- W empik go
Wyroki - ebook
Wyroki - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 165 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drzwi pałacu księcia Koreckiego nie zamykały się od rana. Mnóstwo przychodniów cichych, układnych, z wysoko podniesionymi brwiami, dopytywało się nieustannie o zdrowie księcia. Jedni poprzestawali na rozmowie z celebrującym kamerdynerem, oddając mu bilety wizytowe; inni, wyższej rangi przyjacielskiej, przenikali aż do wstępnego saloniku, gdzie zawsze ktoś z książęcej rodziny był w pogotowiu do udzielania powiadomień.
Przyszedł właśnie pan Włosek, jeden z najgorliwszych zbieraczy ważnych nowin krajowych, znawca wszelkich stosunków, powaga w sztuce oddawania każdemu, co się należy, miejscowy encyklopedysta. Wpuszczony do wstępnego saloniku, przystąpił do hrabiny Odrowążyny siostry i spadkobierczyni chorego księcia, ucałował jej rękę z fachową przyjemnością i uprzedził jej zdanie, rodzące się dopiero z westchnienia:
– Już wiemy od doktora: gorączka spadła – książę przyjął bulion ze smakiem.
– Ale sił brak, kochany panie. Siły podtrzymujemy sztucznie; lada dzień można się spodziewać katastrofy.
– Nie, pani hrabino, ufajmy Opatrzności – twierdził Włosek, niby delegat od Tejże – doktor zapowiada stanowcze polepszenie na wieczór.
Pani Odrowążyna zadziwiła się prawie nieprzyjemnie; przywiędła jej twarz, ułożona do żałoby, zaznaczyła rozdrażnienie:
– Dlaczegóż doktor nam co innego mówi?
– Co innego?! – zawołał Włosek.
Dama powróciła do słodszej, tajemndczej powagi:
– Ach, bo już odwykliśmy od nadziei, każde słowo komentujemy pesymistycznie. Tych polepszeń było tyle, a po każdym biedny Adam zapada głębiej… Wie pan, że ja już dwanaście nocy nie spałam?
– Doskonale jednak pani hrabina wygląda.
– Ach, panie!…
Zjawił się hrabia Odrowąż, jegomość czerstwy, choć zbyt otyły, o powierzchowności, która nic wspólnego z troską mieć nie mogła. Osoba cała, piękna broda, poprawny surdut, jasna kamizelka – śmiały się do życia. Powracał z miasta, zapewne po dobrym śniadaniu.
– No, jakżeż tam? – zapytał, zwracając się kolejno do żony i do Włoska.
Nikt nie odpowiedział; zapytanie brzmiało jakoś wesoło i cynicznie; ton, który decyduje o piosence, zdawał się dośpiewywać:
– Czy już dojrzewa?…
Znowu weszła do saloniku para osób, dalecy krewni, prawie przemocą, ale zarazem z pokornym ugrzecznieniem, jak petenci.
Pani Odrowążyna uprzedziła ich pytania: