- W empik go
Wycieczka na wieś - ebook
Wycieczka na wieś - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 158 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pan Dufour powoził sam wózkiem pożyczonym od mleczarza. Dwukołowy wehikuł był bardzo czysty; wznosił się nad nim daszek, wsparty na czterech żelaznych prętach, do których były przymocowane firanki, w tej chwili podniesione, aby można było widzieć krajobraz. Tylko tylna firanka powiewała na wietrze jak sztandar. Solenizantka siedziała obok małżonka w jedwabnej sukni koloru wiśniowego. Za nimi, na tylnym siedzeniu, ulokowała się babka i młoda dziewczyna. Widać jeszcze było żółte włosy chłopca, który w braku siedzenia wyciągnął się wprost na dnie wózka, ukazując tylko głowę.
Minąwszy Pola Elizejskie i fortyfikacje u bramy Maillot zaczęli się przyglądać okolicy.
Gdy dojechali do mostu w Neuvilly, Dufour wykrzyknął: – Nareszcie wieś! – a na ten sygnał żona jego roztkliwiła się pięknem przyrody.
Na zbiegu alej w Courbevoire przejęła ich podziwem daleka perspektywa krajobrazu. Po prawej stronie wznosiła się w oddali wieża w Argenteuil; poniżej widniały strzelnice w Samnois i Orgemont. Po stronie lewej akwedukt z Marły rysował się na czystym, rannym niebie nieco dalej taras Saint-Germain; naprzeciwko zaś, na skraju łańcucha gór, świeżo rozkopana ziemia wskazywała nową fortecę Cormeilles. Całkiem w głębi, daleko ponad równinami i wioskami majaczyła ciemna zieleń lasów.
Słońce zaczynało już prażyć twarze jadących; kurz ustawicznie zasypywał oczy, a po obydwu stronach drogi rozścielała się wieś rozpaczliwie naga, brudna i cuchnąca jakby ją stoczył trąd, niszcząc nawet domostwa – szkielety opuszczonych i zapadłych budynków lub chat niedokończonych z powodu braku pieniędzy sterczały tu i ówdzie czterema ścianami bez dachów.
Gdzieniegdzie wystrzelały z jałowej ziemi wysokie kominy fabryczne – jedyna roślinność tych cuchnących, pól, gdzie wiosenny wietrzyk rozprowadzał woń nafty i łupku w połączeniu z innym odorem, jeszcze mniej przyjemnym.
Po raz drugi na koniec przebyli Sekwanę i niewymowny zachwyt ogarnął ich na moście. Rzeka migotała i lśniła; ponad jej taflą unosiła się lekka mgła, którą rozpraszało słońce; wycieczkowicze czuli słodki spokój i świeżość, mogąc nareszcie odetchnąć czystym powietrzem, nie zawierającym czarnych dymów fabrycznych, ani wyziewów śmietników.
Jakiś przechodzień wymienił nazwę wsi: Beons.
Wózek przystanął i Dofour zaczął odczytywać zachęcający szyld: Restauracja Poulin, śniadania, obiady i kolacje, gabinety, altany, huśtawki.
– No co, pani Dufour, czy ci to odpowiada? Zdecydujesz się nareszcie?
Żona z kolei przeczytała: – Restauracja Poulin, śniadania, obiady i kolacje, gabinety, altany, huśtawki. Następnie zaczęła powoli oglądać dom.