- W empik go
Wybór dzieł - ebook
Wybór dzieł - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 334 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(Ks. I. Rozdz. XIX.)
Cyceron powiada, jako filozofować znaczy nie co innego, jeno przygotowywać się na śmierć. A to dlatego, że rozważanie i rozpamiętywanie wynoszą niejako duszę poza zwykły krąg, wskazując jej pracę poza ciałem, a to jest poniekąd terminowanie w warsztatach śmierci; lub też, że wszelka mądrość i wszelkie rozmyślanie do tego jedynie zdąża, żeby nas nauczyć, jako nie mamy się bać umierania. Prawdę mówiąc, to rozum albo sobie kpi z nas, albo też powinien wieść nas do zadowolenia, więc wszystka jego praca powinna w końcu zdążać do tego, by nas nauczyć dobrego żywota i to wedle naszej wygody, jak powiada pismo święte. Wszystkie mniemania świata schodzą się w tem jednem, że rozkosz jest naszym celem, jakkolwiek ludzie dochodzą do tego mniemania różnemi drogami. Inaczej zarzuconoby je odrazu; bo któżby słuchał takiego, któryby jako cel swej nauki ustanowił dla nas cierpienie i niewygody? Jeżeli rozmaite szkoły filozoficzne różnego są zdania pod tym względem, to wiemy, że takie różnice są jedynie słowne, więc też nad takiemi drobnostkami zastanawiać się nie będziemy; w tych sporach jest więcej uporu i złośliwości, niżby przystało na tak świętą profesyę: lecz jakąkolwiek kto maskę weźmie na siebie, zawsze w trakcie gry ukaże i twarz swoją własną.
Mimo wszelkie zapewnienia nie ulega wątpliwości, że nawet w żywocie cnotliwym ostatecznym celem naszych dążeń jest rozkosz. Umyślnie im drażnię uszy tem słowem, którego tak bardzo nie cierpią: i powiadam, że jeżeli ta rozkosz oznacza jakąś uciechę najwyższą i jakieś zadowolenie nadmierne, to tę uciechę i to zadowolenie zawdzięczamy właśnie obecności cnoty, nie zaś czemu innemu. A jeśli ta rozkosz jest bardziej pogodna, gibka, tęga i męska, to przeto jeszcze nie musi być mniej poważnie rozkoszna: a właściwie lepiej by jej było z mianem przyjemności, jako że to miano jest wdzięczniejsze, łagodniejsze i prostsze. Owa zaś inna rozkosz, pośledniejsza, może się tak nazywać jedynie dla przeciwstawienia, nie zaś dla przywileju, o ile wogóle na tak piękne miano zasługuje. Uważam, że więcej jest w niej trudu i przeciwności, niż w cnocie; nie mówiąc już, że jest chwilowa, przelotna i znikoma, to pełno w niej czuwania, postów i znoju, potu i krwi, a nadto wielorakich gwałtownych namiętności, a wreszcie, zważywszy jeszcze wszędzie zaczajoną ociężałą sytość, jestto raczej pokuta, niż rozkosz. Niesłusznie sądzimy, że te trudności są dla niej bodźcem i zaprawą jej słodyczy (jako że w naturze sprzeczności wzajem pobudzają się); i niesłusznie natomiast, przechodząc do cnoty, myślimy, że takowe przejścia i trudności czynią ją surową i nieprzystępną, gdy tymczasem właśnie one uszlachetniają tu i podnoszą boską i doskonałą radość, której nam cnota użycza. Zaiste nie jest godzien obcowania z nią ten, który przeciwstawia wysiłek zdobywania jej pożytkom, jakie z niej wyciągnąć się dadzą, i ten też nie zna jej wdzięków, ani pożytków. Ci, którzy nam ciągle powtarzają, że dążenie do niej jest żmudne i uciążliwe, używanie zaś przyjemne, cóż nam mówią innego, jak to, że jest zawsze nieprzyjemna? Bo jakimż to ludzkim sposobem dotrzeć kiedykolwiek do jej używania? Najdoskonalsi poprzestawali z konieczności na dążeniu do niej, na zbliżaniu się do niej, ale jej nigdy nie posiedli. Otóż mylą się: boć ze wszystkich uciech, jakie znamy, samo szukanie jest przyjemne; wszelkie przedsięwzięcie bierze swoją barwę od rzeczy, której dotyczy; jest to bowiem spora i nieodłączna cząstka rezultatu. Szczęście i błogość, które jaśnieją w cnocie, wypełniają wszystkie jej ścieżki i aleje, od pierwszych wrót, aż do ostatniej granicy.
Otóż najgłówniejszem dobrodziejstwem cnoty jest pogarda śmierci: tym to środkiem zyskujemy błogą spokojność, że smakowanie życia staje się dla nas czyste i miłe; bez niego ginie wszelka inna rozkosz. Oto, dlaczego się wszystkie szkoły filozoficzne zgodnie co do tego oświadczają. A jakkolwiek wszystkie równie zgodnie uczą nas pogardy bólu, nędzy i innych przeciwności życia ludzkiego, to czynią to jednak w sposób rozmaity i odmienny: bądź dlatego, że te przypadłości nie są tak nieuniknione (przeważnie ludzie przechodzą przez życie, nie zaznawszy nędzy, a inni, nie zaznawszy choroby ani boleści, przykładem ów muzyk Ksenofilos, który żył lat sto i sześć, a nigdy nie chorował); bądź też dlatego, że ostatecznie wszystkim tym nieszczęściom możemy kres położyć śmiercią. Ale śmierć sama jest nieunikniona:
Omnes eodem cogimur; omnium
Versatur urna, serius ocius
Sors exitura et nos in aeternum
Exsilium impositura cymbae.
(Wszyscy do jednego celu zmierzamy; wszystkich losy toczą się w urnie i padną wcześniej lub później i usadowią nas w lodzi, która nas powiezie na wieczne wygnanie. Hor. Od. II. 3, 25).
a gdy nas przeraża, to zawsze, a gdy nas męczy, to zawsze. Nie masz miejsca, skądby ku nam wyjść nie mogła; dokądkolwiek skierujesz głowę, jakby w miejscu podejrzanem, ona zawsze wszędzie ukaże ci groźne oblicze swoje. Nasze sądy bardzo często każą wykonywać wyroki na zbrodniarzach w tem miejscu, w którem zbrodnię popełniono: otóż oprowadzajcie skazańców po drodze po pięknych komnatach, dajcie im, ile chcecie, smacznych kąsków,
Non Siculae dapes
Dulcem elaborabunt saporem:
Non avium citharaegue cantus
Somnum reducent.
(Najwykwintniejsze potrawy nie pobudzą im smaku, śpiew ptasząt, brzęk liry nie przywróci im snu. Hor. Od. III. 1, 18.)
Czyż myślicie, że się tem nacieszyć zdołają; i że ciągła myśl o ostatecznym celu wędrówki nie przytępi im i nie zabije smaku?
Audit iter, numeratque dies spatioque viarum
Metitur vitam; torquetur peste futura.
(Niepokoi go droga, liczy dni, a życie swoje mierzy drogi długością; a dręczy go kaźń, która nań czeka. Claudian, in Ruf. 11. 137 138.)
Celem naszej wędrówki, – jest właśnie śmierć; to jest właśnie przedmiot nieodzowny naszego dążenia; a jeśli nas przeraża wogóle, to jakże ważyć się na krok pierwszy lepszy i nie drżeć na każdym kroku? Pospólstwo tak sobie radzi, że o niej wcale nie myśli, lecz jakież to dzikie ogłupienie zdolne sprawić taką ślepotę? Trzebaby tych ludzi nakłonić, żeby osłu zakładali wędzidło na ogon.
Qui capite ipse suo instituit vestigia retro.
(Skoro głupi, chce tyłem iść naprzód. Lucr. IV. 474.)
Cóż dziwnego, że tak często wpada w pułapkę. Wystarczy o śmierci wspomnieć, żeby już ludzi przerazić; a przeważnie żegnają się, jak kiedy kto wymieni imię dyabła. A ponieważ się o śmierci wspomina w testamencie, więc nikt się nie zabiera do spisania ostatniej woli, aż póki mu lekarz nie wygłosi wyroku śmierci; a wówczas wśród bólu i strachu wypisują Bóg wie jakie głupstwa.
Ponieważ ta zgłoska zbytnio raziła ucho Rzymianom, i ponieważ ten wyraz wydawał się im złowieszczym, więc go zwykli byli łagodzić lub opisywać; miasto rzec: umarł, mówią: "Przestał żyć, żył", już się tem pocieszając, że w tem jest życie, niechby tam i było życie minione.
Urodziłem się między godziną jedenastą i pół a dwunastą w południe, ostatniego dnia lutego, roku tysiąc pięćset trzydziestego trzeciego, wedle obecnej rachuby, licząc rok od pierwszego stycznia*. Właśnie dwa tygodnie temu, skończyłem lat trzydzieści dziewięć: pozostaje mi więc co najmniej drugie tyle, lecz dlatego już nie myśleć wcale o rzeczy tak dakiej, byłoby szaleństwem. Bo cóż? Młodzi i starzy
___________________
* Dawniej liczono od Wielkanocy.
z życiem rozstają się jednako: nikt nie rozstaje się z niem inaczej, jeno tak, jak gdyby był co dopiero w życie wszedł; dodać do tego, że nie masz człowieka, choćby najbardziej zgrzybiałego, któryby nie żywił tego przekonania, że ma jeszcze co najmniej dwadzieścia lat życia w cielsku, choć przecież każdy zna przykład Matuzala. Zastanów się, nieszczęsny obłąkańcze, któż ci to ustanowił kresy życia? Opierasz się na bajkach lekarzy, patrz raczej na rzeczywistość i na doświadczenie. Zwykłym trybem rzeczy żyjesz tak długo, jeno przez nadzwyczajną łaskę losu: jużeś bowiem przekroczył zwykłe granice życia. A że tak jest, możesz sprawdzić: policz, ilu to twoich znajomych umarło, zanim dożyli twojego wieku, a ilu przynajmniej w twoim wieku umarło: i spisz sobie również tych, którzy życie swoje uświetnili pośmiertną sławą; a ja z tobą o zakład pójdę, że znajdę więcej takich, którzy umarli przed trzydziestym piątym rokiem życia, aniżeli takich, którzy zmarli później. Rozum i pietyzm wskazują nam jako przykład Chrystusa, który właśnie żywot ukończył w trzydziestym trzecim roku. Największy człowiek, poprostu człowiek, Aleksander, również w tym wieku umarł. Ileż to sposobów ma śmierć, żeby zajść nas znienacka!
Quid quisque vitet, nunquam fromini satis
Cautum est in horas.
(Nie można się ustrzedz niebezpieczeństw, które nam grożą każdej chwili. Hor. Od. II. 13.)
Pomijam gorączkę i choroby płucne: któżby kiedykolwiek pomyślał, że taki książę Bretanii (Jan II., umarł 1305) mógłby zginąć uduszony w ścisku, jak się to stało podczas wjazdu papieża Klemensa V. do Lugdunu? A nie widziano to, jak zginął jeden z naszych królów podczas zabawy? (Henryk II. zginął w turnieju 1559), a czyż jeden z jego przodków nie zginął pod kłami dzika? Eschylos, zagrożony przez walący się dom, rozgląda się naokół i czuwa; ale trud to daremny: ginie od żółwiej skorupy, która wyleciała orłowi ze szponów; Anakreon zaś umarł od winnego grona; jakiś cesarz zadrasnął się grzebieniem i zginął; Aemilius Lepidus potknął się o próg swej komnaty i umarł; a Aufidius, wchodząc do sali senackiej, uderzył głową o odrzwia; a w objęciach kobiet umarli: Cornelius Gallus, pretor, naczelnik straży rzymskiej Tigellinus, Ludwik, syn margrabiego mantuańskiego Gonzagi; jeszcze zaś okropniej filozof platonik Speusippus i jeden z naszych papieży. Biedny sędzia Bebius, który odroczył wykonanie wyroku na jakimś zbrodniarzu o ośm dni, sam musiał iść na śmierć, gdyż zwłoka jemu samemu udzielona skończyła się przedtem. A lekarz Caius Julius zamknął oczy na zawsze w chwili, w której opatrywał oczy choremu. A jeśli się godzi w to wmieszać własną osobę, to jeden z moich braci, który miał lat dwadzieścia trzy, a który już niejeden dał dowód waleczności, dostał podczas gry w piłkę tęgi raz kijem nieco powyżej prawego ucha, a chociaż nie było znaku potłuczenia ani rany, i chociaż nawet nie usiadł, żeby spocząć po doznanem wzruszeniu, to w pięć czy sześć godzin wyzionął ducha, tknięty paraliżem, wywołanym przez to wstrząśnienie.
Gdy zaś te przykłady tak częste i tak pospolite przeciągają nam ciągle przed oczyma, jakżeż jest rzeczą możliwą wyzbyć się myślenia o śmierci i jakżeż jest rzeczą możliwą nie czuć każdej chwili szponów śmierci na gardzieli? Powiecie mi, cóż was obchodzi, jak śmierć przyjdzie, byle nie sprawiała cierpienia? Myślę tak samo: i godzę się na wszystkie sposoby ochrony, nawet pod skórą cielęcia; albowiem mnie wystarcza przejść przez życie wygodnie; a jeśli mogę się zabawić, to się bawię; i wynajduję sobie zabawę nawet najmniej świetną i najmniej przykładną.
Praetulerim. delirus inersque videri,
Dum mea delectent mala me, vel denique fallant,
Quam sapere et ringi.
(Cóż mi tam, że się wydam szaleńcem i głupcem, wolę, żeby mnie moje błędy czyniły szczęśliwym. Pocóż mi być mędrcem i zagryzać się własnem cierpieniem. Hor. Ep. II. 2, 126.)
Ale jest szaleństwem chcieć tą drogą zajść do celu. Odchodzą, wracają, drepcą, tańczą; o śmierci pojęcia nie mają; wszystko to bardzo piękne; lecz gdy śmierć przyjdzie do nich samych lub do ich żon, dzieci, przyjaciół, nagle i znienacka, jakież to wówczas biadanie, jakie krzyki, jaka wściekłość i jaka rozpacz! Widziałże kto kiedy istotę bardziej poniżoną, zeszpeconą, ogłupioną? Trzeba się otóż nieco wcześniej opatrzeć: albowiem ta zwierzęca beztroska, o ile wogóle może zagościć w umyśle człowieka rozumnego, zbyt nas drogo kosztuje. Gdybyż to był wróg, którego ominąć można, dałbym radę, abyście chwycili za broń tchórzostwa; lecz gdy to niemożebną, gdy cię schwyci uciekającego, czyś tchórz jest, czy też człowiek waleczny,
Mors et fugacem persequitur virum,
Nec parcit imbellis iuventae
Poplitibus timidoque tergo.
(Ściga uciekającego i nie oszczędza tchórza, podającego tyły. Hor. Od. III. 2, 14.)
gdy wreszcie żaden pancerz cię nie uchroni, choćby najmocniejszy,
Ille licet ferro cautus se condat et aere,
Mors tamen inclusum protrahet inde caput,
(Człowiek okrywa się żelazem i spiżem, ale i stamtąd śmierć go za łeb wyciągnie. Propercyusz, III. 18, 27.)
to nauczmyż się stawić jej czoło i zwalczać ją. Chcąc jej zaś na początek wydrzeć największą, jaką ma nad nami wyższość, wejdźmy na drogę zgoła dotychczas nie ubitą; zedrzyjmy z niej szatę niezwykłości, zżyjmy się z nią i przywykajmy do niej, o niczem tak często nie myślmy jak o śmierci;
o każdej porze, pod wszelaką postacią, pokazujmy ją wyobraźni; gdy koń się potknie, gdy niespodzianie cegła zleci z dachu, gdy się ukłujemy szpilką, powiedzmy sobie odrazu: "A gdyby to była i śmierć sama!" i w ten sposób hartujmy się i wysiłkiem stańmy się mocni. Wśród zabaw i śmiechu miejmy zawsze w pamięci ten refren o naszej wątłej na- ] turze; i nie dajmy się unosić uciechom do tego stopnia, żeby nie pomyśleć, na ile to sposobów uciecha nasza może się skończyć śmiercią, oraz ilu tu środkami rozporządza śmierć, ażeby nas pokonać. Tak postępowali Egipcyanie, którzy podczas najliczniejszych uczt i biesiad, stawiali sobie przed oczy suchy szkielet ludzki, iżby w ten sposób uraczyć przestrogą biesiadników.
Omnem crede diem tibi diluxisse supremum:
Grata supeweniet, quae non sperabitur, hora.
(Wyobraź sobie, że każdy dzień jest twoim dniem ostatnim, a wówczas miłą ci będzie każda godzina, na którą nie liczyłeś. Hor. Epist. I. 4, 13.)
Niewiadomo, gdzie śmierć na nas czeka; czekajmy więc na nią wszędzie. Rozmyślanie o śmierci i przeżywanie śmierci jest zdobywaniem wolności: kto się nauczył umierać, nie potrafi już służyć; niema nic złego w życiu dla tego, który raz pojął, że utrata życia nie jest złem; umieć umierać oznacza wyswobodzenie się z pod wszelkiego poddaństwa i z pod wszalkich więzów. Paulus Emilius odpowiedział posłańcowi owego nieszczęsnego króla macedońskiego, który się dostał do niewoli, a który teraz przez posła prosił, aby go nie umieszczano w pochodzie tryumfalnym: "Niechajże o to poprosi siebie samego". Co prawda, to we wszystkiem, w czem nam przyroda nie dopomoże, trudno iść naprzód własnym przemysłem i własną sztuką. Co do mnie, jestem z usposobienia nietyle melancholik, ile marzyciel; niczem się tak bardzo od najdawniejszych czasów nie zajmowałem, jak wyobrażeniem śmierci; nawet w czasach najbardziej rozwiązłej młodości,
lucundum quum aetas florida ver ageret.
(Gdy życie rozkwitłe w pełnej było wiośnie. Catullus, LXVIII.)
Gdyśmy bywali w towarzystwie pań, i gdy wszyscy zajęci byli zabawą, ten i ów myślał, iż zapewne silę się w duchu, żeby zdławić jakąś zazdrość, lub, że się borykam z jakąś niepewną nadzieją; a ja tymczasem zajęty byłem już nie wiem kim, którego kilka dni temu porwała na zawsze gorączka, właśnie po takiej zabawie, gdy głowę miał pełną lekkomyślnych obrazów miłości i dni szczęśliwych, i myślałem, że to samo i mnie czeka,
Iam fuerit, nec post unquam revocare licebit.
(Już chwila minęła i nic jej już nie odwoła. Lucr. III. 928.)
I nie martwiła mnie ta myśl bardziej, niż każda inna, czoła z powodu niej nie marszczyłem. Jest rzeczą naturalną, że nam takie wyobrażenia sprawiają z początku przykrość; lecz z czasem można je ciągłem przemyślaniem i przeżuwaniem ujarzmić i poskromić; inaczej bowiem, ja przynajmniej, byłbym w ciągłym strachu i w ciągłej gorączce; albowiem niema człowieka, któryby tak nie ufał swemu życiu, jak ja; niema człowieka, któryby mniej wierzył w trwanie swego życia, niż ja. I nie wzmacnia mi nadziei zdrowie; zdrowiem zaś aż do dziś dnia cieszę się bardzo tęgiem, choroby zaś żadne nie umniejszają mi zgoła nadziei; każdej chwili zdaje mi się, że się sobie wymykam, więc też powtarzam sobie bez ustanku: "Wszystko, co można zrobić innego dnia, można zrobić i dzisiaj". Co prawda, przypadki i niebezpieczeństwa mało nas zbliżają lub wcale nas nie posuwają ku naszym kresom; a jeżeli pomyślimy, ile ich jeszcze jest, prócz tego przypadku, który zdawał się… nam groźbą największą, ile milionów przypadków wisi nam codziennie nad głową, to pojmiemy, że w zdrowiu i w chorobie, na morzu i na lądzie, na polu walki i w domu, wszędzie śmierć jest bliska jednakowo;
Nemo altero fragilior est; nemo in crastinum sui certior.
(Nikt nie jest wątlejszy od bliźniego swego; nikt nie jest pewniejszy jutra, niż jego bliźni. Seneca, Ep., 91.)
Gdy mam coś zrobić, to wobec myśli o śmierci każda chwila wydaje mi się zbyt krótka, choćby to była robota na godzinę.
Któregoś dnia ktoś, przewracając mi w papierach, znalazł rodzaj memoryału, w którym polecano swoim, aby uskutecznili pewną rzecz po mojej śmierci; na zapytanie, co to znaczy, odpowiedziałem, jak się rzecz istotnie miała, że będąc niewięcej jak o milę od domu, napisałem coprędzej tę notatkę chociaż byłem zdrów i rześki, a to dlatego, bom nie był zbyt pewny powrotu do domu. – Jako ten, który we mnie ciągle wykłuwa myśli i osadza je we mnie, jestem o każdej porze przygotowany, o ile oczywiście przygotowanym być mogę i nic nowego nie przyniesie mi przyjście śmierci. Trzeba być zawsze w pełnym rynsztunku i w pogotowiu do drogi, o ile to jest w naszej mocy, i trzeba nadewszystko dbać o to, iżby już wówczas nie mieć do czynienia z nikim jeno z sobą;
Quid brevi fortes iaculamur aevo
Multa?
(Pocóż na czas tak krótki tych zamierzeń. Hor., Od., II. 16, 17.)
bo dość będziemy mieli roboty bez zbytecznych przyczynków. Jeden żali się nie tyle na samą śmierć, ile na to, że mu śmierć przerywa bieg zamierzenia, które ma być uwieńczone pięknem zwycięstwem; inny, że musi się wynieść, zanim jeszcze córkę wydał za mąż i zanim określił dokładnie kierunek wychowania dzieci: inny opłakuje straty towarzystwa żony, inny utraty towarzystwa syna, bo to były wygody najniezbędniejsze dla jego życia. Bogu dzięki, jestem w obecnej chwili w takim stanie, że mogę się wynieść, kiedy się jemu spodoba, bez żalu za niczem. Rozluźniam się wszędzie, pożegnałem się już ze wszystkimi, tylko nie ze sobą. Nigdy jeszcze człowiek nie gotował się na opuszczenie świata w sposób czystszy i doskonalszy odemnie, i nigdy jeszcze człowiek nie wyzwolił się tak całkowicie, jak myślę wyzwolić się ja. Najgruntowniejsza śmierć jest najzdrowsza.