- W empik go
Wspomnienia. Tom 1-2: Pamiętnik Franciszka Kowalskiego - ebook
Wspomnienia. Tom 1-2: Pamiętnik Franciszka Kowalskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 538 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Święć się, święć się złoty wieku młody!…
Zawsze mi się to wykrzyknienie na myśl nasuwa, ile razy wspomnę sobie o ubiegłych dawno chwilach swobody i żadną chmurką nie zasępionej wesołości; o rożnych a różnych właściwych owej epoce najczęściej wesołych zdarzeniach, wypadkach i przypadkach, które dziś jak fantastyczne latarni czarnoksięzkiej obrazy przesuwają się przez moję imaginacyą, a przesunąwszy się, zostawują po sobie prozaiczną, zimną i wyrachowaną teraźniejszość: tę arytmetyczną suchą rzeczywistość, która zabija wszelkie rozkoszne, poetyczne ideały. Gdzież są moje ideały? znikły z wiosną dni moich! zagasły jak promienie słońca za nadejściem nocy! Ale promienie słońca wrócą i znowu zabłysną, a moja wiosna, którąm śmiejąc się przeskakał, nie wróci, nie zabłyśnie!…
Szkoda! bo znowubym skakał i wesoło bujał; znowubym się kochał i pisał romansowe wiersze.
Stało się! przeminęły złote sny mojej młodości; ale dlaczegoż przeminęły tak prędko? Zdaje się żem jeszcze wczoraj był młody, hoży i wesół, i nic mi dopiec i dogryźć nie mogło.
I całe, choćby najdłuższe życie nasze, równie szybko jak młodość przemija. Człowiek przy grobie, rzuciwszy myślą po całej przestrzeni swej różnobarwnej przeszłości, rozumie, ze kilka dni tylko chodził po tej ziemi, ze niezliczone wypadki o które się ocierał, to tych kilku dniach są zawarte: z taką szybkością ulatują dni nasze.
Ale też doprawdy, zakrótko żyje człowiek; cóżby to szkodziło, gdyby żył dwa, trzy razy tyle co żyje? Wszak życie ludzkie choćby tysiąc, milion razy było dłuższe, czemże jest przy nieskończonej, myślą nieobjętej wieczności? Możnaby mu śmiało powolić żyć, naprzykład lal tysiąc.
A wtedy, ileby to było korzyści dla rozumu, dla różnych a różnych umiejętności! Wszystkie dzisiejsze zadziwiające wynalazki, dzieła rozumu, dociekań albo przypadku, jużby znajome były od miliona lat, a na ich miejsce mielibyśmy dziś nowe, o których w tej chwili wyobraźnia nasza pojęcia nawet mieć nie może. Gdyby uczeni Grecy i Rzymianie przejeżdżali się kolejami żelaznemi z Aten do Rzymu, z Sewilli do Babilonu, a tunelami podmorskiemi z Europy do Afryki, z Afryki do Indyi, i balonami latali pod księżyc, tobyśmy dzisiaj mogli mieć tunele z Europy do Ameryki, koleje żelazne przez morze Śródziemne przez całą Afrykę aż do przylądka Dobrej Nadziei; dolecielibyśmy do księżyca, do różnych a różnych planet, i zawiązali handlowe i polityczne stosunki z ich mieszkańcami. Latalibyśmy nawet bez balonów, wozami powietrznemi, skrzydłami lub czemś podobnem; obiegalibyśmy tym sposobem cały nasz biedny glob patrząc nań z góry, naprzykład z wysokości Himalajów: cóżby to był wtedy za czarujący widok dla naszych oczu i wyobraźni! jak doskonałe mielibyśmy mappy i krajobrazy naszej kuli!… Oczywista korzyść dla geografii, astronomii, fizyki, mechaniki, a dla poezyi niepoliczone zdobycze! Takie byłyby cuda, owoce tysiącletniego naprzykład naszego życia; i to są moje słodkie marzenia.
Ale wśród tych słodkich marzeń przebija się posępna myśl, rażąca jak fałszywy ton w muzycznym harmonijnym akkordzie:.. że tak długi zakres życia sprzyjający rozumowi, wszelkim umiejętnościom i wynalazkom, sprzyjaćby równie musiał wojnom, wszelkim zbójeckim pomysłom, niecnocie, występkom i zbrodni. Kiedy dziś są wojny lądowe i morskie, byłyby wtedy i powietrzne; biliby się ludzie w balonach, co podług mnie nierównie jest niebezpieczniej niż na lądzie i morzu: bo na lądzie można czasem i zemknąć kto ma ochotę i na morzu czasem się ocalić, uczepiwszy się szczęśliwie przy rozbiciu kawałka deski lub czegoś podobnego; ale jak zemknąć z balona w powietrzu?… Wymyślaliby strategicy kule czyli też jakieś ogniste strzały do rozbicia za jednym razem całego wojska; złodzieje mogliby skrzydłami latać jak kruki: jakże, i gdzie ich to powietrzu ścigać? Nie byłoby nigdzie stałych domów, bo wszyscyby woleli w powietrzu bujać niż siedzieć w chacie jak w więzieniu; unikając zimy, wszyscyby się jak bociany zlatywali i garnęli do ciepłych krajów, w których tak niepoliczony tłum wędrowników pomieścićby się nie mógł, z czegoby niezawodnie wynikały wojny i zabójstwa. Słowem, ludzie staliby się może dzikiemi zwierzętami. I to są moje marzenia, z których wypływa wniosek, że dobrze Bóg uczynił, że człowiekowi taki jak dziś jest, zakres życia przeznaczył.