Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wypadki poznańskie z roku 1848 opisane przez Jędrzeja Moraczewskiego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wypadki poznańskie z roku 1848 opisane przez Jędrzeja Moraczewskiego - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 324 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I.

Dzie­je pol­skie roz­wi­ja­ły się cią­gle na za­sa­dzie czy­sto re­pu­bli­kanc­kiej: do­pie­ro w kon­sty­tu­cyi 3go maja r. 1791. chcia­no usta­lić mo­nar­chią dzie­dzicz­ną; uwa­ża­no to za ko­niecz­ność cza­su i śro­dek ura­to­wa­nia kra­ju od ostat­nie­go roz­bio­ru, co ato­li nie­tyl­ko się nie dało po­wstrzy­mać, ale tem śpiesz­niej na­de­szło. Po­la­cy od ostat­nie­go roz­bio­ru pod Mo­skwą, Au­stryą i Pru­sa­mi nie­otrzą­sa­li się z no­we­go swe­go po­pę­du, ale zo­sta­wa­li co­raz sil­niej­sze­mi mo­nar­chi­sta­mi. Pa­no­wa­nie Na­po­le­ona nad Eu­ro­pą i jego zwierzch­ni­cze rzą­dy nad księ­stwem war­szaw­skiem, wzmoc­ni­ły w Po­la­kach ten po­ciąg do cu­dzo­ziem­skiej za­sa­dy rzą­do­wej. Nie­my­śla­no nad róż­ni­cą po­mię­dzy daw­nym kró­lem obie­ra­nym a kró­lem dzie­dzicz­nym, i rząd księ­stwa war­szaw­skie­go fran­cuz­ko-pol­ski zda­wał się być zu­peł­nie na­ro­do­wym. Od­cho­dził od da­le­ko na bok od re­pu­bli­ka­ni­zmu, ale niósł ze sobą wol­ność, bo wy­szedł z ogło­sze­nia praw czło­wie­ka i oby­wa­te­la w re­wo­lu­cyi fran­cuz­kiej i dla tego w ma­łej czą­st­ce Pol­ski, to jest w księ­stwie war­szaw­skiem wy­swo­bo­dził chło­pa z pod­dań­stwa, to jest nie­wo­li chrze­ściań­skiej, w któ­rej czło­wiek był jesz­cze przed­mio­tem wła­sno­ści, jak u po­ga­nów, lecz już nie­mógł być bez grze­chu i wy­rzu­tów su­mie­nia za­bi­tym, ani też od­dziel­nie od grun­tu alie­no­wa­nym, lubo obok grun­tu by­wał sprze­da­wa­ny ta­nio czy dro­go, w mia­rę oko­licz­no­ści.

Od utwo­rze­nia kró­le­stwa na kon­gre­sie wie­deń­skim r. 1815., duch wła­ści­wy pol­ski roz­wi­jał się w mniej­szej jesz­cze czą­st­ce daw­nej Pol­ski, bo tyl­ko w Kon­gre­sów­ce po­mię­dzy Nie­mnem i Pro­sną, Bu­giem a Drwę­cą; nie­moż­na ato­li po­wie­dzieć, że szedł sil­nie ku po­stę­po­wi, bo o oświa­tę ubo­gie­go ludu, o po­lep­sze­nie jego losu nie dali się sta­rać Mo­ska­le.

Na Li­twie i in­nych wschod­nich czę­ściach pod­dań­stwo na­bie­ra­ło po­tę­gi przez wią­za­nie się z pier­wiast­kiem de­spo­tycz­ne­go wschod­nie­go ko­ścio­ła i ta­tar­sko-mo­skiew­skim; w Ga­li­cyi przy roz­rzu­co­nych od r. 1772. po­mię­dzy szlach­tę ty­tu­łach hra­biów i ba­ro­nów, oraz urzę­dach na dwo­rze ce­sar­skim i pod­dań­stwo ka­mie­nia­ło w daw­nej po­sta­ci, bo ono wy­szło z feu­da­li­zmu, a rząd au­stry­ac­ki, naj­le­piej umiał za­krze­wiać feu­da­lizm.

Pru­sa­cy ode­rwaw­szy od czę­ści księ­stwa war­szaw­skie­go jesz­cze część do Prus za­chod­nich, utwo­rzy­li księ­stwo Po­znań­skie. Pru­sy w ogó­le nie były na­ro­dem, ale pań­stwem, któ­re za pier­wia­stek ży­wot­ny przy­bra­ło ab­so­lu­tyzm wschod­niej Eu­ro­py, a obok tego po­ło­ży­ło so­bie za cel roz­wi­ja­nie sto­sun­ków po­mię­dzy masą lud­no­ści, w myśl uzna­ną we Fran­cyi przez ogło­sze­nie praw czło­wie­ka i oby­wa­te­la. W Pru­sach sta­ra­no się Po­la­ka za­mie­nić w Niem­ca, ale to zwol­na i zra­zu tak chy­tre­mi spo­so­ba­mi, że ich uczuć było trud­no. Szlach­ta pol­ska wzmac­nia­ła swe­go no­we­go du­cha mo­nar­chicz­ne­go, ale jej sto­sun­ki wzglę­dem ludu, wzglę­dem chło­pów przy­bie­ra­ły co­raz de­mo­kra­tycz­niej­szą po­stać. Chłop księ­stwa po­znań­skie­go, zna­lazł sil­ną pro­tek­cyą u sądu prze­ciw spo­nie­wie­ra­niu swej oso­by i swe­go domu. Chło­pi po­sia­da­ją­cy role i od­ra­bia­ją­cy pańsz­czy­znę, zo­sta­li przez usta­wę ze szko­dą wła­ści­cie­li, a wiel­kim po­ło­wem dyet i kosz­tów, tak na kie­szeń urzęd­ni­ków, jak skarb kró­lew­ski, wła­ści­cie­la­mi grun­tów, by­dła, sprzę­tów, na­rzę­dzi go­spo­dar­czych, któ­re były daw­niej wła­sno­ścią dwo­rów, a w miej­sce pańsz­czy­zny na­ło­żo­no im obo­wią­zek, tyl­ko pła­ce­nia co­rocz­nie mier­ne­go czyn­szu. Pru­sy kła­dły wcze­śnie wagę na po­tę­gę du­cho­wą ludu i za­kła­da­ły sta­ran­nie szkół­ki wiej­skie, w któ­rych lud znacz­nie roz­prze­strze­niał swe po­ję­cia. Obo­wią­zek trzy­let­niej służ­by w woj­sku cią­żą­cy na każ­dym miesz­kań­cu, był po­wo­dem, że wie­le mło­dzie­ży wie­śnia­czej księ­stwa Po­znań­skie­go prze­bie­ga­ło całe Niem­cy aż do Renu i znacz­nie roz­prze­strze­ni­ło swój po­gląd na świat. Byt ma­te­ry­al­ny ludu pol­skie­go za­kwit­nął w księ­stwie Po­znań­skiem i są­dzi­li Pru­sa­cy, że lud od­dał im w za­mian du­szę, a z nią na­ro­do­wość pol­ską.

Kie­dy w r. 1830. wy­buch­nę­ła re­wo­lu­cya li­sto­pa­do­wa w War­sza­wie, po wszyst­kich kra­jach daw­nej Pol­ski od­świe­ży­ła się myśl sta­ro­żyt­ney nie­pod­le­gło­ści, ale zmię­sza­ne po­ję­cia sta­ro­pol­skie z po­ję­cia­mi fran­cuz­kiej naj­pierw­szej re­wo­lu­cyi, cza­sów na­po­le­oń­skich, rzą­dów mo­skiew­skich, Au­stry­ac­kich i pru­skich, po­wstrzy­my­wa­ły rzut­kość sta­ro­pol­ską, obu­dza­ły na­igra­wa­nia się z awan­tur­ni­czej od­wa­gi, a sys­te­ma­ty­zo­wa­ły ru­chy woj­ska, for­my rzą­dów na wzór ze­sta­rza­łych mo­nar­chii. Skut­kiem tego było, że po­wsta­nie w po­cząt­kach sil­ne, lubo mia­ło co­raz wię­cej woj­ska, z każ­dym dniem sła­bło. Zcu­dzo­ziem­cza­li teo­re­ty­cy w obo­zie, w sej­mie i w rzą­dzie, wy­dar­li z przed ócz masy cel głów­ny nie­pod­le­głość na­ro­du, a za­wi­kła­li ją we wal­kę tyl­ko o nad­we­rę­że­nie kon­sty­tu­cyi, tego szpar­ga­ła do­zwo­lo­ne­go Po­la­kom od Mo­ska­li, a za­wie­ra­ją­ce­go w so­bie i de­spo­tyzm mo­skiew­ski i re­pu­bli­ka­nizm sta­ro­pol­ski; ka­za­li bić się Mi­ko­ła­jo­wi kró­lo­wi pol­skie­mu, prze­ciw Mi­ko­ła­jo­wi ca­ro­wi mo­skiew­skie­mu. Wie­rzy­li, że sła­biu­teń­ka wol­ność może się roz­wi­jać pod opie­ką po­tęż­ne­go de­spo­ty­zmu, a wilk byle się pod­jął służ­by, może być jak naj­lep­szym owcza­rzem.

Smut­ny ko­niec po­wsta­nia z 1830. r. stał się przy­czy­ną, że do sa­mej Fran­cyi oko­ło pię­ciu ty­się­cy Po­la­ków uciec mu­sia­ło, a nie­ma­ło za­le­gło ich po in­nych tych kra­jach kuli ziem­skiej, z któ­rych ich nie­wy­pę­dzał prze­waż­ny wpływ mo­skiew­ski. W od­da­le­niu od oj­czy­zny go­rza­ło ser­ce wy­chodź­ców pol­skich tem sil­niej­szym pa­try­oty­zmem, a ob­ra­ca­jąc myśl całą na wy­do­by­cie kra­ju z nie­wo­li praw­dzi­wie ba­by­loń­skiej, rzu­ci­li się na ba­da­nia czy­sto – po­li­tycz­ne. Po­two­rzy­ły się mię­dzy wy­chodź­ca­mi we Fran­cyi stron­nic­twa: stron­nic­twom za­rzu­co­no zby­tecz­ną nie­na­wiść jed­ne­go prze­ciw dru­gie­mu, ale wła­śnie ta na­mięt­ność do­pro­wa­dzo­na aż do prze­sa­dy, ta żwa­wość spo­rów rzu­co­na na pa­pier, w ty­sią­ce pism i ksią­żek mio­ta­ła od Se­kwa­ny iskry pa­try­otycz­ne nad War­tę, Wi­słę, Bug i do Dnie­pru. Naj­czyn­niej­szem oka­za­ło się to­wa­rzy­stwo de­mo­kra­tycz­ne, któ­re zro­biw­szy roz­brat z mo­nar­chią, wy­rze­kło, że Pol­ska zgi­nę­ła, je­dy­nie od mo­nar­chi­zmu, a w sa­mej tyl­ko wal­ce prze­ciw nie­mu, może od­zy­skać siły i byt nie­pod­le­gły. Za je­dy­ne­go mo­żeb­ne­go wskrze­si­cie­la Pol­ski uzna­ło sie­bie same i jak­kol­wiek przez to ścią­ga­ło wy­rzu­ty sa­mo­lub­stwa, prze­cież hi­sto­ryk przy­znać musi, że zro­zu­mia­ło po­ło­że­nie rze­czy i w tem pod­no­sze­niu sie­bie, nie­kła­ma­ło na­ro­do­wi.

W emi­gra­cyi w ogó­le, a zwłasz­cza w to­wa­rzy­stwie de­mo­kra­tycz­nem cno­ta po­li­tycz­na wy­kształ­ci­ła się do wy­so­ko­ści, ja­kiej dzie­je nie przed­sta­wia­ją i ja­kiej przy­kład może nie za­raz się po­wtó­rzy. Pierw­szym mę­czen­ni­kom chrze­ściań­stwa mo­gło jesz­cze cho­dzić o zba­wie­nie du­szy wła­snej, ale mę­czen­ni­kom emi­gra­cyi, szło tyl­ko o zba­wie­nie dru­gich. Bied­ni ci lu­dzie, sami wal­czą­cy z naj­pierw­sze­mi po­trze­ba­mi ży­cia, ro­bi­li skład­ki na swych cho­rych i sła­bych bra­ci, na ucie­ka­ją­cych z kra­ju przed prze­śla­do­wa­niem, na sie­ro­ty spół­wy­gnań­ców, na wy­cho­wa­nie dzie­ci pol­skich w tu­łac­twie zro­dzo­nych. Ileż zaś ofiar czy­ni­li dla roz­sze­rza­nia swej po­tęż­nej my­śli. To, co z wiel­kim mo­zo­łem wy­pra­co­wa­li, co z przy­mie­ra­niem gło­du pod­ru­ko­wa­li, do­cho­dzi­ło kra­ju, ale ła­pa­ne przez po­li­cyą pru­ską, au­stry­ac­ką i mo­skiew­ską, rzad­ko kie­dy było pła­co­ne. Z kra­ju na to wszyst­ko, le­d­wie z księ­stwa Po­znań­skie­go drob­ną i pra­wie nic nie­zna­czą­cą od­bie­ra­li po­moc. Krew­ni kry­ją­cy się za nie­na­wiść Mo­skwy dla emi­gran­tów pol­skich, za­po­mnie­li czę­sto­kroć o nich, ich ma­jąt­ki so­bie po­przyw­łasz­cza­li, a prze­cież emi­gran­ci tyl­ko swój na­ród mie­li na my­śli, dla nie­go wszel­kich wy­gód i przy­jem­no­ści się wy­rze­kli, bez gro­sza pół Eu­ro­py prze­bie­ga­li, aby nad Wi­słą u szu­bie­ni­cy od­dać du­cha Bogu, wśród go­rą­cej mo­dli­twy za ucie­mię­żo­ną oj­czy­znę.

Z pro­win­cyi Pol­ski księ­stwo Po­znań­skie było naj­do­god­niej­szem po­lem dla za­sad de­mo­kra­tycz­nych; mniej ście­śnio­na wol­ność dru­ku po­zwa­la­ła obe­zna­wać Po­la­ków z dzie­ja­mi oj­czy­ste­mi; po­mi­mo nie­przy­chyl­nych za­bie­gów i ucie­mię­żeń urzęd­ni­ków Niem­ców, raz po raz utwo­rzy­ło się pi­smo cza­so­we, któ­re pod po­kryw­ką li­te­rac­ką we wy­ra­zach na­wet śmiel­szych ogła­sza­ło za­sa­dy po­li­tycz­ne i so­cy­al­ne. Po­za­kła­da­ne w Po­zna­niu przez Po­la­ków księ­gar­nie i dru­kar­nie, mimo do­zna­wa­ne­go uci­sku wiel­kie­go od władz rzą­do­wych, wy­da­ły dzieł nie­ma­ło, po roz­ma­itych pro­win­cy­ach daw­nej Pol­ski i za gra­ni­cą przez wy­chodź­two na­pi­sa­nych. Snad­niej roz­cho­dzi­ły się po księ­stwie Po­znań­skiem i pło­dy to­wa­rzy­stwa de­mo­kra­tycz­ne­go pi­sa­ne bez cen­zu­ry, otwar­cie i z wiel­ką rzut­ko­ścią, w Pa­ry­żu. Księ­stwo po­ło­żo­ne w zno­śniej­szych sto­sun­kach prze­my­sło­wych i han­dlo­wych wię­cej i snad­niej dzia­ła­ło za­sił­ka­mi pie­nięż­ne­mi dla li­te­ra­tu­ry i w ogó­le spra­wy na­ro­do­wej, ani­że­li inne pro­win­cye.

Po­li­cya pru­ska, lubo bar­dzo ru­chli­wa i układ­na, prze­cież nie­ob­da­rzo­na tą by­stro­ścią, co po­li­cya fran­cuz­ka lub ro­syj­ska, prze­śla­do­wa­ła sil­nie pa­try­otów pol­skich, ale w ni­czem nie­umia­ło kłaść za­po­ry ich usi­ło­wa­niom. Każ­de­go przy­by­łe­go z emi­gra­cyi lub z kró­le­stwa pol­skie­go, co cho­dził po uli­cach, obe­rżach i jeź­dził po wsiach bez celu, lub z prób­ka­mi wina bur­gundz­kie­go i szam­pań­skie­go, z pew­no­ścią schwy­ta­ła i w dzie­sięć dni wy­pra­wi­ła za gra­ni­cę, ale kto sys­te­ma­tycz­nie sze­rzył za­sa­dy de­mo­kra­tycz­ne, two­rzył taj­ne związ­ki, go­to­wał re­wo­lu­cyą, o tym nig­dy się nie do­wie­dzia­ła, choć cał­ko­wi­te dwa lata miesz­kał w Po­zna­niu i na tej sa­mej uli­cy gdzie była po­li­cya, a na­wet w jed­nym domu z radz­ca lub in­spek­to­rem po­li­cyj­nym. Po­cho­dzi­ło to ztąd, że urzęd­ni­cy Niem­cy wca­le nie zna­li ży­cia i spo­so­bów pol­skich. Tak tedy li­te­ra­tu­ra, a nade wszyst­ko sło­wo ust­ne, żywe, za­si­la­ne z re­pu­bli­kanc­kich dzie­jów pol­skich i z my­śli po­stę­po­wej fran­cuz­kiej roz­krze­wia­ło się i ro­sło. Lud­ność Po­znań­skie­go do przyj­mo­wa­nia po­jęć była też bar­dziej uspo­so­bio­na, jak w któ­rym­kol­wiek in­nym kra­ju. Szkół choć ile moż­no­ści na­uki ję­zy­ka pol­skie­go po­zba­wia­nych, było nie­ma­ło, rów­nie po­cząt­ko­wych jak wyż­szych. Mnó­stwo mło­dzie­ży zwie­dza­ło uni­wer­sy­te­ty nie­miec­kie, a głów­nie w Ber­li­nie i Wro­cła­wiu. Od­su­wa­nie Po­la­ka od urzę­dów, roz­pro­mie­nia­ło blask świa­tła do naj­ciem­niej­szych za­kąt­ków. Dok­tor fi­lo­zo­fii, lub pra­wa, nie­mo­gąc się ni­cze­go do­słu­żyć w sta­nie na­uczy­ciel­skim, ani też u władz ad­mi­ni­stra­cyj­nych lub są­do­wych, trud­nił się go­spo­dar­stwem, han­dlem, sma­że­niem cu­kru z bu­ra­ków, go­rzel­nic­twem, le­śnic­twem. Tym spo­so­bem w stan miej­ski od­daw­na pod­niem­cza­ły, do­syć mało o na­ro­do­wość dba­ją­cy i ciem­ny, Pru­sa­cy co­dzień wię­cej na­pę­dza­li apo­sto­łów świa­tła i mi­ło­ści oj­czy­zny. W każ­dym nie­mal mia­stecz­ku był Po­lak le­karz, zo­sta­ją­cy pod wpły­wem Mar­cin­kow­skie­go, a ztąd dla Pol­ski i na do­bro ludu pra­cu­ją­cy. Księ­żom trze­ba od­dać spra­wie­dli­wość, że w znacz­nej czę­ści po­sia­da­jąc wyż­szą oświa­tę, umie­li łą­czyć obo­wią­zek ka­pła­na z obo­wiąz­ka­mi Po­la­ka i z usi­ło­wa­niem zni­we­cze­nia pęt nie­wo­li, któ­re krę­po­wa­ły całą Eu­ro­pę. Po­cho­dząc zwy­kle pra­wie ze sta­nu ubo­gie­go, zna­li nę­dzę z jej ha­nieb­ne­mi skut­ka­mi i czę­sto­kroć, nie po­dzie­la­jąc zdań To­wa­rzy­stwa de­mo­kra­tycz­ne­go pol­skie­go, któ­re pra­co­wa­ło we Fran­cyi, mi­mo­wol­nie pra­co­wa­li sil­nie w jego win­ni­cy, a w roz­pra­wach swo­ich za­pusz­cza­li się w głę­bi­nę so­cy­al­ną, nie wie­dząc o tem i my­śląc, że pro­jek­tu­ją tyl­ko drob­ne zmia­ny sto­sun­ków w myśl ewa­nie­lii i za­sa­dy, ko­chaj bliź­nie­go twe­go jak sie­bie sa­me­go. Szlach­ta, ucze­ni lub przy­najm­niej ja­kiem ta­kiem wy­kształ­ce­niem od­zna­cza­ją­cy się lu­dzie, two­rzy­li roz­ma­ite to­wa­rzy­stwa, ma­ją­ce na celu rol­nic­two, prze­mysł, a na­wet za­ba­wę. Tego ro­dza­ju to­wa­rzy­stwa były w Go­sty­niu, Gnie­znie, Sza­mo­tu­łach, Rasz­ko­wie, Po­zna­niu. Zgro­ma­dze­nia ra­dzi­ły w du­chu cza­su, aby wspól­nie czy­tać, oświe­cać się i po­ro­zu­mie­wać przez wszyst­kie kla­sy spo­łe­czeń­stwa wzglę­dem spól­nej pra­cy na nie­pod­le­głość oj­czy­zny. Tam w ma­łych i nic nie­zna­czą­cych rze­czach roz­wi­ja­no sto­su­nek władz ad­mi­ni­stra­cyj­nych do wła­dzy pra­wo­daw­czej: jed­nem sło­wem igra­no, ba­wio­no się, ale w imie oj­czy­zny i w ten spo­sób, aby to wszyst­ko było kie­dyś na po­ży­tek Oj­czy­znie. To­wa­rzy­stwo Na­uko­wej po­mo­cy przez Mar­cin­kow­skie­go za­ło­żo­ne, choć w krót­kim cią­gu swe­go ist­nie­nia nie­mo­gło wy­dać wiel­kich owo­ców, usta­li­ło przy­najm­niej ślicz­ną za­sa­dę, że za­moż­niej­si po­win­ni się trosz­czyć o wy­cho­wa­nie uboż­szych i nie­dać się mar­no­wać ta­len­tom w niż­szych sfe­rach spo­łe­czeń­stwa.

Rzu­co­ne za­sa­dy de­mo­kra­tycz­ne, prze­po­wia­da­nia Pol­ski re­pu­bli­kanc­kiej, wy­swo­bo­dze­nia jej mocą sto­sun­ków czy­sto sło­wiań­skich i dzie­jów Pol­ski, wy­ka­zy­wa­nie toż­sa­mo­ści mię­dzy mo­nar­chią, a feu­da­li­zmem, któ­ry w Pol­sce nie po­tra­fił za­pu­ścić ko­rze­ni, wią­za­ły w jed­nę ca­łość wszyst­kich Po­la­ków, bez wzglę­du na ich sta­re róż­ni­ce co do uro­dze­nia i sta­no­wi­ska w na­ro­dzie.

Od szlach­ty i miesz­czan oświa­ta spa­da­ła co­raz hoj­niej na lud wiej­ski. Na­uczy­cie­le ele­men­tar­ni, któ­rych co­raz wię­cej było Po­la­ków i z co­raz szla­chet­niej­szym uspo­so­bie­niem, roz­rzu­ce­ni po kra­ju nie­mal przez każ­dą trze­cią wio­skę, nie ze­psu­ci mię­sza­ni­ną zbyt roz­licz­nych nauk, mimo swe­go trud­ne­go po­ło­że­nia i ubó­stwa, za­czę­li na­le­ży­cie pra­co­wać po­mię­dzy lu­dem dla roz­nie­ce­nia w nim iskry du­cha na­ro­do­we­go i pra­co­wa­li nie­da­rem­nie. Jak w lud wnik­nę­ły za­sa­dy po­li­tycz­ne, wte­dy za­czę­ły na do­bre pę­kać i po­mię­dzy szlach­tą sta­re uczu­cia dla ary­sto­kra­cyi i mo­nar­chi­zmu. Roz­wi­ja­ło się co­dzień bar­dziej bra­ter­stwo po­mię­dzy wszyst­kie­mi Po­la­ka­mi. Gzy zgo­rza­ło mia­stecz­ko, czy po­wódź po­zrzą­dza­ła szko­dy, czy po­zdy­cha­ło w któ­rej oko­li­cy by­dło, sko­ro tyl­ko ucier­pie­li gdzie­kol­wiek ubo­dzy Po­la­cy, za­raz po zjaz­dach to­wa­rzystw i po do­mach za­moż­niej­szych otwie­ra­no skład­ki. Szlach­ta, miesz­cza­nie, chło­pi co­raz w ści­ślej­szych sta­wa­li ze sobą sto­sun­kach, a w więk­szej wzglę­dem sie­bie rów­no­ści. I księ­stwo Po­znań­skie sta­ło się kra­jem de­mo­kra­tycz­nym pol­skim, któ­ry był krę­po­wa­ny przez sta­re for­my feu­da­li­zmu nie­miec­kie­go i rzą­do­wy sys­tem mo­nar­chicz­no-mi­li­tar­ny.

Nie zo­sta­ło bez wpły­wu kró­le­stwo pol­skie kon­gre­so­we na uspo­so­bie­nie umy­słów w księ­stwie Po­znań­skiem. Nie­zna­jo­me są świa­tu nur­to­wa­nia pa­try­otycz­ne w War­sza­wie, ale ani na chwi­lę nie sta­nę­ły w swem bie­gu i roz­le­wa­ły się cią­gle po kra­ju. Mo­skwa od­kry­wa­ła nie­ustan­nie spi­ski, za­peł­nia­ła wię­zie­nia twier­dzy war­szaw­skiej, sze­re­gi wojsk swo­ich na Kau­ka­zie i pusz­cze sy­be­ryj­skie mło­dzie­żą pol­ską, co ukła­da­ła, a czę­sto­kroć dzi­wacz­ne spo­so­by oswo­bo­dze­nia Pol­ski. Są one nie dla jed­ne­go śmiesz­no­ścią, ale dla serc pra­wych są i w oczach hi­sto­ryi będą po­świę­ce­niem, przed któ­rem trze­ba uchy­lić czo­ła i któ­re­go pa­mięć nie znik­nie, na­wet w bar­dzo od­le­głych wie­kach.

Za­wie­sze­nie do pew­ne­go cza­su ukła­du po­mię­dzy Pru­sa­mi a Ro­syą o wy­da­wa­nie zbie­gów na­wza­jem, sta­ło się po­wo­dem w r. 1843., że wie­le mło­dzie­ży Kró­le­stwa pol­skie­go za­gro­żo­nej śledz­twa­mi sro­gie­mi umknę­ło w Po­znań­skie. To były iskry, któ­re osiadł­szy dwo­ry po wsiach, warsz­ta­ty rze­mieśl­ni­cze po mia­stach, bez ob­li­cza­nia skut­ków roz­nie­ca­ły za­pał w kla­sach tych lu­dzi, w któ­rych po­my­śleć nie umia­no o ni­czem, co tyl­ko wy­cho­dzi­ło po za gra­ni­cę za­rob­ku i ma­te­ry­al­ne­go ży­wo­ta. Szło w Po­znań­skiem da­lej dzie­ło kon­spi­ra­cyj­ne, w War­sza­wie roz­po­czę­te. Po­mię­dzy tymi, jak się sami na­zy­wa­li ucie­ki­nie­ra­mi, ol­brzy­miem na­zwać moż­na Edwar­da Dem­bow­skie­go z twa­rzą i po­sta­wą mło­dzień­ca pięt­na­sto­let­nie­go. Strze­żo­ny przez wszyst­kie po­li­cye, chwy­ta­ny, za­my­ka­ny i pusz­cza­ny z wię­zie­nia, nie­raz w cią­gu dni kil­ku­na­stu da­wał oso­bi­ście spi­sko­wym ob­ja­śnie­nia w Po­zna­niu, Kra­ko­wie i Lwo­wie, od­by­wał zjaz­dy nad Re­nem. Po­ka­zy­wał się i zni­kał jak ognik w ciem­nej nocy na ba­gnach, jak duch wy­ma­rzo­ny w po­wie­ściach ludu. Nie znał nie­bez­pie­czeń­stwa, a po­świę­ce­nie brał za obo­wią­zek.

Nie żąda się od dwu­dzie­sto­let­nich mło­dzień­ców roz­wa­gi, nie­po­trze­bu­ją jej też wresz­cie re­wo­lu­cy­oni­ści. Dem­bow­ski był jed­nym z tych, któ­rzy prze­ciw Cen­tra­li­za­cyi To­wa­rzy­stwa de­mo­kra­tycz­ne­go pol­skie­go we Fran­cyi, cią­gle mie­li ten tyl­ko za­rzut, że ob­li­cza, roz­my­śla, a czas dro­gi wy­swo­bo­dze­nia Pol­ski da­rem­nie od­wle­ka. Był tego zda­nia, że byle ogień pod­ło­żyć, cały kraj się za­pa­li i bę­dzie świę­ta woj­na o nie­pod­le­głość.II

W to­wa­rzy­stwie de­mo­kra­tycz­nem pol­skiem we Fran­cyi, nie bez wpły­wu z Po­zna­nia i dzia­łań Dem­bow­skie­go utwo­rzy­ły się dwa stron­nic­twa: jed­ne­go zło­żo­ne­go z lu­dzi star­szych głów­nym re­pre­zen­tan­tem był To­masz Ma­li­now­ski do­brze z now­sze­mi sto­sun­ka­mi kra­ju obe­zna­ny, gdyż jako emi­sa­ry­usz dwa lata w Po­znań­skiem prze­sie­dział i na wszyst­kie stro­ny daw­nej Pol­ski ko­mu­ni­ka­cye utrzy­my­wał; są­dził on, że sprzy­się­że­nie po­win­no być sze­rzej roz­po­star­te, że Po­la­cy, je­że­li chcą przez bój cel osią­gnąć, win­ni cze­kać ja­kie­goś fe­no­me­nu w wy­pad­kach Eu­ro­py, któ­ry­by we wszyst­kich obu­dził jaką taką na­dzie­ję po­myśl­ne­go skut­ku, a do­pie­ro ma­jąc tę na­dzie­ję w swych pier­siach, złą­czą się jak­by w jed­ne­go męża i wte­dy rzu­cić się mogą na po­tęż­nych cie­mię­ży­cie­li swo­ich. In­a­czej są­dzi­li cią­głe­mi li­sta­mi z księ­stwa Po­znań­skie­go ob­ja­śnia­ni w Pa­ry­żu mło­dzi de­mo­kra­ci pol­scy i ze swym na­czel­ni­kiem Lu­dwi­kiem Mie­ro­sław­skim pi­sa­rzem rzad­kich ta­len­tów, a do tego pi­sa­rzem świa­do­mym na­uki wo­jen­nej tak Po­la­kom po­trzeb­nej. Mie­ro­sław­ski i z nim rów­nie my­ślą­cy za­czę­li w emi­gra­cyi sta­wiać teo­ryą, że Pol­ska doj­rza­ła w po­ję­ciach, nie­po­trze­bu­je wy­cze­ki­wać po­pę­du od ja­kie­go za­gra­nicz­ne­go wiel­kie­go wy­pad­ku, ale swem po­ru­sze­niem może owszem dać po­pęd in­nym na­ro­dom. Pod­nie­sio­na re­wo­lu­cya może się udać, ale choć po­ko­na­ną bę­dzie, nie prze­mi­nie bez wiel­kich skut­ków, a za­wsze nie­ja­ko osła­bi przedaw­nie­nie od roz­bio­rów Pol­ski, na ko­rzyść cie­mię­ży­cie­li wzra­sta­ją­ce. Trze­ba przy­znać, że po­wód ostat­ni był nie­ma­łej wagi i po­mi­mo smut­nych skut­ków, u czło­wie­ka, co z wy­so­ko­ści dzie­jów, a nie z ni­zi­ny chwi­lo­wych ko­rzy­ści pa­trzy na na­ro­dy, jesz­cze dziś swą wagę mieć może i też nie­dziw, że naj­ro­zum­niej­si z pa­try­otów księ­stwa po­znań­skie­go zgo­dzi­li się na­ko­niec, iż war­to w imię Boże, cho­ciaż i bez na­dziei, pod­nieść oręż oswo­bo­dze­nia. Mie­ro­sław­ski przy­był na krót­ki czas w r. 1845. do Po­zna­nia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: