- W empik go
Wspomnienia Odessy, Jedyssanu i Budżaku. Tom 2: Dziennik przejazdki w roku 1843 od 22 czerwca do 11 września - ebook
Wspomnienia Odessy, Jedyssanu i Budżaku. Tom 2: Dziennik przejazdki w roku 1843 od 22 czerwca do 11 września - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 367 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
J. I. KRASZEWSKIEGO, członka czynnego Towarzystwa Odesskiego Historji i Starożytności.
Nulla dies abeat, quin linea
ducia supersit.
Tom drugi.
Wilno.
Nakład i druk T. Glücksbera.
Księgarza i typografa szkół białoruskiego naukow. ???????
1845.
Pozwolono drukować pod warunkiem złożenia po wydrukowaniu exemplarzy prawem przepisanych w Komitecie Cenzury. Wilnu, dnia 22 Lipca 1844 roku.
S O. Cenzora, Koll, Ass. i Kaw.
A. Muchin.XVI. – 15 LIPCA.
ArcyBiskup Gabryel. Opowiadania Nikity Korża o Zaporożu. Prawa Zaporoża. O karze śmierci na przestępnych. O zaporożskich obyczajach i obrzędach. Pałac Worońcowa. Wieczor.
15 lipca.
Ranek przepędziliśmy z P. Skałkowskim na przeglądaniu dokumentów historycznych, tyczących się dziejów Kozaczyzny, na powtórnem obejrzeniu sali Bursowej z jej pięknemi chińskiemi wazonami, z widokami od ganku na port kwarantanny. Ztąd udaliśmy się potem do Prezydenta Towarzystwa Starożytności i Historji, (o którem stowarzyszeniu niżej obszerniej po – wiemy) a razem Kuratora Naukowego Okręgu M. D. Kniażewicza. Jego staraniom winno wiele wychowanie tutejszej młodzieży a Towarzystwo Starożytności, wiele ważnych ulepszeń. On, do badań i poszukiwań towarzystwu będąc bodźcem i zachętą, znacznie ich krąg rozszerzył; pomnożył także zbiory Muzeum, wielą ciekawemi nabytki, starożytnemi rzeźby, rękopismami, monetami i t… d.
Od niego udaliśmy się do Arcy-Biskupa Gabryela, w podeszłym już, ale jeszcze nie zgrzybiałym wieku, czerstwego i uprzejmego Kapłana; któremu rad byłem złożyć moje uszanowanie, nade wszystko jako troskliwemu miłośnikowi historycznych pamiątek. On to bowiem zebrał i wydał potem w całości ciekawe dla dziejów Kozactwa opowiadania ustne starego Kozaka Nikity Korża, o Zapoporożu (1)
Przewielebny ArcyBiskup opowiada – (1) Ycтнoe пoъcтвoвaнie бывшего Занорожца, жителя Екатеринославской Губерніи и Уьздеія Михайловки Никиты Леонтевича Коржа. Одесса 1842. 8. 94 стр.
w przemowie, jako w lalach 1828 do 1831 przebywając w ekaterynosławskiej Gubernji, razem z saratowskim Biskupem Jakubem, spisali opowiadania sto kilko letniego starca (żył lat sto cztery) Nikity, a z połączonych opowiadań tych, złożył poźniej całą xiążkę.
Korż, umarł w Październiku miesiącu 1835 r. (urodził się 1731 roku) zaziębiwszy się zbierając składkę na nową w Michałówce budującą się Cerkiew. Ostatnio lala przebył Korż w Michałówce, we własnym swoim domku, odziedziczonym po dziadach – Zaporożcach jak on, domku bardzo porządnym, osadzonym drzewy i otoczonym maleńkim ruczajem. Wydana przez chersońskiego i tauryckiego Arcy-Biskupa Gabryela xiążka podań ustronnych Korża, zawiera wiadomości o jego życiu, o założeniu wsi Michałówki, o Prawach Zaporoża, o karach, o zwyczajach i obrzędach, o attakowaniu Siczy, początku Ekaterynosławia, podróży Cesarzowej, Redutach i figurach, dawnych zaporożkich osadach przed atakiem Siczy. Z niej poczynim tu niektóre wyjątki, jako z książki, która nie prędko, może nigdy, nie będzie nam w całości znajoma; a która objaśnia wielce o bycie Zaporoża. P. Skałkowski korzystał nieco z Korża do swej historji Nowej Siczy, Prócz tego Ustne podania Korża, drukowane były w Dzienniku Ministerstwa Oświecenia w latach 1858 i 1859.
W Rossji więc są dosyć znajome, ale u nas (o ile wiemy) wcale z nich jeszcze nie korzystano.
Weźmy naprzód artykuł o prawach Zaporoża. "Prawa i ustawy, powiada Korż, z mocy których Zaporoże sądziło i rozstrzygało spory, były następne, mianowicie. W całej ziemi zaporożkiej, po większych wsiach i znaczniejszych punktach, były Pałanki, rodzaj powiatów i sądów powiatowych, w których od wyboru postanawiano trzech członków, zowiących się sędziami albo panami. Pierwszym był Półkownik, drugim Esaula, trzecim Pisarz. W pomoc im, dodawani byli z Siczy trzej Podpankowie (Podsędkowie) Kozacy; a wszyscy ci członkowie, po upływie lat trzech zmieniali się. Na ich miejsce ustanawiano innych, takim sposobem zaprowadzony był porządek we wszystkich Pałankach. Potem gdy się sprawa przytrafiła, ot naprzykład tak: gdy dwóch Kozaków, powadziło się albo pobiło, albo jeden drugiemu w sąsiedztwie szkodę zrobił, to jest, bydłem swojem spasł zboże, albo lakę; albo jaką inną krzywdę wyrządził, a sami się między sobą pogodzić i porozumieć nie mogli; oba tedy, ukrzywdzony i ten co krzywdę uczynił, kupiwszy na rynku po kołaczu idą pozywać się do Pałanki, do której należą i proszą u Sędziów sprawiedliwości, a położywszy kołacze na syrno (stół) kłaniają się Sędziom oba razem niziuchno, stają wedle progu i mówią:
– Kłaniamy się wam panowie, chlebem i solą.
A sędziowie poczną ich pytać:
– Jaka wasza sprawa, panowie mołojcy? Natenczas ukrzywdzony wprzód poczyna:
– Oto panowie, jaka nasza sprawa – pokazując na towarzysza – ot ten mnie skrzywdził, tyle a tyle szkody bydłem swojem zrobił, a nie chce zapłacić i wynagrodzić co należy za siano, (albo za wytłoczenie zboża.)
Potem Sędziowie pytają drugiego:
– No, bratku, mów ty, czy to prawda, o co cię obwinia twój towarzysz?
A obwiniony odpowiada: – To coż panowie! Wszystko to prawda, żem szkodę sąsiadowi zrobił, nie wyrzekam się, ale mu zapłacić nie mogę z przyczyny, bo chce za wiele ode mnie, a szkody nie ma tyle co powiada.
Wtedy Pałanka posyła Podpanków i innych obcych ze starszyzny kozaczej, dla ocenienia szkody. W kilka godzin powracają do Pałanki i mówią Sędziemu jak prawda; co warta szkoda, naówczas Sędzia obraca się do obwinionego i mówi mu:
– No, coż ty bratku, godzisz się ty zapłacić za szkodę sąsiadowi? albo nie?
A obwiniony znowu się Sędziom pokłoni. – Ta coż państwo! więcej bo on chce, niż warto, nie chcę mu płacić, jak wola wasza. Sędziowie go długo namawiają, dają mu racje, że wszelka cudza szkoda, niesprawiedliwością jest, radzą pogodzić się, a nie trudzić naczelników i starszyzny. Jeżeli poróżnieni zechcą się w końcu pogodzić i jeden drugiemu zadość uczynić, to Pałanka sama zakończa sprawę i zaspokoiwszy ukrzywdzonego, rozpuszcza ich do domów; jeśli zaś obwiniony uprze się i nie zgodzi, to Pałanka odsyła ich obu do Siczy. Wówczas sporni pokłoniwszy się razem pp. Sędziom, odchodzą z Pałanki mówiąc:
– Bywajcie panowie zdrowi!
A Sędziowie im odpowiadają:
– Idźcie z Bogiem.
Przyjechawszy do Siczy, pytają jeden drugiego, do którego wprzód pójdziemy Kurzenia?
Ukrzywdzony powiada:
– Idźmy bracie, do swojego Kurzenia.
– No, dobrze, – odpowiada obwiniony, – chodźmy, – wszedłszy do Kurzenia, stawią się przed Atamanem i mówią mu:
– Zdrów bądź Ojcze!
– Daj Boże zdrowie, panowie mołojcy – odpowiada Ataman, – siadajcie.
– Oj! nie ojcze, nie ma czasu siedzieć, mamy do ciebie sprawę.
– To mówcie jaką tam sprawę macie – prawi Ataman.
Wówczas pokrzywdzony zacznie się ia – lić, objaśniać o swojej krzywdzie i wypadku jak co było, jak się sądzili w Pałance; a Ataman wysłuchawszy całej sprawy, spyta obwinionego:
– Z jakiego ty bratku Kurzenia? – a gdy ten powie, do jakiego należy i nazwie go po imieniu, Ataman krzyknie na chłopców –
– A pójdźcieno, poproście do mnie Atamana, takiego Kurzenia.
Gdy Ataman przyjdzie i spyta pierwszego:
– Po coście mnie bratku wołali?
Ten mu powie:
– Czy to waszego Kurzenia Kozak? Ataman obróciwszy się do niego:
– Toś ty naszego Kurzenia Kozak?
– Tak ojcze, waszego, – odpowie Kozak z pokłonem, potem pierwszy Ataman, rozpowie drugiemu całą sprawę i zdarzenie Kozaków – i mówi tak:
– A co bracie będziemy robić z tymi Kozakami?
Przybyły Ataman pyta ich:
– Wszak to was już i Pałanka sądziła?
– Sądziła ojcze – I pokłonią się razem –
Obaj Atamani poczną do zgody zachęcać poróżnionych.
– Pogodźcie się bracia, zaspokojcie jeden drugiego – żeby dalej nie kłopotać starszyzny. A obwiniony pokłoniwszy się znowu Atamanom, powiada tak:
– To coż, ojcowie, kiedy chce ode mnie zawiele. – Nakoniec Atamani widząc jego upor, pytają go po raz ostatni.
– Coż bracie, nie chcesz go zaspokoić?
– Nie, ojcowie, wola wasza, nie mogę, – i kłania się nizko im obu.
– Chodźmyż teraz bracia, wszyscy czterej do sędziego wojskowego, co to powie Sędzia.
– Dobrze, – odpowiadają Kozacy Atamanom – poczekajcie tylko ojcowie, schodzim na rynek i kupim po kołaczu. – Potem wszyscy czterej idą do Sędziego wojskowego, a wszedłszy do Kurzenia, naprzód Atamanowie kłaniają się i nazywając Sędziego po imieniu mówią:
– Bywaj nam zdrowy panie dobrodzieju. –
Sędzia nawzajem odpowie:
– Zdrowi bądźcie panowie Atamani, proszę siadać. – Potem sporzący Kozacy, kłaniają się także, kładną kołacze na stół i mówią tak:
– Kłaniamy się wam, dobrodzieju, chlebem i solą. –
– Bóg zapłać, Bóg zapłać, panowie mołojcy, za chleb, za sól, – odpowiada sędzia, a potem pyta Atamanów:
– Co to są za Kozacy wasi, i jaka ich sprawa? – Pierwszy Ataman zacznie opowiadać mu całą sprawę ukrzywdzonego i wypadek z porządku, jak to było i jak ich sądziła Pałanka – Sędzia obróciwszy się do obwinionego pyta go tak:
– Jakżeż ty bracie myślisz z tym Kozakiem? (wskazując na ukrzywdzonego) – kiedy już was sądziła Pałanka, sądzili Atamani, i ja przysądzam za krzywdę zapłacić, a ty się nie zgadzasz przez upor będąc już winnym, wedle sądu wszystkich! Potem długo namawia go i przedstawia mu prawne i zwyczajne przyczyny do zgody, ale obwiniony nie chce dać przemodz swego uporu żadną racją i powtarza ciągle, co i w Pałance i Atamanom mówił.
– To coż, dobrodzieju, kiedy chce więcej niż warto – nie zgoda.
– Więc nie zgoda bratku?
– Nie zgoda dobrodzieju.
– Idzcie panowie Atamani z nim do Koszowego, tam już dla nich będzie ostateczny sąd i koniec.
Natenczas Atamani wstawszy z miejsca pokłonią się Sędziemu razem z Kozakami i powiedzą:
– Bądźcie zdrowi dodrodzieju.
– Idzcie z Bogiem, – odpowie Sędzia, a Kozakom doda:
– Zabierzcie z sobą bracia swój chleb ze stołu.
– Ta nie, dobrodzieju! kupim drugi na Bazarze.
– Zabierajcie, zabierajcie! – z gniewem powtórzy Sędzia, – a nie zatrzymujcie Atamanów; bo oni nie to jedno mają do robienia. – Nakoniec, wziąwszy Kozacy kołacze swoje, przychodzą z Atamanami do Koszowego, do Kurzenia, wszyscy czterej razem, i kłaniająmu się:
– Zdrów bądź Panie wielmożny – powiedzą.
A Koszowy im odpowie:
– Zdrowi, zdrowi, panowie Atamani, proszę siadać.
Natenczas Kozacy stojąc we drzwiach u progu, znów się niziuchno Koszowemu pokłonią i kładną kołacze na stół.
– Kłaniamy się Wielmożny Panie, chlebem i solą.
– Dziękuję mołojcy za chleb i za sol, – odpowie Koszowy, potem spyta Atamanów:
– Co to za Kozacy wasi, panowie Atamani?
Atamani naówczas poczną rozpowiadać Koszowemu całą sprawę i wypadek ich z porządku, jak było aż do końca; a Kozacy stoją u progu. Koszowy wysłuchawszy sprawy obróci się do obwinionego i powie mu:
– No, jakżeż ty bratku, myślisz zrobić z tym Kozakiem – ukazując na ukrzywdzonego. – Was sądziła Pałanka, sądzili Atamani i Sędzia wojskowy, aż sprawa doszła do mnie, ja o niej rozsłuchawszy się przyznaję, że Pałanka was sprawiedliwie sądziła, sąd jej potwierdzam, a ciebie widzę we wszystkiem winnym. Terazże ty mi powiedz, czy myślisz ukrzywdzonemu nagrodzić?
– Nie, Wielmożny Panie, chce za wiele, a ja się na to zgodzić nie moge.
Nakoniec powtórnie powie mu głośno Koszowy, srogo i gniewnie:
– To jeszcze nie zgoda u ciebie?
– Tak, Wielmożny Panie, nie zgoda, wola wasza. – I pokłoni się nizko.
– Nu, dobrze, kiedyż nie zgoda.
Atamani wstają z miejsc swoich, widząc Koszowego w gniewie, kłaniają mu się razem wszyscy czterej z Kozakami i żegnając się z Koszowym wedle zwyczaju, wychodzą z Kurzenia, a Kozacy Iakże prawujący się odezwą:
– Bywajcie zdrowi Wielmożny Panie.
– Bywajcie zdrowi panowie mołojcy, a o nas nie zapominajcie – powie nakoniec Koszowy i wychodzi w ślad za nimi z Kurzenia. A gdy wyjdą wszyscy na dwór, Koszowy krzyknie na stróże.
– Warta! kijów.
Stróże biegną i niosą kije oberemkami.
– A! Wielmożny Panie, – zawoła obwiniony.
– Nu kładnij się bratku, my ciebie nauczym jak prawdy strzedz i panów szanować.
– Zlituj się Wielmożny Panie, – zakrzyczy naówczas winny, głosem pod niebiosa.
– Nie, bratku, nie ma zlitowania już, kiedyś taki uparty – Kozacy! na rękach i nogach siadajcie, a kaftan mu na plecy zarzućcie. Stróże, bić go, psiego syna; bić go dobrze kijmi, żeby znał po czomu kiwsz licha. –
A gdy kije gadać z sobą poczną, z jednej i drugiej strony, to obwiniony Kozak, milczy już i słucha co mu każą.
– Gdy go dobrze utraktują, to jest pięćdziesiąt do stu kijów dadzą, naówczas Koszowy znowu krzyknie.
– Dosyć!
I stróże, podniósłszy kije na plecy stoją jak żołnierze z bronią na warcie, a Kozacy jeszcze trzymają winnego, siedząc na rękach i nogach, czekając ostalniego sądu. Koszowy pocznie mówić do winnego.
– Posłuchaj bracie, jak ciebie Pałanka osądziła i wiele ukrzywdzony chciał, zapłać mu bez zwłoki, ale tu zaraz w moich oczach.