- W empik go
Współudział Adama Mickiewicza w sprawie Andrzeja Towiańskiego. Tom 1 - ebook
Współudział Adama Mickiewicza w sprawie Andrzeja Towiańskiego. Tom 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 502 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niniejsze tomy korrespondencyj i przemówień, poświęcone są jedynie wyjaśnieniu stosunku Adama Mickiewicza z Andrzejem Towiańskim.
Nie mając bowiem zamiaru wdawać się w ocenę nauki Towiańskiego, ani powstałego z niej ruchu, który dziś już do historyi tułactwa należy, pominęliśmy różne akta sprawy tej dotyczące, ograniczając się tylko do odpowiedzi Andrzeja Towiańskiego na listy Mickiewicza, i niektórych jeszcze pism niezbędnie potrzebnych do zrozumienia całego stosunku.
Z czasem wszystko na jaw wyjść musi, a nawet, jak nam z pewnego źródła wiadomo, Andrzej Towiański przysposobił już akta "Sprawy" do druku, z poleceniem ogłoszenia ich po swej śmierci. Mimo to wszakże, któż z nas nie wie, że wiele z tych pism znajduje się dziś u różnych osób? Z śmiercią zatem współczesnych, bardzo często rękopisy wpadają coraz w obojętniejsze i mniej świadome rzeczy ręce, czego prostem następstwem błędy i niedokładności. Tutaj jeszcze sam sposób wyrażenia się Towiańskiego, kiedyś stanowiłby wielką trudność dla wydawcy. Obecne zaś tomy mieć będą poprawność i wierzytelność za sobą, wszystkie bowiem listy, poda – jemy tu według oryginałów; przemówienia zaś, według redakcyi ś… p. Felixa Wrotnowskiego i niedawno' zmarłego Seweryna Goszczyńskiego, ówczesnych Sekretarzy Koła.
Przekonani jesteśmy, że Towiański umyślnie żadnego listu Mickiewicza nic ukrył przed nami, być jednak może że jeszcze kilkanaście takowych znajdzie się kiedyś u niego, lub u osób, którym udzielane były.
Przemówień znaczna część nie doszła rąk naszych. Ś. p. Goszczyński przyrzekł nam kilka takowych przepisać, ale śmierć zaskoczyła go przed wykonaniem obietnicy; podane zaś przez inne osoby, nie miałyby tej wierzytelności, co zapiski dwóch troskliwych przyjaciół Mickiewicza, jakimi byli ś… p. Felix Wrotnowski i Seweryn Goszczyński, którzy nader skrupulatnie i z wyjątkową starannością, obowiązek sekretarzy pełnili. W listach przez nas podanych, wszędzie pomijaliśmy dotąd nie ogłoszone imiona własne, lub bardzo nieliczne ustępy, dotyczące szczegółów osób trzecich, co nie naruszając całości, świadczy zarazem, że tylko osobę Adama Mickiewicza mieliśmy na względzie.
Przedstawiamy ten nowy zbiór listów, wyjaśniający współudział Adama Mickiewicza w "sprawie" Towiańskiego, w nadziei że nie jeden z rodaków rozczytawszy się w nim, pożałuje może surowych sądów i namiętnych napaści niegdyś miotanych tak obficie.
Czyniąc to jednak, nie wdajemy się w sąd o przeszłości, ani przyszłości przesądzać nie chcemy. Dla tych zaś, którym się zdaje, że nikt nie zrozumie tego, czego oni pojąć nie mogą, pozwalamy sobie przytoczyć zdanie Chateaubriand'a:
"Są prawdy całymi wiekami przed ludźmi zakryte; objawiają się one światu dopiero w czasie naznaczonym, podobne do tych gwiazd tak oddalonych, że ich światło ud stworzenia świata jeszcze do nas nie doszło." (1)
Paryż, 3 Maja 1877 roku.
Wydawca.
–- (1) "Il est pour l'homme des vérités cachées dans la profondeur du temps; elles ne se manifestent qu'a l'aide des siécles, comme il y a des étoiles si élotgnées de la terre que leur lumiére n'est pas eucore parvenue jusqu'a nous." (Chateaubriund, Mémoires d'Outre-tombe. Paris, 1849, vol. VII, p. 182.)LISTY I PRZEMÓWIENIA
DO ADAMA MICKIEWICZA.
Paryż, 25 Julii 1841 roku.
1) Praca wewnętrzna, przez która nabierzesz czucia wiernego sługi umiejącego przez miłość Pana rozróżnić głos Jego od poszeptów złego Ducha, choćby najpiękniej, najdoskonalej udanych.
2) Wysokie stopnie, na które dusza twa nieraz wzniosła się, stopnie, na które wzniosła się z czystej posady miłości, pokory, ofiarowania się dla prawdziwego ducha, są tobie wiadome. Otóż praca, usiłowanie wewnątrz, aby nauczyć się stan ten utrzymać, zapewnić w tobie, aby skoro Pan Najwyższy powoła do służby, wystąpić pomimo mnóstwa przeszkód w czystej sukience, w czystem i podniesionem czuciu.
(Bez podpisu, ale ręką A. Towiańskiego.)
Do Adama Mickiewicza.
4 Sierpnia 1841 roku.
Zmarnotrawione dary, skarby niebieskie na tym padole zesłane przez Boga, za pośrednictwem Syna Jego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, od ostatniej zagłady zachować, oto hasło prawcie sługi.
Oprócz modlitwy, pracy w duchu ciągłej, jeszcze trzeba pi – módz ciału, aby powolne było duchowi naszemu, aby góry nad duchem nie brało.
(Bez podpisu, ale ręka A. Towiańskiego.)
7 Sierpnia 1841 roku.
Słowianin (1) w ucisku do Pana garnący się wysłużył skarb Łaski, iż Pan jemu jak niegdyś ludowi Izraelskiemu wolę swą objawia. Przybyły Brat złoży! trzem dostateczne dowody i przekonał o tej rzeczywistości. Kto uwierzy świadectwu tych trzech Braci, przez wiarę duszę swą wdzięcznością i miłością dla Pana zapali, zgodnie wezwanie przyjmie, i przez to uwolni Brata przybyłego od rozszerzania usty śmiertelnem! tego, co głęboko w pokorze i milczeniu czcić należy, znajdzie u Pana zasługę wiary i da świadectwo zbawienia swego, że głos Pana choć przez proch przeszły poznał i dopełnił.
Pan kładzie kres niedoli ludów Słowiańskich a chce ofiary z ducha, chce czci i miłości w duchu dla siebie i dla daru swego ziemi w Jezusie Chrystusie zesłanego, chce aby ten dar najwyższy, w czystym blasku, jak przed ośmnastu wiekami z łona Ojca Przedwiecznego zajaśniał na ziemi, i aby do wszystkich czynów człowieka, bez wyłączenia dotychczasowego był rozszerzony. Jaką czcij i uznaniem tułacze słowiańscy przygotuję dusze swoje do spełnienia wielkich swych przeznaczeń, w blizkich już wypadkach politycznych? Tułacze Pańscy, przejmujący się tem niebieskiem wezwaniem, utworzą święta. Rotę pod przewodnictwem Jezusa Chrystusa poświęcającą się zbliżającej się sprawie ludów. Bo Pan berło ziemi złemu odbiera, a sługom Chrystusa oddaje; podług woli Pana, promienie świętej Roty ożywiać będą liczne zastępy Sprawy miłości Pana, promienie świętej Roty ożywiać będą skrzepłe w niewoli ludy Słowiańskie.
–- (1) Pismo odczytane przez Andrzeja Towiańskiego pierwszym trzem zebranym przez niego tułaczom polskim: Adamowi Mickiewiczowi, Izydorowi Sobańskiemu i Antoniemu Góreckiemu. (P. W.)
Pan rozkazał, aby Jego wygnańcy, ulubione dzieci Jego (a tych więcej doświadczał, aby.więcej zbliżył do siebie, aby prędzej i czynniej w służbie użył) w takiej gotowości najrychlej stawali i czekali gotowi na wielkie hasło Pana w sprawie ludów. Przed wygnańcami swymi Pan najprzód wolę swa objawia, pierwszym im daje prawo łzy radości i dziękczynienia wylewać. Pierwsze zlanie się w tym duchu Brata tułacza z tułaczem stanie się kamieniem węgielnym ogromnego kolosu prawica Pana dźwigającego się, i to zlanie się jest już istotnym, sankcya Pana idącym początkiem Sprawy. Taki początek przy błogosławieństwie Najwyższego, dnia 7go Sierpnia! (1841), o godzinie dziesiątej zrana zrobionym został. Łzy dziękczynienia, radości i miłości obwieściły, że Pan już i na padole dzieło swe rozpoczął.
(Według własnoręcznego odpisu Adama Mickiewicza.)
Do Andrzeja Towiańskiego.
B. d. 1841?
Mistrzu,
Jeśliś wolny, pomyśl o nocie, która mamy we trzech podpisać, żeby przeciąć drogę dodatkom, któremi wieść słowo nasze kazi. Sobański czuje gwałtowna potrzebę tej noty. Ja nie czuję ani tak ani nie. Zdaję to na ciebie. Twój
Adam.
Do Adama Mickiewicza.
B. d. 1841?
Siedzę w domu do czwartej. Jak będziesz mógł, przyjdź do mnie, kochany Adamie, dla pomówienia o wielce ważnych i radosnych rzeczach.
Andrzej Towiański.
Do Bohdana Zaleskiego, w Beaune.
Paryż, 15 Augusta l841 roku.
Bohdanie,
Skoro ten list przeczytasz, upadnij na kolana i dziękuj Panu. Wielkie tu dzieją się rzeczy. Emigracya już połączona. Spiesz zaraz, zaraz, do nas, abyś serce twe pocieszył, rozradował, okwiecił, ozielenił. U mnie w domu kwiaty i wiosna i w sercu i w duchu. Od kilku dni piszę do ciebie na wszystkie, strony, nie wiedząc gdzie, się obracasz. Józefa wołaj natychmiast do Paryża. Więcej pisać nie wolno.
Słowiczku mój! a leć a piej,
Na pożegnanie piej,
Wylanym łzom, spełnionym snom,
Skończonej piosnce twej.
Słowiczku mój, twe pióra zżuj,
Sokole skrzydła weź,
I w ostrzu szpon, zołoto stron
Dawidzki hymn tu nieś!
Bo wyszedł glos i padł już los
I tajne brzemię lat.
Wydało płód i stał się cud
I rozraduje świat.
Bracia z gorącem czekają.
Adam.
27 Sierpnia 1841 roku.
O Panie nasz! Panie potężny! Panie straszny na niebie i ziemi, a razem Ojcze i miły i tkliwy, spuść z łona Twojego promień światła na sługi twe Antoniego, Adama, Izydora, – jako zasiłek na drodze wielkich obowiązków, do których w prawie Twej świętej powołać ich raczyłeś.
Niech oprócz gorącej miłości i żądzy waszej, którem
was obdarza, niech jeszcze len znak czułości Ducha sługi Pana, będzie świadectwem przed Panem zajęcia przez was urzędu ministrów Najświętszej Sprawy. Ministrowie świętej sprawy ludów, niech głos przez Pana waszego wypuszczony rozraduje i posili was i braci waszych przez was. Niech błogosławieństwo Pana przeprowadza ten pierwszy płód miłości Jego w świętej Sprawie, po cierniowych ścieżkach padołu. Niech On Swa laska kierowany poruszy i ożywi zastygłe serca ludów w niedoli pogrążonych. Niech się przedrze do skrzepłych dusz męczenników Braci, jęczących na ziemi i pod ziemia dla imienia Twojego o Panie! Niech silnem strzeleniem promienia miłości spoi to co podobne, a co przemoc padołu tik szeroko rozrzuciła, a rozrzuceniem oziębiła, wszelki ruch wydarła. Niech nakoniec, o dozwól tego Ojcze i Panie nasz! stróże
Jego dziełem, całe drzewo przyłączy do wielkiego drzewa swej miłości. A dziś Syn dzieło miłości Ojca spełnia siedząc na wysokości, na prawicy Ojca swego. Izrael za odrzucenie Łaski odpokutował. Dziś nie wprzód odbierze Łaski sobie przeznaczone, aż ukorzy się przed Łaską – to jest uczci Jezusa Chrystusa. – Bo kto nie kocha Syna, nie kocha Ojca – kto odrzuca cząstkę odrzuca i całość. Tak Izrael z narodami wybranemi stać się musi gałązką pnia Jezusa Chrystusa i światło Ewangelii jako pożywność z pnia czerpać. Tem Izrael swą twardość dzisiejszą, swą niemiłość poprawi i w błasku zajaśnieje przed Panem.
Andrzej.
B. d. Sierpień 1841?
Ważne wypadki zbliżają się. Już nie nadzieje, pełne przekonanie otem mamy. (Cała silą ducha to poprzeć.) Do pewnego czasu to ma być tajemnica. Tylko emigranci w całej gotowości dla Bogu najrychlej stanąć maja. Spowiedź, sakramenta, poprawa życia, darowanie urazy, i z czystem sercem czekać hasła szczęścia swego. Niedola nasza kończy się. Już przez wiarę oczyszczać sumienie, dziękować Bogu i radować się godzi,
Andrzej Towiański.
Do Księdza Aleksandra JełowicKiego, w Biarritz.
3 Września 1841 roku.
Szanowny Panie Aleksandrze,
Wieści, o których do mnie piszesz, są prawdziwe. Nie tylko ja rozgłaszam je, ale Sobański Izydor i Górecki; pierwszy różnił się odemnie w mniemaniach, drugiego od roku nie widziałem, a przynajmniej rok cały z nim nie rozmawiałem. Nie jest to więc ani zmowa między nami, ani moje osobiste złudzenie, jak to niektórzy myślą. Ale obszerniej ci o niczem pisać nie mogę dla wielu powodów. Na miejscu zapewne dowiesz się więcej. O bracie twoim radzić nie śmiem. Górecki powiadał, że mu odradzał drogę do Afryki. To, co Górecki w prostocie poczucia wam wynurzył, warte waszej wagi. Bądź zdrów. Módlcie się za nas, żebyśmy pod ciężarem Łaski niezasłużonej nic upadli.
Twój życzliwy,
Adam Mickiewicz.
25 Września 1841 roku.
Uprasza się łaskawych braci o uczestnictwo w nabożeństwie od – być się majęcem w kościele arcy-katedralnym Paryzkim, Notre-Dame de Paris, na dniu 27go września o godzinie ósmej i pól z rana, w intencyi przyjęcia i podziękowania za laski zlane przez Pana.
Adam Mickiewicz.
Gdy adresa wszystkich braci obecnych w Paryżu nie są znane, uprasza się, aby jedni, drugim oznajmienie to zakomunikować raczyli.
(Z drukowanego)
–- (1) Przytaczamy list Chełchowskiego do Domeyki dla szczegółów, które zawiera o powyższem nabożeństwie w Notre-Dame:
Paryż 9 Oktobra 1811
Kochany Panie Ignacy,
Nadarzająca się okazya zachęca mię do pisania. Owóż jedna teraz tylko jest rzecz, o której my gadamy tu i myślimy, o niej więc i do ciebie pisząc traktować będę. Wiem, że około połowy Sierpnia pisał do ciebie Mickiewicz; zapewne Ust jego otrzymałeś. Wiesz zatem, o co chodzi; o niej więc samej jak najkrócej, gdyż suponuję, że ci jest wiadoma, ale powiem teraz, co o niej myślę, W początkach Sierpnia 1841, znalazł się u Paryżu regent były z Wilna Towiański, zaadresował się do trzech Polaków: do Mickiewicza, starszego Sobańskiego i Goreckiego. Trzeba ci wiedzieć, że na kilka czasów przedtem żona Mickiewicza zaczęła zapadać na pomięszanie i do lego już przyszło, że musiał ja maż do maison de sanie odwieźć. Towiański pierwszy raz przyszedł do Mickiewicza, kiedy ten odwiózłszy żonę, tylko co był wrócił do mieszkania i ze ściśniętą utrapieniem dusza w stanie blizkim rospaczy i zwątpienia. Wtem zameldowano, że ktoś chce go widzieć. Po zarekomendowaniu się i przypomnieniu, że przed dwudziesta laty spotkali się z sobą, zapytał Towiański jak się powodzi, Mickiewicz opowiedział co ma z żoną za biedę. Jak Adam mnie mówił, Towiański nie wiedział nawet iei z kim jest Mickiewicz żonaty. Po wysłuchaniu relacyi o chorobie, wytłumaczył co to jest za choroba; później powiedział, aby coś zrobił nadal, a żona ozdrowieje, ale co takiego, nie wiem. Mickiewicz posłuchał, zaraz pojechał do maison de sante; i żonę, którą znalazł rozdąsana, i w ekscytacyi, po zrobieniu radzonej rzeczy, przywiózł do domu zdrową. Towiański powiedział Mickiewiczowi, że on to nie swoim rozumem zrobił, ale z rozkazu Boga, że to jest znak dla Mickiewicza, żaby on uwierzył i drugim dał świadectwo, że Towiański ma specyalny misya od Pana Boga do emigrantów polskich. Jakie tenże Towiański miał znaki do Sobańskiego i Góreckiego, tego nie wiem, dość że ich przekonał, i że ich trzech zaczęło głosić, że kończy się emigracya, że się wielkie wypadki gotują; że Pan Bóg przez wzgląd na cierpienia emigrantów, aby ich wynagrodzić, do wielkiej missyi
Eglise des.-severin,
Rue: Saint-Severin, pres le pont S.-Michel.
Paryż, 8 Grudnia 1841 roku.
Czas jawnem i pojętem każdemu uczyni, co Pan dotąd w zakryciu trzyma.
–- przeznaczył emigrantów, lecz żeby wypadku tego masie nie powiadali, to tylko mówili, że oni wierzą co nastąpi, że jak się to zacznie sprawdzać, wszyscy przekonają się, że ludzką przezornością nikt wypadków tych przewidzieć nie mógł i że Towiański, ktory o tem wiedział pierwej i ich uwiadomił, nie inaczej wiedział jak będąc o tem przez Boga ostrzeżony, ie zatem jego emigranci jako kanał, przez który Bóg swoję wolę emigrantom objawia, będą uważać: mają zatem umieć być posłusznymi. Wiadomość o tem rozbiegła się między Polakami, ale z jakim skutkiem? Część uwierzyła, do tych i ja należę, a za znak mojej wiary sprzedałem meble i przeniosłem się do oberży rue duFour-Saint-Jacques, 22, a to aby być mniej zależnym i przykutym do miejsca. Plotek i domniemaniem mnóstwo krążyło i krąży, jednakże nikt nie targnął się na dobrą wiarę Mickiewicza, tylko powiadają, że Mickiewicz jest poeta, że się dał uwieść; ja zaś uwierzyłem na zapewnienie Mickiewiczu, a to dla tego, że znam jego nie tylko jako największego Ijitelę naszego, ale nadto jako praktyczną głowę i dobrze obejmującą rzeczy i niełatwą do oszukania. 26go Septembra odebraliśmy listy drukowane.
Nazajutrz znaleźliśmy ołtarz umyślnie urządzony na środku kościoła, msza była czytana, odprawił ją tytularny kanonik katedry, w asystencji dwóch innych kanoników i podczas mszy przyjęli komunią Mickiewicz i Towiański. Po mszy. Towiański przemówił do licznie zgromadzonych Polaków rozmaitych partyi. Mówił, że przysłany jest od Pana, że przychodzi nam ofiarować swe usługi, że nie wiadomościami ni nauką chce służyć, bo tych my więcej mamy od niego, że wszystko co się na świecie dzieje, pierwej jest wniebie zadekretowana; że Pan Bóg do pewnej tylko miary znosi i cierpi zło na ziemi, ale że jak się Ia miara przebierze, wówczas pokazuje swą moc ludziom, że teraz właśnie ten czas przyszedł… Świadczył się Bogiem, którego teraz w sakramencie komunii przyjął, że mówi w prostocie serca: mówi! że prostoty nie trzeba mięszać z prostactwem, że on na żądaniu każdego gotów dać objaśnienia, tylko nie życzyłby sobie z takimi mówić, co nie wierzą w możność rzeczy nadzwyczajnych i z prostakami grubiańskimi; że Polacy emigranci winni Bogu dziękować, że przez wzgląd na ich cierpień a, zrobi wielkimi urzędnikami w spełnieniu tego, co Bóg zamierzał zrobić,
Dziś mowa moja dla tych jest, których stęskniona dusza nad powlokę zmysłów wybiegając, przeczuwa Miłosierdzie Pańskie, w niezwyczajnej hojności za dni naszych zlać się mające: a w podaniu Jednego procha, nic obcego dla siebie nie znajdując, wierzy nie prochowi, ale głębszemu uczuciu własnemu.
–- że obszerniej drukiem wszystko ogłoszone będzie; że dotąd Bóg pozwoli! ludziom rządzić; że odtąd zaczyna się panowanie sprawiedliwości na ziemi pod chorągwią Chrystusa. Dalej mówił, że ulga będzie wszystkim uciskom, a nareszcie, solennie i głośno drżącym głosem zawołał, że to panowanie Chrystusa już się w tej chwili zaczęło i to mówiąc upadł na ziemię czołem. Wszystko to działo się w Kościele, ci co stali bliżój byli wzruszeni. Widziałem Eustachego Januszkiewicza z czerwonemi od płaczu oczyma; płakali też i inni, ale nie wszyscy. Potem wyszedł Towiańslti z kościoła, siadł do fiakra i pojechał. Dotąd drukiem nic jeszcze nie ogłoszono, ale już się drukuje. Niecierpliwa ciekawość zrodziła mnóstwo domysłów i eksplikacyi, każdy po swojemu rozumuje. W rzeczy tej trzy można zrobić supozycye: 10 że wszystko to jest prawdziwe i pochodzi od Boga; 20 że to jest dzieło czarta i że ten zwodzi Towiańskiego i Mickiewicza i innych; 30 że Towiański jest oszust i z zamiarem zwodzi drugich. Ile z powierzchowności Towiańskiego i tonu jego mowy sadzić mogę, ta ostatnia supozycya nie może być przypuszczona: dobra wiara zdaje mu się z oczu patrzeć. Która zaś z dwóch pierwszych jest prawdziwa, to wypadki pokażą. Nie stałoby mi miejsca, gdybym chciał spisać wieści ubliżające Towiańskiemu, jakie tu cyrkulują: – Jedni go robią waryatem, inni oszustem, inni nie znajdują go dosyć czystym w obyczajach, ale to wszystko są plotki, dowodu na to nikt nie ma.
Co się tyczy mnie, ja wiem: 10 że Bóg może zrobić co chce; 2o że wskrzeszenie Polski, jeżeli nastąpi, już to będzie cud, jakichkolwiekby Bóg do tego środków użył; 30 że teraz między Polakami nie masz nikogo z przekonaniem prawa do wzięcia władzy nad Polakami, że chyba Bóg komu w sercu to przekonanie prawa obudzi; a że ani sejmy, ani woty emigrantów, ani konspiracye w kraju prawa do ujęcia władzy nikomu nie dadzą, gdyż Bóg sobie to zawarował. Ego sum qui facio reges powiada przez usta Psalmisty. Co się zaś tyczy Towiańskiego, ja nie widzę dlaczegoby Bóg nie miał jego użyć za narzędzie, jeśli tak się Jemu podobało. Jeden tylko zarzut zrobił mi jeden z dobrych katolików naszych, że emigracya zdaje się nie zasłużyła na takie łaski, jakie im Towiański od Boga zapowiada, że nie pokutują, że o Bogu zapomnieli. Ale Boskie większe jest miłosierdzie niżeli grzechy całego świata, więc czekamy i prosimy, aby Bóg, jeśli to jest fałsz, sługę swego Mickiewicza oświecił, a jeśli prawda, aby wiarę w nas wszystkich obudził.
Ściskam ciebie, mój drogi Ignacy,
W. Chełchowski.
O Bracia tęskniący i czujący!
Pan nasz wszechmocny otwiera źródło Łaski dla Sprawy świętej. Kórzmy się przed niezgłębionemi Sądami Pańskiemi, i z kwapieniem się czerpajmy z świętego zdroju, bośmy więcej od wielu w potrzebie.
Przenajświętsza Królowa Korony Polskiej podobała sobie w starożytnej opuszczonej kaplicy, w stronie najmniej okazałej Paryża – i tam, w cudownym obrazie Wileńskim Ostrobramskim, ku ratunkowi ludu swojego pośpiesza.
Tam, o Bracia! biegnijmy, i przed Panią nasza, składajmy serca nasze, iskrę Wiary i Miłości naszej ukazujmy, którąśmy przy pomocy Pańskiej dochowali wśród długiej i burzliwej nocy naszej. Tam pod Najświętszą Opieką zapełniajmy odkryte niedostatki naszę, uczucia więzione wylewajmy; Panu i Bratu dług miłości naszej opłacajmy; a spełniając ten przegląd Pański, sposóbmy się do wielkiej godziny, którą Miłosierny Pan przeznaczył, na odkrycie ogromu Myśli Swojej dla człowieka: a gdzie my nasze powinności i nasze przeznaczenie znajdziemy.
A nim ta godzina wybije, potrzeba, aby przed Panem w całej gotowości stanął Zastęp Pański, jednym ogniem ożywiony, jednym ogniem zlany, który Pan Łaską swoją zasili, i postawi go na wielkie dzieła w Sprawie Swojej.
Wy tęskniący i czujący Męczennicy wolności! cierpiący dziś na ziemi i pod ziemią! których Pan więcej umartwił, aby więcej do Siebie przybliżył, prędzej powołał, czynniej zatrudnił, wy u Pana znaleźliście pierwsze prawo do tego wielkiego zaszczytu. Niech to jawnem wam będzie! – Święte Zjednoczenie wasze stanie się posadą kolosu, który Prawica Wszechmocna podnosić już zaczyna. Niezwyczajne drogi wasze przygotowały wam to niezwyczajne Przeznaczenie.
O Duszo Słowiańska! w prostocie Twojej masz Ty organ rozumienia Głosu Pańskiego. Cała ziemia i wieki świadectwo to niosą Tobie. I zasługa powolności Twej dla Pana niezadługo uweseli Ciebie.
Słowo to pociechy, sługa wasz, w radości Ducha składam wam.
Andrzej Towiański.
(Z drukowanego.)
Au Prefet de police.
22 décembre 1841.
J'ai la lettre quo vous m'avez fait l'honneur de m'adresser le 17 de ce mois, par laquelle vous me signalez, comme, devant etre surveillé le sieur Tuwianski, qui aurait fait célébrer des messes tant a Notre-Dame qu'a St.-Sévérin et péroré dans la premiere de ces ileux églises. Je vous remercie de la communication que vous avez bien voulu me faire. Elle me servira a mettre en garde messieurs les Curés de Paris contre les démarches que pourrait renouveler aupres d'eux M. Towianski.
Denis.
Archeveque de Paris,
B. d. 1841?
To (1) co wam mówiłem, koledzy, mówiłem łącząc się w czuciu z tymi rodakami, którzy nie przestali uważać sejm za prawa władzę, i maja prawo udać się do sejmu, i mają obowiązek wezwać sejm do spełnienia powinności, które narodowi zaprzysiągł. Wiecie, że toczą się w emigracyi najważniejsze pytania, tyczące się przeznaczeń naszych. Nie tylko kuszą rodaków naszych do opuszczenia – (1) W 1833 r. Adam Mickiewicz domaga! się zwołania sejmu. (Zobacz Dzida, I. IV, str. 110). Po zjawienia się w Paryżu Andrzeja Towiańskiego, znów myślał o zebraniu wszystkich posłów, w nadziei że' sami poruszeni krajem moralnie wstrząsną. Powyższa notatka była naprędce napisana dla Feliksa Wrotnowskiego, który zamierzał w tej sprawie do rodaków przemówić. (P. W.)
stanowiska politycznego w tułactwie, ale ciągną ich do zmiany religii. Czyż sejm ma zostać niemy? Z miejsca mojego wnoszę, aby zebrani posłowie albo wszyscy albo przez wyznaczoną delegacya, zaprosili obecnych w Paryżu senatorów i posłów, osobiście, do zebrania się w prawnym komplecie. Przyszedł czas, aby sejm w imię narodu ozwał się do rodaków emigracyi. Sejm jest to zgromadzenie wiernych, jest to Kościół polityczny narodu. Ciągnąć ich ducha w imię ich legalnej władzy i przysięgi, a dać uczuć, że ich do wyższego tonu zmusim.
Ażali męka narodu nie pobudzi was do poczucia ważności missyi waszej… i dla tego uroczyście wzywam, żebyście przygotowani byli do pełnienia missyi waszej, gdy was okoliczności wezwą. Bo naród nie jest partyą i nie zna partyi, wzywam do wyrzeczenia się wszelkich partyi.
Ja mam wiele do mówienia.
Dotąd jeżeli którzy z rodaków Rządom o innych rodakach donosili, to czynili duchem własnym lub duchem partyi. Sejm tylko w komplecie mógłby rządowi francuzkiemu przedstawienia robić z godnością, bo sejm nie jest partyą. Starajmy się więc o komplet, dołóżmy usiłowania.
Redakcyą przez rodaków uchwaloną na dniu 27 uważam za najwłaściwszą. Jeżeliby kto nie życzył sobie kłaść swego podpisu obok innych, możnaby na oddzielnym papierze podpisać, nie wspominając nawet o uchwaleniu tego aktu.
Nie dać wyciągnąć do końca.
1) Wspomnieć krótko, żeś nie często odzywał się.
2) Że do sejmu należy rozwiązać pytanie, dlaczego zadecydował, że się zbierze za granicą. W zwyczajny sposób obradować nie może, bo już by to uczynił. Sejm jest powołany do zajęcia się najważniejszem, największem pytaniem na ziemi.
Wielu z ludzi, którzy w emigracyi uznawali praw? władzę sejmu, najpierwej uznali Męża Bożego.
Naśladować izb francuzkich i angielskich, małpować nie możem. Cóż mamy robić? Nikt na ziemi nam tego nie powie, bo nie ma na ziemi drugiego takiego zgromadzenia w takiem położeniu. Bóg tylko może nam powiedzieć, co robić mamy.
Jesteśmy jak senat żydowski w Jerozolimie: – bez wojska, bez rządu – pod Pontiuszem Piłatem; cóż ten senat mógł mędrszego uczynić jak uznać Chrystusa?
Wzywam was wszystkich, abyście zebrali się i nakazali nabożeństwo i aby Bóg otworzył serca i oczy rodaków na poczucie prawdy.
Czucie mocy wyrabiać, o frazesach i ich porządku nie myśleć, o sobie zapomnieć.
(Z autografu Adama Mickiewicza.)
Do Ignacego Domeyki.
B. d. 1841? – Paryż, rue d'Amsterdam, 1.
Twoję ostatnie listy, mój Ignacy, króciutkie są i nie odpisujesz na rzecz główna, na moje wezwanie, żebyś wracał. Już ze Szwajcaryi o to wołałem. Teraz znowu w każdym liście radzę i piszę, wracaj. Wracaj morzem, nie narażaj się na one puste i niebezpieczne Pampas. Ale o drodze sam lepiej potrafisz sobie doradzić. Pisałem ci, iż dziś tu ważna rzecz się jawi. Bóg zesłał nam człowieka nadzwyczajnego, naczynie łask dziwnych. To co już wiem od niego jest tak wielkie, że wartoby do Ameryki jechać i z Ameryki wracać, aby podobne rzeczy słyszeć. O części cudownej jego postaci nic teraz pisać nie mogę i nie podobna w liście wytłumaczyć się. Powiem po ziemsku, że to jest w mojem przekonaniu największy filozof, mędrzec i polityk wieku naszego. Od chwili kiedy z nim spotkałem się, dla mnie emigracya już skończona, lak pełen jestem nadziei, że Bóg wkrótce i dziwną sprawą nas podźwignie. W emigracyi o tem biega wieść ciemna, bo nie wszystko wolno nam mówić. Z początku myślano, że ja zwarjowałem; szczęściem kurs mój, który dalej ciągnę, dowodzi publicznie, żem przy zdrowych zmysłach. Myślą tedy, że ja wydumałem herezyę, albo że tworzę partyą jakąś. Ja zaś powtarzam tylko, że wielka sprawa wkrótce się rozpocznie na świecie, że kto chce jej służyć, powinien oczyścić się… i uświęcić, inaczej zginie lub pójdzie na cierpienia. Bóg wywróci porządek dawnej Europy, a nowy Polskę zagwarantuje. Tak zawsze przeczuwałem, ile sobie przypomnisz; teraz mam tego scientyficzna pewność. Staraj się, kochany mój, żebyś na czas tu przybył. Mam nadzieję zresztą, czy zechcesz wrócić czy nie, że Bóg natchnie cię myślą dla ciebie najpożyteczniejszą. Ja nie wiśni, czy z lepszem twojem dobrem byłoby zaraz tu pospieszyć, czy jeszcze czekać na coś pewniejszego. Ale miałem za obowiązek moje czucie tobie wynurzyć. Sam radź się Boga w modlitwie i twego Ducha. U mnie w domu wszyscy zdrowi. Misia gra właśnie teraz jakieś ryturnelle. Władzio wczora był na maryonetkach i opowiada spektakl. Mała Helenka już chodzi, ale jeszcze nic gada nic, tylko he! he! Spodziewam się też koło wiosny czwartego dziecka. Bohdana tom jeden odbierzesz. Dwa inne dziwnie piękne i ważne później wyszlem, bo jeden tylko mamy egzemplarz, drukowane były w Poznańskiem i jeszcze tu nie przyszły.
Bądź zdrów,
Twój Adam.
Do Księdza Aleksandra Jełowjckiego, w Wersalu.
Paryż, 25 Lutego 1842 roku.
Szanowny Panie Aleksandrze,
Odpisałem był tobie na list twój dawny, nie rozumiem co się stało, żeś odpisu mego nie odebrał; być może, iż adres źle położyłem. Towiański powiedział mi wówczas, że wdawać się w listowne rozmowy nie ma czasu i zbyt wiele listów odbiera; że zamierza sobie później osobiście rozmówić się z wielu osobami, a wtenczas będziesz mógł zapewne z nim widzieć się. Twój teraźniejszy list posłałem mu; wątpię wszakże, aby Towiański teraz stawił się na rozmowę, bo wielki post samotnie odbywa i ze miia rzadko i krótko tylko widuje się.
Z mojej strony to ci daję na uwagę. Towiański nikomu swego przekonania nie wbija, za nikim nie goni, każdemu wolność zostawia i sobie ja waruje. Prawidłem jego jest nigdy z nikim nic rozprawiąć. Kto zada od niego rady, znajdzie ja, kto chce spierać się, nie ma potrzeby widzieć go. Ile pamiętam, po ostatniem widzeniu się, zostałeś przy swojem i chciałeś raczej go przekonać i nauczyć niż od niego nauczyć się. Wolno ci mieć to przekonanie, zostawże go przy swojem. W każdej umiejętności lub sztuce, kto się stawi nauczycielem, wzywa do siebie uczniów a nie mistrzów! Na co by się zdało naprzykład Szopenowi iść do Kalkbrenera w godzinie, kiedy Kalkbrener lekcye daje, i dowodzić mu, że jego lekcye są wedle zlej metody. Obadwa mistrzu straciliby czas nadaremnie. Taki jest mój sposób widzenia rzeczy; co Towiański odpisze nie wiem.
U mnie w domu wszyscy, dzięki Bogu, zdrowi, ja tylko trochę słaby od dni kilku. Pozdrawiamy was serdecznie.
Twój życzliwy,
Adam Mickiewicz.
Do Adama Mickiewicza.
14 Marca 1842 roku.
Adamie!
Konieczna jest potrzeba, aby bracia mając sobie przeczytane dołączające się wezwanie, dnia 17go Marca, o godzinie 10ej, w duchu tam będącym ruchem ducha dla Koga drgnęli, o stracenie szatana błagali – bo wielu dobrej woli o tejże porze łęczyc się z wami będzie. Wezwałem do tej spółki i Pierre-Michała. Sprowadź bracie sztandar Chrystusa z Nantorre, uczyńcie ten akt stosownie do wezwania pod tym sztandarem. Iedna chwila wspólnego ognia dostateczną będzie, a bez tej chwili złe potężne dotąd, z posady swej ruszone być nic może. Kochany bracie! miłości twej polecani spełnienie tego ważnego punktu służby naszej.
Uściśnienie bratnie!
Andrzej Towiański.
Do Jenerała Skrzyneckiego, w Brukseli.
Paryż, Wielka Środa, 23 Marca 1842 roku. Rue d'Amslerdam, 1.
Mój Jenerale,
Ksiądz Aleksander Jełowicki był w tych dniach u mnie i czytał mi listy, któreś pisał do niego i gdzie jest wyraźnie do mnie jemu dane polecenie. Wtem poleceniu widzę dowód twojej szczególnej ku mnie życzliwości.
Moja wiara w słowa Andrzeja jest skutkiem całego mojego życia, wszystkich moich usposobień i prac duchownych. Ktoby czytał pisma moję, przekonałby się o tem. Sie wspomnę o drobnych, w młodości rzuconych w świat pieśniach (Romantyczność, Oda do młodości), późniejsze dzieła, a mianowicie Księgi Pielgrzymstwa i Dziadów IV część, świadczą, żeni to co się dzieje przeczuwał. Wszyscy którzy mię znają wiedzą, że nigdy o swoich poezyach nie mówię i siebie nie cytuję, ale w rzeczy lak ważnej, muszę na stronę usunąć wszelkie względy taktyki światowej. Wiem, że w podobnych rzeczach umiesz myśleć, znasz ich ważność, więc ci powiem, że publicznie i wyraźnie Andrzeja tu emigrantom przepowiadałem. W roku przeszłym, kilkudziesiąt Polaków dawało mi ucztę, czułem się w wielkiem podniesieniu ducha i powiedziałem im: "że wszyscy są na złych drogach, że ich rozumowania, zabiagi nigdzie nie doprowadzą, że jeżeli Bóg zlituje się nad nami, to przyszłe człowieka, który będzie dla nas prawem żywem, którego słowa, czyny i giesta będą artykułami." Nie pamiętam słów poezyi, ale ta była ich treść, zaklinałem żeby ja pamiętali! Wielu już zapomniało. Zan Stefan (którego widziałeś Jeneral) kiedy przyszedł nazajutrz do mnie, powiedział mi ze smutkiem głębokim, że gdyby mi wówczas nie przerwano, wielkąbym rzecz oznajmił, ale już nic byłem nazajutrz w stanie podnieść się do tej wysokości. Przerwano mnie wówczas, jedni protestowali w imię rozumu, drudzy myśleli, że mówiłem o księciu Czartoryskim, kiedy wolałem, że tylko z takiego męża przeznaczenia mogą wyjść kapłani, królowie i hetmani. Około owego czasu, w miesiącu Grudniu (dnia nie pamiętani), kiedy oglądałem przygotowania do egzekwii Napoleona, miałem w biały dzień widzenie: widziałem człowieka z głębi kraju jadącego wózkiem jednokonnym, w biedzie, po błocie i mgle, i uczułem że ten człowiek wiezie wielkość! wielkie rzeczy! Nie brałem tego za widzenie prorockie, ale za nadzwyczaj żywy obraz poetycki, chciałem go opowiedzieć, ale postrzegłem niepodobieństwo do prawdy, dałem pokój. Po poznaniu się z Andrzejem, nie prędko dowiedziałem się o szczegółach jego podróży i uznałem prawdę widzenia. Nie będę ci więcej świadectw i dowodów przywodził, wiele jest osobistych i drugim ludziom trudnych do wierzenia. Widzisz, że mię Andrzej nie łudził historyami o swojej osobie, i że dla mnie obojętną jest rzeczą, czy on sam widzi duchy, czy kto za niego. O to nawet nigdy go nie pytałem. A jeszcze obojętniejsze są różne krążące o nim wieści, coraz inne, jedne drugim przeciwne, a zawsze im ludzie równie wierzą! Widzisz także, że uzdrowienie mojej żony nie było powodem mojej wiary. Jeszcze żona – moja była w domu chorych, a już na słowo Andrzeja (który je nie widział był) ogłosiłem krewnym, że będzie zdrowa. Wziąłem ją wbrew zdaniu lekarzy, niewzruszony ich zaklęciami; bo zaręczali, że ją trzeba będzie zaraz z użyciem gwałtu na powrót zamknąć. Wziąłem żonę w zupełnem pomieszaniu, w kanikułę, w gorąco i w czasie burzy. Tegoż dnia odzyskała przytomność. Dotąd iest zdrowa i coraz pewniejsza zdrowia na przyszłość. Uzdrowieniu mojej żony towarzyszyły okoliczności cudowne. Opisywać je byłoby długo. Bogu wiadomo, że prawdę piszę. Wracani dziś z rekolekcyi, którą odbyłem u księży Jezuitów i po spowiedzi i po przyjęciu Przenajświętszego Sakramentu to piszę.
Weźmij ten list za dowód głębokiej i szczerej mojej dla ciebie życzliwości. Twój Sługa,
Adam Mickiewicz.
P. S. Lękasz się. Jenerale (ile sobie przypominam), żebym nie poszedł drogami Lamennais'go. Różnego byliśmy ducha i usposobienia. Ksiądz Lamennais fundował wszystko na rozprawianiu, na polemice, zabiegach, etc.; był to suchy, racyonalny teolog. Wiarę cudami, krwią i zmartwychwstaniem ugruntowana, chciał on dziennikami, broszurami i zakładaniem towarzystw politycznych dobudowywać. Nigdy nie podzielałem jego zdań, i kiedy był najwziętszy, unikałem z nim bliższych stosunków.
Ks. Jełowicki bardzo długo rozwodził się nad niebezpieczeństwem lekkomyślności, jeśli dobrze jego wyraz przypominam sobie, dodawał, że nikt z poważniejszych Andrzejowi nie wierzy. Chociaż mnie nie ma za poważnego człowieka, to jednak pewna, żem nigdy nie dał… się wciągnąć w żadne partyę, w żadne roboty emigracyi, które teraz Jełowicki uważa za błahe, a do których mnie gwałtem nieraz ciągnął! Mam może prawo nie być oskarżonym o lekkomyślność. Ksądz A. Jełowicki również długęi mowa tłumaczył mi szkodliwość magnetyzmu zwierzęcego. Przypomniałem Ks. A. Jelowickiemu, że byłem zawsze magnetyzmowi przeciwny… i nawet widzieć doświadczeń nie chciałem. To przekonanie jeszcze z Wilna wywiozłem. Odciągałem wszystkich moich znajomych od magnetyzowań, od pani Lenormand i wszystkich podobnych bałamuctw.
Do Adama Mickiewicza.
B. d. Kwiecień 1842?
Kiedy staje natem że nie w dzień wielkiego Czwartku ale w dzień Zmartwychwstania Pańskiego służba z Czartoryskim i z emigracya ma otworzyć się, prace naszę do dnia jutrzejszego odłożyć możemy.
Andrzej Towiański.
Do Adama Mickiewicza.
3 Kwietnia 184-2 roku.
Bracie Adamie,
Potrzeba jest, aby nota moja do Czartoryskiego i odezwa moja do emigracyi, przez Urząd Sprawy Bożej ciebie i brała Karola oddane były Czartoryskiemu w wielki Czwartek. Akta te… sprawy Bożej jutro otrzymasz, i wyjazd twój wedle tej powinności urządzisz. Jeżelibyś wyjaśnień Sprawy tyczacych się potrzebował odemnie, przygotuj pytania na sessyę jutrzejsza, na którę ciebie wzywam.
Andrzej Towiański
Do Jenerała Skrzyneckiego, w Brukseli.
Paryż, 7 Kwietnia 1842 roku.
Mój Jenerale,
Dziś odbieram list twój. Kiedym pisał, miałem tylko na celu dać objaśnienie o sobie, nie brałem na siebie obrony Andrzeja, nie spodziewałem się nowych zarzutów; zbijać je nie moja rzecz. Już ich tyle słyszałem! Od czasu zjawienia się Andrzeja, sypały się wieści przeciwko niemu, a wszystkie zastawiano twojem imieniem. Mówiono, że ciebie chciał pieniędzmi dla Rossyi kupić, że ciebie z żonę rozwodził i t… d., żeś go wykrył i za drzwi wypchnął jak oszusta. Słuchałem obojętnie wśród ludzi obojętnych i twój list czytałbym obojętnie, gdybyś był dla mnie obojętny, ale tak niejest, i zasmuciłem się głęboko: bo głęboki mój dla ciebie szacunek! Cóż mam odpowiedzieć? Twoja osoba moralna stała się dla mnie nierozwikłaną zagadką! Bo jeżeli rzeczywiście wszystkie pytania tyczące się naszej przyszłości odsyłasz tylko do spowiednika, pocóż buntowałeś się przeciw Moskwie?jaki spowiednik, na mocy jakiego kanonu rozgrzeszy! cię na wodza i tułacza? Znasz osobiście księdza Jełowickiego i nie wiem, czyś od niego co skorzystał: znasz Andrzeja, od którego powiadasz żeś wiele skorzystał, i księdza Jelowickiego robisz sędzia Andrzeja! jak niegdyś sejm nasz zrobił deputatów i tegoż Jełowickiego sędzia twoich planów wojennych! Więc kto ma urząd, ma już ducha urzędu; jest to legalne zapewne. Ale ty, Jenerale, coś z pułkownika prosto wziął buławę, wiesz że teraz szlify i sukienka nie są ostateczna rękojmia, nie z winy instytucyi Kościoła i wojska, ale z winy szlif i sukienek. Widu pseudokatolików wola Kościoł! Kościoł! w nadziei że Kościoł zrobi za nieb wszystko, nawet pracę wewnętrzna, której Bóg od nich wymaga. Jak gdyby Kościoł i jego głowa mogły być silne, kiedy my członki będziem gnusnieć i obumierać! Toż mamy czekać póki Ojciec Święty nas powoła do marszu? Bo wątpię, żebyś odpowiedział językiem teraźniejszych faryzeuszów, że religia swoją droga, a polityka swoja drogą. Toż i Mikołaj gada w katechizmie nowym: « dziatki módlcie się, spowiadajcie się, ale mnie służcie", a działki ze spowiedzi, z rozmowy z Bogiem i tyle się nie dowiadują, że djabłu stuża. Wałcza z Andrzejem za Chrystusa! Nikt Chrystusa więcej nie kocha jak ten, co ma najwięcej jego ducha. Wielu katolików jest podobnych do legitymistów francuzkich dziwnie rozprawiających o prawowitości Henryka! Książki za nim drukują, gazety piszą, na pojedynek stają za to dogina (za swoje opinie, za siebie), ale w dniach lipcowych, ani potem, za Henrykiem nie stanęli! Niech on w Kirchbergu siedzi ze swem bóstwem, a my będziem dyskutować. Republikanie choć nie wiedza, co jest republika i definicyi nie znają, głowy za nie łożą! Dawno Chrystus mówił, że synowie ziemi mają większy rozum często niż synowie światłości, a teraz przyszło do tego, że synowie ziemi maja więcej ducha od tych, co się mianują synami światłości. Ksiądz Jełowicki powiadał mi, że Andrzej wzywał Jenerała na naczelnika i winszuje ksiądz Jelowicki, żeś odpędził tę pokusę. Powinienby naprzód winszować Jenerałowi Chłopickiemu. I on niegdyś stal między dwoma duchami. Czyż to pokora przemawiała z Lubeckiego i jego przyjaciłł? Ale z Lubeckiego systematem można było pogodzić dawne nałogi francuzkie, pstrykania się i dąsania się, a razem opinij człowieka rozsądnego podług świata, i wyjść nareszcie jakimś sposobem łatwiejszym z położenia. A duch ludu i młodzieży jękiem niewymownym krzyczał "prowadź nas na bój!" i toż był duch dumy? Oskarżono ciebie Jenerale, że wtenczas kiedy krzyżowano nasz naród, zamiast ratować go, pytałeś naprzód o radę dyplomatów, politycznych teologów. Ja tego oskarżenia w sercenie wpuściłem nigdy, teraz widzę z bólem, że kiedy nasz naród z grobu rusza się bo duch wyższy przychodzi kamień grobowy odwalać, ty pytasz tego ducha, czy ma paleni na mechanika i pozwolenie urzędowe odwiedzania cmentarza? Weź po chrześciańsku to co piszę. Bóg widzi, że nikt ciebie Jenerale wyżej nie stawi jak stoisz przed myślą moja. Interesu nie mam radzić ani odradzać. Sprawie, która się tu toczy, wątpię czybyś z tak daleka pomógł, albo czybyś mógł przeszkodzić! Piszę, bo czuję w tej chwili, że kto przeciwko lej sprawie stanie, większy weźmie odpowiedzialność, cięższy odpowiedzialność, niźli ciężar cały ziemi polskiej. Jeślim w tym liście przekroczył w czem formy światowe, w duchu ich nie przekroczyłem, obyś temu tak wierzył jak to jest pewno, że moje życie oddałbym za ciebie w tej chwili.
Twój, daj Boże, przyszły żołnierz,
Adam Mickiewicz.
P. S. Goerresa czytałem i wiele dzieł podobnych. Nic w nich nie znalazłem oprócz pięknych historycznych traktatów. Jestto jeografia i historya krain, w których Goerres nigdy sam nie był, które zna z księżek tylko. Warta uwagi na pierwszej karcie uwaga, że mistyka nie dawno to samo co ciemnota, barbarzyńska filozofia: mystica id est barbare, etc, etc. Ludzie ratują się nazwiskiem, teraz również można zbyć każdego nazwawszy go mistykiem.
Kiedy Chłopickiemu dawano dyktaturę, wymagano od niego wielkiego aktu pokory. Bo naprzód musiał jenerał Chłopicki przyznać się w sobie, że studenci lepiej znali ducha narodu, niż on starzec doświadczony. Musiał przyznać się, że żołnierze prości lepiej znali siły narodu, słabość Rossyi, niż on jenerał dawny. Pokazywała mu się ta dyktatur? siermięga Kościuszki, kosyniery, a może Maciejowice. Zastraszony udał się do Lubeckiego i niektórych pań, to jest do zwyczajnych spowiedników i spowiedniczek politycznych. Jeden z tych spowiedników mnie opowiadał tajnie jego sumienia politycznego. Co gorsza, za dyktaturą niepewność, bo przyszłość zawsze niepewna i każdy jej dzień trzeba wypracować, to straszne jutro, o którem Ewangelia zakazuje myślić. A za Lubockim przeszłość, biorąca barwę przyszłości bezpiecznej, istotne złudzenie szatana, bo na ni? trzeba było pracować, tylko targować się i handlować tem, co drudzy zapracowali w nocy Belwederskiej i w tylu nocach bezsennych konspiratorów.
Spowiednikowi mojemu wiele rzeczy o Andrzeju mówiłem. Ten mąż czysty uznał, że uzdrowienie żony mojej jest dziełem dobrego ducha. Nauk Andrzeja roztrząsać nie chciał, póki nie będą przez niego własnemi słowy opowiedziane, zresztą dodał: nie ma to związku z grzechami twemi, do grzechu cię nie przywiodły. Uważasz jenerale, że bliżsi Andrzeja wmawiają mu misya. Najtrudniej bliższym uwierzyć. Il n'ya pas de grand homme pour son valet de chambre. Chrystus tylko mogł powiedzieć bliższym: pokażcie grzech na mnie. Kiedy, jenerale, żona twoja i dzieci i słudzy uwierzą, że zbawisz Polskę ty sam, ta wiara będzie dla mnie wielkiej wagi.