- W empik go
Z końca świata. Moja droga pośród najuboższych - ebook
Z końca świata. Moja droga pośród najuboższych - ebook
Ojciec Pepe, uważany za „księdza Bosko XXI wieku”, jest ostatnim przedstawicielem obecnej w Kościele argentyńskim tradycji księży pracujących z ludźmi odsuniętymi na margines, tak zwanych curas villeros, czyli kapłanów, którzy w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku zdecydowali się zamieszkać razem z biedakami żyjącymi w villas na peryferiach Buenos Aires. W niniejszej książce ojciec Pepe opowiada o swoim życiu: o latach w seminarium za czasów dyktatury, o swojej pracy kapłańskiej i spotkaniu z villas miseria, czyli dzielnicami nędzy w Buenos Aires, o przyjaźni z Bergogliem, o życiu pośród najuboższych, o walce z narkomanią, o pogróżkach śmierci ze strony handlarzy narkotyków, o wygnaniu do Santiago del Estero, wreszcie o powrocie do Buenos Aires, do dzielnicy nędzy Villa La Cárcova. Na ostatnią część książki składają się jego wybrane wystąpienia, ważne dokumenty koordynowanej przez niego grupy Księży dla Villas w Potrzebie w Buenos Aires oraz słynny wywiad z papieżem Franciszkiem, przeprowadzony we współpracy z młodymi ludźmi z Villa La Cárcova. Książka ukazała się jednocześnie we Włoszech i w Argentynie.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8127-114-1 |
Rozmiar pliku: | 859 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Oscar Vicente Ojea
biskup diecezji San Isidro1
We wstępie do tej książki chciałbym się skoncentrować na podtytule: „Moja droga pośród najuboższych”. Z radością wspominam rozmowy z ówczesnym kardynałem Jorge Mario Bergoglio, jakie wraz z grupą biskupów prowadziliśmy po Konferencji w Aparecidzie, w 2007 roku. W przyjacielskim gronie zastanawialiśmy się wówczas nad tym, co przeżyliśmy w sanktuarium, a jednocześnie tworzyliśmy dokument końcowy. W trakcie jednej z rozmów padło takie zdanie: „W latach siedemdziesiątych dużo mówiliśmy o ubogich, ale mało byliśmy z nimi”.
Troska arcybiskupa Buenos Aires, aby w pierwszej kolejności otoczyć duszpasterską opieką villas miseria2 tego miasta, uwidoczniła się wówczas, gdy zaczął mianować kapłanów pełnych zapału, żywotności i gorliwości apostolskiej, aby z bliska towarzyszyli życiu braci odsuniętych na margines. Począwszy od końca lat dziewięćdziesiątych w grupie curas villeros3, w pracy duszpasterskiej w Villa 21–24, chyba najbardziej rozciągniętej i zaludnionej w Buenos Aires, wyróżniał się José María Di Paola. Według przeprowadzonego wówczas spisu ludności, przebywało tam około czterdziestu ośmiu tysięcy mieszkańców, w przeważającej większości Paragwajczyków przybyłych z najuboższych regionów tego lubianego, sąsiedniego kraju, aby szukać lepszego losu w naszym mieście.
Wprowadzając towarzyszenie duszpasterskie, arcybiskup wyraźnie szukał u księży duchowości ucieleśnionej, wyrażającej się w bliskości, obecności i więzi, bez których niemożliwa staje się misja, ponieważ opiera się ona na relacjach i jest budowana w kontaktach osobowych. Szukał także duchowości, która wychodziłaby od spotkania słabości z miłosierdziem. Doświadczenie to znajdowało wyraźne odbicie w naznaczonej cierpieniem egzystencji wielu braci, którą owi curas villeros czynili znaną światu przez to, że towarzyszyli im, kochali ich i dzielili z nimi życie. Chciał znaleźć mistykę opartą na wierze ludowej, mocno zakorzenionej w sercu ogromnej większości ubogich.
Rzeczywistość ta znajdowała w ojcu Pepe i w innych curas villeros ludzi, którzy oddawali się na służbę wiary, aby na jej podstawie można było przemieniać rzeczywistość i patrzeć na nią innymi oczami.
Przyszły papież w tamtym czasie poszukiwał duchowości, która obejmowałaby żarliwą miłość do Jezusa i jednocześnie do Jego ludu, jak to powie wiele lat później:
Żeby być ewangelizatorami dusz, trzeba rozwinąć duchowe upodobanie pozostania blisko życia ludzi, aż do odkrycia, że staje się to źródłem głębszej radości. Misja łączy się z miłością do Jezusa, ale jednocześnie z miłością do Jego ludu4.
Prowadzi nas to do znalezienia duchowości, która każe nam dzielić pytania bez odpowiedzi. Kiedy Bergoglio był biskupem pomocniczym Buenos Aires, pamiętam wzruszenie ojca Pepe w trakcie wizytacji duszpasterskiej w parafii Caacupé, z powodu tragicznej śmierci pewnego młodego człowieka. Gdy tylko odprowadził rodzinę, powiedział mi: „Istnieje niebezpieczeństwo, że taka śmierć stanie się czymś zwyczajnym, natomiast dziwna zaczyna być śmierć naturalna. Ilekroć wzywają mnie do zmarłego, jest to dziecko albo młody człowiek”.
Curas villeros razem z pasterzem archidiecezji szukali również duchowości płaczu. Dopiero kiedy potrafimy zadać sobie pytania i zapłakać, możemy zacząć cokolwiek rozumieć. Płaczą odsunięci na margines, płaczą odstawieni na bok, płaczą wzgardzeni, ale my, którzy prowadzimy życie mniej lub bardziej pozbawione zmartwień, nie umiemy płakać. Pewne aspekty życia można zobaczyć tylko oczami oczyszczonymi przez łzy: „Aby usunąć łzę z oblicza cierpiącego, trzeba złączyć z jego płaczem nasz płacz. Tylko tak nasze słowa mogą być rzeczywiście zdolne dawać odrobinę nadziei” (Franciszek, Audiencja ogólna, 4 stycznia 2017 roku).
We wspólnocie curas villeros żyje się duchowością radosną. Jest to radość ucznia, płynąca z wiary, z osobistego spotkania z Chrystusem, ale zarazem z bezgranicznego oddania się braciom, którzy z ufnością patrzą na swoich pasterzy i w ich sercach składają swoją wiarę, lęki, niepokoje i marzenia.
Cieszę się z publikacji tej książki, która pomoże pełniej zrozumieć drogę Kościoła u boku ubogich, i która być może okaże się w sercach młodych ludzi bodźcem do zaangażowania się na służbę naszych braci, którzy przeżywają wykluczenie i odrzucenie; będzie bodźcem do głębokiego doświadczenia świeżości Ewangelii, zdolnej przemienić nasze ubóstwo i nasze ograniczenie, dzięki bliskiemu kontaktowi z tymi braćmi, którzy cierpią z powodu opuszczenia i braku opieki.
Konieczne staje się znalezienie razem jasnej drogi nawrócenia serca, aby jeszcze głębsze było nasze zaangażowanie na rzecz pokonania zglobalizowanej obojętności, która nas znieczula wobec bólu innych i przemienia w nieludzkie istoty.
Być może droga ojca Pepe i innych curas villeros pomoże nam przeżywać bardziej autentyczną mistykę chrześcijańską, ponieważ życie każdego z nich jest pełne światła, uszlachetnione skromnym i prostym doświadczeniem Ewangelii Jezusa. Są to mężczyźni wywodzący się z naszego ludu, którzy dali z siebie to, co mieli najlepszego, aby towarzyszyć temu ludowi w jego drodze wiary.
Niech Maryja Panna z Luján błogosławi tej książce i niech oświeca serca jej czytelników.
1 Diecezja agentyńska, należąca do metropolii Buenos Aires.
2 Villas miseria (w l. poj. villa miseria) lub samo villas (w l. poj. villa) – w Argentynie nazwa nieformalnych osiedli na obrzeżach wielkich miast, z tymczasową zabudową z przypadkowych materiałów. Są to strefy charakteryzujące się wysoką przestępczością, porównywalne do brazylijskich favellas (przyp. tłum.).
3 Curas villeros (w l. poj. cura villero) – określenie członków ruchu księży, powstałego w Argentynie pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku, obejmującego opieką duszpasterską ludność zamieszkującą villas miseria. W swoich korzeniach ruch jest związany z teologią wyzwolenia i tak zwaną opcją preferencyjną na rzecz ubogich (przyp. tłum.).
4 Adhortacja apostolska Evangelii gaudium Ojca Świętego Franciszka do biskupów, prezbiterów i diakonów, do osób konsekrowanych, do wiernych świeckich o głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie, p. 268 (dalej: EG).Wprowadzenie
Fabián D’Antonio
Błogosławieni jesteście, ubodzy,
albowiem do was należy królestwo Boże.
Łk 6, 20
Lepiej działać niż mówić i lepiej realizować niż obiecywać.
Juan Domingo Perón
Niniejsza książka stawia sobie za cel opowiedzieć o pracy ojca Pepe Di Paoli – będącego oczami papieża Franciszka w argentyńskich villas miseria – poczynając od jego przybycia w lutym 2013 roku do José León Suárez, strefy położonej na północnych peryferiach aglomeracji Buenos Aires, przeciętej torami trasy kolejowej Mitre1.
Obszar ten, znany jako Villa la Cárcova, obejmuje wiele dzielnic, w których łącznie żyje dość znacząca liczba, około pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców. Oprócz dzielnicy nadającej nazwę całemu kompleksowi, tworzą go jeszcze następujące: Independencia, 13 de Julio, Nuevo i Villa Curita. Zewnętrzne granice tego obszaru, licząc po obwodzie, mają siedem kilometrów. Ojciec Pepe jest jedynym kapłanem obecnym w tych miejscach: utożsamia się z rzeczywistością villa miseria i jest szczęśliwy, że uważa się go za cura villero.
Niełatwo na paru stronach streścić działalność, jaką ojciec Pepe prowadzi w tych miejscach, ponieważ jego praca jest naprawdę imponująca. Sam stoi na czele wspólnoty, ale wraz z grupą aktywnych współpracowników świeckich realizuje dziesiątki różnych dzieł, w których z entuzjazmem i zaangażowaniem uczestniczą mieszkańcy villi w każdym wieku: grupa kobiet, grupa dziadków, expedicionarios, grupy misjonarzy i katechistów, ośrodek zajęć dla dzieci, centrum profilaktyczne im. Księdza Bosco, Escuela de Artes y Oficios San Romero de América, liceum, jadłodajnia Sagrado Corazón, Hogar de Cristo Gaucho Antonio Gil, Dom św. Matki Teresy z Kalkuty, placówki wsparcia szkolnego, Akcja Społeczna, klub piłkarski dla dzieci i młodzieży, zarówno męski, jak i żeński, szkoła krykieta, szkoła baseballu i szkoła murgi2 Los Elegantes de Don Bosco, centrum tradycji El Tropezón, czasopismo „Villas”. Zajmuje się dziewięcioma kaplicami, organizuje pielgrzymki i odwiedza więzienia. Jest prawdziwym wojownikiem wiary.
Ojciec Pepe nie jest dziełem przypadku. Stoi na skrzyżowaniu historii. Kiedy przybył do dzielnicy, mieszkańcy zaczęli dostrzegać, że coś się zmienia. Ten ksiądz, który przyjechał z Santiago del Estero, ale który wcześniej odważnie walczył przez prawie piętnaście lat w villi Barracas, Villa 21, dokonał rewolucji. To nie przesada: dosłownie rewolucji. Zmienił ich życie.
Kiedy ojciec Pepe zaczął swoją pracę w Villa La Cárcova, rozpoczął Misję Diecezjalną nazwaną imieniem św. Jana Bosko3, inspirując się włoskim księdzem żyjącym w latach 1815–1888, który całe swoje życie poświęcił pomocy młodzieży z ulicy, przestępcom i młodym pogardzanym przez innych. Był jednym z pierwszych księży, którzy wprowadzili sport jako system profilaktyki i resocjalizacji młodych ludzi, rezygnując z ówczesnych tradycyjnych metod opartych na karach.
W ślad za Janem Bosko, wybierając Ewangelię za przewodnika, ojciec Pepe zaczął pokazywać ludziom, że nawet w dzielnicy nędzy można uzyskać znakomite owoce, i że w miejscach, którymi zwykli ludzie gardzą, mogą wyrosnąć wspaniałe osoby. Pokazał również, że dzięki wydarzeniu religijnemu można przemienić społeczeństwo. Jak mówił św. Jan Bosko: „Pamiętaj, Bóg odpłaca nie za rezultaty, ale za wysiłek”.
Ojciec Pepe doskonale wie, jak przywrócić godność ubogim. Mówimy o ubogich pod względem materialnym, niektórych także z punktu widzenia intelektualnego, ale niewątpliwie mieszkańcy villas mają ogromne serce i wielką chęć życia, tak iż często stają się mędrcami Bożego słowa.
Franciszek podkreśla ten aspekt w Adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium:
pobożność ludowa „odzwierciedla takie pragnienie Boga, którego mogą doświadczyć tylko ludzie ubodzy i prości”, i które „czyni zdolnymi do poświęcania się i ofiarności aż do heroizmu, gdy chodzi o wyznawanie wiary”4.
Julián Álvarez Camacho przybył do La Cárcova w 1980 roku i od tamtej pory nigdy nie przestał się zajmować swoim sklepem owocowo-warzywnym. Urodził się w Punata, miejscowości położonej nieopodal Cochabamby w Boliwii, a dziś stanowi punkt odniesienia dla swojej wspólnoty. Julián wspomina:
Kiedy przybyliśmy do tej dzielnicy, domy były z kartonu. Dziś są znacznie ładniejsze, a również ulice zaczynają lepiej wyglądać. W sierpniu 2016 roku odbyło się święto boliwijskie. Wszystko zaczęło się od momentu, gdy ojciec Pepe mi powiedział, że trzeba pojechać do Boliwii, aby przywieść Virgen de Copacabana5, główny obiekt naszej pobożności. Zarządził: „Ty zajmiesz się Matką Bożą”. I tak ją sprowadziliśmy.
Na temat ojca Pepe Julián powiedział:
Ten ksiądz ciężko pracuje, nie ma drugiego takiego jak on. Zrealizował mnóstwo dzieł, jak to, które wykonuje tutaj. Ponadto kościół jest zawsze wypełniony po brzegi, teraz w każdy weekend są chrzty, komunie, śluby. To wzruszające.
Podobnie opowiada nam Nery Galeano, pochodzący z sąsiedniego Paragwaju:
Mieszkam w La Cárcova od dwudziestu lat, pracuję w budownictwie. Razem z moją rodziną zawsze uczestniczymy we mszach i włączamy się w inne dzieła prowadzone przy kaplicy. Wcześniej było nas niewielu i żyliśmy z dala od siebie. Jako Paragwajczycy nie mieliśmy żadnego stałego punktu odniesienia. Dzięki Bogu, po przyjeździe ojca Pepe wszystko się zmieniło, tak że pod koniec 2006 roku została otwarta Kaplica Matki Bożej z Caacupé – bardzo ważny punkt odniesienia dla całej wspólnoty paragwajskiej.
Integracja różnic, dobro wspólne i solidarność
W dzielnicach villas większość mieszkańców przybyła wraz z falami migracyjnymi z sąsiednich krajów. Według ojca Pepe wymiana między różnymi wspólnotami wzbogaca wiarę chrześcijańską i sprawia, że wartości zbiorowe biorą górę nad indywidualnymi, tworząc komunię, w której każdy zachowuje własne korzenie, nie tracąc z oczu głównego celu: integracji we wspólnocie.
Ta postawa bardzo dobrze odpowiada przesłaniu papieża Franciszka:
Przez inkulturację Kościół „wprowadza narody z ich kulturami do swej własnej wspólnoty”, ponieważ „każda kultura proponuje wartości i pozytywne formy, które mogą ubogacić sposób głoszenia, pojmowania i przeżywania Ewangelii”. W ten sposób „Kościół, przyswajając sobie wartości różnych kultur, staje się sponsa ornata monilibus suis – „oblubienicą strojną w swe klejnoty” (por. Iz 61, 10)”. Dobrze pojmowana różnorodność kulturowa nie zagraża jedności Kościoła. (…) jest Tym, który budzi wielorakie i różne bogactwo darów i jednocześnie buduje jedność, która nie jest nigdy jednolitością, lecz wieloraką harmonią, która przyciąga6.
Zresztą papież stale zachęca do przezwyciężania indywidualizmu i działania na rzecz dobra wspólnego:
W obecnej sytuacji społeczności świata, w którym istnieje wiele nierówności, a coraz więcej osób jest odrzucanych, pozbawianych podstawowych praw człowieka, zasada dobra wspólnego, jako logiczna i nieunikniona konsekwencja, przekształca się natychmiast w apel o solidarność i opcję preferencyjną na rzecz ubogich. Opcja ta domaga się wyciągnięcia konsekwencji z powszechnego przeznaczenia dóbr ziemi, jak starałem się to wyrazić w adhortacji Evangelii gaudium, wymaga, by nade wszystko mieć przed oczyma ogromną godność ubogiego w świetle najgłębszych przekonań wiary. Wystarczy obserwować rzeczywistość, aby zrozumieć, że ta opcja jest obecnie podstawowym wymogiem etycznym dla skutecznej realizacji dobra wspólnego7.
Integracja i dobro wspólne to dwa główne cele, które stawia przed sobą ojciec Pepe w swojej pracy w villas. Dla niego każda osoba jest mile widziana, nie ma żadnej różnicy, czy jest to rozwodnik, osoba żyjąca bez sakramentów, czy ktoś wierzący w Gauchita Gila8 – każdy może wnieść swój wkład, dostarczając choćby jedno ziarenko piasku do budowy wspólnoty.
Ojciec Pepe kieruje się tak istotnymi wartościami, jak solidarność i pragnienie pomagania bliźnim, zwłaszcza najbardziej potrzebującym, nie spodziewając się w zamian żadnej odpłaty. I być może właśnie z tego powodu jego postać przeszkadza wielu. Jak każda wybitna jednostka w konfrontacji z władzą, Pepe ma różnych oszczerców, również wewnątrz Kościoła. Podobnie zresztą dzieje się z samym Franciszkiem i z podobnymi problemami borykało się wiele osobistości także w przeszłości.
Solidarność z ubogimi to myślenie i działanie w duchu wspólnoty, dawania pierwszeństwa życiu wszystkich w stosunku do zawłaszczania dóbr przez niektórych. (…) Solidarność to sposobność, by tworzyć historię z ubogimi, wystrzegając się rzekomych dzieł altruistycznych, które drugiego skazują na bierność 9.
Słowa Franciszka doskonale przystają do tego, co robi ten niestrudzony cura villero – ojciec Pepe, bowiem rzeczywiście tworzy historię.
Metysi, imigracja europejska i rodzina Di Paola
Kościół przyniósł dobrą nowinę prawdy objawionej, wyrażoną w najpiękniejszym języku ziemi.
— Juan Domingo Perón
Zanim będziemy analizować postać cura villero i zajmiemy się szczegółowo imponującymi dokonaniami ojca Pepe w Villa La Cárcova, warto zrobić krótką dygresję historyczną, pozwalającą nam zrozumieć argentyński kontekst, z którego ojciec się wywodzi.
Jak wiadomo, wraz z przybyciem Krzysztofa Kolumba do Ameryki zaczęła się nowa historia: z połączenia hiszpańskiego kolonizatora i rodowitego Indianina rodzi się metys, który staje się jednym
z charakterystycznych rysów ludności argentyńskiej. Jak pisze Scalabrini Ortiz10:
Połączenie wkładu, jaki wnosi imigracja, z bogactwem obecnym wśród rdzennego elementu przyśpiesza tę niespotykaną jedność, w której wieloletni mieszkaniec i nowy przybysz stapiają się w jedno (…). Dla rasistowskich doktryn ta heterogeniczność pochodzenia jest niedającą się naprawić skazą, która wyraża się w słowach o obraźliwym wydźwięku: „ludność metyska”. Jednak właśnie na tym pluralizmie pochodzenia zasadza się jedna z najsilniejszych nadziei o wielkości Argentyny11.
Ludność metyska otworzyła się następnie na dalsze mieszanie krwi, poczynając od połowy XIX wieku, kiedy to nastąpił potężny napływ imigracji europejskiej: robotnicy z różnych miast, pochodzący przede wszystkim z Włoch i Hiszpanii, przybywali do Argentyny w poszukiwaniu pracy i dobrobytu.
Artykuł 23 Konstytucji z 1853 roku głosił:
Rząd Federalny będzie sprzyjał imigracji europejskiej. Nie będzie powściągał, ograniczał ani obciążał jakimikolwiek podatkami przybywania na terytorium argentyńskie cudzoziemców, którzy mają na celu pracę w ziemi, rozwój przemysłu oraz wprowadzanie i nauczanie zdobyczy naukowych i sztuki.
Ta polityka imigracyjna spotkała się z reakcją licznych oszczerców. W 1879 roku Juan Bautista Alberdi12 napisał list zatytułowany Rządzić znaczy zaludniać, utrzymany w obraźliwym i dyskryminującym tonie. Opowiadał się w nim za imigracją z krajów anglosaskich i niemieckich, ale zarazem był przeciwko przyjmowaniu ubogich z Europy:
Kiedy zaludnia się jakieś miejsce osobami cywilizowanymi, czyli mieszkańcami cywilizowanej Europy, wówczas zaludnianie oznacza cywilizowanie. Dlatego powiedziałem w Konstytucji, że rząd powinien promować imigrację europejską. Kiedy jednak zaludnia się jakieś miejsce Chińczykami, Hindusami z Azji i Murzynami z Afryki, to wtedy zaludnianie oznacza nie cywilizowanie, lecz zdziczenie. Zaludnianie staje się deprawowaniem, psuciem, degenerowaniem, truciem kraju, kiedy zamiast go zaludniać samą śmietanką pracowników z Europy, zaludnia się go śmieciami z zacofanej i mniej wykształconej Europy. Bo jest Europa i Europa, warto o tym nie zapominać. I można pozostawać w duchu liberalnego tekstu Konstytucji, która zaleca promowanie imigracji europejskiej, nie przestając zarazem niszczyć jakiegoś kraju Ameryki Południowej przez zaludnianie go wyłącznie imigrantami europejskimi13.
Wbrew opiniom Alberdiego, Sarmienta, Avellanedy i większości tego pokolenia14, do Argentyny przybywały miliony biednych robotników, którzy uciekali od nędzy we własnych krajach z nadzieją na znalezienie bardziej godnego życia.
W latach 1876–1930 dotarło do Argentyny 2.386.181 Włochów. W 1895 roku w Buenos Aires na 663.864 mieszkańców było aż 181.361 Włochów, a na 143 wydawane dzienniki 13 ukazywało się po włosku. Ramos Mejía, lekarz i socjolog, wyraził zaniepokojenie klasy rządzącej z powodu takiego najazdu:
Imigranci (którzy w znacznej mierze uważali się za Włochów) byli tak liczni, że opanowali wszystko: teatry drugiej i trzeciej kategorii, centralne ulice, „ponieważ są za darmo”, kościoły, „ponieważ są pobożnymi i spokojnymi wierzącymi”, drogi, domy opieki, place, szpitale, kluby i targowiska. Najbardziej niepokojące było to, że z tej bezkształtnej masy z trudem i powoli wyłaniała się elita: z konieczności lub z ambicji Włosi stawiali czoło wszystkim trudnościom i wychodzili z nich, posuwając się naprzód i otwierając nowe drogi15.
W 1914 roku 25% ludności stanowili Włosi. Mieli przydomek „Tano”, będący apokopą od „napoletano”, ponieważ większość przybyłych pod koniec XIX wieku pochodziła z Królestwa Neapolu. W 1960 roku 73,3% imigrantów włoskich znajdowało się w rejonie Buenos Aires. W 1980 roku 52% Argentyńczyków miało włoskie pochodzenie. Spis ludności w 2010 roku ujawnił, że 147.599 Włochów żyje w Argentynie, a około 79 tysięcy wróciło do Włoch po wielkim kryzysie w 2001 roku.
Imigranci, którzy przybyli, aby zaludnić obszar Argentyny, byli istotnym elementem w tworzeniu się naszej tożsamości narodowej i ludowej, o czym świadczy na przykład istnienie języka lunfardo16.
Wśród tej ogromnej fali imigracyjnej znacząca była liczba przybywających z Piemontu i Ligurii. W tym gronie były rodziny Bergoglia17 i ojca Pepe Di Paoli.
Rodzina Di Paola, pochodząca z terenu Kalabrii, osiadła najpierw w głębi lądu, w prowincji Buenos Aires, w miasteczku Henderson, gdzie głównymi zajęciami były rolnictwo i hodowla zwierząt. Z biegiem lat różni członkowie rodziny przenieśli się do miasta Buenos Aires. María Di Paola, panna z dzieckiem, zamieszkała na pensji w dzielnicy Parque Patricios18. Ta dzielnica tanga była także świadkiem wielkich wydarzeń sportowych. W 1908 została tu założona drużyna Huracán, w której w pierwszych latach grał jeden z najważniejszych piłkarzy naszej historii, Herminio Masantonio, najlepszy strzelec drużyny, zdobywca 254 goli w 349 rozegranych meczach. W 1936 roku María pozowała do zdjęcia razem z synkiem José Maríą i królem strzelców Masantoniem. Od tamtej pory rodzina Di Paola zawsze kibicowała drużynie Huracán.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
1 Ferrocarril General Bartolomé Mitre – nazwa jednej z najdłuższych argentyńskich tras kolejowych, biegnącej od Buenos Aires przez m.in. Santa Fe i Cordobę do Tucumán (przyp. tłum.).
2 Murga jest to rodzaj hiszpańskiej muzyki ludowej, znanej w wielu krajach. Zwykle jest wykonywana w czasie karnawału, świąt patronalnych, ważniejszych wydarzeń cywilnych lub sportowych. Jest to zarówno gatunek teatralny, jak i nazwa, którą nadaje się grupom ją uprawiającym. Jest bardzo popularna na Wyspach Kanaryjskich, w hiszpańskim Badajoz, w Argentynie, Boliwii, Brazylii, Chile, Kolumbii, Urugwaju, Panamie i Meksyku, gdzie zwykle wykonuje ją chór przy akompaniamencie instrumentów perkusyjnych.
3 Misja Diecezjalna św. Jana Bosko została zapoczątkowana 1 grudnia 2014 roku przez biskupa Melgarejo z San Martín, który wyznaczył księdza José Maríę Di Paolę na proboszcza kościoła pod wezwaniem ks. Bosko.
4 EG, p. 123.
5 Matka Boża z Copacabany jest patronką Boliwii. Jej sanktuarium nad brzegiem jeziora Titicaca zostało wzniesione w 1583 roku, Jej święto przypada 5 sierpnia.
6 EG, p. 116, 117.
7 Franciszek, Encyklika Laudato si’, poświęcona trosce o wspólny dom (dalej: LS), p. 158.
8 Gauchito Gil jest to postać otaczana religijną czcią przez lud Argentyny. Urodził się w Pay Ubre, koło miasta Mercedes, w prowincji Corrientes, około 1840 roku. Został zamordowany 8 stycznia 1878 roku w odległości ośmiu kilometrów od tego miasta. Antonio Gil był złodziejem bydła, który zaskarbił sobie wdzięczność ubogich. Powołany do wojska w czasie Wojny Trójprzymierza (wojny wywołanej przez Anglię wraz z Brazylią i prowincją Buenos Aires przeciwko Paragwajowi w 1860 roku), zdezerterował, aby nie walczyć przeciw własnym braciom. Był prześladowany i w końcu został schwytany, a kiedy jeden z komisarzy
już był bliski rozstrzelania Gauchita Gila pod drzewem, ten mu powiedział: „Nie zabijaj mnie, wkrótce nadejdzie list potwierdzający moją niewinność”. Komisarz odpowiedział: „Tak czy inaczej się nie uratujesz”, na co Gauchito rzekł: „Kiedy nadejdzie list, otrzymasz wiadomość, że twój syn umiera z powodu choroby; gdy nadejdzie, módl się za mnie, a twój syn będzie ocalony, ponieważ dziś przelałeś krew niewinnego”. W tamtym czasie uważano, że przyzywanie krwi niewinnego ma cudowną moc. Gdy komisarz wrócił do swojego domu w Mercedes, zastał syna chorego, modlił się za niego w imię Gauchita Gila i syn wyzdrowiał. Wrócił następnie tam, gdzie znajdowało się ciało Gila i poprosił o przebaczenie.
9 Przemówienie Ojca Świętego Franciszka do Federacji Chrześcijańskich Organizacji Międzynarodowej Służby Wolontariatu (FOCSIV), wygłoszone w Auli Pawła VI, 4 grudnia 2014 roku; „L’Osservatore Romano” 2015, nr 1, wyd. pol., s. 28.
10 Raúl Scalabrini Ortiz (Corrientes, 1898 – Buenos Aires, 1959) był argentyńskim myślicielem, historykiem, filozofem, dziennikarzem, pisarzem i poetą, a z zawodu mierniczym. Łączyła go przyjaźń z Arturo Jauretchem i Homero Manzim, z którymi należał do FORJA (Fuerza de Orintación Radical de la Joven Argentina). Włączył się do rewizjonistycznego nurtu historiografii argentyńskiej. Aktywnie walczył o wyzwolenie spod obcego panowania i napisał wiele książek. Dzięki jego wielkim dokonaniom generał Juan Domingo Perón 1 marca 1948 roku odzyskał dla Argentyny linie kolejowe, które pozostawały w rękach Anglików.
11 „Człowiek jednorodnego pochodzenia jest z natury swej mało wyrozumiały, nietolerancyjny, a więc niezdolny do polityki i do geniuszu, jakiego wymaga jej uprawianie, jako że geniusz polityki jest najwyższym przejawem ludzkiej inteligencji. W człowieku o mieszanym pochodzeniu istnieją szczeliny otwarte na wszystkie horyzonty tolerancyjnego rozumienia świata. Nic, co ludzkie, nie jest mu obce. Nic, co ludzkie, nie zaskakuje go. Uczestniczy w spektaklu życia tak, jakby wszystko należało do niego. Ludy, które charakteryzują się geniuszem politycznym, były mieszane etnicznie. Ludy jednorodne są uzdolnione technicznie, ale technicy są zawsze podporządkowani politykom. Wielkość człowieka mierzy się nie jego zdolnościami technicznymi, ale jego umiejętnością czucia i rozumienia jak największej liczby dusz, co jest fundamentem każdego działania politycznego”. Raúl Scalabrini Ortiz, Política Británica en el Río de la Plata, Ediciones Fabro, Buenos Aires 2013.
12 Juan Bautista Alberdi (San Miguel de Tucumán, 1810 – Neuilly-sur-Seine, 1884), był argentyńskim adwokatem, prawnikiem, ekonomistą, politykiem, dyplomatą, deputowanym pisarzem i muzykiem. Uważany jest za autora Konstytucji argentyńskiej z 1853 roku.
13 Juan Bautista Alberdi, Bases y puntos de partida para la organización política de la República Argentina.
14 Pod pojęciem „pokolenie lat osiemdziesiątych” rozumie się elitę rządzącą Republiką Argentyńską w kluczowym okresie republiki konserwatywnej, w latach 1880–1916. Tworzyły ją rody arystokratyczne prowincji i stolicy, skupione najpierw wokół Liga de Gobernadores, a następnie w Partido Autonomista Nacional. W 1880 roku generał Julio Argentino Roco, który rok wcześniej kierował Podbojem Pustyni, wystartował jako kandydat na prezydenta. On właśnie był twórcą „Pokolenia” i postulowanego przez tę grupę modelu kraju. Jej członkowie pełnili najważniejsze funkcje polityczne, gospodarcze, wojskowe i religijne, pozostając przy władzy dzięki oszustwu wyborczemu. Mimo narastającej opozycji, która skupiała się wokół Unión Cívica Radical, Partido Socialista oraz anarchistycznych, socjalistycznych i rewolucyjnych nurtów związkowych, rządzili przez ponad trzy dekady za pośrednictwem Partido Autonomista Nacional.
15 José María Ramos Mejía, Las multitudes argentinas, Edición de la Secretaría de Cultura de la Nación, Buenos Aires 1899.
16 Lunfardo jest rzeczywiście związany ze zjawiskiem migracyjnym. Jest to język, który powstaje i rozwija się w samym mieście Buenos Aires i na terenie całej metropolii, rozciągniętej na inne pobliskie miasta, jak Rosario (w prowincji Santa Fe) i Montevideo (w Urugwaju). Słowo lunfardo pochodzi od „lombardo”, które w dialekcie romanesco oznacza ‘złodzieja’; później przekształcił się, najpierw w „lumbardo”, a następnie w „lunfardo”. Kiedy słowo to zostało użyte po raz pierwszy w 1879 roku, kojarzyło się ze złodziejami i przestępcami, a później z oszustami. Po upływie kilku lat compadritos przyjęli to słownictwo, a na samym początku XX wieku zostało definitywnie przyjęte przez lud. Dźwięki lunfardo (który zapożyczył rozmaite idiomy z różnych języków, takich jak francuski, portugalski, trochę angielski, a także z dziedzictwa gaucha, języka quechua) czerpią głównie z dialektów Włoch, zwłaszcza północnych. Wynika to z faktu, że w Buenos Aires włoska kolonia jest bardzo liczna i zostawiła w terminologii bogate dziedzictwo leksykalne. Kilka przykładów słów, które pochodzą z włoskiego i niektórych dialektów włoskich, a tworzą lunfardo: bacán, oznaczające osobę bardzo bogatą, elegancką i przyjacielską, pochodzi z genueńskiego baccàn, które znaczy ‘pan’; bafi (‘wąsy’), z włoskiego baffi; buonyorno (‘dzień dobry’), z włoskiego buongiorno; chau (‘cześć’), z włoskiego ciao (weneckie pozdrowienie sciao, które pochodzi od sciavo, schiavo, czyli ‘niewolnik’: jestem na twoje rozkazy, jestem twoim niewolnikiem); chapar (‘całować’), z dialektu z północnych Włoch ciapar, które znaczy ‘brać’; cucuza (‘głowa’), z włoskiego cucuzza, czyli ‘dynia’; esquifuso (‘godny pogardy’, ‘odrażający’), z neapolitańskiego schifuso; mina (‘kobieta’), z włoskiego femmina; minga (‘nic’), z wenecko-lombardzkiego minga; peringundín (‘sala taneczna’), mówi się tak w pogardliwym sensie o każdym miejscu, gdzie bawią się osoby o wątpliwej moralności, z genueńskiego perigordin, dawny taniec périgorda; toco (‘dużo pieniędzy’), z włoskiego tocco, ‘duży kawałek’; yetatore, oznacza osobę, która rzuca złe uroki, z włoskiego iettatore.
17 Francesco Sivori urodził się w Genui, w pierwszej połowie XVIII wieku, jego wnuk Vincenzo Girolamo Sivori przeniósł się do Argentyny w 1861 roku. Dnia 28 listopada 1911 roku w Buenos Aires urodziła się Regina María Sívori, wnuczka Vincenza. Francesco Bergoglio urodził się w 1857 roku w Montechiaro, w prowincji Asti. Jego wnuk, Mario José Francesco Bergoglio, razem ze swoimi rodzicami wszedł na pokład transatlantyku „Giulio Cesare” i 31 stycznia 1929 roku wyruszył z portu w Genui w kierunku Buenos Aires. Dnia 12 grudnia 1935 roku odbył się ślub Reginy Maríi Sívori z Mariem José Francisco Bergogliem. 17 grudnia 1936 roku urodził się Jorge Mario Bergoglio, który 13 marca 2013 roku został Franciszkiem, 266. papieżem Kościoła katolickiego i głową Państwa Watykańskiego.
18 Parque Patricios jest dzielnicą na południu Autonomicznego Miasta Buenos Aires, a swoją nazwę zawdzięcza znajdującemu się tam parkowi. Dzielnica ta, obfitująca w parki, jest jednym z najważniejszych zielonych płuc miasta.