- promocja
Wychowanie bez wychowywania. Jak podarować dziecku wolność i wsparcie - ebook
Wychowanie bez wychowywania. Jak podarować dziecku wolność i wsparcie - ebook
To zaproszenie. Zaproszenie dla ciebie, abyś nabrał dystansu do roli rodzica i ze spokojem, może nawet przy filiżance kawy, zastanowił się nad tym, co najistotniejsze. Nad relacją ze swoim dzieckiem i z samym sobą. To dużo łatwiejsze, niż myślisz, niezwykle interesujące i bardzo ważne!
To nie jest kolejny poradnik wychowawczy perfekcyjnego rodzica. Perfekcyjni rodzice zdarzają się tak samo rzadko jak perfekcyjne dzieci. Wychowanie bez wychowywania oznacza skupienie się na relacji. Spróbuj mniej działać, ale za to być bardziej świadomym rodzicem. Nie wiesz jak?
Autorki poprowadzą cię na spotkanie z twoim wewnętrznym dzieckiem – dzięki temu być może uzmysłowisz sobie, jak wiele własnych ograniczeń przekazujesz dziecku i ile schematów wychowawczych nieświadomie powielasz. Uwolnij się od wzorców przekazanych tobie i stwórz dla swojego dziecka przestrzeń pełną miłości, akceptacji i przywiązania.
Stefanie Stahl i Julia Tomuschat nie dają ci gwarancji, że uchronisz dziecko przed wszystkimi niebezpieczeństwami tego świata, ale dają poczucie, że możesz zadbać o atmosferę, w której można swobodnie wyrażać emocje, budować swoją autonomię i poczucie własnej wartości.
Wsparcie i wolność to najlepsze, co możesz dać swojemu dziecku, ale najpierw zaopiekuj się swoim wewnętrznym dzieckiem i zatroszcz się o siebie.
Rodzicu! Jeśli jesteś gotowy, by wziąć na siebie odpowiedzialność za rodzinne relacje, dać sobie, swojej rodzinie i swojemu dziecku szansę na życie w przestrzeni pełnej miłości, akceptacji i przywiązania, przeczytaj tę książkę. Łatwiej ci będzie akceptować i zrozumieć zarówno siebie, jak i swoje dziecko (które tego właśnie potrzebuje najbardziej).
Monika Stutz-Kowalska, autorka projektu Stacja Relacja, dziennikarka, socjolożka, trenerka Fundacji FamilyLab, mama
Książka dla rodziców w dużej mierze o... rodzicach. Czyli jak zrozumieć kierujące nami mechanizmy, żeby móc wychować dziecko na szczęśliwego, ale również silnego i pewnego siebie człowieka.
Róża Kozłowska-Ilczuk, mama czwórki dzieci, @mamarokporoku
STEFANIE STAHL – psycholożka i psychoterapeutka, od lat prowadzi prywatną praktykę w Trewirze. Skupia się przede wszystkim na takich zagadnieniach jak lęk przed bliskością, wzmacnianie poczucia własnej wartości oraz praca z wewnętrznym dzieckiem. Jest autorką bestsellerowych książek, między innymi „Odkryj swoje wewnętrzne dziecko” oraz „Kochaj najlepiej, jak potrafisz!”, które zyskały uznanie milionów czytelników.
JULIA TOMUSCHAT – psycholożka, psychoterapeutka i superwizorka. W 2008 roku otworzyła prywatny gabinet „Praktyka wspierania zdrowia” w mieście Lauf an der Pegnitz. Pracuje także jako trener i psycholog zdrowia dla różnych przedsiębiorstw, pomaga pracownikom w wielu obszarach: w rozwoju osobistym, kształtowaniu liderów czy budowaniu zespołów.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8135-973-3 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pragnieniem wszystkich rodziców jest wychowanie szczęśliwych dzieci, które kiedyś staną się dorosłymi osobami radzącymi sobie z życiem. Chcą oni dać im poczucie rodzinnego ciepła, które przetrwa przez całe życie – stworzyć gniazdo rodzinne, z którego samodzielnie wyfruną. Choć większość rodziców ma jasno wyznaczone cele, to prowadząca do nich droga bywa niekiedy niebezpieczna, kręta i pełna przeszkód.
Co możemy zrobić, żeby obowiązki rodzicielskie nie wywoływały w nas złości? Jak kochać własne dziecko – nawet jeśli zachowuje się ono inaczej lub jest inne, niż byśmy tego chcieli? Czy można kochać dziecko za mocno? Jak należy wytyczać granice? Kiedy musimy sobie odpuścić? Czego potrzebują dzieci, aby tworzyć więzi w dorosłym życiu? Jakie są najgorsze błędy popełniane w relacji rodzice–dziecko? Jak ich unikam? Co muszę zrobić, żeby moje dziecko było jak najszczęśliwsze? Jak mogę naprawić popełnione błędy? Co mogę zrobić, żeby lepiej radzić sobie w roli ojca lub matki?
To kilka z wielu pytań, które podczas naszych warsztatów zadają nam zaangażowane i zaangażowani, nieraz zatroskane matki i zatroskani ojcowie.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że tak różnorodne pytania wymagają bardzo obszernych odpowiedzi. W rzeczywistości nie jest to tak skomplikowane. ODPOWIEDZI na wszystkie te pytania oraz rozwiązania wszystkich tych problemów znajdziemy, gdy przyjrzymy się dokładnie TRZEM PODSTAWOWYM POTRZEBOM PSYCHOLOGICZNYM człowieka.
TRZY PODSTAWOWE POTRZEBY PSYCHOLOGICZNE
1. Nasza potrzeba WIĘZI. Potrzebujemy międzyludzkich relacji, kontaktu z innymi ludźmi i ze wspólnotą, aby przetrwać. Ta zasada dotyczy tak samo dzieci, jak i dorosłych. Umiejętność, jaką musimy w sobie ukształtować, żeby zaspokoić tę potrzebę, nazywa się umiejętnością adaptacyjną.
2. Nasza potrzeba AUTONOMII. Oprócz umiejętności adaptacyjnej potrzebujemy także umiejętności zachowania autonomii, która pozwala nam samodzielnie żyć oraz iść własną drogą. Aby ta potrzeba została zaspokojona, najważniejszym warunkiem jest posiadanie zdolności wyznaczania swoich granic.
3. Nasza potrzeba WŁASNEJ WARTOŚCI. Każdy człowiek ma głęboką potrzebę poczucia, że jest wartościowy i akceptowany. Pozytywne poczucie własnej wartości daje nam siłę i wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, ma też ogromny wpływ na satysfakcję życiową.
Więź, autonomię i poczucie własnej wartości można nazwać elementami składowymi naszej psychiki. Tak jak każdy dom jest zbudowany z fundamentów, ścian i dachu, tak psychika człowieka zbudowana jest z tych trzech podstawowych potrzeb. Jednocześnie nie tworzą one statycznej konstrukcji, lecz pozostają raczej w ciągłym procesie. Wszystkie trzy podstawowe potrzeby oddziałują na siebie w ścisłych interakcjach. Przez całe życie koncentrujemy się na dbaniu o nasze relacje z innymi ludźmi (więź) i równocześnie na przeforsowywaniu swoich interesów i pragnień (autonomia). Jeśli uda się nam zarówno jedno, jak i drugie, zyskujemy pozytywny wpływ na nasze poczucie wartości. Tym samym te podstawowe potrzeby psychologiczne w niezwykle ogromnej mierze kształtują naszą osobowość, nasze relacje, a w końcu nasz cały świat. Cały świat – to wcale nie za dużo powiedziane. Osoby, którym udaje się zachować w życiu odpowiednią równowagę między więzią a autonomią, nie mają potrzeby umniejszania wartości innych i ich wykluczania, aby mieć lepsze samopoczucie. W relacjach społecznych takich „dojrzałych” osobowości automatycznie pojawia się więcej życzliwości i jednocześnie więcej wolności.
Ta wiedza pozwala nam lepiej zrozumieć siebie i równocześnie stworzyć solidny fundament dla naszych relacji z dziećmi. Jeśli pojmiemy istotność trzech podstawowych zasad psychologicznych i weźmiemy je sobie do serca, to stanie się jasne, na czym polega zdrowa relacja między rodzicami a dzieckiem, a tym samym mądre wychowanie. Wtedy można zostawić za sobą niezliczone wątpliwości i pytania związane z „prawidłowym” wychowaniem i z ufnością podarować dzieciom wszystko, czego potrzebują do życia: CIEPŁY DOM RODZINNY, KTÓRY DA IM WSPARCIE I WOLNOŚĆ. Jeśli uwzględnimy te trzy zasady, wychowywanie dzieci stanie się o wiele łatwiejsze. We wszystkich obszarach życia wszelkie pozornie złożone struktury dają się ostatecznie sprowadzić do potrzeb więzi, autonomii i własnej wartości. Jeśli się pozna i zrozumie te elementy, zyska się nową perspektywę, która będzie jednocześnie pogłębiona i czytelna.
KIM JESTEŚMY
Zanim przejdziemy dalej, chcemy się przedstawić: STEFANIE STAHL i JULIA TOMUSCHAT. Poznałyśmy się trzydzieści lat temu przy automacie do kawy przed salą wykładową na uniwersytecie w Trewirze. Od tamtego czasu przyjaźnimy się. Razem ukończyłyśmy studia psychologiczne i potem nadal utrzymywałyśmy ze sobą kontakt, choć wyjechałyśmy do różnych regionów Niemiec. Od około ośmiu lat pomagamy uczestniczkom i uczestnikom naszych warsztatów oraz naszym klientom w rozwijaniu umiejętności interpersonalnych. Jako SPECJALISTKI ZAJMUJĄCE SIĘ RELACJAMI postanowiłyśmy, aby w końcu naszą wiedzę i nasze doświadczenia odnieść do obszaru rodzicielstwa i kwestii wychowywania dzieci. Stało się tak nie tylko dlatego, że Julia ma dwójkę nastoletnich dzieci, lecz przede wszystkim dlatego, że wciąż prosili nas o to rodzice. Szczególne podziękowania chcemy złożyć w tym miejscu naszej przyjaciółce, psychoterapeutce Helenie Muser. Gdy pisałyśmy tę książkę, wspierała nas swoją specjalistyczną wiedzą na temat psychologii dziecięcej. Dziękujemy także naszej lektorce Caroli Kleinschmidt za jej wspaniałą pracę.
Jeszcze jedna uwaga – pewna nasza przyjaciółka powiedziała kiedyś: „Nie czytam książek, w których autor zwraca się do mnie na »ty«”. Uważała, że między autorem a czytelnikiem powinien zostać zachowany pewien dystans. Pod tym względem mamy inne zdanie. Bardzo zależy nam na zbudowaniu mostu, który połączy nas z czytelnikami. Ponadto stwierdziłyśmy, że większość rodziców tak czy inaczej jest ze sobą na ty, bez znaczenia, czy spotykają się na placu zabaw czy na szkolnej wywiadówce. Wydaje się, że w tym środowisku to naturalna forma zwracania się do siebie. W pełni to akceptujemy, dlatego na kolejnych stronach będziemy się zwracać do czytelnika per ty.
W tej książce pragniemy wystosować zaproszenie. Zaproszenie dla ciebie, abyś zdystansował się nieco wobec roli rodzica i ze spokojem, może przy filiżance cappuccino, zastanowił się nad swoją najważniejszą relacją: z dzieckiem lub dziećmi. To relacja, która na pewno wiąże się dla ciebie z największym szczęściem, najgłębszą troską i niekiedy ze skrajnym wysiłkiem. Nie masz zatem przed sobą poradnika wychowawczego, lecz czytasz PORADNIK DOTYCZĄCY RELACJI, a ściślej mówiąc, dotyczący relacji między rodzicem a dzieckiem.
Podsumowując, głównym przesłaniem książki jest „Dać wsparcie i dać wolność”. To umiejętności, które są potrzebne w wychowywaniu dzieci, aby obdarzyć je miłością pozwalającą im rozwinąć skrzydła oraz dać im siłę i odwagę do dalszego życia.
Niniejsza książka nie jest zatem typowym poradnikiem wychowawczym, dlatego nie będziemy cię obciążać typowymi poradami związanymi z wychowaniem. Jesteśmy przekonane, że w obecnych czasach matki i ojcowie tak czy inaczej dokonują niezwykłych czynów. W związku z tym ani dzieciom, ani rodzicom nie przyda się ciągłe zwiększanie presji doskonałości i wywoływanie w tych ostatnich wyrzutów sumienia. Perfekcyjni rodzice zdarzają się tak samo rzadko jak perfekcyjne dzieci. „WYCHOWANIE BEZ WYCHOWYWANIA” oznacza w pierwszej kolejności zwrócenie szczególnej uwagi na relacje z dziećmi oraz z samym sobą. To dużo łatwiejsze, niż myślisz, niezwykle interesujące i nawet przyjemne. Obiecujemy ci, że w trakcie lektury doznasz wielu efektów aha! i że nigdy nie będziemy ci grozić palcem. Ostatecznie podstawową zasadą w tworzeniu pozytywnej relacji między rodzicami a dzieckiem jest MNIEJ DZIAŁAĆ, ale za to BYĆ BARDZIEJ ŚWIADOMYM. Dzięki temu będziemy dobrze wiedzieć, czego naprawdę potrzebują nasze córki i nasi synowie. Wtedy dużo łatwiej jest im to dać.
GDYBY TO BYŁO TAKIE PROSTE
Oczywiście wszyscy rodzice chcą od pierwszego dnia z całego serca pokochać dziecko, a potem wszystko jakoś się potoczy. Pragną, aby dziecko wyrosło na szczęśliwą i umiejącą budować relacje osobę. I rzeczywiście umiejętność rodziców polegająca na zaakceptowaniu i kochaniu dziecka takim, jakie ono jest, to podstawowy warunek kształtowania się niezależnej osobowości dziecka, tworzenia się jego wewnętrznej siły i poczucia satysfakcji. Niestety prosto brzmiące „kochamy się” w praktyce okazuje się niekiedy wielkim wyzwaniem. Mimo że tego nie chcemy, w procesie wychowania często nie podążamy za własnymi wyobrażeniami, lecz przekazujemy doświadczenia z naszego dzieciństwa, jakbyśmy byli przez nie zdalnie sterowani.
Ilustruje to następujący przykład: Susanne siedzi przy kuchennym stole ze swoją ośmioletnią córką Marie i uczy ją tabliczki mnożenia do stu. W podświadomości matka czuje niepokój, ponieważ musi jeszcze przeprowadzić ważną rozmowę telefoniczną. Gdy Marie po raz piąty nie wie, że siedem razy osiem to pięćdziesiąt sześć, zirytowana Susanne mówi do dziecka: „Jesteś głupia jak but”. Ledwie wypowiedziała te słowa, bardzo się przestraszyła. Dokładnie w taki sam sposób obrażał ją ojciec.
Prawie każdy to zna: nigdy nie chcemy być tacy jak nasi rodzice. Nagle jednak stoimy w przedpokoju lub w salonie i wykrzykujemy te same słowa, które kiedyś wykrzykiwali do nas ojciec lub matka.
Jak to możliwe, że jak automaty powtarzamy identyczne słowa, które wcześniej słyszeliśmy od ojca lub matki? Tutaj wchodzi w grę zjawisko przekazu transgeneracyjnego. Mówiąc potocznym językiem, nadal tkwimy w dawnym filmie. Naśladujemy zachowania rodziców. Oni byli naszym wzorem rodzicielstwa i odcisnęło to na nas tak głębokie piętno, że postępujemy dokładnie tak samo, chociaż twardo sobie postanowiliśmy nigdy nie być tacy jak rodzice. Często nawet tworzymy sobie antyideał i drobiazgowo się go trzymamy, starając się wszystko robić po swojemu. Kiedy jednak jesteśmy zestresowani, dopadają nas wpojone przekonania i traktujemy nasze dzieci tak, jak nigdy tego nie chcieliśmy robić. Niszczymy nasz ideał wychowawczy i na przykład wyzywamy je, mimo że w żadnym wypadku nie chcieliśmy ich wyzywać. Mamy wrażenie, że nasza wola postępowania inaczej, niż postępowali rodzice, jest za słaba. I wcale się nie mylimy. Doskonałym symbolem pozwalającym zrozumieć ograniczoność woli, jest jeździec na słoniu. Jeździec, czyli nasza wola, wprawdzie siedzi na grzbiecie słonia i trzyma wodze w dłoniach, jeśli jednak ważące pięć tysięcy kilogramów zwierzę czegoś nie chce, jeździec nie ma żadnych szans na przeforsowanie swojej woli. Słoń symbolizuje nasze emocjonalne i częściowo nieświadome procesy psychiczne, na które silny wpływ miały doświadczenia z dzieciństwa.
UCZENIE SIĘ W PODWÓJNEJ STRUKTURZE
Na nasze doświadczenia z rodzicami oddziaływało swego rodzaju podwójne przeżywanie. Można powiedzieć, że jednocześnie poznajemy dwie strony medalu: z jednej strony jesteśmy „ofiarami” lub, wyrażając się neutralnie, „odbiorcami” starań wychowawczych naszych rodziców. Z drugiej uczymy się, jak stać się „sprawcą” lub „wykonawcą wychowania”, ponieważ rodzice siłą rzeczy stają się dla nas wzorcem, gdy sami mamy dzieci. Na przykład jako dziecko odczuwamy, jak źle jest być wyzywanym przez rodziców, gdy nas porządnie ochrzaniają. Mimo to w takiej sytuacji, chcąc nie chcąc, na ich przykładzie uczymy się „sztuki” wyzywania. Oba doświadczenia zapisują się w naszej psychice. Proces uczenia się odbywa się zatem nieświadomie i w podwójnej strukturze. Jako dziecko jesteśmy odbiorcami przekazu wychowawczego wysyłanego przez naszych rodziców, a zarazem uczymy się od nich, jak odgrywać rolę rodzica. Dzieci nie potrafią się obronić przed takim podwójnym przekazem. Rodzice są ich wszechświatem, pierwsi mają na nie wpływ i pierwsi je kochają. Chociaż w pewnym momencie z pełną świadomością zdecydujemy: „NIGDY nie będę postępował tak, jak moi rodzice”, nasz plan udaje się urzeczywistnić tylko przez jakiś czas. Gdy czujemy presję lub znajdujemy się w szczególnie stresującej sytuacji, ulegamy wyuczonym wzorcom. Chociaż stawiamy opór, to podwójne ukształtowanie jest w nas zakorzenione i wciąż wybija się na powierzchnię. Zdarza się także, że mając mocne postanowienie, aby nie postępować tak, jak nasi rodzice, wpadamy w skrajną przeciwność i zaczynamy przesadzać. Przykładowo: jeśli w domu czuliśmy się zaniedbywani, mamy skłonność do nadopiekuńczości wobec dziecka.
Właśnie dlatego głębsza analiza własnej historii pozwoli się nam uwolnić i trwale przełamać przekazywanie niekorzystnych wzorców rodzinnych.
A przecież dzieciństwo nie musi być aż tak złe. Większość ludzi przeżyła ze swoimi rodzicami piękne chwile, jakie chciałaby dać także swoim dzieciom. Każdy niesie ze sobą mniejszy czy większy bagaż negatywnych doświadczeń z dzieciństwa, które nas ukształtowały. Nie ma bowiem idealnych rodziców. A nawet gdyby tacy istnieli, wcale nie byłoby fajnie. Kto chce mieć perfekcyjnych rodziców?
Każdy z nas posiada cechy ukształtowane w dzieciństwie, które nie wychodzą nam na dobre. Im lepiej uświadomimy sobie istnienie tych problematycznych przekonań, tym mniejsze stanie się ryzyko przekazania ich dzieciom. Obserwujemy to za każdym razem u naszych klientów, którzy mają na tyle odwagi, by skonfrontować się z własnymi życiorysami, i w ten sposób otwierają drogę dla swoich dzieci, umożliwiając im zdobycie lepszych doświadczeń. Poza tym twoje dziecko różni się od dziecka, którym ty kiedyś byłeś. Może potrzebuje zupełnie czegoś innego, niż ci się wydawało ważne w dzieciństwie. Może potrzebuje więcej uwagi, więcej wolności lub więcej granic. Umiejętności dostrzeżenia tych potrzeb, akceptowania i zrozumienia osobowości dziecka zdobędziesz pod warunkiem, że rozpoznasz automatyczne działania i przekonania wpojone ci przez rodzinę, a następnie się z nimi rozprawisz.FUNDAMENTY ŻYCIA:
WIĘŹ I AUTONOMIA
Czy tego chcesz, czy nie, czy to twój wybór, czy nie, czy się tego spodziewałeś, czy też nie – z dniem spłodzenia dziecka, najpóźniej z dniem jego narodzin, nawiązujesz relację. Gdy tylko niemowlę pojawi się na świecie, ponosisz odpowiedzialność rodzicielską za małego człowieka. Zostając matką lub ojcem, nie musimy zdawać egzaminu na wychowanie dziecka. Nikt nie sprawdza, czy się nadajemy do spełnienia zadania, jakim jest przygotowanie dzieci do dorosłego życia. Po prostu się je wychowuje tak, jak się potrafi, i w wielu przypadkach udaje się to naprawdę dobrze.
To intuicyjne działanie otwiera furtkę naszym nieświadomym programom i wzorcom zachowania. Nie należy lekceważyć mocy, z jaką doświadczenia życiowe kształtują nasze – i tym samym naszych dzieci – postrzeganie rzeczywistości. Dawne doświadczenia w obszarze relacji z rodzicami są niczym kalka, przez którą kopiujemy wszystkie inne relacje w naszym życiu. Wraz z ich dobrymi i gorszymi aspektami. Najczęściej proces ten przebiega zupełnie nieświadomie. Jeśli w dzieciństwie nauczyliśmy się zawsze zachowywać ostrożność, ponieważ w innym razie coś się nam mogło stać, to ten ukryty lęk egzystencjalny z dużym prawdopodobieństwem przekażemy naszym dzieciom. Im głębszą wiedzę będziemy posiadać na temat czynników, które nas ukształtowały, z tym większą łatwością podejmiemy niezależną decyzję, co jest według nas właściwe, a co nie. Można powiedzieć, że wówczas przestajemy być niewolnikami nieświadomie wyuczonych wzorców zachowań i nastawień, a w zamian podejmujemy decyzje zgodnie z własną wolą.
Czymś oczywistym jest wychodzenie z założenia, że powinniśmy intuicyjnie wiedzieć, jak wychować małego człowieka, i dlatego tak często mówimy o rodzicielskiej intuicji.
Aby proces wychowania mógł być bardziej niezależny, skuteczniejszy i spokojniejszy, należy jeszcze raz dokładnie się przyjrzeć głównym filarom, na których opiera się zdolność tworzenia relacji. Dwie najważniejsze podstawowe potrzeby w naszym życiu to:
- potrzeba PRZYNALEŻNOŚCI–WIĘZI z jednej strony,
- potrzeba AUTONOMII–NIEZALEŻNOŚCI z drugiej.
W początkowej fazie naszego życia stopień zaspokojenia tych potrzeb zależy przede wszystkim od najbliższych nam osób – przeważnie są to nasi rodzice.
Sposób, w jaki nas traktują, pozostawia głębokie ślady w naszej psychice. Człowiek przychodzi bowiem na świat z nie w pełni rozwiniętym mózgiem. W okresie pierwszych sześciu lat życia następuje jego gwałtowny rozwój. Proces ten przebiega w ścisłym wzajemnym oddziaływaniu z otoczeniem. Wszystko, czego się nauczyliśmy w tym czasie, zapisuje się w strukturach mózgowych. Nasze neurony łączą się, tworząc ogromne autostrady danych, kształtują się podstawowe wzorce zachowania, czucia i myślenia. Pierwsze doświadczenia relacji z naszymi rodzicami programują nasz mózg w obszarze tworzenia więzi. Z tego względu początkowe lata życia odciskają tak szczególne piętno na całej naszej egzystencji. W pierwszych dwóch latach zdobywamy tak zwaną PODSTAWOWĄ UFNOŚĆ. Osoby z dobrze ukształtowaną podstawową ufnością potrafią zaufać sobie i okazują ufność innym. W relacji z najbliższymi im osobami nauczyły się, że więź i autonomia mogą z powodzeniem istnieć obok siebie. Ta pewność jest głęboko zakorzeniona w ich psychice i daje im poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa oraz wiary w siebie.
Ludzie potrzebują do przetrwania zarówno więzi, jak i samodzielności. W równym stopniu dotyczy to ojców, matek i dzieci.
W pierwszych dwóch latach życia relacja z rodzicami jest silnie powiązana z cielesnością. Rodzice przewijają, noszą na rękach, kąpią, ubierają, karmią i przytulają malucha. W związku z tym dzięki ciału i za jego pośrednictwem jako dzieci dowiadujemy się, czy jesteśmy akceptowani i kochani. Dlatego podstawowa ufność jest zapamiętywana nie tylko w psychice, lecz także jako głębokie wrażenie cielesne, jako uczucie, które można wyrazić słowami: „Jestem w porządku! Jestem akceptowany!”.
Na początkowym etapie rozwoju więź bezwzględnie wysuwa się na plan pierwszy. W łonie matki dziecko jest całkowicie z nią związane i nie ma żadnej autonomii. Potem przychodzi na świat i przecinana jest pępowina. Jeśli w tym nowym świecie nie znajdziemy bliskiej osoby, która się nad nami zlituje, umrzemy.
Potrzeba więzi to psychiczna podstawowa potrzeba egzystencjalna, która jest głęboko zakorzeniona w genach.
Nie przychodzimy na świat wyłącznie z wrodzonym pragnieniem więzi, lecz także z wrodzoną POTRZEBĄ EKSPLORACJI. Chcemy się stać samodzielnymi osobami. Małe dzieci są niesamowicie dumne, kiedy uda się im coś zrobić bez pomocy mamy lub taty. Okrzyk „Ja sam!” u wielu dzieci należy do wczesnego słownictwa.
Nasz rozwój zmierza zatem do tego, aby zdobywać coraz więcej umiejętności tworzenia więzi i równocześnie zwiększać samodzielność i autonomię. Na początku niemowlę jest całkowicie uzależnione od opieki innych, a jedyną autonomiczną czynnością, jaką potrafi wykonywać, jest krzyk. Wyobraźmy sobie, jak głębokie jest doświadczenie bezsilności i przerażającego poczucia opuszczenia u niemowlęcia, gdy reakcja na jego krzyk jest rzadka lub pełna gniewu.
Na dalszych etapach rozwoju małe dziecko zdobywa coraz więcej autonomii: uczy się raczkować, chodzić, mówić, jego umiejętności rozwijają się, aż w końcu, gdy wszystko przebiegnie bez zakłóceń, jako młody dorosły daje sobie radę bez rodziców. Równolegle kształtuje się jego umiejętność tworzenia więzi. Najpierw niemowlęta łączy z rodzicami, zwłaszcza z matką, więź symbiotyczna. Potem na horyzoncie pojawiają się rodzeństwo oraz inni krewni. Na etapie przedszkola i szkoły ramy relacyjne dziecka coraz bardziej się rozszerzają, wskutek czego stopniowo uczy się ono tworzenia różnorodnych rodzajów więzi. Zazwyczaj w okresie dojrzewania zaczynają się pierwsze doświadczenia miłości.
Wskutek zaniedbania i agresji już w pierwszych tygodniach życia w mózgu niemowlęcia zapadają w pamięć traumatyczne doświadczenia opuszczenia, lęku i bezsilności.
Więź i autonomia krzyżują się ze sobą i są dwiema stronami jednego medalu. Kiedy na przykład dziecko jest zaniedbywane i nie tworzy bezpiecznej relacji z rodzicami, wtedy zaburzony zostaje także rozwój autonomii. Może się zdarzyć, że będzie nadmiernie przywiązane do innych osób, ponieważ wciąż będzie się bało utraty więzi. Niektóre dzieci, które nie doświadczyły bezpiecznej relacji, nie potrafią prawidłowo oszacować ryzyka w swoich dążeniach autonomicznych. Narażają się na niebezpieczeństwo i ulegają wypadkom. Małe dziecko zazwyczaj jeszcze raz ogląda się za rodzicami, zanim samo gdzieś wyruszy. W jego spojrzeniu kryje się pytanie: „Czy wszystko jest w porządku?”. Jeśli najbliższa osoba nie interweniuje, to dziecko wie: „Można ruszać w drogę”. Zaniedbywanym dzieciom brakuje takiej asekuracji, wskutek czego także w późniejszym czasie nie potrafią dobrze ocenić ryzyka. Więź stanowi fundament całości – jeśli zaczyna się on chwiać, chwieje się wszystko, co na nim stoi. Dlatego dziecko pozbawione opieki nie tylko będzie odczuwać deficyt więzi, lecz nie doświadczy zdrowego rozwoju autonomii. Może się stać osobą, która jest nadmiernie autonomiczna, która prawdopodobnie nikomu nie ufa i przywiązuje dużą wagę do radzenia sobie bez pomocy innych. W odwrotnej sytuacji stanie się osobą o zbyt małej autonomii, czyli kimś, kto wciąż potrzebuje innych, którzy podejmą decyzję za nią i, mówiąc przenośnie, „wezmą ją za rękę i przeprowadzą przez życie”.
W naszej książce zamierzamy naświetlić poruszoną już kwestię tej subtelnej równowagi między więzią a autonomią oraz dokładnie wyjaśnić wzajemne oddziaływania egzystencjalne. Ponadto chcemy ci pokazać, jak możesz utrzymać właściwy balans między więzią a autonomią na polu twoich relacji oraz tak na niego wpływać, aby twoje dzieci również potrafiły go zachować.
DZIECI ROBIĄ WSZYSTKO,
ABY BYĆ KOCHANE
Nietrudno sobie wyobrazić, że w długim procesie wychowywania coś się może nie powieść we wzajemnych stosunkach rodziców z dziećmi. Niektórzy rodzice są nadmiernie obciążeni i nie potrafią zapewnić dziecku opieki i troski, jakich ono potrzebuje. Wskutek tego nie zaspokajają dostatecznie jego pragnienia więzi. W takim przypadku będzie się ono starało przypodobać się rodzicom, chcąc zyskać ich akceptację lub przynajmniej uniknąć kary. Dzieci są zależne od rodziców i zrobią wszystko, aby ci je kochali.
Jeśli dla rodziców – obojętnie z jakiego powodu – zbyt dużym wyzwaniem okazuje się zapewnienie dziecku bezpiecznego poczucia więzi, wtedy przejmuje ono odpowiedzialność za udaną relację z rodzicami.
Proces ten zaczyna się już na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Na podstawie poruszających badań przeprowadzonych nad półtoramiesięcznymi niemowlętami stwierdzono, że starały się one zadowolić matki. Na potrzeby badań nagrano zachowania kobiet z zaburzeniami więzi, które przebywały ze swoimi nowo narodzonymi dziećmi. Podczas analizowania filmów zaobserwowano, że noworodki uśmiechały się do matek, gdy te na nie patrzyły. Jeśli matki spoglądały w inną stronę, twarze dzieci wyrażały zagubienie i sprawiały wrażenie zastygłych. Oznacza to, że na głębokim, intuicyjnym poziomie niemowlęta uświadamiały sobie: „Muszę zadbać o dobry humor mamy, inaczej będzie ze mną źle”. Najwyraźniej odczuwały, że chodzi tutaj o śmierć i życie. Okazuje się zatem, że już sześciotygodniowe niemowlę przejmuje odpowiedzialność za dobre relacje z matką.
Niektórym rodzicom udaje się natomiast bardzo dobrze zaspokoić potrzebę więzi u dziecka, lecz z trudem przychodzi im oddalenie się od niego. Najlepiej się czują, gdy znajduje się ono w ich pobliżu. Część robi tak, martwiąc się, żeby nic się mu nie przydarzyło. Otacza je nadmierną opiekuńczością i tworzy zbyt silną więź.
_Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji_