- W empik go
Wybór poezyi lirycznych Szyllera - ebook
Wybór poezyi lirycznych Szyllera - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 208 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Więc ulatujesz czasie złoty!
A z tobą wraz rojenia twe,
Radości, smutki i tęsknoty,
Ach wszystko to opuszcza mnie!
Nie ubłagająż cię me żale,
Że tak unosisz młodość mą?
Błagania próżne! Twoje fale
W wieczności morze bystro mkną.
Już słońca te powygasały,
Blask których drogę moję słał!
Już owe znikły ideały,
Co w piersi mej nieciły szał!
Trzeba porzucić słodką wiarę
We własnych marzeń piękny rój;
Trzeźwości twardej na ofiarę
Upojeń boskich zniszczyć zdrój!
Jako Pigmalion rozkochany
W cudnie rzeźbionym tworze swym,
Póty głaz pieścił ubóstwiany,
Aż bicie serca wzbudził w nim, –
Tak mnie też do natury łona
Młodzieńcza przykuwała chuć,
Że tchnieniem wieszcza rozbudzona
Zaczęła żyć, zaczęła czuć.
Płomiennych prądów mych doznawać,
Wyzwalać się z niemoty swej,
I pocałunki mi oddawać,
I dźwięk rozumieć duszy mej.
Więc żyły dla mnie drzewa, róże,
Więc zdrój srebrzysty śpiewnym był,
I co bezdusznem jest w naturze
Szeptało tętnem żywych sił.
W młodzieńczej wtedy mojej głowie
Świat cały bujnych myśli wrzał,
I w barwie, w dźwięku, w czynie, w słowie,
Na słońce się wydostać chciał.
Jakże tam cudnie wyglądało,
Póki się świat ten w pączku krył!
A rozwinęło się tak mało,
A owoc ach tak błahym był!
Odwagą świeżą uskrzydlony,
Nie znając życia trosk i zdrad,
Własnemi snami zachwycony
Poskoczył młodzian raźnie w świat.
W najbledsze niebios gdzieś błękity
Pomysłów lot porywał go;
On nie znał co zbyt wzniosłe szczyty,
Co zbyt odległe cele są.
Jak łatwem było dlań bujanie!
Jak niedotkliwym żaden znój!
Jak wdzięcznie pląsał przy rydwanie
Żywota czarów lotny rój:
Więc rozkosz na miłości łonie,
Szczęście z bezmiarem swoich łask
I sława w świetnej z gwiazd koronie
I prawda jak słoneczny blask!
Lecz czarodziejki nie dotrwały!
Jedna za drugą stopy swe
Cofały zdradnie! Orszak cały
W połowie drogi rozbiegł się!
A najprzód szczęście lekkopióre
Zniknęło jak przelotny cień;
Zwątpienie ciemną swoję chmurę
Na prawdy rozpostarło dzień;
Widziałem zdobne wawrzynami
Czoła niegodne takiej czci;
Wraz z krótkiej wiosny życia dniami
Miłości słodkie zbiegły dni.
I coraz smutniej było wtedy
Na opuszczonym szlaku tym;
Ledwie nadzieja gdzie niekiedy
Bladym promieniem lśniła swym.
I któż z szumnego otoczenia
Wśród wszystkich przy mnie wytrwał prób?
Do dziś osładza me cierpienia
I nie opuści mnie po grób?
Ty, która wszelkie goisz bole,
Przyjaźni, przez współczucie twe,
Co rada dzielisz moję dolę,
Com wcześnie znał i posiadł cię!
I ty, z nią zwykle skojarzona,
Uśmierzycielko wnętrznych burz,
Praco, ty nigdy niestrudzona
W leczeniu rozbolałych dusz.
Co po kruszynce wciąż zbogacasz
Wieczysty ludzkiej wiedzy skład,
I z długów czasu ciągle spłacasz
Tysiące chwil i dni i lat!II. REZYGNACYA.
I jam w Arkadyi ujrzał światło dzienne!
I mnie także u spowicia
Natura szczęście przyrzekła niezmienne!
I jam w Arkadyi ujrzał światło dzienne!
Lecz łzy mi same dała wiosna życia!
Raz tylko jeden istnienie nam krasi,
Raz tylko kwitnie maj cudny!
Dla mnie on przekwitł! Nieme bóstwo gasi,
Zapłaczcie bracia! – pochodnię mą gasi,
I objaw znika ułudny!
Straszna wieczności! Staję dziś znękany
Przed twemi progi ciemnemi!
Ten list-przywilej na szczęście mi dany,
Odbierz napowrót: nie był otwierany!
Jam szczęścia nie znał na ziemi!
Do twego tronu zanoszę me żale
O zasłonięta bogini!
Ziemska wieść głosi, że tu w wiecznej chwale
Dzierżysz ty sądów ostatecznych szale,
Żeś odpłat słusznych mistrzyni;
Że tu czekają, na złych udręczenia,
A rozkosze na cnotliwych;
Że ty obnażasz krzywizny sumienia,
Żywotów rozwiązujesz zagadnienia,
I obliczasz nieszczęśliwych;
Że dla wygnańca wskrześnie tu rodzina,
Tu męczennika kres drogi cierniowej…
Raz "prawdą" zwana niebiańska dziecina
Którą świat mija, mało kto wspomina,
Temi spotkała mie słowy:
– "W przyszłem cię życiu nagrodzę sowicie:
Twą młodość poświęć mi!
Nie mam do dania nic w doczesnym bycie. "
I wziąłem przekaz ten na przyszłe życie,
I poświęciłem radość młodych dni!
– "Wyrzecz się tej, Co ci najdroższa w świecie:
Poświęć mi Laurę twą!
Za grobem z lichwą ból powetujecie!"
"Wyrwałem z serca miłość ku kobiecie,
I gorzko płacząc poświęciłem ją!
– "Na rzecz umarłych oblig ci wystawia!"
Wrzało świata urąganie,
"Ta zwodziciela na żołdzie bezprawia
W postaci prawdy ułudę ci wmawia!
W nic się obrócisz, gdy termin nastanie!
Krnąbrnych szyderców zasyczały roje:
Widma, co tylko przedawnieniem trwa
Uląkłeś się! I cóż te bogi twoje?
"Chorego świata zmyślone ostoje:
Ludzki w nich dowcip ludzką biedę pcha!
Cóżto jest przyszłość grobem oddzielona?
Co wieczność z twojem wierzeniem chełpliwem?
Czcigodna – że ciemnością, otoczona?
Olbrzymia mara przez strach wymarzona,
Groźna w zwierciadle sumienia trwoźliwem!
Kłamane cienie postaci życiowych,
Szeregi mumii ze stuleci ciał,
Balsamowane w podziemiach grobowych,
Nadziei tchnieniem dla rojeń jałowych,
Nieśmiertelnością nazywa twój szał!
Istotneś dobra oddał za marzenie,
Któremu prochy wciąż zadają kłam!
Lat sześć tysięcy trwa śmierci milczenie:
Żadne nie wstaje z mogił pokolenie,
I o bogini twej nie świadczy nam!"
Szybko do bram twych czas pędził skrzydlaty;
Widziałem smutny jego biegu ślad:
Powiędłe, wyschłe życia tego kwiaty!
Nikt z mogił nie wstał! Jednak jak przed laty
Wciąż wierzę w Prawdę i w odwet mych strat!
Wszystko co w życiu uciechą się zwało
Zdeptawszy ciskam przed Twój wieczny tron!
Szyderstwem tłumu pogardziłem śmiało;
Pragnąłem zdobyć nagrodę Twą całą!
Odpłacicielko! gdzie ofiar mych plon?
– "Zarówno dzieci me kocham – odpowie
Głos niewidzialny na moje wołanie: –
Dwa kwiaty – baczcie o ziemscy synowie!
Dwa kwiaty zdobią wam życia pustkowie:
Nadzieja i Używanie.
Kto sobie jeden z tych dwóch kwiatów zrywa;
Niechaj nie sięga po drugi.
Ten co nie wierzy, niech świata używa;
Wierzący niech się bez uciech obywa.
Ludzkości dzieje, to ludzkości rugi.
Tyś żył nadzieją, więc dość masz zapłaty;
Wiara za szczęście ci stała.
"Dawna to prawda tej co i świat daty,
Że kto dar chwili odrzucił, – tej straty
Nie wróci mu wieczność cała. "III. BOGOWIE GRECYI.
W czas waszego na ziemi rządzenia,
Piękne bóstwa ze zmyśleń krainy,
Gdyście wiodły szczęsne pokolenia
Przez radości pogodne drożyny,
Kiedy cześć wam oddawano szczerą,
Kiedy codzień przystrajano w kwiecie
Twe ołtarze, Cypryjska Wenero,
Ach inaczej było na tym świecie!
Wtedy złote fantazyi przędziwo
Wdzięcznie z prawdą na poły się snuło;
Wszechświat zdawał się istotą żywą,
I co dziś nie czuje wówczas czuło.
Duszą człowiek obdarzał przyrodę,
By ją duszą mógł ukochać całą;
Wszystko w niej nęciło ludy młode,
Wszystko ślady bóstwa wskazywało.
W miejsce martwej tej kuli ognistej,