Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Z papierów po Fredrze - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Z papierów po Fredrze - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 282 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Z PA­PIE­RÓW PO FRE­DRZE Przy­czy­nek do Bio­gra­fii Po­ety z por­tre­tem AL. HR Fre­dry i wi­do­kiem po­mni­ka we Lwo­wie.

Wy­da­nie Dru­gie

KRA­KÓW

NA­KŁAD G. GE­BE­TH­NE­RA I SPÓŁ­KI

WAR­SZA­WA

GE­BER­TH­NER I WOLFF

1900

w KRA­KO­WIE, W DRU­KAR­NI "CZA­SU " FR. KLU­CZYC­KIE­GO I SPÓŁ KI

pod za­rzą dem Jó­ze­fa Łu­ko­ciń­skie­go.

w .swo­im oza­sie pti­ja­wi­lo wie w pra­sie war­szaw­skiej twier­dze­nie, że na­sza li­te­ra­tu­ra bio­gia­ti­cziia jest z nie­licz-ne­nii w _vjHt­ka­nii jed­nem, wiel­kir­ni ki­niu-twe­ni…..

Po­wie­dze­nie to, brzmią­ee w )ew­negt) stop­nia uza­sad­nio­ne, a tu z po­wo­du jed­no­atron­no­śei, oraz bra­ku kry­ty­cy­zmu, ja­kie ob­ja­wia­ją sic u uas w prze­waż­nej czę­ści bio­gra­fij, po­świę­co­nych; czy to wy­bit­nym lu­dziom pdli­tycz­nym, czy też osu­bi­sto­ścinmj któ­re w dzie­dzi­nie li­te­ra­tu­ry i…sztu­ki znacz­niej­szą ode­gra­ły rolę. Pod pió­rem za­pa­trzo­ne­go w swój te­mat au­to­ra, czło­wiek wiel­ki, zdol­ny, pra­wy, prze­obra­ża się w ide­al­ną, nad­ludz­ką nie­le­d­wo po­stać, wol­ną od wad i śniiesz­no­stek eo dzien­ne­jo ży­cia, a przy­tem mgli­stą po­tro­sze i niezl)yt zbli­żo­ną do ory­gi­na­łu – Pis.ąc o au­to­rze, czy o po­ecie, zwy­kli­śmy za­iio­irii­naO. że twór­czość jego, jak to Ta­ine za­uwa­żył, ])u .HSia |e u – ni­crnfr ;il­Tiy­ni zwią­zltn z ogól­nym sta­nem duc­ba i oby­cza­jów la­legd otu­eze­iii;!… Ce­lem na­le­ży­te­go zro­zu­mie­nia dziel, oraz (lzia­laln(tśei li­te­ia­ekiej łta­da­ne­go pi­sa­rza, nie obo­jęt­ną prze­to bę­dzie rze­czą bliż­sze za­po­zna­nie się

SI..Sc nirT-l:i,l ,r..!…;. y. i,nv:ei-óiv po rriłl:v,e. 1

z jego oso­bi­sto­ścią, zl )a «i ;inie, ja­kim ten czło­wiek bvl w rze­czy­wi­sto­ści.

W.ji'ląd on' byf |)rz_'zy­iią. po­wst:iuia niiiioj­szej pra­cy, li­to­ra do ziia­ko­mi­tyc­li roz­bio­rów au­tor­skiej Hpu­śe !7 .iiy Aiek­san-drn dr. Fre­djy, ilo­ko­na­iiyc­li pió­rem Sta­ni­sła­wa br. Ta­ru­ow-skie­go, Lncy­aiia it tlliel­skie o i in­nych, przy­no­si garść '.(ze'ól6 lnoj :r;itie­zny­cii… do­ty­czą­cych wiel­kiej o pi­sa­rza, a wy­snu­ryc­li z do­ku­men­tów, z pa­mięt­ni­ków i z li­stów w ar-cliiw­niii ru­dzin' Fre­drów za­cho­wa­nych. Ze­bra­nie, zsze­re­go-wau­ie i uzu­peł­nie­nie tyc­li wia­do­iuo ici było je­dy­nem za­da­niem wy­daw­cy, któ­ry cz(;st(ikroe od­stę­pu­je gło­su bądź sa­me­mu F)'edrzc, bądź Jeg o przy­ja­cio­łom i ko­re­spon­den­tom,.iako czyn­ni­kom naj­bar­dziej po­wo­ła­nym do na­le­ży­te­go oświe­tle­nia współ­cze­snych wy­pad­ków.

Z tego też wzgiędn au­to­bio­gra­fia fre­drow­ska zna­la­zła yię na cze­le opo­wie­ści, któ­rej bo­ha­te­rem jest oj­ciec ko­me­dyi pol­skiej.

.jZie­mia prze­my­ska była z da­wien daw­na gniaz­do­wą', sie­dzi­bą ro­dzi­ny Fre­drów" – pi­sał przed laty Alek­san­der hr. Fre­dro w au­to­bio­gra­fii, uży­czo­nej ś… p. La­cy­ano­wi Sie­mień­skie­mu. „Uro­dzi­łem sie w Su­ro­cłio­wie pod Ja­ro­sła­wieml w r. 1793 i do szes­na­stu lat ży­cia uczo­no mię ów­cze­sny­mi try­bem szkol­nym pod na­uczy­cie­lem do­mo­wym, któ­ry to ro­dzaj edu­ka­cyi prze­kła­da­no nad pu­blicz­ny, pod żad­nym wzglę­dem nie za­do­wa­la­ją­cy mo­ich ro­dzi­ców. W mło­dych j la­tadr nic oka­zy­wa­łem zdol­no­ści do na­uki, nie dla­te­go, że­bym do niej nic miał zdol­no­ści, lecz, że ta wy­ma­ga­ła przedew­szyst­kiem pa­mię­ci, któ­rej nie mia­łem a przez to i żad­nych ko­rzy­ści od­nieść nie mo­głem z udzie­la­nyc­li mi nauk. Uspo­so­bie­nie moje cie­lic, spo­koj­ne, nie­mal po­waż­ne: umysł wię­cej do smut­nych du­mań, niż do pu­stej we­so­ło­ści skłon­ny, zy­skał mi w ro­dzi­nie przy­do­mek mło­de­go sU­trt­tszkn. Mia­łem łat dwa­na­ście, kie­dy pew­ne­go dnia tknę­ła mię ja­kaś myśl i po­chwy­ciw­szy kil­ka bia­łyc­li kart stn­re­go re­ge­stru, za­czą­łem pi­sać ko­me­dyc. Plan i wy­ko­na­nie były dzie­łem jed­nej chwi­li na­tchnie­nia: nie­dzie­la na wsi i pań­stwa nie­mu w domu, po­je­cha­li w są­siedz­two, zo­sta­ły się same dzie­ci i nu­dzą się na za­bój, l)o za­po­mnia­no dać im ro­dzyn­ków i mig­da­łów na ban­kiet, któ­re­go przy­rzą­dza­nie na­le­ży do naj­mil­szych zał)aw tego wie­ku. Cóż tu po­cząć? Jak temu za­ra­dzić? Mi­chał, lo­kaj prze­bie­gły i ła­ko­my, otia­rujc sio wy­pro­wa­dzić dzia­twę z przy­kre­go po­ło­że­nia i wpa­da na kon­cept ui)rać się w prze­ście­ra­dło i uda­jąc du­cha nie­boszcz­ki bab­ki, stra­szyć sta­rą klucz­ni­cę. Prze­stra­szo­na klucz­ni­ca od­da­je klu­cze od spi­żar­ni i sama cho­wa gło­wę w becz­kę nją­ki. Mi­chał tym­cza­sem go­spo­da­ru­jąc po spi­żar­ni, ła­pie co może i pa­ku­je do kie­sze­ni, pa­mię­ta­jąc wię­cej o so­liie, niż o dzie­ciach. Aż tu nie­spo­dzie­wa­nie nad­jeż­dża­ją pań­stwo; duch zła­pa­ny na go­rą­cym uczyn­ku, ze stra­chu cho­wa tak­że gło­wę w becz­kę mąki. Ko­zwią­za­nie – sąd mo­ral­ny – a wszystkł) j)od ty­tu­łem Stmck na­stra­szo­ny. Prób­ka ta zo­sta­ła mi tyl­ko w przy­po­mnie­niu. W parę lat po tej pierw­szej pró­bie dzie­cin­ne­go pió­ra, snu­ły mi się po gło­wie dra­ma­ta wiel­kie­go roz­mia­ru. I tak w jed­nym miał być bo­ha­te­rem je­ne­rał Ja­siń­ski, o któ­rym zwy­kle lu­bił mi wie­le roz­po­wia­dać mój gu'

wer­n­fir, daw­ny woj­sko­wy z pod ko­men­dy tcgoi je­ne­ra­ła.

Dra­mat ten nig­dy nie do­cze­kał się koń­ca, ale miał swój plan, spis osób i pierw­szą apo­stro­fę do ro­dzin­nej zie­mi: O ty, któ­ra! Inb coś po­dob­ne­go – wten­czas jesz­cze ani mi się śni­ło na­wet, że kie­dyś przy­jii­zic mi cbęć pi­sa­nia ko­nie­dyj". „Nad­szedł rok 180l”.

„Mia­łem wte­dy lat szes­na­ście i z bar­dzo mier­nym za­so­bem na­uko­wym, obok nie­ja­liiej zna­jo­mo­ści ksią­żek róż­nej war­to­ści i tre­ści, mia­no­wi­cie fran­cii­skieb, uczu­łem po­ciąg do sta­nu woj­sko­we­go i wstą­pi­łem w sze­re­gi wojsk Księ­stwa War­szaw­skie­go, któ­re wkro­czy­ły do Ga­li­cyi. Odt(i za­czę­ła sic dla niu­ie szko­ła świa­ta, naj­prak­tycz­niej­sza, naj­bar­dziej uroz­ma­ico­na, a za­ra­zem naj­po­nęt­niej­sza ze wszyst­kich szkół, w ja­kich sic mamy uczyć do­świad­cze­nia. Na oli­co­wa­nie z mu­za­mi nie mia­łem wca­le cza­su, ani też, bę­dąc żo­lu­ie­rzem, aie tę­sk­ni­łem za ich to­wa­rzyj-twe­ni; jed­nak­że gdy w nie­spo­dzie­wa­nej oko­licz­no­ści bły­su­ąl mi pro­myk na­tchnie­nia, mi­mo­wol­nie bra­łem się do pió­ra. Za­wsze mię coś do ba­zgra­nia cią­gnę­ło. Tym spo­so­bem w r. 1810 po raz pierw­szy do­wie­dzia­łem sic, że mógł­bym skła­dać wier­sze. Ja­kieś zda­rze­nie, nie pa­mię­tam, czy we­su­łe, czy smut­ne, po­da­ło mi spo­sob­ność do na­pi­sa­nia ry­mów, któ­re la­ta­ły z rąk do rąk i za­ro­bi­ły w m(tim puł­ku na nie­sły­cha­ne po­chwa­ły. Je­den tyl­ko ze świal­lej­szych ko­le­gów zro­bił nu uwa­gę, że w wie­lu wier­szach bra­ku­je śred­niów­ki

– „Śred­niów­ki? –za­py­ta­łem zdzi­wio­ny – nig­dy o niej nie ałysz.iłe­ni”.

„Ko­le­ga pod­jął się wWłó­ma­czyć mi zna­cze­nie śicd-niów­ki i to była pierw­sza lek­cya pra­wi­deł ry­mo­twór­stua pol­skie­go”.

„Wy­pad­ki po­li­tycz­ne po­pchnę­ły nie­ba­wem woj­ska na- | po­le­oń­skie ua pńhioc. Od­by­łem z nie­mi tę naj­sroż­szą kam­pa­nie, moge po­wie{iziec szczę­śli­wiej, niż kro­cie in­nych roda – j ków, co śmierć ztia­łeż­li w śnie­gach, Inb na dnie łie­re­zy­uy; i do­sta­łem się bo­wiem do nie­wo­li i jako je­niec prze­liy­wa­lem j w Wił­nie, zkąd uda­ło mi się wy­mknąć i ]u*ze­bi­ja­iąc się sa­mo­pas, sta­nąć na nowo w sze­re­gac­li ar­mii w cza­sie za­wie­sze­nia bro­ni w Dreź­nie".

„Z rej­tert­tją­cym a sta­cza­ją­eytn po dro(łzo krwa­we bi­twy Na­po­le­onem, do­sze­dłem do Pa­ry­ża i po­by­to­wi w tej sto­li­cy wi­nien je­stem po­zna­nie te­atru fran­cu­skie­go, któ­ry zro­bił na mnie nie­opi­sa­ne wra­że­nie, od­po­wied­nie memu we­wnętrz­ne­mu uspo­so­bie­niu, a przy­tem cał­kiem n()we; Lwów bo­wiem nie miał wte­dy sta­łej, pol­skiej sce­ny, a je­że­li by­wa­łem nie­kie­dy ua przed­sta­wie­niach te­atral­nych, to naj­czę­ściej wy­ko­ny­wa­li je aniatn­ro­wic, a Iak nie mo­gie­ni mieć ja­sne­go po­ję­cia o tej po­tę­dze sztu­ki”.

„Tra­ge­dya fran­cu­ska, lubo szczy­ci­ła się wów­czas kró­lem tra­gi­ków, Tal­mą, zna­la­zła mię pra­wie obo­jęt­nym wi­dzem. Prze­sad­na de­kia­ma­cya, ru­ciiy kon­wen­cy­onal­ne, mo­no­to­nia alek­san­dry­nów, zię­bią­ca wszel­kie cie­pło, w ogó­łe nie mo­gła mi się po­do­bać, nic nie wie­dzą­ce­mu o trzech jed­no­ściach. Prze­ciw­nie, wo­de­wil, ko­me­dya, wpra­wia­ły mię w za­chwy­ce­nie. Iierw­szy raz wi­dzia­łem (am skoń­czo­nych i do­sko­na­łych ar­ty­stów, utrzy­mu­ją­cych grą samą naj­lich­sze nie­raz ra­mo­ty i wte­dy to po­wzią­łem prze­ko­na­nie, wzmoc­nio­ne z cza­sem, że nie­ma dzie­ła dra­ma­tycz­ne­go, choćl)y jak mi­strzow­sko prze­pro­wa­dzo­ne­go i wy­koń­czo­ne­go w czę­ściach, któ­re­by się ob­cszht bez dal­sze­go roz­wi­nię­cia i pod­nie­sie­nia do­brą grą ak­to­rów'', -

„Po po­wro­cie resz­tek wojsk Księ­stwa War­szaw­skie­go po­wró­ci­łem i ja do ro­dzin­ne­go Lwo­wa, gdzie się zna­la­złem po­śród mło­dzie­ży, któ­ra ra­zem ze uiuą opu­ści­ła za­wód woj­sko­wy. Urok bo­ha­ter­stwa, żywe za­ję­cie sic no­wo­ścią, nada­ły tej mło­dzie­ży pew­ną udziel­ność w ko­lach to­wa­rzy­skich, tak, że ona jed­na ton nada­wa­ła za­iia­wom, ze­bra­niom – ii… zgo­ła co­dzien­ne­mu try­bo­wi ży­cia”.

„Uj­rza­lem się w tym wi­rze i łiy­łem prze­zeń por :iii. a choć we­wnętrz­nie czu­łem nie­smak, a tem­sa­me­tii po­trze­bę uka­za­nia jak w zwier­cia­dle fi­zy­ogno­mii tego spo­łe­czeń­stwa temn sa­me­mu spo­łe­czeń­stwu, aby się zre­flek­to­wa­ło i we­szło w sie­bie, nie śmia­łem prze­cież chwy­cić za pió­ro, nie ma­jąc jesz­cze ob­ja­wie­nia au­tor­skie­go za­wo­du".

„W parę lat po­źniej szczę­śli­wy tra­fu­nek spro­wa­dził mi żyda, an­ty­kwa­ry­usza, cn cho­dząc po do­mach z książ­ka­mi, przy­niósł Mo­lie­ra. Za­pła­ci­łem um du­ka­ta, a za­bra­łem ar­cy­dzie­ła, do­tąd mi pra­wie obec; bo jed­ną tyl­ko ko­me­dyę tci­ro mi­strza mia­łem spo­sob­ność wi­dzieć na sce­nie pa­ry­skiej”.

.Bio­rąc za prze­wod­ni­ka wzór tak nie­śmier­tel­ny, w r;t żniej za­czą­łem poj­mo­wać po­wo­ła­nie au­to­ra dra­ma­tycz­ne­go i od­tąd wzią­łem się do stu­dy­ów ua se­ryo".

„Z oj­czy­stych wzo­rów, oso­bli­wie współ­cze­snych, nic wie­le mo­głem ko­rzy­stać, gdy na­wet na sa­mym wstęj­jie, zwy­cza­jem mło­do­cia­nym, po­rwa­łem sic do skry­ty­ko­wa­nia świe­żo wy­szłej ko­me­dji Niem­ce­wi­cza Pan No­wi­na, któ­rą po­rą­ba­łem w uie­mi­ło­sier­ny, a jak te­raz wi­dzę, w naj­nie­do­rzecz­niej­szy spo­sób".

„Szer­mier­ka ta do­da­ła mi jed­nak od­wa­gi, gdy pew­ne­go dnia, bez ża­duc­go przy­go­to­wa­nia, pra­wie bez na­my­słu, zai-idlem du sto­li­ka i na­pi­sa­łem wier­szem jed­no­ak­to­wą ko­nie- (lyę. hi­fii­gu na frp.diu; z któ­rej­to pó­żiiioj w r (za­zci7,'in ra­mach zro­bi! się yjo­wij Don Kin­zot'.

„Na­pi­saw­szy tę pierw­szą ko­me­dyę, wi­dzia­ie­ni svc w ki.-po­tH­wem po­ło­że­niu. SAo mi o to, że­bym mógł komu plód pier­wo­rod­ny prze­czy­tać, za­się­gnąć zdro­wej rady i do­wie­dzieć się, czy war­to psuć czas i pa­pier. Na nie­szczę­ście nie było żad­ne­go li­te­rac­kie­go ogni­ska, żad­nej pu­wa­gi, do któ­rej ir­nał-bym nie już za­ufa­nie, lecz śmia­łość. Wpraw­dzie za­czął Itył Adam Cbłę­dow­ski re­da­go­wać Pa­mięt­nik Ltco­ic­sld, lecz |i!o- mie­ii, wzno­szą­cy się z tego sto­su su­ro­wych ga­łę­zi, nic grzał, ani świe­cił. Nie po­zo­sta­ło mi nic in­ne­go, jak tyl­ko przez trze­cią oso­bę po­słać moją ko­me­dyę Ja­no­wi Ne­po­mu­ce­no­wi Ka­miń­skie­mu, je­dy­nenm znaw­cy i do­świad­czo­ne­mu prak­ty­ko­wi. Ka­miń­ski ko­me­dyę jio­chwa­lii i zro­bił uwa­gę, że jest w niej ja­kiś plan lo­gicz­nie prze­pro­wa­dzo­ny. Ko­me­dya była jrauą, i nikt o niej nie wspon­miał; ode­bra­łem ją do po­pra­wy, aby już nig­dy nie wró­ci­ła na sce­nę".

„Oko­ło tego czn­su na­pi­sa­łem inną ko­me­dyę Kwi­ta, tu dzież wo­de­wil Ttintr nn… fe-itrzc; lecz gdy Ka­miń­ski żi­ti­liil, aby jed­ną skró­cie*, a dra­ga po­trze­bo­wa­ła mu­zy­ki, obie uto nęły w wiecz­nem za­po­mnie­niu''.

„W r. 1819 na­pi­sa­łem Geld­kahn. W in­te­re­sie fa­nii­lij nyrn wy­pa­dła rai dro­ga do War­sza­wy; wzią­łem z sobą ma­nu­skrypt i z wiel­ką nie­śmia­ło­ścią przed­sta­wi­łem go jed­ne­mu z ów­cze­snych ary­star­chów sto­li­cy, któ­ry rzu­ciw­szy okiem lui spo­ry ze­szyt, za­wy­ro­ko­wał, że wszyst­kim mło­dym au­to­rom daje jed­ną radę: skra­cać; po­tem po jed­nej sce­nie czy­tał dni kil­ka, na­resz­cie zde­cy­do­wał, że są do­bre nie­któ­re ka­wał­ki, ale le­piej by­ło­by we Lwo­wie pjzed­sta­wiać, bo War­sza­wa nie zna ta­kich Gei(łhał)ów''.

„Po­tur­bo­waw­szy sic Osiń­ski, wziął na­ko­niec Od­dha­ha w opie­lic i ko­me­dya ta była przed­sta­wio­ną w te­atrze war­szaw­skim w r. 1821. W na­stęp­nych trzech la­tach da­wa­no tam trzy moje ko­me­dye: Zrzid­no­śo i prze­ko­ra. Mąż i iona i Cn-d:jo­ziem­czy :jua. Do­pie­ro gdym w r. 1826 ogło­sił dwa tomy ko­me­dyi w Wied­niu, za­czę­to je gry­wać na sce­nie kra­kow­skiej".

Po­wyż­sza au­to­bio­gra­fia, ogło­szo­na przez Sie­mień­skie­go w war­szaw­skiej Kro­ni­ce Ro­dziunnj acz przed­sta­wia­ją­ca pierw­szo­rzęd­ną war­tość źró­dło­wą, w}maga pew­nych uzu­peł­nień.

Alek­san­der hr. Fre­dro uro­dził się w dniu 20 czerw­ca 1793 r. w Su­ro­cho­wie pod Ja­ro­sła­wiem, gdzie oj­ciec jego, Ja­cek Fi-edro, wraz z mat­ką Ma­ry­anuą z hr. Dem­biń­skich, pod­ów­czas prze­by­wa­li. Jak­kol­wiek Fre­dro­wie pi­szą się i po­cho­dzą z Ple­szo­wic w Prze­my­skiem, to jed­nak dzie­dzic­twem pana Jac­ka, póź­niej­sze­go wi­ce­mar­szał­ka Stau­ów i de­pu­ta­ta, były gór­skie ujaj.-itki yioc.ew i Ci­sną, po­ło­żo­ne w Sa­noc­kiem, w owsia­nej gle­bie. Po­zbyw­szy Ho­czew i za­ło­żyw­szy w Ci­śnie ha­mer­nię że­la­zną, krzą­tał się oj­ciec Alek­san­dra gor­li­wie oko­ło za­opa­trze­nia Jicz­ne­go po­tom­stwa, Imć w domu prócz sze­ściu sy­nów: Mak­sy­mi­lia­na, Se­we­ry­na, Alek­san­dra, Ju­lia­na. Hen­ry­ka i Edwar­da, były jesz­cze trzy cór­ki: Iu­dwi­ka, ICon­stan­cya i Ce­cy­lia, o któ­rych wy­po­sa­żę – niu trze­ba było pnmy­iiieć… łral więc mar­sza­łek ob­szer­ne ma­jąt­ki w dzier­ża­wy, go­spo­da­ro­wał ko­lej­no w hrab­stwie łań­cuc-kiem i ;w prze­my­skiem sta­ro­stwie, miesz­ka­jąc w Su­ro­cho­wie i w Beń­ko­wej Wisz­ni, zkąd czę­ste w in­te­re­sach ma­jąt­ko­vTych od­by­wał wy­ciecz­ki. W dniu 20 lip­ca 1822 r. otrzy­mał Ja­cek Fie­dro ty­tuł hra­biow­ski dla sie­bie i dla swyc­li po­tom­ków,

') h 'yoHl:a Bmhi­nii­fi, (W ;irsz:iwa 187tj). Nr. 21.

ndo­wo­tiu­iw­szy po­cho­dze­nie od An­drze­ja Fre­dry, kasz­te­la­na Iia­lic­kie­go i sta­ro­sty śnia­tyń­skie­go. Byl to „cha­rak­ter pra­wy, ro­zum nie błysz­czą­cy świet­nem uksztal­ce­niem, ale głę­bo­ki, lo­gicz­ny – do­broć nie­prze­bra­na, uprzej­mość, uczyn­ność, zjed­na­ły mu po­wszech­ny sza­cu­nek. Jako czło­wiek i jako Po­lak, był on w ca­lem zna­cze­niu wy­ra­zu: bez ska­zy" '). Dom Fre­drów w Beń­ko­wej Wisz­ni byl to praw­dzi­wy dwór szla­chec­ki, za­moż­ny bez zbyt­ku, ci­chy a go­ścin­ny. Lud­no w nim by­wa­ło, gdyż oprócz licz­nej dzia­twy, sta­ły­mi do­mow­ni­ka­mi ł)yli: ma­jor ko­ściusz­kow­ski, a póź­niej­szy je­ne­rał Bie­gań­ski, na­uczy­cie­le star­szych sy­nów, wresz­cie ofi­cy­ali­ści – szlach­ta, za­sia­da­ją­cy z pań­stwem do wspól­ne­go sto­łu. Kil­ka razy do roku od­by­wa­ły sic u Fre­drów licz­ne zjaz­dy są­siedz­kie w dnie imie­nin ro­dzi­ców i w inne uro­czy­sto­ści do­mo­we, a wów­czas wy­stę­po­wa­no z pew­ną oka­za­ło­ścią, lllu­mi­na­cya, cia­sta z cy­fra­mi so­le­ni­zan­tów, ka­pe­la z są­sied­nich Ru­dek spro­wa­dzo­na, utkwi­ły wy­ra­zi­ście w pa­mię­ci Alek­san­dra, któ­re­go wspo­mnie­nia dzie­ciń­stwa ści­śle się łą­czy­ły z Beń­ko­wą Wisz­nią. Chłop­ców uczo­no vv domu, nie chcąc ich od­da­wać do szkól pu­blicz­nych, zniem­czo­nych w zu­peł­no­ści, lecz wy­cho­wa­nie do­mo­we nie było i wów­czas wol­ne od stron ujem­nych, zwłasz­cza, iż nie­mal każ­dy z na­uczy­cie­li, ezy­li, jak icb na­zy­wa­no, gu­wer­ne­rów, miał swój od­ręb­ny sys­tem na­ucza­nia. Tak więc i Alek­san­der tie­zył się zra­zu pod kie­run­kiem szwaj­ca­ra Hec­kla, człe­ka – jak sam wy­zna­je – świa­tłe­go i nie­złe­go mu­zy­ka, któ­re­go wszak­że nie­ba­wem za­stą­pił nie- ,|:ikl Pła­chet­ko, łą­czą­cy w jed­nej oso­bie obo­wiąz­ki na­uczy-
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: