- promocja
- W empik go
Wyrok odroczony - ebook
Wyrok odroczony - ebook
Steve Harrison, do niedawna dumny Komandor w służbie armii Marynarki kosmicznej. Obecnie nieszczęśliwy człowiek pozbawiony stopnia i zdegradowany do roli archiwisty w wyniku niefortunnego splotu wydarzeń. Los jednak ma wobec niego inne plany, niespodziewanie otrzymuje on propozycję powrotu do czynnej służby, która to okazuje się jedną z tych nie do odrzucenia. Jednak jak to w życiu bywa, nie wszystko jest takie jak na pierwszy rzut oka wygląda.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397316508 |
Rozmiar pliku: | 394 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Karta tytułowa
Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Epilog
Karta redakcyjna
MATEUSZ BRACHOWSKI
WYROK ODROCZONY
2024
WSZYSTKIE POSTACIE ORAZ WYDARZENIA PRZEDSTAWIONE W PONIŻSZYM TEKŚCIE SĄ FIKCYJNE. JAKIEKOLWIEK PODOBIEŃSTWO DO OSÓB ZARÓWNO ŻYJĄCYCH JAK I ZMARŁYCH ORAZ POZOSTAŁYCH PODMIOTÓW JEST ZUPEŁNIE PRZYPADKOWE I NIEZAMIERZONE PRZEZ AUTORA.
PONIŻSZA KSIĄŻKA ZAWIERA W SOBIE TREŚCI IRONICZNE, SARKASTYCZNE ORAZ SZYDERCZE. PONADTO POJAWIAJĄ SIĘ RÓWNIEŻ SŁOWA POWSZECHNIE UWAŻNE ZA WULGARNE, Z TEGO WZGLĘDU JEST ONA PRZEZACZONA DLA OSÓB PEŁNOLETNICH.
NAPISANA PRZEZE MNIE KSIĄŻKA JEST FIKCJĄ LITERACKĄ, NIEPOWIĄZANĄ W ŻADEN SPOSÓB Z REALNYM FUNKCJONOWANIEM SIŁ ZBROJNYCH. RÓWNIEŻ NIE MA ONA NA CELU W ŻADEN SPSÓB URAZIĆ ŻOŁNIERZY, INSTYTUACJĘ WOJSKOWĄ ORAZ JEJ PRZEDSTAWICIELI W TYM TAKŻE CYWILNYCH.
PROLOG
W porządku, na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza, wypadałoby jednak ostatecznie zweryfikować wykonane dzisiaj protokoły, zatem zobaczmy: E24, E25, E29, F05 oraz F11 są ok, co dalej…? A tak! G33 – chwyciłem dokument i wytężyłem wzrok w poszukiwaniu potencjalnych błędów, hmm coś mi tu nie pasuje, po krótkim namyśle dotarłem do rozwiązania zagadki – brakuje aneksu C/11.b. Teraz tylko muszę znaleźć ten świstek w jednej z miliona tych szuflad… Kurwa! Jak ja nienawidzę tej roboty, niby lepsze to niż wojskowe więzienie ale nie zmienia to faktu że rzygam już tą całą papierologią. W swojej irytacji policzyłem więc do trzech: raz.., dwa.., trzy..; i gdy trochę się uspokoiłem, postanowiłem zacząć szukać potrzebnego dokumentu. Dobra, na początek trzeba wpuścić trochę światła, ciemno tu jak w dupie, zwinąłem więc rolety w oknach – od razu lepiej, w końcu coś tu widać. Postanowiłem iż zacznę poszukiwania od prawej strony, przeszukiwałem po kolei każdą szufladę niczym Profesor kieszenie studentów przed ostatnim kolokwium i w końcu po trwającej 35 minut zażartej batalii udało mi się znaleźć ten jebany papierek. Pośpieszenie wróciłem do biurka i zacząłem szybko wypełniać wszystkie rubryki, następnie przypiąłem go do protokołu G33 i nawet lekko się uśmiechnąłem na wieść że w końcu udało mi zamknąć ten temat. Chwilę później mina jednak mi zrzedła, gdyż przypomniałem sobie że pozostał jeszcze jeden protokół, mój „ulubiony” B44, ehh – westchnąłem głośno. Chociaż może szczęście mi dopisze i tym razem oddział orbitalny zrobił to co do niego należało i odmeldował się po skończonej misji, zalogowałem się więc do bazy meldunkowej i wyszukałem ostatni powracający okręt – Według komputera był to Delta 3 który wrócił do bazy trzy dni temu, zobaczmy… no oczywiście, jak mogłoby być inaczej, naprawdę żaden z tych niedorozwiniętych szympansów z wodogłowiem nie wpadł na to że powinien wpisać się na listę członków załogi?! Teraz będą musiał zapierdalać po całej bazie i zbierać autografy od tych przygłupów, po prostu świetnie! Spokojnie, spokojnie – wymamrotałem pod nosem, nie ma sensu tracić nerwów z powodu takiego gówna, zamiast tego lepiej wziąć się do roboty i mieć już to z głowy. Która w ogóle jest godzina? Przez to wszystko całkiem straciłem poczucie czasu, zerknąłem na zegarek - 13:56, hmm lekko ponad dwie godziny do końca zmiany, no nic zacznę już dzisiaj a resztę podpisów zbiorę jutro. Wstałem zatem i udałem się w kierunku wyjścia z biura.
ROZDZIAŁ I
ZMIANA PLANÓW
Opuściwszy biuro nie zdążyłem nawet zebrać myśli, ponieważ rozproszył mnie donośny głos z radiowęzła.
UWAGA! - WYBRZMIAŁ GŁOS Z GŁOŚNIKA:
ARCHIWISTA HARRISON, W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM WZYWANY JEST DO GABINETU ADMIRAŁA BAROW’A.
POWTARZAM:
ARCHIWISTA HARRISON, W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM WZYWANY JEST DO GABINETU ADMIRAŁA BAROW’A.
Proszę, proszę, sam Admirał wzywa mnie do siebie na dywanik, czego ten dziad może ode mnie chcieć? Odkąd trzy lata temu „nagrodził” mnie tą cudowną posadką ani razu nie zamieniliśmy chociażby zdania. Zresztą nie ważne, nie ma sensu nad tym rozmyślać, po prostu pójdę, wysłucham jego pierdolenia i fajrant na dziś. Pośpiesznym krokiem udałem się więc do gabinetu tego starego pryka, znajdował się on na drugim piętrze zaraz za salą odpraw. Dotarłszy pod drzwi zapukałem trzy razy po czym wszedłem do środka.
- Dzień dobry sir, wzywał mnie Pan.
- Harrison, nie spieszyłeś się. Siadaj!
- W czym mogę służyć Panie Admirale?
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość, wraz z radą Marynarki Kosmicznej podjęliśmy decyzję, że przywracamy ci rangę Komandora i wraz ze swoją nową załogą wyruszysz w przestrzeń w celu wykonania specjalnego zadania.
- Słucham?!
- Tak jak powiedziałem, nie zamierzam się powtarzać Harrison.
- Wspaniała wiadomość Panie Admirale, nie wiem nawet co powiedzieć!
- Poskrom swoje emocje synu, doceniam twój entuzjazm ale zachowuj się jak na żołnierza przystało.
- Przepraszam sir. Czy zatem mogę prosić o informacje na temat mojego zadania, jaki dokładnie jest jego cel oraz miejsce do którego mam się udać?
- Dowiesz się w swoim czasie, moim obowiązkiem jest krótkie przedstawienie ci „sylwetek” członków twojej załogi, a więc:
* Troy Jefferson – pilot;
* Silvia Cunningham – inżynier;
* Darius Baros – strzelec;
* Marie Bernat – sanitariusz.
Tutaj są ich akta, masz dwie minuty żeby rzucić na nie okiem. Wziąłem do ręki dokumenty i pośpiesznie zacząłem zapoznawać się z ich treścią. Niemalże od razu rzucił mi się w oczy czerwony romb znajdujący się na wszystkich aktach, symbol ten oznaczał żołnierza skazanego przez sąd wojskowy, na ten widok wzdrygnąłem się.
- Sir, ci ludzie są przecież kryminalistami.
- Admirał spojrzał na mnie z pogardą i rzekł, a ty kim jesteś Harrison? Mam ci przypomnieć wszystkie twoje niechlubne dokonania?
- Gdy dotarły do mnie te słowa, zmieszałem się i zawstydzonym głosem odpowiedziałem - nie trzeba sir, pamiętam je aż za dobrze.
- Wszystko jest dokładnie tak jak powinno, będziesz pracować z ludźmi na swoim poziomie.
- Tak jest Panie admirale!
- Jutro o godzinie 8:00 stawisz się w hangarze A15, twój kolektyw nietuzinkowych osobowości będzie już tam na ciebie czekać, następnie Kontradmirał Jackson wprowadzi was w tajniki misji. Żeby nie było niedomówień, z dniem dzisiejszym przestajesz pełnić funkcję archiwisty, przygotuj się mentalnie na to co cię czeka, a teraz odmaszerować!
- Dziękuję sir - zasalutowałem po czym opuściłem gabinet Admirała.
Bez zastanowienia udałem się do swojej kwatery, znajdowała się ona w części podziemnej naszej placówki. Powód umieszczenia mnie akurat w takim miejscu nie był przypadkowy, powierzone mi lokum sąsiadowało bowiem z moim już byłym miejscem pracy, odległość między nimi wynosiła około kilkudziesięciu kroków. Dzięki tej prostej sztuczce Admirał oraz pozostali członkowie korpusu oficerskiego nie musieli każdego dnia mijać mnie na korytarzu, co oczywiste, wcale nie było im smutno z tego powodu. Zresztą to już dla mnie nie istotne, ważne że wracam do gry! Własny statek i podróż w przestrzeń jest tym czego zdecydowanie brakowało mi od dłuższego czasu. Gdy emocje już opadały i oswoiłem się z myślą że niedługo wyruszam na podbój kosmosu, dopadło mnie nagłe zmęczenie. Nie zwlekając zbytnio położyłem się do łóżka, w końcu muszę być wypoczęty przed jutrzejszą poranną odprawą. Ustawiłem więc budzik na godzinę 7:00 i próbowałem zasnąć, mijały kolejne godziny lecz mimo to wciąż nie udało mi się zmrużyć oka, w końcu gdzieś w okolicach drugiej w nocy ta sztuka mi się udała. Sen jednak nie trwał zbyt długo gdyż lada moment usłyszałem dźwięk alarmu z mojego zegarka, to już siódma? -Wybełkotałem zaspany. Wstałem z posłania bardziej zmęczony niż przed zaśnięciem, kilka chwil zajęło mi dojście do siebie, jednak wziąłem się w garść i udałem do łazienki. Szybkie ogarnięcie i czas na śniadanie, w menu naszej kantyny standardowo dwie opcje do wyboru: klasyczna kanapka z szynką i serem bądź płatki owsiane z sojowym mlekiem. Obie opcje zatrważająco beznadziejne, z jednej strony szynka z przetworzonego mięsa, gumowego i szorstkiego niczym podeszwa moich butów z drugiej zaś płatki z mlekiem o smaku tygodniowych szczyn zmieszanych z denaturatem. Zdecydowałem się więc, zresztą jak zawsze na kanapkę, zgodnie ze swoim zwyczajem nie skorzystałem z dostępnych do wyboru napojów, zarówno kawa jak herbata wyglądały niemalże tak samo, były czarne niczym smoła a w smaku jakimś cudem jeszcze gorsze niż kanapka i płatki razem wzięte. Żarcie w naszej kantynie może wygląda jak gówno, a smakuje jeszcze gorzej, ale jedno trzeba mu oddać, potrafi zapchać na solidnych kilka godzin przy czym jednocześnie nie tuczy, dzięki temu nie ma obaw że część żołnierzy z powodu źle dobranej diety zaliczy spadek formy, a co do smaku… cóż, idzie przywyknąć. Skończywszy posiłek spojrzałem na zegarek, wskazywał godzinę 7:41, miałem jeszcze spory zapas czasu, więc spokojnym krokiem udałem się w stronę hangaru. Około 15 minut później dotarłem na miejsce, brama była otwarta zatem wszedłem do środka. Wszyscy zainteresowani byli już na miejscu, więc nie pozostało mi nic innego jak przywitać się.
- Dzień dobry Panie kontradmirale, witam załogę.
- Harrison, jest i ostatni element układanki - odrzekł kontradmirał. Wy tam, poznajcie swojego dowódcę, od dzisiaj zwracacie się do niego per Komandorze, zrozumiano?
- Tak jest sir - odrzekła reszta zgromadzonych.
Nagle kilka par oczu skierowało się w moją stronę, ich tęskniący za rozumem wzrok jasno mówił, że do kółka obiecujących poetów to oni na pewno nie należą, ale czy to źle? Kto wie, wyjdzie w praniu.
Poważny głos kapitana przerwał jednak moje rozmyślenia, skoro mamy już komplet mogę zaczynać, zatem słuchajcie uważnie - na początek cel waszej misji, udacie się do systemu Orion II a konkretniej mówiąc na planetę „Sylamida”. Jak zapewne wiecie mieści się tam wojskowe więzienie „Glatamaro”, w innych okolicznościach cała wasz zgraja już od dawna siedziałaby tam zamknięta na cztery spusty, ale dziś nie o tym. Wracając, dwa miesiące temu otrzymaliśmy wiadomość od tamtejszego zarządcy, iż więźniowi wykazują coraz większą zuchwałość a liczba buntów gwałtownie wzrosła. Zwyczajową procedurą poprosiliśmy więc o opanowanie sytuacji i kontakt po upływie ustawowego czasu z raportem na temat obecnego stanu. Jak się domyślacie, kontaktu nie było a minęły już trzy tygodnie, mało tego, również i nasz radiooperator nie jest w stanie nawiązać z nimi połączenia, sieć sprawia wrażenie odłączonej po ich stronie. W związku z tym mamy podejrzenia że więźniowie przejęli kontrolę nad placówką i uszkodzili przekaźnik sieciowy. Reasumując, waszym zadaniem jest udać się we wskazane miejsce w celu przeprowadzenia zwiadu, a po jego wykonaniu, macie niezwłocznie wrócić i przedłożyć Admirałowi szczegółowy raport na temat tamtejszej sytuacji. Wówczas rada podejmie decyzję o dalszym działaniu w tej sprawie. Nie muszę wam tłumaczyć jak bardzo istotne jest to zadanie w oczach Marynarki, wieści w wojsku szybko się rozchodzą, jeżeli skazani z innych zakładów dowiedzą się o rzekomym przejęciu placówki wywoła to nie lada burdel. Setki osadzonych zacznie się buntować wywołując przy tym ogromne zamieszanie, które może przerodzić się w masowe zamieszki w różnych zakątkach kosmosu.
Tyle na temat celu misji, teraz przedstawię wam charakterystykę okrętu który został wybrany do tego zadania, do waszej dyspozycji oddana zostaje fregata zwiadowcza „Wolin”, typ jednostki: „Paw”. Jeżeli mowa o tym typie okrętu, charakteryzuje się on… - w tym momencie zauważyłem że jeden z załogantów podniósł rękę - uprzedzając twoje pytanie Jefferson, nie, nie możemy tego pominąć! Doskonale zdaję sobie sprawę że jako pilot z dziesięcioletnim stażem jesteś w stanie precyzyjnie opisać wszystkie typy okrętów w trakcie porannego klocka, ale przypominam że nie jesteś tutaj sam!
- A możemy dostać chociaż krzesła? Wtrąciła Cunningham.
- Nie! To nie klub gawędziarski, zamknąć się i słuchać. Jeżeli usłyszę jeszcze choćby jedno kretyńskie pytanie, wszystkich was czeka karne trzydzieści kółek wokół hangaru i to na klęczkach! Czy zatem ktoś jeszcze ma jakieś pytanie? Nie? No mam nadzieję, a teraz cisza!
Wracając do właściwego tematu, jednostka typu „Paw” zawdzięcza swoją nazwę charakterystycznemu spoilerowi który kształtem przypomina ogon tegoż ptaka. Konstrukcja tego typu pozwala na znaczne zmniejszenie oporów wytwarzanych przez kosmiczną próżnię, co przekłada się na możliwość uzyskania większej prędkości niż ta którą dysponują inne okręty. Jednostka ta jest zatem najszybszym statkiem na wyposażeniu floty, służy ona do celów zwiadowczych, oprócz prędkości jej główny atutem jest specjalistyczny kamuflaż nanografenowy. Wykryty może on zostać wyłącznie przez radar polimeryzowy, jednak technologia ta znany jest wyłącznie naszej armii, więc mówiąc wprost, będziecie niewidzialni praktycznie dla całego świata. To byłoby na tyle, o uzbrojeniu nie będę opowiadać gdyż waszym zadaniem jest zwiad, przez całą podróż w dwie strony nie przewidujemy jej użycia.
Odnośnie powierzonego wam zadania, chciałbym jeszcze nadmienić, że waszym obowiązkiem niezwłocznie po wyjściu z ziemskiej atmosfery jest uruchomienie kamuflażu i nie wyłączanie go aż do powrotu na ziemię. Na czas trwania misji, zabraniam również podejmowania jakiegokolwiek kontaktu radiowego z innymi jednostkami podróżującymi w przestrzeni. Operacja ta jest ściśle tajna, w związku z tym Admirał Barow nie chce dopuścić do sytuacji w której pozostałe sekcje Armii stacjonujące w innych częściach układu słonecznego, dowiedziałaby się o utracie kontroli nad jedną z podległych nam placówek. Na szali spoczywa nasza reputacja, jako że jesteśmy oczkiem w głowie rządu, nie możemy sobie pozwolić na utratę tej pozycji.
- Czy to co powiedziałem jest dla was jasne i zrozumieliście powagę sytuacji?
- Tak jest sir! – Wszyscy głośno wykrzyknęliśmy.
- Dla waszego dobra lepiej żeby tak było. Z mojej strony to wszystko, jutro czeka was ostatnia krótka odprawa z Kapitanem Gaspartem a następnie niezwłoczny wylot w przestrzeń. Kapitan będzie na was czekał na głównym lotnisku, macie stawić się tam nie później niż o 11:30. Odmaszerować!
- Zasalutowaliśmy po kolei a następnie każde z nas udało się w swoją stronę.
ROZDZIAŁ II
RUSZAMY OD RAZU
Tej nocy nie towarzyszyły mi żadne problemy ze snem, obudziłem się wypoczęty i uśmiechnięty na myśl o tym że już dziś wyruszam w podróż międzygwiezdną. Szybko się ogarnąłem i udałem na lotnisko, celowo wyszedłem z wyprzedzeniem żeby móc jeszcze pogadać z Kapitanem Gaspartem. Z daleka dostrzegłem już mój nowy okręt, na żywo sprawiał jeszcze większe wrażenie niż się spodziewałem, zaraz obok niego dostrzegłem Kapitana, podszedłem więc bliżej.
- Witam Pana Kapitana.
- Komandor Harrison! Dzień dobry, widzę że już nie może Pan doczekać się wylotu.
- Aż tak po mnie widać? – Roześmiałem się.
- Dokładnie tak, widać to z kilometra Komandorze – uśmiechnął się Kapitan.
- Cóż… ciężko powstrzymać ekscytację, zważywszy że delikatnie mówiąc, nie przepadłem za pracą archiwisty.
- Jak najbardziej Pana rozumiem Komandorze Harrison, też nie mógłbym usiedzieć na miejscu na wieść że wyruszam w kosmos.
- Kapitanie chciałbym poznać stan techniczny statku, proszę o raport sytuacyjny.
- Oczywiście, stan okrętu określam na optymalny, jest w pełni gotowy do startu oraz podróży. Niestety z uwagi na priorytet Pana misji, zdążyłem przeprowadzić tylko konfigurację podstawą, pozostałe ustawienia będziecie musieli wykonać już w trakcie podróży. W trakcie rozmowy kapitan nagle wychylił się w prawo – Komandorze Pańska załoga niebawem do nas dołączy, zatem za chwilę zaczynamy.
Widzę że wszyscy są już obecni, zatem będę się streszczać. Chciałbym teraz pokrótce opisać wam rozmieszczenie stanowisk na okręcie, więc: W dziobie mieści się kabina pilota, tuż za nią znajduje się mostek dowódcy. Z kolei w prawym skrzydle znaleźć możemy stanowisko strzelca, natomiast w lewym usadowiony jest gabinet sanitariusza. Dolna część jak zawsze należy do komory silnika i rdzenia fuzyjnego, na górze jak się już domyślacie, czekać będą wasze kajuty. Z mojej strony to byłoby na tyle, pamiętajcie że po przekroczeniu włazu każde z was ma obowiązek natychmiast udać się na swoje stanowisko i rozpocząć standardową procedurę startu. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Państwo na pokład.
- Po słowach kapitana po kolei zaczęliśmy wchodzić na pokład. Jako dowódca wszedłem na końcu by zamknąć za nami właz, na koniec podziękowałem jeszcze Kapitanowi za przygotowanie statku i życzyłem powodzenia w dalszej pracy.
Z miejsca udałem się na mostek dowódczy i nakazałem pilotowi rozpoczęcie procedury startu.
- Baza, melduje się pilot Jefferson z fregaty „Wolin”, proszę o udzielnie zgody na start.
- Jefferson, z tej strony wieża kontroli lotów, udzielam wam pozwolenia, Kapitan Gaspart bez odbioru.
Okręt wystartował a ja pierwszy raz od kilku lat doświadczyłem niemalże zapomnianego przeze mnie uczucia odrywania się od podłoża, zdecydowanie było to coś czego potrzebowałem. Dzięki kamerom umieszczonym na zewnątrz okrętu, mogłem ze swojego stanowiska oglądać otaczającą nas przestrzeń, gdy zauważyłem że właśnie opuściliśmy atmosferę ziemską, zgodnie z poleceniem Kontradmirała uruchomiłem kamuflaż okrętowy.
Upłynęło już kilka godzin od naszego wylotu, do tej pory statek nie ukazywał większych problemów, jednak odczuwałem lekkie kołysanie i wibrację podłogi, coś nie do końca funkcjonowało tak jak powinno. Zamierzałem więc sprawdzić gdzie tkwi problem, ledwie zdążyłem wstać gdy mój zegarek poinformował mnie o przychodzącym połączeniu od Cunningham.
- Słucham.
- Komandorze mamy problem, czy mógłbyś przyjść do komory silnika?
- Jasne, już schodzę.
Widzę że nie tylko ja zauważyłem problemy z okrętem, dobrze wiedzieć – pomyślałem, zszedłem więc pod pokład żeby wysłuchać sprawozdania od inżyniera.
- Cunningham co się dzieje?
- Komandorze, moce robocze okrętu nie są odpowiednio skalibrowane, część sekcji otrzymuje ich za dużo zaś inne za mało. Wszystkie kontrolki na tablicy rozdzielczej świecą się na żółto.
- Hmm, Gasprat wspominał że zdążył wykonać jedynie podstawowy przegląd, ale żółte kontrolki to przecież nic groźnego, możemy bez problemu lecieć.
- Owszem możemy, moglibyśmy nawet lecieć na czerwonych, natomiast aktualnie tracimy zbyt dużo siły przerobowej, której aż żal nie wykorzystać aby usprawnić nasz lot.
- W porządku nie ma problemu, jeżeli już tutaj jesteśmy to możemy ustawić to wszystko tak jak być powinno. Więc od czego zaczynamy?
- Najpierw musimy dostać się do konsoli administratora, tylko ty Komandorze masz odpowiednie uprawnienia żeby ją obsługiwać. Przyłóż więc proszę dłoń do skanera biometrycznego.
- Zgodnie z prośbą rozpocząłem więc proces skanowania, po chwili usłyszałem głos pokładowej SI: Skanowanie zakończone, operator Komandor Harrison, dostęp przyznany. Załatwione co dalej?
- Teraz trzeba poprawić kilka ustawień, zacznę po kolei:
* Pracę napędu zmienić ze zrównoważonej na maksymalną;
* Proces oszczędzania energii obniżyć z umiarkowanego na niski;
* Wyłączyć tryb bojowy;
* Moc przegubową przekierować na silnik;
* Czas pracy kamuflażu ustawić na: do odwołania;
* Na koniec zaś przeprowadzić manualny restart wszystkich systemów.
- Zrozumiałem, zaraz zajmę się tym tematem.
- Dziękuję Komandorze, ja tymczasem udam się do rdzenia fuzyjnego i sprawdzę jego stan techniczny.
Nie pozostało mi nic innego jak rozpocząć zmienianie właściwych ustawień, odnalezienie wszystkich tych przełączników w systemie zajęło mi jednak dłuższą chwilę. Finalnie jednak udało mi się dotrzeć do końca. Zostało już tylko wykonać restart, wtem ponownie usłyszałem głos pokładowej SI: Komandorze proszę o głosowe potwierdzenie wykonania restartu systemów, informuję że proces ten wyłączy wszystkie funkcjonaliści okrętu za wyjątkiem kamuflażu na czas pięciu minut. Usłyszawszy to postanowiłem profilaktycznie poinformować załogę, w zegarku uruchomiłem więc połączenie ze wszystkim członkami i na kanale głównym nadałem wiadomość – Droga załogo, za moment nastąpi restart systemów okrętu, potrwa on pięć minut. Bez obaw, wszystko jest pod kontrolą. Bez odbioru, Komandor Harrison. Po zakończeniu transmisji, powróciłem do panelu komputera i potwierdziłem wykonanie restartu. Momentalnie zgasły wszystkie światła wokół mnie, jedynie kontrolka zasilania awaryjnego w prawym górnym rogu lekko się jarzyła, cóż przynajmniej już wiemy że chociaż awaryjne jest w pełni sprawne. Dokładnie po pięciu minutach powróciło zasilanie właściwe a SI uraczyła mnie potwierdzeniem prawidłowego przeprowadzenia restartu, również wszystkie kontrolki świecą się teraz na zielono. Zrobione, teraz czas zerknąć czy z rdzeniem jest wszystko jak należy.
- Cunningham restart wykonany, jak wygląda sytuacja tutaj?
- Komandorze na pierwszy rzut oka wszystko wygląda ok, ale zalecałabym wykonanie diagnostyki, tak na wszelki wypadek.
- W sumie nie zaszkodzi.
Zalogowałem się więc do panelu kontrolnego i uruchomiłem procedurę, znów odezwał się głos pokładowej SI: Rozpoczynam procedurę diagnostyczną, proszę o cierpliwość i odstąpienie od wykonywania pozostałych czynności w panelu głównym.
Diagnostyka zakończona, przedstawiam raport:
* Temperatura rdzenia 700 ℃ - w normie;
* Stan magazynu paliwowego – w normie, wypełniony w 97%
* Chłodziwo rdzeniowe – uruchomione;
* Moc rdzenia – 20 mln MW, w normie;
Podsumowanie ogólne: Rdzeń pracuje bez zastrzeżeń, wszelkie zmiany ustawień na chwilę obecną nie są zalecane, raport zakończony.
- Mamy to! – Głośno odsapnąłem z ulgą. Po wszystkim poklikałem jeszcze w panelu w jasno określonym celu. Cunningham przyznałem ci uprawnienia młodszego administratora, od teraz możesz sama wykonywać większość podstawowych czynności diagnostycznych, jeśli wydarzy się coś grubszego, to wiesz gdzie mnie szukać. Trzymaj się i powodzenia w dalszej pracy.
- Dziękuję Komandorze, do zobaczenia – odparła.