- W empik go
Wspomnienia Włoch, Anglii i Ameryki: z dzieł Chateaubrianda - ebook
Wspomnienia Włoch, Anglii i Ameryki: z dzieł Chateaubrianda - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 312 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
LIST CHATEAUBRIANDA DO PANA DE FONTANNES.
Przybywam do Neapolu, przyiacielu kochany, i niosę ci owoce mey podróży do których masz prawo: to iest kilka listków wawrzynu z grobu Wirgiliusza: "Tenet nunc Parthenope." Dawno iuż powinieniem i był mówić ci o tey ziemi klassycznej która tak mocno zaymuie; lecz rozmaite przyczyny mię wstrzymały. Nie chcę iednak opuścić Rzymu, niepowiedziawszy słów kilka o tym sławnym mieście. Ułożyliśmy iż pisać będę za każdym zdarzeniem i bez związku wszystkie moie myśli o Włoszech, tak iakiem ci niegdyś udzielał wrażeń, które czyniły na mym sercu samotnie świata nowego. Bez żadnego więc wstępu, sprobuię dać ci ogólne wyobrażenie powierzchowności Rzymu, to iest iego pól i zwalisk. –
Czytałeś przyiacielu wszystko co pisano w tym przedmiocie; lecz niewiem ieśli podróżni dali ci sprawiedliwe wyobrażenie widoku, iaki przedstawia okolica Rzymu. Wystaw sobie coś ze zruszenia Tyru i Babilonu, o których wspomina pismo święte; milczenie i samotność tak obszerne, iak gwar i tłum ludzi, którzy niegdyś cisneli się na tey ziemi.
Zdaie się tu rozlegać odgłos tego przekleństwa Proroka: "Venient tibi duo haec subito in die una: sterilitas et viduitas:" (1) Gdzieniegdzie daią, się spostrzegać szczątki dróg Rzymskich, któremi nikt iuz nieprzechodzi; lub wyschłe ślady potoków zimy, które widziane zdaleka, wydaią się drogami ubitemi, a są tylko łożyskiem wód burzliwych, co zwolna spłynęły iak naród Rzymski. – Kilka drzew samotnych zale- – (1) Dwie rzeczy w iednym dniu cię spotkaią: niepłodność i owdowienie."
Izajasz.
dwie widać, lecz pełno wszędzie zwalisk, wodociągów i grobowców, które zdaią się bydź przyrodzonemi roślinami ziemi, złożoney z prochu Bohatyrów i szczątków Państw. –
Często w obszerney równinie, zdało mi się spostrzegać bogate żniwa; zbliżam się, trawa to tylko zwiędła zludziła me oko: pod temi niepłodnemu żniwy ukazuią się niekiedy ślady dawney uprawy. Niemasz tam ptaków, rolników, niesłychać ryku trzód, niewidać wiosek. Na gołey płaszczyznie pol, wnoszą się gdzieniegdzie spustoszałe chaty; ich drzwi i okna są zamknięte; niewychodzą z nich ni dym, ni żaden odgłos, ni mieszkańcy; dzika niby istota, na wpół naga wybladła, strzeże tych smutnych strzech, iak te widma, co w naszych gotyckich powieściach, bronią wstępu do zamków opuszczonych. Rzekłbyś, iż żaden naród nieśmiał wziąść dziedzictwa po Panach Świata, w ich ziemi rodzinnej; i ie takiemi w disz te pola, iak ie zostawił lemiesz Cyncynata i ostatni pług Rzymski. –
W pośród tey nieuprawney krainy, wznosi się wielki cień miasta nieśmiertelnego. Pozbawione swey ziemskiey potęgi, zdaie się odosobniać w swey pysze; oddzieliło się od innych miast ziemi, i podobne zrzuconey z tronu królowey, ukryło szlachetnie swe nieszczęścia w samotności.
Niepodobna ci wyrazić uczucia które wzbudza Rzym, gdy raptownie ukazuie się wpośród tych Królestw pustych, ignana regna, iak gdyby powstawał dla ciebie umyślnie z grobu w którym spoczywał. Staray się wystawić sobie to pomięszanie i to podziwienie którego doznawali Prorocy, gdy Bóg zsyłał im widzenie iakowego miasta, do którego przywiązał losy swoiego ludu: quasi aspectus splendoris (1). Niewydołasz tu mnóstwu wspomnień i obfitości uczuć; dusza iest pomięszana na widok tego Rzymu, który posiadł dwa razy dziedzictwo świata, iako dziecię Saturna i dziecię Jakóba.
–- (1) "Było to, iak widzenia wspaniałości."
Ezechiel.
Po tym opisie, mniemasz pewnie, drogi móy przyiacielu, ze nic okropnieyszego nad pola rzymskie? – mylisz się: niepoiętą one maią w sobie wielkość; widząc ie, zawsze iestem gotów zawołać z Wirgiliuszem:
Salve, magna perens frugum, Saturnia tellus ,
Magna virum! (1)
Jeśli na Rzymskie pola patrzeć będziesz iako Ekonomista, niepodobaią ci się zapewne; lecz ieśli iako Artysta, iako Poeta, a nawet iako Filozof będziesz ie zważać, chciałbyś może, ażeby nigdy innemi niebyły. Widok pola okrytego buynem żniwem, lub wzgórza zieleniejącego winnicą nie z taką mocą wzruszyłby twą duszę, iak widok tey ziemi; ktorey gruntów nieodmłodniła teraźniejsza uprawa, i która zostaią nieiako starożytną iak zwaliska co ią okrywaią.
Nic pięknieyszego iak zakres Rzymskiego horyzontu, iak wolna pochyłość do- – (1) "Witay, ziemio Saturna, obfita w owoce, płodna w woiowników!
lin, i mgliste, usuwać zdaiące się szczyty gór. które ie kończą. Często doliny przybieraią tam kształt szranków, cyrku, lub hypodromu; wzgórza rznięte są w terrasy, iak gdyby potężna dłoń Rzymian… całą tę ziemię przeistoczyła. Szczególna iakowaś mgła rozlana w dali, zaokrągla wszystkie przedmioty; w niey; łagodnością wszystkie kształty zaostre dla oka. Nigdy tam cienie nie są ciężkie i czarne; ani pomiędzy skalami, ani pomiędzy liściem, niemasz ciemności tak mocney, gdzieby się niewcisnął choć ieden promyk światła. Ziemia, nieba i wody zdaią się ze sobą łączyć: niedoyrzane stopniowanie kolorów, spaia wszystkie powierzchnie przedmiotów, i spostrzedz prawie niemożna gdzie się ieden odcień kończy a drugi zaczyna. Dziwiłeś się pewnie w widokach Claude Loraina, temu światłu które się wydaie pomysłowe i pięknieysze od natury: takiem iest światło Rzymu. –
Niemogłem się dość napatrzeć w Villa Borghese, słońcu zachodzącemu za cyprysy góry Mariasza, lub iodły Pamfilii. Często przepływałem Tyber, ażeby się zachwycać widokiem konaiącego dnia. Szczyty w ówczas gór Sabińskich, wydaią się bydź lapis-lazuli i blado złotawa; a boki ich i bliskie doliny, zdaią się nurzać we mgle fioletowey i purpurney. Niekiedy piękne obłoki, iak lekkie rydwany, uniesione wiatrem wieczornym z niezrównanym wdziękiem, daią wyobrażenie Bóstw Olimpu pod tym niebem Mitologicznym. Niekiedy Wydaie się, iakoby starożytny Rzym, rozścielał na zachodzie całą purpurę Konsulów i Cezarów, pod ostatniemi krokami uchodzącego Bóstwa dnia. Te bogate widoki nieustaią tak prędko iak w naszych klimatach. Gdy mniemasz iż zniknąć iuż maią, ożywiaią się raptownie w kilku razem innych mieyscach widokręgu; zmrok zdaie się następować po zmroku, i urok zachodu się przedłuża.
Prawda iż w tey chwili spoczynku pól, powietrze nierozlega się iuż Pasterskiemi śpiewy; niemasz iuż więcey skotarzy: dulcia linquimus arva; lecz ieszcze wiedzieć można w ielkie ofiary Klitumnu , białe woły, lub stada na wpół zdziczałych rumaków schodzące na brzegi Tybru, napawać się w iego wodach. Mniemałbyś się przeniesionym w czasy starożytnych Sabinów, lub w wiek Arkadyiczyka Ewandra, Pasterza ludów, wówczas gdy Tyber zwał się ieszcze Albula, i gdy pobożny Eneasz wpłynął na iego nieznane wody.
Zgadzam się iż świetnieyszemi może są okolice Neapolu. Gdy ogniste słońce, lub księżyc szeroki i zczerwieniony powstaie z po za Wezuwiusza, iak kula wyrzucona od Wulkanu, zatoka Neapolitańska z swemi brzegi umaionemi pomarańczami, góry Sorantu, wyspa Kaprya, wybrzeża Posylippu, Misena, Kumy, iezioro Awernu, pola Elizejskie i cala ta ziemia Wirgiliczna, czarodzieyski przedstawiała widok, lecz niemałą szczytney kolossalności pól Rzymu.
Szczególniey przywiązniemy się do tey sławney ziemi: dwa, tysiące lat te – mu, iak Cycero, sądził się bydź wygnanym pod niebem Azji, i pisał do swego przyiaciela: Urbem, mi Rufi, cole et in ista luce vice (1).
Przytaczaią rozliczne przykłady podróżnych, którzy przybywszy tło Rzymu w zamiarze przepędzenia dni kilku, zamieszkali w nim na cale życie. –
Ktokolwiek zaymuie się wyłącznie nauka starożytności i sztuk pięknych, lub kto niema iuż węzła coby go przywiązywał do życia, powinien osiąść w Rzymie. Tam znaydzie za towarzyszkę ziemię, która żywić będzie iego uwagi i zaymować iego serce; przechadzki które zawsze mu coś powiedzą. Głaz potrącony iego nogą, przemówi do niego; a pył, któren wiatr uniesie pod iego krokami, zamykać w sobie będzie, iakową wielkość ludzką. Jeśli iest nieszczęśliwym, ieśli zmięszał popioły tego co kochał z tylu dawnemi popiołami, – (1) "W Rzymie ta trzeba mieszkać, kochany Rufie, i w tym to świetle żyć potrzeba."
z iakemże zachwyceniem przejdzie… od grobowca Scypionów, do mogiły cnotliwego przyiaciela! od pysznego Mauzoln Cecylii Metelii, do skromney trumny nieszczęśliwey kochania! Zdawać mu się będzie, iż te cienia ulubione, z upodobaniem błąkaią się na okół pomników, z cieniem Cycerona opłakuiącego ieszcze swą ulubioną Tullię, lub Agrippiny zaiętey urną Germanika. – Jeśli iest Chrześcianinem, ach! iakie w ówczas mógłby się oderwać od tey ziemi, która staią się iego Oyczyzny; od tey ziemi, która widziała powstaiące powtórne państwo, bardziey święte w swóy kolebce, bardziey wielkie w swey potędze, niż te co ie poprzedziło; od tey ziemi nakoniec, w którey przyiaciele utraceni, spiąc wraz ze świętemi w Katakombach, pod okiem Oyca wiernych, zdaią się iż powinni naypierwey przebudzić się z swego grochu, i wydaią się bydź bliższemi Niebios!
Chociaż Rzym widziany wewnętrznie, stał się teraz podobnym do większey części miast Europeyskich zawsze iednak szczególny zachował charakter: żadne inne miasto nieprzedstawia takiey mieszaniny Architektury i zwalisk, począwszy od Panteonu Agryppy, aż do murów gotyckich Belizara; od pomników przeniesionych z Alexandryi… aż do kopuły wzniesioney przez Michała Anioła. –
Piękność iego kobiet, iest drugim odznaczaiącym rysem: ich kibić i chód przypominam Klelie i Kornelie; zdaie się iakoby starożytne posagi Junony lub Pallady, zstąpiły ze swych podstaw, i przechadzały się na około swych świątyń.
Twarze Rzymian zachowały ieszcze te charakterystyczne rysy i kolor nawet, któren malarze zowią kolorem historycznym. I nie dziw, ie z tych łudzi których naddziady władali światem, Rafaela i Dominikeny brali wzory do swych obrazów.
Drugą szczególnością Rzymu są zaprzęgi wielkich wołów, z niezmiernemi rogami, które napotykaią się leżące pod obeliskami Egipskiemi, w pośród zwalisk dawnego Forum, lub pod bramami tryumfal – nemi, pod któremi niegdyś przechodziły, najczystszą skropione wodą, i ozdobne wieńcami z kwiatów, wiodąc zwycięzców Rzymskich do tego Kapitolium, które Cycero zowie radą publiczną świata:
Romanos ad templa Deum ducere triomphos. –
Do zwyczaynega zgiełku miast, mięsza się tutay szum wody, któren ze wszystkich stron słychać, iak gdybyś się znaydował przy zrzodłach Blanduzyi lub Egeryi. Z wierzchołka pagórków zamkniętych w obwodzie Rzymu, albo przy końcu niektórych ulic, ukazuią się pola w oddaleniu, co niezmiernie malarskim sposobem łączy miasto ze wsią. W zimie dachy domów pokryte są trawą, nakształt starych słomianych strzech naszych wieśniaków. Wszystkie te okoliczności nadaią. Rzymowi coś wieśniaczego, i przypominaią iż pierwsi iego Dyktatorowie wiedli pług, iż winien byt panowanie nad światem rolnikom, i że naywiększy z iego Poetów niewstydził się nauczać dzieci Romulusa sztuki Hesyioda:
Ascraumque cano romana per oppida carmen.
Co do Tybru któren to wielkie oblewa miasto i dzieli iego sławę, przeznaczenie iego iest zupełnie dziwacznem. Przepływa iednym zakątem Rzymu, iak gdyby go wcale niebyło; nie raczą nań rzucić okiem, niewspominaią o nim nigdy, niepiią iego wód: ucieka on nieznacznie pomiędzy lichemi domami, i biegnie pogrążyć się W morzu, wstydząc się nazwiska Teweru.
Trzeba ci teraz kochany przyiacielu, powiedzieć choć cośkolwiek o tych mnogich zwaliskach, o których tyłeś mi mówić zaleca!; widziałem ie wszystkie w szczególności bądź w Rzymie, bądź w Neapolu; czuiesz iż muszą przybrać rozmaite charaktery podług wspomień do nich przywiązanych. –
Pięknego wieczora w ostatnich dniach Czerwca, poszedłem usiąść w Koliseum, na stopniach ołtarza poświęconego cierpieniom, namiętności. Zachodzące słońce rozlewało rzeki złota po tych wszystkich galeriach ,. po których toczył się niegdyś potok ludu; gdy tymczasem, grube cienia wychodziły z załomów kurytarzy, lub zwierzchołka murów spadały na ziemię w szerokie czarne pasy. Pomiędzy zwaliskami, ogród Pałacu Cezara ukazywał się po prawey stronie; w pośrodku wznosząca się palma, z dawała się bydź umieszczoną, na tych szczątkach dla malarzy i rymotwórców, W mieyscu okrzyków radości, które niegdyś w tym amfiteatrze wydawali widzę okrutni, patrząc na chrześcian rozdzieranych od lwów i lampartów, słychać było tylko szczekanie psów pustelnika, któren strzeże tych samotnych zwalisk. Lecz w chwili gdy słońce zapadło sra horyzont, wielki dzwon wieży świętego Piotra, rozległ się w portykach Kolizeiu. Ten związek ustanowiony przez odgłosy religiine… pomiędzy dwoma największemi pomnikami Rzymu pogańskiego i Rzymu chrześciańskiego, mocnym napełnił mnie wzruszeniem; pomyślałem iż ten gmach tegoczesny również tak kiedyś padnie iak i gmach starożytny; i że pomniki następuią po sobie, iak ludzie którzy ie wznieśli; przypomniałem sobie iż ci sami Izraelici, którzy w pierwszey niewoli pracowali około gmachów Egiptu i Babilonu, zbudowali także w swym ostatniem rozproszeniu, ten gmach olbrzymi; iż pomnik w sklepieniach którego rozlegał się ten dzwon chrześciański, byt dzieleni Cesarza pogańskiego, oznaczonego przez proroctwa na ostatnie zniszczenie Jerozolimy. –
Nie sąż to móy przyiacielu, dość wielkie przedmioty rozważania… które iedna wznieciła nruia, miasto w którem podobne skutki co krok się wznawiaią, nie iest że godnem widzenia? –
Powróciłem raz ieszcze do Koliseum, ażeby ie widzieć w inney porze i w innym zupełnie widoku. Przybywszy zdziwiłem się niesłysząc szczekania psów, które ukazawaly się Zwyczaynie w wyższych kutytarzach Amfiteatru, pomiędy zwaliskami i zeschłą trawa. Zastukałem do drzwi pustelni, będncey w środku iedney loży; nikt mi nieodpowiedział: Pustelnik iuż nieżył. Ostrość pory, smierć dobrego Pustelnika, wspomnienia świeże i bolesne, zwiększyły dla mnie posępność tego mieysca, tak dalece, iż zdało mi się widzieć ruiny gmachu, któremu kilka dni dopiero; iakiem się dziwił w całey iego świeżości. Tak o naszey nicości każda nas chwila uwiadomią. Człowiek szuka zewnętrznie przyczyn aby się o niey przekonać; idzie rozmyślać na szczątkach państw i pomników; niepomnąc, iż samiest bardziey chwieiącem się zwaliskiem, i że pierwey ieszcze padnie niż te rozwaliny. To czyni ieszczcze podobnieyszein nasze życie do cienia snu, iż niemożemy nawet mieć nadziei żyć długo w wspomnieniu naszych przyiaciół. Ich serce w którem wyrył się nasz obraz, nie iestże iak przedmiot którego zatrzymało rysy, pyłem, co się w krótce rozproszy? Pokazywano mi w Portici sztukę z popiołów Wezuwius a, która za dotknięciem w proch się rozsypuie, i ieszcze zachowuie kształt niknący codziennie, piersi i ramienia młodey kobiety, zagrzebanej pod zwaliskami Pompeij; iest to obraz dość sprawiedliwy, choć moie zbyt wiele maiący w sobie próżności, śladu, któren pamięć nasza zostawia w sercu ludzkiem, które iest tylko popiołem i prochem. (Job:)
Przed mym wyiazdem do Neapolu, przepędziłem kilka dni samotnie w Tivoli. Prze biegiem okoliczne zwaliska, szczególniey Ville Adriana. Napadniony od deszczu W pośród mego biegu, schroniłem się do Sal Termów pod drzewo figowe, które wzrastaiąc obaliło kawał muru. W małym ośmiobocznym salonie będącym przedemną, dzika winorośl przebita sklepienie gmachu, i gruby iey szczep, czerwony, kręty, i prawie bezlistny, piął się wzdłuż muru nakształt węża.
W około, pomiędzy walorami arkadami, otwierały się widoki na okolice Rzymu. Krzewy bzu zapełniały puste sale; pomiędzy ich liściem, kilka samotnych kosów, schroniło się przed burzą. Po ułomkach murów wiły się liście skolopandru, których połyskuiąca zieloność, rysowała się w kształcie mozayki na białości marmurów. Gdzieniegdzie, wysokie cyprysy zastępowały zwalone kolumny w tyra gmachu śmierci; dziki Akant rosi pod ich pniami na ułomkach, iak gdyby natura miała upodobanie, wznawiać na tych zniszczonych arcydziełach architektury, ozdobę ich przeszliby piękności. Szczyty zwalisk, podobne były koszykom i bukietom zieloności; wiatr kołysał z lekka ich wilgotne uploty, a rośliny schylały się pod deszczom Niebios
Gdym się przypatrywał temu obrazowi, tysiące zmieszanych myśli cisnęło się w mey duszy: to dziwiłem się, to nienawidziłem wielkości Rzymskiey; raz myślałem o cnotach, drugi raz o występkach, tego Władcy świata, któren w swym ogrodzie chciał zgromadzić obraz swego państwa. Przypominałem sobie zdarzenia które zniszczyły tę pyszną Villę; widziałem ią ogołoconą z swych naypysznieyszych ozdób przez następcę Adriana; barbarzyńców przechodzących przez nią nakształt niszczącey burzy; rozkładaiących tu niekiedy swe obozy, i w tych pomnikach które na wpół zniszczyli, wieńczących dla swóy obrony, gmachy Greckie i Toskańskie basztem Gotyckim.
Nakoniec zakonnicy Chrześciańscy, wracaiąc cywilizacij tym mieyscom, zasadzali latorośl winna, i wiedli pług w świątyni Stoików i salach Akademii (1) – W krótce powstawał wiek sztuk pięknych, i nowi Władcy dokończali niszczyć co pozostało 'z tego gmachu, aby wynaleść iakie arcydzieła sztuki. Po tych rozlicznych myśli, mięszał się głos wewnętrzny, któren mi powtarzał to, co stokrotnie iuź pisano o próżnościach ludzkich.
Podwóyna nawet próżność znayduie się w pomnikach Viili Adriana, iak wiadomo byty one tylko naśladowaniem innych pomników, rozproszonych w prowincyach państwa Rzymskiego: prawdziwa świątynia – (1) Pomniki tey Villi.
Serapisa W Alexandryi, prawdziwa Akademia w Atenach nie istnieią iuż dawne; naśladowania więc Adrjana są iuź teraz tylko zwaliskami zwalisk.
Trzeba by opisać ci także kochany przyiacielu, świątynię Sybilli Tivelskiey i piękną świątynię Westy zawieszoną ponad wodospadem: lecz brakuie mi czasu. Żałuię iż niemogę ci odmalować tego wodospadu, któren stawił Horacy, powabny śpiewak sztuki rymotwórczey; lecz w dość smutney widziałem go porze, i sam zbyt wesoły niebyłem. Więcey ci powiem, naprzykrzopym zdał mi się bydź ten szuter wód, któren tyle razy zachwycał mnie w lasach Amerykańskich. Przypominam sobie ieszcze z iaką roskoszą w nocy, w pośród pustyń, gdy iuź gasnąć zaczynało moie ognisko,. gdy móy przewodnik głęboko byt uśpionym, a konie pasły się w bliskości, przypominam sobie z iaką roskoszą słuchałem melodyi wód i wiatrów szumiących w głębi lasów. Ten szum, czasem mocniejszy, niekiedy słabszy, zwiększaiąc i zmnieyszaiąc się co chwila, przeymował mnie iakowymś urocznem drzeniem; każde drzewo było dla mnie nieiako lutnia, z którey wiatry zachwycaiące wydobywały dźwięki.
Dzisiay spostrzegam iż mniey iestem tkliwym na te wdzięki natury, i wątpię nawet iżby Katarakta Niagary tyle co niegdyś Wzbudziła we mnie podziwiania. W pierwszey młodości naszey, niema natura, wiele nam rzeczy powiada, gdyż serce iest W ówczas przepelnionem; cala przyszłość iest przed nami, i tysiącem karmiemi się omamień. Lecz w wieku dojrzalszym, gdy znika widok któren mieliśmy przed sobą, gdy oczy są odczarowane na mnóstwo ułudzeń, w tedy samotna natura staie się zimnieyszą mniey mówiącą: les jardins parlent peu (Lafontaine) Potrzeba, aby nas ieszcze zaiąć mogła natura, żeby łączyły się z nią wspomnienia osób, gdyż mniey iuż sami sobie wystarczamy; zupełna samotność iuż nam nieznośna; i potrzebujemy iuż tych rozmów które cichym głosem o wieczorney porze zaymuią przyiaciół (Horacy).
Nieopuściłem Tivoli, niezwiedziwszy domku Horacego. Leżał na przeciw Villi Mecenasa. Tamto miły śpiewak Lidyi ofiarował floribus et vino genium memorem brevis aevi (1) Mieszkanie to pustelnicze dużem bydź niemogło, gdyż iest położone na samym wierzchu pagórka; lecz widać ii było przyjemnem schronieniem, i że wszystko choć małe było w niem iednak dogodne. Z sadu któren byt przed domem, oko obejmowało niezmiernie obszerny okolice: prawdziwa ustroń Poety, któren na małem przestaie, a używa mocą swey wyobraźni wszystkiego co do niego nie należy: spatio brevi spem longam reseces (2) Łatwo iest bydź filozofem iak byt Horacy: miał dom w Rzymie, dwa domy wiejskie, ieden w Utyce, drugi W Tivoli; pił z przyiaciołmi wino z czasów Konsulatu Tullusa; stół iego był okryty – (1) "Kwiaty i wino, Geniuszowi przypominaiące… mu nam krótkość życia:"
(2) "W szczupłym obwodzie, długie zamyka nadzieie."
Srebrem: mowił poufale naypierwszemu Ministrowi Władcy świata: "Nie czuię; potrzeb ubóstwa, a ieślibym czego wiecey źądał, Meceno, nieodmówiłbyś mi zapewne. " – W takie opływaiac dostatki, można śpiewać Miłość, wieńczyć się krótko trwałemi liliami, mówie o śmierci trzymaiąc w ręku puchar Falernu… i na wiatr puszczać swoie zmartwienia.
Uważałem, że Horacy, Wirgliusz, Tibul, Liwiusz, pomarli wszyscy przed Augustem, którego los iest podobny w tym względzie, do losu Ludwika Czternastego: wielki ten monarcha przeżył cokolwiek swóy wiek, i ostatni legł w grobie; iak gdyby chciał się zapewnić iż nic iuż po nim niepozostawało.
Oboiętnie ci pewno będzie, wiedzieć iż dom Katula położonym iest w Tivoli, po nad mieszkaniem Horacego, i że służy teraz za schronienie kilku zakonnikom Chrześciańskim; lecz zda ci się pewnie dość godnym uwagi, iż Ariost przyszedł układać swe bayki komiczne (Boileau) w tem samem mieysca, w którem Horacy drwił z ludzi i życia. Z zadziwieniem pytamy się sami siebie, iakim sposobem śpiewak Rolanda, schroniony u Kardynała d'Est w Tivoli, mogł poświecić swe boskie szaleństwa Francyi, i Francyi na wpół ieszcze barbarzyńskiej, gdy miał przed sobą surowe pomniki i wielkie wspomnienia ludu poważnego i naybardziey ucywilozowanego na ziemia
Villa d'Est iest iedyną nowożytną Villą, która mię zaięta wpośród zwalisk tylu gmachów Cezarów i Konsulów. – Sławny ten dom Ferrary, rzadkiem szczęściem głoszonym byt przez dwóch naysławnieyszych ówczesnych Rymotwórców i naypięknieyszych Geniuszów Włoch teraźnieyszych:
Pinciavi generosa Ercolea prole,
Ornamento e splendor del seco nostro
Ippolilo: etc:
Jest to głos człowieka szczęśliwego… któren składa dzięki możnemu domowi, od którego odbiera łaski, i którego samiest roskoszą. Tasso bardziey rozrzewniaiący, daie słyszeć w swey odezwie słowa wdzięczności wielkiego człowieka w nieszczęściu:
Tu, magnanimo Alfonso, in qual ritogli etc
Wspierać wygnane talenta, iest to szlachetnie zażywać władzy. Ariost i Hippolit d'Est zostawili w dolinach Tivoli, wspomnienie, które wdziękiem nieustępuie wspomnieniu Horacego i Mecenaija. Lecz cóż się stało z temi co wspierali i co byli wspieranymi? W chwili w którey piszę, zgasła rodzina d'Estów, ich Villa zmienia się w zwaliska iak Villa ulubieńca Augusta: Oto dzieie wszystkich rzeczy i wszystkich ludzi:
Linquenda tellus, et domus, et placem
Uxor. (1)