Wyzwalacz szczęścia. Jak wychować szczęśliwe dziecko - ebook
Wyzwalacz szczęścia. Jak wychować szczęśliwe dziecko - ebook
Szczęście nie przytrafia się ot tak. Tylko my sami możemy je stworzyć... dla siebie i naszych dzieci. Szczęście to nawyk, którego da się nauczyć! Wyzwalacz szczęścia pokaże ci, jak w dziesięciu prostych krokach uczynić z twojego dziecka optymistę. Uśmiech, wdzięczność, śpiewanie, dotyk, kontakt z naturą, medytacja - trywialne? Nieprawda! Czasem proste rozwiązania są najlepsze. Jak wywołać uśmiech na twarzy marudy? Jak nie utonąć w zabawkach? Jak wypracować rodzinne rytuały (dzień pierwszych lodów, piątkowa pizza)? Jak zmienić negatywne podejście do przedszkola lub szkoły? Jak przygotować dziecko na pojawienie się młodszego rodzeństwa? Jak korzystać ze skandynawskich sposobów na wychowanie?
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-073-1 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Alexia dorastała w Grecji i Wielkiej Brytanii. Pracowała jako nauczycielka w prywatnych londyńskich podstawówkach, po czym wróciła do Grecji, gdzie uczy w szkołach międzynarodowych. Wykłada też na wydziale pedagogiki w ateńskiej filii Uniwersytetu Dundee. Alexia mieszka w górach, niedaleko Aten, wraz z mężem – również nauczycielem, dwoma synami i czterema psami.
DR JENNY BARNETT jest neuronaukowcem i ciekawi ją zastosowanie nauk kognitywnych do rozwiązywania praktycznych problemów. Studiowała na trzech uniwersytetach: oksfordzkim, Cambridge i Harvarda, jest profesorem nadzwyczajnym na stanowisku badawczym na Uniwersytecie Cambridge, a także współautorką ponad pięćdziesięciu prac naukowych dotyczących przyczyn szczęścia i chorób umysłowych.Ta książka nie powstałaby bez cudownej grupy osób, które nam pomagały na różnych etapach. Mówi się, że trzeba całej wioski, żeby wychować dziecko – mam wrażenie, że to samo dotyczy również książek. A więc ogromnie dziękuję całej naszej wiosce.
Jesteśmy z Jenny bezgranicznie wdzięczne wszystkim tym, którzy od początku podchwycili nasz pomysł i pomogli nam uwierzyć, że uda się go zrealizować. Przyjaciółkom, ale także cennym krytykom: Marietcie Papadatou-Pastou, Cordelii Maddem, Phoebe Vayanau i Annie Touloumakos. Moim koleżankom z pracy, od których nauczyłam się właściwie wszystkiego, co wiem o nauczaniu: Judi Korakaki, Tarze Callow, Julie Chalikiopoulou i Sally-Ann Morris. Wszystkim matkom i ojcom, którzy uważnie słuchali, dzielili się swoimi doświadczeniami i dawali nam rady, ale także przez cały czas stanowili po prostu źródło inspiracji. Facebookowej grupie Cudzoziemskie matki i przyszłe matki w Atenach (Foreign Mothers and Mothers-to-be in Athens), będącej niewyczerpanym źródłem porad i wsparcia. Mojej mamie i mojemu tacie za cudowne dzieciństwo i szczęśliwe wspomnienia. Sławie Kowalik, która pomagała mi w opiece nad moją dwójką na ostatnim etapie pisania tej książki. I oczywiście szkołom, w których pracowałam – tym, gdzie dzieci naprawdę dorastają szczęśliwie!
Wreszcie największe podziękowania należą się mojej rodzinie: mojemu mężowi Duncanowi, mojej opoce i najwierniejszemu kibicowi. Moim synom, Joemu i Oliverowi, którzy wnieśli w nasze życie najwięcej szczęścia i którzy cierpliwie (i z radością) znosili eksperymenty z tymi wszystkimi pomysłami na szczęście, które na nich wypróbowywałam!
Doktor Jenny Barnett jest moją przyjaciółką od dwudziestu lat i z entuzjazmem podejmuje większość zwariowanych wyzwań, które jej proponuję. Nasza współpraca przy pisaniu tej książki jeszcze wzmocniła naszą przyjaźń i już planujemy kolejną wspólną przygodę!
Alexia Barrable, październik 2015Tydzień temu wybrałyśmy się z moją pięcioletnią córką Cee na popołudniowy spacer. Niedawno opanowała jazdę na dwukołowym rowerze i teraz korzysta z każdej okazji, żeby na nim poszaleć. A ja się cieszę, że mogę biec obok niej i też zaznać trochę ruchu na świeżym powietrzu. Właśnie kończył się intensywny świąteczny okres odwiedzania krewnych i podróżowania, i był to doskonały moment na to, by spędzić trochę czasu tylko we dwie. Wydawało mi się, że tego właśnie nam trzeba.
Tyle że ten nasz godzinny wypad okazał się zupełnie nieudany. Cee ciągle miała jakieś powody do marudzenia: wyboista ulica, zimno, zasady bezpieczeństwa, to, że szłam za wolno, a kilka minut później – za szybko. Starałam się nie tracić pogody ducha, stwierdziłam jednak, że nie zdołam poprawić jej humoru. Zupełnie jakby się zawzięła, żeby tamtego popołudnia być nieszczęśliwa.
Wieczorem, kiedy już położyłam Cee i jej młodszego braciszka do łóżek, zaczęłam czytać Wyzwalacz szczęścia. Na pierwszej stronie natrafiłam na myśl, która zainspirowała Alexię Barrable i Jenny Barnett do napisania tej książki: w ostatecznym rozrachunku, tym, czego my, rodzice, najbardziej pragniemy dla naszych dzieci jest to, by były szczęśliwe.
Tak! Te słowa wydały mi się bardzo prawdziwe, zwłaszcza po moim popołudniowym doświadczeniu z Cee. Najbardziej pragnęłam, żeby Cee mogła przeżyć każdy dzień z radością w sercu. W czasie tamtej przejażdżki rowerowej miałam nadzieję, że będzie się cieszyć z siły swoich nóg, a nie jęczeć, że jest zmęczona. Ufałam, że dostrzeże piękno w srebrzystej szarości popołudnia, zamiast narzekać na zimno. I że będzie wdzięczna za to nasze wspólne wyjście, a nie naburmuszona z powodu moich zasad.
Jak wiedzą wszyscy rodzice, nasze dzieci nigdy nie będą szczęśliwe przez cały czas, i jeśli postawimy sobie to za cel, z pewnością popadniemy we frustrację. Wszyscy mamy takie dni, kiedy czujemy, że nic nam się nie układa. Tamtego popołudnia pozwoliłam Cee na te jej humory, ale kiedy już zasnęła, zainspirowana lekturą zaczęłam myśleć, w jaki sposób moglibyśmy lepiej pielęgnować szczęście w naszej rodzinie. Książka Wyzwalacz szczęścia trafiła w moje ręce akurat w odpowiednim momencie.
Ta książka uczy nas, że szczęście nie przytrafia się ot tak. To nie jest coś, na co można czekać bezczynnie, jak na przychylne zrządzenie losu czy ładną pogodę. To coś, co możemy sami stworzyć dla siebie i naszych dzieci. A co jeszcze ważniejsze, możemy je nauczyć – głównie świecąc im przykładem – jak mogą stworzyć swoje własne szczęście, obdarzyć nasze dzieci umiejętnością, która będzie im służyć przez całe życie.
Na pierwszy rzut oka pragnienie, żeby były po prostu szczęśliwe, może wydawać się nieco płytkie. Odruchowo wyobrażamy sobie dziecko, które dostaje każdą zabawkę czy smakołyk, jakich się domaga, albo spędza życie na ciągłej zabawie. Wiemy z własnego doświadczenia, że więcej rzeczy niekoniecznie oznacza więcej szczęścia, a dobra zabawa w równym stopniu wynika z naszego nastawienia, co z okoliczności.
Na podstawie lektury Wyzwalacz szczęścia przekonujemy się, że te same rzeczy, które sprawiają, że ludzie są szczęśliwsi, czynią ich także lepszymi obywatelami świata, a jeśli tego właśnie chcemy dla naszych dzieci, bynajmniej nie jest to płytkie pragnienie. Wyrażanie wdzięczności, znalezienie sensownego zajęcia, pomaganie innym, pielęgnowanie uważności – to wszystko przykłady działań, które dają indywidualne szczęście, ale także promieniują dalej, sprawiając, że świat wokół nas staje się lepszy. Z czasem mogą się one przerodzić w nawyki na całe życie, stać się „sposobem bycia”, który pomoże naszym dzieciom uodpornić się na trudy i rozczarowania, a co za tym idzie, żyć naprawdę szczęśliwie – nawet kiedy nie będą już mieszkać z nami pod jednym dachem.
Autorki Wyzwalacza szczęścia oddały ogromną przysługę rodzicom i nauczycielom, dokonując przeglądu badań naukowych dotyczących szczęścia i wyłuskując oparte na dowodach strategie zwiększenia jego odczuwania. Ta książka to prawdziwy skarbiec popartych badaniami naukowymi – i przetestowanych przez jedną z autorek w klasie i w domu – pomysłów do samodzielnego wypróbowania z waszymi dziećmi i stwierdzenia, co najlepiej się sprawdza w waszym przypadku.
W codziennej opiece nad dziećmi bardzo wiele czasu pochłaniają czynności, które mogą się nam wydawać przyziemne. Nieustająca rutyna przewijania i ubierania, gotowania i sprzątania, zabawy i kąpania, budzenia i usypiania. Ile szczęścia możemy tchnąć w te czynności?
Zainspirowana tą książką zaczęłam od skupienia się na kilku małych, ale ważnych chwilach dnia. Pilnuję, żebyśmy każdy dzień zaczynali od radosnego powitania, więc kiedy dzieci budzą mnie rano (zawsze zbyt wcześnie!), pamiętam o tym, żeby je przytulić, pocałować i powiedzieć im parę ciepłych słów. Cała nasza rodzina lubi też moment przed rozpoczęciem wieczornego posiłku, kiedy zastanawiamy się, za co możemy być wdzięczni. A pod koniec dnia, kiedy tulę Cee do snu, jako stały punkt wprowadzam wspominanie naszej ulubionej części dnia, żeby w ten sposób ponownie czerpać z niej szczęście i przed zaśnięciem myśleć o czymś przyjemnym.
W Wyzwalaczu szczęścia jest znacznie więcej pomysłów, które zamierzam wypróbować z moimi dziećmi. Ta książka uczy nas, że drobne uczynki i małe nawyki mogą w znaczący sposób przyczynić się do szczęśliwego dnia – i szczęśliwego dzieciństwa.Jak korzystać z tej książki
To nie jest podręcznik wychowania. Ta książka nie powie wam, jak być doskonałym rodzicem ani jak wychować idealne dzieci, powinna natomiast podsunąć wam pewne pomysły, jak sprawić, by dni spędzane z dziećmi były przyjemniejsze, bardziej znaczące, a co za tym idzie – szczęśliwsze. To wnikliwe spojrzenie na to, co sprawia, że dzieci są szczęśliwe, a także dogłębna analiza, jak najlepiej wykorzystać w praktyce to, co sprawdza się w teorii. Jest to także zapis moich kilkuletnich starań, by wcielić w życie nawyki szczęścia, zarówno w mojej klasie, jak i w domu. Na podstawie tych doświadczeń mogę wam wyjawić jeden pożyteczny skutek uboczny stosowania tych technik: korzysta na tym cała rodzina. Szczęście jest zaraźliwe!
Ta książka nie została pomyślana tak, by ją czytać od początku do końca za jednym posiedzeniem. Jest przeznaczona dla zajętych rodziców małych dzieci, którzy nie mogą sobie pozwolić na luksus długiego nieprzerwanego czytania. Sięgajcie po nią i odkładajcie ją tak, jak wam pasuje, otwórzcie ją na jednym rozdziale, a kolejny pomińcie, jeśli chcecie: nie ma poprawnego sposobu jej czytania ani też konkretnego porządku, w jakim należy to robić. Czytajcie na wyrywki, wypróbowujcie różne pomysły i sprawdzajcie, w jaki sposób mogą one zadziałać w waszej rodzinie.
Każdy rozdział został podzielony na części. Najpierw krótko przedstawiamy dany nawyk szczęścia, a następnie przyglądamy się badaniom naukowym potwierdzającym ten pomysł. Dalej znajdziecie dwie praktyczne części opisujące, w jaki sposób wykorzystałam te nawyki w praktyce: w moim życiu zawodowym, jako nauczycielka, a także w domu, z moimi dziećmi. Zamieszczam również spostrzeżenia matek bardziej doświadczonych ode mnie: często najcenniejszym źródłem praktycznych rozwiązań w moim życiu są matki wyprzedzające mnie w grze zwanej wychowaniem, które dokonały tego wszystkiego przede mną! Na końcu większości z rozdziałów sugeruję kilka sposobów na wykorzystanie technologii, żeby wprowadzić nawyki szczęścia w waszym życiu. Jeśli jesteście dumnymi rodzicami nieco starszych dzieci, może się okazać, że te sugestie ułatwią wam przekonanie ich do naszych pomysłów.
Pomysł
Pomysł na tę książkę przyszedł mi do głowy zanim urodziłam pierwsze dziecko. Perspektywa zbliżającego się macierzyństwa zachwycała mnie i przerażała – często w równym stopniu – a ja zastanawiałam się wtedy, czego pragnę dla moich przyszłych dzieci. Jakie są moje aspiracje w związku z nimi? Jako doświadczona pracownica oświaty wielokrotnie słyszałam rodziców mówiących o tym, czego pragną dla swoich dzieci. Miałam wrażenie, że ludzie mają uderzająco różnorodne, a jednocześnie niewiarygodnie podobne aspiracje związane z własnymi dziećmi. W gruncie rzeczy, gdy dotrzeć do sedna ich pragnień, to, czego wszyscy chcą dla swoich dzieci, można podsumować jednym słowem: szczęście. I ja także doszłam do wniosku, że najbardziej zależy mi właśnie na tym, by moje przyszłe dzieci potrafiły być szczęśliwe. Nie tylko dobrze się bawić, chociaż to także może stanowić cel wart zachodu, ale odczuwać szczęście w głębszym, bardziej znaczącym i pełniejszym sensie.
W tym samym czasie wielką popularnością zaczęła się cieszyć nauka o szczęściu i dobrym samopoczuciu, często nazywana „psychologią pozytywną”. Obecnie setki naukowców pod wodzą Martina Seligmana prowadzą badania nad ulotną niegdyś dziedziną szczęścia. Dowiadują się wielu ciekawych rzeczy dotyczących przedmiotu swych badań, czasem ich odkrycia potwierdzają to, co podpowiada zdrowy rozsądek czy mądrość ludowa, kiedy indziej jednak dochodzą do dosyć zaskakujących i sprzecznych z intuicją wniosków.
Zawsze byłam zwolenniczką praktycznych rozwiązań opartych na badaniach naukowych, również w dziedzinie edukacji. W tamtym czasie pracowałam na pełny etat jako nauczycielka i miałam poczucie, że to prawdziwa okazja, by skorzystać z tych nowych badań i zastosować je w mojej klasie, a nie tylko bazować na moim dziesięcioletnim doświadczeniu w nauczaniu małych dzieci. Później, kiedy zostałam pełnoetatową mamą, wróciłam do literatury na temat szczęścia i starałam się praktykować je w domu z dziećmi – Joem, moim starszym synem, i Oliverem, który urodził się na początku tego projektu. Mój anielsko cierpliwy mąż Duncan okazał się równiachą i też się do nas przyłączył!
Żeby lepiej się rozeznać w tej ciągle rozwijającej się dziedzinie, poprosiłam o pomoc moją przyjaciółkę Jenny, psychologa i neuronaukowca. Jenny podziela moją pasję stosowania nauki w codziennym życiu – razem czytałyśmy i omawiałyśmy niezliczone prace naukowe na temat dobrego samopoczucia i szczęścia. Stopniowo zaczęłyśmy układać listę codziennych zwyczajów, które zdawały się prowadzić do poprawy samopoczucia, lepszego nastroju, radośniejszych dni i w ogóle bardziej satysfakcjonującego życia. Im bardziej się w to zagłębiałyśmy, tym bardziej stawało się oczywiste, że nie istnieje jakaś wielka tajemnica szczęścia – pojawia się ono na wiele różnych sposobów i w rozmaitym stopniu, w najróżniejszych chwilach: mogą je wywołać lody przy plaży, zapach świeżo skoszonej trawy, spacer z psami, planowanie przyjęcia niespodzianki. Najszczęśliwsi wydają się ci, którzy odkryli, w jaki sposób zbudować z tych ulotnych chwil motyw przewodni swojego życia: większe zadowolenie i poczucie celu.
Przeglądając literaturę, zauważyłyśmy, że istnieje kilka kluczowych nawyków charakterystycznych dla szczęśliwych ludzi. Upraszczając nieco, zaczęłyśmy myśleć o szczęściu jako o zestawie codziennych nawyków. Starałyśmy się zebrać większość z nich w tej książce. Nasza lista nie jest jednak wyczerpująca. Dziesięć aspektów szczęścia, które omawiamy, to jedynie sugestie, które – przyjęte i stosowane regularnie – powinny poprawić wasze codzienne samopoczucie.
Niektóre z nich zapewnią wam natychmiastowe polepszenie humoru (jak Śpiewanie i Uśmiechy), inne mogą prowadzić do udanego życia (jak Odnalezienie sensu i Uzyskać przepływ). Niektóre oznaczają małe zmiany w codziennym planie dnia (jak Otwarta przestrzeń czy Mindfulness), podczas gdy inne wiążą się ze zmianą perspektywy (na przykład Wdzięczność). U podstaw większości z nich znajdują się relacje z innymi ludźmi: dzięki nim zbliżymy się do siebie jako rodzina, a także umocnimy nasze więzi społeczne. I wreszcie wszystkie, w takim czy innym stopniu, zostały poparte dowodami naukowymi, które starałyśmy się wyłożyć w prosty i łatwy do zrozumienia sposób.
Dlaczego szczęście?
Często ktoś mnie pyta, dlaczego tak się skupiam na szczęściu dzieci, a nie na innych umiejętnościach życiowych albo sukcesach w nauce. Łatwo tu o nieporozumienie, więc zawsze zaczynam od wyjaśnienia w prostych słowach, jak rozumiem szczęście. Dla mnie, a także dla celów tej książki, szczęście to zarówno radość życia (joie de vivre), którą można znaleźć w drobnych codziennych przyjemnościach, ale także – co ważniejsze – trwałe poczucie zadowolenia, które mają ludzie żyjący pełnią życia. Ta pełnia życia nie dotyczy rzeczy materialnych czy hedonistycznych zajęć, ale sensu, głębokich relacji i szukania satysfakcjonujących działań. Jestem przekonana, że szczęście tego rodzaju pociąga za sobą inne korzyści.
Są zresztą na to dowody! Badania naukowe pokazują, że szczęśliwi uczniowie lepiej się uczą: zazwyczaj mają lepszą motywację i potrafią dłużej się skupić. Ostatnie badania sugerują, że małe, zaledwie osiemnastomiesięczne dzieci lepiej się uczą, kiedy nauce towarzyszy śmiech. Ponadto szczęśliwsi uczniowie na ogół lepiej zachowują się w klasie, a w wyniku sprzężenia zwrotnego wszyscy mają bardziej sprzyjające warunki do nauki.
Szczęśliwi ludzie są milsi (a wydaje się, że i odwrotnie – milsi ludzie są również szczęśliwsi). Cieszą się zazwyczaj lepszym zdrowiem, dłużej żyją i budują trwałe związki, co z kolei czyni ich szczęśliwszymi. I wreszcie ludzie szczęśliwi na ogół odnoszą większe sukcesy, ponieważ wydaje się, że szczęście inspiruje nas do ciężkiej pracy na rzecz lepszej przyszłości. Tak więc, chociaż warto po prostu dążyć do szczęścia jako takiego, istnieje wiele dodatkowych korzyści bycia szczęśliwym: a wszystko są to rzeczy, których my, rodzice, pragniemy dla naszych dzieci!
Motyw przewodni
Ludzie są zwierzętami stadnymi. Ewoluowaliśmy, by być członkami plemienia, wioski, a fundamentalna ludzka potrzeba przynależności do grupy wciąż pozostaje silna. Staramy się należeć do różnych grup – od małych, jak pary i rodziny, do większych, jak kościoły, kluby i drużyny. Bez względu na to, czy jesteśmy introwertykami, czy ekstrawertykami, obcowanie z innymi, rozmawianie i bycie razem czynią nas szczęśliwszymi.
Związki z otaczającymi nas ludźmi stanowią ważne źródło szczęścia (a także sporadycznych niesnasek, ma się rozumieć!), zatem żadna książka na temat dobrego samopoczucia nie byłaby kompletna bez tego aspektu. A przecież, jak się przekonacie, nie ma tu osobnego rozdziału poświęconego kontaktom towarzyskim czy budowaniu silniejszych relacji z otaczającymi nas osobami. Powód jest prosty: umacnianie więzi, zarówno w obrębie rodziny, jak i poza nią, to motyw przewodni, przewijający się przez każdy rozdział tej książki. Każdy omawiany nawyk szczęścia wiąże się po części z pogłębianiem relacji między nami, w naszej rodzinie i w szerzej pojętej społeczności. Takie zajęcia, jak śpiewanie w chórze czy wolontariat sprawią, że będziemy szczęśliwi – po części dlatego że w ten sposób wnikamy w pewną społeczność, nawiązując nowe znajomości i relacje z innymi. Gdy tworzymy nowe tradycje rodzinne, wspominamy wspólne doświadczenia czy po prostu regularnie jemy razem posiłki albo chodzimy na spacery, umacniamy więzi rodzinne, wspierając tym samym trwałe dobre samopoczucie wszystkich członków rodziny.
Krótka, lecz ważna uwaga na temat modelowania, czyli dawania dobrego przykładu
Powstały liczne prace naukowe na temat tego, jak dzieci uczą się od otaczających je osób, a jednym z najlepszych sposobów jest naśladowanie tego, co robimy my – dorośli. Dotyczy to wszystkich sfer życia, od zachowania przy jedzeniu do życzliwości dla innych, od cierpliwości po mycie zębów. Powiem wam więcej: dzieci nie tylko naśladują rezultat końcowy, ale obserwują nas uważnie i starają się powielać wszystkie działania, które do niego prowadzą. Właściwie tę cechę u ludzi można uznać za podstawę przekazywania kultury. Często dobrze jest odłożyć na bok tradycyjne „nauczanie” i pozwolić, by nasze dzieci robiły to, co potrafią najlepiej: niech chłoną nasze nawyki szczęścia, obserwując, jak stosujemy je każdego dnia. A jeśli to prowadzi do podniesienia poziomu szczęścia i dobrego samopoczucia wszystkich członków rodziny, należy tylko się cieszyć!
Komentarz
Ta książka wykorzystuje moje ponaddziesięcioletnie doświadczenie w pracy z dziećmi, w różnych szkołach. Sytuacje w niej opisane to fabularyzacje prawdziwych zdarzeń, a na opisywane postaci złożyło się wielu uczniów i nauczycieli, z którymi pracowałam przez lata.Pomysł
Być może nie znamy wszystkich dobrodziejstw, jakie mogą się wiązać ze zwykłym uśmiechem, ale wiemy dość dużo, by stwierdzić, że uśmiechanie się może istotnie podnieść nasz poziom szczęścia. To działa w dwie strony: uśmiechanie się poprawia nam nastrój, ale patrzenie na uśmiechnięte twarze również może uczynić nas szczęśliwszymi i pozwolić bardziej optymistycznie spoglądać w przyszłość. Co więcej, uśmiechając się do innych, możemy wydawać się bardziej przystępni i przyjaźni, a to również przynosi nam towarzyską korzyść.
Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że ludzie szczęśliwsi częściej się uśmiechają, ale czy to możliwe, że uśmiech jest zaledwie pierwszym ogniwem łańcuszka szczęścia? Czy uśmiech musi być szczery, żeby pozytywnie wpłynąć na nastrój zarówno jednej, jak i drugiej strony? I jak możemy najlepiej zachęcić dzieci do tego, żeby po prostu trochę częściej się uśmiechały?
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej