- W empik go
Z krainy Gorców - ebook
Z krainy Gorców - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 166 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W jednej z górskich parafii wysypała się z rannej mszy przed kościół gromada ludzi. Idą między nich, a znajomi ściskają mi ręce i witają serdecznie.
– Cóż tu u was słychać? – pytam odwzajemniając pozdrowienia.
– Zawdy jedno, panie: bieda i bieda… Inszego nie usłyszycie.
– Ona to – dorzucił drugi – pcha się drzwiami i oknami do chałupy, że się nie porada ognać…
– Nie puszczać! – mówię.
– O panie! Dyć sie człek broni jak może, ale ręce ustają i rozumu nie starczy… Zatkasz jedną dziurę, to sie druga otworzy – i tak zawdy.
– Hej! – potwierdziła gromada.
Zasępienie w twarzach, w oczach turbacja. Czynią smutne wrażenie zegnanych na rzeź owiec.
– Jezusie drogi! zmiłuj się nade mną… – jęczy kobieta jakaś sucha jak szczapa i wyciąga ręce do drzwi kościelnych.
– To, wicie, komornica biedna, hań z Kominek – obśnia stojący obok mnie gazda. – Biedactwo miało ino zagon ze ziemniakami, nic więcy, i przyszły dziki te nocy zwyczajnie z lasu i przewróciły do imentu…
– Bedzie ta kopać biedna! Mocny Boże… – litowały się kobiety poprawiając na ramionach chustki.
– Żeby też kto te dziki od nas wyprowadził – gwarzyli miedzy sobą – to by sie mu gromada złożyła…
– Dyć tu był raz jakiśi wędrowny. On by je był wywiódł – objaśniał leśny – hale cóż, kie sie bał hrabiego na sie ozgniewać.
– To niech poluje na nie, abo co! – rzuciła gniewnie jakaś gaździna. – Przyjdą zbiórki, to pilnuj noc po nocy, boby ci wszystko do znaku zjadły. Że też to na świecie nikoguteńko ni ma, co by się tym zajął!… Dość nie urośnie, bo kany? to jeszcze dziki zepsują. Kielo bied na świecie, to sie wszystko do nas zwaliło… Laboga! Cóż się to dzieje?
– Moiściewy! – tłumaczy jej kumoszka z gorzkim uśmiechem. – Już to tak bedzie… Darmo! My świata nie naprawimy…
– Są ludzie, którzy myślą o jego naprawie – wmieszałem się.
– Bóg im pomóż! – podniosły w górę oczy. – Ale nim słonko zejdzie, rosa oczy wyje.
– Lepiej zdać się ze wszystkim na Pana Boga i czekać końca… – ozwał się z przekonaniem Król, zwany także Munarchą.
– Tak, tak – potwierdził przechodzący obok organistś. – Kogo Pan Bóg stworzy, tego nie umorzy…
– Nadzieja w Bogu… w torbie ser! – szepnął za nim złośliwy „kumotr znad miedze“.
– Włóczy się psiamać ścierwo bieda sobacza… – klął po cichu zdecydowany pesymista od urodzenia i spluwał raz po razu.
Z furtki kościelnej wyszedł ksiądz wikary. Lud cisnął mu się do rąk całując ze wszystkich stron.
– Czemuż nie idziecie do domu? – spytał.
– Dyć, jegomościu, ni ma po co, bo tam bieda…
– A cóż tu wystoicie?