- W empik go
Wywiad i podstęp w dawnej sztuce wojennej. Tom 1. Starożytność - ebook
Wywiad i podstęp w dawnej sztuce wojennej. Tom 1. Starożytność - ebook
Niniejsza publikacja z cyklu „Wywiad i podstęp w dawnej sztuce wojennej” obejmuje czasy antyczne. Książka jest nie tylko zapisem faktów, ale i posiłkuje się ówczesną literaturą okraszoną refleksją autora, którego znajomość pracy tajnych służb stanowi dodatkowy atut publikacji. Otrzymujemy barwny opis zdarzeń, które przedstawione w szerszej panoramie historycznej uzmysławiają, że wiele spraw, mimo upływu wieków, jest nadal aktualnych.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8221-153-5 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tętent kopyt, głuchy grzmot.
Zmartwiała ziemia, pożoga krwi.
Błysk stali, urwany krzyk.
Ciemność i cisza
Droga wojownika.
Autor
W zmieniającym się świecie, od zarania dziejów po współczesność ludzie starali się kierować pewnymi zasadami, wartościami, które uważali za życiowe drogowskazy pomagające im odnaleźć właściwą drogę postępowania w sprawach codziennych i w chwilach przełomowych dla całego narodu. Naruszenie owych zasad traktowali zazwyczaj jako coś niebywałego, wymagającego nadzwyczajnych środków zaradczych. Do takiej kategorii zaliczali zdradę i wiarołomstwo w stosunku do ojczyzny, towarzyszy broni, sprawy honoru.
W dzisiejszych czasach również można spotkać ludzi, którzy dla doraźnych celów politycznych i z wyrachowania, bez oglądania się na przyszłe skutki społeczne, stawiają na piedestale osoby nikczemne i zdradzieckie jako wzorzec do naśladowania dla młodego pokolenia dopiero co wchodzącego na zawiłe ścieżki życia i historii.
Prawdą jest to, że często szczytne ideały rozmijały się z obowiązkiem wierności, zwłaszcza gdy na drodze odstępstwa jawiły się miłe dobra i wymierne korzyści, ale też nigdy zdrady nie honorowano jako cnoty godnej do naśladowania i nie nadawano jej mocy państwowej, chociaż odpowiadała celom politycznym lub towarzyszyła budowie i umacnianiu wizerunku nowej grupy społecznej dzierżącej władzę.
Dlatego, pomny na pamięć ojców, ich synom książkę tę dedykuję, bo jak napisał Polibiusz:
nie masz bowiem dla ludzi żadnego łatwiejszego sposobu
doskonalenia się jak poprzez wiedzę o czynach przeszłości.
Przystańmy więc na chwilę i posłuchajmy, co mają nam do powiedzenia Ci, którzy odeszli. Co jest jeszcze prawdą, a co już umarło? I nie musimy szperać w sferze książkowej fantazji lub w filmie w poszukiwaniu niezrozumiałych spisków, tajnych kodów czy zaszyfrowanych wiadomości tam, gdzie ich nigdy nie było, a do tropienia których popychają nas sensaci. Przecież wszystko to, czego tak wypatrujemy, znajdziemy w dawnych tekstach, już na wpół zapomnianych księgach dawnych mistrzów pióra.
Si qua fides his dictis adhibeatur, penes lectorem est.
Widukind, Liber I, XIII
Czy tak mogło być — niech Czytelnik wybiera.
Widukind, Ks. I, XIIIWprowadzenie
Eritis sicut Deus, scientes bonum et malum.
J.W. Goethe, Faust
Tak jak każdy człowiek, tak i każdy ośrodek władzy starał się wiedzieć jak najwięcej o otaczającym go świecie. W mniejszym stopniu interesowało go naukowe zgłębianie i poznanie rzeczywistości, o ile nie wiązało się to bezpośrednio z jego władztwem. Przewodnią racją stanu było bowiem zapobieganie konfliktom mogącym grozić rozbiciem lub umniejszeniem planów monarszych. Tak więc rozpoznanie wrogów zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych oraz ich sojuszników, a także ich zamierzeń było i jest jednym z naczelnych priorytetów form funkcjonowania państwa. Działania te mają również na celu poznanie lub upewnienie się co do faktycznych intencji własnych sprzymierzeńców.
Dla potrzeb niniejszego opracowania należy zdefiniować używane pojęcia, co pozwoli na uporządkowanie, a tym samym na właściwe rozumienie opisywanych wydarzeń.
Wywiad, jako funkcjonowanie pewnej wyspecjalizowanej organizacji, jest różnie dzielony i opisywany w zależności od potrzeb organizacyjnych, stosowanych metod, tematyki, przynależności i podległości służbowej lub potrzeb badawczych. Nie zagłębiając się we współczesny pojęciowy świat definicji, skupimy naszą uwagę na tradycyjnych określeniach, które w okresie powstawania państw nowożytnych funkcjonowały i są praktycznie w użyciu do dzisiaj. Poza naszym rozważaniem pozostaje wywiad globalny ze względu na jego nowożytne pochodzenie i na zakres operacyjnego zainteresowania, jaki obejmuje swoim działaniem.
Wywiad strategiczny, określany mianem wywiadu głębokiego, to wywiad, który penetrował struktury państw, najczęściej sąsiednich, w aspekcie rozpoznania politycznego, gospodarczego i militarnego. Swoim obszarem zainteresowania mógł obejmować nawet odległe krainy, które w bieżącej polityce nie odgrywały decydującej roli. Pozyskane informacje mogły jednak być użyteczne w bliżej nieokreślonej przyszłości. Klasycznym tego przykładem może być zbiór wiadomości tzw. Geografa Bawarskiego o grodach słowiańskich.
Wywiad operacyjny skierowany był na rozpoznanie przyszłego lub przewidywanego teatru działań wojennych, a jego uwaga koncentrowała się na bardziej praktycznym rozpoznaniu wojskowym i pozostałych elementach techniki wojennej, mających znaczenie w przyszłym starciu zbrojnym. W ramach swoich zadań pozyskiwał osobowe źródła informacji, prowadził gry wywiadowcze, przygotowywał warunki niezbędne do realizacji planów wojennych i wykonywał zadania specjalne władcy. Jednym słowem, wywiad operacyjny to gromadzenie danych wywiadowczych na poziomie regionalnych teatrów działań wojennych.
Wywiad taktyczny to bieżące rozpoznanie nieprzyjaciela, rozumiane również jako zwiad, zwalczanie rozpoznania wroga, likwidacja lub przechwytywanie posłańców, organizowanie łączności, przygotowanie bieżących akcji wynikających z potrzeby chwili.
Dla całości obrazu należy wspomnieć, że w różnych opracowaniach stosowano zamiennie określenia dla opisania tej samej działalności wywiadowczej. I tak wywiad strategiczny nazywano również wywiadem głębokim, co jest zrozumiałe ze względu na obszar pozostający w jego aktywnym zainteresowaniu, sięgającym daleko poza własne granice w głąb terytorium wroga. Wywiadem defensywnym nazywano zaś działania kontrwywiadowcze. Natomiast terminem kontrwywiad ofensywny określano wywiad płytki, operujący w przygranicznym pasie rubieży obronnej.
Ta wyżej opisana zmienność terminologiczna wynikała raczej z przenikania i zazębiania się zadań wykonywanych przez agenta lub z potrzeby opisania przynależności organizacyjnej wywiadowcy niżeli z merytorycznej istoty realizowanych zadań. Najlepiej zilustruje to przykład agenta pozostającego w służbie kontrwywiadu, który z racji wyjazdu i czasowego pobytu w innym kraju wypełnia zadania o charakterze sensu stricto wywiadowczym. Rozpoznaje aktywnie wroga na jego terytorium. Stąd pojęcie kontrwywiadu ofensywnego.
Podobnie ma się rzecz, gdy mówimy o własnych ludziach jako wywiadowcach, wówczas niekiedy używamy określenia agent lub bardziej cywilnie — informator. Natomiast termin szpieg rezerwujemy zazwyczaj dla wywiadowców przeciwnika, uważając, że jest to określenie negatywne i wywołujące złe skojarzenia, dlatego nie należy nim opisywać własnych osobowych źródeł informacji, zwanych także współcześnie tajnymi współpracownikami.
Pod pojęciem kontrwywiadu będziemy rozumieli wszelkie działania zmierzające do wykrycia obcej działalności wywiadowczej. W praktycznym znaczeniu zadaniem kontrwywiadu była i jest osłona własnych działań w sferze wojskowej, politycznej i gospodarczej, które mogą żywo interesować nieprzyjaciela z uwagi na jego własne plany w tych dziedzinach. W ramach tych działań osłonowych wiodącym celem było i jest rozpoznanie wrogiej agentury i jej unieszkodliwienie przez:
— przewerbowanie, rozpoczęcie i prowadzenie gry wywiadowczej mogącej polegać między innymi na podsuwaniu fałszywych informacji nieświadomemu tego faktu agentowi lub jego fizyczne unicestwienie;
— pozyskanie odpowiednich ludzi, agentów działających w zagrożonych penetracją wywiadowczą środowiskach, których zadaniem było i jest wszczynanie pierwszego alarmu o zachowaniach wskazujących na możliwość prowadzenia szpiegowskiej działalności.
Kolejnym pojęciem do omówienia jest „agentura wpływu”. Jest to określenie współczesne, ale dobrze oddaje sedno zdarzeń dziejących się także przed wiekami za sprawą człowieka. Agent wpływu to zazwyczaj możny, wysoko postawiony w hierarchii społecznej, związany w pewien sposób z ośrodkiem władzy, który poprzez swoje koneksje rodzinne, powiązania służbowe, sprawowane funkcje, posiadaną siłę militarną miał realną możliwość wywierania nacisku, a więc wpływu na treść podejmowanej decyzji swojego władcy. Nie musiał on być formalnie związany z obcym wywiadem lub ośrodkiem politycznym albo stale wykonywać zadania agenturalne. Wystarczyło, że jego przydatność była wykorzystana w pojedynczej sprawie. Jednak jego agenturalna wartość znacznie wzrastała, gdy istniała możliwość długofalowej współpracy.
Uzupełnieniem dotychczasowych objaśnień niech będzie stwierdzenie, że z obawy przed dekonspiracją agent przyjmował pseudonim. Z tego samego powodu nadaje się sprawie czy kombinacji lub grze operacyjnej kryptonim.
Kończąc ten nieco przydługi wywód pozostaje do wyjaśnienia pojęcie zwane „legendą”. Legenda to nic innego jak przygotowany dla wywiadowcy scenariusz, który tłumaczy i uzasadnia jego zachowanie, ciekawość i obecność w danym czasie i miejscu wobec osób trzecich. Taki scenariusz powinien być spójny z prawdziwym życiorysem oraz dotychczasowym doświadczeniem życiowym i zawodowym w taki sposób, aby dało się go zweryfikować. Z tego też powodu legenda nie może się opierać na samej nieprawdzie. Gdyby tak próbować wymierzyć proporcje, to należałoby uznać, że dobra legenda zawiera w sobie 60–80 procent informacji prawdziwych. To zresztą zależy od zadania i okoliczności planowanych do wykonywania przez wywiadowcę. Tak oto w legendzie wywiadowcy ziszczają się przekonania średniowiecznych teologów. Uważali oni bowiem, że diabeł jest ojcem kłamstwa — pater mendacii. Jak nietrudno dociec, agentowi na pewno bliżej do szatańskiej niż anielskiej proweniencji. A dzieje się tak dlatego, że chyba nie ma człowieka, który by bez zająknięcia wyuczył się nowego życiorysu i przyswoił sobie wszystkie niezbędne wiadomości przystające do roli, którą odgrywa, i to w sposób niebudzący podejrzeń słuchającego. Zwłaszcza gdy indagacja może się odbywać pod presją i w nieprzyjaznym otoczeniu. Stąd ta mieszanka fałszu i prawdy.
Ostatnim pojęciem do wyjaśnienia pozostaje używany w tekście wyraz „figurant”. Wyrażenie to odnosi się do osoby pozostającej w zainteresowaniu tajnych służb.
Wszystkie powyższe zdefiniowane pojęcia znajdą bezpośrednie przełożenie w opisywanych przez nas dziejach wywiadu. Mam nadzieję, że będą przydatne, ponieważ w pewien sposób uporządkują na bardzo podstawowym poziomie terminologię wywiadowczą tu i ówdzie występującą w innych opracowaniach historycznych.
Nie uwzględniam co prawda pełnego technicznego i operacyjnego nazewnictwa, jakie funkcjonuje w pracy wywiadu lub kontrwywiadu, ale tam, gdzie uważałem to za właściwe, przytaczam odpowiednią terminologię. Niech łaskawy Czytelnik wybaczy, że tu i ówdzie dorzuciłem ziarenko własnych przemyśleń. Ad rem.Starożytność
Życie i historia wskazują na dość oczywistą prawdę, że panujących szczególnie interesowały zamiary wszystkich tych, którzy mogli ich pozbawić władzy lub znacznie ją ograniczyć, czy to przez opozycję wewnętrzną, koterię dworską, czy to przez inne grono osób niezadowolonych z rządów panujących, a chcących zmienić istniejący porządek społeczny. Dla władcy mniej istotna była realność zagrożenia czy to, że narodziło się ono tylko w jego umyśle. Sama myśl, że może być pozbawiony tego wszystkiego, co wiąże się z dzierżawą władzy, siłą rozkazywania, splendorem, majestatem i co ważne — z wiedzą, że panowanie stanowi dla wielu cel i marzenie życia, była zbyt upiorna, aby pozostawić ją samą sobie, bez żadnego zabezpieczenia.
Ta chęć poznania i kształtowania przyszłości, w tym również zamierzeń osób lub innych ośrodków decyzyjnych, często wrogich, legła między innymi u zarania i późniejszego rozwoju wróżby czy przepowiedni, w tym astrologii, jak również rozwinięciu umiejętności tłumaczenia snów. O związkach wróżby z astrologią mówi tłumaczenie i adaptacja słów wróżbity żyjącego w VII wieku p.n.e., które przytaczamy za Davidem Berlinskim:
Znaki na ziemi, podobnie jak te na niebie dają nam sygnały;
niebo i ziemia ukazują zapowiedzi przyszłych zdarzeń, choć
znaki te pojawiają się osobno, nie są odrębne
niebo i ziemia są ze sobą powiązane.
Pradawny świat człowieka był przesiąknięty magią, tajnymi misteriami i wszechobecnymi bogami, którzy przeplatali się z losem ludzkim jak osnowa w tkaninie. Od urodzenia aż po śmierć bogowie uczestniczyli w życiu codziennym człowieka i swoimi znakami kierowali jego postępowaniem. Skoro więc wszystko zależy od bogów, bo to oni znają przyszłość i kierują losem jednostki i państwa, można więc specjalnymi obrzędami uchylić zasłonę nieznanego i poznać nadchodzące wydarzenia. A poznać to móc je zmienić.
Wróżby miały więc dać odpowiedź na rozliczne pytania i pomóc w powzięciu decyzji. Co robić, jak postąpić, kto wróg a kto przyjaciel? Jakie zastosować środki, by odnieść zwycięstwo? Nie tylko w osobistym wymiarze, ale także w państwowym.
Pewne obrzędy związane z wróżbą dotrwały do naszych czasów. Co prawda, traktujemy je już jako formę pewnej zabawy, często jako pretekst do spotkania, ale czy na pewno wszyscy tak mało poważnie do tego podchodzą. Mam tu na myśli wieszczenie najbliższej przyszłości przez lanie wosku lub ołowiu, wróżenie z dłoni, kart czy prosperujące salony wróżek i stałe wydawnictwa z cotygodniowymi horoskopami. Rozejrzyjmy się wokół i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy bogowie odeszli w mrok zapomnienia, czy też nadal są obecni wśród nas. Jak powiada Katullus, to z naszej winy
Tak wszelkie zło i dobro w złym zmuszane szale
Musiało od nas bogów życzliwość oddalić,
Dlatego gościć u nas żaden już nie raczy
I ludzkim nie pozwala się oczom zobaczyć.
O żywotności wieszczby świadczą dochodzące do nas od czasu do czasu wiadomości o zasięganiu porady u jasnowidzów przez osoby wysoko postawione w sferach kierowniczych różnych państw. Znane są również przypadki zasięgania rad i opinii u wróżki przez pracowników służb specjalnych. Powzięta w ten sposób wiedza zostaje zamieniona w decyzje, które później rzutują bezpośrednio na nasze życie osobiste i społeczne.
Odwoływanie się do wróżby czy przepowiedni jest bardziej zrozumiałe w postępowaniu ludzi boleśnie doświadczonych przez los i zdeterminowanych w znalezieniu podpowiedzi, jak się zachować w obliczu osobistych tragediach. Trudniej takie postępowanie wytłumaczyć, gdy wróżba bądź przepowiednia ma zastąpić proces myślenia i zdjąć ciężar odpowiedzialności za podjęte decyzje państwowe. Jednak w przeciwieństwie do czasów nam obecnych w dawnych wiekach, aby udzielać stosownych rad w trakcie wieszczenia, trzeba było być samemu wcześniej dobrze poinformowanym. Nie tylko o wydarzeniach dotyczących znanego ówcześnie świata, ale również o tym, kto i w jakim celu przybywa do świątyni.
Spójrzmy tylko na działalność Aleksandra z Abonuteichosu, który wieszcząc w Rzymie, opłacał licznych szpiegów. Ich zadaniem było mu donosić, co kto myślał, o co mógł pytać, żeby mógł się z wyprzedzeniem przygotować, nim ofiarnik przybędzie. Oczywiste jest to, że wróżba nie mogła odbiegać zbytnio od życia i zdarzeń z nim związanych. Te dwa aspekty przenikały i uzupełniały się wzajemnie. Dla mnie takim świadectwem nie boskiego, ale ludzkiego wyrachowania są wypadki, które zaszły w 397 roku p.n.e.
W czasie gdy wojska rzymskie oblegały Weje, Jezioro Albańskie (dziś Lago Albano lub Lago di Castel Gandolfo) bez widocznej przyczyny zaczęło przybierać. Poziom wody podniósł się na tyle, że został przerwany przesmyk i spienione masy wody zalały pola orne i sady. Pewien obrońca z Weje, obeznany z dawnymi przepowiedniami, został pochwycony i znalazł się przed obliczem dowództwa rzymskiego, co uznał za zrządzenie losu. Wyjawił więc Rzymianom tajną przepowiednię, która mówiła, że miasto pozostanie niezwyciężone
tak długo… dopóki nieprzyjaciel nie cofnie i
nie zatrzyma rozlanych wód Jeziora Albańskiego,
niosącego teraz nurt innymi drogami, tak by
przeszkodzić złączeniu się jego wód z morzem.
Do wyroczni w Delfach Senat wysłał znamienite poselstwo: Licyniusza Kossusa, Waleriusza Potitusa i Fabiusza Ambustusa. Ci po powrocie ogłosili, że muszą odepchnąć wody jeziora z powrotem w górę lub przeprowadzić je kanałami i rowami na równinę, by tam została wchłonięta przez ziemię.
Kiedy oznajmiono to wszystko, kapłani
rozpoczęli prace nad przygotowaniem ofiar,
a lud ruszył do pracy i wodę zawrócił.
Warto podkreślić, że wykucie kanału odprowadzającego nadmiar wody z jeziora jest faktem historycznym. I właśnie ta zbieżność oraz kilka innych każą mi nie tylko łączyć treść przepowiedni z realnymi wydarzeniami, ale ujawniają, że w ich cieniu nie boska, ale ludzka stoi myśl, warunkująca treść wróżby i jej wypełnienie.
Samo przekazanie boskiego przesłania odbywało się w atmosferze misterium, w sugestywnej aurze boskiej tajemnicy. Bywało, że podane w sposób zawiły dopiero przy pomocy interpretacji stawało się bardziej zrozumiałe. A jeżeli wysyłający poselstwo do świątyni wcześniej wyświadczał wyroczni dobrodziejstwa lub poparł swoje pytanie odpowiednim podarkiem, przepowiednia pomimo wieloznaczności była zazwyczaj zgodna z oczekiwaniami pytającego lub wolą kapłanów. Ta zawiłość wróżby była pomocna, zwłaszcza wtedy, gdy nie wszystko poszło po myśli zainteresowanego.
Świątynia i kapłani musieli być ponad błędami ludzkiego rozumienia boskiego przekazu. Znamiennym tego przykładem są losy Krezusa, króla lidyjskiego. Nie dość, że sugerując się słowami wyroczni, niefortunnie wyprawił się na Persów, to kiedy w odwecie Persowie zajęli Sardes, stolicę królestwa lidyjskiego, i Krezusa pojmali w niewolę, ten za zgodą Cyrusa wyprawił ponownie poselstwo do Delf z pytaniem, czy bogom helleńskim zwyczajna jest niewdzięczność. Pytia odpowiedziała:
Otóż chcąc się dobrze w tym wypadku poradzić, powinien
był Krezus jeszcze raz posłać i zapytać, czy
bóg ma na myśli jego własne państwo, czy też państwo Cyrusa.
Sztuka przepowiadania przyszłości od zawsze i w każdej społeczności cieszyła się poważaniem. Bez jej wyroków nie podejmowano żadnej ważkiej decyzji życiowej. Tak było w dawnym Egipcie, gdzie przy wielu świątyniach istniały wyrocznie, w których za pośrednictwem naczelnego kapłana pytano boga i otrzymywano odpowiedź. Wieszczono z ruchów niesionego posągu boga lub zachowania się zwierząt ofiarnych.
Wśród listów i dokumentów, które dotrwały do naszych czasów, znajdujemy wiadomości o stosowaniu praktyk magicznych w sądownictwie egipskim. W zachowanym zapisie takim narzędziem wykorzystywanym w wyrokowaniu sądu był posąg władcy i boga Amenhotepa I:
Wtedy stanął pisarz Amennacht przed bogiem i powiedział:
„Jeśli chodzi o te szaty, o których mówiłeś: czy to córka
Amennachta je ukradła” — bóg potwierdził.
Wydaje się, że kapłani kierujący skinieniem posągu wcześniej rozpoznali sprawę kradzieży lub posiadali silne przekonanie o tym, kto może być sprawcą przestępstwa. Takie praktyki nie wykluczały jednak fatalnych pomyłek, a nawet świadomych przekłamań.
W dawnych Chinach w Szy-cing (Księga pieśni), antologii najstarszej poezji chińskiej, zebranie której przypisywane jest Konfucjuszowi (551–479 p.n.e.), znajdujemy passus mówiący o przygotowaniach do wróżbiarstwa:
Wróżą święto, myśl skupiają
Biorą piołun, tłuszcze darzą.
A wróżono z:
Czerep żółwia, liść krwawnika
dały wróżbę nam pomyślną.
W starożytnych państwach Mezopotamii istnieli tak zwani baru, czyli kapłani-wieszczący. Podobnie było w Chinach, Egipcie i Grecji, aż po Imperium Romanum, gdzie etruscy poprzednicy rzymskich augurem odczytywali wolę sił wyższych z lotu ptaka i łuny błyskawic. I nie na darmo mówiono o disciplina etrusca.
W Rzymie kulty i magia ze Wschodu cieszyły się znacznym powodzeniem wśród ogółu mieszkańców. Odbicie takiego stanu rzeczy znajdujemy również w poezji. Wspomnijmy tylko Carmina Horacego. W jego pieśni De Leuconoe, w niezapomnianym tłumaczeniu Henryka Sienkiewicza, pobrzmiewają echa czasów, kiedy to bogowie przechadzali się między ludźmi.
Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie,
Jaki nam koniec gotują bogowie,
I babilońskich nie pytaj wróżbiarzy.
Lepiej tak przyjąć wszystko, jak się zdarzy.
A czy z rozkazu Jowisza ta zima,
Co teraz wichrem wełny morskie wzdyma,
Będzie ostatnia, czy też nam przysporzy
Lat jeszcze kilka tajny wyrok boży,
Nie troszcz się o to i klaruj swe wina.
Mknie rok za rokiem, jak jedna godzina.
Więc łap dzień każdy, a nie wierz ni trochę
W złudnej przyszłości obietnice płoche.
Ta siła wiary w przepowiednię, w możliwość spojrzenia w przyszłość była częścią codziennego życia również w antycznej Grecji. Uważano również, że obok thymos, poczucia własnej wartości, jednym z ważniejszych popędów kierujących ludźmi była hubris, pycha, pobudzająca do działań, których rezultatem są najczęściej krwawe wojny, wywołane z chęci pomnożenia bogactw czy poszerzenia własnego władztwa nad innymi.
Spartanie spętani pychą przekonania, że są lepsi od innych, zapytali Pytię w Delfach o los kraju arkadyjskiego. Otrzymali odpowiedź:
Żądasz Arkadii ode mnie. Za wiele ty żądasz, a więc nie dam.
Wielu w Arkadii jest mężów jedzących żołędzie, co ciebie
Stamtąd odeprą. Lecz ja ci wszystkiego odmawiać nie będę:
Dam ci zatańczyć w Egei, przytupniesz nogami w tej ziemi
Oraz tę piękną równinę rozmierzysz swą linią mierniczą.
Lacedemończycy ufni słowom wyroczni, zabrawszy ze sobą kajdany i liny miernicze, ruszyli na Tegeatów, by ich ujarzmić i zawładnąć ziemią. W starciu jednak doznali straszliwej klęski. Część z nich, która nie poległa w walce, dostała się do niewoli. Zakuci we własne kajdany, przyniesioną linią, jako niewolni mierzyli pole Tegeatów.
Tego rodzaju historie nie najlepiej świadczyły o przenikliwości wieszczby, ale nie zachwiały pozycją wyroczni. Na upadek tych ostatnich złożyły się inne czynniki. Niemniej można by sądzić, że zbieranie przez świątynię informacji nawet z odległych krain, by móc prawidłowo wieszczyć, stawia owych kapłanów i ich przybytek u zarania kształtowania się w dalekiej przyszłości agencji wywiadowczych. Byli więc oni niezamierzonymi prekursorami dzisiejszych wywiadowców.
Wspomnieliśmy powyżej o sile wiary wypływającej z wróżby, nie od rzeczy będzie więc przytoczenie tu tych paru słów:
Kiedy mówimy, że istota boska jest niewidzialna, oznacza to,
że nie mamy nad nią władzy, jednak powiedzenie, że istota
boska jest niesłyszalna, oznaczałoby stwierdzenie, że nie posiada
nad nami żadnej władzy.
W takim sensie pisał też św. Paweł w Liście do Rzymian (10.18):
Wiara tedy jest ze słuchania.
Zwracając teraz naszą uwagę na najsławniejszą wyrocznię delficką, niektórzy badacze stwierdzają, że nie odkryli żadnych dowodów, które potwierdzałyby istnienie jakiś jaskiń, rozpadlin, pęknięć i tym podobnych uskoków, którymi wydobywałyby się opary, wyziewy i wprowadzały w stan zamroczenia lub oszołomienia pradawną Pytię. Chociaż antyczni pisarze o tym wspominają. Stąd też pojawienie się koncepcji brzuchomówstwa we wróżbiarstwie, które to wyjaśniałoby kilka wątpliwości lub wygładziło inne spory.
Brzuchomówstwo ma stary rodowód i było stosowane we wróżbiarstwie, a także służyło ku zabawie. Sam wyraz wywodzi się od greckiego słowa engastrimytos, od en — „w”, gaster — „brzuch” i mythos — „słowo” lub „mowa”. Tym pojęciem opisywano ów szczególny sposób mówienia, jakby dobiegał z innego źródła niż usta osoby mówiącej. Takim sławnym brzuchomówcą był Eurykles, który jako „demon” wypowiadał proroctwa. A czasy jego działalności były odpowiednie, gdyż toczyła się wtedy wojna peloponeska. Historia nie dostarczyła nam ostatecznego dowodu na to, że Pytia wykorzystywała sztukę brzuchomówstwa w czasie głoszenia proroctwa, ale dowód z odwrotnego procesu, o powiązaniach z późniejszego okresu różnej maści czarnoksiężników z autorytetem wyroczni na taki związek wskazują.
Nie wnikając w zawiłości, które niesie informacja zawarta we wróżbie w konfrontacji z życiem, wodzowie rychło docenili wartość faktycznej i sprawdzonej wiedzy o przeciwniku. Zwłaszcza o jego planach politycznych i wojennych. O tym, co myśli, jakie ma wątpliwości i czego się obawia. Jakim dysponuje wojskiem i co zamierza. Trafnie to ujął mistrz Sun Tzu, powiadając:
Rozpoznaj więc plany przeciwnika,
aby wykryć ich mocne i słabe strony.
Podobnie wypowiadał się Wegecjusz w podręczniku wojskowości dedykowanym prawdopodobnie cesarzowi Teodozjuszowi:
niełatwo jest pokonać przeciwnika, który potrafi
wydać prawdziwy osąd o stanie swych i wrogich wojsk.
Z tego wynika, że są pewne uniwersalne zasady, których należy przestrzegać, a nie zdawać się na los szczęścia. Zresztą na wojnie go nie ma. Jest nieudolność, pycha, arogancja i morze krwi oraz znacznie mniej mądrości.
W obawie przed szpiegowaniem przez przeciwnika, który mógł poznać prawdziwe plany, stosowano zarówno wtedy, jak i dzisiaj dezinformację. Miała ona za zadanie nie tyle ukryć fakty, co wprowadzić w błąd obce rozpoznanie w taki sposób, aby przeciwnik za pomocą swoich wywiadowców nie wiedział lub jak najpóźniej poznał, kiedy ruszy wojsko, jakimi siłami, z jakiego kierunku wyjdzie uderzenie i co będzie celem głównym, a które uderzenie będzie pomocnicze, jedynie odwracające uwagę obrony. Miało to istotne znaczenie przy słabo rozwiniętej łączności. Nie można było co rusz wysyłać umyślnego posłańca z nową wiadomością, bo zmieniła się ocena zagrożenia. Od tamtych czasów aż do nam obecnych niewiele się w tej mierze zmieniło. Stosowane są te same metody i opierają się na tych samych zasadach. Jedyne, co uległo zmianie, to technika wykorzystywana w tej dziedzinie. Zyskano w niej potężny oręż, ale człowiek i tak pozostał najważniejszy. Jego wyszkolenie, doświadczenie, umiejętności i inne przymioty są decydujące.
Tajne działania są niezbędne w czasach pokoju, a szczególnego znaczenia nabierają w przededniu wojny i w trakcie jej trwania. Klasyczna dyplomacja, chociaż nadal istotna, schodzi jednak na plan drugi, zmieniając swoją formę na wojenną. Ujął to lapidarnie teoretyk wojny Carl von Clausewitz, mówiąc, że wojna jest przedłużeniem polityki. Możemy śmiało powtórzyć za przodkami: Historia magistra vitae est. Zaprawdę tak jest, bo w tej wojennej sztuce wywiadu nie ma nic, czego by już nie było. Nie odkrywamy niczego nowego. Zmieniamy tylko formę stosowanych środków. Wszystko pozostałe jest niezmienne i to jest właśnie ów fundament, na którym od wieków możemy budować taktyczne bądź strategiczne rozwiązania.
Trzeba przy tym pamiętać, że najsilniejszą bronią wywiadu nie jest sam fakt jego bycia i działania. Lecz to, że jego mieczem i tarczą jest tajemnica. Dopóki nieprzyjaciel nie wie, że podjęto przeciwko niemu działania rozpoznawcze, że wokół niego działają agenci, że jest otoczony siecią intryg, że nieświadomie staje się powolny sugestiom, a jego plany murszeją i tylko fasada jeszcze jaśnieje siłą, to już przegrał. Dlatego w tym kontekście wspomnijmy słowa mistrza Wincentego:
Praevisa (enim) iacula minus feriunt.
Czyż to nie piękna dewiza zachowania ostrożności i baczenia, co się wokół dzieje.
Działania wywiadowczo-rozpoznawcze spotykamy już u początku rodzenia się sztuki wojennej i są tak samo stare jak dzieje człowieka zapisane na kartach historii. A może i starsze. Czyż rozpoznaniem nie jest badanie śladów zwierzęcia? Dochodzenie, czy jest młode, czy stare, a może ranne lub chore, kiedy przeszło i w jakim kierunku? Ta umiejętność czytania śladów przydawała się w konfrontacji z najgroźniejszym przeciwnikiem — z drugim człowiekiem.
Mówił już o tym Plutarch, oceniając porozumienie zawarte pomiędzy Cezarem, Lepidusem i Antoniuszem.
Dali przez to dowód, że najdziksze zwierzę nie jest tak
krwiożercze jak człowiek, kiedy działa pod wpływem
niepohamowanych namiętności i rozporządza odpowiednią siłą.
I choć upłynęło bez mała dwa tysiące lat od tej refleksji, to nic nie straciła ona ze swojej aktualności.
W patrzeniu na czasy zamierzchłe możemy odnieść co do niektórych wydarzeń wrażenie nierealności historycznej, której obrazy napotykamy, zgłębiając dawne przekazy. Poznając niektóre zapisy historyczne, nie skupiałem uwagi na tym, czy są one „historyczne” i odnoszą się do rzeczywistych wydarzeń. Potraktowałem je jako wytwór myśli, pomysłu czy idei, które warto rozważyć i zastosować lub odstąpić. W pracy wywiadowczej wyobraźnia i pomysł wytyczające drogę do celu są jednymi z najważniejszych elementów planowanej gry czy kombinacji operacyjnej.
Historyk Lew Gumilow napisał, że historia jest bardzo subtelną nauką. Z tego też powodu w wielu przypadkach powstrzymywałem się od wydania opinii co do faktycznego lub domniemanego przebiegu zdarzeń. A dlatego, że nie to było celem niniejszej pracy.
Piszemy o sprawach mrocznych i skrywanych, niech więc Czytelnik uszanuje i uzna za właściwe, że rozsypane w tekście tajemnice nie wszystkie są odkryte. Dlatego musimy pamiętać, że liczy się nauka i doświadczenie płynące z tych historii, bo to jest najważniejsze, bardziej niż prawda w nich zawarta.
Tak jak nie ma przygody wojennej, jest tylko jej ułuda, i to ona nas wabi.
Jest wiele słów, ale spośród nich te najprostsze wypowiedziane przez Pindara są i będą najstosowniejsze pomimo całego powabu walki, nawet tej z imienia szlachetnej czy sprawiedliwej.
Wojna tym tylko jest miła,
co nigdy jej nie przeżyli.
Kto przeżył — temu już serce
drży z trwogi, gdy zbliża się znowu.
I obyśmy nigdy nie musieli powtórzyć za Masahide tych pięknych, ale jakże dramatycznych strof:
moje domostwo w zgliszczach
i teraz już nic
nie przesłania księżyca.
Bo wiedz szlachetny Czytelniku, że wojna to śmierć, i nie ma innego określenia dla zniszczenia i nieszczęścia, które ona niesie, pomimo całej heroicznej poezji opiewającej zachowanie się w jej obliczu. Jeżeli nie moje słowa, to może Safony przekonają Cię o tym:
Wiedzą bogowie, że śmierć jest nieszczęściem;
inaczej sami by chcieli umierać.
I niechaj też ci sami bogowie mi wybaczą, bo przychodzą chwile, gdy męstwo ofiarę krwi czyni szlachetną i porywającą, i trzeba pójść za przeznaczeniem. Ale i wtedy nie zapomnijmy mądrych słów Szekspira, że nie ma wygranych:
Gdy na całą okolicę
spłynie cisza.
Kiedy śmierć,
Anioł Śmierci, krwi łakomy,
powytrąca miecze z rąk
zwycięzców
i zwyciężonych…Stefan Oświecimski, Zeus daje znak, Apollo wieszczy osobiście, Wrocław 1989, s. 6 i nast.; James O. Edwin, Starożytni bogowie, przeł. Leon Cyboran, Jerzy Prokopiuk, Warszawa 1970, s. 227, 231–234.
Herodot, Dzieje, przeł. Seweryn Hammer, Warszawa 1954, ks. 5, rozdz. 56–59.
David Berlinski, O astrologii i sztuce przepowiadania. Tajemnice niebieskiego sklepienia, przeł. Małgorzata Cierpisz, Kraków 2005, s. 27 i nast.
Katullus, Wiersz LXIV, Poezje, przeł. Anna Świderkówna, Wrocław 2005, s. 97.
Lukian, Aleksander albo rzekomy prorok, Dialogi, przeł. Michał K. Bogucki, Wrocław 1962, t. 2, rozdz. 36–37.
Plutarch, Kamillus, Żywoty równoległe, przeł. Kazimierz Korus, Lech Trzcionkowski, Warszawa 2005, t. II, rozdz. 4.4, s. 253.
Tamże, rozdz. 4.7, s. 254.
Tamże, rozdz. 4.1–4.7, s. 19.
Herodot, Dzieje, ks. 1, rozdz. 90–91.
Starożytny Egipt, pod red. Albertyny Szczudłowskiej, Warszawa 1978, s. 151.
Tadeusz Andrzejewski, Dusze boga Re, Warszawa 1967, s. 168–170.
Karol Myśliwiec, Święte znaki Egiptu, Warszawa 1990, s. 193.
Szy-cing — Księga pieśni, wybór i oprac. Konfucjusz, przeł. Marzenna Szlenk-Iliewa, Warszawa 1995; Narodziny plemienia, s. 23; Prostak, s. 25.
Oktawiusz Jurewicz, Lidia Winniczuk, Starożytni Grecy i Rzymianie w życiu prywatnym i państwowym, Warszawa 1973, s. 226–233; Zygmunt Kubiak, Piękno i gorycz Europy, Warszawa 2003, s. 234.
Horacy, Pieśni, przeł. Stefan Gołębiowski, Warszawa 1972, ks. I. XI.
Herodot, Dzieje, przeł. Seweryn Hammer, Warszawa 1954, ks. 1, rozdz. 66–67.
Tamże.
Steven Connor, Kulturowa historia brzuchomówstwa, przeł. Magdalena Buchta i in., Kraków 2009, s. 30–31.
Tamże, s. 53–57; Plutarch, Moralia, przeł. Zofia Abramowiczówna, Warszawa 2002 (1954), s. 410–411; Murry Hope, Tradycja grecka, przeł. Aleksander P. Kowalski, Poznań 1994, s. 140.
Sun Zi, Sztuka wojenna, przeł. Robert Stiller, Kraków 2009, s. 64.
Flavius Vegetius Renatus, O sztuce wojskowej, ks. I–III (wybór), s. 103, www.zrodla.historyczne.prv.pl (dostęp 20.01.2020).
Azriel Lorber, Zawodna broń, przeł. Janusz Błaszczyk, Warszawa 2004, s. 45–47.
Myśli i nauki mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, przeł. Brygida Kürbis, Warszawa 1980, s. 154.
Plutarch, Cyceron, Cztery żywoty, przeł. Mieczysław Brożek, Warszawa 1954, rozdz. 46; Tom Holland, Perski ogień, przeł. Agnieszka Kowalska, Kamil Kuraszkiewicz, Warszawa 2006, s. 242.
Pindar, Liryka starożytnej Grecji, przeł. i opr. Jerzy Danielewicz, Wrocław 1987, s. 193.
Masahide, Japońskie haiku śmierci, oprac. Łukasz Górnikowski, Kraków 2010, s. 16.
Safona, Pieśni, przeł. Janina Brzostowska, Warszawa 1993, s. 52.
William Shakespeare, Makbet, przeł. Jerzy S. Sito, Warszawa 2000, s. 11.Aśoka, Orędzia króla Asioki, przeł. i koment. Jadwiga Makowiecka, Warszawa 1964, s. 30.
Geoffry Bibby, Cztery tysiące lat temu, przeł. Irena Zawadzka, Warszawa 1967, s. 30 i nast.
L. Spraque de Camp, Wielcy i mali twórcy cywilizacji, przeł. Bolesław Orłowski, Warszawa 1968, s. 78; Arthur L. Basham, Indie, przeł. Zygmunt Kubiak, Warszawa 1964, s. 55.
Geoffry Bibby, Cztery tysiące lat temu, przeł. Irena Zawadzka, Warszawa 1967, s. 270.
Jerzy Besala, Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn, t. 1, Poznań 2010, s. 110–111; Edwin O. James, Starożytni bogowie, przeł. Leon Cyboran, Jerzy Prokopiuk, Warszawa 1970, s. 45.
Dick Parry, Niezwykła technika starożytności, przeł. Sławomir Rzepka, Warszawa 2006, s. 224; Arthur L. Basham, Indie, s. 40 i nast.
Burjor Avari, Starożytne Indie, przeł. Łukasz Müller, Kraków 2011, s. 62 i nast.
Tamże, s. 70.
Józef Wolski, Historia powszechna. Starożytność, Warszawa 1979, s. 46–47; Vsevolod I. Avdiev, Historia starożytnego Wschodu, Warszawa 1957, s. 556; Arthur L. Basham, Indie…, s. 62, 117; Krzysztof Mroziewicz, Indie. Sztuka władzy, Poznań 2017, s. 30–33.
Diodor Sycylijski, Starożytności Asyryjskie i indyjskie, przeł. Małgorzata Wróbel, Poznań 2017, ks. II, rozdz. 40.
Tamże, rozdz. 41.
Tamże.
Manu Swajambhuwa, Manusmryti, czyli Traktat o zacności, przeł. Maria K. Byrski, Warszawa 1985, lekcja 7, s. 196–197.
Tamże, lekcja 7, s. 120–121.
Tamże, lekcja 9, s. 231.
Tamże, lekcja 7, s. 66–67; Evgenij A. Razin, Historia sztuki wojennej, przeł. Ignacy Bukowski, Warszawa 1958, t. 1, s. 151 i nast.; Jeannine Auboyer, Życie codzienne w dawnych Indiach, przeł. Andrzej Ługowski, Warszawa 1968, s. 53.
Manu Swajambhuwa, lekcja 9, s. 260–261; Jeannine Auboyer, Życie codzienne…, s. 58.
Ibn Battuta, Osobliwości miast i dziwy podróży, przeł. Tadeusz Majda, Halina Natorf, Warszawa 1962, s. 148; Krzysztof Mroziewicz, Indie…, s. 114; Arthur L. Basham, Indie…, s. 162 i nast., s. 274.
Flawiusz Arrian, Wyprawa Aleksandra Wielkiego, przeł. Helena Gesztoft-Gasztold, Wrocław 2004, ks. V, rozdz. 10.
Tamże, ks. V, rozdz. 11–17.
Arthur L. Basham, Indie…, s. 162–164.
Krzysztof Mroziewicz, Indie…, s. 14.
Burjor Avari, Starożytne Indie…, s. 120–122.
Krzysztof Mroziewicz, Indie…, s. 50.
Arthur L. Basham, Indie…, s. 84–86.
Aśoka, Orędzia króla Asioki, Wstęp…, s. XI, 12, 24.
Krzysztof Mroziewicz, Indie…, s. 51–53.
Arthur L. Basham, Indie…, s. 86–87.
Aśoka, Orędzia króla Asioki…, s. 11.
Tamże, s. 12.
Tamże, s. 11–12.
Arthur L. Basham, Indie…, s. 140–142.
Burjor Avari, Starożytne Indie…, s. 140.
Arthur L. Basham, Indie…, s. 141–142.
Krzysztof Mroziewicz, Indie…, s. 213–215, 221.
Arthur L. Basham, Indie…, s. 155.
Manu Swajambhuwa, Manusmryti, czyli traktat o zacności…
Arthur L. Basham, Indie…, s. 159, 163.
Krzysztof Mroziewicz, Indie…, s. 87.
Tamże, s. 242–245, 336.
Tamże, s. 110–113, 138.
Tamże, s. 141–142.
Burjor Avari, Starożytne Indie…, s. 264–267.
Halina Ogarek-Czoj, Pradzieje i legendy Korei, Warszawa 1981, s. 212.
Tamże, s. 156.
Michał Derenicz, Japonia, Nippon, Warszawa 1997, s. 14.
C. de Bridia, Historia Tatarów, Gerard Labuda, Jerzy Strzelczyk, Prawda o bitwie z Mongołami pod Legnicą w 1241, Legnica 2002, rozdz. 13.
Wiesław Kotański, Opowieść o pierwszych władcach japońskich, Warszawa 1990, s. 138–142.
Tamże, s. 250.
Kojiki, czyli Księga dawnych wydarzeń, przeł. Wiesław Kotański, Warszawa 1986, t. 1, s. 12.
Tamże, Zwój wtóry, rozdz. 45, wers 113.
Tamże, Zwój wtóry, rozdz. 45, wers 252.
John Mann, Ninja, 1000 lat wojowników cienia, przeł. Kamil Kuraszkiewicz, Warszawa 2013, s. 106–112.
Tamże, s. 65–69.
Ivan Morris, Świt księcia Promienistego, przeł. Tadeusz Szafar, Warszawa 1973, s. 76–79.
Munenori Yagyū, Sztuka wojny rodu Yagyū, Heiho Kadensho. Uzupełniona listami Takuana Soho do Menenoriego Yagyū, przeł. Witold Nowakowski, Bydgoszcz 2005, s. 19.
Tamże, s. 13.
Tamże, s. 17.
Tamże, s. 26.
Tamże.
Kansuke Yamamoto, Tajemnice strategii, przeł. Witold Nowakowski, Bydgoszcz 2008, s. 21.
Tamże, s. 20.
Inazo Nitobe, Bushido. Dusza Japonii, przeł. Witold Nowakowski, Bydgoszcz 2013, s. 24.
Tamże.
Tadeusz Żbikowski, Legendy i pradzieje Kraju Środka, Warszawa 1978, s. 7.
Genesis. Pierwsza Księga Mojżeszowa 3.5, Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu z apokryfami. Nowy przekład z języków hebrajskiego i greckiego, Warszawa 1990.
Jakub z Ankony, Miasto świateł, przeł. Tomasz Żukowski, Warszawa 2002, s. 21, 36, 129.
Prokopiusz z Cezarei, Historia wojen, przeł. Dariusz Brodka, Kraków 2013, t. 1, ks. 1, rozdz. 20, s. 9, p. 265.
Owidiusz, Nie dręcz włosów, Poezje wybrane, przekł. Lidia Winniczuk, Warszawa 1974, s. 27.
Dzieje Chin, pod red. Szang Jüe, przeł. Witold Rodziński, Warszawa 1960, s. 48; Jonathan Clements, Pierwszy cesarz Chin, przeł. Witold Nowakowski, Warszawa 2006, s. 33, 83–85.
Jonathan Clements, Pierwszy cesarz…, s. 61.
Tamże, s. 57; Dzieje Chin…, s. 48.
Jonathan Clements, Pierwszy cesarz…, s. 80–82.
Tamże, s. 79.
Dzieje Chin…, s. 51–52.
Tamże, s. 36.
Sy-ma Ts’ien, Syn smoka, przeł. Mieczysław J. Künstler, Warszawa 2000, s. 208–210.
Sun Zi, Sztuka wojenna, przeł. Robert Stiller, Kraków 2009, s. 47.
Tamże.
Dzieje Chin…, s. 52–55.
Lo Kuan-czung, Dzieje Trzech Królestw, przeł. Natalia Billi, Warszawa 1972, s. 49.
Sun Zi, Sztuka wojenna…, s. 36.
Dzieje Chin…, s. 103–104.
Lo Kuan-czung, Dzieje Trzech Królestw…, s. 214.
Tamże, s. 205–214.
Tamże, s. 154–158.
Tamże, s. 235.
Lo Kuan-czung, Dzieje Trzech Królestw…, s. 231–275.
Li Bai, Piosenka o Czerwonej Ścianie. Pożegnanie, Księżyc nad Fuzhou, przeł. Małgorzata Religa, Warszawa 2016, s. 87.
Sto niekonwencjonalnych strategii, oprac. Ralph D. Sawyer, przeł. Arkadiusz Romanek, Gliwice 2009, s. 42.
Tamże, s. 41–42.
Lew Gumilow, Dzieje dawnych Turków, przeł. Tadeusz Zabłudowski, Warszawa, 1972, s. 98.
Tamże, s. 104.
Tamże, s. 100.
Krzysztof Dąbrowski, Hunowie Europejscy, Krzysztof Dąbrowski, Teresa Nagrodzka-Majchrzyk, Edward Tryjarski, Hunowie Europejscy, Protobułgarzy, Chazarowie, Pieczyngowie, Wrocław 1974, s. 34–35.
Lew Gumilow, Dzieje dawnych Turków…, s. 125–126.
Tamże, s. 128–129.
Tamże, s. 130.
Hasło Jang Ti, Małgorzata Hermanowicz-Brzoza, Kamil Stepan, Słownik władców świata, Kraków 2005, s. 743; Dzieje Chin…, s. 186–187; Lew Gumilow, Dzieje dawnych Turków…, s. 153.
Jonathan Clements, Wu. Chińska cesarzowa, przeł. Małgorzata Szubert, Warszawa 2009, s. 126.
Tamże, s. 148.
Tamże, s. 149.
Tamże, s. 152.
Tamże, s. 165.
Lew Gumilow, Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu, przeł. Stefan Michalski, Warszawa 1973, s. 67; Dzieje Chin, s. 264–267.
Lew Gumilow, Dzieje dawnych Turków…, s. 232.
John Man, Kubiłaj-Chan, przeł. Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Warszawa 2007, s. 191–192.
Tamże, s. 96.
Tamże, s. 126.
Tamże, s. 133.
Dzieje Chin…, s. 365–366.
Gaspar da Cruz, Traktat o sprawach i osobliwościach Chin, przeł. Joanna Kazimierczyk, Izabela Komorowska, Gdańsk 2001, s. VIII–IX.
Tamże, s. 117.
Gavin Menzies, 1434 rok, w którym wspaniała chińska flota pożeglowała do Włoch i zapoczątkowała Renesans, przeł. Grażyna Waluga, Warszawa 2009, s. 18.
Tamże, s. 27–28.
Ibn Battuta, Osobliwości miast i dziwy podróży 1325–1354, przeł. Tadeusz Majda, Halina Natorf, Warszawa 1962, s. 281–282.Alfred Tschirschnitz, Dzieje ludów biblijnych, t. 1, Ludy ościenne, Warszawa 1987, s. 58.
Georges Roux, Mezopotamia, przeł. Beata Kowalska, Jolanta Kozłowska, Warszawa 2008, s. 16.
Tamże, s. 117, 149.
Antoni Mierzejewski, Tajemnice glinianych tabliczek, Warszawa 1981, s. 250.
Józef Wolski, Historia powszechna. Starożytność, Warszawa 1979, s. 11.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 127–133.
Jorgen Laessøe, Ludy Asyrii, przeł. Grażyna Krasicka-Meuszyńska, Janusz Meuszyński, Wrocław 1972, s. 59.
Alfred Tschirschnitz, Dzieje ludów…, s. 69.
Henry W. F. Saggs, Wielkość i upadek Babilonii, przeł. Jerzy Nowacki, Warszawa 1973, s. 59.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 147, 150.
Tamże, s. 153.
Krystyna Gawlikowska, Sztuka Mezopotamii, Warszawa 1975, s. 152.
Vsevolod I. Avdiev, Historia starożytnego Wschodu…, s. 390, 410.
Alfred Tschirschnitz, Dzieje ludów…, s. 72–73.
Vsevolod I. Avdiev, Historia starożytnego Wschodu…, s. 400–401.
Alfred Tschirschnitz, Dzieje ludów…, s. 72–77.
Jorgen Laessøe, Ludy Asyri…, s. 88.
Alfred Tschirschnitz, Dzieje ludów…, s. 77–78, 87, 93.
Jorgen Laessøe, Ludy Asyrii…, s. 101.
Tamże, s. 100–101.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 201.
Jorgen Laessøe, Ludy Asyrii…, s. 103.
Tamże, s. 112.
Tamże, s. 102.
Tamże, s. 109–110.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1, Warszawa 2004, s. 36.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 170.
Stefan Zawadzki, Mane, tekel, fares. Źródła do dziejów Babilonii chaldejskiej, Poznań 1996, s. 23.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 257.
Henry W. F. Saggs, Wielkość i upadek Babilonii, przeł. Jerzy Nowacki, Warszawa 1973, s. 99–102.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 258.
Henry W. F. Saggs, Wielkość i upadek…, s. 101–102.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 263.
Henry W. F. Saggs, Wielkość i upadek…, s. 108.
Tamże, s. 107–109.
Tamże, s. 109–110.
Alfred Tschirschnitz, Dzieje ludów…, s. 106.
Margarete Rieschneider, Od Olimpii do Niniwy w epoce Homera, przeł. Franciszek Przebinda, Warszawa 1969, s. 125–132.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 277.
Tamże.
Henry W. F. Saggs, Wielkość i upadek…, s. 123–124.
Stefan Zawadzki, Mane, tekel, fares…, s. 29.
Do Boga, Pana mego mów. Babilońskie i asyryjskie hymny, modlitwy, zaklęcia i rytuały. Wybór tekstów, przeł. Olga Drewnowska-Rymarz i in., Warszawa 2005, s. 80–81.
Henry W. F. Saggs, Wielkość i upadek…, s. 125.
Georges Contenau, Życie codzienne w Babilonie i Asyrii, przeł. Eligia Bąkowska, Warszawa 1963, s. 118–119.
Julia Zabłocka, Historia Bliskiego Wschodu w starożytności, Wrocław 1982, s. 321.
Georges Contenau, Życie codzienne…, s. 129.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 286–287.
Georges Contenau, Życie codzienne…, s. 133–134.
Stefan Zawadzki, Mane, tekel, fares…, s. 32 i nast.
Henry W. F. Saggs, Wielkość i upadek…, s. 128.
Biblia, Księga Nahuma, 3.2–3; Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1. s. 77.
Biblia, Księga Nahuma, 3.18.
Stefan Zawadzki, Mane, tekel, fares…, s. 34.
Biblia, Księga Ezechiela, 31.10.
Israel Finkelstein, Neil Asher Silberman, Dawid i Salomon, przeł. Agnieszka Weseli, Warszawa 2007, s. 105–108.
Biblia, Księga Nahuma, 3.15, 19.
Jorgen Laessøe, Ludy Asyrii…, s. 142.
Kodeks Hammurabiego, przeł. Marek Stępień, Warszawa 1996, s. 22.
Jorgen Laessøe, Ludy Asyrii…, s. 111–112.
Tamże, s. 84.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 174; Jorgen Laessøe, Ludy Asyrii…, s. 119.
Jorgen Laessøe, Ludy Asyrii…, s. 84.
Kodeks Hammurabiego…, s. 30–34.
Tamże, s. 136.
Georges Roux, Mezopotamia…, s. 215–216, 222.
Tamże, s. 225, p. 23.
Tłumaczenie Piotr Kozłowski.
Alfred Tschirschnitz, Dzieje ludów biblijnych, t. 1, Ludy ościenne, Warszawa 1987, s. 156.
Herodot, Dzieje, przeł. Seweryn Hammer, Warszawa 1954, ks. 1, rozdz. 102.
Tamże, rozdz. 98–102.
Stefan Zawadzki, Mane, tekel, fares. Źródła do dziejów Babilonii chaldejskiej, Poznań 1996, s. 43.
Biblia, Iz 45.1.
Albert T. Olmstead, Dzieje imperium perskiego, przeł. Krzysztof Wolicki, Warszawa 1974, s. 79.
Herodot, Dzieje, ks. 1, rozdz. 76–82.
Tamże, ks. 3, rozdz. 88–90; Albert T. Olmstead, Dzieje imperium…, s. 73.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1, Warszawa 2004, s. 139–141.
Ajschylos, Persowie, przeł. Jan Kasprowicz, Kazimierz Kaszewski, Wrocław 2005, wers 985.
Ksenofont, Wychowanie Cyrusa (Cyropaedia), przeł. Krzysztof Głombiowski i in., Wrocław 2014, ks. VIII, rozdz. 2,10.
Albert T. Olmstead, Dzieje imperium…, s. 73; Tom Holland, Perski ogień, przeł. Agnieszka Kowalska, Kamil Kuraszkiewicz, Warszawa 2006, s. 128.
Albert T. Olmstead, Dzieje imperium…, s. 286–288.
Biblia, Iz 45.1.
Herodot, Dzieje, ks. 3, rozdz. 16–19.
Albert T. Olmstead, Dzieje imperium…, s. 120.
Tamże, s. 137.
Tom Holland, Perski ogień, s. 128.
Herodot, Dzieje, ks. 4, rozdz. 133–135.
Tamże, rozdz. 200–202.
Ajschylos, Persowie, akt I, wers 108–113.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1, s. 118.
Tom Holland, Perski ogień, s. 132, 244.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1, s. 95, 115.
Tamże, s. 117, 121; Tom Holland, Perski ogień, s. 147, 211.
Tom Holland, Perski ogień, s. 215–216, 266–267.
Tamże, s. 225.
Tamże, s. 229–231.
Homer, Iliada, przeł. Franciszek Ksawery Dmochowski, Warszawa 1990, ks. 4, wers 450–455.
Herodot, Dzieje, ks. 7, rozdz. 140–141.
Tamże, rozdz. 141–143; Tom Holland, Perski ogień, s. 173, 200–202.
Herodot, Dzieje, ks. 7, rozdz. 39–40.
Tom Holland, Perski ogień, s. 194–195.
Pauzaniasz, W świątyni i w micie, Wędrówki po Helladzie, przeł. Janina Niemirska-Pliszczyńska, Wrocław 2005, ks. VII, rozdz. X.1.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1, s. 160.
Plutarch, Arystydes, Żywoty równoległe, przeł. Lech Trzcionkowski, Aleksander Wolicki, Warszawa 2008, t. 3, rozdz. 13.1.
Ajschylos, Persowie, wers 840.
Tamże, wers 840–848.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1, s. 166.
Tamże, s. 168–171.
Tamże, s. 231.
Prokopiusz z Cezarei, Historia wojen, przeł. Dariusz Brodka, Kraków 2013, t. 1, ks. 1, rozdz. 3.19.
Tamże, rozdz. 3.1–22.
Tamże, rozdz. 18.51–54.
Tamże, rozdz. 4.1–14 i 33.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 1, s. 240.
Lew Gumilow, Dzieje dawnych Turków, przeł. Tadeusz Zabłudowski, Warszawa 1972, s. 118.
Tamże.
Tamże, s. 119–120.
Tamże, s. 180.
Bogdan Składanek, Historia Persji, t. 2, s. 26–29.
Tamże, s. 31–34.