- W empik go
Wybór deklamacyji i monologów. Z. 1 - ebook
Wybór deklamacyji i monologów. Z. 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 216 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Hej, rozskrzydlij się, mój jeńcze,
Nad poziomy loty wzbij!
Wstańcie z grobów zapomniane,
Przyjdźcie serca goić ranę,
Czarów pełne sny młodzieńcze,
Myśli moja – żyj!
Świat śpi. Ciszą… Bez podkopu,
Przez szeroką bramę ducha,
Pędź, rycerko, nim cię z tropu
Nie nawróci szczęk łańcucha
I rozpaczny piersi zgrzyt…
Nim cię znowu, gdy sny miną,
W gnuśnej celi, o ptaszyno,
Nie osadzi świt!
Ach, jak lubo, gdy samotność,
Zrodzi w żyłach burzę krwi,
Zachwyt w sobie czuć: do Boga!
Jakąś siłę, zapał, lotność,
Jakieś czucie, w którem trwoga
Śpi!
Wtedy myśli orłem być,
Gromy wzruszać, skały walić,
Huragany rozzuchwalić,
Miażdżyć, kruszyć, hasać, szaleć,
Kochać, żyć!…
Kochać?… kogo?… Czy te mrówki,
Co pod nocnych mar osłoną
Na to wczasu zażywają,
By o świcie gwarną zgrają
Wybiedz, każda z swej kryjówki,
I w Kainów wpleść się grono?
I być wrogiem bratu brat?
A! kochanie to powszednie,
Dość go we dnie!
Nocy! Innym jest twój świat!
Nocy, myślą rozwidniona,
Nocy, sercem odgadnięta!
Z po za mroków, z po za chmur,
W moje tęskne rzuć ramiona
Jednę z twoich cór!
Jam niegodzien jej, bo święta,
Bo tak czysta, jak krynica,
Bo ulega jej potędze,
Wszystko, czem się świat zaszczyca…
Ona – pani srebrnolica,
Każdą boleść, każdą nędzę,
Każdy trąd czy pleśń,
Niby matka w swe tęczowe
Opiekuńcze skrzydła chwyta
I zasiewa ziarna zdrowe,
I panuje prawowita,
A imię jej – Pieśń!!
Ha, i któż mi się poważy
Zadać sercu kłam?
Hej, koturny! Do ołtarzy,
Do bogini bram!
W fabryk huku, w pary świście,
W brzęku złota znaleźliście–
Cóż? Czy życia treść?
Brak ci czegoś, świecie stary,
A więc za mną, do fanfary: –
Pieśni, Tobie cześć!!OBOWIĄZEK.
Z pragnieniem szczęścia, miłości, słońca,
Myśl młoda rwie się do czynów, –
Świat jej się zdaje rajem bez końca,
Przyszłość – skarbami wawrzynów.
Nie kłują ciernie, nie ranią głogi
Wśród tej krainy omamień,
I człowiek szuka gwiaździstej drogi,
Mężny i twardy jak kamień.
Ale choć wolę energia krzepi,
Nim młodość zdąży na szczyty,
Wiatr przeciwności oczy oślepi,
A z serca pierzchną zachwyty!
Wytrwać, o wytrwać w tej trudnej roli,
Nim znów otucha zabłyśnie,
Szydzić z burz, gromów, trosk i niedoli,
Śmiać się, choć piersi ból ciśnie;
Nie dbać o losów złowrogie drwiny,
Wciąż naprzód płynąć jak rzeka,
Najśmielsze myśli zamieniać w czyny –
To obowiązek człowieka!I.
Kiedym był dzieckiem, śmierci się lękałem…
Nie bajki nianiek, w sercu niedojrzałem,
Nie mrok, nie wiedźmy – trwogę mi budziły,
Raczej całuny, szkielety, mogiły,
Straszne, wabiące w czarne tonie mroku,
Myśl, w chwilach smutku, widziała co kroku.
Pojąć nie mogłem, czem jest nieistnienie,
Lecz mi złowrogie zdały się bezdenie,
Tak zagadkowe, tak niedocieczone…
Bałem się spojrzeć w tę lub ową stronę,
Balem się uciec, z przerażenia krzykiem…
Drżałem i… śmierci byłem niewolnikiem!II.
Zdziecka-m się rychło zmienił na młodzieńca,
Bez śladu znikła trwoga pacholęca
I wnet mnie życie, z uciech falą całą,
W swe gorączkowe ramiona porwało…
Pełen miłości, zachwytu i złudy,
Byłbym na barkach podjął wszystkie trudy,
Wszystkie męczarnie i wszystkie niedole…
Czułem u ramion te skrzydła sokole,
Które mnie mogły unieść w świat serdeczny
Na jasnych bytów ciąg długi, bo wieczny!…
Wtem chleb powszedni dokonał rozbicia…
Padłem, i oto – uląkłem się… życia!…III.
Mijały lata trosk i niepokojów.
Dziś w monotonnym brzęku ludzkich rojów,
Też same widzę walki i zabiegi,
Które mnie z wirów rzuciły na brzegi;
Też same widzę łzy, bóle, katusze,
Też same żądze, któremi się duszę,
Które, jak w klatce zwierz, w kółko obchodzę,
Nie widząc wyjścia na spętanej drodze…
Precz, precz, zachwyty, pierzchajcie, nadzieje!….
Oto nadchodzi starość… Duch – truchleje…
Serce kat zwolna rozkrawa na ćwierci…
Teraz się lękam i życia i śmierci!…