- W empik go
Wypadki poznańskie z roku 1848 opisane przez Jędrzeja Moraczewskiego - ebook
Wypadki poznańskie z roku 1848 opisane przez Jędrzeja Moraczewskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 324 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dzieje polskie rozwijały się ciągle na zasadzie czysto republikanckiej: dopiero w konstytucyi 3go maja r. 1791. chciano ustalić monarchią dziedziczną; uważano to za konieczność czasu i środek uratowania kraju od ostatniego rozbioru, co atoli nietylko się nie dało powstrzymać, ale tem śpieszniej nadeszło. Polacy od ostatniego rozbioru pod Moskwą, Austryą i Prusami nieotrząsali się z nowego swego popędu, ale zostawali coraz silniejszemi monarchistami. Panowanie Napoleona nad Europą i jego zwierzchnicze rządy nad księstwem warszawskiem, wzmocniły w Polakach ten pociąg do cudzoziemskiej zasady rządowej. Niemyślano nad różnicą pomiędzy dawnym królem obieranym a królem dziedzicznym, i rząd księstwa warszawskiego francuzko-polski zdawał się być zupełnie narodowym. Odchodził od daleko na bok od republikanizmu, ale niósł ze sobą wolność, bo wyszedł z ogłoszenia praw człowieka i obywatela w rewolucyi francuzkiej i dla tego w małej cząstce Polski, to jest w księstwie warszawskiem wyswobodził chłopa z poddaństwa, to jest niewoli chrześciańskiej, w której człowiek był jeszcze przedmiotem własności, jak u poganów, lecz już niemógł być bez grzechu i wyrzutów sumienia zabitym, ani też oddzielnie od gruntu alienowanym, lubo obok gruntu bywał sprzedawany tanio czy drogo, w miarę okoliczności.
Od utworzenia królestwa na kongresie wiedeńskim r. 1815., duch właściwy polski rozwijał się w mniejszej jeszcze cząstce dawnej Polski, bo tylko w Kongresówce pomiędzy Niemnem i Prosną, Bugiem a Drwęcą; niemożna atoli powiedzieć, że szedł silnie ku postępowi, bo o oświatę ubogiego ludu, o polepszenie jego losu nie dali się starać Moskale.
Na Litwie i innych wschodnich częściach poddaństwo nabierało potęgi przez wiązanie się z pierwiastkiem despotycznego wschodniego kościoła i tatarsko-moskiewskim; w Galicyi przy rozrzuconych od r. 1772. pomiędzy szlachtę tytułach hrabiów i baronów, oraz urzędach na dworze cesarskim i poddaństwo kamieniało w dawnej postaci, bo ono wyszło z feudalizmu, a rząd austryacki, najlepiej umiał zakrzewiać feudalizm.
Prusacy oderwawszy od części księstwa warszawskiego jeszcze część do Prus zachodnich, utworzyli księstwo Poznańskie. Prusy w ogóle nie były narodem, ale państwem, które za pierwiastek żywotny przybrało absolutyzm wschodniej Europy, a obok tego położyło sobie za cel rozwijanie stosunków pomiędzy masą ludności, w myśl uznaną we Francyi przez ogłoszenie praw człowieka i obywatela. W Prusach starano się Polaka zamienić w Niemca, ale to zwolna i zrazu tak chytremi sposobami, że ich uczuć było trudno. Szlachta polska wzmacniała swego nowego ducha monarchicznego, ale jej stosunki względem ludu, względem chłopów przybierały coraz demokratyczniejszą postać. Chłop księstwa poznańskiego, znalazł silną protekcyą u sądu przeciw sponiewieraniu swej osoby i swego domu. Chłopi posiadający role i odrabiający pańszczyznę, zostali przez ustawę ze szkodą właścicieli, a wielkim połowem dyet i kosztów, tak na kieszeń urzędników, jak skarb królewski, właścicielami gruntów, bydła, sprzętów, narzędzi gospodarczych, które były dawniej własnością dworów, a w miejsce pańszczyzny nałożono im obowiązek, tylko płacenia corocznie miernego czynszu. Prusy kładły wcześnie wagę na potęgę duchową ludu i zakładały starannie szkółki wiejskie, w których lud znacznie rozprzestrzeniał swe pojęcia. Obowiązek trzyletniej służby w wojsku ciążący na każdym mieszkańcu, był powodem, że wiele młodzieży wieśniaczej księstwa Poznańskiego przebiegało całe Niemcy aż do Renu i znacznie rozprzestrzeniło swój pogląd na świat. Byt materyalny ludu polskiego zakwitnął w księstwie Poznańskiem i sądzili Prusacy, że lud oddał im w zamian duszę, a z nią narodowość polską.
Kiedy w r. 1830. wybuchnęła rewolucya listopadowa w Warszawie, po wszystkich krajach dawnej Polski odświeżyła się myśl starożytney niepodległości, ale zmięszane pojęcia staropolskie z pojęciami francuzkiej najpierwszej rewolucyi, czasów napoleońskich, rządów moskiewskich, Austryackich i pruskich, powstrzymywały rzutkość staropolską, obudzały naigrawania się z awanturniczej odwagi, a systematyzowały ruchy wojska, formy rządów na wzór zestarzałych monarchii. Skutkiem tego było, że powstanie w początkach silne, lubo miało coraz więcej wojska, z każdym dniem słabło. Zcudzoziemczali teoretycy w obozie, w sejmie i w rządzie, wydarli z przed ócz masy cel główny niepodległość narodu, a zawikłali ją we walkę tylko o nadwerężenie konstytucyi, tego szpargała dozwolonego Polakom od Moskali, a zawierającego w sobie i despotyzm moskiewski i republikanizm staropolski; kazali bić się Mikołajowi królowi polskiemu, przeciw Mikołajowi carowi moskiewskiemu. Wierzyli, że słabiuteńka wolność może się rozwijać pod opieką potężnego despotyzmu, a wilk byle się podjął służby, może być jak najlepszym owczarzem.
Smutny koniec powstania z 1830. r. stał się przyczyną, że do samej Francyi około pięciu tysięcy Polaków uciec musiało, a niemało zaległo ich po innych tych krajach kuli ziemskiej, z których ich niewypędzał przeważny wpływ moskiewski. W oddaleniu od ojczyzny gorzało serce wychodźców polskich tem silniejszym patryotyzmem, a obracając myśl całą na wydobycie kraju z niewoli prawdziwie babylońskiej, rzucili się na badania czysto – polityczne. Potworzyły się między wychodźcami we Francyi stronnictwa: stronnictwom zarzucono zbyteczną nienawiść jednego przeciw drugiemu, ale właśnie ta namiętność doprowadzona aż do przesady, ta żwawość sporów rzucona na papier, w tysiące pism i książek miotała od Sekwany iskry patryotyczne nad Wartę, Wisłę, Bug i do Dniepru. Najczynniejszem okazało się towarzystwo demokratyczne, które zrobiwszy rozbrat z monarchią, wyrzekło, że Polska zginęła, jedynie od monarchizmu, a w samej tylko walce przeciw niemu, może odzyskać siły i byt niepodległy. Za jedynego możebnego wskrzesiciela Polski uznało siebie same i jakkolwiek przez to ściągało wyrzuty samolubstwa, przecież historyk przyznać musi, że zrozumiało położenie rzeczy i w tem podnoszeniu siebie, niekłamało narodowi.
W emigracyi w ogóle, a zwłaszcza w towarzystwie demokratycznem cnota polityczna wykształciła się do wysokości, jakiej dzieje nie przedstawiają i jakiej przykład może nie zaraz się powtórzy. Pierwszym męczennikom chrześciaństwa mogło jeszcze chodzić o zbawienie duszy własnej, ale męczennikom emigracyi, szło tylko o zbawienie drugich. Biedni ci ludzie, sami walczący z najpierwszemi potrzebami życia, robili składki na swych chorych i słabych braci, na uciekających z kraju przed prześladowaniem, na sieroty spółwygnańców, na wychowanie dzieci polskich w tułactwie zrodzonych. Ileż zaś ofiar czynili dla rozszerzania swej potężnej myśli. To, co z wielkim mozołem wypracowali, co z przymieraniem głodu podrukowali, dochodziło kraju, ale łapane przez policyą pruską, austryacką i moskiewską, rzadko kiedy było płacone. Z kraju na to wszystko, ledwie z księstwa Poznańskiego drobną i prawie nic nieznaczącą odbierali pomoc. Krewni kryjący się za nienawiść Moskwy dla emigrantów polskich, zapomnieli częstokroć o nich, ich majątki sobie poprzywłaszczali, a przecież emigranci tylko swój naród mieli na myśli, dla niego wszelkich wygód i przyjemności się wyrzekli, bez grosza pół Europy przebiegali, aby nad Wisłą u szubienicy oddać ducha Bogu, wśród gorącej modlitwy za uciemiężoną ojczyznę.
Z prowincyi Polski księstwo Poznańskie było najdogodniejszem polem dla zasad demokratycznych; mniej ścieśniona wolność druku pozwalała obeznawać Polaków z dziejami ojczystemi; pomimo nieprzychylnych zabiegów i uciemiężeń urzędników Niemców, raz po raz utworzyło się pismo czasowe, które pod pokrywką literacką we wyrazach nawet śmielszych ogłaszało zasady polityczne i socyalne. Pozakładane w Poznaniu przez Polaków księgarnie i drukarnie, mimo doznawanego ucisku wielkiego od władz rządowych, wydały dzieł niemało, po rozmaitych prowincyach dawnej Polski i za granicą przez wychodźtwo napisanych. Snadniej rozchodziły się po księstwie Poznańskiem i płody towarzystwa demokratycznego pisane bez cenzury, otwarcie i z wielką rzutkością, w Paryżu. Księstwo położone w znośniejszych stosunkach przemysłowych i handlowych więcej i snadniej działało zasiłkami pieniężnemi dla literatury i w ogóle sprawy narodowej, aniżeli inne prowincye.
Policya pruska, lubo bardzo ruchliwa i układna, przecież nieobdarzona tą bystrością, co policya francuzka lub rosyjska, prześladowała silnie patryotów polskich, ale w niczem nieumiało kłaść zapory ich usiłowaniom. Każdego przybyłego z emigracyi lub z królestwa polskiego, co chodził po ulicach, oberżach i jeździł po wsiach bez celu, lub z próbkami wina burgundzkiego i szampańskiego, z pewnością schwytała i w dziesięć dni wyprawiła za granicę, ale kto systematycznie szerzył zasady demokratyczne, tworzył tajne związki, gotował rewolucyą, o tym nigdy się nie dowiedziała, choć całkowite dwa lata mieszkał w Poznaniu i na tej samej ulicy gdzie była policya, a nawet w jednym domu z radzca lub inspektorem policyjnym. Pochodziło to ztąd, że urzędnicy Niemcy wcale nie znali życia i sposobów polskich. Tak tedy literatura, a nade wszystko słowo ustne, żywe, zasilane z republikanckich dziejów polskich i z myśli postępowej francuzkiej rozkrzewiało się i rosło. Ludność Poznańskiego do przyjmowania pojęć była też bardziej usposobiona, jak w którymkolwiek innym kraju. Szkół choć ile możności nauki języka polskiego pozbawianych, było niemało, równie początkowych jak wyższych. Mnóstwo młodzieży zwiedzało uniwersytety niemieckie, a głównie w Berlinie i Wrocławiu. Odsuwanie Polaka od urzędów, rozpromieniało blask światła do najciemniejszych zakątków. Doktor filozofii, lub prawa, niemogąc się niczego dosłużyć w stanie nauczycielskim, ani też u władz administracyjnych lub sądowych, trudnił się gospodarstwem, handlem, smażeniem cukru z buraków, gorzelnictwem, leśnictwem. Tym sposobem w stan miejski oddawna podniemczały, dosyć mało o narodowość dbający i ciemny, Prusacy codzień więcej napędzali apostołów światła i miłości ojczyzny. W każdym niemal miasteczku był Polak lekarz, zostający pod wpływem Marcinkowskiego, a ztąd dla Polski i na dobro ludu pracujący. Księżom trzeba oddać sprawiedliwość, że w znacznej części posiadając wyższą oświatę, umieli łączyć obowiązek kapłana z obowiązkami Polaka i z usiłowaniem zniweczenia pęt niewoli, które krępowały całą Europę. Pochodząc zwykle prawie ze stanu ubogiego, znali nędzę z jej haniebnemi skutkami i częstokroć, nie podzielając zdań Towarzystwa demokratycznego polskiego, które pracowało we Francyi, mimowolnie pracowali silnie w jego winnicy, a w rozprawach swoich zapuszczali się w głębinę socyalną, nie wiedząc o tem i myśląc, że projektują tylko drobne zmiany stosunków w myśl ewanielii i zasady, kochaj bliźniego twego jak siebie samego. Szlachta, uczeni lub przynajmniej jakiem takiem wykształceniem odznaczający się ludzie, tworzyli rozmaite towarzystwa, mające na celu rolnictwo, przemysł, a nawet zabawę. Tego rodzaju towarzystwa były w Gostyniu, Gnieznie, Szamotułach, Raszkowie, Poznaniu. Zgromadzenia radziły w duchu czasu, aby wspólnie czytać, oświecać się i porozumiewać przez wszystkie klasy społeczeństwa względem spólnej pracy na niepodległość ojczyzny. Tam w małych i nic nieznaczących rzeczach rozwijano stosunek władz administracyjnych do władzy prawodawczej: jednem słowem igrano, bawiono się, ale w imie ojczyzny i w ten sposób, aby to wszystko było kiedyś na pożytek Ojczyznie. Towarzystwo Naukowej pomocy przez Marcinkowskiego założone, choć w krótkim ciągu swego istnienia niemogło wydać wielkich owoców, ustaliło przynajmniej śliczną zasadę, że zamożniejsi powinni się troszczyć o wychowanie uboższych i niedać się marnować talentom w niższych sferach społeczeństwa.
Rzucone zasady demokratyczne, przepowiadania Polski republikanckiej, wyswobodzenia jej mocą stosunków czysto słowiańskich i dziejów Polski, wykazywanie tożsamości między monarchią, a feudalizmem, który w Polsce nie potrafił zapuścić korzeni, wiązały w jednę całość wszystkich Polaków, bez względu na ich stare różnice co do urodzenia i stanowiska w narodzie.
Od szlachty i mieszczan oświata spadała coraz hojniej na lud wiejski. Nauczyciele elementarni, których coraz więcej było Polaków i z coraz szlachetniejszym usposobieniem, rozrzuceni po kraju niemal przez każdą trzecią wioskę, nie zepsuci mięszaniną zbyt rozlicznych nauk, mimo swego trudnego położenia i ubóstwa, zaczęli należycie pracować pomiędzy ludem dla rozniecenia w nim iskry ducha narodowego i pracowali niedaremnie. Jak w lud wniknęły zasady polityczne, wtedy zaczęły na dobre pękać i pomiędzy szlachtą stare uczucia dla arystokracyi i monarchizmu. Rozwijało się codzień bardziej braterstwo pomiędzy wszystkiemi Polakami. Gzy zgorzało miasteczko, czy powódź pozrządzała szkody, czy pozdychało w której okolicy bydło, skoro tylko ucierpieli gdziekolwiek ubodzy Polacy, zaraz po zjazdach towarzystw i po domach zamożniejszych otwierano składki. Szlachta, mieszczanie, chłopi coraz w ściślejszych stawali ze sobą stosunkach, a w większej względem siebie równości. I księstwo Poznańskie stało się krajem demokratycznym polskim, który był krępowany przez stare formy feudalizmu niemieckiego i rządowy system monarchiczno-militarny.
Nie zostało bez wpływu królestwo polskie kongresowe na usposobienie umysłów w księstwie Poznańskiem. Nieznajome są światu nurtowania patryotyczne w Warszawie, ale ani na chwilę nie stanęły w swem biegu i rozlewały się ciągle po kraju. Moskwa odkrywała nieustannie spiski, zapełniała więzienia twierdzy warszawskiej, szeregi wojsk swoich na Kaukazie i puszcze syberyjskie młodzieżą polską, co układała, a częstokroć dziwaczne sposoby oswobodzenia Polski. Są one nie dla jednego śmiesznością, ale dla serc prawych są i w oczach historyi będą poświęceniem, przed którem trzeba uchylić czoła i którego pamięć nie zniknie, nawet w bardzo odległych wiekach.
Zawieszenie do pewnego czasu układu pomiędzy Prusami a Rosyą o wydawanie zbiegów nawzajem, stało się powodem w r. 1843., że wiele młodzieży Królestwa polskiego zagrożonej śledztwami srogiemi umknęło w Poznańskie. To były iskry, które osiadłszy dwory po wsiach, warsztaty rzemieślnicze po miastach, bez obliczania skutków rozniecały zapał w klasach tych ludzi, w których pomyśleć nie umiano o niczem, co tylko wychodziło po za granicę zarobku i materyalnego żywota. Szło w Poznańskiem dalej dzieło konspiracyjne, w Warszawie rozpoczęte. Pomiędzy tymi, jak się sami nazywali uciekinierami, olbrzymiem nazwać można Edwarda Dembowskiego z twarzą i postawą młodzieńca piętnastoletniego. Strzeżony przez wszystkie policye, chwytany, zamykany i puszczany z więzienia, nieraz w ciągu dni kilkunastu dawał osobiście spiskowym objaśnienia w Poznaniu, Krakowie i Lwowie, odbywał zjazdy nad Renem. Pokazywał się i znikał jak ognik w ciemnej nocy na bagnach, jak duch wymarzony w powieściach ludu. Nie znał niebezpieczeństwa, a poświęcenie brał za obowiązek.
Nie żąda się od dwudziestoletnich młodzieńców rozwagi, niepotrzebują jej też wreszcie rewolucyoniści. Dembowski był jednym z tych, którzy przeciw Centralizacyi Towarzystwa demokratycznego polskiego we Francyi, ciągle mieli ten tylko zarzut, że oblicza, rozmyśla, a czas drogi wyswobodzenia Polski daremnie odwleka. Był tego zdania, że byle ogień podłożyć, cały kraj się zapali i będzie święta wojna o niepodległość.II
W towarzystwie demokratycznem polskiem we Francyi, nie bez wpływu z Poznania i działań Dembowskiego utworzyły się dwa stronnictwa: jednego złożonego z ludzi starszych głównym reprezentantem był Tomasz Malinowski dobrze z nowszemi stosunkami kraju obeznany, gdyż jako emisaryusz dwa lata w Poznańskiem przesiedział i na wszystkie strony dawnej Polski komunikacye utrzymywał; sądził on, że sprzysiężenie powinno być szerzej rozpostarte, że Polacy, jeżeli chcą przez bój cel osiągnąć, winni czekać jakiegoś fenomenu w wypadkach Europy, któryby we wszystkich obudził jaką taką nadzieję pomyślnego skutku, a dopiero mając tę nadzieję w swych piersiach, złączą się jakby w jednego męża i wtedy rzucić się mogą na potężnych ciemiężycieli swoich. Inaczej sądzili ciągłemi listami z księstwa Poznańskiego objaśniani w Paryżu młodzi demokraci polscy i ze swym naczelnikiem Ludwikiem Mierosławskim pisarzem rzadkich talentów, a do tego pisarzem świadomym nauki wojennej tak Polakom potrzebnej. Mierosławski i z nim równie myślący zaczęli w emigracyi stawiać teoryą, że Polska dojrzała w pojęciach, niepotrzebuje wyczekiwać popędu od jakiego zagranicznego wielkiego wypadku, ale swem poruszeniem może owszem dać popęd innym narodom. Podniesiona rewolucya może się udać, ale choć pokonaną będzie, nie przeminie bez wielkich skutków, a zawsze niejako osłabi przedawnienie od rozbiorów Polski, na korzyść ciemiężycieli wzrastające. Trzeba przyznać, że powód ostatni był niemałej wagi i pomimo smutnych skutków, u człowieka, co z wysokości dziejów, a nie z niziny chwilowych korzyści patrzy na narody, jeszcze dziś swą wagę mieć może i też niedziw, że najrozumniejsi z patryotów księstwa poznańskiego zgodzili się nakoniec, iż warto w imię Boże, chociaż i bez nadziei, podnieść oręż oswobodzenia. Mierosławski przybył na krótki czas w r. 1845. do Poznania.