Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Z dziejów serca - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Z dziejów serca - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 209 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Nie boje, nie zno­je, nie za­bie­gi i za­wo­dy na polu pra­cy pu­blicz­nej będą ni­niej­szej ga­wę­dy przed­mio­tem – ale hi­sto­ria mi­ło­ści, srebr­na nit­ka w sza­rej tka­ni­nie, chwil­ka uro­czych ma­rzeń i bło­gich na­dziei, a po­tem chmur­na i dżdży­sta już je­sień…

Za­strze­ga­my, że opo­wia­da­nie na­sze obej­mu­je epo­kę ży­cia Ko­ściusz­ki, po­prze­dza­ją­cą jego wy­stą­pie­nie na szer­szą po­li­tycz­ną wi­dow­nię. Nie ubó­stwia­ny na­czel­nik, ale skrom­ny ge­ne­rał, nie wódz naj­wyż­szy, ale je­den ze star­szych ofi­ce­rów w szczu­płej ar­mii Rze­czy­po­spo­li­tej jest w tej spra­wie ser­co­wej ak­to­rem.

Nim jej wszak­że do­tknie­my, na­le­ży wprzó­dy rzu­cić tu choć­by kil­ka ogól­ni­ków o Ko­ściusz­ce. Pew­ne po­ro­zu­mie­nie mię­dzy czy­tel­ni­ka­mi a au­to­rem jest ko­niecz­ne. Otóż szcze­rze wy­zna­ję, że w prze­ko­na­niu moim Ta­de­usz nie był ge­niu­szem, był wszak­że czymś wię­cej – bo wiel­kim oby­wa­te­lem! W epo­ce Ja­giel­loń­skiej po­dob­ny Ko­ściusz­ko za­słu­żył­by tak­że na wdzięcz­ną pa­mięć po­tom­no­ści, prze­szedł­by do dzie­jów, jak tylu in­nych mę­żów sta­nu, wo­jow­ni­ków, do­bro­czyń­ców ludz­ko­ści, ale nie wy­glą­dał­by rów­nie po­są­go­wo, nie stał­by w pa­mię­ci póź­niej­szych po­ko­leń od­osob­nio­ny, bo w owej do­bie zło­tej spo­ro po­dob­nych oby­wa­te­li li­czy­ła Rzecz­po­spo­li­ta. Od kró­la do zie­mia­ni­na – peł­no do Plu­tar­cha kan­dy­da­tów. Pan­te­on na­ro­do­wy tego okre­su za­iste wiel­ki, a po­mi­mo krew­ko­ści drob­nych wad ludz­kich, każ­de­go nie­mal se­na­to­ra, każ­de­go het­ma­na, skrom­ne­go na­wet rot­mi­strza, bez ubli­że­nia naj­draż­liw­sze­mu su­mie­niu na pie­de­sta­łu po­sta­wić moż­na. Za to już prze­szłe stu­le­cie sa­mych kar­łów wy­da­ło, a wy­jąt­ki były nie­licz­ne. Ko­ściusz­ko na­le­ży do wy­jąt­ków. Wspa­nia­le wy­stę­pu­je na bla­dym tle ów­cze­snej spo­łecz­no­ści, my­ślą­cej tyl­ko o za­ba­wach i ucie­chach świa­to­wych.

Mimo woli po­rów­na­nie na­su­wa nam się pod pió­ro, dwóch bo­wiem lu­dzi wy­pły­nę­ło spod gru­zów wa­lą­ce­go się gma­chu Rze­czy­po­spo­li­tej, po­krew­nych so­bie, a jed­nak tak róż­nych, choć za­rów­no pięk­nych i do dziś po­dziw obu­dzą­ją­cych po­wszech­ny.

Mó­wi­my tu o księ­ciu Jó­ze­fie i o oby­wa­te­lu Ko­ściusz­ce. Pierw­szy, wy­obra­zi­ciel bra­wu­ry pol­skiej, z bo­żej ła­ski opie­kun ho­no­ru pol­skie­go, pro­to­typ ofiar­no­ści szla­chec­kiej, da­ją­cy na po­trze­by kra­jo­we mie­nie, krew, wszyst­ko, okrom przy­wi­le­ju – ksią­żę Jó­zef, po­wta­rza­my, Al­cy­bia­des pol­ski, ide­ał zło­tej mło­dzie­ży, sza­le­ją­cy i szał uwiel­bie­nia zdol­ny obu­dzić w ser­cach płci sła­bej, pięk­ny jak An­ti­no­us, od­waż­ny jak Ba­jard, grzecz­ny jak mar­kiz wy­cho­wa­ny na dwo­rze fran­cu­skich Lu­dwi­ków, by­stre­go umy­słu, iskrzą­ce­go dow­ci­pu pra­wo­wi­te­go po­tom­ka owe­go zło­te­go hu­mo­ru pol­skie­go, ba­wią­cy się w sie­lan­kę dla­te­go, aby nią okryć żą­dzę i pra­gnie­nie uży­wa­nia, za­wsze do dna wy­chy­la­ją­cy kie­li­szek roz­ko­szy, za­rów­no swo­bod­ny i nie­skrę­po­wa­ny wo­bec wiel – ko­ści tego świa­ta i w bu­du­arze roz­piesz­czo­nej pięk­no­ści, za­rów­no we­so­ły i uśmiech­nię­ty na balu, kie­dy go ja­rzą­cy blask świa­tła ob­le­wa, jak wśród huku dział, kie­dy krwa­wy pło­mień pę­ka­ją­ce­go gra­na­tu uro­dzi­wą po­stać księ­cia uła­na oświe­ca… Sta­je się on z cza­sem ide­ałem mło­dzie­ży, któ­ra go ko­cha, na­śla­du­jąc we wszyst­kim, w wa­lecz­no­ści, na­wet w swa­wo­li.

Jak­że in­a­czej wy­glą­da zwy­cięz­ca spod Ra­cła­wic! "Skrom­ny, ci­chy, mil­czą­cy, nie­rad na plac pierw­szy wy­stę­po­wać, po­świę­ca­ją­cy wszyst­ko dla oj­czy­zny, bo na­wet przy­wi­lej, bo na­wet pra­wo ko­rzy­sta­nia z kmie­cej pra­cy! Wy­raz „pod­da­ny” obu­rza go: „po­wi­nien być prze­klę­ty w oświe­co­nych na­ro­dach” – woła w jed­nym z li­stów, pi­sa­nych do bli­skie­go są­sia­da, Woj­skie­go li­tew­skie­go, pana Mi­cha­ła Za­le­skie­go. Ko­ściusz­ko przede wszyst­kim jest szcze­rym przy­ja­cie­lem gmi­nu, opie­ku­nem jego. Pod­nieść wło­ścia­ni­na wy­kształ­ce­niem, uzac­nić swo­bo­dą! – woła cią­gle od po­cząt­ku do koń­ca ży­wo­ta. Pod tym wzglę­dem nie tyl­ko nasi, ale i obcy hi­sto­rio­gra­fo­wie zga­dza­ją się na jed­no, na­wet pan Ko­sto­ma­rów, wca­le nie na­le­żą­cy do rzę­du bez­stron­nych o pol­skiej prze­szło­ści pi­sa­rzy, na­zy­wa zna­ko­mi­tym ma­ni­fest Ko­ściusz­ki wy­da­ny pod Po­łań­cem w dniu 7 maja 1794.

Za­mi­ło­wa­nie to ludu po­su­wa na­czel­nik aż do ide­ału, stąd bia­ła suk­ma­na kra­kow­skie­go kmie­cia wy­da­je mu się naj­pięk­niej­szym stro­jem, pro­sto­ta lu­do­wa jest przed­mio­tem szcze­re­go za­mi­ło­wa­nia… Co do we­wnętrz­nych uspo­so­bień – ła­god­ny, za­sta­na­wia­ją­cy się; każ­dy jego krok jest owo­cem dłu­gie­go roz­my­słu, ser­ce ma tkli­we, w idyl­lę bawi się na se­rio, w pa­ster­kach prze­bra­nych go­tów wi­dzieć istot­ne pa­ster­ki. To już ce­cha czy­sto­ści, wia­ry i uczci­wo­ści li­tew­skiej.

Dwa te typy po­sta­wio­ne obok sie­bie jak­że się róż­nią, choć po­wta­rza­my, jed­na­ko nam są dro­gie i sym­pa­tycz­ne!

Pierw­szy nig­dy nie my­ślał o oże­nie­niu, choć sta­ra i ka­pry­śna Fran­cu­zi­ca prze­wo­dzi­ła Pod Bla­chą, na­da­jąc ton ów­cze­sne­mu to­wa­rzy­stwu w sto­li­cy, dru­gi cią­gle się ko­cha, a za­wsze go­rą­co, cią­gle ma­rzy o mał­żeń­stwie, o szczę­śli­wo­ści do­mo­we­go ogni­ska. Na­wet w żar­to­bli­wych ode­zwach prze­bi­ja ta tę­sk­no­ta do osia­dłe­go, fa­mi­lij­ne­go ży­cia.

„W ten mo­ment woj­ska do­bro­dziej­ka do mnie przy­je­cha­ła – pi­sze do wy­żej wspo­mnia­ne­go Mi­cha­ła Za­le­skie­go a swo­je­go przy­ja­cie­la. – O, że­bym ja mógł do­stać taką żon­kę! Przy­kła­dem jest ona dla ty­siąc. Uszczę­śli­wie­nie zna­leźć w domu z mę­żem i dziat­ka­mi. To nie w War­sza­wie oba­czyć. A w ja­kim mie­sią­cu ro­dził się woj­ski do­bro­dziej, to bym mógł się od­wa­żyć że­nić i ja, je­że­li w tym­że sa­mym mie­sią­cu moje uro­dzi­ny były.”

Nie wy­rze­kał się za­mia­rów ma­try­mo­nial­nych, choć kre­śląc te wy­ra­zy pią­ty już krzy­żyk za­czy­nał, a że się ich nie wy­rze­kał, do­wo­dzą ser­ca jego przy­go­dy, któ­re tu opi­sać chce­my.

Ale jesz­cze kil­ka dat bio­gra­ficz­nych. Ko­ściusz­ko po­wró­cił z Ame­ry­ki w roku 1784 po dzie­wię­cio­let­nim tam po­by­cie. Nie po­zo­sta­ło to bez wpły­wu; re­pu­bli­ka­nizm jego no­sił ce­chy zu­peł­nie róż­ne od miej­sco­wych. Do­słu­żył się stop­nia ge­ne­ra­ła, a przy­ozdo­bio­ny or­de­rem Cyn­cy­na­ta, osiadł na ro­dzin­nej gle­bie w Siech­no­wi­cach, w Gro­dzień­skiem – i tu spo­ro cza­su prze­pę­dził. „Nie­od­ża­ło­wa­na szko­da, słusz­nie mówi pan Sie­mień­ski, że nikt so­bie nie chciał przy­po­mnieć i ze­brać szcze­gó­łów o ży­wo­cie rol­ni­czym Ko­ściusz­ki – a nie wąt­pię, że nie­je­den pięk­ny rys był­by prze­szedł do jego hi­sto­rii. Dzi­siaj, kie­dy współ­cze­śni mu wy­mar­li, tra­dy­cje są­siedz­kie zwie­trza­ły, trud­no jest za­peł­nić czymś in­te­re­su­ją­cym prze­ciąg lat sze­ściu. Wszy­scy też ży­wo­to­pi­sa­rze prze­ska­ku­ją ten pe­riod, nad­mie­nia­jąc o nim la­ko­nicz­nie: «osiadł na wsi i go­spo­da­ro­wał».”

Do­pie­ro w 1789 roku wstę­pu­je Ko­ściusz­ko do woj­ska pol­skie­go. Sta­ny sej­mu­ją­ce po­wo­ła­ły go do czyn­nej służ­by dnia 3 paź­dzier­ni­ka z ran­gą ge­ne­ra­ła, po­ru­cza­jąc mu do­wódz­two bry­ga­dy w woj­sku ko­ron­nym. W lu­tym na­stęp­ne­go roku stoi kwa­te­rą w Wło­cław­ku. „Skrom­ny w ży­ciu – pi­sze o nim Kniaź­nin – ści­śle łą­czą­cy w so­bie oby­wa­tel­stwo z ry­cer­stwem, trzy­mał w kar­no­ści woj­sko.” Nie po­do­ba­ła mu się jed­nak oko­li­ca, nie po­do­ba­li się i lu­dzie tam­tej­si, tę­sk­nił do Li­twy, jej chciał po­świę­cić swo­je usłu­gi i zdol­no­ści, udał się prze­to z mo­le­sta­cją do Nie­sio­łow­skie­go, ma­ją­ce­go wpły­wy w War­sza­wie.-

„Za­kli­nam na wszyst­ko, woła, co jest w ży­ciu naj­mil­sze­go, to jest żo­necz­kę i dziat­ki, abyś chciał JW. Pan Do­bro­dziej wy­rwać mnie z miej­sca tak nie­przy­jem­ne­go, kosz­tow­ne­go i nic jesz­cze nie ma­ją­ce­go. Bóg wi­dzi, sło­wa nie mam do kogo prze­mó­wić, i do­brze, bo z wo­ła­mi nig­dy nie ga­dam. Co za Ga­sko­ny! Ale dam po­kój opi­sy­wać kra­jo­wych, po­wiem tyl­ko, że kraj pięk­ny i ten by być po­wi­nien po­czci­wym i go­spo­dar­nym Li­twi­nom prze­zna­czo­nym, a nie gnu­śnym i nie­dba­łym. Chciej­cie mnie po­wró­cić do Li­twy, chy­ba się wy­rze­ka­cie mnie i mnie nie­zdol­nym wi­dzi­cie do słu­że­nia wam? Któż je­stem, aża­li nie Li­twin, spół­ro­dak wasz, od was wy­bra­ny! Ko­muż mam wdzięcz­ność oka­zy­wać, je­że­li nie wam; kogo mam bro­nić, je­że­li nie was i sie­bie sa­me­go? Je­śli to was nie zmięk­czy do wnie­sie­nia o mnie na sej­mie, abym po­wró­cił, ja sam chy­ba, Bóg wi­dzi, co złe­go so­bie zro­bię, bo złość mnie bie­rze, z Li­twy, abym w Ko­ro­nie słu­żył, gdy wy nie ma­cie trzech ge­ne­ra­łów.”

Przy­to­czy­li­śmy list ten w ca­łej pra­wie roz­cią­gło­ści, aby wy­ka­zać tro­ski, z ja­ki­mi mu­siał wal­czyć Ko­ściusz­ko. Za­stał on w woj­sku roz­przę­że­nie, ofi­ce­rów zdol­nych brak zu­peł­ny; szlach­ta obo­jęt­nie pa­trzy­ła na jego usi­ło­wa­nia, zmie­rza­ją­ce do wpro­wa­dze­nia ładu w sze­re­gach; jej za­wsze ro­iła się tyl­ko ka­wa­le­ria na­ro­do­wa, a w na­głym wy­pad­ku po­spo­li­te ru­sze­nie, sub­or­dy­na­cja krę­po­wa­ła swo­bo­dy ry­cer­skie­go sta­nu, musz­tra ubli­ża­ła god­no­ści her­bow­ne­go zna­ku…

Wresz­cie, wy­znać po­trze­ba, zie­mia­nie nie zna­li za­sług Ko­ściusz­ki na dru­giej pół­ku­li. Więk­szość dro­bia­zgu szla­chec­kie­go na­wet nie sły­sza­ła nig­dy o Ame­ry­ce, ogół zaś wy­kształ­ceń­szy wal­ki „za wol­ność ludu” nie poj­mo­wał; gmin w jego prze­ko­na­niu był pod­ście­li­skiem, war­stwą stwo­rzo­ną na to, aby po niej mo­gły kro­czyć sto­py uprzy­wi­le­jo­wa­ne bez szwan­ku. Gmin był to smok ogni­sty, ów sro­gi lew bi­blij­ny, wy­stę­pu­ją­cy w psal­mach Ko­cha­now­skie­go, her­bow­ni jed­nak lu­dzie mo­gli nań bez oba­wy wsia­dać i jeź­dzić na nim bez­piecz­nie. Głu­chy syk tej „dzi­kiej be­stii” od­zy­wał się nie­kie­dy od kre­sów, po­ka­zu­jąc zęby – lęk wów­czas wiel­kie ogar­niał rze­sze zie­mian, ma­rzy­ły się im bun­ty i rze­zie; wy­my­ka­li się z dwo­rów wiej­skich gna­ni trwo­gą „swa­wo­li chłop­skiej”.

I szlach­cic taki, po przy­by­ciu do War­sza­wy, otrzą­snąw­szy się z trwo­gi, za­czy­nał się ba­wić w de­mo­kra­tyzm, na­śla­du­jąc w tym Fran­cję skwa­pli­wie.

Jako małą ilu­stra­cję tego, co po­wie­dzia­łem, przy­to­czę na­stę­pu­ją­cy przy­kład. An­to­ni Siar­czyń­ski, czło­wiek bar­dzo po­waż­ny, pra­cu­ją­cy w kan­ce­la­rii kró­lew­skiej, se­kre­tarz sej­mo­wy, wy­da­wał pod­ów­czas w sto­li­cy Dia­ry­usz sej­mu or­dy­na­ryj­ne­go. Na­tu­ral­nie, że książ­kę swą po­świę­cił Sta­ni­sła­wo­wi Au­gu­sto­wi i że w ode­zwie wstęp­nej uno­sił się nad ofiar­no­ścią Naj­ja­śniej­sze­go Pana. Dru­ko­wał ją u Gröl­la, a na­dwor­ny księ­garz Jego Kró­lew­skiej Mo­ści kar­tę ty­tu­ło­wą przy­ozdo­bił ry­sun­kiem ro­bo­ty Smu­gle­wi­cza. Wy­obra­ża on nie­wia­stę opar­tą pra­wą sto­pą na uśpio­nym nie­wol­ni­ku, trzy­ma­ją­cym pa­wia w ob­ję­ciach, obok leżą ze­rwa­ne pęta. Nie­wia­sta w pod­nie­sio­nej dło­ni dźwi­ga na drzew­cu za­wie­szo­ną czap­kę fry­gij­ską.

Po­mysł, jak wi­dzi­my, przy­szedł znad Se­kwa­ny, a stro­ili­śmy nim naj­wznio­ślej­sze dzie­ło upa­da­ją­cej Rze­czy­po­spo­li­tej, za­wie­ra­ją­ce w so­bie su­ma­riusz ob­rad sej­mo­wych, nie do­my­śla­jąc się na­wet, że pod fry­gij­ską czap­ką ukry­wa się gi­lo­ty­na i całe krwi stru­mie­nie – i to krwi her­bow­nej, uprzy­wi­le­jo­wa­nej. Rzecz­po­spo­li­ta na wskróś szla­chec­ka nie poj­mo­wa­ła re­wo­lu­cji lu­do­wej. Nie­mniej prze­to dia­riusz Siar­czyń­skie­go, zresz­tą jak na owe cza­sy bar­dzo po­praw­nie wy­da­ny, zie­mia­nie roz­chwy­ta­li w jed­nej chwi­li.

A gmin pol­ski, nie­wol­ni­cy pol­scy od so­chy i sier­pa? My­śla­no i o nich; jed­nak ulże­nie doli kmie­cej trak­to­wa­no tro­chę pe­da­go­gicz­nie. Po­sło­wie po­zo­wa­li na oj­ców chłop­skiej cze­lad­ki, w grun­cie rze­czy na­wet wie­lu z nich było do­bry­mi oj­ca­mi, ale więk­szość, ale masy?

Jak się więk­szość za­pa­try­wa­ła, nie­trud­no prze­ko­nać się z ko­re­spon­den­cji kra­jo­wej Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta. Rzecz się dzia­ła w tym­że 1790 r. Szło o po­więk­sze­nie woj­ska, usku­tecz­nić zaś tego bez po­więk­sze­nia po­dat­ków było nie­po­do­bień­stwem. Szlach­ta w koń­cu prze­ko­na­ła się, że się bez ofiar nie obej­dzie, ła­ma­ła więc so­bie gło­wę, jak się ta­nim kosz­tem albo i bez kosz­tu wy­krę­cić, jęła też za­rzu­cać kró­la roz­ma­ity­mi pro­jek­ta­mi, któ­re do­praw­dy dziś śmiech po­li­to­wa­nia bu­dzą. I tak ks. Ka­rol Ra­dzi­wiłł pro­po­nu­je Po­nia­tow­skie­mu, „aby we­zwał wszyst­kich oby­wa­te­li, iżby domy swo­je na wszel­ki wy­pa­dek w tych kry­tycz­nych cza­sach ubez­pie­czy­li”, co zna­czy­ło za­opa­trze­nie się w broń, a broń ta w na­głej po­trze­bie pój­dzie na uzbro­je­nie woj­ska, bo do­da­je w koń­cu ksią­żę: „po­dat­ki na au­kcją woj­ska na­kła­dać, jak w wol­nym na­ro­dzie… trud­no.” Inny zno­wu za­ścian­ko­wy po­li­tyk, Mie­lęc­ki, ra­dzi cię­żar ten zwa­lić na Ży­dów, po­tem na mia­sta, a gdy­by grosz ścią­gnię­ty od „prze­wier­nych” i sła­wet­nych nie wy­star­czył na utrzy­ma­nie siły zbroj­nej, to cóż ro­bić! Niech krzyż ten spad­nie na her­bow­nych lu­dzi! Nie­wy­czer­pa­ny jest w po­my­słach Mie­lęc­ki: ra­dzi na przy­kład utwo­rze­nie mi­li­cji z pa­rob­ków dwor­skich zło­żo­nej, z wa­run­kiem, aby ci tyl­ko po żni­wach od­by­wa­li musz­trę, kie­dy się pra­ce po­lne ukoń­czą, w in­nej zaś po­rze tyl­ko w dnie świą­tecz­ne, bo cały ty­dzień do dzie­dzi­ca na­le­ży! Kasz­te­lan Po­le­tył­ło i Ro­bert Brzo­stow­ski", cze­śnik w. li­tew­ski, wszyst­kie siły wy­tę­ża­ją, aby wy­na­leźć źró­dło do­cho­dów, z po­mi­nię­ciem na­tu­ral­nie osób osło­nię­tych her­bow­ną tar­czą, bo prze­świad­cze­ni są, że tej zło­tej szlach­cie „tyl­ko ła­twa, we­so­ła i wy­god­na stro­na ży­cia na­le­ży”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: