry­ja fi­lo­zo­fii.. . 179 – 191

Roz­dział II Psy­cho­lo­gi­ja … 191 – 212

Me­to­da w psy­cho­lo­gii… 191 – 193

Wid­mo psy­cho­lo­gicz­ne… 193 – 194

Or­ga­nizm i me­cha­nizm… 194 – 195

Świa­do­mość i jej for­my… 195 – 200

Roz­biór teo­ryi od­ru­chów; in­stynkt… 200 – 205

Sen… 205 – 207

Wra­że­nia zmy­sło­we… 207 – 208

Dzie­dzicz­ność… 208 – 209

Świa­do­mość i ruch… 209 – 212

Sa­mu­el Ba­iley… 213 – 219

Za­koń­cze­nie … 221 – 230

Car­pen­ter, Lay­cock, Maud­sley, Dar­win… 221 – 223

Sul­ly, Mo­re­li, Mur­phy… 224 – 226

Ogól­ne stresz­cze­nie wy­ni­ków. 226 – 230I.

Gdy cho­dzi o okre­śle­nie fi­lo­zo­fii, ła­twiej jest po­wie­dzieć czem była, ani­że­li czem bę­dzie. Po­cząt­ko­wo sta­no­wi­ła ona ca­łość ol­brzy­mią, obej­mu­ją­cą wszyst­ko–ogół wie­dzy: była na­uką uni­wer­sal­ną. Do­pie­ro stop­nio­wo za­czę­ły się z niej wy­dzie­lać po­je­dyn­cze na­uki szcze­gó­ło­we i mo­że­my ją w tym wzglę­dzie przy­rów­nać do owych or­ga­ni­zmów pier­wot­nych, w któ­rych fi­zy­jo­lo­gicz­ny po­dział pra­cy nie usta­lił się jesz­cze w bra­ku od­ręb­no­ści or­ga­nów; ale dal­szy roz­wój tej na­uki, wy­dzie­lał z niej stop­nio­wo po­je­dyn­cze dzia­ły wie­dzy, po­dob­nie jak w roz­wo­ju za­rod­ka wy­osab­nia­ją się stop­nio­wo jego or­ga­na, do szcze­gó­ło­wej pra­cy prze­zna­czo­ne.

Prze­bie­gnij­my po­krót­ce ten roz­wój or­ga­nicz­ny fi­lo­zo­fii, a może znaj­dzie­my w nim wska­zów­ki do okre­śle­nia tego, czem ma być ona w przy­szło­ści.

Pierw­szą ga­łę­zią wie­dzy, któ­ra wy­dzie­li­ła się z pnia wspól­ne­go, była na­uka liczb i wiel­ko­ści: ma­te­ma­ty­ka. Po­mie­sza­na jesz­cze z fi­lo­zo­fią w szko­le pi­ta­go­rej­skiej, w dwa wie­ki póź­niej, wy­dzie­la się z niej w spo­sób sta­now­czy. Pla­ton nie przy­pusz­czał wpraw­dzie, aże­by moż­na być fi­lo­zo­fem nie bę­dąc pier­wej geo­me­trą, ale geo­me­try­ja nie­dba­ła już o fi­lo­zo­fi­ją. Tłó­ma­czy nam to zresz­tą sama na­tu­ra ba­dań ma­te­ma­tycz­nych. Ze wszyst­kich nauk, ma­te­ma­ty­ka, naj­mniej po­trze­bu­je się kło­po­tać o inne, i naj­mniej też za­le­ży od do­świad­cze­nia. A cho­ciaż­by pier­wot­nie, co jest praw­do­po­dob­nem, mia­ła ści­ślej­szy zwią­zek z do­świad­cze­niem, to jed­nak bar­dzo pręd­ko wznio­sła się do po­jęć ode­rwa­nych, ogól­nych i zdo­by­ła wła­ści­wą so­bie me­to­dę czy­sto ro­zu­mo­wą. To też po­cząw­szy od trze­cie­go wie­ku przed Chry­stu­sem ist­niał już w Gre­cyi cały sze­reg nauk ma­te­ma­tycz­nych szcze­gó­ło­wych, od­ręb­nych od fi­lo­zo­fii.

Wie­le jed­nak wie­ków upły­nąć mia­ło za­nim, ten przy­kład wy­zwo­le­nia się ma­te­ma­ty­ki zna­lazł od­głos i w in­nych dzia­łach wie­dzy. Fi­lo­zo­fi­ja sta­ro­żyt­na, któ­ra w pra­cach Pla­to­na i Ary­sto­te­le­sa osią­gnę­ła naj­wyż­szy swój wy­raz, po­zo­sta­je jesz­cze dłu­gi czas na­uką po­wszech­ną, a przy­najm­niej pra­wie po­wszech­ną. Me­ta­fi­zy­ka na­stę­pu­je w niej po fi­zy­ce, po­li­ty­ka po wy­kła­dzie mo­ral­no­ści, prób­ki stu­dy­jów fi­zy­jo­lo­gicz­nych mie­sza­ją się z psy­cho­lo­gicz­ne­mi (Ti­me­jos-De ani­ma); jest ona jesz­cze na­uką o wszyst­kiem co tyl­ko ist­nie­je, o czło­wie­ku, o przy­ro­dzie, o Bogu. Taką też po­zo­sta­je i w wie­kach śred­nich: po za nią są tyl­ko róż­ne dzia­ły ma­te­ma­ty­ki, lub na­uki sto­so­wa­ne a wła­ści­wie sztu­ki, jak ów­cze­sna me­dy­cy­na i al­che­mi­ja. Ale oto wzra­sta na­uka nowa… wspo­ma­ga­na i ra­chun­kiem i do­świad­cze­niem, zbie­ra­ją­ca fak­ta i szu­ka­ją­ca praw i któ­ra czu­je się już dość sil­ną, aby ogło­sić swą nie­pod­le­głość: mó­wię tu o fi­zy­ce. Wy­zwa­la­nie się jej było po­wol­ne i stop­nio­we. Ga­li­le­usz cho­ciaż ze­rwał z Ary­sto­te­le­sem, był jesz­cze "fi­lo­zo­fem." Chlu­bił się na­wet tem, że "wię­cej lat po­świę­cił fi­lo­zo­fii, ani­że­li mie­się­cy ma­te­ma­ty­ce;" na­uka jego, w wy­ro­ku in­kwi­zy­cyi na­zwa­ną jest "ab­sur­dem fi­lo­zo­ficz­nym." Dla De­kar­ta fi­lo­zo­fi­ja jest "drze­wem, któ­re­go ko­rze­niem jest me­ta­fi­zy­ka a pniem fi­zy­ka." Fi­zy­ka jego, po­dob­nie jak fi­zy­ka New­to­na, wy­ło­żo­na jest pod na­pi­sem: Prin­ci­pia phi­lo­so­phiae. Na­ucza­nie fi­lo­zo­fii aż do koń­ca XVIII w. obej­mo­wa­ło i fi­zy­kę. Ode­rwa­nie się tej na­uki nie było więc na­głem, ale sam wzrost zdo­by­czy szcze­gó­ło­wych, wy­ra­dzał stop­nio­wo po­czu­cie jej od­ręb­no­ści i mu­siał spo­wo­do­wać wy­zwo­le­nie.

Od tej chwi­li fi­lo­zo­fi­ja nie mo­gła już utrzy­my­wać, że ma za przed­miot wszyst­ko, co tyl­ko ist­nie­je – Boga, czło­wie­ka i na­tu­rę. Fi­zy­ka wy­dar­ła jej na­tu­rę, lecz czy przy­naj­miej po­zo­sta­wio­no jej Boga i czło­wie­ka?

Jed­ną z nauk do­ty­czą­cych czło­wie­ka, a któ­rą pier­wej do­ryw­czo upra­wia­li fi­lo­zo­fo­wie, uzna­jąc jej do­nio­słość,–była na­uka ję­zy­ka. Pla­ton daje jej szkic w Kra­ty­lu. Wia­do­mo, że z póź­niej­szych: Sto­icy i Epi­ku­rej­czy­cy wie­le pi­sa­li o tym przed­mio­cie. Z now­szych dość wspo­mnieć imio­na Le­ib­nit­za, Loc­ke'a, Con­dil­la­ca i ich uczniów. Na­resz­cie, nie­speł­na przed upły­wem wie­ku, od­kry­cie san­skry­tu po­zwo­li­ło lin­gwi­sty­ce usta­lić swą me­to­dę i wzmoc­nić swą od­ręb­ność. Od tego cza­su zbie­ra ona fak­ta, stwier­dza pra­wa, dzie­li ję­zy­ki, wy­zna­cza pier­wiast­ki, ma już swe słow­nic­two i swe dzia­ły od­ręb­ne, fo­ne­ty­kę, mor­fo­lo­gi­ją i t.p.

I nie­wąt­pli­wie dziś już nie­po­czu­wa się do naj­mniej­szej wspól­no­ści z me­ta­fi­zy­ką. Tym spo­so­bem mamy nową na­ukę z dzie­dzi­ny czło­wie­ko­znaw­stwa, ode­rwa­ną od pnia wspól­ne­go.

W ostat­nich cza­sach i tak zwa­na nie­gdyś na­uka mo­ral­no­ści ogło­si­ła swą nie­pod­le­głość. Nie­któ­rzy z ba­da­czów po­czę­li roz­wi­jać teo­ry­ją pra­wa i obo­wiąz­ku, nie­tyl­ko nie­za­leż­nie od re­li­gii ale na­wet od fi­lo­zo­fii, oswa­ba­dza­jąc ją od wszel­kiej uprzed­niej dok­try­ny me­ta­fi­zycz­nej, z któ – rej­by mia­ła wy­pły­wać. W ten spo­sób po­ję­ta ety­ka zna­la­zła licz­nych obroń­ców i nie­przy­ja­ciół, ale nam tu nie cho­dzi w tej chwi­li o wy­ka­zy­wa­nie lub kry­ty­ko­wa­nie jej war­to­ści – dość nam za­zna­czyć, że na­wet i ona usi­ło­wa­ła wy­do­być się zpod daw­ne­go zwierzch­nic­twa.

W tem miej­scu mo­gli­by­śmy oka­zać, że i psy­cho­lo­gi­ja pra­gnie się ode­rwać od me­ta­fi­zy­ki – ale wła­śnie cała książ­ka ni­niej­sza do­kład­nie ma to czy­tel­ni­ko­wi uprzy­tom­nić.

A czyż mamy do­da­wać jesz­cze, że fi­zy­jo­lo­gi­ja jest już nie­za­leż­ną od fi­lo­zo­fii? Ona, któ­ra je­że­li była upra­wia­ną nie­gdyś przez fi­lo­zo­fów, to jed­nak roz­wi­ja­ła się pra­wie w od­osob­nie­niu. Moż­na­by na­wet po­wie­dzieć, że na­uka ta nie po­wsta­ła z owej na­uki po­wszech­nej, jaką pier­wot­nie była fi­lo­zo­fi­ja… lecz ra­czej była dziec­kiem sztu­ki – me­dy­cy­ny. Me­dy­cy­na, ja­ką­kol­wiek była, nie mo­gła się prze­cież obejść bez stu­dy­jów nad cia­łem oży­wio­nem: fi­zy­olo­gi­ja też była pier­wej środ­kiem dla sztu­ki le­kar­skiej, za­nim się sta­ła od­ręb­ną i spe­cy­jal­ną na­uką. Po­dob­ną jest ona w tym wzglę­dzie do che­mii, któ­ra też słu­ży­ła pier­wej ce­lom prak­tycz­nym, łą­cząc się tak­że z fi­lo­zo­fi­ją. Wia­do­mo, że w wie­kach śred­nich na­zwy fi­lo­zo­fa i al­che­mi­ka były pra­wie jed­no­znacz­ne­mi.

Jed­nem sło­wem, wszyst­kie na­uki, ja­kie dziś ist­nie­ją, po­cho­dzą z po­dwój­ne­go źró­dła: z fi­lo­zo­fii albo ze sztu­ki. Spe­cy­ja­li­za­cy­ja wy­two­rzy­ła cały sze­reg no­wych nauk, z któ­rych każ­da nie­mal jest już dzi­siaj ol­brzy­mią ca­ło­ścią, ma­ją­cą swe wła­sne pole dzia­ła­nia, z każ­dym dniem jesz­cze roz­sze­rza­ją­ce się. W sa­mej rze­czy, je­że­li na­przy­kład, che­mi­ja jest tyl­ko drob­ną ga­łąz­ką ogól­nej wie­dzy, to jed­nak jak­że ol­brzy­miem jest wła­sny jej ob­szar, w któ­rym jesz­cze tyle drob­nych spe­cy­al­no­ści znaj­du­je­my! Cóż więc dziw­ne­go, że ob­szar ten cał­kiem wy­star­cza dla che­mi­ka i od­bie­ra mu na­wet ocho­tę wy­glą­da­nia po za swój wła­sny che­micz­ny wid­no­krąg? A toż samo ma miej­sce i w in­nych dzia­łach. Co wię­cej, ów roz­biór szcze­gó­ło­wy, któ­ry zmu­sił fi­lo­zo­fi­ją do roz­pad­nię­cia się na po­je­dyn­cze na­uki, zmu­sza i te ostat­nie do wy­twa­rza­nia no­wych po­dzia­łów. Fi­zy­ka np. roz­pa­dła się na ter­mo­lo­gi­ją, opty­kę, aku­sty­kę; bio­lo­gi­ja na fi­zy­olo­gi­ja, hi­sto­lo­gi­ję i t.d. I nie­mo­że­my na­wet temu pro­ce­so­wi wy­osob­nień na­zna­czyć żad­nej gra­ni­cy – owszem, z każ­dym kro­kiem na­przód, co­raz wię­cej od­da­la­my się od pier­wot­nej jed­no­ści.II.

Cóż więc dziś po­zo­sta­je fi­lo­zo­fii, po owych stra­tach stop­nio­wych? Ja­kie­miż są dzi­siej­sze jej rosz­cze­nia, jej przed­miot, jej gra­ni­ce?

Trud­no nie za­uwa­żyć, że pod wzglę­dem po­ję­cia fi­lo­zo­fii, pa­nu­je dziś nie­zwy­kłe za­mie­sza­nie. Fi­lo­zo­fem na­zy­wa­ją tego, któ­ry bada zja­wi­ska du­cho­we, i tego, któ­ry pi­sze o przy­mio­tach Boga, i tego któ­ry nam roz­wi­ja teo­ry­ją siły lub ma­te­ryi, któ­ry uczy praw ro­zu­mo­wa­nia lub praw mo­ral­no­ści i t.d. A gdy­by nas spy­ta­no: na czem po­le­ga to za­mie­sza­nie? po­wie­dzie­li­by­śmy, że przedew­szyst­kiem na­tem, iż pod wy­ra­zem fi­lo­zo­fi­ja moż­na ro­zu­mieć dwie cał­kiem róż­ne rze­czy: mia­no­wi­cie tę, któ­ra jest i tę, któ­ra zda­je się po­wsta­wać. Pierw­sza skła­da się z dość luź­ne­go po­łą­cze­nia czte­rech lub pię­ciu nauk – dru­ga praw­do­po­dob­nie ści­ślej da się okre­ślić, bę­dzie mia­ła i przed­miot i cel i za­kres do­kład­niej ozna­czo­ny.

Dziś jed­nak ogół stoi jesz­cze na grun­cie pierw­szej. W tem zna­cze­niu, fi­lo­zo­fi­ja jest ba­da­niem czy­sto ro­zu­mo­wem, za­czy­na­ją­cem od po­zna­nia du­szy i po­je­dyn­czych jej ob­ja­wów. Stu­dy­ju­jąc ro­zum do­cho­dzi do lo­gi­ki, stu­dy­ju­jąc ser­ce do es­te­ty­ki, z ba­da­nia woli wy­pro­wa­dza pra­wa etycz­ne, aże­by na­stęp­nie z po­czu­cia mo­ral­ne­go wznieść się do pierw­szej przy­czy­ny wszech­rze­czy, do Boga. Fi­lo­zo­fi­ja ta nie ma oczy­wi­ście ści­śle ozna­czo­ne­go przed­mio­tu. Czyż bo­wiem może ona twier­dzić, że wła­ści­wym jej przed­mio­tem jest czło­wiek, sko­ro tym­że czło­wie­kiem zaj­mu­ją się i fi­zy­olo­gi­ja i ana­to­mi­ja i lin­gwi­sty­ka i pra­wo i eko­no­mi­ja i hi­sto­ry­ja wresz­cie. Na­tu­rę ba­da­ją wła­ści­wie na­uki przy­rod­ni­cze. Po­zo­sta­wał­by więc tyl­ko Bóg i ja­kaś cząst­ka du­cho­wej sfe­ry czło­wie­ka. To za mało, aże­by mieć pra­wo do na­zwy na­uki za­sad­ni­czej i po­wszech­nej. A je­śli do­da­my do tego owe usi­ło­wa­nia ma­ją­ce na celu od­osob­nie­nie psy­cho­lo­gii, jako na­uki em­pi­rycz­nej czy­li spo­strze­gaw­czej, od­osob­nie­nie mo­ral­no­ści jako na­uki nie­pod­le­głej, wresz­cie od­osob­nie­nie lo­gi­ki jako czę­ści psy­cho­lo­gii – to po­ję­cie na­sze do­tych­cza­so­wej fi­lo­zo­fii sta­nie się jesz­cze bar­dziej nie­pew­nem i chwiej­nem–a na­wet bę­dzie­my mo­gli prze­wi­dy­wać, że w przy­szło­ści, przy no­wych pró­bach eman­cy­pa­cyj­nych sta­nie się na­resz­cie cał­kiem nie­uję­tem. Czem­że więc ma być fi­lo­zo­fi­ja?III.

Aże­by na to py­ta­nie od­po­wie­dzieć, przyj­rzyj­my się dzi­siej­sze­mu sta­no­wi nauk szcze­gó­ło­wych, sta­now­czo już od fi­lo­zo­fii ode­rwa­nych.

Ma­te­ma­ty­cy dzi­siej­si trak­tu­ją ma­te­ma­ty­kę cał­kiem in­a­czej, ani­że­li to czy­ni­li daw­niej­si jej upra­wia­cze – fi­lo­zo­fo­wie. Nie zaj­mu­ją się oni wy­kry­ciem mi­stycz­ne­go zna­cze­nia liczb, jak Pi­ta­go­rej­czy­cy i Pla­ton, nie sta­ra­ją się go­dzić New­to­na z Le­ib­nit­zem, ani Loc­ka z Kan­tem pod wzglę­dem od­ręb­ne­go poj­mo­wa­nia prze­strze­ni i cza­su, nie roz­bie­ra­ją kwe­styi, czy me­to­da ma­te­ma­ty­ki jest wła­ści­wą lub nie, nie sta­wia­ją na cze­le kwe­styi za­sad, nie do­cho­dzą czem jest, jako taka, ilość albo mia­ra, nie wy­naj­du­ją trud­no­ści w sa­mych za­sad­ni­czych pew­ni­kach, jak to czy­nił Zeno-Ele­ata – lecz przy­jąw­szy je wprost i przy­jąw­szy wprost samą me­to­dę i owe po­ję­cia prze­strze­ni i cza­su, mia­ry i licz­by jako go­to­we, po­stę­pu­ją da­lej na pod­sta­wie raz uzna­nych pew­ni­ków. Dla­te­go też nie­ma mię­dzy nimi; ta­kich wro­gich so­bie stron­nictw jak w fi­lo­zo­fii – a nie­ma wła­śnie dla tego, że owe kwe­sty­je za­sad­ni­cze po­cząt­ku i na­tu­ry wszech­rze­czy, po­cząt­ku i na­tu­ry pew­ni­ków ma­te­ma­tycz­nych do­ty­czą­ce po­sta­wi­li po za ob­rę­bem dys­kus­syi i po­szli na­przód raz ob­ra­ną dro­gą.

Tak samo rzecz się ma z fi­zy­ką. Do cza­sów Ga­li­le­usza była ona ra­czej me­ta­fi­zy­ką z pew­ną licz­bą fak­tów, co naj­wy­żej bar­dzo do­ryw­czo ob­ja­śnia­nych. U Ary­sto­te­le­sa dwie te na­uki za­le­d­wie się od­róż­nia­ją od sie­bie. Dziś, prze­ciw­nie, py­ta­nia ta­kie jak o isto­cie ma­te­ryi–co to jest na­tu­ra?–czy obej­mu­je ona i ma­te­ry­ją i for­mę? – co to jest wła­dza a co akt, czy ist­nie­je świat rze­czy­wi­sty i t.d… – wszyst­kie te py­ta­nia, mó­wię, dziś nie­zaj­mu­ją wca­le fi­zy­ka. Przyj­mu­je on rze­czy­wi­stość świa­ta na rów­ni z każ­dym śmier­tel­ni­kiem i kło­po­cze się tyl­ko o to, aże­by fak­ta, któ­re ob­ser­wu­je, po­zna­ne były ści­śle i ści­śle ze sobą po­rów­na­ne – a wszyst­kie po­wyż­sze py­ta­nia od­stę­pu­je bez pre­ten­syi fi­lo­zo­fom. Po­dob­nież i che­mi­ja, któ­ra do­cho­dzi do uzna­nia pier­wiast­ków, nie kło­po­cze się o to czy są one ta­kie­mi w isto­cie, nie kło­po­cze się o to, jaką jest pier­wot­na, twór­cza ich przy­czy­na i czy czą­stecz­ki, któ­re uwa­ża za nie­po­dziel­ne są ta­kie­mi aż do nie­skoń­czo­no­ści czy też do pew­nej tyl­ko gra­ni­cy. Wszyst­ko to jest dla niej na dziś obo­jęt­nem.–W dzie­dzi­nie ję­zy­ko­znaw­stwa, kwe­sty­ja po­cząt­ku mowy w ogó­le, rów­nież wy­łą­czo­ną zo­sta­ła. Pod­nie­sio­na jesz­cze za cza­sów De­mo­kry­ta, roz­bie­ra­na i w now­szych cza­sach w teo­lo­gicz­nej szko­le de Ma­istre'a i Bo­nal­da, od cza­sów usta­le­nia się lin­gwi­sty­ki jako na­uki od­ręb­nej zo­sta­ła od­su­nię­ta na bok – i jak­kol­wiek jest ona ra­czej ciem­ną tyl­ko, ani­że­li cał­kiem nie­do­stęp­ną, lin­gwi­ści po­su­wa­ją na­przód swe pra­ce po­zo­sta­wia­jąc tę kwe­sty­ja w od­wo­dzie, jako przed­wcze­sną.

I ba­da­nia eko­no­micz­ne w now­szych cza­sach zy­sku­ją co­raz to trwal­szą pod­sta­wę. Ale też eko­no­mi­ja po­li­tycz­na trzy­ma się przedew­szyst­kiem fak­tów, a głów­ne za­sa­dy fi­lo­zo­ficz­ne za­kła­da jako pew­ne, nie pod­cią­ga­jąc ich pod dys­kus­sy­ją. Loc­ke w swo­jej pra­cy o rzą­dzie cy­wil­nym, nie od­dzie­lał jesz­cze tej na­uki od in­nych dzia­łów so­cy­jo­lo­gii; Bo­is­gu­il­le­bert uczy­nił ją nie­co wy­ra­zist­szą; wresz­cie Qu­esnay i Smith wy­ro­bi­li jej sta­no­wi­sko od­ręb­ne, nie­za­wi­słe, i nie­za­leż­ność ta zwłasz­cza od­no­śnie do me­ta­fi­zy­ki, wzra­sta­ła z dniem każ­dym.

Na za­koń­cze­nie tego sze­re­gu, przy­to­czy­my jesz­cze bio­lo­gi­ją, któ­ra ba­da­jąc ob­ja­wy ży­cia, nie kło­po­cze się wca­le o we­wnętrz­ną jego isto­tę i jej po­czą­tek. Ani­mizm, wi­ta­lizm i t.p… teo­ry­je uwa­ża ona tyl­ko za dow­cip­ne hi­po­te­zy, któ­rych jed­nak spraw­dzić nie­po­dob­na. I tak się też dzie­je we wszel­kich na­ukach spe­cy­jal­nych, że kwe­sty­ja za­sad fi­lo­zo­ficz­nych, kwe­sty­je isto­ty, po­cząt­ku i celu, sta­now­czo usu­wa­ne są jako nie­na­le­żą­ce do dys­ku­syi, a tym­cza­sem ba­da­nia spo­strze­gaw­cze do­świad­czal­ne od­by­wa­ją się w naj­lep­sze. I na nie­szczę­ście dla me­ta­fi­zy­ki, wi­dzie­my to w każ­dej z nauk szcze­gó­ło­wych, że po­stęp ich za­czął się wła­śnie do­pie­ro od chwi­li za­wie­sze­nia tych spo­rów za­sad­ni­czych i przy­stą­pie­nia wprost do dzie­ła. Od tej chwi­li i to naj­wy­raź­niej, da­tu­je się ich po­stęp. W ma­te­ma­ty­ce od Ar­chi­me­de­sa i Eu­kli­de­sa, w astro­no­mii od Ke­ple­ra i Ko­per­ni­ka, w fi­zy­ce od Ga­li­le­usza, Huy­ghen­sa i New­to­na, w che­mii od La­vo­isie­ra, w bio­lo­gii od Bi­cha­ta, w ję­zy­ko­znaw­stwie od Bop­pa i Mak­sa Mül­le­ra. I nie­ma w tem nic dziw­ne­go. Naj­przód bo­wiem zmia­na taka oszczę­dza­ła pew­ną licz­bę sił ści­śle na­uko­wych, i zu­ży­wa­nych po­przed­nio na spe­ku­la­cy­je me­ta­fi­zycz­ne, a po­wtó­re przez taki zwrot, za­miast licz­by teo­ryj, po­więk­sza­ła się licz­ba fak­tów – wia­do­mo zaś, że teo­ry­je, prze­cho­dzą – a fak­ta zo­sta­ją. W ten spo­sób sta­ło się, że wła­ści­wie wszyst­kie dzi­siej­sze na­uki szcze­gó­ło­we nie mają pierw­szych roz­dzia­łów. Za­czę­ły one swo­je ba­da­nia, że tak po­wiem, na śle­po, do­cho­dząc i pró­bu­jąc we­szły wresz­cie na dro­gę sta­łą a tym­cza­sem te pierw­sze krę­ta­ni­ny, pró­by i błą­dze­nia jako nie­za­pi­sa­ne do­kład­nie wy­szły im z pa­mię­ci. Dziś do­pie­ro spo­strze­ga­ją, że, aże­by się do – j stać na wła­ści­wą so­bie dro­gę, któ­rą do­sta­tecz­nie wy­explo­ato­wa­ły, mu­sia­ły pier­wej prze­być cały ob­szar krę­tych dró­żek, prze­cho­dząc je po omac­ku, nie roz­bie­ra­jąc i nie ob­ser­wu­jąc tego, co tam było i śpie­sząc tyl­ko do pro­ste­go go­ściń­ca em­pi­ryi. Je­że­li jed­nak na to po­mi­nię­cie roz­bio­ru pierw­szych kro­ków fi­lo­zo­fi­ja je po­tę­pi – to nie­wąt­pli­wie do­świad­cze­nie roz­grze­szy.

Roz­bie­ra­jąc zaś dzi­siej­sze po­ło­że­nie tych nauk, któ­re się jesz­cze z fi­lo­zo­fii nie wy­dzie­li­ły, bę­dzie­my mo­gli na pod­sta­wie zna­jo­mo­ści prze­szłych fak­tów po­wie­dzieć – że, je­że­li na­uki te chcą za­cząć po­stę­po­wać na do­bre, to po­win­ny tyl­ko przy­jąć pew­ne po­stu­la­ty, pew­ne za­ło­że­nia, na te­raz nie po­da­wa­ne już w wąt­pli­wość, od nich za­cząć, wziąć je za punkt wyj­ścia i po­stę­po­wać na­przód, nie oglą­da­jąc się na wal­ki za­sad ogól­nych. Tak np. mo­ral­ność nie po­trze­bu­je szu­kać isto­ty bez­względ­ne­go do­bra i dość bę­dzie, je­śli nam wska­że, jak je poj­mo­wać mamy względ­nie do nas ży­wych i śmier­tel­nych. Psy­cho­lo­gi­ja nie bę­dzie po­trze­bo­wa­ła py­tać się jaką jest isto­ta du­szy, dość jej bę­dzie przy­jąć pew­ną siłę nie­zna­ną i ba­dać do­stęp­ne jej ob­ja­wy. Oto są nie­zbęd­ne wa­run­ki po­stę­pu tych nauk. W prze­ciw­nym ra­zie po­stęp ten nie – mógł­by się za­cząć, gdyż przy bra­ku środ­ków spraw­dzal­nych nie wy­szli­by­śmy nig­dy z wal­ki o pierw­sze za­sa­dy. Niech so­bie więc bę­dzie po­czą­tek nie­pew­ny i chwiej­ny, ale niech bę­dzie po­czą­tek; a roz­biór isto­ty rze­czy do­pro­wa­dzał­by nas tyl­ko do po­cząt­ku wstę­pu, i to co­raz in­ne­go, za­leż­nie od punk­tu wi­dze­nia. Tak samo zaś jak na­tu­ra­li­sta mógł roz­po­cząć do­świad­cze­nia, nie wie­dząc nic o tem jaką jest isto­ta ma­te­ryi, tak też i psy­cho­log może roz­po­cząć swe ba­da­nie, cho­ciaż­by nic o isto­cie du­szy nie wie­dział.IV.

Te­raz już bę­dzie­my mo­gli ozna­czyć, czem fi­lo­zo­fia praw­do­po­dob­nie stać się musu je­że­li ma od­zy­skać swą do­nio­słość, jaką chwi­lo­wo utra­ci­ła. Po­wszech­na w za­rod­ku i w "przy­szło­ści stać się musi po­wszech­ną–ale w spo­sób cał­kiem od­mien­ny. Nie­gdyś była ona cha­otycz­nym zbio­rem fak­tów i za­sad; dziś jest w czę­ści ogól­na na­uką za­sad, w czę­ści zbio­rem pew­nych fak­tów mia­no­wi­cie du­cho­wych (psy­cho­lo­gi­ja em­pi­rycz­na uwa­ża­na jako część fi­lo­zo­fii) – w przy­szło­ści stać się musi tyl­ko na­uką praw ogól­nych i za­sad ogól­nych, i w ten spo­sób zno­wu bę­dzie po­wszech­ną. Wła­ści­wą dzie­dzi­ną i wła­ści­wym przed­mio­tem fi­lo­zo­fii bę­dzie wła­śnie ta sfe­ra nie­wia­do­mych, nad któ­re­mi na­uki szcze­gó­ło­we prze­cho­dzą do po­rząd­ku dzien­ne­go, nie zaj­mu­jąc się nie­mi bli­żej. Ri­bot wy­ra­ża się w tem miej­scu tak: bę­dzie ona me­ta­fi­zy­ką i ni­czem wię­cej. Ale wy­ra­że­nie to nie wy­da­je mi się od­po­wied­niem: fi­lo­zo­fi­ja bo­wiem w obec po­stę­pu nauk szcze­gó­ło­wych nie­mo­że po­prze­stać tyl­ko na roz­bio­rze pierw­szych przy­czyn i pierw­szych za­sad, po­mi­ja­nym przez na­uki spe­cy­jal­ne, ona musi jesz­cze ra­cho­wać się z re­zul­ta­ta­mi ich ba­dań em­pi­rycz­nych i prze­jąć w sie­bie te pra­wa ogól­ne, do któ­rych do­szły na­uki szcze­gó­ło­we, ba­da­jąc fak­ta. Dla­te­go to do wy­ra­że­nia Ri­bo­ta, że fi­lo­zo­fi­ja przy­szła obej­mie "tyl­ko spe­ku­la­cy­je ogól­ne pierw­szych za­sad i osta­tecz­nych przy­czyn wszech­rze­czy" do­da­łem: że sta­nie się ona za­ra­zem na­uką praw ogól­nych i wła­śnie na tej za­sa­dzie sta­nie się po­wszech­ną. Nie­tyl­ko więc pierw­sze ale i ostat­nie roz­dzia­ły nauk szcze­gó­ło­wych weź­mie fi­lo­zo­fi­ja w opie­kę: pierw­sze, po­nie­waż są w nich po­ję­cia i za­sa­dy wzię­te za punkt wyj­ścia a po­zo­sta­wio­ne bez bliż­sze­go fi­lo­zo­ficz­ne­go roz­bio­ru – dru­gie, po­nie­waż są w nich wy­ni­ki ba­dań szcze­gó­ło­wych: pra­wa ogól­ne, któ­re do­pie­ro z pra­wa­mi ogól­ne­mi in­nych dzie­dzin szcze­gó­ło­wych po­rów­na­ne, mogą nas do­pro­wa­dzić do praw jesz­cze ogól­niej­szych, do praw po­wszech­nych, I tyl­ko wte­dy fi­lo­zo­fi­ja sta­nie się istot­nie i w po­chleb­nem zna­cze­niu tego wy­ra­zu, na­uką uni­wer­sal­ną (1).

Gdy­by­śmy zaś po­wie­dzie­li, że fi­lo­zo­fi­ja bę­dzie "tyl­ko me­ta­fi­zy­ką i ni­czem wię­cej," to zda­nie to przedew­szyst­kiem na­pro­wa­dza­ło­by na myśl, że fi­lo­zo­fi­ja przy­szła, po­dob­nie jak do­tych­cza­so­wa me­ta­fi­zy­ka w ogó­le, ma się zaj­mo­wać tyl­ko pierw­sze­mi przy­czy­na­mi i osta­tecz­ne­mi ce­la­mi wszech­rze­czy; a tym­cza­sem i sam au­tor tego dzie­ła, uzna­jąc gra­ni­ce na­szej wie­dzy, wy­ma­gać tego nie może i w ogó­le cały dzi­siej­szy jej kie­ru­nek zmie­rza ra­czej do tego, aże­by kwe­sty­je na dziś nie­do­stęp­ne po­zo­sta­wić le­piej w za­wie­sze­niu, niż sze­ro­ko się nad nie­mi roz­wo­dzić; po­wie­dział­bym na­wet, że okre­śle­nie ta­kie, ze wszyst­kich ja­kie po­da­no, naj­mniej od­po­wia­da umie­jęt­ne­mu po­ję­ciu fi­lo­zo­fii, i że, je­że­li ma się ona za­jąć roz­bio­rem po­jęć z pierw­szych roz­dzia­łów nauk szcze­gó­ło­wych, to jed­nak głów­ną jej treść sta­no­wić będą nie owe ba­da­nia pierw­szych przy­czyn, lecz wła­śnie osta­tecz­nych re­zul­ta­tów em­pi­ryi… do ja­kich do­szły -

1) Bliż­sze roz­wi­nię­cie tych my­śli po­da­łem we Wstę­pie do fi­lo­zo­fii. War­sza­wa 1872. (Przyp. Tłum).

na­uki szcze­gó­ło­we – a więc pra­wa ogól­ne. W dal­szym cią­gu ni­niej­szej pra­cy prze­ko­na­my się, że owo wy­ra­że­nie au­to­ra, któ­re uwa­żam za nie­do­kład­ne, było istot­nie tyl­ko nie­do­kład­nem wy­ra­że­niem, nie zaś kon­se­kwent­nym wy­ni­kiem jego wła­snych po­glą­dów, i w tym celu po­wra­cam do dal­sze­go ich wy­kła­du.

Po­stęp nauk szcze­gó­ło­wych do­pro­wa­dzał je do uogól­nień, co raz to po­wszech­niej­szych i szer­szych, opar­tych na fak­tach, ale czę­sto­kroć wy­cho­dzą­cych po za ich gra­ni­cę, a ta­kie­mi są hi­po­te­zy, któ­re ob­ja­śnia­ją tyle zja­wisk, stresz­cza­ją tyle fak­tów i któ­re wy­trzy­ma­ły tyle już prób spraw­dzal­nych, że mo­że­my je pra­wie za pew­ne uwa­żać. Będą to tak­że ma­te­ry­ja­ły dla przy­szłej fi­lo­zo­fii. Pra­wo po­wszech­ne­go cią­że­nia i pra­wo wza­jem­nej prze­mia­ny sił, po­zwa­la­ją nam prze­wi­dy­wać ile jesz­cze praw wiel­kich wy­kryć może na­uka, zbie­ra­jąc fak­ta i pra­cu­jąc nad nie­mi, przy po­mo­cy ra­chun­ku i me­tod ści­słych. Przy­pu­ść­my np. w che­mii po­dob­ne od­kry­cie. Przy­pu­ść­my, że od­no­śnie do zja­wisk ży­cia w po­dob­ny spo­sób ze­drze­my jego ta­jem­ni­cę, że i bio­lo­gi­ja znaj­dzie swe­go New­to­na. Daj­my na to, że i ze zja­wisk my­śli, zdo­bę­dzie­my pew­ne uogól­nie­nie, ta­kie np. któ­re nam po­zwo­li po­łą­czyć je z ory­gi­nal­ne­mi zja­wi­ska­mi ży­cia, że dzie­je ludz­kie choć w czę­ści od­sło­nią nam swą ta­jem­ni­cę. Do­daj­my wresz­cie wszyst­kie owe rzu­ty oka na ca­łość, któ­rych prze­wi­dzieć nie­po­dob­na, wszyst­ko to, co nam da­dzą na­uki po­wstać do­pie­ro ma­ją­ce: czyż mo­że­my przy­pusz­czać, że wów­czas za­brak­nie tre­ści dla roz­wa­gi umy­słów fi­lo­zo­ficz­nych, umy­słów po­szu­ku­ją­cych prawd ogól­nych? I niech nam nikt nie mówi… że sprzecz­no­ścią jest do­wo­dze­nie po­wro­tu wszyst­kich nauk do fi­lo­zo­fii, wte­dy gdy się do­wio­dło ich od­stęp­stwa od niej. Jest to nie­ja­ko po­dwój­na ko­niecz­ność, z sa­mej na­tu­ry rze­czy wy­ni­ka­ją­ca i do po­ję­cia nie­trud­na. Wszel­ka na­uka po­wsta­je przez po­dwój­ny pro­ces roz­kła­du i skła­du, ana­li­zy i syn­te­zy. Do­cho­dzi ona do wie­dzy ści­słej, do­kład­nej, spraw­dzal­nej nie in­a­czej jak zstę­pu­jąc do ilo­ści nie­skoń­cze­nie ma­łych, gdy od­róż­nia, dzie­li i od­dzie­la, szu­ka wy­jąt­ków i róż­nic naj­drob­niej­szych. Ale gro­ma­da fak­tów naj­do­kład­niej spraw­dzo­nych nie jest jesz­cze na­uką: po­zo­sta­ją jesz­cze do uję­cia sto­sun­ki,–po­do­bień­stwo do zbli­że­nia, pra­wo do wy­pro­wa­dze­nia, praw­dy ogól­ne do wy­kry­cia. W ogó­le więc mieć bę­dzie­my w fi­lo­zo­fii dwa ro­dza­je za­dań, w grun­cie rze­czy toż­sa­mych: te z któ­rych po­wsta­ją na­uki i te, do któ­rych do­cho­dzą. Fi­lo­zo­fi­ja przez całe wie­ki son­do­wać bę­dzie tę po­dwój­ną głąb' nie­wia­do­mo­ści. Ogół wie­dzy ludz­kiej po­dob­ny jest w tym wzglę­dzie do rze­ki ol­brzy­miej, to­czą­cej swe nur­ty peł­nem i do­brze wy­żło­bio­nem ko­ry­tem, pod bla­skiem ja­sne­go i po­god­ne­go nie­ba, ale któ­rej, źró­deł za­rów­no jak i ujść nie zna­my, po­nie­waż ro­dzą się i giną we mgle nie­prze­nik­nio­nej. Naj­zu­chwal­sze umy­sły nie zdo­ła­ły nig­dy ani mgły tej roz­pro­szyć, ani stra­cić jej z oczu. Znaj­dzie się za­wsze do­syć śmiał­ków, rzu­ca­ją­cych się w tę ot­chłań nie­do­stęp­ną, z któ­rej wra­ca­ją ośle­pie­ni, odu­rze­ni ty­lo­ma ta­jem­ni­ca­mi i opo­wia­da­ją­cy rze­czy tak dziw­ne, że świat uwa­ża ich za otu­ma­nio­nych lub tu­ma­nią­cych.

Ale czyż moż­na przy­pusz­czać, że ich kie­dy za­brak­nie; czyż wresz­cie ta­kie za­ci­ska­nie się me­ta­fi­zycz­ne, cho­ciaż­by nie przy­nio­sło re­zul­ta­tów po­zy­tyw­nych, nie jest god­nem ludz­kie­go du­cha? Pod­nio­słość ba­dań nie mie­rzy się ich po­wo­dze­niem. Po­szu­ki­wa­nie bez na­dziei, nie jest ani tak nie­do­rzecz­nem, ani tak po­spo­li­tem; moż­na coś prze­wi­dzieć, je­że­li nie zna­leźć. Praw­dzi­we szla­chec­two umy­sło­wo­ści ludz­kiej po­le­ga nie tyle na jej zdo­by­czach, ile ra­czej na celu, jaki so­bie za­kła­da i na wy­si­le­niach, ja­kie przed­się­wziąć ośmie­la się, aby je zdo­być. Fi­lo­zo­fi­ja bę­dzie za­wsze tyl­ko za­ma­chem na nie­wia­do­mą. Cał­ko­wi­cie znisz­czyć jej nie zdo­ła–a że nie zdo­ła znisz­czyć jej cał­ko­wi­cie, to­tem le­piej dla nas. Bo cóż mo­gło­by być okrop­niej­sze­go, nad ów stan zu­peł­ne­go usu­nię­cia wszel­kich wąt­pli­wo­ści, wy­star­cza­ją­cej od­po­wie­dzi na wszel­kie na­sze py­ta­nia? Do­praw­dy! gdy­by me­ta­fi­zy­ka do­trzy­my­wa­ła wszyst­kie­go tego, co przy­rze­ka, le­piej­by było zmu­sić ją do mil­cze­nia. Przy­pu­ść­my, że na­sze za­gad­nie­nia do­ty­czą­ce Boga, przy­ro­dy i nas sa­mych roz­strzy­gnię­te zo­sta­ły–cóż po­zo­sta­ło­by wów­czas dla ro­zu­mu na­sze­go? Roz­wią­za­nie ta­kie by­ło­by jego śmier­cią. Za­praw­dę słusz­nie po­wie­dział Les­sing, że przy­jem­niej­szem jest do­cho­dze­nie praw­dy ani­że­li zdo­by­cie jej. Czyż nie do­syć przy­słu­gi wy­świad­czy nam fi­lo­zo­fi­ja, je­że­li wiecz­nie umysł nasz utrzy­my­wać bę­dzie w czuj­no­ści, pod­no­sząc go po­nad po­ziom za­ku­te­go do­gma­ty­zmu, uka­zu­jąc mu w od­da­li owę ta­jem­ni­czą sfe­rę nad­zmy­sło­wo­ści, któ­ra każ­dą na­uką ota­cza i uci­ska?V.

A te­raz, po tych uwa­gach ogól­nych, mo­że­my już przy­stą­pić do wła­ści­we­go przed­mio­tu na­szych ba­dań,–do psy­cho­lo­gii. Ce­lem na­szym jest naj­przód wy­ka­za­nie, że psy­cho­lo­gi­ja może się usta­lić jako na­uka sa­mo­ist­na, da­lej, roz­biór wa­run­ków, przy któ­rych to bę­dzie mo­żeb­nem i spraw­dze­nie czy cza­sem taka sa­mo­ist­ność psy­cho­lo­gii nie jest już u nie­któ­rych ba­da­czów współ­cze­snych fak­tem speł­nio­nym. Przy­zna­ję, że na pierw­szy rzut oka dąż­ność taka może się wy­da­wać nie­wła­ści­wą. Nie je­st­że psy­cho­lo­gi­ja pod­sta­wą fi­lo­zo­fii,–a przed­miot jej ba­dań naj­stal­szym, je­że­li nie naj­daw­niej­szym przed­mio­tem ba­dań fi­lo­zo­ficz­nych? Jak­że więc je od­dzie­lać?

Mu­sie­my to py­ta­nie wy­ja­śnić. Psy­cho­lo­gi­ja, po­dob­nie jak fi­zy­ka, po­dob­nie jak che­mi­ja lub fi­zy­jo­lo­gi­ja, za­wie­ra w so­bie kwe­sty­je osta­tecz­ne, nad­zmy­sło­we, a ra­czej, jak się fi­lo­zo­fo­wie, wy­ra­ża­ją trans­cen­den­tal­ne, mia­no­wi­cie kwe­sty­je za­sad, przy­czyn, sub­stan­cyi czy­li isto­ty rze­czy: cze­ni jest du­sza, zkąd po­cho­dzi, co się z nią dzie­je po śmier­ci? Są to wszyst­ko py­ta­nia czy­sto fi­lo­zo­ficz­ne. Ale psy­cho­lo­gi­ja za­wie­ra jesz­cze cał­kiem inne rze­czy, za­wie­ra fak­ta jej wła­ści­we, trud­ne do ob­ser­wo­wa­nia, trud­niej­sze jesz­cze do po­dzia­łu, ale któ­re jed­nak nie­mniej sta­no­wią naj­wy­bit­niej­szą i naj­mniej wąt­pli­wą treść sa­mej na­uki. A wła­śnie ta­kie wy­łącz­ne ba­da­nie fak­tów może zło­żyć na­ukę sa­mo­ist­ną. Zresz­tą od cza­sów Wolf­fa wszy­scy już od­róż­nia­ją psy­cho­lo­gi­ją em­pi­rycz­ną czy­li do­świad­czal­ną, zaj­mu­ją­cą się zja­wi­ska­mi du­cho­we­mi i psy­cho­lo­gi­ją ra­cy­jo­nal­ną czy­li ro­zu­mo­wą, zaj­mu­ją­cą się isto­tą du­szy. Ale gdy po­dług Wolf­fa i jego na­stęp­ców dwa te dzia­ły sta­no­wią tyl­ko dwie czę­ści jed­nej nie­roz­dziel­nej ca­ło­ści, po­dług nas, prze­ciw­nie, psy­cho­lo­gi­ją do­świad­czal­na sama jest całą psy­cho­lo­gi­ją,–resz­ta zaś na­le­ży do fi­lo­zo­fii lub me­ta­fi­zy­ki, a tem sa­mem po za jej ob­ręb wy­cho­dzi.

Przy­mierz­my te­raz to na­sze po­ję­cie do tego, co we współ­cze­snej nam li­te­ra­tu­rze psy­cho­lo­gicz­nej znaj­du­je­my.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: